A Trans-Siberian odyssey through political, criminal, scientific, philosophical and amorous intrigues, and into an endless winter to confront something utterly alien.
14th July 1924: In a Warsaw buried under feet of snow and Russian rule, Benedykt Gieroslawski, a dissolute young Polish mathematician, is roused from his bed by two officials from the Ministry of Winter and dispatched to Siberia, on the Trans-Siberian Express, to track down his long-exiled father.
The catalyst for this frosty metamorphosis of 20th century history is the impact of the Tunguska asteroid, deep in Siberia, in 1908. From this Ground Zero, emerge the Gleissen, silent harbingers of an eternal winter that follows in their ponderous wake. As they spread across the continent, agriculture collapses and people flock to cities as they seek protection from the deadly cold. As the land freezes, so does the Tsar still rules Russia; the Belle Époque endures; and the First World War never happened.
But out there, on the ice, a new world is being forged. The extreme, alien cold has transmuted elements into strange new forms, a 'black physics' that is the catalyst for a new industrial and scientific revolution. At the heart of it lies Siberia – a 'Wild East', a magnet for all the political, religious and scientific fevers shaking the world at the dawn of the 20th century, the crucible where black physics, shamanic lore and the cold logic of winter combine. And Benedykt's final destination.
Jacek Dukaj is one of Poland’s most interesting contemporary prose writers, whose books are always eagerly anticipated events. Dukaj studied philosophy at the Jagiellonian University. He successfully debuted at the age of 16 with a short story Złota Galera (Golden Galley). He is known for the complexity of his books, and it is often said that a single short story of Dukaj contains more ideas than many other writers put into their books in their lifetime. Popular themes in his works include the technological singularity, nanotechnology and virtual reality, and because of this his books often can be classified as hard science fiction.
„Лед“ е забележителен философски роман! В неговия изключително любопитен сюжет неусетно се преплитат различни жанрове, като пренася читателите в алтернативен вариант на началото на 20-ти век. Яцек Дукай е съчетал вълнуващи фантастични елементи и задълбочени философски размисли по чудесен начин, забърквайки многопластова история... Не успях напълно да разбера книгата, но съм силно впечатлен от въображението и мъдростта на полския писател!
„Значи тогава му се е привидяло нещо, за което прочете едва сега…! Наистина, цялата история можеше да се погледне и от друга страна, от единствено правилната страна: с днешна дата. Книгата в ръцете, а сънят в ума: сънят не съществува, сънят само се помни. И паметта за него принадлежи към същото това „с днешна дата“, когато четеш за тунгуските магьосници. А тук, така близко до Зимата… как го каза пан Поченгло? Мисълта се равнява на мисъл. Все по-малка е междината между истина и лъжа.“
Jak tu napisać recenzję dzieła wybitnego, którego niemal na pewno do końca się nie zrozumiało? Ale jednak się przeczytało i jest się pod jego ogromnym wrażeniem? "Się" - to chyba najczęściej powtarzające się słowo w tej książce :D Narracja jest niby pierwszoosobowa, ale jednak bezoosobowa - główny bohater Benedykt Gierosławski mówi o sobie "się wstało, się umyło się", co może irytować, ale ja szybko się przyzwyczaiłam. W ogóle pod względem językowym ta książka to mistrzostwo świata. Oprócz stylizacji na polszczyznę lat 20., mamy też różne ciekawe neologizmy, mnóstwo rusycyzmów, a także wtrętów francuskich, angielskich czy nawet niderlandzkich. Cóż, obracamy się w końcu w bardzo kosmopolitycznym towarzystwie. Nikola Tesla jest jednym z głównych bohaterów, pojawia się też Józef Piłsudski.
Ale o co w ogóle chodzi w tej całej historii? Otóż sam zarys fabularny nie jest szczególnie skomplikowany. Dukaj wymyślił bowiem alternatywny scenariusz dla świata po katastrofie tunguskiej z 30 czerwca 1908 roku. Do tej pory nie wiadomo, co tak właściwie wydarzyło się tego dnia na Syberii. Potężna ekplozja, która miała tam miejsce, powaliła drzewa w promieniu 40 kilometrów, wybuch słychać było w promieniu 1000 kilometrów, a w wielu miastach w Europie wystąpiły "białe noce". W powieści Dukaja w Ziemię huknął meteoryt zbudowany z tungetytu, fikcyjnego materiału o niezwykłych właściwościach: jego temperatura w wyniku uderzenia obniża się zamiast wzrastać. W rezultacie na Syberii zaczęły panować wielkie mrozy, które stopniowo rozprzestrzeniły się na całą Rosję, a także część Europy, w tym Warszawę. Towarzyszą im lute, dziwne formacje lodowe, które przemieszczają się, mrożąc wszystko po drodze. Polski niepodległej nie ma - są wprawdzie lata 20., ale pierwsza wojna światowa w ogóle nie miała miejsca, z powodu Lodu właśnie. Za to Syberia kwitnie - oczywiście nie w sensie flory, bo wszystko przecież zmrożone, lecz gospodarczo, dzięki tungetytowi, które daje zupełnie nowe możliwości przemysłowi metalurgicznemu. Ściągają tam naukowcy i poszukiwacze fortuny, a wśród nich także Benedykt Gierosławski: młody matematyk, hazardzista, drań, cynik, człowiek, który nie ma żadnego szczególnego celu w życiu, który twierdzi, że nie istnieje. Na polecenie Ministerstwa Zimy udaje się na Syberię, by odnaleźć zesłanego tam niegdyś ojca, który podobno wcale nie umarł, a stał się Ojcem Mrozem i potrafi porozumiewać się z lutymi. Ale po co właściwie Benedykt ma go odnaleźć? Jakie są motywy Ministerstwa? Dla mnie odpowiedzi na te pytania wcale nie były najważniejsze. "Lód" jest bowiem przygodową powieścią drogi. Benedykt wyrusza w podróż koleją transsyberyjską, podczas której pozna m.in. Teslę, z którym się zaprzyjaźnia, a także tajemniczą panne Jelenę, w której chcąc nie chcąc się zakochuje, kilka razy niemal traci życie, sam pozbawia też żywota paru delikwentów, a zanim w ogóle dotrze do celu, mija kilkaset stron. Przygód czeka go na miejscu jeszcze więcej, ciągle ktoś na niego dybie, a on sam próbuje zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi. I nieustannie debatuje nad tym, czym jest Historia, przez wielkie H, i jak Lód, czy też jego potencjalny brak, na nią wpływa.
Nie wiem, jak działa mózg pana Dukaja, ale tak złożonej fabuły, gdzie wszystko jednak składa się w logiczną całość, nie wymyśliłby umysł zwyczajny :D Serio, ciekawa jestem, jak długo pracował nad tym dziełem i jak sam spamiętał co, kto, kiedy, dlaczego i jak! To na pewno nie jest lektura dla każdego. Po pierwsze, trzeba być cierpliwym. Bardzo. Bo i postaci, i wątków, jest tu co niemiara. A po drugie, trzeba być przygotowanym na zderzenie z ogromną erudycją autora, co może onieśmielać. Warto jednak spróbować zmierzyć się z tą wielką powieścią. Dla mnie to absolutny literacki rarytas.
Podczas czytania Lodu towarzyszyło mi wrażenie, uparte jak jasny grom, że pewną część mnie wyrwano i opisano skrupulatnie na tych stronach. Podobne doświadczenia miałam z umiłowaną przeze mnie Extensą... Wiecie, Dukaj to dla mnie czysty geniusz. Raz, potrafić opleść słowami "to coś", schwytać tę głębię wyobraźni. Dwa, nadbudować to pomysłami, o jakich w życiu nie mogłabym śnić, połączyć wszystko w harmonijną całość - słowem, zbudować uniwersum kompletne i oszałamiające. Nie wiem jak Wy, ale ja składam przed Dukajem czołobitne pokłony i pucuję mu lakierki.
Lód pobudza umysł, zmusza wyobraźnię do pracy na wysokich obrotach, inspiruje na potęgę. Tej historii nie wolno i w zasadzie nie da się czytać byle jak, podsypiając późnym wieczorem przy nocnej lampce. Dukaj nasyca zdania, zmusza do przetrawienia każdego jednego, wchłonięcia sensu. Myślę, że z tego właśnie powodu autor nie otrzymuje tyle uwagi, która, moim zdaniem, należy mu się jak psu buda. Jego książki nie są łatwe zarówno w treści jak i w formie. Zwyczajnie... wymagają. A jak oczekiwać, by produkt tego typu przebił się przez chłam szybki i prosty jakim zasypuje nas obecnie rynek?
Znajomi mówili "no, szybko przebrnęłaś przez te tysiąc stron". O, pardon, ja nie "przebrnęłam", bo to słowo kojarzy się z ukończeniem uciążliwego zadania. Ujmę to w ten sposób - na kilka tygodni zanurkowałam w czymś niezwykłym i zajmującym, co wrosło we mnie... I, zdecydowanie, postawiło poprzeczkę w swoim gatunku na poziom wyżej.
"Gdyby to nie bolało, gdyby się od tego nie umierało, gdyby to było możliwem - czy otwieralibyśmy się przed najbliższymi również tak: rozcinając skórę, rozwierając zapraszająco żebra, rozpinając mięśnie, rozsznurowując tętnice, wystawiając na światło dzienne i wzrok kochanka wstydliwe zmarszczki i krągłości wątroby i jelit, nierówności kręgów, prostackie krzywizny miednicy, by na koniec nieśmiało odsłonić bijące, nagie serce?"
Pročitala sam LED Jaceka Dukaja i nisam pametna šta sažeto reči.
Nije baš brzopotezna laganica za čitanje.
Roman je kompleksan. Ponajpre tekstualno, složene forme, ambiciozno koncipiran; a striktno literarno gledano - virtuozno je izveden. Ciljano opširan i naporan za čitanje.
Dukaj, iako potekao iz bogate tradicije poljske fantastike, vidno kipti osobitim književnim talentom. LED mu je moguće 'opus vitae' (nemam dovoljno referentnih podataka) i bitan iskorak u književni 'mainstream'. Delo prevazilazi okvire naučne fantastike, otima se žanrovskom svrstavanju, “what if” je paravan za slobodnu kontemplaciju o smislu istorije.
Konstrukt je jednostavan. Iz epicentra Tunguske eksplozije 1908. godine, postepeno se širi ZIMA neobičnih svojstava. Simplifikovano, LED kud stigne, svodi mnogoznačni, kosmički, životni i metafizički diverzitet na isključivi +/- dualitet, čime se otvara podugačak niz filozofskih, egzistencijalnih i naučnih pitanja. Istorija se ukopava u mestu, rastaču se istina i laž, bitak ogleda u nebitku, zamire bolest, crna je fizika, obrće se svaka naučna logika …
Sama radnja romana kreće da kotrlja 1924. godine u Varšavi, iz koje naš junak Benedikt Gjeroslavski (homo viator), po nalogu i o trošku Ministarstva zime, polazi u Sibir, u potragu za ocem… Nepredvidljiva je to putešestvije, ispunjeno obrtima, slučajnostima, iznenađenjima i zanosnim gospođicama. Vrebaju iskušenja, preispitivanje "postojim/ne postojim" ne jenjava; sve to u društvu minuciozno razvijenih, toplokrvih likovi (kojima se ni broj ne zna), što fiktivnih, što istorijskih .. i u trenucima dok je ‘točak istorije’, vanrednim prirodnim fenomenom, privremeno zakočen što obesmišljava samu ideju utvrđivanja šta je laž, a šta istina.
Razgranati siže planski ne može da stane u tri reči i dva reda. Neprepričiv je, razbacan … a realno i nebitan mimo okružja same knjige.
Smenjuju se fascinantni opisi prirode, prizori zamrznute i industrijske lepote, asocijativni dijalozi na svakojake teme. Atmosfera je plastična, uzburkane su emocije, mašta divlja u okruženju visećih ledenih stvorenja. Nema bukvalo rukavca u koji pisac ne zavlači čitaoci. LED JE, banalizovaću, pokušaj TOTALNE knjige. Sumanuta vrteška svim pravcima.
E sad …
Ovo nije bio lak prevodilački, a ni izdavački poduhvat.
IMA RAZLOG što je knjiga još uvek neprevedena na engleski jezik. Dukaj je cenjen pisac o kome se visoko misli i izvan granica matične književnosti
Osim što glavni junak, u romanu, menja naratorsku poziciju, od depersonalizovanog, sumnjom nabijenog, trećeg lica - “pošlo se”, ”pomislilo se”, “trglo se” - do snažnog JA i prvog lica kojim junak, roman efektno završava; a što je teško ritmički uklopiti u duh jezika na koji se delo prevodi. Ključni prevodilački problem je što u originalu, Dukaj rekonstruiše govor epohe u kojoj se radnja odvija (dvadesete godine XX veka), period inače ISTORIJSKI (identitetski) preloman za (ponovno) rođenje moderne Poljske, kad se, između ostalog, jezički otrgla i ruskih uticaja. Originalni tekst vrvi od neologizama, rusizmima, davno prošlog vremena… korišćena je stara poljska ortografija (pre reforme iz 1936. godine), zastarele rečeničke konstrukcije … Ukratko kreiran je svojevrstan sloj leksičke fikcija koju naš prevod, nažalost, nije uspeo da dočara.
Msm, prevod je bez dileme pismen. Čitak. Ne zapinje. Ali arhaični ključ u kome je delo pisano, nije transparentno izdiferencirano. Nit je, strepim, prosečnom domaćem čitaocu jasno koja je značenjaska funkcija korišćenih stilskih intervencija, npr. rusizama…
Dalje …
LED je konceptualno zamišljen kao knjiga “CIGLA”. Rekonstrukcija ruskog romana iz 19. veka. U prvom poljskom izdanju, ovo je glomazan predmet. Tvrdokoričenih 1051 strana. Objekat osmišljen da se kroz njega LUTA. Čita od početka do kraja. Pa od sredine. Zbunjuje se. Gubi. Vraća. Vrte se stranice. Pretura po omiljenim pasusima. U pitanju je MONSTRUM! Težak u rukama koji, jednom kupljen, ima svoje stalno mesto na polici. Tekst koji te živcira dok ga ne savladaš, zvekneš ga o pod, a onda ti se omili i uvuče trajno pod kožu
Roman je podeljen u četiri dela i deset poglavlja sačinjenih od niza posebne naslovljenih kraćih i dužih glava. Prvi deo - Varšava, drugi deo - putovanje Trans-Sibir expressom, treći deo su zbivanja u Irkutsku - Gradu Leda, a četvrti je finale romana.
Kod nas je Kontrast ovo izdao u tri mekokoričena toma, a iz nekog “🤷🏻♀️” razloga, iz sadržaja je nestala i podela na delove i poglavlja u prve dve knjige. Od prvog do osmog poglavlja (delovi I do III) numerisane su samo posebne glave. Tek u trećoj knjizi, iz čista mira, promoli se i broj strane za deveto poglavlje, pa nadalje i naziv IV dela knjige. Nije da je bitno, ali i prelom se vidno razlikuje u prvom od druga dva tome. Vidno - žurba, grant … štap, kanap!
Elem.
Nezavisno od uočenih mana, privilegovani smo, zaista, što je LED kod nas uopšte objavljen imajući u vidu složenost prevodilačkog zadatka, važnost kondicionog treniranja domaće čitalačke publike na savremene književne tokove, i uz uvažavanje činjenice da je za malog izdavača objavljivanje nedovoljno poznatog imena ‘svilen gajtan’ rizičnog poslovanja.
Za kraj …
LED je “one of a kind” knjiga. Topla tajna. Beg. Marš kroz ovih 1000 i više strana iznova potvrđuje koliko nam malo znače ‘ISTINOBOJI istorije’ kojima smo permanentno zahvaćeni. Zaludne su stalne kušnje slobode kojima se predajemo. Lišavaju nas odgovora. Suprotno proračunima matematike, samo je strasna žudnja TA što oslobađa, a jedino ♥️ mrzne nadolazeća zla i spašava.
Się przeczytało... Problem z ocenianiem arcydzieł jest taki, że ciężko znaleźć odpowiednie słowa, którymi godnie można by powieść taką pochwalić, nie popadając jednocześnie w banał, patos i nie powtarzając tego, co wielu innych wcześniej o niej pisało. Dlatego ograniczę się tylko do dwóch rzeczy. Po pierwsze, rzadkością są powieści, które chłonie się nie tylko dla treści, ale czerpie się niebywałą przyjemność z obcowania z formą - tu każde słowo jest na swoim miejscu i każde zdanie jest doskonale przemyślane. Nie śmiem tu nawet udawać, że zrozumiałem wszystkie idee, jakie autor w "Lodzie" forsuje, ale wiele z nich wręcz poraża oryginalnością i głębią. Po drugie, nadal nie mogę zrozumieć, jak to się stało, że pisarz tego kalibru nie jest publikowany na świecie, gdzie mógłby śmiało mierzyć się z wielkimi obecnie nazwiskami, nie tylko tymi z pola fantastyki. "Lód" powinien zostać wpisany na listę obowiązkowych lektur szkolnych, obok (albo w miejsce) Żeromskiego, na przykład, bo "Lód" to powieść fenomenalna a Dukaj to geniusz. Zamarzło!
Prawie połowa za mną, więc trochę mi szkoda tego, że już tyle przeczytałam, ale jednak z bólem serca robię DNF. Nie rozumiem połowy z tego, co czytam, gubię się i lektura nie sprawia mi przyjemności, a nie ma sensu się męczyć. Czuję, że to ciekawy pomysł na fabułę, ale jednocześnie - wykonanie nie dla mnie.
Uff. Tak to teda byla kláda. Až Dukajův Led dočtete, budete se cítit tak nějak podobně, jako byste právě naštípali dříví na celou zimu jak pro sebe, tak pro celou rodinu až po tetu z máminy strany, všechny sousedy a pro jistotu ještě něco na další rok. Koukáte na tu hromadu za sebou, hladíte si mozoly a přes to totální vyčerpání máte takovej docela fajn pocit, že jste zvládli něco fakt mimořádného, i když to byla místy fakt úmorná a monotónní dřina. Ale stálo to prostě za to. Není to lehké čtení. Dukaj se právě kvůli Ledu hodně přirovnává ke Stephensonovi a něco na tom je, ale mně to víc připomínalo klasické ruské romány. Všechny ty filozofické rozhovory ve vlakových kupé, popisy široké ruské krajiny, revoluce a (jak praví Cimrman) vášnivé debaty v anarchistických kroužcích. Takže myslím že pokud by se Neal Stephenson narodil někdy počátkem 20. století jako Nil Gorodovič Stefanson v Nižním Novgorodě, mohl by to klidně napsat. Po jazykové stránce je to trošku oříšek. Jednak je tu opravdu hodně slov, jejichž význam si budete muset postupně objasnit sami. Všechny ty přítuhy a přítužníci, zimězo a jeho chlady, teslektřina, tmětlo, tměkutina, jastíny a dokonce tmíčky... Překladatelé mají můj obdiv. Hodně se mi taky hodily zbytky ruštiny, které jsem našel v bílém šumu někde v nepoužívané části mozkové kůry. Ještě že tam skoro neuklízím. Rusismů je tam opravdu hodně, v polské knize by to člověk nečekal. Taky francouzštinu užijete, máte-li na rozdíl ode mě nějakou. O polštinu zato prakticky nezavadíte. A ani stylově to není snadné. Hlavní hrdina je většinu knihy přesvědčený, že neexistuje. Takže jak by o sobě mohl mluvit nebo vyprávět? Řeší se to tak, jako by se věci děly samy od sebe. Nějak jako: Ráno se vstalo, zuby se vyčistily, obléklo se a pak se odešlo. Na to jsem si zvykal fakt docela těžko :) Nebudu tu popisovat děj, stejně bych nedokázal napsat nic lepšího, než ti, kteří tuhle mamutí bibli ledu přečetli přede mnou. Zejména upozorňuji na recenzi od Jiřího Pavlovského Ale je to prostě něco úplně jiného, než jste kdy četli. Teď už by mě fakt mrzelo, kdybych to nedočetl, nebo mně to vůbec minulo. A teď jak to ohodnotit: Pět hvězd tomu dát prostě nemůžu, na to jsem se až moc nadřel a ta hromada dřeva měla plno suků. Štípal jsem to skoro měsíc. Ale ty čtyři hvězdy dát musím, protože je to fakt mimořádná věc. A kdo máte odvahu, zkuste to taky, je to ale jen pro opravdové přítužníky.
Mam mieszane uczucia. Książka mi się nie podobała, ale uważam ją za arcydzieło. Zacznijmy od wad albo elementów, które mi osobiści przeszkadzały. Przede wszystkim, Lód jest strasznie, przerażająco długi. Momentami zabójczo nudny. Gdyby autor odpuścił sobie ( nie zawsze potrzebne) pseudofilozoficzne dywagacje Benedykta Gierosławskiego powieść straciłaby 3/4 objętości. Do tego ten język: „Się zrobiło” „Powiedziało się”, „tłómaczyli”. Wiem, że to jest podyktowane dostosowaniem języka do realiów i stanu psychicznego bohatera, ale kiedy Benedykt w końcu mówi „Powiedziałem” „Powtórzyłem”, to jakoś tak samo z siebie nachodzi czytelnika pytanie „Dopiero teraz?”. Najlepiej czytać tą powieść przed zaśnięciem. Tak godzinkę lub pół, a potem człowiek zasypia nie chcąc wiedzieć jak się skończy historia "pana Gie". Albo czy się Historia w ogóle zacznie. Co nie znaczy, że uważam Lód za książkę złą. To Arcydzieło, w którym autor bardzo wiarygodnie odwzorował realia początków XX wieku, przed I wojną, mimo że akcja powieści to lata dwudzieste, ale to właśnie w tym momencie wszystko „Zamarzło”. To warstwa historyczna jest cały czas obecna pomimo fantastycznego motywu lodu, lutych, soplicowa czy ćmieczy. I oczywiście filozofia, która jest równocześnie największą zaletą i wadą książki. Podobnie jak irytująca postać Benedykta Gierosławskiego, który przez 90 % książki twierdzi, że nie istnieje. Co jest na swój sposób zabawne u bohatera powieści. Którą w skrócie można nazwać wycieczką po Syberii w świecie alternatywnym. Z morałem, że koniec końców nie da się wstrzymać na długo biegu dziejów; a polityka, ekonomia, historia ostatecznie mają mniejsze znaczenie od miłości.
Read Ice for a dense doorstopper to keep your mind active during a long and lonely winter. You follow a Polish mathematician named Benedykt. He's the kind of theorist who spends a whole lot of time ranting about questions related to the limitations of logic, language, perception, and the self. Chunks of dialogue are dedicated to academic topics, and refreshingly, no one breaks character during these conversations.
If you're intimidated by meaty philosophical discussions, don't worry. It's accessible. Anything technical is explained (and experienced concretely) in multiple ways, and it's all plot relevant. Also Benedykt has to get his head out of the clouds and come down to earth for a lot of that plot. Most of the narrative is about how, in order to pay off gambling debts, he agrees to a mysterious mission to see his estranged and possibly magical father. The mission is forced upon him under strange conditions, and Benedykt doesn't fully know who he's working for or against. Intrigue ensues. Expect some surprising (but still sufficiently foreshadowed) twists and turns as different factions make their maneuvers.
The one thing Benedykt is certain of is that his mission involves a fraught entanglement between himself, his father, the Russian Empire (which never collapses in this alternate timeline), and an icy phenomena called gleissen. The ice magic contributes to exploring broader themes around things that are frozen in time and space, and how this might change perspectives of history, of the future, and of truth in general, touching on various interconnected scientific, mathematical, philosophical, geopolitical, psychological, theological, and literary theories of the unknown and unfathomable. But the magic is more than symbolic. It's also cool. I loved the wintry Russian vibes and the steampunk alternate history setting. I loved when real historical figures popped in and out of the narrative to shed light on small details. The prose also beautifully narrows in on small but illuminating details.
Speaking of the prose, credit needs to be given to the translator. The book is written in the first person POV with limited use of personal pronouns, playing with ideas around subjectivity. The translator seamlessly brings this experiment to English speaking audiences. I found much to appreciate in reading a story like this in translation, where the narrative itself is so concerned with language. I recommend the experience if you're looking for a book that is not for merely passing the time, but for filling it.
~Thank you to NetGalley and the publisher for a Digital ARC. All opinions are my own.~
LED Poljaka Jaceka Dukaja je neverovatno slozeno, ambiciozno i viseznacno delo naucne fantastike. Meni potpuno nepoznat, ovaj pisac je jedan od najpoznatijih i najnagradjivanijih poljskih pisaca SFa, koji, izgleda, nije toliko poznat zato sto nije prevodjen na engleski.
Led se odigrava u Poljskoj, Rusiji, Sibiru u drugoj deceniji proslog veka, u svetu u kojem je Sibirska eksplozija izazvala pojavu nove vrste leda koja polako prekriva celu Aziju i Evropu. Prvi svetski rat se nikada nije desio, i izgleda da ta nova vrsta leda zamrzava istoriju i stvara novu fiziku. Glavni junak, mladi kockar i matematicar, Venedikt Geroslavski, biva poslat od strane carske tajne policije i ministarstva Zime ka Sibiru, u potragu za ocem, koji moze imati, ili ima, nekakve veze sa ledom koji prekriva svet. Na tom epskom putesestviju glavni junak ce pronaci opasnosti, smrt, ljubav, Nikolu Teslu i Raspucina, kao i odgovore na pitanja koja ga more - pitanja sopstva, stvarnosti, istorije i vladavine duha nad materijom.
Dukaj pise ovo kao nekakav glomazan ruski roman iz XIX veka, jezicki neverovatno bogato, ponekad meandrirajuci u digresije, ali nikada ne gubeci misao ili poentu. Dok sam citao, imao sam cudan utisak - da je Dostojevski pisao SF, to bi izgledalo ovako. Plejada veoma upecatljivih likova, koje Dukaj okarakterise kroz nekoliko preciznih recenica, oslikano je tako zivopisno da sam se topio u lepoti ovog sveta. A ono sto je meni bilo najfascinantnije dok sam citao, jeste cinjenica da je ovo veoma uspesna mesavina tvrdog SFa (Dukaj je valjda zavrsio fiziku, pa ima svega i svacega komplikovanog), alternativnih stvarnosti, osnovnih filozofskih pitanja (pitanja stvarnosti, sopstva) i religije. Ipak je Dukaj bliska slovenska dusa.
Moram da izdvojim i pomenem spektakularni prevod sa Poljskog Jelene Jovic, profesorke na Filoloskom fakultetu u Beogradu, koja je uspela da ovo kapitalno delo prevede u svoj njegovoj velicini.
Domaci izdavac Kontrast je roman izdao u tri knjige - posto u originalu verujem da ovo delo ima preko 1500 strana - i prica je prirodno podeljena (prva knjiga je svojevrsni Whodunnit na transsibirskom ekspresu, druga je sredisnji deo smesten u Sibir, a treca je sama furiozna zavrsnica).
I za kraj, LED nije lako stivo, i po tome odudara od vecine SFa koji nam je dostupan na Srpskom, ali po mom misljenju jeste kapitalno delo SFa iz prve decenije ovog veka.
Tohle nebylo čtení pro zábavu. Tohle byl úkol. Rozhodl jsem se, že si tuhle masivní knihu ze zamrzlého světa přečtu… a autor se vážně snažil, aby mi to neulehčoval. Kniha je spojením jazykového cvičení, filozofické disputace, ruského románu, detektivky, alegorie, politických esejí, alternativní historie, existencionálního spisu, a – díky masivnosti knihy – i hodinky v posilovně.
„Západnyje kapitalisty ani nevědí, co to utiskování je. Pouze Rus dokáže utiskovat slabé a chudé tak, aby jim přestalo záležet i na holém životě.“
Až stephensonovsky důkladná filozofická kniha, plná výkladů a teorií, je celá vyprávěna v malebném ruském stylu… a větší část z těch tisíci stránek se odehrává ve vlaku, který míří na Sibiř, a kde spolu lidé rozmlouvají na oduševnělá témata. Oukej, to by ještě pořád šlo. Ovšem k tomu je ještě přihozený zajímavý experiment. Nemá to hlavního hrdinu. Čímž nemyslím, že je děj rozložený mezi více postav, nebo že je v čele dění padouch. Ne. Tam, kde bývá hrdina, je díra. Hlavní hrdina, vypravěč (který je vyslaný vládou najít na Sibiř svého ztraceného otce, který možná dokáže ovládat mráz), řeší podstatu pravdy a svou vlastní existenci, tudíž, když vyrazí na cestu, vzdá se sám sebe – což se projevuje tím, že je celý zbytek knihy psaný v neživotném rodě. Takže ne „vstal jsem a šel jsem si udělat kafe“ ale „vstalo se a udělalo kafe“. Tohle je věc, která je ideální pro krátkou povídku postaveném na jazykovém experimentu, ale napsat v ní román o tloušťce sebraných Jiráskových spisů?
Jasně, člověk si na to postupně zvykne, ale rozhodně bych to nenazval lehkým čtením na dovolenou. „Rusko neumí vést války a vítězit (…) Zato má výtečné diplomaty, zběhlé v umění rozdělování a zasévání svárů, které zavčas rozbijí všechny protiruské sajuzy.“ Jacek Dukaj se tady rozhodl napsat opravdu velký polský román, mix Stephensona s Dostojevským a filozofickou příručkou. Přináší zajímavé nápady, fajn postřehy, košatý jazyk, zajímavé scény… obklopené lavinami stránek popisů a debat. Všechny postavy, co se kdy potkají, okamžitě začnou vést komplikované filozofické debaty o Historii, pravdě, lži a vlastní existenci. Což je tak 700 stran z téhle 900 stránkové knihy. A zbytek jsou popisy. Dobře, to už možná trochu přeháním, dojde i na nějaké únosy, vraždy a vykrádání vlakových kupé, později i nějaké ty procházky tajgou, ale rozhodně bych v souvislosti s knihou nepoužil slovo thriller. Stephensonova Barokní sága je proti tomu strhující thriller, který nedokážete odložit… on i Jízdní řád je proti tomu strhující thriller.
Čistě na základě čtení bych si troufl odhadnout, že Poláci fakt nemají Rusy moc rádi. O něčem svědčí i skutečnost, že v téhle knize je hlavním vývozním artiklem Ruska Zima a Tma. Tady už se symbolika neskrývá mezi řádky, tady vstává a jde za vámi domů, aby vám dala do tlamy. Ale to Zamrznutí autor používá i v osobní rovině. V teple je vše proměnlivé – v zimě vaše osobnost ztuhne a stane se definitivní. Pronesená věta se stává definitivní pravdou či definitivní lží. Plus se v poslední třetině přesouvá spor mezi ledem a teplem i do sporu mezi diktaturou a revolučním chaosem. Co z toho je vlastně lepší?
A tím vším prochází hlavní hrdina, mlácený, přemlouvaný, přesvědčovaný, zachraňovaný, bez vlastních cílů, sloužící především jako pozorovatel okolního dění. Ve finále se už několikrát zdá, že přebere kormidlo, ale obvykle se to rychle zase přerodí do dalšího bloudění a tápání.
Rozhodně je to fascinující a velkolepé dílo, kdy člověk musí mít respekt nejen před autorem, ale i před překladateli. Upřímně, já to četl jednou a byl jsem vyčerpaný… a oni to musel číst několikrát!
Ve výsledku… Z knihy jsem měl pocit asi jako z koncertu vážné hudby. Člověk oceňuje brilantnost provedení, uznává hodnotu… ale stejně se každou chvíli nenápadně dívá na hodinky, kolik mu toho ještě zbývá, aby mohl jít domů a dívat se na další díl Kobra Kai.
Chyba nigdy nie miałem jeszcze tak dużego problemu z oceną książki, i nigdy wobec żadnej nie miałem tak bardzo skrajnych i ambiwalentnych odczuć.
Ogromne plusy dla autora za pieczołowite odtworzenie realiów epoki, skrupulatną budowę uniwersum, zanurzenie czytelnika po sam czubek głowy w wizjach i programach filozoficznych, politycznych, naukowych, które otwierają przed nami całe nowe, nieznane światy. Irkuck po pewnym czasie znamy tak dobrze, że może nam się śnić po nocach (i pewnie będzie).
To zanurzenie jest jednak może za głębokie. Bogactwo postaci, prądów, partii, religii, stronnictw, rytuałów, technologii, pierwiastków i nauk w Lodzie to wody tak głębokie, że rekreacyjny czytelnik może w nich po prostu utonąć. Lód trzeba czytać z notatnikiem i ołówkiem, a do tego najlepiej przy włączonej Wikipedii, słowniku staropolskim, francuskim i rosyjskim, z otwartym topograficznym atlasem Syberii, kompendium filozofii, ze wszystkimi wzorami fizycznymi i tablicą Mendelejewa przed nosem. Nie każdy jest gotowy na taką lekturę, a bez tych pomocy chyba ciężko będzie zrozumieć Lód. I nie mówię tu tylko o jakimś jego przesłaniu, ale o podstawach fabuły. Tę książkę powinno się badać, a nie czytać.
Muszę też przyznać, że od lektur Żeromskiego w liceum żaden bohater literacki nie zirytował mnie tak jak Gierosławski. Tak chyba mogę podsumować tę lekturę: monumentalna, wywierająca ogromne wrażenie, budząca respekt, ale przy tym też irytująca, pretensjonalna, porzucająca czytelnika na pierwszym stopniu ogromnych schodów, na których szczyt nigdy nie będzie mógł się wspiąć. Mam nadzieję, że nie taki był zamysł podczas pisania tej książki - żeby coś czytelnikowi udowodnić.
Ja jako czytelnik się z Lodem nie polubiłem. Szanuję tę książkę, ale cieszę się, że jej lekturę już za sobą. A to chyba nie tak powinno być z literaturą.
Póki co, opus magnum, dosłownie i w przenośni, Dukaja.
Książka fascynująca pod każdym rodzajem, przede wszystkim poprzez charakterystyczne dla tego autora połączenie elementów fantasy, historii alternatywnej i fantastyki naukowej. Mimo mamucich rozmiarów i, nie ukrywajmy, lekkiego przegadania, czyta się świetnie.
Czym jest Lód?
Powieścią filozoficzną i historiozoficzną. Co sprawia, że historia toczy się tak, jak się toczy? Czy człowiek tworzy historię, czy historia tworzy człowieka? Czy jest w tym wyższy sens, czy sami próbujemy wydarzeniom historycznym ten sens narzucić? Gdzie jest miejsce dla Boga: czy Bóg tworzy historię, ujawnia się w historii, a może historia to czas bez Boga? Czy wydarzenia rozwijają się w ściśle określony sposób (matematycznie przewidywalny, duh!), czy też historia dzieje się dzięki zbiegom okoliczności, przypadkowym wydarzeniom, cudem ocalonym życiom postaci, które potem zmienią historię? Jaki jest stosunek jednostki do historii – czy będąc jej elementem może się od niej zdystansować na tyle, by zobaczyć rządzące nią prawa a nawet na nią wpływać?
Powieścią alternatywną – meteor, który 30 czerwca 1908 roku spadł w Tungusce zmienił historię. Sprowadza na Ziemię nowy pierwiastek, tungetyt, który stanie się podwaliną syberyjskiego przemysłu. Wojna światowa nigdy nie wybucha, Rosję skuwa wieczna zima, zmuszająca ludzi niemal do przebudowania cywilizacji pod kątem wiecznego mrozu, Polska jest dalej pod zaborami, Piłsudski ze swymi „terrorystami” opłacany przez Japończyków w 1924 roku dalej „zimuje” w okolicach Bajkału. Jak w przypadku każdej powieści alternatywnej dostarcza to miłego dreszczu intelektualnej emocji: a gdyby rzeczywiście to wszystko tak się potoczyło? Stale obecny element fantastyczny w kreowaniu świata nie odbiera opisywanym w powieści wydarzeniom życiowego i historycznego prawdopodobieństwa. Tym bardziej, że za Lodem stoi ogromna praca historyczna wykonana przez autora. Lód JEST jednocześnie powieścią historyczną i fantastyczną, w fascynujący, zarezerwowany tylko dla największych dzieł literatury sposób.
Powieścią science fiction – w chyba najbardziej tradycyjny sposób: w zmienionej fizykalnie i społecznie rzeczywistości ludzie usiłują tworzyć nową cywilizację. Mamy nawet nowe wcielenie Geista z Lalki (dr Tesla) z jego szaloną wizją walki z Lodem, który jednocześnie jest hiperboliczną (u Dukaja wszystko jest hiperboliczne) wersją archetypicznego szalonego naukowca z każdej powieści fantastycznonaukowej. Nauka jest dla niego fetyszem i narkotykiem: nieustanne „odćmieczanie się”, które jest balansowanie na granicy życia i śmierci i niby cyberpunkowym zjednoczeniem człowieka z wytworzoną przez siebie maszyną. Lód jest też powieścią SF poprzez swego głównego bohatera, który jest naukowcem – matematykiem. Gierosławski przekonany, iż subiektywizm jednostkowego poznania oddziela człowieka od obiektywnej prawdy, zaczyna myśleć o sobie jako o bezosobowym podmiocie poznającym, starając się uwolnić od ról społecznych i wywierającego nieustanne piętno „bycia synem swego ojca”. Prowadzi to nieustannego „migotania” głównego bohatera, którego wszyscy bohaterowie biorą za kogo innego, niż jest, przypisują mu funkcje i dążenia, których nie ma. Pozbawiony tożsamości Benedykt, wzięty jest za agenta carskiego, rewolucjonistę, anarchistę, piłsudczyka, węgierskiego arystokratę, przestępcę, złodzieja, zamachowca, przemysłowca, agenta wywiadu, Syna Mroza. Na poziomie literackim ujawnia się to w najbardziej zauważalnym i najbardziej dominującym elemencie powieściowej tkanki – narracji. Mimo że, powieść opowiadana jest w perspektywie pierwszoosobowej i skrajnie personalnej, Benedykt Gierosławski stara się opowiadać o tym w formie bezosobowej – „widziało się, zrobiło się, powiedziało się”. Dukaj znajduje wyjście z tego galimatiasu bardzo konwencjonalne, ale przekonujące i satysfakcjonujące: doprowadzenie do śmierci ojca jest dla Benedykta sposobem odzyskania tożsamości. Stopniowo wróci on do przekonania o poczuciu własnej jednostkowości a powieści kończy się jakże znamiennym „ja”.
Powieścią fantasy – poprzez wizyjność. Świat Lodu, jego fantastyczność, jest w dużej mierze pozbawiona celu, celu intelektualnego. Nie istnieje on „po coś”, lecz mówi się o nim, bo jest fascynujący i samo opowiadanie o nim jest celem samym w sobie. Wyobraźnia Dukaja buduje obrazy, które zostają w pamięci, nieludzki świat wiecznego lodu, skrajnych temperatur i mrozu, który zachowuje się jak żywy do tego stopnia, iż kontakt z nim jest kontaktem z obcą formą bytu jest światem koszmarnej baśni – piękny, straszny, fascynujący i – dosłownie – nieludzki. W końcu to powieść o Syberii. Zresztą wiele elementów świata przedstawionego, takich jak „ćmiecz”, które opisywane są jako przynależne do SF (bada się je naukowo), są de facto z fantasy, to składniki budowania inności dla samego efektu budowania wrażenia inności.
Powieścią postmodernistyczną – wszystko u Dukaja jest „skądś”, ale poskładane w fascynująca całość, która mimo wielości odniesień nie traci spójności. Kafka, Dostojewski, Agatha Christie, Conrad, Witkacy (ten z Nienasycenia i ten z Szewców – genialna scena w warsztacie szewskim), Słowacki, Sieroszewski, Prus, Stary Testament – w Lodzie odbija się historia kultury tworząc nowe znaczenia i rzucając światło na stare.
Powieścią o Rosji – i to jedną z najlepszych, jakie napisano. Bez zadęcia, bez nienawiści, bez uprzedzeń, ale przenikliwie. Opozycja ciepło – Lód, jest dla Dukaja pomysłem na zbudowanie opozycji polskość – rosyjskość, a cała powieść rosyjskością jest na wskroś przesycona. Rosyjskie charaktery: imperialno-arystokratyczne, chamskie, „rosyjskie dusze”, postacie wyciągnięte jakby z kart powieści Dostojewskiego, „święci starcy”, maniacy religijni, cyniczni politykierzy, czynownicy, nieustanny galimatias idei, stronnictw, politycznych obsesji, wszelkiej maści rewolucjonistów, „ojczyzny proletariatu” bez proletariatu, żydokomuny, krwawy nonsens rewolucji, poszukiwanie sensu historii, obsesja wielkich idei. Wszystko to skontrastowane z mieszkającymi na Syberii Polakami, których Dukaj pokazuje jako zdecydowanie bardziej pragmatycznych, skłonnych bardziej do robienia interesów niż „wyzwalających ludzkość” rewolucji.
Fascynujący jest tez język, który jest być może największym dokonaniem Dukaja w tej powieści, bo jest – na równi ze światem przedstawionym – konstruktem alternatywnym: brzmi tak, jak być może brzmiałby język polski wykształconego Polaka zmuszonego jednak w codziennym życiu używać rosyjskiego, mieć z Rosjanami codzienne zawodowe kontakty. A więc pełen zaśpiewu, rusycyzmów lub wręcz rosyjskich wyrazów, przekleństw z obcą, ale pięknie brzmiąca inwersją wyrazów z przymiotnikami na końcu zdań. Wielka powieść.
OK, so I thought long and hard about this one. I also fought long and hard to finish it, which I finally did, since I am very stubborn when it comes to finishing books. On one hand I can see it's a great feat in authors erudition, on the other hand it was a pure torture for me to read. On one hand I can see somebody seeing it as a great book, on the other hand that someone is NOT me. I am not a fan of page-long sentences, and neither I am a fan of artificially antiquated language. While I can see these have a crucial importance to this book, I am still not a fan. I am not a fan of nothing much happening in a work of fiction. The world was crafted exquisitely, but nothing was happening in it. NOTHING. Theoretical musings on the nature of the truth that go on for hundreds of pages have their place. But their place is not in the work of fiction. Not if you ask me, and since this is my review, it's me who is asked. Theoretical musings on politics, ethics and so on that go on for hundreds of pages - see above. While I have nothing against SOME of these things, I am sorry to report that for me if they are taking 90% of the work of fiction, its a miss. You want to theorize - write a popular science book. Don't try to get readers pretending it's fiction.
What gets me is the fact that all the critics were head-over-hells about it. I guess nobody wanted to say this book does not really belong in the fiction category, despite the background crafted so finely it pained me to disregard it. If nobody wanted to play stupid so far, here I am - and I will. It's not so much that I could not understand it, as it is that I was expecting different approach. Show me - not tell me - is the golden rule of fiction, and that is what I expect. And if the author chooses to tell me rather than show me - well, that's "Lod" for you, and that does not sit well with me, when I am expecting a work of fiction, not a dissertation.
I owned this for ages and was holding on to save it for a dark hour when I need something excellent to make me forget the reality. My disappointment cannot be overstated. If I wanted THIS, I would read one of the Kotarbinski's works, or a Hammurabi's codex, for crying out loud. As a matter of fact, anything on logic or Roman law would do. ANYTHING.
Možda ćete se zapitati 'oće l' on već jednom da se ukrca na taj voz, pa onda 'oće l' već jednom da stigne vozom u Irkutsk, dokle više sa tim digresijama na 650 strana... Ali to pitanje ima smisla koliko i da za "Tri čoveka u čamcu" pitate hoće li već jednom da se ukrcaju u čamac i obave tu plovidbu.
Drugim rečima, beskrajne digresije, mudrovanja, rasprave, filozofiranja (neka u pripitom ili mortus pijanom stanju) su popriličan, i bitan, i odličan deo ovog romana. Plus su tu hard SF, alternativna istorija, spletke, intrige, malčice romanse, ponešto krimića, pomalo i steampunk, akcija, Tesla, Raspućin, komedija zabune, komedija situacije, raspričana duša slovenska (brojne raspričane duše slovenske), Led koji se širi i zamrzava i samu Istoriju... I sve to funkcioniše.
„Lód” to z jednej strony jednej strony jedną z najlepszych książek którą przeczytałem, a z drugiej książka, która ciężko komukolwiek polecić ot tak. Jednoczesna rozpiętość i głębia problemów w niej poruszanych, sposób w jaki jest napisana (język oraz „gęstość” fabuły lub rozważań), poruszanie się na granicy kilku gatunków literackich oraz sama objętość książki sprawia, że jej przeczytanie jest wyzwaniem które przynosi duże satysfakcji zarówno w trakcie, jak i na samym końcu.
Mnogość postaci jaką napotyka podczas swojej podróży Benedykt Gierosławski, ich moralna niejednoznaczność, sposób, w jaki ten alternatywny świat początku XX wieku ukształtował Jacek Dukaj wywołuje we mnie chęć powrotu do tej książki prawie od razu, bo mam wrażenie że doceniłbym ją jeszcze bardziej podchodząc z większą uważnością do lektury.
No i Filip Kosior robi absolutny show w audiobooku, podołał wyzwaniu.
Šta je to što Led Jaceka Dukaja izdvaja iz mase obimnih romana žanrovske fantastične proze koje dobijamo u poslednje vreme, kako u fentaziju, tako i u naučnoj fanastici. U suštini, moglo bi se reći, tradicija iz koje potiče. Iako na prvi pogled ovaj složeni miks žanrova (pretežno alternativna istorija, ruski roman reka, klasična naučna fanastika, pomalo steampunk, fentazi, fantastika natprirodnog, pa i naznake romanse) naizgled deluje prilično haotično, u suštini on dobro funkcioniše, slično onim romanima Džina Volfa ili Džorža Martina, gde se ispod fantazijske matrice naziru logičke strukture bliske naučnoj fantastici. Ta u teroriji do danas nedovoljno jasno određena pripadnost romana alternativne istorije ovde je dovedena do ekstrema. Kad god čitalac pomisli da ispod fanastičkog obrasca nasluti čvršće obrise SF-a, pisac ga demantuje uvođenjem dodatnih fantazijskih elemanta, ne dopuštajući mu laku kategorizaciju teksta. I dok me to uglavnom odbija od čitanja, ovde, začudo, to dosta dobro funkcioniše. Tako da se u razumevanju ovog romana moramo vratimo tradiciji iz koje ovaj roman nastaje; tako da se moramo neminovno vratiti do jednog i neponovljivog Stanislava Lema. Ovo je veoma složen roman, koji, kao što smo rekli, odbija da se klasifikuje. Ali ovaj roman je definitivno roman koji na najbolji način nastavlja Lemovu tradiciju da žanrovsku literaturu koristi da pokrene duboka filozofska pitanja (ovde predstavljena kroz dijalog sa ostvarenjima poljskog filozofa-matematičara Tadeuša Kotrabinjskog). Odnos Istine i Laži, pre svega u svetlu postojanja ili poricanja ličnog identiteta, jedan je od ključnih pokretača romana; toliko upleten u tekst da se u većem delu romana sveznajući (ah, tako neprikladan termin) pripovedač koristi bezličnu kontrukciju srednje roda (saznalo se) umesto trećeg lica jednine (saznao je) kad opisuje šta se događa glavnom junaku. Svaki pokušaj opisivanja šta se događa u ovom 1000+ stranica romanu, odveo bi me do preširokog prikaza, tako nepotrebnog ovom romanu. Naoružajte se strpljenjem, budite spremni na duge opise prirode kroz koje naš glavni junak putuje, budite spremni na filozofske rasprave u kojima pisac ne drži nikome stranu, a kamoli zemljacima, budite otvorenog uma da prihvatite da naporedo mogu biti jednako efikasne naučne, teozofske, teološke, šamanske i druge metode - i naprosto uživajte u jednoj jedinstvenoj knjizi...
Raz, że historia opowiedziana w książce nie powala, a przedstawiona wersja alternatywnej rzeczywistości nie przypadła mi do gustu.
Dwa, że wszystko jest napisane bardzo trudnym stylem, z wieloma archaizmami, który w dodatku w trakcie powieści zmienia się (miałem wrażenie, że na początku się nawet rymowało), co sprawia że książka jest trudna w odbiorze.
Na koniec największy zarzut. Bohater powieści jest logikiem, czy też jak później się określa- matematykiem historji. Powieść pełna jest rozważań na temat logiki jedno i dwuwartościowej, matematyki charakteru, jedynoprawdy, istnienia i nieistnienia i nie wiadomo czemu wszystkie postacie wkoło wydają się być zafascynowane tymi zagadnieniami. Być może wynika to z tego, że bohater obraca się głównie w kręgach tamtejszych elit...niestety dla mnie to było zbyt wiele i czasami ciężko mi było nadążyć za kolejnymi monologami czy też intelektualnymi debatami.
Po lekturze, mogę z pełną stanowczością stwierdzić, że nieprędko odważę się sięgnąć po kolejną książkę Dukaja.
Led je kurwa tlustá kniha a jsem rád, že jsem se mohl vyhnout tahání těžké cihly díky tomu, že jsem si Led dal ve formě audioknihy. A pokud si román mlžete dát v této formě, tak bych to doporučil, protože Filip Kosior dává knize ještě jeden level navíc. Některým postavám dává Filip vlastní styl komunikace. Ale vy to asi budete konzumovat nejspíše v klasické papírové podobě. — Led se mi líbil hodně ale rozhodně není pro každého. Není to totiž klasické sci-fi s běžným lineárním dějem a spoustou akce. Z tohoto žánru bych možná ve spojitosti s Ledem zmínil legendární Hyperion a z klasické beletrie nějakého Umberta Eca jako je třeba Jméno růže nebo Foucaultovo kyvadlo. Myslím tím, že kniha má spoustu vrstev, děj není zrovna lineární a autor vás zavalí spoustou informací, jak reálných, tak z autorovy imaginace. Ale pokud jste zvyklý na postmoderní literaturu ale zároveň nepohrdáte „pokleslými“ žánry jako je sci-fi, tak by vám Led mohl vyhovovat. — Ale abych také trošku nastínil děj románu. Představte si, že na začátku devatenáctého století by namísto pádu Tunguzského meteoritu spadlo na Sibiři něco jiného, třeba mimozemská loď a díky tomu, by došlo ke zmrazení většiny Ruska včetně rusy okupovaného Polska a naopak by nevypukla první světová válka a car je stále u moci. Hlavní hrdina knihy je Benedykt Gierosławski matematik s obrovskými dluhy z karet, kterého carská tajná služba vyšle po transsibiřské magistrále na Sibiř aby zde vyhledal svého otce, kterému lidí říkají „Otec Mráz“. — Ta cesta vlakem tvoří hodně velkou část knihy a některé pasáže jsou docela zdlouhavé a nedivil bych se, že méně zvyklé čtenáře mohou odradit od dalšího čtení. Na druhou stranu se autor ponořuje hodně hluboko do matematické logiky, filozofie a celým románem se jako červená niť táhne motiv vztahů mezi pravdou a lží. V knize také vystupuje dost známých historických osobností jako je třeba Nikola Tesla, Grigorij Rasputin a další. Autor do děje knihy zapojuje i politická hnutí, náboženská učení nebo filozofické směry a to jak ty historické, tak i vymyšlené autorem a související s příchodem přítuh. — Prostě není to moc snadné čtení ale pokud vám nevadí „dospělé“ knihy a máte už nějaké ty postmoderní knihy přečtené, tak by vás to mohlo bavit. Sice je zde dost nudnějších pasáží ale akce zde najdete také dost, ani styl psaní není úplně běžný ale to vše autor vyvažuje perfektním stylem, hloubkou myšlenek a barvitým universem. Tak doufám, že jsem vás moc nevystrašil, protože pokud se naladíte na autorovu vlnu, tak si užijete jedno z velkých děl nejen polské sci-fi.
Oh. dear. I stumbled upon Jacek Dukaj here on goodreads and after reading descriptions of his books I binge-added them to my TBR list. I started with Lód because it was winter and the alternative reality part sounded interesting. At first I was in love the novel but around half of it my enthusiasm cooled down (pun intended). But let me elaborate on what I liked and what I disliked. Atmosphere - it's where the book shines for me, weirdly it made me feel like magical realism books do, despite the authors putting physics into all weird phenomenons like lute, ćmiatło itp. Stylization - There a lot of loanwords and even complete sentences in different languages. And the main character narration is written in impersonal tense forms, which is interesting experiment (and it has its reason in Benedykt's philosophy), but to some it might feel quite jarring and make reading the novel a chore. I got used to it quite fast. Philosophy - this is where I have mixed feelings, the novel is filled with philosophy and somehow most characters like philosophize with various degree of ability, whereas there are plenty of interesting philosophical concepts in the book, it gets too repetitive and I feel some parts could be cut. Physics - imho, physics only worked well in the novel when it was extension of philosophical considerations and many concepts didn't make much sense. Plot - pacing kinda irked me, there were many instances when suddenly a lot of things were happening at once in contrast to previous sequences when nothing of note was really happening, which would be fine if sometimes monologues wouldn't overstaying their welcome. Characters - oh, I liked a lot of them and their relationship dynamics were quite diverse and interesting to follow.
Led z jednej strony zachwyca swoją formą, językiem i głębią filozoficznych rozważań, z drugiej - może przytłaczać swoją objętością i momentami nużyć. To dzieło, które jednak nie jest dla każdego.
Jednym z największych atutów „Ledu” jest jego język. Dukaj bawi się słowem, tworząc neologizmy i archaizacje, które oddają specyficzny klimat epoki i sytuacji bohaterów. Terminy takie jak „zimnazo”, „tungetyt”, „ćmiecz” czy „ćmiatło” wprowadzają czytelnika w zupełnie nowy, wykreowany świat, który mimo swojej fantastyczności wydaje się namacalnie realny. Każde zdanie jest starannie przemyślane, a każda fraza - na swoim miejscu.
Jednakże, „Led” to powieść niezwykle obszerna. Liczy ponad tysiąc stron, co dla wielu może być barierą nie do pokonania. W szczególności pseudofilozoficzne dywagacje głównego bohatera, Benedykta Gierosławskiego, mogą momentami nużyć i wydawać się zbędne(chodź to właśnie te rzeczy mnie przy Ledzie utrzyały).
Dukaj z dużą wiarygodnością odwzorowuje realia początków XX wieku, mimo że akcja toczy się w alternatywnej rzeczywistości lat dwudziestych. Historia, mimo fantastycznego motywu lodu i innych wymyślonych elementów, jest stale obecna.
Coś jednak jest nie tak z Ledem, nie potrafię tego czegoś ująć w słowa. Jak by nie potrafi mnie pochłonąć. Więc ostatecznie 4,25/5
Ambitious as anyone. The plot turns on whether a new physical force turns quantum logic into classical logic at macroscopic scales, and on which factions in the Tsarist Duma are willing to kill to prevent the experiment affecting the eastern export industry, and on the relation between Marxism and a Siberian outbreak of Marcionism. Top-grade; Egan and Rajaniemi grade!
Or, it attempts that grade. I'm only 30% in so withholding comment on whether it succeeds.
Notes in passing:
Intensely Polish; so Polish my Polish mate bailed out, triggered. Nonclassical logic; poverty; winter as epidemic; Russian impudence; and shame so unbearable and chronic that it looks like bravery and skill. Benedykt hits his head about 30 times.
Dostoyevskite Zeytsoff rambles about socialism and God for 30 pages
Sedentary logician turns out to be an action hero.
Benedykt is moronic in a way only a very smart person who is trying very hard can be. Straw antiprobabilism, presentism, antirealism. But these are cool deeply irritating flaws to have.
I don't love the translation. The most common mar is appending the negative - "He knew not" instead of "He didn't know". I presume Phillips did this to match a similarly archaic and cringe construction in Polish, but still.
The only thing that rivals Palmer in affectations, ambition, length, the psychopathology of the very competent. If you can stomach Terra Ignota you can handle Dukaj.
“Lód” jest powieścią w całej okazałości tego terminu. Powieścią kompletną, monumentalną i pełną, której rozległości jakiekolwiek krótkie podsumowanie nie ma szans objąć. Karkołomne jest to zadanie. Dodatkowo, prawdopodobnie mamy do czynienia na najlepszą polską powieścią XXI wieku. Bo kiedy spojrzymy pod kątem struktury, tego co dla klasycznej powieści immanentne: nasycenia, obfitości, tętniących życiem postaci i zdarzeń – nikt z rodzimych twórców do jakości reprezentowanej przez Dukaja się nawet nie zbliża.
Miarą literackiego sukcesu tego projektu jest skala, zarówno ta wertykalna, jak i horyzontalna. Dukaj z pietyzmem podszedł do tego co świadczy o rozmachu i rozpiętości skali – tło historyczne, światotwórstwo, gąszcz bohaterów, perspektyw, odmiennych spojrzeń – ale zdecydował się (jak to w sumie on, czegośmy się spodziewali?) zapuścić głębiej, w meandry historiozofii i pęknięć na granicy logiki, matematyki oraz (meta)fizyki. Co istotne, pomiędzy tymi wszystkimi warstwami form, idei i konceptów, które wzajemnie się odżywiają i rosną z każdym kolejnym rozdziałem, pojawiają się dwa aspekty szczególnie wartościowe. Pierwszym z nich jest oczywiście podróż bohatera ze wszystkimi jej konsekwencjami, zakrętami i rozdrożami, od poziomu najbardziej podstawowego (akcji, fabuły) aż po psychoanalityczne interpretację sytuacji Benedykta i jego rozwijającej się tożsamości, której finałem ma być ukonstytuowanie się niezależnego (od ojca chociażby) podmiotu – podmiotowość i w ogóle polemika z kartezjańskim “myślę więc jestem” też jest tu nad wyraz widoczna i fabularnie ważna. Drugi aspekt związany jest z tym, z czym mierzy się większość pisarzy, czyli materią językową, z tym jak uchwycić formę wypowiedzi, żeby była ona spójna z treścią. I Dukaj to robi, tworząc własne formy językowe, przypisane zarówno do krain Lata jak i Zimy.
Połączenie tych wszystkich trybików – tak nieudolnie i skąpo tutaj zarysowanych – jest środkiem do osiągnięcia artystycznej autonomii – jak pisała Susan Sontag: “Dzieło sztuki odbierane jako dzieło sztuki jest doświadczeniem, nie przesłaniem ani odpowiedzią na pytania. Sztuka nie jest tylko o czymś, sama w sobie jest czymś. Dzieło sztuki to obiekt w świecie, a nie komentarz lub tekst na temat świata”. I ten najwyższy szczyt udaje się Dukajowi osiągnąć. Możemy zarówno zastanawiać się nad różnymi elementami powieści i koncepcjami w niej zawartymi, ale jednocześnie jest ona autonomicznym dziełem, takim mikrokosmosem, który funkcjonuje na własnych prawach. Dzięki temu “Lód” ma dużą szansę z gracją i wdziękiem umykać przed upływającym czasem. Mimo tego, że akcja została osadzona w konkretnych ramach czasowych, to historia alternatywna wraz ze światotwórstwem oraz język samej powieści na tyle mocno zmieniły prawidła fikcyjnej rzeczywistości że nie powinno dosięgnąć jej starzenie. Tak jak niektóre książki Lema dosięga ząb czasu, a rakieta kosmiczna z wbudowaną wielką biblioteką książek, do której zmierzają bohaterowie z każdym problemem, trochę trąci myszką, tak Dukaj zastosował sporą dawkę farby impregnującej. Trafia tym samym “Lód” na półkę dzieł będących punktami orientacyjnymi na mapie literatury, takich które albo poszerzają pole jej rozumienia, albo po prostu wyznaczają jakiejś jej granice.
Książka ta była moim pierwszym spotkaniem z twórczością Jacka Dukaja, zatem sięgając po nią nie byłam pewna na jaką powieść się rzucam. Okazało się, że na wspaniałą. Jestem zachwycona złożonością opisanego świata, detalicznością praw fizyki w nim funkcjonujących, przekonującą i szeroko opisaną sytuacją polityczną oraz podejściem do poruszonych wątków filozoficznych. Uwielbiam rozmowy prowadzone między Jeleną i Benedyktem Gierosławskim w kolei transsyberyjskiej oraz łatwość, z jaką wierzy się w prawdziwość ich relacji. Przyjaźń głównego bohatera z Teslą dostarcza wielu informacji na temat świata przedstawionego, którego założenia w spójny i satysfakcjonujący sposób zgrywają się ze światem, który znamy. Dawno nie czytałam równie dobrej książki i z przyjemnością odświeżę sobie ją za kilka lat.