Nominowana do Literackiej Nagrody Nike Anna Ciarkowska wraca po czterech latach z powieścią Sploty.
Dziewięćdziesięcioośmioletnia Anna przed śmiercią chciałaby zdążyć zrobić jedną rzecz – opisać historię całego swojego życia.
Ale co w tym życiu jest nasze? Która opowieść jest naprawdę o nas? Która do nas należy, skoro koniec każdego wątku trzyma zawsze ktoś inny? Która jest prawdziwa, skoro tkamy ją wszyscy, każdy ze swojej strony? A teraz, kiedy minęło prawie sto lat, zostało najważniejsze pytanie: do kogo należy ostatnie słowo?
Autorka Dewocje, Pestki oraz Chłopcy, których kocham przedstawia niezwykle wzruszającą opowieść o życiu i pamięci po nim. Proza Ciarkowskiej, napisana subtelnym poetyckim językiem, porusza do głębi, dotyka emocji związanych z odchodzeniem nas samych i naszych najbliższych. Jednak Sploty to nie opowieść o przemijaniu, ale o tym, co po nas pozostaje.
Absolwentka I Liceum Ogólnokształcącego im. Mikołaja Kopernika w Łodzi. W latach 2005–2010 studiowała filologię romańską na Uniwersytecie Łódzkim, uzyskując tytuł zawodowy magistra. Jednocześnie odbyła studia licencjackie z kulturoznawstwa w specjalności kultura literacka. W 2009 studiowała na Université de Paris VII Diderot w ramach stypendium Socrates Erasmus.
W latach 2012–2016 odbyła studia doktoranckie na Uniwersytecie Łódzkim. W 2017 uzyskała stopień doktora nauk humanistycznych w specjalności literaturoznawstwo na podstawie rozprawy doktorskiej Francuskojęzyczna literatura świadectwa pisarzy o polsko-żydowskich korzeniach: Anna Langfus i Piotr Rawicz przygotowanej pod kierunkiem prof. dr. hab. Grzegorza Gazdy.
Od 2018 pracuje na stanowisku asystenta w Katedrze Teorii Literatury w Instytucie Kultury Współczesnej Wydziału Filologicznego UŁ.
Początkowo publikowała wiersze na Instagramie, stając się pierwszą w Polsce znaną instapoetką, czyli autorką publikującą swoje wiersze w mediach społecznościowych. W styczniu 2018 Wydawnictwo Otwarte wydało tomik Ciarkowskiej Chłopcy, których kocham z jej własnymi ilustracjami. Tomik miał skrajne recenzje – od entuzjastycznych po bardzo krytyczne[5][6].
W 2019 ukazała się pierwsza powieść Ciarkowskiej Pestki poświęcona dojrzewaniu nastolatki/młodej kobiety. W 2021 Ciarkowska wydała też powieść Dewocje opisującą religijność małego miasteczka
Była zaangażowaną katoliczką. Oficjalnie wystąpiła z Kościoła. Deklaruje się jako osoba niewierząca.
Trochę dostawałam depresji czytając, bo przypominałam sobie że kiedyś umrę a na dodatek wielu moich bliskich pewnie umrze przede mną, ale w sumie może czasem właśnie warto o tym pamiętać.
Jak zawsze u Anny Ciarkowskiej, język dopracowany jak otoczak, co słychać jeszcze bardziej w audiobooku czytanym przez autorkę.
Historia poruszająca, zmuszająca do zastanowienia, pochylenia się nad życiem. Po skończonej lekturze chciałabym iść przekopać ogródek i cenić jeszcze bardziej proste, małe życie, każdego dnia, już od teraz.
"Sploty" Anny Ciarkowskiej to książka, która urzeka swoją głębią i subtelnością, wciągając czytelnika w świat pełen emocji, skomplikowanych relacji i codziennych zmagań z nieuchronnym losem, wspomnień z przeszłości. Autorka, która już wcześniej dała się poznać dzięki "Dewocji", powraca z kolejną powieścią, która, podobnie jak jej poprzednia książka, zaskakuje trafnością spostrzeżeń na temat ludzkiej psychiki w kontekście świata, w którym człowiek żyje, tego co doświadcza.
Sploty to nieustanne napięcie między przeszłością a teraźniejszością, węzeł gordyjski życia, ale także złożoność ich emocjonalnych, duchowych i mentalnych więzi, które kształtują wybory i interakcje.
Powieść wciąga swoją nastrojową atmosferą i wnikliwym portretem ludzi, wzrusza, ale także zmusza do zastanowienia się nad własnym życiem i relacjami, które tworzymy z innymi. To książka o ludzkich pragnieniach, ograniczeniach i walce o to, by zrozumieć siebie i innych w złożonym świecie. Autorka po raz kolejny udowadnia, że potrafi pisać o sprawach ważnych, ale w sposób, który jest głęboki, autentyczny i pełen empatii.
“Moja mama pustoszała. Było jej coraz mniej, każdego dnia mniej i gdyby się jej przyjrzeć, wymierzyć to jakoś, można by obliczyć, ile jej jeszcze zostało. Coś się w niej wyczerpywało, a ja nie umiałam powiedzieć co, i byłam wściekła, że nie jestem w stanie tego zatrzymać, nie wiem, postarać, zebrać się jakoś w sobie, wziąć w garść i po prostu być.”
Niezmiennie język pisania Ciarkowskiej mi imponuje. Pomimo nieoczywistego pomysłu, czegoś mi jednak w tej książce zabrakło. Jakiegoś wyraźniejszego domknięcia? A może zapewnienia, że starzenie się ma jakiś sens niezwiązany z oczekiwaniem i przygotowywaniem się na śmierć? Jedno trzeba tej książce przyznać - zbyt rzadko obcujemy ze starością, więc kiedy przychodzi do nas pod postacią naszych bliskich, a potem i nas samych, stajemy się bezradni.
Ładne, nawet bardzo. Jak poezja. A mój problem z tak silnie poetycką prozą jest taki, że szybko zaczyna mnie nużyć... Działa i czaruje na początku, ale później wpada w męczliwość i powtarzalność i żałuję, że ta poezja nie ma jednak formy poezji, krótszej, pozwalającej na dłuższe zatrzymanie, bez tego dynamizmu i pośpiechu narracji prozatorskiej. Nie jest to mój typ powieści.
Dla mnie "Sploty", czyli powieść o starzeniu, odchodzeniu, pisaniu jako formie pamięci, o bliskich sobie kobietach z różnych pokoleń, były zbyt... (uwaga klisza!) splątane. Za dużo plątaniny językowej, starannego kreatywnego pisania. I tak będę "Sploty" pamiętać: te parafrazy, paralelizmy, enumeracje. Formę, nie treść. Nie kliknęło mi ze "Splotami".
"Sploty”Anny Ciarkowskiej to książka o starzeniu się i dojrzewaniu do starości, o odchodzeniu bliskich i nas samych, o godzeniu się z przemijaniem. Ale to też coś więcej: opowieść o opowieściach. O tym, co po nas zostaje. Czy nasze historie to nasze dziedzictwo? Czy snute przez nas narracje mogą przetrwać dłużej niż ciało?
Ciarkowska, w tej książce mająca już 98 lat (czyli z grubsza licząc, za jakieś 60 lat), wspomina swoje życie przez wspomnienia o innych. Prowadzi też nas przez losy trzech pokoleń kobiet. Robi to w sposób piękny, językowo dopracowany, poruszający. Zaskakująco jest to też świat science fiction -subtelnie wplecione elementy futurystyczne tworzą ciekawe tło (i komentarzy) dla bardzo uniwersalnej historii.
Zaznaczyłam w niej wiele fragmentów, zapadając się w tym języku, ale jeden z nich zostanie ze mną na długo, ten początkowy:
"– Co byś chciała zrobić przed śmiercią? – Zestarzeć się."
Ostatnio nieustannie towarzyszy mi strach, że nie będzie mi to dane. Każdym oddechem przybliżam się do tego momentu i nie mogę spać, bo paraliż jest silniejszy niż zmęczenie. Może dlatego tak bardzo wsiąknęłam. Przeczytałam (polecam w audio!) na raz i przeżyłam. Będę wracać, jeśli czas pozwoli.
W swojej najnowszej powieści „Sploty”, Anna Ciarkowska po raz kolejny udowadnia, że słowa mogą dotknąć najgłębszych pokładów emocji, że życie, w swojej nieuchronnej kruchości, potrafi stać się nie tylko refleksją, ale i tkaniną, którą każde istnienie, na swój sposób, współtworzy. To opowieść o pamięci, o odchodzeniu, o pytaniach, które pozostają nieodpowiedziane – pytaniach, które stają się nie tylko próbą uchwycenia ulotnej rzeczywistości, ale też jej zrozumienia.
Główną bohaterką książki jest dziewięćdziesięcioletnia Anna, która, zbliżając się do końca swojego życia, pragnie opisać historię swojego istnienia. Lecz nie chodzi tu tylko o zapis faktów, chronologię wydarzeń. W tym jednym, wielkim pragnieniu kryje się pytanie o to, co w naszym życiu jest naprawdę nasze. Co z tych wszystkich doświadczeń, które mijają, które łączą się z innymi życiami, należy do nas? Co jest prawdziwą opowieścią, a co jedynie iluzją, odbiciem tego, co stworzyliśmy razem z innymi?
„Sploty” to książka, która w zaskakujący sposób wykracza poza konwencje literackie. Ciarkowska nie tylko prowadzi nas przez subiektywne, pełne wątpliwości wspomnienia bohaterki, ale składa te opowieści w swoistą sieć, w której każda myśl, każde wydarzenie, każda chwila, są wzajemnie splątane, jak nici w tkaninie, której nie da się rozplątać. I choć może wydawać się, że życie jest chaotyczne, pełne przypadków, w „Splotach” wyłania się pewien porządek, jakby wszystko miało swoje miejsce, a każda decyzja, każdy wybór, zostawiał swój niepowtarzalny ślad w tej niewidzialnej sieci.
Autorka posługuje się językiem pełnym subtelności i delikatności, ale i siły, która uderza w czytelnika jak fale emocji. Każde słowo, każda metafora, każdy obraz jest jak delikatna nić, którą autorka splata, by stworzyć opowieść o życiu, które jest nie tylko sumą dni, ale przede wszystkim relacją z innymi – tych, którzy są i tych, którzy byli. I to w tej relacji kryje się prawdziwa moc książki: w zrozumieniu, że nasze życie nie jest tylko indywidualnym przeżyciem, ale częścią większej całości, której nie sposób zrozumieć, nie oddając głosu wszystkim tym, którzy się w niej pojawili.
W tej powieści Anna Ciarkowska nie mówi tylko o przemijaniu, choć jest to motyw obecny na każdym kroku. „Sploty” to książka o tym, co po nas pozostaje, o śladach, które zostawiamy, o pamięci, która wciąż tka nasze istnienie, nawet gdy już nie będziemy w stanie o nim opowiedzieć. To ostateczne pytanie o to, do kogo należy ostatnie słowo – słowo, które zniknie razem z nami, ale które może także trwać w tej sieci pamięci, którą wszyscy wspólnie tworzymy.
Ciarkowska snuje w Splotach opowieść o tym, jak powstaje życie: z przecięcia dwóch linii, które wytwarzają punkt, z którego wyrastają kolejne ścieżki. Czasem te linie są przerywane, czasem biegną równolegle, czasem zbaczają w zupełnie innym kierunku. A jednak, choć człowiek znika, punkt nie znika – pozostaje w pamięci, w tym splocie ludzkich historii, które razem tworzą jedną, niepowtarzalną opowieść.
W tej książce każdy fragment jest jak wiersz, każde zdanie jak delikatna nić, która splata nasze losy. „Sploty” to nie tylko powieść o życiu, to próba uchwycenia tej jednej, wyjątkowej chwili, w której zrozumienie staje się nie tylko aktem intelektualnym, ale i emocjonalnym. To książka, która porusza, zmusza do refleksji, ale też daje nadzieję, że w tej złożonej, pełnej przypadków rzeczywistości, każdy z nas jest częścią czegoś większego. Coś, co nie ginie. Coś, co pozostaje.
Sploty są częścią serii „Archipelagi” wydawnictwa W.A.B., której celem jest prezentowanie literatury poruszającej głębokie, egzystencjalne tematy w mistrzowskiej formie. W tej serii każda książka jest jak wyspa, na której lądowanie zmienia sposób patrzenia na świat. „Sploty” w tej serii to nie tylko powieść – to literacka podróż, która zostaje w sercu na długo po przeczytaniu.
Gdy człowiek wchodzi w smugę cienia, chyba podświadomie szuka książek, w których temat śmierci, przemijania, starości, odchodzenia. Książek, w których lęki dzieli się i oswaja.
"Nie umarłam", mówi 98-letnia Anna Ciarkowska. Jest (niezbyt) daleka przyszłość, naturalna kolej rzeczy usprawiedliwia starzenie się i śmierć, która coraz bliżej. Kiedyś zaklinanie, żeby umrzeć w sile wieku, bo później tylko gorzej, a przecież nagle na pytanie "co byś chciała zrobić przed śmiercią?", odpowiedź jest jedna: "zestarzeć się". Stara kobieta wspomina swoje życie. Tych, którzy odeszli przed nią, bo długie życie sprawia, że trzeba żegnać się z tymi, których się kocha. Myśli, co po niej zostanie, jakie przedmioty, jakie notatki, może coś kompromitującego? Pakowanie się przed przeprowadzką do ostatniego życiowego przystanku jest podsumowaniem tego życia, życia, które jest utratą, przemijaniem, pyłem na wietrze. Rozmowy z wnuczką, sploty narracji, sploty doświadczeń, przepływają między nimi, łączą, przenikają się wzajemnie. Dyktowanie ostatniej książki staje się wspólnym pisaniem, bo przecież cały czas wszyscy opowiadamy tę samą historię lęku, straty, przemijania. Koniec babci za chwilę będzie końcem wnuczki, a oba końce - końcem świata. Nie umiem wyrazić pełni emocji, które towarzyszyły mi podczas lektury. W babci odbija się moja matka, która coraz częściej chodzi na pogrzeby wykreślając kolejnych i kolejnych znajomych z listy. We wnuczce odbijam się ja, mój strach nie tyle przed śmiercią, co przed utratą, przed pozostawieniem tego, co wokół. Tych, co wokół. Pięknie są napisane te "Sploty", odnajduję w nich moje myśli, emocje, odnajduję w nich siebie.
This was my first time reading something by Anna Ciarkowska, and her style really stood out - poetic, rich in imagery, yet still direct and grounded. I appreciated how she portrayed family not only through blood ties, but also through chosen relationships, like close friends - that part was genuinely beautiful.
The nonlinear structure and the author writing from the perspective of a 98-year-old woman made it a tough read for me. At times, I felt quite lost, and while the book was thought-provoking and beautifully written, I’m not sure I’d pick it up again. It felt a bit too demanding for my current reading mood.
"Sploty" to powieść zawieszona między kiedyś i dziś, mocno intymna, bliska, słodko-gorzka. To wiele różnych życiowych nitek splecionych chaotycznie w jedną, barwną tkaninę – opowieść o kobiecie, która zbliża się do końca swojej ziemskiej wędrówki, ale też po części o każdym z nas. Anna Ciarkowska ze szczerością i wrażliwością zagłębia się w to, co trudne, bolesne, wstydliwe i niewygodne. Pisze o kruchości istnienia, przemijaniu, wykluczeniu, odchodzeniu i zbliżającej się śmierci. O pamięci i tym, co po nas pozostanie. O starości, która zmienia reguły gry – odbiera sprawność, niezależność, wspomnienia, staje się wyzwaniem dla nas i bliskich. W "Splotach" starzenie się i umieranie zakorzenione są głęboko w kontekście pokoleniowym – z perspektywy babki, matki, córki i wnuczki. Historia Anny dryfuje swobodnie między wspomnieniami, uczuciami i refleksjami – zamiast klasycznej fabuły otrzymujemy serię krótkich migawek, dialogów i monologów. "Sploty" mówią o rzeczach ważnych – doświadczeniach intymnych, osobistych, ale jednocześnie uniwersalnych – i robią to naprawdę dobrze. To literacka próba pogodzenia się z tym, co nieuniknione, oswojenia starości i śmierci, rozliczenia się z przeszłością, ale również przenikliwe spojrzenie na pokoleniowe i rodzinne więzi, miłość i pamięć. Powieść, która skłania do refleksji – dla miłośników lirycznej, metaforycznej prozy.
2.5-3 Bardzo chciałam pokochać tą książkę tak mocno jak kocham “pestki”, ale niestety tak nie było. Na początku czułam się zaintrygowana i rodzaj narracji przywoływał mi na myśl “chwile wieczności” Kjersti Anfinnsen (która bardzo mnie poruszyła). Natomiast im dalej w sploty tym gorzej. Lubię monologi, wewnętrzne przemyślenia głównego bohatera, ale tutaj przez dużą ilość czasu miałam wrażenie że były one kompletnie bezcelowe do tego non stop skakanie od osoby do osoby, tak się to wszystko mieszało ze momentami nie bardzo mogłam się połapać kto opowiada, o kim i kiedy to się działo. Bardzo podobał mi się taki lekki klimat post apo-zbliżająca się katastrofa klimatyczna, oraz wątki o domu opieki które były bardzo dziwne, mgliste i wręcz niepokojące. Ale to był tylko mały procent całej książki. Rozumiem z czego wynika ten wewnętrzny monolog bohaterki, rozpamiętywanie, wspominanie, poniekąd gubienie sie w tym i kwestionowanie własnej świadomości. Ale no po prostu nie bardzo to wyszło według mnie, zakończenie jest również raczej mało satysfakcjonujące. Nie oczekiwałam że tego typu książka będzie nad wyraz wyniosła i emocjonująca, ale nie wzbudziła ona we mnie za wiele tak po prostu. Zdecydowanie rozczarowanie, aczkolwiek autorka bardzo ładnie włada słowem i jest to również plus.
Anna Ciarkowska powraca z powieścią „Sploty” – subtelną, liryczną opowieścią o życiu, pamięci i przemijaniu. Jej bohaterka, 98-letnia Anna, podejmuje ostatni wysiłek, by ocalić własną historię przed nieuchronnym zapomnieniem. Wątpliwości towarzyszące temu zadaniu stają się nicią przewodnią narracji – gdzie leży granica między wspomnieniem a kreacją? Co w naszym życiu naprawdę należy do nas?
Ciarkowska splata losy swojej bohaterki w misterną tkaninę, w której każda relacja i każda emocja zostawia swój ślad. Proza autorki, jak w jej wcześniejszych książkach, jest pełna poetyckiej czułości, lecz tym razem dotyka kwestii ostatecznych – starości, śmierci i dziedzictwa, które pozostawiamy po sobie. „Sploty” nie są jednak elegią nad przemijaniem, ale refleksją nad tym, co po nas zostaje – czy to w pamięci bliskich, czy w słowach zapisanych na kartach historii.
Bohaterka książki żyje w miejscu, gdzie starość jest wszechobecna, ale nie godzi się na bierne oczekiwanie końca. Każda rozmowa z wnuczką staje się dla niej impulsem do ponownego przeżycia minionych chwil, do opowiadania na nowo tych samych historii, które wciąż układają się inaczej, w zależności od perspektywy i kontekstu. Przeszłość i teraźniejszość splatają się w jej umyśle, tworząc barwną, choć nieuporządkowaną narrację o ludziach, których kochała i których straciła.
Język Ciarkowskiej jest delikatny, pełen wrażliwości, ale też dosadny, gdy wymaga tego opisywana rzeczywistość. Autorka nie unika trudnych tematów takich jak, starość, wykluczenie, śmierć. Są one tu przedstawione bez upiększeń, ale i bez zbędnego dramatyzmu.
„Sploty” to literacka próba oswojenia nieuchronnego – pogodzenia się z przemijaniem i odnalezienia w nim sensu. To książka nie tylko o indywidualnej historii jednej kobiety, ale także o więziach międzypokoleniowych, o pamięci przechowywanej w gestach, słowach i relacjach. Ciarkowska nie podaje nam również gotowych odpowiedzi, lecz skłania do refleksji nad tym, co po nas zostaje? I jaką opowieść o sobie zostawimy innym?
„Sploty” to książka intymna, melancholijna, ale niepozbawiona ciepła. Ci, którzy cenią prozę refleksyjną, pełną poetyckiego języka i emocjonalnej głębi, znajdą w niej literacką ucztę. To historia, która zostaje z czytelnikiem na długo – jak echo nieskończonej opowieści, snutej przez pokolenia.
Dziękuję za zaufanie i egzemplarz do recenzji od wydawnictwa @wydawnictwo_wab (współpraca reklamowa) 🩷.
Starość nie jest łatwym tematem, a szczególnie trudno jest wczuć się w perspektywę osoby w podeszłym wieku. Tematyka “Splotów” jest szczególnie interesująca, ponieważ autorka zdecydowała się napisać o starości, poniekąd obsadzając siebie w roli głównej bohaterki, czyli 98-letniej Anny Ciarkowskiej.
Anna Ciarkowska ma na swoim koncie 11 książek, jest autorką z doświadczeniem. Choć wiek odrobinę ogranicza jej swobodę działania, pomoc wnuczki w spisaniu myśli okazuje się idealnym rozwiązaniem.
“Sploty” to wyjątkowa podróż do przeszłości, która budzi w odbiorcy wiele wspomnień. Tutaj starość spotyka się z młodością, przeszłość wraca w każdej chwili, a przemijanie staje się nieodłącznym elementem życia. Pamięć odgrywa w tej książce szczególną rolę. Anna pamięta moment, kiedy umierały jej babcie i mama, więc z łatwością dostrzega, jaki krąg zatacza życie — teraz to ona jest osobą zbliżającą się ku śmierci, a po drugiej stronie stoją jej córka i wnuczka.
Więzy krwi stanowią istotny element książki. Te połączenia wątłymi nitkami krwi łączą na zawsze. Przekazujemy przez nie wszystko, a swoim życiem nadajemy kształt rodzinnym relacjom. Najpierw to my przeżywamy stratę, po to by później inni doświadczyli straty nas. Śmierć pozwala zobaczyć więcej, uczy także większej wdzięczności. Anna doskonale wie, z czym wiąże się jej starość. Choć starość powoduje wiele upokorzeń, a jej ciało może wiązać się z odrzuceniem, to docenia jasność umysłu i wspomnienia, które wciąż w niej żyją.
Autorka posługuje się wyjątkowo pięknym, prostym, poetyckim, a jednocześnie sugestywnym językiem. Nie potrzeba tu dramaturgii ani wielkich uniesień — wystarczy spokojny głos bohaterki. Wspaniale jest widzieć taką odsłonę polskiej prozy, bo właśnie taka literatura skłania do największych refleksji.
“Dziwne to jest, że życie ma swój ograniczony czas, a opowiadać można o nim w nieskończoność. A nie wiadomo, ile ma się jeszcze tej nieskończoności.”
Anna Ciarkowska, jak zwykle błyskotliwie i poruszająco, pochyla się nad kolejnym fragmentem ludzkiego życia. W Pestkach było dorastanie, zwłaszcza dorastanie dziewcząt, w Dewocjach wszystko, co związane z wiarą, a tu, w Splotach na tapet wzięta jest starość.
Ciekawy to zabieg, czytać wizję tego, jak sama autorka zapatruje się na własną przyszłość. Ale czy to naprawdę autorka? Chyba za mało znam Annę Ciarkowską - człowieka, żeby móc z pewnością założyć, że Anna Ciarkowska - bohaterka tej książki, to naprawdę jedna i ta sama osoba. Trudno momentami czytało się tą książkę - aż za dobrze momentami oddane zostało to, jak odczłowieczeni bywają starzy ludzie, jak mówi się o nich za ich plecami. Z drugiej strony jednak wciąż była to historia jakże pełna życia. Życia nie twojego powiedziałaby wnuczka głównej bohaterki, ale czy to nie inni ludzie w znacznym stopniu kształtują całe nasze życie? Pełna to była historia przyjaźni, pełna kobiecości. Zadziwiająco za to mało było w niej o miłości, choć przecież można by powiedzieć, że to ona bywa osią życia dla niektórych ludzi. A jednak, to przyjaciółki Anny wspominane są tu najczęściej, tak samo jak jej matka, babka, córka i wnuczka. No i jest też pisanie, bo jakże w życiu autorki zabraknąć by mogło refleksji nad własnym dorobkiem. Nie ma tu zbyt wielu mężczyzn, nie ma perorowania o miłości romantycznej, a jednak z nieskończenie wielu refleksji autorki czuć prawdziwą miłość.
I choć momentami historia ta była dla mnie zbyt długa, no i brakło jej niestety tego Pestkowego czegoś, to wciąż zostawiła mnie ta książka z czymś. Otworzyła mi niejako okno na własną przyszłość, uświadomiła, ile życia jeszcze przede mną, co przeraża mnie wciąż póki co nie na żarty (zwłaszcza, że sugestie przyszłości widzianej oczami Ciarkowskiej-autorki są co najmniej niezachęcające), to jednak zmusiła do refleksji nad życiem doczesnym i przyszłym, i to za to właśnie będę tą historię cenić.
Poprzednie książki pisarki robią naprawdę dobre wrażenie. Powoli wysuwa się ona na czoło polskiej literatury współczesnej i robi to z charakterem, gdyż każda jej książka jest inna, a każda wartościowa.
W nowej swojej odsłonie pokazuje świat kobiet, których losy splecione w łańcuchu życia przenikają się. Od młodych lat do starości śledzimy jakby jedną osobę w wielu jej metamorfozach. Jest to kobieta żyjąca swoim życiem, czasem ze smutkiem, z melancholią, świadoma upływającego czasu, ale też walcząca, niepoprawna, niepoddająca się przeciwnościom. Jest to hołd złożony kobiecie współczesnej świadomej swoich ograniczeń, i limitów narzucanych przez społeczeństwo, ale też samą siebie i inne kobiety. Miałem wrażenie, że autorka chce wgryźć się w kobiece doświadczenie z bolesnej strony, oddając mu należny szacunek, jednocześnie nie ganiąc decyzji i rozterek, pokazując, że być kobietą to złożoność emocji uczuć, ale też codziennych prostych sytuacji.
Styl autorki nas niesie po to by zaboksować. Miałem wrażenie, że w pełni oddaje on założenia treści, nie do końca łatwy, nie do końca przyjemny, słowa tworzą obrazy,by wypaść momentami z kolein czytelniczych oczekiwań.
Anna Ciarkowska wciela się w siebie w wieku 98 lat, przenosi nas do nowej rzeczywistości i wspomina A swoje życie, ludzi których znała i kobiety z jej rodziny. Między tymi myślami przeplatają się te od jej w oczki, która, tak jak babcia, chce zostać pisarką, więc pomaga jej w zapisywaniu wspomnień. Dużo jest tu przemyśleń o starości, życiu, strachu przed samotnością, o tym co po sobie zostawiamy, o tym jak zmienił się świat. Z jednej strony te książkę czytało mi się ciężko, ze względu na tematykę, ale z drugiej bardzo szybko i pozostawiła ona we mnie pewien spokój i zrozumienie. Anna Ciarkowska mocno skupia się na przemijaniu. W powieści jest wiele emocji, trudnych, więc nie jest to książka dla każdego i nie każdemu się ona spodoba. Z czasem jej opowieści stają się coraz bardziej chaotyczne, ale autorka zdążyła przekazać w swojej opowieści trudną prawdę o starzeniu się, o tym o czym głośno się nie mówi i jest raczej tematem tabu. Przyznam szczerze, że drugi raz po tę książkę raczej bym nie sięgnęła, to nie jest mój ulubiony gatunek literatury, ale nie uważam żeby był to czas stracony i myślę, że wiele z tej powieści udało mi się wynieść.
Jest przyszłość. Anna Ciarkowska ma 98 lat i powoli żegna się z życiem.
Autorka na kartach tej krótkiej historii rozprawia się z tematem śmierci z różnych perspektyw i na różne sposoby. Mogło by się wydawać, że jest ich wiele, ale jednak nie. Śmierć mimo wszystko nie jest interesująca, nie jest spektakularna, nie jest ani przygodą, ani filmem, który chciałoby się oglądać, zajadając popcorn. Śmierć jest chwilą sam na sam z kostuchą, kiedy gasną światła i dźwięki i nikogo już nie ma.
Ta książka mnie pochłonęła. Uderzyła prosto w mój kryzys wieku średniego, kiedy to wizja śmierci - czy to bliskich, czy moja - staje się nad wyraz realna. Nie potrafiłam odciąć się od „Splotów” i choć minęło już kilkanaście dni, odkąd ją skończyłam, wracam do niej myślami.
Nie była to łatwa lektura, ale cieszę się, że się z nią zmierzyłam. Autorce gratuluję stylu, wyczucia i niesamowitej wrażliwości na świat.
4/5 za oryginalność (bo podobnej rzeczy z Polski jeszcze nie czytałem), za temat i odwagę mówienia o starości, za ciekawe i intrygujące sygnalizowanie trudnej przyszłości, ale bez przegadywania. Książka jednak czasem traci na zdaniach wieeeelokrotnie złożonych, na wyliczeniach na pół strony, które z mojej perspektywy mało wnoszą, poza podbijaniem specyfiki i stylu autorki, za to zmuszają to pomijania długich fragmentów, by nie wybijały z rytmu opowieści. Ktoś w komentarzach nawiązał do książki Zsuzsy Bank jako lepszej wersji podobnego tematu - to dobre odniesienie, bo tamta powieść była bliższa mojej wrażliwości, bliższa ziemi i codzienności. Plus jednak za własny, niepodrabialny język u Ciarkowskiej.
Nie byłam w stanie przebrnąć przez tę książkę. Nie pamiętam kiedy ostatnio jakaś powieść mnie tak wymęczyła. Ledwo dobrnęłam do 40%. Może i nie jest całkiem zła, bo historie które się przewijają są często dość ciekawe. Jednak to ciągłe dryfowanie (a może powinnam napisać przeplatanie) od wątku do wątku utrudnia jakiekolwiek skupienie. Ciężko jest się do końca wciągnąć i nadążać za myślami bohaterek. Porzucam.
To moje pierwsze zetknięcie z twórczością Anny Ciarkowskiej i wow! jestem pod wrażniem. Niezwykle intymna historia, napisana przepięknym językiem. Wiele razy podczas lektury musiałam się zatrzymać i przemyśleć konkretny fragment. Podobała mi się też forma tej książki, bardzo kreatywna i przemyślana.
"I wtedy dociera do niego dopiero, że to już zima i wszystko umiera, dopiero widzi, jak mu się kawał życia przeżył. Sam mu się przeżył jakoś, kiedy człowiek był zajęty. Czym? Tego nie wie."
ciężka była ta książka, zagmatwana, „gęsta” i smutna - ale chyba taka miała być. temat umierającej powoli babci jest mi niestety bliski, dlatego cieszę się, że autorka podeszła do niego z powagą i szacunkiem. styl pisania Ciarkowskiej jak zawsze wybitny i oryginalny - dużo emocji, dużo szczegółów, dużo niedopowiedzeń
trochę się w tych splotach gubiłam i męczyłam, ale też czasem mnie poruszały
"wystawiła twarz do słońca, swoją piękną twarz, rozbitą i scaloną, sklejoną precyzyjnie, kintsugi, laka wypełniająca żyły, złote linie biegnące aż do łuków jej szyi."
Ciekawy pomysł na połaczenie pragnienia napisania "ostatniej książki" odchodzącej pisarki i tej "pierwszej" jej debiutującej wnuczki. Żegnanie się że światem i próba w nim odnalezienia się... w tle dość apokaliptyczna wizja katastrofy klimatycznej.