Dorastanie nie jest takie trudne, kiedy ma się czterech wspaniałych ojców.
River Conway definitywnie dorasta, czego choćby dobitnie dowodzą włosy sięgające już do połowy jej pleców. Czas upływa nieubłaganie, a dziewczyna żegna się nie tylko z niespełnialnym marzeniem o kochającej matce, ale i z beztroskim dzieciństwem. Próbuje zerwać z przeszłością, uciec od złych wspomnień i znaleźć odpowiedź na pytanie "jak się czujesz?". Jednak przeszłość kurczowo się jej trzyma. Z kolei teraźniejszość wymaga decyzji niemożliwych do podjęcia, a wyobrażenie przyszłości mogłoby mieć odrobinę jaśniejsze kolory.
W całym tym szaleństwie River chciałaby pozostać sobą. Być po prostu River Conway.
W głębi serca wie, że to możliwe. Ma przecież czterech ojców, na których może się oprzeć niczym na mocnych filarach - Logana, Raya, Vincenta i Isaaka.
Uświadomiła sobie, że tych czterech mężczyzn było czterema ścianami, które tworzą jej dom. Chronią przed wichurami i wszelkimi zagrożeniami. Zbudowali jej miejsce, którego jako dzieci nigdy nie mieli. [...] Nie byli nieomylni, nie byli idealni i na pewno nie byli doskonałymi rodzicami. Ale dali jej to, czego połowa rodziców na świecie nigdy nie zaoferowała swoim dzieciom. Miłość i otwarte ramiona. Bo nie istniało bezpieczniejsze miejsce niż to. Byli składowymi jednego organizmu, który przez tyle lat otaczał ją opieką i dbał o jej wychowanie. Byli czterema elementami, które tylko razem mogły stworzyć większą całość.
Czy jedna, z pozoru niewiele znacząca decyzja zburzy mury bezpiecznego domu River Conway? Tego się dowiecie z ostatniego tomu serii!
Książka dla czytelników powyżej szesnastego roku życia.
Uwielbiam tę trylogię, a jednak miałam 𝐩𝐫𝐨𝐛𝐥𝐞𝐦 𝐳 𝐰𝐤𝐫𝐞̨𝐜𝐞𝐧𝐢𝐞𝐦 𝐬𝐢𝐞̨ w czytanie. Zazwyczaj płynę przez treść CORC, a pióro Mileny jest dla mnie niezwykle przyjemne, lecz tym razem było 𝐭𝐫𝐨𝐬𝐳𝐤𝐞̨ 𝐢𝐧𝐚𝐜𝐳𝐞𝐣. Pierwszym minusem było 𝐭𝐞𝐦𝐩𝐨 𝐫𝐨𝐳𝐰𝐢𝐣𝐚𝐧𝐢𝐚 𝐬𝐢𝐞̨ 𝐟𝐚𝐛𝐮ł𝐲. Mówię tutaj w szczególności o balu. Minęła dosłownie chwilka, a nagle od razu było ogłoszenie króla i królowej. Poleciało to 𝐳𝐝𝐞𝐜𝐲𝐝𝐨𝐰𝐚𝐧𝐢𝐞 𝐳𝐚 𝐬𝐳𝐲𝐛𝐤𝐨 i zabrakło mi szerszego opisu, który na pewno byłby mega interesujący. Odczułam wrażenie, że z kolejnymi rozdziałami nic się nie zmieniało. Cały czas miałam wrażenie, że fabuła leci bardzo szybko i są 𝐳𝐛𝐲𝐭 𝐝𝐮𝐳̇𝐞 𝐩𝐫𝐳𝐞𝐬𝐤𝐨𝐤𝐢 𝐰 𝐜𝐳𝐚𝐬𝐢𝐞. Zabrakło mi również rozwinięcia niektórych wątków i większej obecności niektórych postaci. ☹️
Przez połowę książki nie czułam tej miłości do Russela jak przedtem. 𝐖 𝐧𝐢𝐞𝐤𝐭𝐨́𝐫𝐲𝐜𝐡 𝐬𝐲𝐭𝐮𝐚𝐜𝐣𝐚𝐜𝐡 𝐧𝐢𝐞 𝐫𝐨𝐳𝐮𝐦𝐢𝐚ł𝐚𝐦 𝐣𝐞𝐠𝐨 𝐳𝐚𝐜𝐡𝐨𝐰𝐚𝐧𝐢𝐚 i choć starałam się go zrozumieć, chyba 𝐧𝐢𝐞 𝐳𝐚𝐰𝐬𝐳𝐞 𝐩𝐨𝐭𝐫𝐚𝐟𝐢ł𝐚𝐦. Zastanawiającą rzeczą jest to, jak bardzo River bała się powiedzieć mu o Northie. Nie powinna kłamać, ale myślę, że 𝐰𝐚𝐫𝐭𝐨 𝐳𝐰𝐫𝐨́𝐜𝐢𝐜́ 𝐧𝐚 𝐭𝐨 𝐮𝐰𝐚𝐠𝐞̨. Mimo wszystko jest to dobry chłopak, który 𝐩𝐨𝐩𝐞ł𝐧𝐢𝐚 𝐛ł𝐞̨𝐝𝐲 i mówi rzeczy, których nie myśli. Nie ma ideałów, choć niektórzy mogą się tacy wydawać. Muszę przyznać, że 𝐦𝐢𝐚ł 𝐰𝐢𝐞𝐥𝐞 𝐮𝐫𝐨𝐜𝐳𝐲𝐜𝐡 𝐦𝐨𝐦𝐞𝐧𝐭𝐨́𝐰, które przypominały mi, dlaczego wcześniej go pokochałam. 💞
Skoro już o tej sytuacji mowa, 𝐰 𝐩𝐞ł𝐧𝐢 𝐫𝐨𝐳𝐮𝐦𝐢𝐞𝐦 𝐑𝐢𝐯𝐞𝐫 𝐢 𝐣𝐞𝐣 𝐬𝐭𝐫𝐚𝐜𝐡. Obawy sprawiały, że popełniała błędy, ale najważniejsze jest to, że wyciągnęła z nich wnioski i 𝐬𝐭𝐚𝐫𝐚ł𝐚 𝐬𝐢𝐞̨ 𝐧𝐚𝐩𝐫𝐚𝐰𝐢𝐜́ to, co poszło inaczej niż powinno. Dodatkowo przypomniała mi, że 𝐤ł𝐨́𝐭𝐧𝐢𝐚 𝐧𝐢𝐞 𝐳𝐚𝐰𝐬𝐳𝐞 𝐣𝐞𝐬𝐭 𝐳ł𝐚, a wręcz może doprowadzić do czegoś dobrego. Szkoda, że kiedyś o tym nie pamiętałam i za bardzo bałam się konfrontacji w obawie, że kogoś stracę (spojler: tak się stało). Dlatego weźcie przykład z River, 𝒛𝒏𝒂𝒋𝒅𝒛́𝒄𝒊𝒆 𝒘 𝒔𝒐𝒃𝒊𝒆 𝒔𝒊ł𝒆̨ 𝒊 𝒃𝒂̨𝒅𝒛́𝒄𝒊𝒆 𝒔𝒛𝒄𝒛𝒆𝒓𝒛𝒚. Mówcie, co leży wam na sercu i rozwiązujcie przeróżne sprawy na bieżąco, zamiast dusić to w sobie. Tym sposobem może nie popełnicie moich błędów. Mimo tej pochwały odnośnie River muszę wyznać, że 𝐧𝐢𝐞 𝐳𝐚𝐰𝐬𝐳𝐞 𝐩𝐨𝐝𝐨𝐛𝐚ł𝐨 𝐦𝐢 𝐬𝐢𝐞̨ 𝐣𝐞𝐣 𝐳𝐚𝐜𝐡𝐨𝐰𝐚𝐧𝐢𝐞 i czułam wręcz, że jest ono trochę absurdalne. Dlaczego dalej czuła zazdrość o Sally, skoro Russell nie dawał jej absolutnie żadnych do tego podstaw? Ludzkie emocje są 𝐬𝐤𝐨𝐦𝐩𝐥𝐢𝐤𝐨𝐰𝐚𝐧𝐞 i 𝐧𝐢𝐞𝐳𝐫𝐨𝐳𝐮𝐦𝐢𝐚ł𝐞 (sama doskonale o tym wiem), ale w tym przypadku 𝐧𝐢𝐞 𝐩𝐨𝐭𝐫𝐚𝐟𝐢𝐞̨ 𝐭𝐞𝐠𝐨 𝐫𝐚𝐜𝐣𝐨𝐧𝐚𝐥𝐧𝐢𝐞 𝐰𝐲𝐭ł𝐮𝐦𝐚𝐜𝐳𝐲𝐜́. 😕
Słodkie było to, gdy 𝐫𝐨𝐝𝐳𝐢𝐧𝐚 𝐑𝐢𝐯𝐞𝐫 „𝐩𝐫𝐳𝐲𝐠𝐚𝐫𝐧𝐞̨ł𝐚” 𝐒𝐚𝐥𝐥𝐲 i otoczyła ją wsparciem. Ogromnie się wzruszyłam. Ojcowie oraz ich kobitki to wspaniałe osoby, które 𝐳𝐚𝐭𝐫𝐨𝐬𝐳𝐜𝐳𝐚̨ 𝐬𝐢𝐞̨ 𝐢 𝐩𝐨𝐦𝐨𝐠𝐚̨, jak najbardziej tylko mogą. ❤️🩹
Miło było wrócić do 𝐈𝐠𝐫𝐳𝐲𝐬𝐤 z początków historii River. Do tego cieszę się, że dostaliśmy 𝐨𝐝𝐫𝐨𝐛𝐢𝐧𝐞̨ 𝐩𝐞𝐫𝐬𝐩𝐞𝐤𝐭𝐲𝐰𝐲 𝐑𝐮𝐬𝐬𝐞𝐥𝐥𝐚. Przypomniało mi to, jakim słodkim chłopakiem jest. 🥹
Strasznie było mi żal 𝐈𝐬𝐚𝐚𝐤𝐚. Poznanie kolejnych 𝐰𝐬𝐩𝐨𝐦𝐧𝐢𝐞𝐧́ z przeróżnych okresów jego życia było 𝐢𝐧𝐭𝐞𝐫𝐞𝐬𝐮𝐣𝐚̨𝐜𝐲𝐦, ale jednocześnie niezwykle 𝐩𝐫𝐳𝐲𝐤𝐫𝐲𝐦 𝐝𝐨𝐬́𝐰𝐢𝐚𝐝𝐜𝐳𝐞𝐧𝐢𝐞𝐦. Łamało mi się serce, gdy czytałam o jego poświęceniu. To naprawdę jedyny w swoim rodzaju facet. 😅
Nie zrozumcie mnie źle! 𝐃𝐨𝐛𝐫𝐳𝐞 𝐬𝐢𝐞̨ 𝐛𝐚𝐰𝐢ł𝐚𝐦, a do tego zużyłam mnóstwo znaczników, lecz muszę stwierdzić, że ten tom jest moim najmniej ulubionym. Łamie mi to serce, ponieważ 𝐩𝐨𝐩𝐫𝐳𝐞𝐝𝐧𝐢𝐞 𝐜𝐳𝐞̨𝐬́𝐜𝐢 𝐨𝐜𝐞𝐧𝐢ł𝐚𝐦 𝐧𝐚 𝟓 ☆, ale no niestety… Tak czy siak, 𝐩𝐨𝐥𝐞𝐜𝐚𝐦 𝐭𝐞̨ 𝐬𝐞𝐫𝐢𝐞̨ i mam nadzieję, że trzeci tom przypadnie wam do gustu bardziej niż mnie. 💗