Dusze krewnych mieszkające w szklankach z wodą i łupiny kokosów, które wyjawiają, co przyniesie los.
Kostucha w maryjnych szatach i nieformalni święci, do których można się modlić w grzesznych intencjach.
Andyjskie zioła, które leczą ciało, oraz rytuał z użyciem świnki morskiej, który leczy duszę.
Obdarzani czcią politycy, celebryci i kowboje oraz tajemniczy święty wyrzeźbiony z ludzkiej kości.
Z sprawą Śmierci i innych świętych czytelnik trafi najpierw na Kubę, do wyznawców pochodzącej z Afryki santeríi, potem do Meksyku, gdzie w latach kryzysu rozkwitają kulty świętych nieuznawanych, a czasem wręcz zwalczanych przez katolicki Kościół, następnie w peruwiańskie Andy, gdzie ludzie skutecznie leczą się metodami odziedziczonymi po przodkach, a na końcu do Buenos Aires, czyli miasta oferującego szeroki wachlarz kultów, i na argentyńsko-paragwajskie pogranicze, na którym religijne wpływy europejskie łączą się z rdzennymi wierzeniami Guaranów. I znajdzie tu opowieści o bardzo różnych wierzeniach ludzi z Ameryki Łacińskiej, które odsłaniają fascynujące oblicza tego regionu i uzmysławiają, że to, w co ludzie wierzą, całkiem sporo może powiedzieć o tym, kim są i jak żyją.
Tomasz Pindel (ur. 1976) – polski tłumacz literatury hiszpańskojęzycznej, pracownik naukowy Uniwersytetu Jagiellońskiego (Katedra Ameryki Łacińskiej w Instytucie Amerykanistyki i Studiów Polonijnych). Razem z Szymonem Kloską prowadzi program Piątka z literatury w RMF Classic. Został nagrodzony przez polski oddział Instytutu Cervantesa za Tłumaczenie Literackie za przekład "Noc jest dziewicą" Jaime Bayly'ego. Nagroda ta jest przyznawana każdego roku za najlepsze tłumaczenie literatury hiszpańskojęzycznej.
Od zawsze to właśnie Ameryka Łacińska jest dla mnie najbardziej interesującym regionem świata, uwielbiam nie tylko czytanie ich literatury fikcyjnej, ale również nonfiction o ich kulturze czy polityce. Musiałam więc sięgnąć po „Śmierć i inni święci” Tomasza Pindla i nie zawiodłam się! Autor przemierza między innymi Meksyk, Kubę, Peru, Argentynę i zapoznaje się z wierzeniami i niezwykłą kulturą tych miejsc. Rozmawia z tubylcami, przewodnikami, podpytuje polskich specjalistów od regionu. Popularność Santa Muerte, zdobione ołtarzyki w każdym domu, tradycja używania roślin zmieniających świadomość, medycyna ludowa, modlenie się do świętego Diego Maradony, amulety z ludzkich kości (najlepiej z aniołków, czyli zmarłych małych dzieci), cienka granica pomiędzy życiem a śmiercią, duchy zmarłych wcielające się w przypadkowe osoby, kryminalny narkobiznes mocno zwiazany z wiarą i wiele wiele innych fascynujących historii. Pindel ukazuje społeczne aspekty i różnorodność ich religii i kultury zmiksowanej z chrześcijaństwa, które przybyło zza oceanu wraz z kolonizatorami, kultów afrykańskich, które dotarły wraz z niewolnikami do obu Ameryk oraz oczywiście z tradycji rdzennych mieszkańców regionu. To co istotne autor nie egzotyzuje tych wierzeń i tradycji, o czym zresztą sam pisze w epilogu nawiązując do tego, że właściwie każda religia, na którą patrzy się z boku z perspektywy obserwatora niezwiązanego z daną kulturą może wydawać się zbiorem niezrozumiałych i wymyślnych rytuałów, obrzędów „magicznych” czy guseł, których zasadność wydaje się wątpliwa. Świetnie napisane, niezwykle interesujące i zachęcające do pogłębienia wiedzy w omawianych tematach. Czytajcie!
Tomasz Pindel jest znanym i cenionym tłumaczem literatury hiszpańskojęzycznej, można się więc spodziewać, że dobrze zna Latynoamerykę. I faktycznie, w tej książce czuć jego oczytanie, do którego dochodzą osobiste doświadczenia reportersko-podróżnicze. Przy czym przyznam, że ten warsztat reporterski moim zdaniem nie powala i w ogóle fragmenty, w których Pindel opowiada o swoich podróżach wypadają tak sobie, ot podobnie do dziesiątek innych książek o tym regionie. Najbardziej podobały mi się fragmenty syntezujące wiedzę na dany temat, przypominające bardziej literaturę popularnonaukową niż reportaż.
Zastanawiałam się, jak ująć w jednej publikacji na 350 stronach tak obszerną tematykę jak wierzenia Ameryki Łacińskiej. Okazało się, że autor zdecydował się na wybiórczość tzn. przygląda się 5 krajom: Kubie, Meksykowi, Peru, Argentynie i Paragwajowi (w ramach których też wybiera tylko poszczególne wątki związane z duchowością). Takie rozwiązanie pewnie ma sens, natomiast pozostawia czytelniczkę ze sporym niedosytem i poczuciem "niekompletności" tej publikacji. Kilka kwestii budziło moje wątpliwości np. używanie słowa "Indianie" - sam Pindel przyznaje, że w jezyku hiszpańskim ma ono negatywny wydźwięk, mnie się osobiście wydaje, że po polsku również wypadałoby go unikać (o ile nie cytujemy konkretnej wypowiedzi).
Audiobooka słuchało mi się przyjemnie i co nieco się dowiedziałam (ale sporo też już wiedziałam, jednak mieszkam w Ameryce Łacińskiej, sama trochę jej pozwiedzałam, do tego zrobiłam kiedyś studia podyplomowe z latynoamerykanistyki). Nie piszę tego, żeby się wywyższać i pozować na specjalistkę (którą absolutnie się nie czuję), po prostu myślę, że ta książka jest raczej skierowana do osób totalnie "zielonych" i pewnie robi większe wrażenie jako pierwsza lektura w temacie.
Właśnie tego szukam w reportażach. Bardzo doceniam podejście autora, a także jego wszystkie sprostowania oraz samo podejście do tematu. Jak dobrze, że na początku określił zakres książki i go skrupulatnie zrealizował. Jestem też bardzo zadowolona, że wybrał właśnie takie podejście - pojechać, porozmawiać, opisać.
Przeciekawe sprawy są poruszone w tej książce; czasami mnie przeszywał dreszcz i w sumie nie wiem, czy byłabym gotowa pchać się w ramiona Ameryki Łacińskiej.
Bardzo mocno skupiona na aspekcie religijnym czy wierzeniowym od tej ponurej strony. Autor pozostawia pod ocenę czytelnika czy opisane w książce praktyki uznamy za synkretyzm religijny (w t.p. wymieszanie elementów katolicyzmu z szamańskimi praktykami afrykańskimi) czy po prostu jako afrykańskie wierzenia, jedynie zaktualizowane do potrzeb naszych czasów przez katolickie wpływy. Wydaje mi się, że dla wielu czytelników ta różnica może być tak subtelna, że nieistotna.
Autor nie musiał dodawać, że jest sceptykiem, ciężko się tego wrażenia pozbyć w trakcie trwania lektury, co jest trochę zrozumiałe, biorąc pod uwagę opisywane praktyki. Jednak to właśnie Jego nastawienie, a nie wspomniana przez autora ciekawość, zdawała się bardziej na mnie oddziaływać.
Okładka jest niby tematyczna, ale chyba jednak trochę myląca. Sugerowałaby Meksyk i ów kolorowy i radosny kult śmierci. Liczyłam, że autor przeniesie mnie do świata kolorowych murali, tańca, przytoczy kilka ciekawostek kulturowych. Rzeczywiście autor zabiera czytelnika na moment do Meksyku, ale głównie po to, żeby pokazać, że gangi narkotykowe i kult świętych się nie wykluczają. Przez większą część książki pozostajemy jednak w Ameryce Płd. i jest smutno i przygnębiająco. Książka zawiera dużo scen zabijania zwierząt.
To jest bardziej reportaż podręcznikowy, podróżniczy, mniej działający na wyobraźnię, uczucia. Sporo mini informacji, mniej ciekawych i konkretnych historii. Niemalże na każdej stronie pojawia się jakieś nazwisko osoby, która była ofiarą kultu, albo takiej wokół której ów kult się nabudował. I takie ‘wikipediowe’ życiorysy świętych, szczególnie w drugiej połowie, otrzymujemy w nadmiarze. Mnóstwo przypisów. A jednocześnie mam poczucie, że wychodzę z niczym. Oprócz może dwóch znanych nazwisk, te życiorysy mi się zlewają.
Czytałam już kilka książek gdzie afrykańskie wierzenia stanowią istotną treść książki i uważam, że ta esencja, to czym one są tu umknęła. One stanowią kulturę i dziedzictwo przodków i tutaj niby autor też o tym wspomina, ale chyba tylko przy okazji dziedziczenia zawodu, z takim podtekstem, że gdyby nie to to nikt by w to nie wierzył.
Książka jest ładnie i lekko napisana, autor jest też tłumaczem.
Tomasz Pindel, zabiera nas w podróż po Ameryce Łacińskiej, odkrywając jej niezwykły stosunek do śmierci, świętych i wszystkiego, co mieści się pomiędzy sacrum a profanum. To opowieść o wierzeniach, obrzędach i codziennym życiu ludzi, wyrastającym z kultury, religii prekolumbijskiej, afrykańskiej, chrześcijańskiej. Trudno jednoznacznie określić na ile jest to synkretyzm tych nurtów, na ile chrześcijaństwo stało się fasadą pierwotnych wierzeń ludności autochtonicznej bądź potomków niewolników. Czasem można odnieść również wrażenie, że jest to coś zupełnie swoistego, niepodobnego do niczego innego.
Meksyk, Argentyna, Peru, Kuba i kilka innych miejsc - święci i świeccy, dobrzy i źli - dla miejscowych niejednokrotnie mają boski status: Santa Muerte, Evita, Maradona, ale też holistyczne ujęcie człowieka przez pryzmat wiary, emocji, zdrowia w peruwiańskich Andach.
Książka nie skupia się jednak wyłącznie wierzeniach – Pindel przybliża także latynoamerykańskie podejście do życia, dziedzictwa kulturowego z okresu prekolumbijskiego i tego przywiezionego na statkach przez konkwistadorów. Przez pryzmat tych zjawisk ukazuje mentalność mieszkańców regionu, w którym granica między życiem a śmiercią jest płynna i pełna symbolicznych znaczeń. Autor pisze barwnie, z wyraźną fascynacją i szacunkiem dla kultury, którą opisuje; unika akademickiego tonu – zamiast tego opowiada historię, przytacza anegdoty i relacjonuje rozmowy z miejscowymi.
“Śmierć i inni święci” to książka dla tych, którzy interesują się Ameryką Łacińską, jej kulturą, wierzeniami, którzy szukają literatury faktu łączącej reportaż z elementami antropologii i historii religii.
„Śmierci i inni święci. Ameryka Łacińska i jej wierzenia” – Tomasz Pindel, Wydawnictwo W.A.B., 2025
Tomasz Pindel zabiera nas w fascynującą, ale mroczną podróż po duchowym krajobrazie Ameryki Łacińskiej – od Meksyku, przez Peru, aż po Paragwaj. W Meksyku poznajemy kult Santa Muerte – Świętej Śmierci, kostuchy otaczanej czcią i lękiem. Dalej w Peru zagłębiamy się w medycynę ludową i spirytystyczne rytuały, by na koniec dotrzeć do Paragwaju i duchowego świata Guaranich. To opowieść nie tylko o wierzeniach, ale też o niebezpieczeństwach. W regionie tym coraz częściej mówi się o narcosatanizmie – przerażającym zjawisku łączącym kult Świętej Śmierci, handel narkotykami, rytualną przemoc i okultyzm. Pindel przytacza porażające historie: rodziny zwracające się do szamanów, którzy żądają serca młodego mężczyzny w zamian za odnalezienie zaginionej osoby; czy kobiety ginące jedna po drugiej – w kraju, gdzie przemoc wobec nich stała się codziennością. Nie brakuje też opisu codziennych praktyk – jak powszechne żucie liści koki czy rytuały z użyciem psychodelików – które, choć osadzone w tradycji, bywają dziś źródłem uzależnień i rozpadu rzeczywistości. Ale autor nie zapomina też o kontekście historycznym – o białych zdobywcach, którzy wraz z chrześcijaństwem przynieśli przemoc, niewolnictwo i krzyż jako symbol nowego porządku. W miejsce dawnych rytuałów przyszły nowe – nie mniej brutalne. To książka niełatwa, chwilami przerażająca, ale niezwykle potrzebna. O kulturach, które nie mieszczą się w zachodnich schematach. O świecie, który istnieje naprawdę – choć brzmi jak scenariusz filmu grozy.
Autor tego reportażu udaje się w podróż do Ameryki Łacińskiej i przedstawia kilka z bogatych wierzeń jej mieszkańców. Skupia się na Kubie, Meksyku, Peru, Argentynie i Paragwaju. Pokazuje jak złożony jest to świat i jakie punkty styczne ma z praktykami religijnymi większości katolickiej, która jest przecież tak silna w tych krajach, ale też pokazuje różnice i w końcu motywy oryginalne kultów, będące mieszaniną wiary dawnych kolonizatorów hiszpańskich i praktyk rdzennej ludności z obrzędami dawnych niewolników z Afryki, którzy kiedyś trafili w te rejony świata, wyrwani z własnych ojczyzn. Ujmuje to jednak w szerszym kontekście i jest to opowieść nie tyle o religiach ile o ludziach tę wiarę wyznających. Dlatego zyskujemy bogate tło i łatwiej jest nam zrozumieć ten czy inny kult i pokazujące, dlaczego ludzie z tamtych regionów wierzą w to co wierzą. Muszę przyznać, że jest to reportaż napisany bardzo lekkim piórem i czyta się go szybko, żeby nie powiedzieć sprawnie. Wiele się z niego można dowiedzieć i otwiera oczy na niektóre aspekty, nie będące wcześniej dla mnie ani oczywistymi ani znanymi. Wyszedł z tego Tomaszowi Pindelowi barwny opis świata, który może fascynować i który jest przecież tak blisko, bo jakby nie było w naszym kręgu kulturowym, a pozostaje dostępny tylko dla badaczy tematu bądź wtajemniczonych. Książka zdecydowanie zachęca do zgłębienia tematu bardziej, jeśli ktoś poczuje się zagadnieniami tu poruszanymi zainteresowany i jest zdecydowanie godna polecenia! Za książkę dziękuję @wydawnictwo_wab
Reportaż zaczyna się dość kontrowersyjnie i okrutnie - a mianowicie od obrzędu, w którym zabijane są zwierzęta. Ale to sprawia, że książka potrafi zainteresować czytelnika od pierwszych stron. Bo to jest takie inne od naszego, wzbudza emocje, nie pozostajemy obojętni na to jak religia w innych krajach wygląda.
Autor opowiada o miejscach, gdzie figurka Matki Boskiej stoi obok kociołków wypełnionych patykami mającymi odstraszać złe duchy. Gdzie do kościołów w stolicy Kuby przychodzą wyznawcy katolicyzmu, ale też lokalnego kultu. Gdzie w Argentynie natrafimy na kapliczki z Maradoną, a w Meksyku kupimy i pomodlimy się do Świętej Śmierci. Przedstawia nam też dane odnośnie do sytuacji Kościoła Katolickiego w każdym z tych krajów, przy tym podając przyczyny takiego, a nie innego stanu rzeczy.
Ta książka dobrze oddaje jak kultura i pochodzenie wpływa na religię. Dokładnie tak jak u nas - większość ludzi wierzy w Boga, ale kiedy czarny kot przebiegnie im drogę, boją się pecha. Tak samo w Ameryce Łacińskiej, są główne religie, ale są też wierzenia w „mniejszych” świętych lub w rzeczy, które na pierwszy rzut oka zupełnie do siebie nie pasują, a u Latynosów działają świetnie.
Autor skupił się na społecznym aspekcie każdej z religii i udało mu się to bardzo dobrze. Jeździł, rozmawiał i doświadczał wszystkiego tego, co dla nas jest dziwne (a czasem kontrowersyjne). Opisał to wyśmienicie, więc jeśli interesują was wszelakie religie i wierzenia, to będzie książka idealna dla Was.
Czy zastanawiacie się nad tym jaką rolę pełni religia w waszym życiu? Nawet jeśli się z nią mocno nie identyfikujecie i jak autor książki mianujecie się sceptykiem religijnym?
Poprzez podróż wzdłuż i wszerz amerykańskiego kontynentu Tomasz Pindel przedstawia nam Amerykę Południową z punktu widzenia jej religijnych inklinacji. I jak możemy się domyślać nie jest to proste równanie. Autor pokazuje jak synkretyzm religijny nakładał się przez stulecia na życie ludności w tej części świata. Czy jest to santeria na Kubie, kult świętej śmierci w Meksyku, czy bytność autochtoniczne go ludu Guarana na granicy Argentyny i Paragwaju. Religia ma wiele oblicz, dla jednych ostatnia instancja, dla innych gusła i zabobony. Przeplata się to z chrześcijańską indoktrynacją i nieoczywistymi wierzeniami, które wymieszane i wrzucone do tego kotła różnych ludów powodują, że nieraz zastanowimy się nad naszym podejściem do religii, która też nie ucieka od pogańskich wpływów, a wręcz bogato z nich czerpie.
Bardzo dobry to reportaż, przedstawiający świat Ameryki Łacińskiej z innej perspektywy, pozwalający połączyć kropki wiedzy, i jeszcze lepiej zrozumieć ten szalenie eklektyczny kontynent.
„Śmierć i inni święci” to podróż w głąb duszy Ameryki Łacińskiej, jej wierzeń, lęków i nadziei. Tomasz Pindel zabiera nas w miejsca, o których rzadko się mówi w europejskich kontekstach religijnych – na Kubę, do Meksyku, w Andy, na pogranicze Argentyny i Paragwaju. Ale najważniejsze, że nie chodzi tylko o geografię – chodzi o ludzi.
Czytając, czułam, że Pindel nie patrzy z góry, nie ocenia – on słucha. Spotyka wyznawców santeríi, uzdrowicieli, ludzi modlących się do świętych, których Kościół oficjalnie nie uznaje. I nagle te „egzotyczne” wierzenia przestają być czymś obcym – stają się bardzo ludzkie. Bo przecież za każdą wiarą stoi jakaś potrzeba – bezpieczeństwa, nadziei, sensu.
To książka, która zmusza do zatrzymania się. Do refleksji nad tym, jak bardzo religia – ta oficjalna i ta codzienna, lokalna, nieformalna – wpływa na to, kim jesteśmy. I że nie wszystko da się zamknąć w dogmatach czy systemach – czasem wiara to po prostu sposób, by przetrwać.
Dla mnie to była lektura poszerzająca horyzonty, a przy tym świetnie napisana. Czuć, że autor zna ten świat od podszewki.„Śmierć i inni święci” jest naprawdę warta uwagi.
Rzetelnie i kompleksowo opisuje wierzenia ludów Ameryki łacińskiej. Skupia się na duchowym aspekcie ich życia, ale nie pomijając ich wpływu na życie codziennie. Również opisywany jest wpływ historyczno-polityczny na kreowanie się tamtejszych religii. Cieszy mnie niezmiernie powstanie takiej książki i mam nadzieję że będzie to otwarcie i przetarcie szlaków dla kolejnych książek zajmujących się mitologiami innych a nie powtarzanie w kółko tych samych.
This entire review has been hidden because of spoilers.
Sięgnęłam po nią raczej z przypadku niż rzeczywistego zainteresowania tematem. Jednak bardzo się wyciągnęłam, mimo że pewnie wielu informacji nie przyswoiłam i gdzieś umkną mi z głowy.
Na plus angażujący styl autora, który też często oddaje głos bohaterom opowieści. Dzięki temu wręcz się przez nią płynie i naprawdę nie żałuję ani trochę, że ją przesłuchalam.
To z jaka fascynacja czytalem ta książkę bardzo mnie zadziwia. Cudowny opis kultury i wierzeń krajów których kultura jest mi bliższa niż rodzima. Podejscie i jezyk autora są bardzo "ludzkie" pozbawione naukowych i wyszukanych sformulowan co sprzyja pozytywnemu odbiorowi książki przez takiego prostaka jak ja.
Bardzo dobry reportaż! Skusił mnie niecodzienny temat, o którym miałam zerowe pojęcie - i bardzo się cieszę, że tak się stało! Autor ma bardzo przystępny i charyzmatyczny styl, w dodatku podchodzi do tematu w sposób niezwykle otwarty i bez uprzedzeń co uważam za ogromny plus! Dowiedziałam się naprawdę dużo, polecam.
Wspaniałe spektrum obrzędów i kultów Ameryki łacińskiej, czytałam z przyjemnością, bardzo ciekawe. Lubię odkrywać nowe rzeczy i dowiadywać się nowinek.
Bardzo ciekawa książka na dość niszowy temat. Ale dla wszystkich zainteresowanych Ameryką Łacińską polecam gorąco. Autor wie o czym pisze i potrafi to ubrać w bardzo zgrabną formę.