Czasami fantazjował, że upada jak Ikar. Sam również najchętniej odleciałby w przestworza na skrzydłach wykonanych z kawałków kartonu połączonych srebrną taśmą izolacyjną. I czuł, że kompletnie nikt by nie płakał nad jego upadkiem.
Francisowi od dziecka powtarzano dwie rzeczy: po pierwsze, że odziedziczył imię po ojcu, a po drugie, że stary Frank był złym człowiekiem.
Chociaż życie w ubogiej dzielnicy niewielkiego Heywood nie należało do najłatwiejszych, z Francisem obchodziło się czasami wyjątkowo okrutnie. Ale czy jako syn potwora zasługiwał na więcej?
Chłopak zaakceptował fakt, że matka za nim nie przepada, brat wstydzi się go przed znajomymi, a ojczymowi powinien schodzić z drogi. I choć momentami marzył, by zniknąć, przywykł do takich realiów. To się jednak zmieniło, gdy już jako nastolatek Francis skupił na sobie uwagę osoby zdolnej do bestialskich czynów. Względna stabilizacja zniknęła na rzecz ciągłego poczucia zagrożenia.
Aby wydostać się z domowego koszmaru, chłopak postawił wszystko na jedną kartę, ale nie przewidział, że piekło o nim nie zapomni. Nawet mimo upływu lat.
Chcę więcej takich książek 🙏🏻 Emocjonalnie niszczy czytelnika, chciałoby się wejść do tego świata i pomoc głównemu bohaterowi. To bardzo trudna historia, a podczas czytania towarzyszy okropne poczucie niemocy. Za takie książki właśnie kocham czytanie. To niesamowite, co „tusz na papierze”, jest w stanie zrobić z człowiekiem. Gdy byłam w trakcie lektury Ojca, to nawet kiedy odkładałam książkę, wciąż o niej myślałam. Miałam poczucie, jakby ten niepokój mnie nie opuszczał ani na moment. Świetnie wykreowana fabuła i wielowymiarowi bohaterowie, ale to finalnie ten genialnie napisany ogrom emocji zadecydował o tym, że objęłam ją patronatem.
To była bardzo dobra książka... aż do drugiej połowy. Gdybym miał ocenić jedynie rozdziały, kiedy nasz główny bohater jest niepełnoletni, to moja ocena to byłoby 4.5/5 ⭐, ale, niestety, druga część to w mojej ocenie takie 3.5/5 ⭐.
Plusy: Bardzo pozytywnie oceniam kreację bohaterów - Frank/James to świetnie wykreowana główna postać. Podobała mi się jego narracja i zachowania. Jego historia jest bardzo realistycznie przedstawiona, a przemyślenia i reakcje odpowiednie do sytuacji.
Anthony. Anthony, the man you are. To moja druga ulubiona postać w całej książce - jego problemy, zachowania i reakcje zostały nakreślone w bardzo realistyczny sposób. Podobało mi się jak zareagował po tym jak
Moją ulubioną postacią był jednak Scott. Świetnie, realistycznie wykreowany. Ogólnie cała relacja braci została napisana genialnie, nie była słodko-nierealistyczna, tylko przepełniona bólem, wątpliwymi decyzjami i szczerą miłością.
Z minusów: Druga część książki (ta po 7letnim time-skipie) jest niestety znacznie gorsza. Spadek jakości czuć nie tylko w stylu pisania (który stał się jeszcze bardziej chaotyczny narracyjnie - o czym za chwilę), ale również w wydarzeniach przedstawionych. ą one znacznie mniej przemyślane, gorzej opisane, postacie podejmują często dziwne i nieprzemyślane decyzje, a cała akcja . + oczywiście wszyscy dalej magicznie na siebie wpadają (), ale nikt nie poznaje głównego bohatera...
Co do stylu, w jakim napisana jest ta książka - ja chyba powinienem pracować jako coś na kształt Antyplagiatu, ale w stosunku do Wattpada (AntyWattpad?). Po pierwszym rozdziale wiedziałem już skąd wywodzi się ta pozycja... Niestety, język nie jest wybitny, a częste zamiany imienia z nazwiskiem w opisie tej samej postaci powodują jedynie zamieszanie. (Sam często nie wiedziałem, czy wypowiada się jeden, czy drugi bohater, albo który coś zrobił).
Wątek kryminalny, którym zapowiadana jest ta książka, właściwie… nie istnieje? "Historia niedoszłej ofiary seryjnego mordercy" to spore wyolbrzymienie. Bardziej pasuje "historia ofiary przemocy domowej o wychodzeniu z patologii". Niestety cały wątek jest dość nierealistyczny i opisany w bardzo szczątkowy sposób.
Ogólnie książka mi się podobała, ciężko się było oderwać. Mimo długości czytało się bardzo szybko. Chętnie sięgnę po inne pozycje autorki.
To książka, która wywołała we mnie dużo emocji. Jestem pewna, że zostanie w moich myślach na długo i też w nich była, gdy odkładałam ją w przerwach między czytaniem.
Ogólnie emocje bohaterów są bardzo dobrze i głęboko opisane. Jako, że mogłam się z niektórymi rzeczami utożsamić, bardzo do mnie to trafiło. Chociaż myślę, że uczucia są na tyle dobrze opisane, że równie dobrze każdy może “poczuć” to co bohater. Jest to faktycznie niesamowite.
Oczywiście, jak zwykle przy książkach poruszających takie tematy, które są dobrze opisane, czasem ciężko było mi ją czytać. To zawsze przyprawia mnie o mieszane uczucia. Z jednej strony jestem szczęśliwa, że takie problemy są zauważone i opisywane, a z drugiej ciężko jest o tym myśleć i przez to przebrnąć.
Poruszyła mnie też głównie dlatego, że - jak sama autorka na końcu napisała - skupia się na ofierze i jej przeżyciach. Było to niesamowite i wzruszające, a do tego świetnie poprowadzone, w głąb psychiki bohaterów. Pokazuje to, jak wiele rzeczy może składać się na cierpienie jednej osoby. Do tego doskonale odnosi się do perspektywy osób trzecich, które są obserwatorami takich sytuacji. A co najważniejsze, w bardzo dobry sposób porusza dużo ważnych tematów.
Jako kryminał też świetnie się spisała i trzymała w napięciu aż do ostatnich stron. Myślę, że taki podział na przeszłość i teraźniejszość, gdzie następuje rozwiązanie sprawy był dobrym wyborem. Dzięki temu mieliśmy jasny obraz sytuacji, a zarazem wciąż brakowało ostatnich elementów układanki.
Jestem pod ogromnym wrażeniem i mam nadzieję, że ta książka dostanie wiele większy rozgłos. Szczególnie, że zwykle stronię od polskich autorów lub jestem sceptycznie nastawiona, a ta książka jest naprawdę dobrze napisana.
Ta książka po prostu mną wstrząsnęła. „Nie jestem jak ojciec” to opowieść, która pochłania od samego początku i trzyma w garści, nawet gdy się ją odkłada. Przez cały czas miałam wrażenie, że jestem blisko Francisa, odczuwam jego obawy, złość i tę paraliżującą bezradność wobec życia, które nikogo nie oszczędza, a jego w szczególności. To jedna z tych historii, które zapadają w pamięć na długo – trudna, mroczna, emocjonalna, momentami aż boli, bo chciałoby się tam wejść, złapać go za dłoń i spróbować pomóc. Relacja Francisa i A. rozrywa serce – zakazana miłość napisana tak realistycznie, że aż ściska w dołku. A do tego ten kryminalny wątek, który tylko potęguje napięcie. Wszystko tu gra – emocje, intryga, skomplikowane związki. Dawno nie czytałam czegoś, co tak bardzo skłoniłoby mnie do zatrzymania się i zastanowienia, ile zła może udźwignąć młody człowiek.
4,5⭐️ Wspaniała książka, a szczególnie jej pierwsza połowa czyli rozdziały z dzieciństwa Franka, które ogromnie mną wstrząsnęły ale i zachwyciły. Te rozdziały siedem lat później nie były złe tylko trochę odstają od pierwszej połowy, która była naprawdę niesamowita. Nadal jestem pod ogromnym wrażeniem i napewno długo nie zapomnę o Franku Riversie❤️🩹
Musicie przeczytać tę historię. Nie żartuję. Nie jestem raczej osobą namawiającą do przeczytania jakiejś pozycji, ale tutaj namawiam. Zapoznajcie się z TW i jeśli są dla was okej, to po prostu to zróbcie.
Wyobraźcie sobie rodzinę problemową. Problemową na dużą skalę, łącznie z tym, że dzieci nie mają nic sensownego do jedzenia, a by jakoś przetrwać muszą pracować w zdecydowanie nielegalny sposób. A później dodajcie do tego gnębienie przez rówieśników, przemoc, także tę ze strony obcych i nadużycia, które mają miejsce za cichym przyzwoleniem. Myślicie, że gorzej być nie może? To dopiero początek piekła, które przeżył Francis. Piekła, które upomina się o niego.
„Nie jestem jak ojciec” to najbardziej rzeczywista fikcja jaką kiedykolwiek przeczytałam. Przerażająco prawdziwa. Namacalna tak, że bardziej się nie da. Uderzająca, bolesna i niszcząca. Tego, ile scen czytałam ze ściśniętym gardłem, nawet nie liczę. A całej gamy emocji w przyszłości nie zapomnę tak samo, jak nie zapominałam odkładając książkę będąc jeszcze w trakcie.
Całość boli tym bardziej, że poznajemy Francisa, gdy ma zaledwie sześć lat i przechodzimy z nim przez piekło zwane dzieciństwem, wypełnione głodem, bólem i strachem. W opisie jego pierwszych lat nie ma grama dziecięcej beztroski i szczęścia. A później, gdy wiemy już co przetrwał, na naszych oczach koszmar trwa dalej. Dlatego to tak bardzo porusza i tak bardzo chciałoby się mu pomóc. Tymczasem możemy tylko bezsilnie patrzeć, krzyczeć w głowie i hamować cisnące się na usta przekleństwa.
Nie mam żadnego zarzutu do tej historii. Ani jednego najmniejszego, co właściwie się nie zdarza. Tu są bohaterowie, którym kibicuje się z całego serca i tacy, których się nienawidzi tak bardzo, jak tylko się da. Tu każdy ma swój charakter, każdy odgrywa swoją rolę, bez przypadków. Relacje są boleśnie prawdziwe. Opis nawet najbardziej prozaicznych czynności interesujący. Wykreowany świat brutalnie rzeczywisty i wciągający. I te szczegóły, których wiele składa się w całość dopiero, gdy pozna się rozwiązanie… A do tego zakończenie, które trzyma w napięciu i nie pozwala się otrząsnąć.
Ostatnie rozdziały czytałam z trzęsącymi się dłońmi, a na koniec po prostu się rozpłakałam.
Przeczytajcie „Nie jestem jak ojciec”. Nie zawiedziecie się.
Omg, jakie to było dobre! Pochłonęłam w dwa dni. Jedyny problem dla mnie to zbyt krótki czas który mamy z rozwijającą się relacją Scotta i Eleanor. Czekam na kolejne książki 💜
This entire review has been hidden because of spoilers.
Są takie książki, które zostawiają człowieka z bałaganem w głowie i dają do myślenia. Taką właśnie historią jest „Nie jestem jak ojciec” Mai Kołodziejczyk.
Opowieść o Francisie/Jamiem to powieść, o której powinno się zrobić głośno. Bardzo głośno. Autorka bez lukru pokazuje rzeczywistość wielu dzieciaków dorastających w patologicznych rodzinach, niekochanych, zdanych na siebie i często muszących mierzyć się nie tylko z brakiem miłości i opieki w domu, ale i dręczeniem przez rówieśników.
Ale historia Francisa daje też nadzieję, że życie potrafi pozytywnie zaskoczyć w najmniej spodziewanym momencie, a trud włożony we własny rozwój w końcu zaowocuje. No i – co najważniejsze, że prawdziwa miłość potrafi uleczyć nawet najbardziej głębokie rany.
Nie powiem wam, jak historia się skończy, bo uważam, że każdy powinien dać jej szansę, jednak koniecznie zapoznajcie się z ostrzeżeniami na początku książki. Wierzcie mi, nie są tylko „sloganem reklamowym”.
Mai dziękuję za poruszającą historię, którą z czystym sumieniem mogę Wam polecić.
No i bezsprzecznie Wydawnictwo KDW ma nosa do świetnych pozycji.
Nie umiem zdecydować czy chce dać tej książce 4 gwiazdki czy więcej. Czytało się szybko i z zaciekawieniem. Momentami musiałam odłożyć książkę na bok i odetchnąć. Autorka omawia mocne i trudne tematy, które bardzo mnie poruszyły. Głównego bohatera nie da się nie lubić, zebrał moją sympatię już od pierwszych stron. Książka jest trochę kreowana na inną niż jest w rzeczywistości, co też nie do końca mi się podobało, bo zaczynając czytać byłam przygotowana na coś zupełnie innego. Jednak nie jest to powód do zawodu, ponieważ jest to naprawdę dobra lektura. Natomiast końcówka niezbyt mi się podobała. Cały pomysł na zakończenie był naprawdę fajny, ale został on minimalny skrócony do max 10stron. Tak jakby autorka próbowała napisać streszczenie zakończenia.Wszystko dzieje się zbyt chaotycznie i odniosłam wrażenie bez przemyślenia. Przez to nie mogłam się w nie w pełni wczuć. Niemniej jednak książka bardzo mi się podobała i na długo pozostanie w mojej pamięci a bohaterowie w sercach. Cieszy mnie jak pod koniec potoczyły się ich losy.
Pierwsza połowa była absolutnie wciągająca i bardzo dobrze się ją czytało. Druga zdecydowanie spada na jakości. Uwierało mnie wiele wątków, niektóre decyzje były bardzo tandetne i niestety traciłem zainteresowanie, kiedy "kryminalna" (i zakładam, że główna???) część akcji miała się rozwijać. Mimo wszystko to była przyjemna lektura.
niesamowita książka. sama kreacja bohaterow,fabula, rozwiazanie zagadki to napięcie w ostatanich rozdziałach majstersztyk podobalo mi sie ze opisano historie wielu bohaterów i kazdy sie czyms wyroznial wow
Po przeczytaniu Małego życia torturowanie głównych bohaterów tylko po to, by wywołać silne emocje w czytelniku przestało do mnie trafiać. Maja to jednak nadal jedna z najlepszych polskich autorek, z jakimi miałem styczność
Przedstawiamy Wam polskiego Shuggiego Baina, czyli “Nie jestem jak ojciec” Mai Kołodziejczyk. Objęliśmy tę książkę naszym patronatem, bo zrobiła z nami coś niesamowitego.
To trudna historia Francisa, który dorasta w ubogiej dzielnicy, wychowywany jedynie przez matkę, choć “wychowywany” to zbyt duże słowo. Matka nie interesuje się jego losem ani tym, czy ma coś do jedzenia, faworyzując przy tym jego starszego brata. Na każdym kroku powtarza Francisowi, jak okropnym człowiekiem był jego ojciec i jak bardzo chłopak jej go teraz przypomina, przez co tak go nienawidzi. Nastolatek nie ma nikogo bliskiego, poza bratem, który choć stara się dbać o niego, jak tylko może, jednocześnie wstydzi się przyznać do niego w szkole. Francis pada ofiarą straszliwych aktów przem0cy, a jego rodzina zdaje się tego nie widzieć. Sytuacja zmienia się, gdy poznaje przez internet tajemniczego A., mężczyznę, w którym się zakochuje. Ich wspólne, wspaniałe chwile, to jedyna iskierka nadziei w ponurym życiu Francisa. Jednak sekretna relacja zostaje brutalnie przerwana, a Francis przez wiele lat stara się zapomnieć o A. Kontynuację losów głównego bohatera poznajemy też, gdy jest już dorosły i gdy wokół niego zaczynają się dziać dziwne rzeczy.
“Nie jestem jak ojciec” to historia, która Was przeczołga, wywoła bardzo trudne emocje i każe zastanawiać się, jak wiele zła jest w stanie znieść młody człowiek. Nie jest to łatwa lektura, ale książka jest tak dobrze napisana, że fabuła wciąga niesamowicie, a czytając ją, czujemy się, jakbyśmy byli tuż obok Francisa, którego jednak nie zawsze do końca rozumiemy, bo też i jak można zrozumieć kogoś, kogo życie tak bardzo doświadczyło? Jeśli lubicie mroczne, ciężkie historie i ciekawych bohaterów, dla których chcecie jak najlepiej, to koniecznie przeczytajcie tę książkę. Dodatkowo mamy tu pięknie rozpisaną zakazaną miłość między Francicem a A. oraz wątek kryminalny związany z tajemniczym odbiciem kapsla na ciele. Jest więc intryga, skomplikowane relacje międzyludzkie, miłość, karuzela emocji i historia spięta taką klamrą, która powoduje upadek szczęki na podłogę.
(3.5) Ta książka to była spora sinusoida - były fragmenty, od których nie mogłem się oderwać i takie, które nużyły. Ogólnie uważam, że jest to dobra książka natomiast nie uważam, żeby był to thriller czy historia o seryjnym mordercy. Moim zdaniem jest to po prostu historia Francisa, a wszystko inne jest bardziej jej tłem.
Po książce "wszystkie twoje ślady", które były dla mnie zawodem postanowiłam dać szansę autorce (poza tym wszędzie widziałam tę książkę, więc tym bardziej czułam się nią zachęcona, żeby ją przeczytać. I utwierdzam się w swoim przekonaniu, że Maja Kołodziejczyk zdecydowanie lepiej sobie radzi z pisaniem poważnych powieści niż lżejszych takich jak "wszystkie twoje ślady"
"Za marnowanie ręczników papierowych. Za nadmierne zużycie cieplej wody. Za zbyt wolne rozwieszanie prania. Za zbyt mało dokładne wytarcie butów. Za wyrzucenie torebki herbaty po jednorazowym użyciu. Za zjedzenie ostatniego jajka w lodówce. Za wyniesienie worka ze śmieciami, który nie był dostatecznie pełny. Za cichą pyskówkę. Francis Rivers mógłby napisać obszerne tomiszcze poezji na podstawie sytuacji, kiedy Baldwin podnosił na niego rękę." 💔
Widzę na wstępie tigger warning i myślę sobie.. okej. To będzie dobre. To będzie mocne.
I wiecie co?
To było szalenie dobre! Szalenie mocne! Diabelnie, piekielnie perfekcyjne! 🔥
Maju.. gdybym wiedziała, że piszesz tak dobrze, już dawno wzięłabym się za twoje książki! Dlaczego poznajemy się tak późno!?
Ostatnio coraz częściej zaczytuję się w thrillerach, jednak nie każdy pochłania mnie aż tak, jak pochłonęła mnie ta pozycja. I niech moje słowa poprze to, że czytałam tę historię po nocach, byle tylko jej nie odkładać.
Ta historia boli.
Ona boli, ona rani moje serduszko i sprawia, że czuję potworny żal.
Boli tak bardzo, ponieważ opowieść poznajemy z punktu ofiary.
To chyba właśnie uderzyło we mnie najmocniej 🖤
Nie wiem, czy kiedykolwiek czytałam thriller, który byłby pisany z perspektywy osoby pokrzywdzonej, ale zdecydowanie jest to zabieg, przez który odczuwa się historię mocniej. Głębiej.
I jeśli ktoś mi powie, że thriller powinien trzymać w napięciu od pierwszej do ostatniej strony.. to ja tej osobie wcisnę w dłonie właśnie tę książkę.
Bo ona taka właśnie jest.
Wciska w fotel od prologu, wsiąka w duszę, wdziera się w głowę, rozrywa serce, żołądek.. płynie w żyłach długo po tym, jak ostatnia strona zostaje za nami.
Perfekcyjna 🖤
Historia chłopaka, który doznał zbyt dużej krzywdy..
Chłopaka, który stał się celem seryjnego mordercy..
A sam Francis to bohater.. którego nie da się nie kochać. Nie da się nie cierpieć razem z nim. Nie da się odczuwać niesprawiedliwości wobec tego, co spotykało go.. właściwie od zawsze.
@_majakolodziejczyk sprawiłaś, że łzy wsiąkały w moją koszulkę, nie zapomnę ci tego 💔
Jest też wątek miłosny.. I chociaż nie jest on tutaj na pierwszym planie, to wdarł się w moją duszę równie mocno, co cała reszta 🖤
"- Przepraszam. Nigdy nie chciałem cię skrzywdzić - powiedział nagle Tony, wlepiając wzrok w ścianę szopy."
Ta recenzja skupia się dużo bardziej na moich odczuciach, aniżeli na samej fabule i zrobiłam to celowo. Wiecie dlaczego?
Dlatego, że tę historię trzeba poczuć. I uważam, że dużo bardziej zachęcę was właśnie tym, jak bardzo czuję się rozwalona emocjonalnie, aniżeli gdybym miała wam opowiadać fabułę.
Czuje się tak bardzo rozjechana, a jednocześnie tak bardzo spełniona po tej historii..
Takie właśnie powinny być książki!
Za to je właśnie kocham!
Nie muszę chyba mówić, że musicie ją poznać? 🖤
Jednak uprzedzam! To książka, która jest bardzo 18+ i ostrzeżenia w niej zawarte, nie znajdują się tam bez powodu. Miejcie to na uwadze, robaczki.
Mnóstwo trigger warningów, ale są wspomniane na początku książki i przez innych recenzentów. Niemniej jednak uważam, że warto i jak niejedna osoba już wspomniała - tytuł znajdzie się w mojej topce roku na pewno. I choć muszę pochwalić wydanie, bo brzegi czy twarda oprawa są naprawdę fantastyczne, tak z tej grubej książki robi się taki klocek, że nie idzie go wziąć do plecaka, więc trzeba sobie przerywać czytanie na czas wyjścia gdzieś i nie można potajemnie w pracy dowiadywać się co dalej na słuchawce - innymi słowy królestwo za audiobook!
Książkę recenzuję dzięki współpracy z wydawnictwem KDW.
Autorka poraz kolejny sięga po motyw dwóch rodzeństw, jednego starszego, a jednego młodszego, tym razem jednak zamiast obyczajówki daje nam thriller, który trzyma w napięciu, boli mocno, ale z całej tragedii nie robi nam się melodramat. A mógłby, bo w końcu książkę mamy opisaną z perspektywy osoby, która doznała ogromnej krzywdy, ofiary seryjnego gw*lciciela, a jednocześnie niedoszłej ofiary m*rdercy. Osobę, która była przez ojczyma i matkę traktowana jak śmieć i niewolnik, przez ludzi ze szkoły jako biedak, nad którym warto się znęcać. Do tego powtarzano mu ze wszystkich, że wygląda ohydnie i jest brzydki, a prawda była taka, że był naprawdę przystojny. Tylko, że on, mimo, że jest łamany raz po raz i sprowadzany przez siebie i przez innych do skorupy człowieka, ma w sobie jakiś pierwiastek sprawczości i to sprawia, że nie da się tego bohatera nie lubić i jednak człowiek stara się nie tracić nadziei, że podejmowane przez niego decyzje doprowadzą go do lepszego miejsca. Nawet jeśli bohater mógłby stwierdzić, że odcina się od swojego poprzedniego życia kompletnie, on podejmuje działania, które wiążą go z jego przeszłością po to, aby odnaleźć brata. Nie jest przy tym oczywiście aniołem i potrafi nie tylko manipulować innymi, ale też nie zdradzać nikomu swojej przeszłości. Ale to sprawia, że jest prawdziwy i człowiek po prostu mu kibicuje.
Co do związku bohatera ze starszym mężczyzną to nie miałam tu problemu, bo po pierwsze bohater okłamywał go co do swojego wieku, a później spotkali się już w dorosłym życiu. A że z prologu wynikało, że spotkają się po latach to może głupio, ale miałam nadzieję na happy end, chociaż ich poprzednia historia była naznaczona wieloma kłamstwami i niedomówieniami. Na pewno do ich wspólnych scen wrócę jeszcze dziś.
Nie są to z resztą jedyne sceny, do których wrócę, bo uwielbiam kiedy autor opisuje reakcje nie tylko głównych bohaterów, ale też tych pobocznych na to, kiedy odkrywają jakąś prawdę, albo czegoś się dowiadują. Wiele osób unika tego opisu, a dla mnie to zawsze była ulubiona część fikcji - opis reakcji. A tych jest dużo i od wielu bohaterów. A tych... jest sporo i każdy z nich ma naprawdę ciekawy własny wątek.
Troszkę chaosu wdarło się na sam koniec, ale to przez celowy zabieg autorki, żeby ostatnie wydarzenia nie były przedstawione chronologicznie, tylko raz wracała, a raz cofała czas, żeby oddać to, jak cały finał się rozegrał.
Podsumowując: uwielbiam znajdować tytuły, do których będę wracać i przeżywać je od nowa. Mogłabym mówić o tym tytule nawet więcej, ale uważam, że powinniście sprawdzić go sami, chyba że poruszane tematy wywołują w was coś więcej niż dyskomfort.
Do połowy byłam pewna ze dam tej książce 5 gwiazdek, ale niestety w momencie kiedy następuje przeskok o 7 lat historia traci to coś co urzekło mnie na początku. Mimo wszystko była to cudowna historia i liczę, że autorka będzie pisać więcej powieści w tym stylu, bo naprawdę dobrze jej to wychodzi.
Na pochwale zas��uguję też napewno podejście autorki do samobójstwa, molestowania czy gwałtu, widać wielką wrażliwość ale zarazem chęć pokazania jakie realne skutki maja takie sytuacje.
Czy zakończenie było trochę cukierkowe w kontekście całej książki? Oczywiście, ale Frank definitywnie na takie zasłużył.
Myślę, że jeśli komuś podobały się Wrony to ta książka też będzie dobrym wyborem, tylko polecam zapoznać się z tw, które znajdują się na początku książki, bo jednak poziom ciężkości jest tutaj większy.
Książka bardzo mnie wciągnęła, pierwsza połowa była dla mnie zachwycająca, cały czas chciałam po nią sięgać nie mogłam się oderwać. Druga połowa stała się trochę bardziej chaotyczna, było dużo powtórzeń w narracji, te zbiegi okoliczności były dla mnie strasznie naciągane. Jak ktoś jest fanem gatunku, myślę, że warta przeczytania
Rzadko mam wielką potrzebę podzielić się swoim zdaniem na temat jakiejś książki, ale w tym przypadku po prostu czuję, że muszę powiedzieć, co o tym myślę. Zacznijmy od tego, że z początku ta pozycja mnie nie interesowała jakoś szczególnie i raczej nie miałam w planie jej czytać. Ale w końcu się zdecydowałam i jak już zaczęłam, to praktycznie nie mogłam się oderwać. Pierwszy rozdział już jest ciekawy i zachęca do czytania, a to co się dzieje później, jest moim zdaniem czymś naprawdę zapadającym w pamięci. Pierwsza połowa tej książki, to moim zdaniem coś cudownego. Opis życia Francisa, jego problemów, przemyśleń i zmagań, jako osoby żyjącej w patologicznym środowisku, został zrobiony naprawdę dobrze. Atmosfera, mimo że była nieprzyjemna, została napisana w bardzo dobry sposób. Na tamtym etapie dałabym tej książce nawet 5 gwiazdek, ponieważ uważam, że ta praca zasługuje na uznanie. Bohaterowie również byli dobrze wykreowani (ale tu raczej bez zaskoczenia - Maja już w swojej dylogii pokazała, że potrafi tworzyć wielowymiarowe postacie) i bardzo ich polubiłam. Współczułam Francisowi i naprawdę przerażało mnie to, jak wyglądało jego życie. Jeśli chodzi o jego brata, coś we mnie pękło, gdy dowiedziałam się, że wiedział o tym, co Teksas robił Frankowi i naprawdę byłam bliska płaczu. Nadal mam przed oczami scenę, gdzie bracia tańczą do muzycznego układu późnego wieczoru. Moje emocje trochę opadły, gdy wkroczył tutaj wątek romantyczny. Nie bardzo przepadam za sposobem, w jaki Tony i Frank się poznali, ale jest on dla mnie logiczny i rozumiem, że miał on sens. Osobiście jednak nie czułam pomiędzy tymi postaciami uczuć, ich relacja była dla mnie płytka. Owszem, czuli się ze sobą dobrze, jednak mam wrażenie, że to po prostu dlatego, że Anthony traktował Franka dobrze, do czego on nie przywykł. Doceniał w nim to, że zwraca uwagę na to, co mówi, lubi itp, a inne rzeczy zostały zepchnięte na drugi tor. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że nie o tym jest w sumie książka (i bardzo dobrze), ale jak już decydujemy się na wątek romantyczny, to dobrze byłoby się w niego bardziej zagłębić. Wracając jeszcze do ich relacji, gdy Frank ma 17 lat, to mam wrażenie, że jego przeżycia zostały trochę spłycone. Wiem, że każdy przeżywa traumę na swój sposób, ale nie potrafię przejść obojętnie obok tego, że Frank tak szybko odważył się na dotyk (nawet ten przyjemny) innego człowieka, a zwłaszcza mężczyzny, po tym jak został wielokrotnie zgwałcony. Zabrakło mi tu tego radzenia sobie z traumą, której przecież Francis miał bardzo dużo. Ogólnie mam wrażenie, że po siedmioletnim skipie, ta książka coś straciła. To nie tak, że nagle stała się nieprzyjemna - po prostu czułam, że coś straciła i już nie miałam aż takiej satysfakcji z czytania jej. Może to dlatego, że skupiliśmy się trochę na innych rzeczach, które nie zachwyciły mnie już tak bardzo. Zmienił się również klimat, co niby nie jest niczym złym, ale osobiście też nie przepadam za tym, gdy książki dzieją się w współczesnych czasach (mniej więcej), dlatego to mnie trochę odrzucało. W książce "Wszystkie twoje ślady" i "Wszystkie twoje winy" klimat był jedną z największych zalet, zostało to zrobione świetnie. Oczywiście wiadomo, że to zupełnie inne czasy i jest to zrozumiałe, ale tutaj z początku również tak było, jednak później wszystko stało się o wiele bardziej chaotyczne i mam wrażenie, że trochę przestaliśmy się na tym skupiać. Jeśli chodzi o wątek Teksasa, to mam delikatny mętlik w głowie. Nie spodziewałam się tego, kim się okaże, ale też nie widziałam żadnych przesłanek do tego. Pomijając to, że po przeczytaniu opisu książki, możemy spodziewać się więcej tego wątku, to chyba nie podoba mi się za bardzo jak został on poprowadzony w drugiej połowie książki. Niektórych aspektów nadal nie rozumiem, ale możliwe że po prostu czegoś nie zauważyłam. Widziałam też, że innymi zarzutami dotyczącymi tej książki jest jej język. Osobiście nie miałam z nim żadnego problemu, nie jest on jakoś nadzwyczajny, ale przecież nie jest to najważniejsze. Z resztą nie uważam, by był on jakiś zły. To tak może podsumowując - książka jest dobra, ale trochę się zawiodłam. Niektórzy bohaterowie są napisani świetnie, a niektórzy trochę mniej. Historia sama w sobie jest świetna, chociaż ma swoje wady. Na pewno będę jeszcze dużo o niej myśleć, co wydaje mi się najważniejsze. Na pewno też przeczytam wszystko inne, co Maja wyda.
This entire review has been hidden because of spoilers.
“Nie jestem jak ojciec” było fenomenalne. Nie sposób oderwać się od tej książki, gdy już zacznie się lekturę. Dosłownie nie mogłam myśleć o niczym innym jak tylko o tym jak skończy się ta historia. A sama historia jest niezwykle poruszająca, trudna, wypalająca dziurę w sercu.
Było mi ciężko, to muszę przyznać, czytając niektóre fragmenty. Odczuwałam zdecydowanie zbyt wiele. Była to wręcz niełatwa przeprawa. Zdecydowanie każdy, kto chce sięgnąć po tę książkę powinien zapoznać się z ostrzeżeniami. Tematyka jest niezwykle trudna i zdecydowanie przeznaczona dla dorosłego czytelnika.
Serce mi się krajało, gdy brnęłam w fabułę u boku Jamesa. To ile miał w sobie siły, żeby to wszystko przetrwać... Wszystkie te okropieństwa... Płakałam. Dosłownie płakałam na wielu momentach.
Historia mocno we mnie uderzyła. I tak jak wspomina sama autorka na końcu - ogromnie doceniam, że została ona przedstawiona głównie z perspektywy ofiary. Bo w końcu to one przeżyły dosłowne piekło.
Relacje w tej książce między postaciami były tak realistyczne, że to aż boli. Boli, bo historia wydaje się przez to tylko bardziej żywa i prawdopodobna. Czapki z głów!
Chciałam jeszcze tylko krótko wspomnieć o stylu pisania, który jest niezwykle dobry. Odpowiednio wyważone opisy względem dialogów. Rozmowy bohaterów, ich przemyślenia, no dosłownie wszystko mi tutaj ze sobą współgrało.
Ta książka zrobiła ze mną coś, co już dawno żadna książka nie zrobiła. Genialna. Z przesłaniem. Poruszająca trudne tematy w inteligentny i odpowiednio wyważony sposób.