Gdy upadł Mur, a Val oraz jej przyjaciele uciekli z Cesarstwa, prawdziwa pogoń dopiero się zaczęła. Przed Błogosławioną została najtrudniejsza walka do stoczenia. Musi stanąć twarzą w twarz z własną stwórczynią – Boginią Słońca i Śmierci – i ją pokonać.
Nie da jej rady sama, dlatego musi nawiązać chwiejny sojusz z mężczyzną, którego pragnie zabić. Na mocy wiążącej umowy Val oraz Daero postanawiają wybić ludzkość, by przebudzić Cierpienie zdolne wyrównać ich szanse w starciu z Lumor.
Błogosławiona stara się trzymać zespół z dala od niebezpieczeństw związanych z jej misją, bo zdaje sobie sprawę, że borykają się z własnymi problemami. Zore kończy się czas na znalezienie lekarstwa, Vea coraz częściej traci kontakt z rzeczywistością, a Gax zaognia konflikt między Lumiami i ludźmi, nie dogadując się z Oryxem – bratem Valkyrie i królem Ita.
Myśli Val wybiegają jednak w przód, bo gdy jej zemsta na Bogini Słońca i Śmierci się dokona, a ją i Daero przestanie cokolwiek łączyć, będą mogli ponownie stać się wrogami, gdyż świat może pokłonić się tylko jednemu z nich.
Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej szesnastego roku życia.
Związana z fantastyką, od kiedy tylko nauczyła się czytać. Przenosi się między światami fantasy, bo ten realny jej często nie wystarcza. W swoich książkach stawia na silne i wątpliwie moralne postacie kobiece, wątki romantyczne przyprawione erotyzmem i krwią. Słoneczny gon, pierwszy tom trylogii Post Mortem jest jej debiutancką powieścią, która zyskała swoich fanów jeszcze na wattpadzie. W book mediach znana pod nazwą @mag_book_.
Po plot twiście powalajacym na kolana, slowburnie trwającym trzy tomy i masakrze jaką się tu odbyła, na koniec jeszcze wszedł, cały na ognisto, epilog otwierający tyle możliwości!
Val jest jedną z tych bohaterek, które nie tracą celu z horyzontu. Swoim zdeterminowaniem mogłaby obdzielić dziesięć innych bohaterek romantasy, a bezwzględnością i mściwością dziesięciu kolejnych książkowych złoczyńców. Nie zdziwią mnie opinie o tym, że ktoś jej nie lubi, bo ona nie jest łatwa. Dla mnie była przeciekawa i razem z Daero stanowili rozkosznie nikczemną parę. Zakończenie było idealne.
Widać, że na tę historię od samego początku był plan, a żaden wątek z pierwszych dwóch tomów nie został bez domknięcia. Myślałam, że fabuła będzie oscylować wokół walki z Zakonem, a potem z samą Lumor, ale znowu zostałam zaskoczona: stawka jest tu dużo wyższa, a ja lubię jak rośnie z tomu na tom. Generalnie podczas czytania miałam flashbacki do serii Furyborn.
Każda strona naładowana jest treścią do maksimum, co pewnie było podyktowane tym, by zmieścić się w 3 tomach. Zdarzały się sięgające ponad stronę monologi wyjaśniające tajemnice i to w okolicznościach walki, przez co scena traciła dynamizm. Wróciła też znana z pierwszego tomu przeskakująca narracja. To takie moje miłe dwa zarzuty.
*SPOJLER*
Wisienką na torcie był dla mnie epilog. W głowie mam już scenkę z następnej książki autorki, jak ktoś pyta skąd właściwe na świecie wzięły się smoki. I wtedy ktoś inny odpowie: opowiem ci o dniu w którym bogini Val postanowiła zniszczyć świat. Czekam na to multiversum.
Dobre zamknięcie trylogii z możliwością kontynuacji, której raczej nikt już nie potrzebuje. Gdyby autorka zdecydowała się stworzyć nową trylogię będącą sequelem, powtarzalność tematów i wątków byłaby nieunikniona… A tak dostajemy ciekawą, choć momentami przydługą opowieść o końcu świata. Ku mojemu zdziwieniu jestem zadowolona z lektury, podobał mi się ogólny zarys fabularny, ale pewne nieścisłości pomiędzy częściami nie dawały mi spokoju w trakcie czytania. Niektóre pierwotne pomysły autorki zostały odrzucone lub przekształcone w następnych tomach. Rozumiem motywacje Val i Daero do tego, aby osiągnąć zamierzone cele. Jednak co chwilę muszą walczyć z kimś, kogo przed momentem mieli obraniać. Nie podobały mi się te ciągłe bitwy i zmiany frontów. Mam wrażenie, że zasobów do toczenia walki już dawno zabrakło, ale wtedy i tak znajdowali się nowi wrogowie, tylko po to, aby można było ich zgładzić. Moje niezadowolenie w tej kwestii wynagrodziły jednak kreacje postaci, które w zwieńczeniu trylogii w końcu mogą rozkwitnąć. Może nie wszystkie dostały swoje pięć minut, jednak poznajemy nieco lepiej przyjaciółki Val, które przecież też mają swoje historie do opowiedzenia… Dużym plusem jest również slow burn romans, i to nie tylko ten, którego czytelnicy mogą spodziewać się po drugim tomie.
mags z każdą kolejną książką udowadnia jak dobrze pisze i jak wybitną fantastykę tworzy. post mortem to arcydzieło samo w sobie, ale księżycowa pogoń to po prostu coś epickiego. ja nie skończyłam tej książki, to ona skończyła mnie. ale było warto.
Finał historii, na który czekałam rok. W końcu w moich rękach — a właściwie w słuchawkach, bo w tej formie opowieść wybrzmiała wyjątkowo dobrze.
❓️Czytaliście kiedyś książkę o prawdziwie złym bohaterze? Val to nie bohaterka szukająca odkupienia czy morally grey hero. To gniew, zgliszcza, niepowstrzymana siła zemsty.
Czy można darzyć sympatią kogoś takiego jak Nybris? Czy jesteśmy w stanie kibicować jej triumfowi, gdy po drodze giną niewinni — dzieci, młodzi, nieświadomi? Trup ściele się gęsto, a jednak... czy zemsta ma prawo pochłaniać tych, którzy nie mieli z tym nic wspólnego?
A może… wszystko już zostało zapisane w gwiazdach. Może Val nie ma wpływu na swój los, a może jedynie wybierać między konstelacjami? Czy to ona kieruje losem, czy też sama jest figurą w cudzej rozgrywce?
To opowieść, która nie daje prostych odpowiedzi. Wręcz przeciwnie — prowokuje do zadawania coraz trudniejszych pytań. A jednak, mimo moralnego chaosu, mimo krwawej drogi, nie chcemy, by Val przegrała. Wbrew rozsądkowi — czekamy i mamy nadzieję, że może… będzie jej dany happy end.
Autorka stawia nas w niełatwej sytuacji: czy mamy prawo cieszyć się opowieścią o złoczyńcy? Książka niczego nie udaje, nie wybiela bohaterów, nie usprawiedliwia. Rzuca nam brutalną prawdę — to postacie umaczane we krwi aż po czubki palców.
Wszystkie wątki zostały domknięte, dostajemy pełny obraz. Koniec z domysłami. Choć przyznaję — momentami miałam wrażenie, że narracja nieco się rozciąga. Jakby autorka nie chciała rozstawać się z bohaterami, dając każdemu jeszcze jedną scenę, ostatnie pięć minut. Poznajemy historie przyjaciół Val, ale szczerze — nie wszystkie mnie wciągnęły. Najbardziej interesował mnie główny wątek i jego rozwój.
Z tą serią mam jeden problem od samego początku — nie czuję silnych emocji wobec bohaterów. To nie tak, że nie czuję ich wcale, ale spodziewałam się momentów, w których historia naprawdę chwyci mnie za serce.
Mimo to uważam, że to nadal fantastyka, która spokojnie mogłaby zaistnieć na międzynarodowej scenie.
Polecam. Ale ostrzegam: jest krwawo... a jednocześnie warto.
4,25/5 Co ty się działo! Boże te plot twisty to myślałam, ze mnie wykończą, a moim ulubionym i najmocniejszym był ten na koniec 1 części. No nie uwierzę, że ktoś nie był w szoku. Ale powiem wam, że moim ulubionym elementem tej książki był Oryx, którego pokochałam totlanie i jego relacja z jedną z dziewczyn, która była tak świetna, że czekałam na momenty ich spotkania. Zresztą relacja Val i cudownego faceta, którego uwielbiałam od kiedy się pojawił też była świetna. No jestem ogromną fanką relacji romantycznych w tym tomie, ale fabularnie moje serce chyba dalej zostaje w „Gwiezdnych łowach”, gdzie absolutnie kupiła mnie ta akademia. Podsumowując tą serię, to był to naprawdę dobry kawał fantastyki pełnej akcji oraz świetnych bohaterów i na pewno szybko o niej nie zapomnę.
„Nie wybrałam kr^i płynącej w moich żyłach. Ale wybrałam kr3w, którą będę przelewać.”
Mur upadł. Zaczęła się prawdziwa pogoń… Val musi stawić czoła swojemu początkowi i końcowi. Czeka ją walka z własną stwórczynią.
Cóż to była za trylogia! Po wielu przygodach, gorącym slow burnie, iskrzącym napięciu, przelanej k^wi i plot twistach, od których można stracić wszystkie włosy na głowie nareszcie dostajemy finał trylogii. Powiedzieć, że to coś niepowtarzalnego to jakby nic nie powiedzieć! To najlepsza polska fantastyka na światowym poziomie jaką czytałam! Post Mortem spokojnie bije na głowę wiele zagranicznych książek fantasy. Każdy rozdział ma drugie dno, każde słowo jest przemyślane, bohaterowie złożeni i charakterni, a główne postacie napisane po mistrzowsku!
Val jest jedną z tych bohaterek, która przechodzi ogromną przemianę nie tracąc przy tym swojego głównego celu. Uwielbiam to jak jej postać jest dopracowana w każdym szczególe. Od charakteru, przez wygląd aż po zachowania. Dzięki temu staje się bohaterką nie do podrobienia! Myślę, że gdyby ktoś zaczął mi czytać fragmenty książki, w których Val jest na pierwszym planie, z łatwością odgadłabym co to za książka.
Podczas czytania każdego tomu serii towarzyszyła mi zawsze ta sama myśl „pamiętaj, że jeśli wydaje ci się, że coś wiesz to na pewno nic nie wiesz”. Nie było dnia ani godziny, kiedy nie wracałam myślami do tej fabuły i bohaterów. Szczególne miejsce w moim sercu zajmują dziewczyny z zespołu Val. Heloł mroczne Winx? Wchodzę w to! Fabuła napędzana zemstą? Mów dalej! Ogromne napięcie emocjonalne? Jednym słowem trylogia idealna!
Urzekł mnie brut@ln^ i mroczny klimat, fenomenalny system magiczny i Daero. Mrok i ból w czystej postaci. Ale również postać, która niesamowicie się rozwinęła i sprawiła że całkowicie straciłam zmysły! W końcu w „Pogoni” mogliśmy go jeszcze lepiej poznać.
Nie chcę wierzyć, że to już koniec. Końcówka wbiła mnie w fotel, zresztą tak jak końcówka każdego tomy z tej trylogii. Tutaj plottwist goni plottwist! Nie ma czasu na odpoczynek!
Jeśli szukacie serii, która nie da wam o sobie zapomnieć. Masę zwrotów akcji, system magiczny jakiego jeszcze nie zancie i EMOCJE EMOCJE I JESZCZE RAZ EMOCJE to koniecznie musicie sięgnąć po „Księżycową Pogoń” i całą serię Post Mortem.
Gdy w marcu ubiegłego roku przeczytałam Słoneczny gon - zakochałam się. Gdy we wrześniu sięgnęłam po Gwiezdne łowy - byłam oszołomiona. Po przeczytaniu KSIEZYCOWEJ POGONI jestem zdruzgotana, załamana i odczuwam ogromną niemoc. Dlaczego? Bo historia, którą sobie ukochałam, dobiegła końca. I jest to jedyny i największy minus tej serii.
Dziękuję za uwagę, można się rozejść.
Mówiąc całkowicie serio - Pogoń to najlepsze zakończenie, jakie Post Mortem mogło otrzymać. Jest logicznie, jest energicznie, napięcie doprowadza do gotowania się Twoich własnych wnętrzności.
Mags zrobiła coś, czego część autorów nie potrafi - domknęła wszystkie wątki w sposób, który jest logiczny i czuć, że nie robiła tego na szybcika, tylko naprawdę poświęciła każdemu elementowi swój czas antenowy. Dzięki temu książka jest długa, jednak w ogóle tego nie czuć - pomiędzy „spokojnymi” momentami (choć spokój to ostatni przymiotnik jaki pasuje do tej serii) trafiają się momenty trwogi, zwroty akcji czy nienawistne wymiany zdań między bohaterami. To wszystko sprawia, że lektura nie nuży, a podnosi poziom adrenaliny.
Coś, co absolutnie urzeka mnie od samego początku to wielowymiarowość bohaterów i relacji między nimi. Każdy z bohaterów, nie ważne czy z ekipy Val czy z wrogiego obozu, jest na tyle wyjątkowy, na tyle wyróżniający się, że nie sposób ich nie odróżnić.
A jak już przy bohaterach jesteśmy… Daero. Po ogromnym niedosycie z Gwiezdnych w końcu dostałam tyle Daero ile chciałam. Czyli dużo. Jeden z moich ulubionych bohaterów. Maniak. Strateg. Bad boy kochający poezję. Gdy już myślałam, że nie pokocham go bardziej - kabum! Podobnie rzecz ma się z Val, która z tomu na tom przechodziła glow up. Rozwijała się, stawała coraz bardziej żądna krwi i zemsty, nie tracąc w tym wszystkim siebie. Mimo wszystko. Wciąż tak samo inteligentna, przebiegła i zdeterminowana.
Jeśli myślicie, że tak łatwo połączycie całą układankę, to wybaczcie, ale muszę Was rozczarować. Być może czegoś się domyślicie, możliwe, że czegoś nawet będziecie pewni. I co z tego, skoro w ogólnym rozrachunku nie będzie miało to żadnego znaczenia. Sama niejednokrotnie łapałam się za głowę i mocno analizowałam wszystko to, co już wiem, żeby w końcu się poddać i po prostu płynąć z prądem.
Ta książka pięknie pokazuje także więzi - miłość czy przyjaźń. Pokazuje, że czasami wystarczy druga osoba, żeby było jakoś łatwiej. Że czasami siła tkwi we współpracy. W szacunku. W pewności, że ktoś za Tobą w ogień wskoczy. Oni nie istnieją bez niej, ona nie istnieje bez nich. Już nie.
Czy jest to satysfakcjonujące zakończenie? Tak. Czy ta książka sprawiłaby że przeszłam przez cały emocjonalny kanon? Również tak. Na jednej ze scen zawyłam jak bóbr. Na innych śmiałam się w głos. Na jeszcze innych miałam ochotę rwać sobie włosy z głowy. To nie jest książka dla bojaźliwych.
Post Mortem. Topka moich ulubionych serii fantastyki. Jeśli nie znacie, a lubicie światy, które są inne, bohaterki, które mają misje, oraz zemstę - ta seria jest dla Was stworzona.
Dosłownie książka pod hasłem „oczekuj nieoczekiwanego”… po końcu 1 części byłam gotowa na wszystko… Czuję się bardziej poturbowana po tej serii niż ofiary Val…
Powiedzieć, że kocham trylogię Post Mortem, to jak nie powiedzieć nic. Ja po prostu bezpowrotnie przepadłam dla tych książek i dosłownie oddałam im duszę. Ta historia to dla mnie definicja dobrej fantastyki i co by o tych książkach nie powiedzieć, ja nie widzę w nich żadnych wad.
Księżycowa Pogoń to już ostatni tom opowiadający nam historię Val i przyznam szczerze, że również jest to tom najbardziej spektakularny. Tyle ile się tutaj wydarzyło jest wprost nie do opisania, a przyznam szczerze że choć spodziewałam się wielu rzeczy, to finalnie okazało się, że wcale nie byłam na nie gotowa. Mags po raz kolejny zaskakuje czytelnika licznymi plot twistami, rozsadzając wszystkie wcześniejsze przekonania. Niejednokrotnie te plot twisty są bardzo, ale to baardzo bolesne.
Jeżeli komuś wydawało się, że Val w poprzednich tomach osiągnęła najwyższy poziom bycia potężną i niepokonaną, to jej odsłona z KP, zdecydowanie zmieni to wyobrażenie. I po raz kolejny jestem pełna podziwu, ponieważ nie sądziłam, że autorka da radę zrobić z niej jeszcze większą bad ass, niż do tej pory była. W tym tomie, w końcu mieliśmy możliwość poznać bliżej Daero i jak dobrze wiecie ja przepadłam dla niego już na samym początku, bo nastąpiło to w „Słonecznym Gonie”, jednak teraz? Moja miłość jest nie do opisania, a moja obsesja wybiła poza skalę. Uwielbiam tego mężczyznę i to jak idealnie pasuje do Val. Dosłownie są idealnie dopełniającym się połówkami. Jest jeszcze zespół Val, który poznaliśmy już nieco w poprzednim tomie. Natomiast Księżycowa Pogoń, świetnie uzupełnia informację o członkach Gwiezdnego Połączenia, ponieważ dostajemy back story postaci, dzięki któremu możemy się dowiedzieć, co dokładnie ich ukształtowało i dlaczego zachowują się tak, a nie inaczej.
No i oczywiście muszę trochę wspomnieć o około stu ostatnich stronach książki, bo co to było!? Przysięgam, że każdy element, który się na tych stronach pojawił, rozsadzał mi głowę i doprowadził do tego, że dosłownie musiałam zbierać szczękę z podłogi. A to co autorka wymyśliła, na finał trylogii? Cóż.. spodziewałam się tego, jednak dalej uderzyło to we mnie z ogromną mocą.
Nie wiem o czym jeszcze mogłabym wspomnieć, aby nie zaspoilerować Wam czegoś z tej książki, jak i z poprzednich. Dlatego po prostu na koniec powiem Wam, abyście czytali trylogię Post Mortem, bo zdecydowanie jest to arcydzieło, które zasługuje na wszelką uwagę.
Nie dałam rady doczytać do końca - porzuciłam książkę 80 stron przed końcem. Dwie pierwsze części mi się podobały, więc z chęcią sięgnęłam po ostatnią - niestety męczyłam ją dobry miesiąc i nie dałam rady dobrnąć do finału. Jest straszne rozwleczona, ciągnie się niemiłosiernie, ma mnóstwo pobocznych wątków, które niewiele wnoszą do fabuły.
Byłam gotowa dać maksymalnie 3 gwiazdki, jednak zakończenie mnie całkowicie zaskoczyło! Trochę nie podoba mi się wizja na sequel, martwię się powstania tworu w stylu Fourth Wing (jedna z gorszych książek), ale nie będę nastawiać się negatywnie. Tę część odebrałam nieco jako nudniejszą od poprzedniej, ale czytając ostatnie strony bardzo bałam się zakończenia, że będę zbyt mocno cierpieć, na szczęście autorce udało się je (moje cierpienie) załagodzić.
Na pierwszy plan wybijają się tutaj bardzo silne postacie kobiece, prawie na każdym kroku podkreśla się jak to mężczyźni są bezużyteczni (czy ludzie i elfy). Uderza to moje feministyczne serce, że w końcu mamy potężne bohaterki, które nie są uzależnione od facetów (halo, Feyra). To jest w tych książkach niesamowite. Absolutnie nie odczułam w niej „romantasy”, może i Val z Daero są tymi galdrein, ale w dalszym ciągu on był dla niej tylko dodatkiem. W końcowej fazie książki prawie niezauważalne jest jego istnienie, jakby autorka nie miała już czasu na rozwijanie relacji i nie chciała rozbijać tej części na dwie. Daero stracił osobowość, którą Rowan z TOG zyskał dopiero w ostatnim tomie.
Kolejnym plusem jest rozwinięcie pozostałych czarodziejek. Świetnie, że poznajemy ich historię, motywację, myśli. Że każdej z dziewczyn są poświęcone osobne rozdziały.
A jednak ciągle mam wrażenie, że czegoś w tej książce brakuje - przede wszystkim głębszych relacji między członkami zespołu, nie tylko tymi męskimi. Uważam, że tak rozbudowany świat ciężko było zmieścić w trzech częściach (a samych dziewczyn w dwóch) i to może być tego efektem.
Jednak niezmiennie denerwują mnie błędy fabularne:
- Dużo błędów, które mają znaczenie w fabule: brak znajomości dworskiej etykiety przez Val, a jednak była księżniczką wychowaną na zamku; mylenie nazw królestw (np. Czwartego z piątym co miało ogromne znaczenie, bo przecież próbowali mieć chwilowy sojusz z czwartym); w jednym z rozdziałów Daero złożył pocałunek na skórze dłoni, ale Val miała satynowe rękawiczki i w końcu odnosząc się do poprzedniej części, dlaczego nikt nie gonił Ravea za zabicie Iaxa - regularnie powtarza się ludzie/czlowiek, nawet jak mówi się o całej populacji Świata razem z Lumiami, a uważam, że powinno się mówić Ludzie i Lumie - to w końcu dwa osobne gatunki - Skoro zabicie tylko jednego vi dało się odczuć przez cały zespół, to przecież śmierć Val poprzez ozgos również powinna się odbić na reszcie, a o tym prawie nie było mowy, zwłaszcza, że była częścią czegoś potężniejszego
This entire review has been hidden because of spoilers.
Jedna z fajniejszych serii fantasy jakie ostatnio czytałam! Ale nie jest to seria dla każdego – momentami poziom brutalności bywa naprawdę wysoki, a główna bohaterka często przekracza granice, których się po niej nie spodziewamy. Ale właśnie to czyni tę historię tak wyjątkową i fascynującą. Wreszcie dostajemy opowieść, która potrafi nas zszokować, a mimo to – albo właśnie dlatego – kibicujemy postaciom, które przez dużą część fabuły balansują na granicy dobra i zła. Jestem absolutnie zafascynowana światem wykreowanym przez Mags Green – jego bogactwem detali i wielowymiarowością bohaterów.
Ta część świetnie uzupełnia historie pobocznych bohaterów, mogliśmy dowiedzieć się co ich ukształtowało i co nimi kieruje. Bardzo się cieszę, że autorka pozwoliła nam spojrzeć na wydarzenia z ich perspektywy, ponieważ bardzo polubiłam ich jako drużynę w poprzedniej części, ale też czułam niedosyt i byłam bardzo ciekawa przeszłości dziewczyn, szczegółnie Gax i Zore.
Ta część to prawdziwy emocjonalny rollercoaster – pełen zdrad, zagrożeń i napięcia, które nie pozwala oderwać się od lektury nawet na chwilę.
Ogromne brawa należą się autorce za to, jak umiejętnie domknęła wszystkie wątki – spójnie, logicznie i z pełną satysfakcją dla czytelnika. A ten zwrot akcji pod koniec pierwszej części Pogoni? Miałam ochotę sięgnąć po poprzedni tom i doszukiwać się ukrytych wskazówek, które teraz nabrałyby znaczenia! Ostatnie sto stron to prawdziwa kulminacja napięcia i emocji – nie mogłam się oderwać, a szczękę zbierałam z podłogi. Ta część to finałowy tom trylogii, którego mogliśmy sobie tylko życzyć - pełen napięcia, dylematów, zwrotów akcji, ale także pokazania siły przyjaźni, lojalności, zaufania i miłości.
Uwielbiam uwielbiam uwielbiam pióro @magsgreen_autorka . Każda książka jest zaskakująca, napakowana akcją i barwnymi postaciami.
Jeśli macie dość utartych motywów i powtarzających się sekwencji fabularnych, musicie przeczytać tę serię. Tutaj nic nie da się przewidzieć. Nigdy nie wiadomo, kto przeżyje, a kogo autorka uśmierci. A może wszyscy zginą? Nie no, żarcik żarcik. A może nie? 🧐 musicie sami sprawdzić.
Trudno pisać recenzję trzeciego tomu bez spoilerów, więc dla tych, co znają poprzednie części. Wow, to było zajebiste: •prawda o włosach Val •zwrot z Ravem •Valentine °galdrein Gax •przemiana Zore •jedyny sposób na dostanie się do Lumor •scena "wyjdź na zewnątrz, każdy powinien zobaczyć słońce przed śmiercią" •"pocałuję cię, nawet jeśli mnie za to dźgniesz" •"umarła tak, jak żyła"
Kocham, że od razu jesteśmy wrzuceni w sam środek rzezi. Val jest bezwzględna i bezlitosna, tak jak wcześniej jeszcze widzieliśmy jakieś ludzkie odruchy, tak teraz to już nawet morally grey przestaje pasować 😁 Daero w pełni popiera i wpasowuje się w ten schemat. Coraz trudniej mu walczyć z więzią, uwielbiam momenty, gdy traci kontrolę. System bóstw, magii i tradycji jest jeszcze bardziej rozwinięty. Poznajemy dużo z przeszłości pozostałych dziewczyn. Najbardziej mnie fascynuje Vea. Opis jej pobytu wśród demonów i tragicznego dzieciństwa był najmocniejszy z całej książki. Czekałam na każdą jej kwestię, ubóstwiam ten humor. Ogólnie mamy tu mnóstwo trupów, krew się leje, sojusze rozpadają, zdrady na każdym kroku. Czyli bosko 😁
Czytajcie, koniecznie. Ja już zacieram rączki, czym kolejnym nas zachwyci Magda ♡
W tej ksiażce każdy rozdział jest przemyślany ze trzy razy. Ma się wrażenie, że każda scena jest istotna. Plan widać także w nawiązaniach do poprzednich części. Seria jest ładnie i dokładnie zakończona. Autorka dała nam czas, żeby nie tylko dogłębnie poznać wszystkich bohaterów i podomykać wszystkie wątki. Ale także możliwość, żebyśmy się z tymi bohaterami zwyczajnie pożegnali. Żebyśmy mieli pełny obraz ich życia i mogli dać tej historii odejść 🥺
Mamy skupienie na bohaterach pobocznych, czyli przyjaciołach Val. No ale główną fabułą jest Val i jej zemsta. Dostajemy coś jak perspektywę złoczyńcy. Val przecież planuje wybić jakieś pół ludzkości. Żeby to zrobić staje przed mapą i metodycznie wybiera miejsca, gdzie tu zabić największą ilość ludzi za jednym zamachem. To jaką satysfakcję z tego czerpie każe nam się zastanawiać nad jej moralnością. A także nad naszą moralnością, ponieważ jej kibicujemy 🙈
Ze wszystkich trzech części, ta jest najbardziej romantyczna. Mamy świetny motyw przeznaczonych. Bardzo podoba mi się, że jest nazywany klątwą i pokazany jako swego rodzaju więzy. Mamy też idealny slowburn! To jest taki slowburn, że macie ochotę rzucić książką przez okno, bo oni dalej się nie pocałowali! Tylko po to, żeby pokazać nam cudowne uczucie.
Ta książka powoli odłamuje Ci serce kawałek po kawałeczku. To wszystko, co tam się wydarzyło było już zapisane w konstelacjach i zadziać się musiało. Tylko po to, żebyśmy uśmiechnęli się przez łzy na samym końcu i mogli zamknąć tę książkę i serię z satysfakcją 🥹
wydaje mi się, że autorka zbyt próbowała zrobić z tego rozbudowane high fantasy, które trochę nie miało do tego fundamentów, aczkolwiek bawiłam się nieźle dobre plot twisty, których się nie spodziewałam, przyjemny styl, ale niektóre postacie ciekawe, a inne mam wrażenie były kompletnie nieistotne, dodane by zapełniły dziurę, nie byłam w stanie przejmować się ich losami ogólnie mam mieszane uczucia, końcówka mnie pochłonęła, lecz była strasznie chaotyczna i ostatecznie nie wiem czy zakończenie mi się podobało, a reszta książki mi się dłużyła, ale miała fajne przebłyski
Cieszę się ogromnie z tego jak została poprowadzona fabuła w tym tomie, jednakże czegoś mi zabrakło. Ilość dwójki Nebrisów była zadowalająca w końcu dla mnie. Sam Daero to mój ulubieniec. W tym tomie Val mi nie bardzo siadła, nie mogłyśmy się dogadać. Gratuluję debiutu i napisania tak świetnej trylogii!
No nie wiem, jakoś coś mi nie pasuje. Samo zakończenie bylo spoko, podobalo mi się, ale jakoś przegadana była ta część. Mam wrazenie, ze finałowy tom trylogii to nie jest moment, żeby skupiać sie na rozterkach milosnych przyjaciółek Val. Jakoś tak nie wiem, lekko chyba się rozczarowałam, a szkoda. Pierwszy tom chyba najlepszy 😅