Ivor Carmody, najstarszy z rodzeństwa i doradca królowej, od zawsze zajmował się głównie rozwiązywaniem problemów. Właśnie dlatego kiedy rodzina królewska z położonego niedaleko miasta prosi o wsparcie, książę postanawia sprawdzić, jakiemu zagrożeniu przyszło stawić czoła sąsiadom.
I już po przekroczeniu granicy Norfolk wpada w sidła ciemności.
Żeby ją pokonać, czarownik zgadza się na współpracę ze Sparrowami, a przede wszystkim z Azarią – tajemniczą, silną księżniczką, uznawaną za przeklętą. Jej historia ciekawi Ivora równie mocno, co zagadka, którą starają się rozwikłać, by przywrócić bezpieczeństwo mieszkańcom. Pytania jednak ciągle się mnożą, a czasu zostaje coraz mniej i nie wiadomo już, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem.
Wkrótce Ivor i Azaria będą musieli wspólnie odnaleźć sposób na odegnanie zła czającego się w Norfolk. I to zanim nadejdzie ostatnia faza mroku. Faza, w której nawet najjaśniejsze światło może zostać zduszone…
Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej osiemnastego roku życia.
3,75 ⭐️ Bawiłam się dobrze, może nie tak, jak przy poprzednich częściach, ale nadal była to dobra rozrywka. Bardzo czekałam na książkę Ivora i miałam nadzieję, że się nie zawiodę. Jedyne czego mi zabrakło, to na koniec dowiedzenia się, co u pobocznych postaci. Czy Raven odzyskała głos, co z Caspianem i Sandie. Liczę, że może dostaniemy jakiś Spin off o nich.
O MÓJ BOŻE TA KSIĄŻKA!!!! TA KSIĄŻKA!!!! to było tak bardzo dobre ughh to zakończenie… ja serio nie chciałam tego kończyć, ale o boże to było epickie genialne i ugh kooooocham to tak bardzo mocno błagam agata pisz jakiegoś spin offa bo ja juz tesknie (i inna fantastykę najlepiej też, bo fantastyka od agaty podoba mi się jeszcze bardziej niż romanse)
Podeszłam do tej książki na dwóch zasadach: 1. Przesłuchałam dwa wcześniejsze tomy, więc ten też przesłucham. 2. Nie traktuję tego jako fantastykę, tyko jako romans.
Ze wszystkich trzech części jednak najbardziej podobał mi się druga, gdzie całą robotę robił szalony Hunter. Tutaj Ivor w sumie niczym mnie nie zaskoczył i trochę szkoda, bo gdyby zrobić z niego sztywnego grumpy-nerda-czarownika, to w zestawieniu z Azarią i jej problemem z mocą oraz temperamentem wyszłoby to ciekawiej. On jest najstarszy z rodzeństwa, potężny, ale to jego dwie siostry są królowymi i to nie ma kompletnie odzwierciedlenia w jego charakterze.
Ta ich relacja poszła bardzo szybko i właściwie jedyne na co czekałam to moment, kiedy ujawni się więź (który też był średnio satysfakcjonujący - nie był zły, ale też nie powalił mnie na kolana). Pomysł na demona wyszedł całkiem nieźle, ale fakt, że Azaria była druga w kolejce do tronu od razu dał mi do myślenia w kwestii tej zagadki. Zapomnę o nich wszystkich w przyszłym tygodniu.
Ja generalnie nie jestem targetem tej książki i czytam chyba za dużo fantastyki, by móc w w pełni cieszyć się czymś takim lekkim.
Wyczuwam powtarzalność autorki, jednakże w tym przypadku w niczym ona nie odebrała tej historii. Od początku Ivor był moim ulubionym z Carmodych, więc podejrzewałam, że jego książka może być albo rozczarowaniem albo zachwytem. Na szczęście była tą drugą opcją. Sama fabuła była super, podoba mi się, jak wyszliśmy poza Richmond, wprost do trochę szalonej rodziny Sparrow w Norfolk. Azaria i Ivor mieli chyba najciekawiej ujęty koncept "bratnich dusz" w tej trylogii. W nieco świeżej wersji i całkiem mi się podobało to wydanie. Obydwoje byli bardzo charakterni, co po nijakiej Caitrii było wspaniałą odmianą. Mega podobała mi się fabuła, była wciągająca, choć wiele rzeczy się domyśliłam (to jednak romantasy, więc łatwo odgadnąć w jaką stronę to pójdzie), to i tak wciągnęłam się w ich problemy, a te końcowe rozdziały to naprawdę są pełne napięcia. Podobało mi się zakończenie, choć wcale nie byłaby zła, gdyby obrało to inną stronę. Jedyny mój żal to to, że nie pociągnięto dalej kilku wątków, bo szczerze zaintrygowały mnie mocno.
Na początku nie umiałam wkręcić się w tą historię. Po 150 stronie w końcu wkręcilam się i czytało mi się naprawdę dobrze. Jednak to końcowe rozdziały sprawiły, że moja ocena jest taka a nie inna.
moje serce zawsze było za renanem ale pozniej przeczytalam trzeci tom…….. ivor kocham cie stales sie moim totalnym ulubiencem tak jak cala ta ksiazka, najlepsza z calej trylogii. to bylo takie dobre chociaz pewne wątki jak bratnie dusze ktore sa glownym motywem trylogii, tutaj mamy to totalnie inaczej przedstawione i ta swiezosc byla genialna, cala ta fabula byla genialna, a to ile emocji wzbudzila we mnie koncowka to nawet nie skomentuje, juz za nimi tesknie
Lubicie typ bohaterki: waleczna i wyszczekana księżniczka? Macie swoją ulubioną? Jeśli nie, to może Azaria Sparrow zyska to miano? Główna żeńska postać "Ostatniej fazy mroku", finału trylogii Rodzina Carmody od Agaty Polte, jest jedną z trzech sióstr, córek króla Norfolk. I zamiast zajmować się typowymi zajęciami księżniczek, stroni od tego, oddając swoje serce służbie miastu. W takich okolicznościach poznaje Ivora Carmody'ego, o którym ta część opowiada, ratując księcia z opałów. Powiem Wam, że tą dwójkę od początku połączyła świetna chemia – ich rozmowy za każdym razem wywoływały u mnie uśmiech. Ona pewna siebie i zdystansowana, on idealnie dyplomatyczny, ale potrafiący dodać drugie dno do swoich wypowiedzi. Szybko oboje polubiłam, tym bardziej, że po znajomości Ivora z poprzednich części, raczej marginalnej i nie stwarzającej większego przywiązania, obraz, który się pojawił tutaj, zmienił to kompletnie. Znaliśmy już jego opiekuńczość, ale dodana tu nuta zaborczości i pokaz jego siły robi odpowiednie wrażenie.
Historia zjaw z Norfolk i powoli odkrywana tajemnica Azarii sprawiały, że sama opowieść była angażująca i ciężko się było od niej oderwać. Mamy tutaj momenty akcji, głębsze rozmowy i trochę pikantnych scen. Wszystko współgra ze sobą w harmonii, nie przeważając nad innymi składnikami fabuły. Uważam to za świetne ukoronowanie trylogii, nawet jeśli w moich myślach to nadal Hunter pozostaje numerem jeden męskich postaci. Ale myślę, że Ivor wcale nie plasuje się dużo niżej.
Ocena: 3,75/5 ⭐️ Ocena całej trylogii: 4,5/5⭐️ Współpraca reklamowa z Wydawnictwem NoweStrony [🔞Książka przeznaczona dla osób 18+]
❤️Przedstawienie opinii, bez spoilerów do trzeciego, finałowego tomu to nie lada wyzwanie. Była to dobra rozrywka, ale oczekiwałam czegoś więcej.
❤️Poprzednie dwa tomu zangażowały mnie już od pierwszych stron. Ta część jednak na początku szła mi bardzo opornie - nie wiem z czego to wynikało. Styl pisarki jak zawsze był prosty, fabuła opisywana w bardzo przyjemny i angażujący sposób. Jednak coś po prostu tutaj nie do końca kliknęło.
❤️Postać Ivora w poprzednich częściach gdzieś tam się przewijała i byłam bardzo zaintrygowana, żeby poznać go bliżej. Jego postać spowodowała jednak, że druga główna bohaterka straciła swojego pazura - a mowa tutaj o Azarii. Tajemniczej, silnej i przeklętej księżniczce. Oczekiwałam, że pokaże jednak bardziej swojego krnąbrnego pazura.
❤️Cała trylogia to bardzo przyjemna, nieskomplikowana fantastyka. Jeżeli szukacie czegoś z motywem wampira, czarownika i wilkołaka to zdecydowana ta trylogia jest dla Was. Poza tym muszę dodać jedną rzecz - to wydanie tych książek jest przepiękne ❤️🔥
Najlepsza ksiazka tej autorki. Nie ma takiego slodzenia, ze mozna sie porzygac plus glowny bohater nie korzystal z cringowego przydomka ( ale wymysli bruh). Akcja akcjuje, chociaz w polowie byl taki moment, ze zastanawialam sie nad daniem dnf tej ksiazce( myslalam ze raszta fabuly bedzie tylko polegala na tym jaka ona jest wspaniala i jak sie pieprzą 🙂). GLOWNY BOHATER MIAL OSOBOWOŚĆ! Chociaz nadal cala ksiazka sie opierala ze on jej ciagle pomaga, a sam nie ma zadnych problemow, z ktorymi nie moze sie uporac( chuj wie czemu takie zachwanie na booktoku i tych wszystkich wattpadach jest takie popularne, przeciez to nawet fajne nie jest. Typy przewaznie nie maja zadnej osobowosci XD). Plus widac duzo błędów fabularnych. Overall git Polecam
Ciekawa książka, przeczytana w 2 wieczory. Do 2 tomu jej daleko, ale bawiłam się dobrze. Szkoda że to już koniec, liczyłam na jakiś dodatek Sandie i Casa :(
Nie mogłam się doczekać aż będę mogła poznać finał trylogii Rodziny Carmody. Dwie poprzednie części miałam okazję czytać jeszcze na wattpadzie i to właśnie tam zakochałam się w całym tym świecie jaki stworzyło Agata. Nie powiem bałam się siegnąć po fantastykę, bo zawsze uważałam, że to nie jest gatunek dla mnie ale jakie przeżyłam ogromne zaskoczenie gdy zabrałam się za czytanie ,,Pierwszej Fazy Zaćmienia” i przepadłam. Dosłownie odliczałam dni i godziny do publikacji następnego rozdziału. Ta trylogia jest doskonałym wyborem dla osób, które chcą zacząć przygodę z fantastyką. Mam nadzieję, że tak jak mnie wciągnie was bez pamięci cały ten magiczny świat.
A teraz bez zbędnego przedłużania zapraszam was do poznania bohaterów, którzy bez wątpienia zapewnią wam niezapomnianą przygodę. Azaria Sparrow to księżniczka, która jest uważana za przeklętą. Skrywa pewną tajemnicę o której nikt nie wie i ma nadzieję, że tak pozostanie. Jest silna, tajemnica, waleczna, zawsze stanie do walki nawet jeśli jej szanse są małe. Dąży do uratowania swojego miasta do którego z pomocą przyjeżdża książę Carmody. I od chwili ich pierwszego spotkania ta dwójka będzie trzymać się razem aż do końca. Ivor Carmody to najstarszy z rodzeństwa, który jest też doradcą królowej. Zawsze zajmował się rozwiązywaniem problemów, dlatego to właśnie on ma wybrać się do sąsiedniego królewska aby sprawdzić z czym mierzą się jego mieszkańcy. Nie podejrzewa, że spotka tam pewną pyskatą księżniczkę o której nie będzie mógł przestać myśleć.
Co wydarzy się, gdy mrok pochłonie wszystko na swojej drodze i nie pozostanie już żaden stop światła?
JEDNO WIELKIE WOW. Ja wiedziałam, że ta książka mi się spodoba, bo byłam zakochana w dwóch poprzednich tomach ale ta część zaskoczyła mnie ogromnie, oczywiście pozytywnie. Azaria i Ivor to duet na który nie byłam gotowa. Oni razem są niepokonani. Nie znali się a od samego początku potrafili się zgrać i walczyć, gdy sytuacja tego wymagała. Zadaniem naszych bohaterów jest dowiedzenie się jak pozbyć się mgły i istot, które atakują mieszańców Norfolk. Lecz to wszystko nie jest takie proste a czasu jest coraz mniej. Co zrobią Azaria i Ivor? Uda im się zwyciężyć? Czy wszystko pokona mrok?
Z ogromnym uśmiechem na twarzy czytałam o tym co słychać u naszych dwóch poprzednich par. Aislinn i Renan to od nich zaczęła się moja miłość do tej trylogii i dzięki ich historii przekonałam się bardziej do fantastyki. Caitria i Hunter to byli moi ulubieńcy, bo teraz niestety ich miejsce przejmują Azaria i Ivor. Kocham każdą z par ale jednak to oni zasłużyli sobie na miano moich ulubieńców. Cieszę się, że każdy z nich odznalazł swoje szczęście, bo ogromnie na to zasłużyli.
Jest jeszcze jedna dwójka o której bym nie mogła nie wspomnieć. Sandie i Caspian ten duet zapewni wam masę śmiechu. Od samego początku gdy tylko ta dwójka pojawiła się w swoim zasięgu ja wiedziałam, że coś ich do siebie ciągnie ale żadne nie chciało zrobić tego pierwszego kroku. Dlatego teraz po prostu się ze sobą droczą i czekają na w sumie nie wiem na co haha.
Nienawidzę żegnać się bohaterami. A tutaj jest mi jeszcze ciężej, bo muszę pożegnać się z całą szóstą. Nie sądziłam, że ta trylogia tak mocno mi się spodoba, bo miałam obawy ze względu na to, że jest to fantastyka to mi nie podejdzie tak jak reszta książek Agaty, które uwielbiam. Ale nie musiałam się niczego obawiać, bo rodzina Carmody mocno mnie do siebie przywiązała i dlatego nie mogę uwierzyć, że to już koniec, że poznałam finał i teraz mam tak po prostu pożegnać się z tymi wszystkimi bohaterami. Ale wierzę, że Agata napisze pewien spin-off o pewnej czarownicy i jej wampirze. 𝐝𝐨 𝐧𝐚𝐬𝐭𝐞̨𝐩𝐧𝐞𝐠𝐨 𝐊𝐚𝐫𝐨𝐥𝐤𝐚 ♥
❝Słońce zgaśnie, by mogła narodzić się prawdziwa siła…❞
Finałowy tom dotyczący Rodziny Carmody to coś, na co bardzo długo czekałam, i śmiało mogę stwierdzić, że było warto.
Na początku czytelnik zostaje spokojnie wprowadzony do fabuły: Ivor wyrusza w podróż do miasta, by pomóc czarownicom w potrzebie. Będąc w drodze, okazuje się, że problem jest jeszcze poważniejszy, a dodatkowo doradcę intryguje księżniczka Azaria, która została kilka lat temu uznana za przeklętą. Opis walk, nieustannie pojawiające się zjawy oraz tajemnica do rozwiązania to jedynie zalążek tego, co skrywa w sobie ta historia.
Dzięki tej części mogłam bardziej poznać postać Ivora. Z poprzednich historii dotyczących jego sióstr raczej wynikało, że jest to spokojny bohater, a prawda okazała się delikatnie inna i pokazała jego jeszcze ciekawszą stronę, skrywaną na rzecz obowiązków. Przez moje wcześniejsze założenia raczej nie nastawiałam się szczególnie na jego historię, a okazała się bardzo wciągająca i trzymająca w napięciu (szczególnie ostatnie rozdziały — przy epilogu nerwowo przebiegałam wzrokiem, by odnaleźć pewną istotną informację).
❝Księżyc zabłyśnie, żeby nadeszła nieskończona potęga…❞
Jako że jestem ogromną fanką Ais i Renana oraz Caity i Huntera, byłam bardzo zadowolona z faktu, że dość często pojawiali się w tej historii. A w trakcie czytania epilogu z jednej strony cieszyłam się, że dostałam więcej informacji o tych parach, a z drugiej — chciałam dotrzeć do tej wiadomości, która najbardziej mnie interesowała po wydarzeniach z poprzedniego rozdziału.
ALE najwięcej zabawy zdecydowanie zapewnili mi Sandie z Caspianem. Nawet nie macie pojęcia, jak bardzo ta para przypadła mi do gustu i najbardziej na świecie chciałabym więcej przeczytać o ich relacji, bo z pewnością działo by się w ich historii dużo. Jestem fanką ich wzajemnych przekomarzań i bardzo dużo znaczników przypadło właśnie na nich, bo czułam potrzebę zaznaczenia tego, by móc później wrócić do ulubionych fragmentów.
❝A gwiazdy zapłoną, by zniknął mrok❞
Bardzo też spodobał mi się sposób poprowadzenia relacji Ivora z Azarią. Z jednej strony widać było pomiędzy nimi ciekawość sobą i swego rodzaju pożądanie, a z drugiej — oboje pokazali, że liczy się dla nich także rozwinięcie relacji w kwestiach emocjonalnych, wzajemne zrozumienie się i poznanie. W dodatku postawa Ivora w różnych sytuacjach, w których przykładowo księżniczce groziło niebezpieczeństwo lub była znieważana przez ludzi, pokazała, że traktuje ją poważnie oraz z należytym szacunkiem.
Akcja została także dobrze poprowadzona. Nie nudziłam się w trakcie czytania, momentami dosłownie otwierałam oczy ze zdziwienia i czytałam jeszcze raz niektóre sceny, bo wywołały u mnie niemały szok. Bardzo dużo się działo i, moim zdaniem, wyszło to w sam raz.
Bardzo polecam całą trylogię. Z pewnością będę do niej wracać, bo mam z nią związane bardzo dobre wspomnienia.
Co to były za emocje. Nie jestem w stanie tego opisać, bo książki Agaty mają to do siebie, że zawsze po ich zakończeniu brakuje mi słów. Tym bardziej, że ta książka kończy trylogię „Rodziny Carmody” i jest mi przykro z tego powodu, bo jednak przywiązałam się do bohaterów i jakoś nie uśmiechało mi się z nimi żegnać. Czuję jakby to było wczoraj, jak kupowałam Aislinn i Renana a w tym momencie trzymam finałowy tom o ostatnim z rodzeństwa Carmody. To, co działo się w tej książce jest nie do opisania: od niepewności związanych z więzią bratnich dusz, próbami pokonania mroku, który nawiedza Norfolk aż po ostateczną walkę, której wynik zależy od tego, jak będzie wyglądało życie ludzi z królestwa, ale także tych z poza niego. Agatka złamała mi serce na sam koniec, tylko po to, żeby w epilogu stwierdzić, że przecież nic się nie stało i nie ma powodu do płaczu (ja wiem co ona chciała tam zrobić, zdradziła mi to, jak niewiele brakowało żeby odrzucić obecne zakończenie i zmienić je na łamiące serce na drobne kawałki). Ale nie no kocham ją i jej książki, bo to już zawsze będzie dla mnie powrót do domu i definicja komfortu. Co do samej relacji między Ivorem a Azarią boże jaki to był ogień, chociaż zaczęło się nieciekawie, bo jednak nie każdy lubi wrzucanie go do aranżowanego małżeństwa z zupełnie obcym typem (szczególnie jak twoja rodzina traktuje cię jako kartę przetargową a nie jej część). W ogóle praktycznie cała ta rodzina Sparrow strasznie mnie drażniła i powodowała u mnie chęć rzucenia książką, a jakby tego było mało to jeszcze powodowali u mnie chęć płaczu. Takie rodziny w książkach zawsze są najgorsze, bo mając dziecko nie traktują je jako człowieka z emocjami, tylko bardziej jak taki worek, na którym możesz się wyżyć, bo przecież żadne słowa go nie zabolą. Nie, dobra oni nie zasługują na poświęcenie im większej ilości linijek tekstu, skupmy się lepiej na tym epilogu i tym jak uroczo to wszystko się skończyło. Nie zmienia to faktu, że tęsknie i potrzebuje więcej i więcej o nich i ich dalszych losach, miejmy nadzieję, że kiedyś to marzenie się spełni i znowu sobie o nich poczytam.
Są książki, które czytam jednym tchem, na jedno posiedzenie, a potem żałuję, że nie poświęciłam im więcej czasu, ponieważ… nie chce ich kończyć. I to zarówno ich wada, jak i zaleta, bo często są po prostu tak nieodkładalne, że poza nimi nic innego mnie nie interesuje (jak w przypadku „Ostatniej Fazy Mroku od Agaty Polte), a z drugiej strony, rozum mówi „mogłaś ją sobie dawkować”.
Książki z serii Rodzina Carmody to przede wszystkim genialnie zbudowany magiczny świat i charakterni bohaterowie. Jeżeli oczekujecie od romantasy dynamiki, plot twistów, wartkiej, spójnej akcji - to będzie idealna pozycja! Ponownie wchodzimy w świat, w którym czarownice wiodą prym, a to za sprawą pewnego „księcia w opałach”. I jeśli do tej pory myśleliście, że Ivor Carmody świetnie sprawdza się w roli drugoplanowego bohatera, brata, doradcy królowej - sprawdźcie, jak będzie sobie radził, gdy spotka zadziorną, uznawaną za przeklętą księżniczkę Azarię. Relacja tej dwójki przypomina huragan - nigdy nie wiadomo, kiedy nabierze tempa, a kiedy się uspokoi. Jest zdecydowanie bardzo dynamiczna, ale rozwija się w tempie, które docenią czytelnicy, nie ma tu miejsca na niedomówienia, bo choć bohaterowie krążą wokół siebie i wydawać by się mogło, sami nie wiedzą, jak się z tym czuć - my już wiemy. Oni są sobie pisani. Jednocześnie, poza relacją głównych bohaterów, jednym z najlepszych wątków tej powieści jest plan zapewnienia bezpieczeństwa mieszkańcom miasteczka i ich obrona przed złem, czającym się w Norfolk. Dzięki współpracy Ivora i Azarii możemy obserwować, jak wspólnie będą działać rodziny Carmody i Sparrow, ale również co je odróżnia. Sama historia pełna jest napięcia, mroku, tajemnicy. Myślę, że warto również docenić interakcje głównych bohaterów, ich dialogi i przytyki są po prostu genialne! Dla fanów i fanek poprzednich części, dostajemy również kilka fajnych smaczków w postaci Warda i Huntera.
Ciężko mi się z nimi pożegnać, więc jeszcze nie raz powrócę do tej serii 🖤
Trzeci tom, kończący tę wspaniałą trylogię był dla mnie doskonały w każdym tego słowa znaczeniu. Agata Polte potrafi ożywić bohaterów na kartkach i zrobić im wspaniałą historię. Z trójki rodzeństwa przyszedł czas na Ivora Carmody’ego. Nawet nie wiedziałam, że tak bardzo potrzebuje jego perspektywy. W poprzednich tomach niewiele mogliśmy się o nim dowiedzieć, więc tu przeżyłam naprawdę wiele emocji w związku z tą postacią, ale i skrywającej sekret księżniczki Azarii. Ona zdecydowanie jest w topce ulubionych bohaterów.
Kiedy otworzyłam książkę i zaczęłam czytać, wiedziałam, że tak łatwo się od niej nie oderwę. Cała opowieść była trzymająca w napięciu i również zyskała kilka zwrotów akcji, które powiem szczerze, spowodowały niesamowite ciarki na mojej skórze. Wszystko w tej książce do siebie pasowało. Nie mogę przejść obojętnie obok znakomitego warsztatu pisarskiego Autorki. Widać ile pracy włożyła w tę fantastykę i absolutnie należą się ogromne gratulacje.
Przejdę jeszcze do dwóch perspektyw, jakie dostaliśmy. Ivor i Azaria. Oboje swoimi myślami świetnie uzupełnili całość, a mogąc zajrzeć im w myśli, bardziej odczuwałam emocje. Dwa potężne rody czarownic i czarowników, świetnie poprowadzone wątki, tajemnice i zło, które przybiera nieoczekiwany bieg.
Nie martwcie się, w „Ostatniej fazie mroku” nie zabrakło również naszych ulubionych postaci z poprzednich tomów.
Z całego serca polecam Wam zapoznanie się z całą trylogią. Jest wyjątkowa i na pewno na bardzo długie zapadnie w pamięci.
Nie spodziewałam się, że uda mi się w te wakacje przeczytać całą trylogię i że aż tak może mi się spodobać romantasy. Z dużym naciskiem na romans, ale nadal z elementami fantastycznymi.
Agata cudownie sobie poradziła z wykreowaniem świata czarownic, wampirów, wilkołaków i przeciwnościami w ich życiu. W każdej części pojawia się inny problem, z którymi muszą się zmierzyć bohaterowie a ja przez całą książkę nie mogłam wysiedzieć z ekscytacji aby poznać zakończenie ich losów. Wszystko było tam dopięte na ostatni guzik. Czekam bardzo na kolejne takie historie spod pióra Agaty!
Przywiązałam się do bohaterów okropnie mocno i wiem, że nie raz będę chciała wrócić do ich książek. Każdy z nich jest różny a ja kocham ich wszystkich z osobna. Rodzinka Carmody i ich partnerzy zyskali specjalne miejsce w moim sercu❤️🩹🥹
Nie byłabym sobą gdybym nie wspomniała o Caspiania oraz Sandie, którzy w tej części pojawiali się bardzo często. Nie zdajecie sobie nawet sprawy, jak bardzo czekam na spin offa o nich… Mają ogromny potencjał żeby stać się moją ulubioną parą, a książka o nich moją ulubioną z tego uniwersum!! Caspian czekam na ciebie z niecierpliwością😋
Ta trylogia przekonała mnie w dużym stopniu do przeczytania innych książek romantasy i nie mogę się doczekać, aż przeczytam kolejne pozycje z tego gatunku!
Nie była to zła książka, ale dobrą też bym jej nie nazwała. Całkowity przeciętniak, co szczególnie mnie boli, biorąc pod uwagę, że wiem, iż Agatę Polte stać na napisanie czegoś dużo lepszego.
Mój największy zarzut kieruje w stronę głównych bohaterów. Zarówno Ivor, jak i Azaria, zachowywali się niczym małe głuptasy, które wiedzą, że mają coś zrobić, ale nie mają pojęcia jak się za to wziąć, więc udają, że coś robią, a wszyscy dookoła im wierzą. Niby fajnie, ale mówimy tu o bohaterach kreowanych na poważnych i kompetentnych. Niestety, ja nie widzę niczego kompetentnego w dziewczynie, która pozwala, aby ubierała ją starsza siostra tylko dlatego, że nie chce się z nią kłócić. Główny złoczyńca był tak przewidywalny, że od samego początku wiedziałam, kto stał za wszystkimi złymi rzeczami, tylko bohaterowie potrzebowali ponad 500-stron na odkrycie, że sprawcą jest najbardziej podejrzana osoba. Nie najostrzejsze kredki w piórniku. Zakończenie ani mnie grzało ani ziębiło, po prostu było. Jak pisałam wyżej, średniak.
Mam nadzieję, że Agata skupi się na młodzieżówkach i romansach, bo wychodzą jej lepiej.
• "(…)skoro nigdy nie poczuję więzi przeznaczenia, skąd będę wiedzieć, że to serio lepiej? Żeby coś ocenić, należy najpierw tego doświadczyć i to poznać. A mnie to nie będzie dane, tak jak śmiertelnikom, mimo że tak naprawdę nie jestem jedną z nich."
• "Uwielbiam w nim to, jak troszczy się o osoby, na których mu zależy. I jak jest gotowy na wszystko, żeby im pomagać. Jego rodzina zresztą, podobnie jak przyjaciele, zrobiłaby dla niego to samo."
• "(...)Bo nawet gdy słońce zgasło, księżyc zabłysnął czy kłębił się mrok, nic ich nie złamało. Cokolwiek więc się nie pojawi, będzie musiało przebić się przez całą rodzinę. Rodzinę Carmody. Prawdziwą siłę, nieskończoną potęgę i ogień, który odpędza nawet ciemność. To nie oni powinni się bać, a ci, którzy kiedykolwiek spróbują z nimi zadrzeć."
⭐Ostatnia Faza Mroku to przyjemna kontynuacja poprzednich części trylogii o rodzinie Carmody, ale też kompletny brak niespodzianek. 😁 Tym razem historia skupia się na Ivorze, tajemniczym i poważnym bracie królowej, która w poprzednim tomie połączyła się z wilkołakiem, oraz na Azarii - księżnice z królestwa Norfolk.
⭐Nie zdarza mi się to często ale od początku polubiłam oboje głównych bohaterów tego tomu. Ivor miał wszystkie cechy, które pożądane są u męskich postaci w romansach, a Azaria na szczęście nie była wszechwiedzącą i pyskatą kobietą, które tak drażnią mnie w książkach. Oboje mimo młodego wieku wydawali się być dość roztropni i daleko im było do porywczości Aislinn i Renana, więc o ich historii czytało się bardzo przyjemnie.
⭐Książki z tego cyklu w mojej opinii stoją głównie romansem, a wątek fantastyczny jest tam raczej interesującym tłem. Muszę przyznać, że chociaż historię czytało się przyjemnie i była to fajna chwila relaksu, patrząc właśnie na romans między bohaterami, nie będzie to mój ulubiony tom. Trzecia Faza Księżyca to mój zdecydowany ulubieniec, ale Ostatnia Faza Mroku będzie się plasować tuż za nim.
⭐Bez dwóch zdań ta książka powiela schematy, które pojawiły się w poprzednich częściach. Mamy wątek aranżowanego małżeństwa, wątek kryminalny, wrogą magię i intensywny romans. Nie znalazłam więc tutaj nic nowego, i obyło się bez jakichkolwiek zaskoczeń. Spędziłam jednak bardzo przyjemnie czas, a lektura była lekka i zdecydowanie dała mi chwilę oddechu. Jeśli więc szukacie książki, która jest romansem z wątkiem fantastycznym w tle, ale też sami w fantastyce nie siedzicie zbyt długo, seria o Rodzinie Carmody może być satysfakcjonującym wyborem.
Mam z tą książką love-hate relationship i tego nie ukrywam. Sama fantastyczna odsłona była naprawdę niezła, ale ten romans? Chcę o nim zapomnieć i to raczej nie będzie trudne 😅
Zdecydowanie lepszy tom niż 2. Do końca trzyma w napięciu i nie wiadomo, co się wydarzy :) Szkoda, że to już koniec, ale mimo wszystko cieszę się, że autorka zakończyła serie w tak dobrym stylu, a nie przeciągała na siłę. :)