Davian Haverford jest uczniem prestiżowej akademii sztuki oraz wyjątkowo bezczelnym i sprawiającym problemy królem tej elitarnej placówki. Chłopak dobrze zna się z młodym dyrektorem uczelni, dzięki czemu wszystko uchodzi mu na sucho.
Pewnej nocy gdy Davian, mimo zakazu, wymyka się z internatu, zostaje ochlapany przez samochód, który wpadł w poślizg. Kiedy nieradzący sobie z agresją chłopak zamierza zrewanżować się kierowcy pojazdu, nagle staje jak wryty. Za kierownicą dostrzega dziewczynę.
Dziewiętnastoletnia Hariett Hills zajmuje posadę w urokliwej motylarni. Uwielbia to miejsce i dba o nie najlepiej, jak potrafi. Kiedy pewnego dnia do miejsca jej pracy wpada chłopak, którego ochlapała śnieżną breją, reaguje na to niechęcią.
Jednak Davian nie jest łatwy do spławienia. Chłopak czuje, że poznał dziewczynę inną od dotąd mu znanych. Nie jest łatwy do spławienia, nawet gdy dowiaduje się o niej prawdy.
Nie podda się dziewięćdziesiąt cztery razy, ale czy to wystarczy, by mieć ją na zawsze?
Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej szesnastego roku życia.
przysięgam, że chances to jedna z najpiękniejszych historii, jakie przeczytałam. po prostu davian i hattie>>> no ja w miłości totalnej😭 ta książka złamała mi serce i je skleiła🥹 oddałam jej kawałek siebie i kawałek swojego serca❤️🩹 bycie małą częścią tej historii to uczucie nie do odpisania, jestem niesamowicie wdzięczna🩵🦋
jedna z moich ulubionych historii 🥹🦋 motylki mają w sobie coś magicznego i całą historia Daviana i Hariett jest przepiękna, zakochałam się w niej i oddałam kawałek serca 🩵 Chances jest tak urocze i sprawia że będziecie piszczeć, machać nogami i motyle uciekną z tej motylarnii i będą wam w brzuchu wariować 🥹 80%, jak nie więcej książki jest najsłodszym co czytałam i nie pamiętam aby jakaś historia wywołała na mojej twarzy tyle uśmiechu co ta daviana i hattie
jest druga w nocy, a ja leżę rozwalona psychicznie… mimo to, była to jedna z najpiękniejszych książek 🦋
• • •
Są takie książki, które wnikają głęboko w serce czytelnika i zostają tam na długo po przeczytaniu ostatniej strony.
Hariett i Davian - bohaterowie, których się nie zapomina. Od pierwszych stron kibicowałam Hariett, ale z Davianem... na początku trudno było mi się „polubić”. Nie zdobył mojej sympatii, przez pierwsze strony nie potrafiłam się z nim „dogadać”, jego zachowanie wydawało mi się niepoprawne w tym negatywnym sensie, nawet dla książkary. Jednak w miarę jak poznawałam jego historię, motywy i prawdziwe uczucia, nie mogłam się oprzeć jego urokowi. Z czasem Davian nie tylko zdobył moją sympatię - on ją całkowicie zawładnął. Uwielbiam to, jak bardzo dbał o Hariett, jak pokazywał jej, często w drobnych gestach, jak wiele dla niego znaczy. Ich relacja była piękna. Może krótka, ale prawdziwa - i właśnie przez to tak poruszająca. Harriet jako bohaterka ogromnie mnie zaskoczyła swoją delikatnością - to było coś, co pokochałam od pierwszych stron. Ta jej wrażliwość, subtelność, a jednocześnie siła, którą w sobie miała, sprawiały, że chciałam ją chronić razem z Davianem.
Nie ukrywam — podczas lektury wylałam mnóstwo łez. Były to zarówno łzy wzruszenia, jak i bólu, kiedy bohaterowie musieli zmagać się z przeciwnościami losu. W ich przypadku był to czas. Ich wszystkie szczególne momenty zawsze były w jednym miejscu - motylarnii. Ich magiczny azyl. Sama kocham motyle, więc ten element szczególnie trafił prosto do mojego serca. Motylarnia była symbolem delikatności i piękna, które można znaleźć nawet w najtrudniejszych chwilach. Martyna Keller stworzyła historię, która jest emocjonalnym rollercoasterem — pełnym pięknych, ale i trudnych chwil, które nie pozwalały mi oderwać się od książki nawet na moment.
Zakończenie... złamało mnie i wzbudziło do ogromnej ilości refleksji. Ta książka przypomniała mi coś bardzo ważnego - że życie jest krótkie, kruche i nieprzewidywalne. Że nie wolno odkładać szczęścia „na później”. Trzeba kochać, marzyć, spełniać swoje pragnienia dzisiaj, bo jutro może być za późno.
„94 Chances” to powieść o szansach, o sile miłości, o walce z okrutnymi przeciwnościami i o tym, że czasami najpiękniejsze rzeczy rodzą się z największego bólu. Polecam ją każdemu, kto szuka książki, która poruszy najgłębsze zakamarki serce i zostawi po sobie mnóstwo refleksji.
♾️/5 Wow, po prostu wow. To, co ta książka ze mną zrobiła jest niedopisania… Hattie i Davian to postacie, które wiem, że zakorzenią się u mnie w sercu na bardzo długo. Ta dwójka jest totalnym przeciwieństwem, ale uzupełniają się idealnie. Czekali na siebie całe życie, a gdy już na siebie wpadli - okazali się być swoimi bratnimi duszami. Pokochałam Chances tak, że bardziej się już nie da, dosłownie. Jedna z piękniejszych, ale także bardzo bolesnych historii jakie dane było mi przeczytać i napewno będę wracać do niej nie raz. A na sam koniec mam pytanie, kto chce się ze mną wybrać do kina?🥹🩵🦋
Właśnie skończyłam czytać i nawet nie wiem co mam powiedzieć. To była piękna historia. Bolesna, ale zarazem piękna. Było też dużo uroczych momentów a nie sam ból.
Aż jestem w szoku bo popłakałam się tylko raz. Szczerze mówiąc jestem zaskoczona ponieważ nie poryczałam się na końcowych rozdziałach. A myślałam, że będzie inaczej.
94 chances to jedna z książek, która skradła kawałek mojej duszy i serca❤️🩹 była to piękna historia, która budziła motylki w moim brzuchu🦋🦋 Z A K O C H A Ł A M S I Ę!! nie mam pojęcia, co martyna robi, ale każda jej kolejna książka przebija poprzednią🙇♀️🙇♀️
historia hattie i daviana jest magiczna🥹 chances złamało mnie i poskładało na nowo, ta historia pod każdym względem jest po prostu piękna🦋 hattie i davian mają moje serce w całości 🩵 przez tą dwójkę poczujecie każdy możliwy rodzaj emocji, oni dadzą wam wszystko❤️🩹
Ta książka mnie zniszczyła.. Napisać, że historia Harriet i Daviena była piękna, to jak nic nie napisać.. To cudo, które napisała Martyna, roztrzaskało mnie na malutkie kawałki.. Potrzebuję czasu, aby dojść do siebie po tej książce… 🦋💙
Nie spodziewałam się, że historia 𝐇𝐚𝐫𝐢𝐞𝐭𝐭 𝐢 𝐃𝐚𝐯𝐢𝐚𝐧𝐚 wskoczy na podium moich ulubionych książek, a jednak - miałam do tej książki ogromne oczekiwania, a ta nie tylko je spełniła, lecz i przerosła.
Pewnego dnia za karę (gdyż chłopak wdał się w bójkę) Davian ma za zadanie iść do motylarni i spędzić tam trochę czasu, aby się wyciszyć. Chłopak nie jest z tego powodu zadowolony, lecz gdy tam się pojawia…wszystko się zmienia.
Ta dwójka nie raz doprowadziła mnie do łez, śmiechu czy uśmiechania się do kartek. P r z e p a d ł a m dla historii motylarki i artysty, tak samo jak Davian przepadł dla Hattie. Zakończenie mnie złamało. Była to piękna historia, lecz przepełniona bólem i pustką. A jej zakończenie…było tak świetne dopasowane do Hattie i Daviana <3
Zazwyczaj nie daje 5 gwiazdek żadnej książce bo w każdej czegoś mi brakuje i wychodzę z założenia, że 5 gwiazdkowe książki nie istnieją ale ta pokazała jak bardzo się mylę. To było piękne i chyba tyle mogę o niej napisać bo nic więcej tego nie odda
DNF. Byłam bardzo dobrze nastawiona do tej książki i czekałam na premierę a strasznie się zawiodłam. Nie mogłam nawet dobrnąć do połowy, okropnie męczyła mnie ta historia i jej składnia. Mam wrażenie, że nie zrobiono porządniej korekty. Niektóre zdania ułożone były w trudny do zrozumienia sposób a kilka scen kompletnie nie miało dla mnie sensu.
Davian Haverford chłopak o wybuchowym temperamencie — awanturnik nieliczący się z nikim i z niczym. Chłopak, który ma duszę artysty, który szuka punktu zaczepienia by odnaleźć prawdziwego siebie. On po prostu jej potrzebował.
Hariett Hills dziewczyna, która wychowywała się w sierocińcu, dziewczyna o wielkim i miękkim sercu. Porównałabym ją do cukierka w słodkiej otoczce, a w środku rozlewający się w nim gorycz. Dlaczego? Jest śliczną, drobną blondwłosą panienką. Mimo uroku, otwartości i radości jest z drugiej strony samolubna — zbywa go, tłumaczy mu zagadkowo dlaczego ich znajomość nie ma prawa bytu, nie widzi przyszłości, upiera się, że nie mogą być razem. Zrobiła mu nadzieję, dobrze wiedząc jakie będą konsekwencje tej relacji. On natomiast jakby wiedział, mógłby się jeszcze wycofać i chronić ich serca przed walką, która nie kończy się dobrze. A może by wcale z niej nie zrezygnował, kiedy wiedziałby wszystko od początku? Po kłótniach, po dużych ilości wylanych łez, walki samych z sobą — zaryzykowali. Szczególnie Hariett, zaczęła czerpać życie wiedząc, że niedługo się skończy. To pokazuje jak drugi człowiek potrafi uzależnić się i przyzwyczaić od innych. Nie potrafi wtedy logicznie myśleć o ile w ogóle potrafi. Jego życie nabiera zupełnie innych kolorów, innych zachowań jakby życie zrobiło magiczny obrót o sto osiemdziesiąt stopni. I w przypadku poznanie głównej bohaterki jak i po jej stracie. Tak podobno działa miłość?
Dawno żadna z książek nie wpędziła mnie w taki stan — wylanie dużej ilości łez, złość, nadzieję na lepsze zakończenie. Moje serce zabiło szybciej, a pisk ogarnął moje uszy — a to za sprawą jednego zdania: "Zmarła dzisiaj rano". Wiedziałam, że to tak się skończy, ale jednak człowiek się łudzi i ma nadzieję do samego końca tak samo jak nasz główny bohater. Myślę, że książka uderzyłaby we mnie dwa razy mocniej jakbym czytała to odpowiednio do pory roku, mamy wiosnę a akcja dzieje się zimą. Książka sama w sobie napisana w porządku, niektóre sytuacje są nie realne, ale tłumaczę sobie to jako "dla miłości rzeczy nie realne stają się realne".
Postać Daviana pokazuje również że nie ważne jaką osobą jesteśmy, co przeżyliśmy, potrafimy się zmienić na lepszą wersję. Miłość pojawi się w mniej oczekiwanym momencie i w osobie, która może być totalnie naszym przeciwieństwem. Możliwe po prostu, że potrzebujemy takiej osoby jak Hariett w swoim życiu.
"Hariett miała być jego jedyną prawdziwą miłością."
Przyznam szczerze, że nie wiem czy to ja skończyłam tę książkę, czy ona skończyła ze mną. Przepiękna historia, która złamała i poskładała moje serce. Nie mam słów, które mógłby opisać co ta książka ze mną zrobiła.
Nie wiem czy to ja skończyłam ich historię czy oni mnie. Umarłam pod koniec, ale ból jest w modzie więc super się bawiłam. Martyna, potrafisz łamać serca🙏🫢💔
•𝐉𝐞𝐬𝐭𝐞𝐦 𝐳𝐚ł𝐚𝐦𝐚𝐧𝐚. Nawet nie wiecie jak bardzo. 𝐀𝐥𝐞 𝐣𝐞𝐝𝐧𝐨𝐜𝐳𝐞𝐬́𝐧𝐢𝐞 𝐣𝐞𝐬𝐭𝐞𝐦 𝐳𝐚𝐤𝐨𝐜𝐡𝐚𝐧𝐚.
•Nie od dzisiaj wiem, że 𝐌𝐚𝐫𝐭𝐲𝐧𝐚 tworzy świetne historie ale „𝟗𝟒 𝐂𝐡𝐚𝐧𝐜𝐞𝐬” złapało mnie za serce. 𝐓𝐚 𝐡𝐢𝐬𝐭𝐨𝐫𝐢𝐚 𝐛𝐲ł𝐚 𝐬́𝐰𝐢𝐞𝐭𝐧𝐚.
•Warsztat pisarski autorki jest świetny, uwielbiam to jak 𝐌𝐚𝐫𝐭𝐲𝐧𝐚 potrafi idealnie odwzorować emocje bohaterów. To jak ich opisuje sprawia, że przyciągają nas oni do siebie. 𝐒𝐚̨ 𝐨𝐧𝐢 𝐡𝐢𝐩𝐧𝐨𝐭𝐲𝐳𝐮𝐣𝐚̨𝐜𝐲 𝐢 𝐬𝐩𝐫𝐚𝐰𝐢𝐚𝐣𝐚̨, 𝐳̇𝐞 𝐦𝐚𝐜𝐢𝐞 𝐨𝐜𝐡𝐨𝐭𝐞̨ 𝐜𝐚ł𝐲 𝐜𝐳𝐚𝐬 𝐜𝐳𝐲𝐭𝐚𝐜́ 𝐢 𝐜𝐳𝐲𝐭𝐚𝐜́ 𝐚𝐛𝐲 𝐭𝐲𝐥𝐤𝐨 𝐩𝐨𝐳𝐧𝐚𝐜́ 𝐢𝐜𝐡 𝐥𝐞𝐩𝐢𝐞𝐣.
•Tak właśnie było z tą pozycją. To jak 𝐇𝐚𝐭𝐭𝐢𝐞 i 𝐃𝐚𝐯𝐢𝐚𝐧 mnie do siebie przyciągnęli było 𝐧𝐢𝐞𝐬𝐚𝐦𝐨𝐰𝐢𝐭𝐞.
•Z jednej strony pokochałam ich całym sercem i miałam ochotę czytać i czytać tę książkę a z drugiej wiedziałam jak się ona skończy i było mi z tego powodu źle, nie chciałam jej czytać. Nie chciałam dochodzić do końcówki.
•Niestety przeczytałam. Przeczytałam i się załamałam. 𝐓𝐨 𝐣𝐚𝐤 𝐣𝐚𝐤 𝐫𝐲𝐜𝐳𝐚ł𝐚𝐦 𝐰𝐢𝐞𝐦 𝐭𝐲𝐥𝐤𝐨 𝐣𝐚. Tak bardzo się powstrzymywałam żeby być cicho jednak nie mogłam. Ta książka rozerwała moje serce. Chwilę po jej przeczytaniu dalej płakałam, łzy lały się strumieniami z moich oczu i nie mogłam się opanować. 𝐍𝐢𝐞 𝐰𝐢𝐞𝐦 𝐜𝐨 𝐭𝐚 𝐤𝐬𝐢𝐚̨𝐳̇𝐤𝐚 𝐳𝐞 𝐦𝐧𝐚̨ 𝐳𝐫𝐨𝐛𝐢ł𝐚, 𝐚𝐥𝐞 𝐛𝐲ł𝐨 𝐳́𝐥𝐞.
•𝐇𝐚𝐫𝐢𝐞𝐭𝐭 i 𝐃𝐚𝐯𝐢𝐚𝐧 to bohaterowie których 𝐩𝐨𝐤𝐨𝐜𝐡𝐚ł𝐚𝐦 już od początku. 𝐇𝐚𝐭𝐭𝐢𝐞 to takie 𝐬ł𝐨𝐧𝐞𝐜𝐳𝐤𝐨, słoneczko które niestety gaśnie. Ta dziewczyna skradła moje serce i niesamowicie jest mi jej szkoda, nie zasłużyła na to co ją spotkało. Pokochałam ją tak samo jak ona kochała 𝐦𝐨𝐭𝐲𝐥𝐚𝐫𝐧𝐢𝐞̨.
•𝐃𝐚𝐯𝐢𝐚𝐧 to chłopak którego uwielbiałam prze to jak uparty był. Po mimo tego, że 𝐇𝐚𝐭𝐭𝐢𝐞 nie raz nie dwa dawała mu „𝐤𝐨𝐬𝐳𝐚” odpychała go, mówiła, że to się nie uda, chłopak nie poddawał się. Za wszelką cenę chciał być blisko niej. No i był. Był dokładnie 𝟗𝟒 𝐝𝐧𝐢.
•Drogi 𝐃𝐚𝐯𝐢𝐚𝐧𝐚 i 𝐇𝐚𝐫𝐢𝐞𝐭𝐭 przedzej czy później i tak by się zeszły. 𝐁𝐲𝐥𝐢 𝐨𝐧𝐢 𝐬𝐨𝐛𝐢𝐞 𝐩𝐢𝐬𝐚𝐧𝐢 𝐢 𝐰𝐢𝐚𝐝𝐨𝐦𝐨 𝐭𝐨 𝐨𝐝 𝐩𝐨𝐜𝐳𝐚̨𝐭𝐤𝐮. Może nie mieli dla siebie dużo czasu, ale podczas tych 94 dni zrodziło się pomiędzy nimi uczucie którym nas obdarzyli.
•Nie spodziewałam się, że ta pozycja spodoba mi się aż tak. Historia dziewczyny z motylarnii i króla akademii to coś pięknego. Coś kto każdy powinien poznać. Ta historia wżarła się do mojego serca i umysłu. 𝐎𝐝 𝐤𝐢𝐞𝐝𝐲 𝐣𝐚 𝐩𝐫𝐳𝐞𝐜𝐳𝐲𝐭𝐚ł𝐚𝐦 𝐦𝐲𝐬́𝐥𝐞̨ 𝐨 𝐧𝐢𝐞𝐣 𝐜𝐚ł𝐲 𝐜𝐳𝐚𝐬. O tym jakby wyglądało życie bohaterów jeśli los dałby im tą jedną szansę, szanse na bycie szczęśliwym.
•𝐌𝐚𝐫𝐭𝐲𝐧𝐚 po raz kolejny zawróciła mi w głowie swoją książką. Jestem pod ogromnym wrażeniem i muszę wam powiedzieć, że mam ochotę przeczytać tę historię jeszcze raz (a czytałam ją kilka dni temu) jeszcze raz mam ochotę złamać sobie serce.
Niesamowita historia idealnie łącząca ze sobą gorycz i słodkość.
Historia Hariett i Daviana była niesamowita. Zdecydowanie byli oni sobie pisani i przeznaczeni, a miłość rozkwitła w nich od pierwszego wejrzenia. Kocham Hattie, za jej nieśmiałość i słodkość, a Daviana za jego zmiane - w końcu to jego motylek go odmienił i sprawił, że nieokiełznany król akademii stał się miekką kluchą.
Historia motylka, który odleciał i króla akademii na zawsze pozostanie w moim sercu. Ta książka zasługuje na samo dobro i na zdecydowanie gigantyczny rozgłos. Ta historia była przesłodka i kocham ją całym sercem, a to co autorka ze mną zrobiła, jest niesamowite.
W tym momencie mam ochotę zacząć kolejny raz czytać historie Daviana i Hattie i dać Martynie zniszczyć ponownie moje serce. Kocham motylki i przysięgam - musicie zapoznać się z tą historią.
kocham kocham kocham. przez praktycznie cala ksiazke sie usmiechalam i cieszylam jak dziecko po to zeby na koniec sie wyplakac za calosc ale to bylo tak dobre!! kocham to jak martyna wykreowala cala ksiazke bohaterow i wgl wszystko. autentycznie tak potrzebowalam takiej ksiazki przy ktorej az tyle poczuje ze nawet sobie nie wyobrazacie. zdecydowanie potrzebowalam tego bolu i ciesze sie ze w koncu trafilam na taka ksiazke gdzie moge z czystym sumieniem dac ta ocene a gdybym mogla to nawet wiecej bym dala
Jedna z najpiękniejszych historii jakie kiedykolwiek przeczytałem. Smutna, pełna bólu, ale jednocześnie niesamowicie piękna. ,,94 Chances” zostanie ze mną na długo i wiem, że jeszcze nie raz wrócę do niej myślami.
Kurde, no nie. Może to kwietnia tego, że od początku wiedziałam, że główna bohaterka zrobi papa, a może to kwestia po prostu tej historii, no ale nie lubię tej książki. Męczy mnie już też to uniwersum Keller, bo ile można ciągnąć jedno i to samo? A teraz robi to wiele polskich autorek i robią to źle i nudno. (Zagraniczne autorki też lubią tworzyć swoje rozwlekane uniwersum, ale im w większości wychodzi to dobrze i ciekawie)
nie zjedzcie mnie za to ale imo takie 5/10 to za te ksiazke dosyc duzo. po pierwsze, nie ruszylo mnie w ogole a mialam nadzieje ze bede plakac ale to akurat wiadomo kazdy moze inaczej odebrac. po drugie, mam wrazenie ze to wszystko to jest to samo tylko przepisane innymi slowami i ta ksiazka moglaby byc 200 stron krotsza a sens zostalby zachowany, po 3, autorka zbyt mocno starala sie uzyskac taki artystyczny efekt tych opisow i wg mnie uzyskala odwrotny efekt, bo czy on naprawde nie mogl raz nazwac jej po prostu cudowna, czy sliczna zamiast ciagle jakies dlugie skomplikowane epitety? next, moze jestem zbyt pesymistyczna ale fakt ze mieli tylko te 94 dni a zakochali sie tak mocno jest dla mnie nie do wyobrazenia xd i niby to ksiazka i nie musi odzwierciedlac rzeczywistosci bla bla ale zdania nie zmienie. podsumowujac, na poczatku bylam pozytywnie nastawiona ale to bylo nuuuuuudne, spoko sa ujete jedynie sceny juz po 💀 i uczucia daviana wtedy
DNF na 29 rozdziale - fabuła jest tak rozwleczona, nudna, nic tam się nie dzieje, a do tego i tak z góry wiadomo jakie będzie zakończenie. Nie byłam w stanie przebrnąć przez kolejne rozdziały, w których powtarza się wciąż to samo - bohaterowie stwierdzają, że się w sobie zakochują, Hariett się źle czuje, chwilę potem się smuci, że skrzywdzi Daviana swoją śmiercią, ale nie mówi mu o chorobie. Mam wrażenie, że od kilkunastu rozdziałów w kółko czytam to samo, że już nie dam rady doczytać książki do końca, do śmierci Hariett.
This entire review has been hidden because of spoilers.
Sama nie wiem co mysle o tej książce. Jako historia była naprawdę w porządku, ale nie porwała mnie aż tak jak myślałam. Spodziewałam się płaczu, dużej ilości łez a po prostu przez to przebrnęłam, więc chyba mogło pójść lepiej. Jak dla mnie wątek dyrektora kompletnie do zmiany, wiem że to postać z innej książki ale zdecydowanie lepiej by się czytało gdyby był to jakiś starszy mężczyzna który nie wiem, widział w chłopaku siebie czy coś. W ogóle cały temat tej szkoły jakiś taki na siłę, i ciągle nie rozumiałam o co chodziło z tym że chłopak w takim wieku był w szkole i w jakimś dziwnym internacie, nie wiem czy ja jakoś nie wyłapałam jak to było wyjaśnione czy coś ale to mnie irytowało, jakieś takie bez sensu po prostu..