Pewnego razu ciotka Konstancja budzi się i orientuje, że wymazało ją ze wszystkich rodzinnych zdjęć. Jakby nigdy nie należała do rodziny. Co kryje się za tym zdarzeniem? Rozwiązanie tajemnicy pomoże jej ustalić Malutka – ukochana siostrzenica. Czy odpowiedź skrywa się w zakamarkach pamięci? A może w dawno wypartych traumach?
Z wykształcenia pedagog-resocjalizator. Z natury włóczykij. W chwilach wolnych od obowiązków rodzinnych i zawodowych grywa w szachy, nawiedza zamki, rysuje gdzie popadnie i co popadnie; zazwyczaj słucha heavy metalu i rocka, czyta głównie fantasy. Z zamiłowania pisarka. Jako autorka zadebiutowała w marcu 2016 roku. Jako redaktor i korektor działa głównie w wydawnictwach związanych z horrorem i fantasy, zajmuje się również promocją książek. Jej opowiadania i drabble zostały opublikowane w magazynach i antologiach związanych z literaturą grozy i podręcznikami RPG. „Diabeł zza okna” to jej debiutancka powieść.
O twórczości Anny Musiałowicz słyszałem nie raz, głównie od mojej babci, która polecała mi "Kuklany las" i "Śnieg jeszcze czysty". Jednak to właśnie ta pozycja była pierwszą od autorki i już wiem, że sięgnę również po inne tytuły z dorobku pisarki.
"Pamiętam tylko ogień" Anny Musiałowicz to powieść, która w subtelny sposób splata elementy tajemnicy, psychologii i rodzinnych relacji, tworząc historię pełną melancholii i refleksji nad ludzką pamięcią oraz tożsamością.
Główna bohaterka, ciotka Konstancja, pewnego dnia odkrywa, że jej postać zniknęła ze wszystkich rodzinnych fotografii, jakby nigdy nie była częścią rodziny. To niepokojące odkrycie staje się punktem wyjścia do podróży w głąb własnej przeszłości i poszukiwania odpowiedzi na pytanie o własne miejsce w rodzinnej historii. W tych poszukiwaniach towarzyszy jej siostrzenica, Malutka, której obecność dodaje narracji ciepła i intymności.
Musiałowicz z dużą wrażliwością ukazuje skomplikowane relacje rodzinne, podkreślając, jak przeszłe wydarzenia i skrywane tajemnice wpływają na teraźniejszość bohaterów. Autorka zręcznie balansuje między realizmem a subtelną nutą surrealizmu, co sprawia, że czytelnik nieustannie zastanawia się nad granicą między rzeczywistością a wyobraźnią.
Język powieści jest bogaty i pełen poetyckich opisów, które oddają atmosferę nostalgii i zadumy. Musiałowicz potrafi malować słowem, tworząc obrazy, które na długo pozostają w pamięci czytelnika. Narracja płynie spokojnie, ale nie nuży, a stopniowe odkrywanie kolejnych warstw tajemnicy sprawia, że trudno oderwać się od lektury.
"Pamiętam tylko ogień" to książka, która skłania do refleksji nad własnymi wspomnieniami i tym, jak kształtują one naszą tożsamość. To opowieść o poszukiwaniu siebie, konfrontacji z przeszłością i próbie zrozumienia własnych korzeni. Anna Musiałowicz stworzyła dzieło, które z pewnością znajdzie uznanie wśród czytelników ceniących literaturę głęboką, pełną emocji i nieoczywistych pytań. Jeżeli szukacie historii, która po przeczytaniu zostanie z wami na dłużej to polecam.
Książkę otrzymałem z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.
Anna Musiałowicz, to mistrzyni krótkiej formy. Nie potrzebuje wielu słów, by utkać historię przepełnioną emocjami i nostalgią. Z każdej strony wręcz wylewa się melancholia, a całokształt wybrzmiewa nadzwyczajnie mrocznym pięknem. Cudowne jest to, iż autorka z najbardziej prozaicznych sytuacji życiowych potrafi wykrzesać magię i przeplata ten czarodziejski sznyt realizmem. Elementy zwykle niezauważalne, takie do których nie przywiązujemy się na co dzień, omiata złotym pyłem, kreując z nich niezwykłe momenty.
Dom ciotki Konstancji przeniósł mnie do lat dziecięcych. Do wielopokoleniowego domu, w którym mieszkaliśmy niegdyś z rodzicami, babcią, prababcią, ciotką, wujkiem i kuzynostwem. Niezapomniane to były chwile, pełne radości, wrzawy i harmidru. Choć minęło już wiele lat, te wspomnienia pozostają w naszych sercach i niczym stare fotografie przeskakują w pamięci raz po raz. Taka właśnie jest powieść „Pamiętam tylko ogień”. Dom Konstancji stanowi swego rodzaju wehikuł czasu, w którym ciężko zaakceptować niechciane zmiany i przepływające przez palce lata. Ze starych zdjęć znikają postaci. Strata najbliższych, odchodzące od nas coraz to kolejne najbliższe osoby, skracająca się linia pokoleniowa. Nieuchronne starzenie i śmierć...
„Pamiętam tylko ogień” jest niezwykle kobiecą prozą, pokazującą relacje międzyludzkie i problemy z udźwignięciem zatracenia cząstki siebie poprzez stratę ukochanej osoby. Przepełniona symboliką literatura piękna, z której emanuje mistycyzm i oniryzm z całą pewnością trafi we wrażliwość każdej osoby, ceniącej niezwykle sugestywne opisy i prawdy życiowe. Troll siedzący przy mostku i wiedźmi element dodają tej powieści magicznego wydźwięku, oraz stwarza szerokie pole do interpretacji. Smutna i dosadna historia. Za to właśnie kocham książki Ani.
W "Pamiętam tylko ogień" zaskoczyło mnie doprawdy wiele rzeczy, z przewagą pozytywną. Jest to o tyle niezwykła sprawa, bowiem zdążyłam przywyknąć do prostych konstrukcji tekstu, oraz do "kopiuj-wklej" fabuł, postaci i scenariuszy. Spróbujcie postawić się w mojej sytuacji, gdy książka mająca mniej niż 200 stron robi naprawdę spore zamieszanie! Jest totalnie nieoczywista i nieco mroczna, a tempo zdecydowanie nie należy do najszybszych. Autorka, którą jest Anna Musiałowicz, stworzyła bardzo dobrą gatunkowo i warsztatowo historię, która wprowadzi mętlik w jeszcze nie jednej głowie. Choć zdecydowanie nie będzie to książka, która przypadnie do gustu każdemu, to jest warta tego, żeby spróbować do niej przysiąść. Jeżeli lubicie metaforę, za metaforą, oraz gdy wiele nie oczywistości jest uzależnione od interpretacji czytelnika, to prędko sięgajcie po mocną nowość od PulpBooks.
Literatura piękna nigdy nie gościła zbyt często na moim czytniku i półkach z książkami. Zawsze miałam jakieś wewnętrzne opory, które opierały się na myślach, że jestem zbyt cyniczna i niepoważna, żeby właściwie podejść do tego gatunku. Tutaj sytuacja ma się jednak zgoła inaczej, ponieważ oprócz głównego nurtu, mamy jeszcze do czynienia z motywem onirycznym i realizmem magicznym. Razem tworzą coś niezwykłego i rzadko spotykanego, co nadaje "Pamiętam tylko ogień" tę nutkę tajemnicy, melancholii i prozy życia. Nie trafiłam dotąd na podobną historię, szczególnie że wykorzystane w niej schematy, w żadnym wypadku nie przypominają tych, które przewijają się w książkach, z którymi zazwyczaj się stykam. Rozwiązania fabularne również odbiegają od literackich przyzwyczajeń, w wyniku czego nie można uznać wykorzystanych wątków za skopiowane. Podsumowując- właśnie tak powinno się pisać. Czytelnik ma możliwość, żeby wypaść z kapci, jeżeli pozwoli sobie na przepadnięcie w lekturze.
Jest to jedna z niewielu książek, które przesłuchałam, wobec czego nie mogę napisać ani słowa, w związku z wydaniem fizycznym, błędami i grafikami. Jestem w stanie jednak powiedzieć, że lektorka, którą jest Zuzanna Galia, poradziła sobie z tekstem bardzo dobrze, posługując się wyraźną dykcją, oraz wplatając w historię odpowiednie emocje. PulpBooks słusznie zdecydowało się wydać ten tytuł, choć rynek wydawniczy i odbiorcy, mogli zwyczajnie nie poradzić sobie z głębią książki i idącym za nim przesłaniem. Uważam, że ryzykowny ruch się opłacił, dzięki czemu mogliśmy poznać krótką (niecałe 170 stron), historię Malutkiej i jej rodziny.
Warto zadać jedno pytanie- kto będzie odpowiednim odbiorcą? Myślę, że praca Anny Musiałowicz przypadnie do gustu osobom nieco starszym, które nie mają problemów z wielowymiarowym tekstem. Czytelnikom, którzy poradzą sobie z wieloma metaforami, emocjami i prozą życia. Choć sama nie jestem największą fanką krótkiej formy, to nie sposób odebrać autorce talentu, dzięki któremu świetnie panuje nad melancholią, tylko pozornie prostą fabułą, czy wątkiem przemijania. Powieść, która jest dobrym przykładem "literatury kobiecej" bez oporów zwraca uwagę na pewne aspekty, spośród których można wyróżnić "podróż w poszukiwaniu siebie", "przemijanie", ale też złożoną problematykę rodzinną i wieś, co dla takich mieszczuchów jak ja, jest bardzo interesującym socjologicznym zagadnieniem. Wbrew pozorom ciężko jest po zakończonej lekturze dojść do uniwersalnych wniosków, bowiem jest to książka wypełniona przenośniami i surrealizmem, przez co każdy czytelnik odbierze i przemyśli ją w zupełnie inny sposób od pozostałych.
Autorka zdecydowała się na narrację pierwszoosobową, co jakiś czas wtrącając trzecioosobową, gdy rozdział dotyczy trolla i jego otoczenia. Ciężko owego trolla nazwać jednoznaczną perspektywą, ponieważ bardziej przychyliłabym się do ujęcia tego jako obserwatora, choć to już zwykła semantyka. Mamy tu do czynienia z jedną linią czasową, w którą delikatnie są wplatane wątki, postacie i wydarzenia sprzed lat. Opowieść idzie do przodu bez większych odstępów czasowych, ale biorąc pod uwagę zastosowany oniryzm i realizm magiczny, to nie można wobec tego mieć takiej stuprocentowej pewności. Jestem skłonna do pochylenia się nad warsztatem pisarki, ponieważ zdołała swoją pracą zainteresować nawet mnie, gdy zazwyczaj jestem dość wybredna i ciężko sięgnąć mi po coś, co nie jest tematycznie bliskie temu, co czytam na co dzień. To niezwykłe, jak w tak krótki tekst można zinterpretować, na wiele, wiele sposobów. I to jest chyba najpiękniejsze w tym tytule.
Wszystko zaczyna się od krótkiego wstępu, podczas którego dowiadujemy się, że matka głównej bohaterki niedawno zmarła. Poniekąd popycha ją to do tego, by spotkać się z ciotką, która była siostrą jej matki. W czasie wizyty Malutka, jak zwykła nazywać ją bliska krewna, niechcący rozlewa herbatę na stół, gdzie wcześniej obydwie kobiety rozłożyły rodzinne zdjęcia. W wyniku nieznanych komplikacji ciotka Konstancja znika z fotografii, co uruchamia lawinę wielu niespodziewanych wydarzeń. Książka wkrótce okaże się zupełnie inna historią, niż początkowo moglibyśmy się spodziewać. W środku nie znajdziemy wartkiej akcji, a odbiorca będzie musiał podjąć ważną decyzję- co właściwie dla Malutkiej jest rzeczywistością, a co wyobraźnią? Nie wszystko, co opisała autorka, wyda się klarowne i logiczne, w wyniku czego tempo i zwroty akcji raz będą przyspieszać, a innym razem zwalniać. Choć można zauważyć potrzebny balans pomiędzy realizmem a surrealizmem, to łatwo dojść do wniosku, że tekst nie przypadnie wszystkim do gustu.
Postacie drugoplanowe i trzecioplanowe pełnią w tej opowieści bardzo istotną rolę, raz za razem nawiązując z główną bohaterką różne interakcje. Choć nie wszystkie rozmowy i spotkania z Malutką były potrzebne, to nie sposób odebrać tym scenom zwyczajnej codzienności i prozy życia. Dodatkowo te postacie odwracają uwagę od głównej fabuły, w wyniku czego pod koniec książki wiele osób zdziwi zakończenie. Z racji tego, że "Pamiętam tylko ogień" ma mniej, niż 170 stron, ciężko wyłapać, czy postacie mają jakąś przeszłość, oraz czy podczas całej historii zachodzi w nich jakąkolwiek przemiana. Z łatwością można jednak stwierdzić, że wykreowani są naturalnie i bez zbędnej przesady.
Historia świata, która ma się głównie do postaci trolla, została ukazana w intrygujący sposób, który, choć z początku mógł odstraszyć kilka osób, to ostatecznie wyjaśnia nurtujące kwestie. Zastosowane opisy nie nudzą i nie są zbyt długie, dzięki czemu nie idzie odnieść wrażenia, że książka jest nudna i rozwleczona.
Choć miałam ogromne obawy przed rozmową z Panią Sylwią, która koordynowała nabór recenzencki, to ostatecznie muszę stwierdzić, że była to ciekawa przygoda. Podobał mi się element zaskoczenia i ogromna nie oczywistość. Bogaty język i gładki warsztat autorki pomogły mi podczas słuchania, wręcz zachęcając do pozostania na kolejny rozdział. Polecę ten tytuł osobom, które lubią spotkania z metaforami, a także nie mają problemu z literaturą piękną. E innym wypadku możecie się nie polubić z "Pamiętam tylko ogień".
"Pamiętam tylko ogień" to książka bardzo trudna do oceny, gdyż każdy odbiera ją na swój sposób który jest bardzo indywidualny.
Dla mnie "Pamiętam tylko ogień" była książką bardzo nietypową, z kilku powodów.
Po pierwsze książka otwarła we mnie miejsca których otwierać nie chciałem bo podobnie jak główna bohaterka nie potrafię sobie wyobrazić świata bez tych jakże ważnych dla mnie osób. Motyw przemijania jest bardzo mocny w książce i w dosadny sposób potrafi uświadomić czytelnikowi że nasze życie to tylko chwila wobec wieczności.
Bardzo szanuję za aż tak mocną melancholijność (nie wiem czy jest to dobre słowo na określenie tego co czułem). Samo określenie "melancholijność" nie kojarzy się pozytywnie, jednak tutaj było właśnie odbiorem pozytywnym. Autorka w świetny sposób potrafi przekazać życiowe mądrości jak chociażby to że nasze życie składa się z momentów szczęścia, pośród całej rzeki szarości życia codziennego. Owe momenty staramy się zatrzymywać, między innymi za pomocą zdjęć, jednak one nigdy nie zastąpią nam głosu, obecności czy czułości jaką dają nam osoby które kochamy.
Czy "Pamiętam tylko ogień" jest książką przyjemną do czytania? Zdecydowanie nie, ale nie dlatego że jest z nią coś nie tak, tylko dlatego że porusza w nas ludziach tematy o których nie mamy ochoty rozmawiać, a książka doskonale potrafi uderzyć w czułe punkty co jednocześnie jest jej bardzo wielkim plusem bo pokazuje to jak dobrze jest napisana.
Książka jest wspaniała w warstwie emocjonalnej, jednak w pozostałych jak bohaterowie czy fabuła pozostawia w mojej opinii trochę do życzenia. Fabuła w pewnym momencie stała się dla mnie zbyt przewidywalna, a końcowe rozwiązania przewidziałem dużo wcześniej, zaś bohaterowie (a szczególnie główna bohaterka) są napisani w sposób który do mnie osobiście nie trafił.
Książkę z czystym sumieniem mogę polecić bo wymienione przeze mnie minusy dla innej osoby minusami być nie muszą, a warstwa emocjonalna książki jest na prawdę warta przeczytania, choć ostrzegam że nie jest ona łatwa bo uderza w punkty które czasami chcemy ukryć przed całym światem.
#współpracabarterowa Kim bylibyśmy bez naszych wspomnień? A gdyby tak nas wymazało z klisz fotograficznych? Czy ktoś by o nas pamiętał?
Jak zwyczajne przeglądanie fotografii może przeobrazić się w pokręconą historię potrafiącą wywrócić wszystko do góry nogami? Ciotka Konstancja odkrywa, że zniknęła z rodzinnych zdjęć. Czy Malutka, jej ukochana siostrzenica pomoże odkryć tę przedziwną zagadkę?
Zdjęcia są skarbnicą, bezdenną studnią wspomnień. To właśnie na nich dawne historie zdają się ożywiać. Pozwalają na zawsze uwiecznić efemeryczne, radosne chwile, ale i nie tylko, także przeszłość przesiąkniętą mrokiem. Ludzkie dramaty, smutki, meandry rodzinnych traum. Migawki dawnych, miłych przeżyć są niczym rozpalona zapałka, szybko gasną i dopada nas szarawa rzeczywistość.
Postać głównej bohaterki jakże mi bliska. Roztargniona, pełna osobliwych natręctw, próbująca ogarnąć bolączki egzystencjalne, proste czynności składające się na codzienność. Ciepła, pełna troski relacja z ciotką. Śmierć, starość, utrata bliskich, przemijalność czasu jest tu namacalna, czy ten obraz w lustrze to jeszcze my? Ulotna pamięć. Wspomnienia z dzieciństwa i matki, przebijająca się tęsknota za dawnym, beztroskim czasem. Niesamowicie nastraja melancholijnie.
Tutaj czas i przestrzeń ulegają swoistemu zawieszeniu. Niewypowiedziane słowa. Echa dawnych traum. Emocje gnieżdżące się w istotach ludzkich i ich mroczne aspekty. I ogień, który strawił pamięć... Czy da się przebić przez płomienie niepamięci i wydobyć z nich prawdę? Anna Musiałowicz jak mało kto wydobywa ludzkie lęki na wierzch.
To opowieść snuta pięknym, melancholijnym językiem. Kruchość życia ukazana w baśniowy sposób. Niepokojąca literatura piękna z grozą ze świetnie zarysowanym tłem obyczajowym. Jak zawsze jestem zauroczona! Autorka po raz kolejny skradła moje serducho. To historia o potężnym ładunku emocjonalnym. Pełna ciepła, tchnąca nostalgią i ze szczyptą magii.
Lubicie czytać nieoczywiste książki? Bo ja bardzo. Niby zwykła opowieść, pięknie napisana o dwóch kobietach i tym, co je łączy. Ale pewien wątek związany z mostem i pewną istotą, kieruje tę historię w stronę realizmu magicznego. Końcówka natomiast śmiało mogłaby być nazwana fantastyką. Nostalgiczna, miejscami niepokojąca lektura, która potrafi wprowadzić czytelnika w zdziwienie i wywołać całą gamę emocji.
Główna bohaterka jest kobietą w średnim wieku, która jakoś nie umie znaleźć odpowiedniego partnera, więc jest singielką. Praktycznie codziennie odwiedza ukochaną ciotkę Konstancję i pomaga jej w drobnych sprawunkach. Zawsze też może liczyć na talerz zupy. A jeśli ciotka jest w dobrym humorze to i na domowy kompot. Kobiety łączy silna, choć dziwna, relacja, która prawdopodobnie spowodowana jest tym, co wydarzyło się w przeszłości. Dodatkowo Malutka, jak nazywa ją ciotka, niedawno straciła mamę. Ciotka jednak wydaje się zapominać o tym, że jej siostry nie ma wśród żywych.
Malutka uwielbia oglądać zdjęcia rodzinne i słuchać opowieści o ludziach i wydarzeniach z nimi związanych. Czasami wydaje jej się, że wie o wiele więcej niż tylko z przekazów ciotki. Gdy pewnego dnia Konstancja zauważa, że ktoś usunął ją ze zdjęć, na których do tej pory była, zaczyna robić się dziwnie i niepokojąco. Czy dostaniemy wyjaśnienie wybrakowanych zdjęć?
Na los i przeznaczenie kobiet światło rzuca też druga perspektywa. Zupełnie nie spodziewałam się, w jakim kierunku potoczy się fabuła. Jednak wyjaśnienie mnie satysfakcjonuje. Co nie zmienia faktu, że "Pamiętam tylko ogień" jest niezbyt optymistyczną historią. Owszem sporo tu nieoczywistej miłości i nostalgii, ale nie brak też traum z przeszłości i poczucia straty. Jednak to piękna opowieść o sile rodzinnych więzi, o specyficznej miłości, o znaczeniu przeszłości, tradycji i przeznaczeniu. Taka krótka forma, a jakże treściwa. Czytajcie.
,,Pamiętam tylko ogień" to jedna z tych historii, o których ciężko coś powiedzieć, bo każde słowo za dużo odkrywa tajemnicę i niszczy efekt zaskoczenia. A ta książka jest zaskoczeniem od pierwszej strony. Pozornie banalna opowieść rodzinna. Ciotka-ekscentryczka i jej siostrzenica. Obie istniejące gdzieś na marginesie wielkiej rodziny. Pewnego dnia ciotka odkrywa, że zniknęła ze wszystkich rodzinnych zdjęć. Zadanie okrycia co się wydarzyło, spadnie na siostrzenicę, zwaną Malutką. Kobieta będzie musiała zmierzyć się z przeszłością oraz samą sobą.
Początkowo styl pisarstwa autorki wydawał mi się przesadzony. Za dużo silenia się na poetyckość w opisie zupełnie prozaicznych spraw. A to był zaledwie wstęp, który wprowadzał w świat realizmu magicznego, który okazał się najlepszym sposobem by opisać całe gamy uczuć jakie przewalają się przez bohaterkę. Bo zagadka oraz każde kolejne wydarzenie, ma tylko jeden cel, odkryć prawdę o sobie samej; zrozumieć, to co wyparło; pogodzić się z przeszłością i przygotować na przyszłość. Cała powieść składa się w emocji i uczuć, które zbyt długo się kumulowały i w końcu nadszedł czas gdy musiały wybuchnąć. To też opowieść o magii codzienności, magii inności, która jest cały czas obecna, chociaż skutecznie ignorowana.
,,Pamiętam tylko ogień" wymyka się jakiejkolwiek klasyfikacji. To zarówno powieść rodzinna, jaki i baśń z elementami grozy. Przesycona trochę onirycznym, magicznym klimatem snuje pozornie zwykłą, banalną opowieść, która dopiero w finale odkrywa swoje prawdziwe znaczenie. To powieść, którą czyta się emocjami, mimo, że początek może być zniechęcający.
Pamiętam tylko ogień Anny Musiałowicz to poruszająca, emocjonalna opowieść, w której realizm magiczny splata się z refleksją nad pamięcią, tożsamością i stratą. Autorka ukazuje, jak wspomnienia kształtują naszą codzienność, a więzi rodzinne nadają życiu sens, sprawiając, że nawet w obliczu przemijania nie jesteśmy całkowicie sami.
Książka zachwyca niezwykłym językiem – zwykłe sytuacje nabierają tu magicznego wymiaru, a każdy gest i przedmiot skrywa historię czekającą na odkrycie. Atmosfera balansuje na granicy jawy i snu, gdzie przeszłość nieustannie wkracza w teraźniejszość. Przejmującym symbolem tego przenikania są stare fotografie oglądane przez bohaterkę i jej ciocię – to nie tylko pamiątki, lecz okna do dawnych emocji i nierozwiązanych tajemnic.
Powieść kładzie również nacisk na kobiece historie – matka, ciocia, córka, każda z nich wnosi do fabuły inne doświadczenia, pokazując, jak przeszłość wpływa na kolejne pokolenia. Choć na co dzień częściej sięgam po fantastykę, potrafię docenić dobrze napisaną, głęboką historię. A ta niewątpliwie na to zasługuje.
To opowieść, która zapada w pamięć i zmusza do refleksji. Każdy, kto kiedyś przeglądał rodzinne zdjęcia i zastanawiał się nad losami dawnych pokoleń, odnajdzie w niej cząstkę siebie. Polecam, bo to książka, która po przeczytaniu wciąż się tli w umyśle – niczym ogień wspomnień, którego nie da się ugasić.
Literatura piękna to nie jest gatunek, z którym mam na co dzień styczność. Z ciekawością więc przystąpiłem do lektury tej pozycji. Autorki kompletnie nie znałem jednak mam spore zaufanie do pozycji wydawanych przez PulpBooks.
Fabuła książki jest bardzo prosta. Ciotkę Konstancję odwiedza siostrzenica. Rozmawiają, wspominają a przy którejś z wizyt starsza pani odkrywa, że wymazało ją z rodzinnych zdjęć, które tak pieczołowicie przez dziesiątki lat zbierała. Od tej pory obie kobiety próbują rozwiązać tę zagadkę. Powiem szczerze, że jakoś niespecjalnie przypadło mi to do gustu, zakończenie jest raczej banalne a całość toczy się wolno i mimo tego, że książka jest bardzo krótka to i tak parę scen zdaje się być wstawionych na siłę. Rozumiem co autorka chciała osiągnąć ale czy potrafiła tym oczarować czytelników to sprawa dyskusyjna.
Tak jak napisałem we wstępie literatura piękna nie jest czymś co należy do kręgu moich zainteresowań. Niestety ta książka tego nie zmieniła na co bardzo liczyłem, może w Waszym przypadku będzie zupełnie odwrotnie czego Wam oczywiście serdecznie życzę.
„Pamiętam tylko ogień” pióra Anny Musiałowicz to przepiękna, refleksyjna, emocjonalna oraz pełna bólu literatura piękna. Ukazuje nam znaczenie wspomnień w życiu codziennym oraz bycie istotnym i widzialnym w rodzinie.
Główne motywy: - rodzina - nie jest to tylko więź krwi, ale szczera relacja, wsparcie; to ostoja i fundament dalszego życia - Polska wieś - obraz spokoju, czułości, prostoty, harmonii, zatrzymania się w czasie - przemijanie - oglądając stare fotografie ukazuje się znaczenie przeszłości na codzienność - Kobieta - subtelne a ale znacząca w społeczeństwie jako matka, córka, ciotka...
Główna bohaterka boryka się z duchami przeszłości, które maca jej teraźniejszość i wzbudzają w niej wątpliwość w swoje znaczenie na tle rodziny czy znajomych.
Polecam tę książkę dla każdej z nas. Pełna kobiecości i znaczenia kobiet. Dla ciebie, dla mamy, babci, cioci, córki czy przyjaciółki.
Otula nas, a jednocześnie wzbudza emocje i łezkę w oku.
Fajnie napisana nastrojowa opowieść o przeszłości i innym świecie. Takim, którego nie widać, ale może istnieje obok nas. No i o trollu. Trolle są super! A jak ktoś chciałby więcej posłuchać o tej powieści, to zapraszam na podcast: https://open.spotify.com/episode/0Iwo...