Teklak tłamsi wyrazy od roku 2002, jak się tekst uda, to publikuje gdzie się da, a jak nie, to wiadro z betonem do ostatniej kropki i do rzeki. Do tej pory udało się jakieś 300-400 razy. Przy współpracy z BookRage, spośród nich wybrane zostały teksty do zbioru i jedziemy z tym lofiksem. Przyjemnej lektura i dobra zabawa. Brzydkie wyrazy trzeba sobie wypikać.
"Są dni że wszystko bym jebnął — mam tak za każdym razem, gdy jest niskie ciśnienie. Mnie pomaga kawa, ty powinieneś znaleźć sobie jakieś fajne hobby. Klejenie góralskiego domku z zapałek albo składanie żółwia z papieru zajebiście uspokajają i organizują czas. Po skończonej robocie możesz domkiem jebnąć w ścianę, a żółwia podpalić albo rozdeptać."
Pośmiałem się, poczytałem, i jestem pewien, że, gdy za tydzień odwiedzę Warszawę W ŻYCIU NIE WEZMĘ ROWERU.
Ale poza tym, Warszawę darzę miłością wielką acz niespełnioną, jest to miasto zajebiste, i u Teklaka tę zajebistość czuć. Też mam przeżycia związane z komunikacją i stadionem (jak chyba stadion likwidowano, kupiłem tam koszulę na magistra, rozpuściła się w praniu, bo nigdy jej nie widziałem po obronie), też zdarzyło mi się jeździć z i do Piaseczna marznąc na przystanku pod metrem Wilanowska, też zgubiłem się na Ursynowie (i okolicach).
Spoko sentymenty, spoko bluzgi, spoko porady życiowe. Polecam na szybką lekturę, być może właśnie w środkach komunikacji miejskiej.
Długo, bo długo mi zajęło, ale bynajmniej nie dlatego, że kiepskiej jakości. Cudeńko, perełka i wisienka na ciasteczku. Serio, rzadko się zdarza bym serdecznym śmiechem okraszała lekturę - złośliwymi prychnięciami częściej, ale tu śmiałam się szczerze, jowialnie i z łezką [np. to o Stadionie Xlecia]. Przy tym jakieś żenujące Make Life Harder jest... no właśnie, tandetnie żenujące. Fanka notek, statusów i dzieł zebranych Teklaka, podpisano.
Fajna ale cykl o postaciach napotkanych w zbiorkomie zdecydownaie zbyt rozwlekły. Galeria osobników ciekawa ale dynamika bardzo na tym ucierpiała. Podobnie jak w przypadku Europy B Szczerka, myślę że najbardziej treści zaszkodziło wydanie to w jednym grzbiecie. Jak widać trzeba oddać blogowi co blogowe, a książce co książkowe.
Teksty sprawdziłyby się idealnie gdyby były czytane jako serial blogowy - jak też zostały napisane. Czytanie ich ciurkiem w książce odbiera im trochę uroku. Cóż, niestety nie trafiłem na czas na teklakowego bloga.