Wojna sprzed ośmiu lat zakończyła się utworzeniem Trzech Zjednoczonych Królestw. Od tamtej pory władzę sprawuje król Malin, który zaniedbuje swe ziemie i przymyka oko na bezprawie panujące poza stolicą. By poprawić wizerunek monarchów w oczach obywateli, książę Conall decyduje się poślubić zwykłą dziewczynę, a jego wybór pada na córkę farmera, Elorę. Bren, zrozpaczony ojciec dziewczyny, zbiera grupę ludzi, którym jest gotów zapłacić majątek za pomoc w odzyskaniu córki. Zatrudnia przy tym najbardziej niebezpiecznych przestępców ze Streny. Każdy z nich potrzebuje pieniędzy, więc choć misja wygląda na samobójczą, wszyscy decydują się przyjąć zlecenie. Dołącza do nich także tajemniczy chłopak, który ma własne powody, by dostać się do stolicy. W sześcioro wyruszają w trudną podróż przez pół kraju, a śmierć podąża ich śladem, tylko czekając, aż zdecydują pozabijać się nawzajem.
"Siedem Ostrzy" Karoliny Grypińskiej to wciągająca jak mało co opowieść pełna akcji, przygody i nietuzinkowych bohaterów. Jestem bardzo zadowolona, że mogłam objąć ją swoim patronatem! Bawiłam się wyśmienicie i mam nadzieję, że jeszcze wiele serc podbije, bo potencjał ma na to ogromny. Ale po kolei!
Świat przedstawiony w książce jest dość prosty, ale nie jest to wcale jej minusem, bo autorce wciąż udało się stworzyć w nim coś oryginalnego - system magiczny, jednocześnie mający wpływ na nastroje polityczne. Jest to bardzo fajne tło dla całości wydarzeń i zdaje się mieć spory wpływ na decyzje bohaterów i ich późniejsze konsekwencje. Ciekawa jestem też systemu religijnego, jak na razie zostało to tylko lekko poruszone, mam więc więcej pytań niż odpowiedzi, ale jestem zaintrygowana i z niecierpliwością czekam na kolejny tom.
Jak już zapewne wiecie, jeśli od jakiegoś czasu śledzicie moje recenzje, bardzo ważnym elementem każdej książki są dla mnie bohaterowie. W wypadku "Siedmiu Ostrzy" naprawdę nie mam na co narzekać! Są bardzo sympatyczni (nawet jeśli czasem gburowaci... i przestępcy... i zabójcy...), kolorowi, nietypowi, a jednocześnie wcale nietrudno w nich uwierzyć i im kibicować. Szare charaktery, w jakich gustuję! Szybko się z nimi polubiłam i śledziłam ich losy trzymając kciuki za całą ekipę. Szczerze nie wiem, kogo z nich polubiłam najbardziej, chyba jeszcze za mało czasu jak na to z nimi spędziłam, ale na szczególne wyróżnienie na pewno zasługuje Valia. Jak przeczytacie to zrozumiecie czemu!
Podobało mi się wykorzystanie przez autorkę kilku popularnych wątków i motywów, jak np. found family, enemies to lovers czy motyw drogi - nie czułam zmęczenia materiału, wręcz przeciwnie, przypomniałam sobie, dlaczego je kocham. Na stosunkowo niewielu stronach "Siedem Ostrzy" łączy dużo pomysłów i łączy je naprawdę sprawnie. Z pozoru mieszanka wybuchowa, a jednak działa i wciąga tak dobrze, że za pierwszym razem przeczytałam całą tę książkę na raz. Jedyna rzecz, do jakiej mogłabym się przyczepić, to że niektóre rozwiązania problemów wydały mi się zbyt łatwe, ale szczerze? Tak dobrze się bawiłam, że wcale mi to nie przeszkadzało.
Co tu dużo mówić... Nie chcę was zanudzać długą recenzją, wolałabym, żebyście zamiast niej czytali "Siedem Ostrzy" i sami wyruszyli na przygodę z ich bohaterami! Zachęcam, by dać tej książce i autorce szansę, myślę, że nie będziecie zawiedzeni! Jest to naprawdę przynajmna fantastyka, na której nie da się nudzić.
Moje oczekiwania wobec tej książki były ogromne, nie sądziłam jednak, że bohaterowie i ich historia oczarują mnie do takiego stopnia, że zatęsknię za nimi w sekundzie, w której skończę czytać „Siedem Ostrzy”. Autorka skradła moje serce swoim niezwykle przyjemnym i lekkim stylem pisania, dzięki któremu czułam się, jakbym dosłownie płynęła przez strony, a fakt, że „Siedem Ostrzy” jest debiutem Karoliny Grypińskiej, jeszcze bardziej spotęgował mój podziw wobec niej. Kac czytelniczy i ogromna chęć zrobienia natychmiastowego rereadu były tym, co towarzyszyło mi przez kolejne kilka tygodni po lekturze.
Gdybyście zapytali mnie, kto jest moim ulubionym bohaterem danej książki, to sądzę, że z łatwością byłabym w stanie wskazać jedną lub dwie postaci, które wyróżniały się na tle innych. „Siedem Ostrzy” jest jednak odstępstwem od tej reguły. Autorka wykreowała tak interesujących, charyzmatycznych i wielowymiarowych bohaterów, że ciężko mi umieścić ich w jakimkolwiek rankingu, a wytypowanie jednej, która zdobyła największą część mojego serca, kosztowałoby mnie sporo czasu i niemało trudu. Każdy z nich był wyjątkowy, miał swój własny bagaż doświadczeń oraz marzenia, które pragnął spełnić i nie wyobrażam sobie tej historii bez udziału któregokolwiek z nich. Choć było ich całkiem sporo, bo można wymienić aż sześć postaci, z których perspektyw była przedstawiona fabuła, to byli oni na tyle charakterystyczni, że bez problemu potrafiłam ich rozróżnić już od samego początku. Chylę czoła przed autorką, bo to zdecydowanie niełatwe do osiągnięcia. Co więcej, dzięki ich różnorodnym osobowościom praktycznie każdy czytelnik będzie w stanie znaleźć wśród nich swoją bratnią duszę, kogoś, z kim będą mogli utożsamiać się podczas lektury.
W „Siedmiu Ostrzach” pojawiają się aż dwie główne pary, których relacja niejednokrotnie sprawiała, że zaparło mi dech w piersiach i którym kibicowałam z całego serca. To jednak nie wątki romantyczne grały tu pierwsze skrzypce.
Nie zrozumcie mnie źle - jeżeli szukacie książki, w której poznacie parę (lub kilka!), której będziecie mogli kibicować, to „Siedem Ostrzy” Wam to zapewni, obiecuję! Jednak sądzę, że ta pozycja przede wszystkim zachwyci czytelników niesamowitym motywem found family. Co więcej, uważam, że nawet serca osób nie do końca przepadających za tym wątkiem mogą zostać skradzione. Karolina Grypińska w mistrzowski sposób poprowadziła relację łączącą wszystkich bohaterów. Czytelnik mógł śledzić stopniową przemianę wrogości i uprzedzeń postaci względem reszty w zaufanie i przyjaźń. Nic nie było tutaj przyśpieszone i schematyczne, każdy bohater w swoim czasie opuszczał mur zbudowany wokół siebie. To świeżo narodzone zaufanie było także niejednokrotnie poddawane próbie, co sprawiło, że rodząca się bliskość wydała się po prostu naturalna. Wisienką na torcie motywu found family był dla mnie pewien plot twist, który został ujawniony dość późno w książce, dlatego nie chcę się nad nim tu zbyt długo rozwodzić, by nie psuć nikomu przyjemności z czytania. Powiem jedynie, że w moich oczach dzięki temu zwrotowi akcji wątek stał się po stokroć lepszy i nie mogę się już doczekać dnia, w którym drugi tom ujrzy światło dzienne, a ja będę mogła w końcu odkryć, jakie dalsze losy czekają bohaterów!
Moją ulubioną relacją z książki jest zdecydowanie ta, która narodziła się między Valią a Kyaną. Ich przyjaźń, wręcz siostrzana, której obie tak bardzo potrzebowały, oczarowała mnie do takiego stopnia, że cieszyłam się jak dziecko za każdym razem, gdy bohaterki wchodziły w interakcję. Z resztą Valia nie tylko zauroczyła Kyanę. Jej otwartość i pozytywna energia sprawiła, że była w stanie wkraść się w łaski każdego bohatera, nawet Faelara, który przez długi czas izolował się od wszystkich. Valia była w moich oczach jak promyczek słońca w pochmurny dzień, który przypominał każdemu, że bez względu na to, jak bardzo dana sytuacja może wydawać się kiepska, w końcu nadejdzie lepszy czas. Ona i Vance, jej brat, byli spoiwem, które nie pozwalało grupie się rozpaść nawet w najtrudniejszych momentach.
Bardzo polubiłam także relację Kyany i Faelara, przedstawicieli gatunków, które toczyły miedzy sobą wojnę. Bohaterowie musieli odłożyć na bok pielęgnowaną przez lata wrogość i zjednoczyć siły, by wykonać powierzoną im misję, co nie było łatwe. Z zapartym tchem śledziłam rozwój ich znajomości i czekałam na moment, w którym ich kruchy rozejm się rozpadnie. Autorka stopniowo przedstawiała nowe fakty na temat wojny orianów i teraninów oraz tego, w jaki sposób Kyana i Faelar zostali wychowani, co jeszcze bardziej zwiększało moją ciekawość i nie pozwalało mi oderwać się od lektury.
Zaintrygowały mnie także historie dwóch postaci, które wydały mi się szczególnie tajemnicze - Brena, farmera chcącego uratować swoją córkę, Elorę, oraz Anzana, chłopaka, który pojawił się praktycznie znikąd i dobrowolnie dołączył do tej samobójczej misji. Oboje skrywali sekrety, które bardzo chciałam poznać. Choć część z nich udało mi się z czasem rozgryźć, nie zabrakło też takich, które zaskoczyły mnie równie mocno, jak innych bohaterów.
W książce występują dwie równoległe linie fabularne – główna, śledząca postępy misji bohaterów, oraz ta przedstawiająca losy Elory w pałacu. Obie historie przeplatały się i wzajemnie uzupełniały, dając czytelnikowi pełniejszy wgląd w rozwój wydarzeń. Rozdziały z perspektywy Elory pojawiały się rzadziej, przez co początkowo miałam trudności z zaangażowaniem się w jej wątek, jednak z czasem stał się on dla mnie równie interesujący, jak losy reszty bohaterów. Mam nadzieję, że w kolejnym tomie będę miała okazję lepiej poznać Elorę, która była niezwykłą i silną postacią kobiecą. Sądzę, że jeszcze niejednokrotnie pokaże, na co ją stać.
Zakończenie „Siedmiu Ostrzy” wbiło mnie w fotel. To, co się wydarzyło na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu stron sprawiło, że nie potrafiłam się pozbierać i zabrać za inną lekturę, a jedynym lekarstwem na rodzącego się we mnie kaca czytelniczego byłoby sięgnięcie po kolejny tom, jednak na to muszę jeszcze trochę poczekać. Pozostaje mi jedynie uzbroić się w cierpliwość i zachęcać innych do poznania historii tej wyjątkowej drużyny, byśmy mogli cierpieć razem w oczekiwaniu na kontynuację.
„Siedem Ostrzy” to jeden z najlepszych polskich debiutów, jakie miałam okazję przeczytać w ostatnim czasie. Jestem pełna podziwu dla autorki, że udało jej się stworzyć coś tak absorbującego już na wstępie swojej podróży.
Co najbardziej urzekło mnie w tej książce? Jej bohaterowie! Uwielbiam motyw found family zwłaszcza w fantastyce, bo wówczas najczęściej wiąże się to ze wspólnym przeżywaniem jakichś trudnych doświadczeń, a chyba nic tak nie jednoczy ludzi jak walka z cierpieniem. Razem jako całość stanowili wspaniałą drużynę, której nie sposób było nie kibicować. Z zapartym tchem śledziłam ich przygody i zaciskałam kciuki, by każdemu członkowi tego wyjątkowego zespołu udało się dotrzeć do „mety” w jednym kawałku. Przywiązałam się do nich do tego stopnia, że byłam przekonana, iż pęknie mi serce, jeśli któryś z nich polegnie w boju. Nie zdradzę Wam, czy tak się stało, sami musicie się o tym przekonać.
To, co było dla mnie szczególnie istotne, to fakt, że nie tylko tworzyli oni zgraną, znakomitą całość, ale także osobno jako indywidualności byli rewelacyjni i różnorodni. Każdy miał swój unikatowy charakter i każdy stanowił równie istotny wkład w drużynę. Często w książkach fantasy mam wrażenie, że bohaterowie zlewają się w jeden schematyczny „charakter” i czasami problematyczne jest dla mnie rozróżnienie, kto był kim (zwłaszcza, jeśli mają jakieś trudne imiona, które uwielbiam, ale zdecydowanie nie mam do nich pamięci). Tutaj nie musiałam się o to martwić, bo postacie się wyróżniały i nie miałam problemów z ich zapamiętaniem. Swoje serce oddałam jednak Valii, która moim zdaniem wprowadzała najwięcej życia do „Siedmiu Ostrzy”. Jej błyskotliwe teksty oraz uroczy, niepohamowany apetyt przypominały mi cudowną Ninę Zenik z uniwersum Grishaverse, dlatego od pierwszych stron Valia działała na mnie jak magnes, który przyciągał mnie do tej historii. Chciałabym mieć obok siebie kogoś takiego jak Valia.
Bardzo ceniłam sobie także styl autorki. Karolina pisze lekko, nieprzytłaczająco i niezwykle obrazowo, a to sprawiało, że czytanie „Siedmiu Ostrzy” było prawdziwą przyjemnością. Plastyczne opisy i naturalne dialogi mocno przyczyniły się do tego, że łatwo było mi zanurzyć się w tej historii i poczuć, jakbym sama była częścią tej drużyny. Podobało mi się też to, że autorka nie pozostawiała niczego bez wyjaśnienia i wszystko dokładnie tłumaczyła, dzięki czemu łatwiej było mi odnaleźć się w tym fikcyjnym świecie, a często na początku takich historii czuję się mocno zagubiona. Umiejętnie przeplatała humor z powagą trudnych sytuacji, oddziałując skrajnie na emocje czytelnika. Z tego powodu łatwo było mi się wzruszyć, ale i roześmiać, i to często w krótkim odstępie czasu. Nie trzeba było też długo czekać na rozwój akcji i choć cała książka skupiała się na jednej misji, to nie odczuwałam znudzenia tematem.
Jestem dumna, że mogę nazywać się patronką „Siedmiu Ostrzy”, ale nie będę z tego powodu przeinaczać swoich odczuć wobec tej książki. Gdyż owszem, uważam ją za naprawdę godną uwagi, pochłaniającą i niebanalną, ale nie jest ona idealna. Momentami brakowało mi konsekwencji w postępowaniu bohaterów. Organizowali oni mega ryzykowną wyprawę, właściwie nie dysponując żadnym planem, a swoje działania pozostawili „spontaniczności”. Zaowocowało to tym, że zamiast wymyślić logiczną strategię, dobrowolnie wpakowali się w pułapkę, choć domyślali się, że zostanie ona na nich zastawiona. To jednak mój jedyny zarzut i nie jest on dla mnie na tyle istotny, by przyćmić mój ogólny zachwyt nad „Siedmioma Ostrzami”. Jestem bardzo ciekawa, co jeszcze autorka ma w zanadrzu i czym może nas zaskoczyć, bo wierzę w to, że kto jak kto, ale ona to potrafi.
Jeśli lubicie fantastykę z tematyką podróży, niewykonalne misje, motyw found family i zaskakujących bohaterów, znajdziecie to wszystko w „Siedmiu Ostrzach” Karoliny Grypińskiej. Myślę, że fani „Szóstki Wron” będą nią bardzo pochłonięci.
współpraca reklamowa z Wydawnictwem Mroczna Puszcza
Bardzo przyjemna i wciągająca historia o grupie nietypowych ludzi, którzy zostali wynajęci przez zrozpaczonego ojca pragnącego odzyskać córkę. Myślałam, że to będzie podróż bez tajemnic, wszystko da się przewidzieć, ale autorka mi powiedziała "hola hola, nie ma tak!" 😆 Zaskoczyła mnie totalnie! A zakończenie takie hmm... Niespodziewane? Mam nadzieję, że będzie dalsza część!
Przegenialna, a tak się jej bałam i początkowo żałowałam, że zgłosiłam się w naborze.
1. Przeczytałam ją w sumie w 2 dni, co mi się nie zdarzyło od 3 miesięcy. 2. Zrezygnowałam z niej dla dziennej dawki Koreańców xd 3. Po prostu te emocje! Od MIESIĘCY żadna książka mnie tak nie poruszyła!
„Siedem ostrzy” ma to, co w fantasy najlepsze, wyprawę pełną niebezpieczeństw, nieoczywistych bohaterów oraz świat, w którym magia i ludzkie emocje przenikają się na każdym kroku. To historia o odwadze, lojalności i zaufaniu, które musi dopiero zostać wypracowane pomiędzy ludźmi z zupełnie różnych światów.
Akcja rozpoczyna się osiem lat po zakończeniu wojny, która przyniosła pozorny pokój i stworzenie Trzech Zjednoczonych Królestw. Król Malin, chociaż formalnie włada nowym porządkiem, faktycznie odwraca wzrok od niesprawiedliwości i nadużyć szerzących się poza murami stolicy. Gdy jego syn, książę Conall, postanawia poprawić reputację monarchii, wybierając na żonę zwykłą dziewczynę z ludu, decyzja ta uruchamia lawinę dramatycznych wydarzeń. Elora, córka rolnika, zostaje wbrew swojej woli zabrana na dwór, a jej ojciec Bren poprzysięga, że zrobi wszystko, by ją odzyskać. Nie mając innego wyjścia Bren wynajmuje grupę ludzi, których łączy tylko jedno, desperacja i chęć zarobku. To zbieranina osobowości i temperamentów. Wśród nich jest rodzeństwo ludzkich zabójców, Valia i Vance, orianka Kyana, teranin Faelar oraz tajemniczy chłopak o niejasnej przeszłości. Każdy z nich nosi własne blizny, każdy coś ukrywa i każdy ma powód, by nie ufać pozostałym. Już samo to sprawia, że podróż, w którą wyruszają, staje się emocjonalnym polem bitwy, nie tylko z zewnętrznymi zagrożeniami, ale i z własnymi demonami.
Podobało mi się w tej powieści wszystko, ale najbardziej dynamika tej nietypowej drużyny. Bohaterowie, początkowo wrodzy i nieufni, stopniowo uczą się współpracować, a napięcie między nimi przeradza się w zrozumienie, przyjaźń, a w niektórych przypadkach nawet w uczucie. Widać w tym echa klasycznych motywów fantasy, ale autorka nadaje im świeżość dzięki dobrze poprowadzonym dialogom, lekkości stylu i wyczuciu emocji. Postacie są wyraziste i autentyczne. Faelar jest z pozoru szorstki, ale z czasem coraz bardziej ludzki, Vance jest wrażliwy i oczytany, Kyana, rozdarta między obowiązkiem a uczuciem i Valia, która udowadnia, że siła nie zawsze oznacza twardość. Świat przedstawiony w książce jest dopracowany i spójny. Autorka nie zarzuca nas nadmiarem szczegółów, ale pozwala, by obrazy tworzyły się naturalnie w trakcie czytania. Nawet bez mapy (ale mapa oczywiście jest) łatwo jest zorientować się, gdzie bohaterowie się znajdują, a opisy miejsc czy zwyczajów wplatają się płynnie w akcję. Magia w tym świecie jest subtelna, nie dominuje, ale stanowi ważny element tożsamości ras i tło dla konfliktu, który wciąż tli się mimo oficjalnego pokoju.
Relacje między bohaterami to sedno tej historii. Grypińska skupia się na emocjach, na tym, jak bohaterowie uczą się ufać i jak próbują przezwyciężyć nienawiść zakorzenioną w nich od pokoleń. Pojawiające się wątki romantyczne, zarówno „enemies to lovers”, jak i „friends to lovers”, są prowadzone z wyczuciem i nie dominują nad główną fabułą. Stanowią raczej jej naturalne dopełnienie, podkreślając, jak cienka bywa granica między gniewem a uczuciem. Akcja rozwija się stopniowo. Początek pozwala poznać bohaterów, zrozumieć ich motywacje i relacje, a później tempo wyraźnie przyspiesza. W miarę jak drużyna zbliża się do celu, rośnie napięcie, a kolejne wydarzenia pokazują, jak wiele może się zmienić, gdy ludzie zaczynają ze sobą rozmawiać, zamiast walczyć. Nie brakuje w powieści dramatycznych zwrotów akcji, momentów niepewności i emocjonalnych scen. Książkę czyta się z rosnącym zaangażowaniem. Chociaż jest to debiut, widać w nim dojrzałość w budowaniu świata i relacji. Autorka ma wyczucie zarówno w kreśleniu dialogów, jak i w dawkowaniu napięcia. To opowieść, w której nie ma miejsca na czarno-białe postacie, każdy bohater ma swoje słabości, ale właśnie one czynią ich wiarygodnymi. Całość zostawia po sobie satysfakcję, ale też niedosyt, taki, który sprawia, że chciałoby się natychmiast sięgnąć po kolejny tom.
„Siedem ostrzy” to wciągająca, przygodowa fantasy, ale też historia o ludziach, którzy uczą się na nowo, czym jest zaufanie, bliskość i odwaga. To opowieść, która przypomina, że nawet w świecie pełnym magii i wojen najtrudniejsze zwycięstwa odnosimy nad samym sobą. To pełen emocji, barwny debiut, który z całego serca polecam ❤️
,,Siedem Ostrzy" historia o bratnich duszach, przyjaciołach i nie zawsze szczęśliwych kochankach.
Wojna sprzed wielu lat zakończyła się ponad osiem lat temu. Przynajmniej w teorii. Tak naprawdę sklucine dwa państwa dalej się nie zawodzą i gdy tylko mają okazję niszczą te drugie. Nienawiść jest w nich zakorzeniona od zawsze. Król Malin utworzył Trzy Zjednoczone Królestwa, ale nic z tym nie robi. Przymyka oczy na wszystkie niewygodne wydarzenia. Syn króla, by poprawić wizerunek królewski wybiera sobie za żonę zwykłą dziewczynę z farmy. Porywa ją i wbrew jej woli zabiera do zamku. Zrozpaczony ojciec wynajmuje płatnych zabójców, by ją odzyskać. Dwoje magicznych osoby, ald przede wszystkim wrogo do siebue nastawione i do tego ludzkie rodzeństwo - zabójców. Przy okazji dołącza do nich chłopak niemowa, który ma własną misje w stolicy. Mimo, że jets to misja wręcz samobójcza nikt (nawet skłóceni) nie odmawia zadaniu. W końcu kto odrzuca milion monet? Razem wyruszają w niebezpieczeną wyprawę, gdzie będą musieli stawiać czoła wielu niebezpieczeństwą. Ale przede wszystkim własnym strachom i ograniczeniom. Czy dadzą radę? Czy odbiją córkę farmera? Jakie sekrety skrywają członkowie tej zwariowanej grupy?
Biorąc ta książkę spodziewałam się czegoś wielkiego.w końcu miała być podobna do ,,Szóstki wron" i trzeba przyznać, że jest. I to bardzo. Jak dla mnie trochę za bardzo. Chłopak z bronią? Jest. Dziewczyna że sztyletami? Odchaczona. Dwójka wrogów gotowych skoczyć sobie do gardeł? Są. Do tego dodamy niebezpieczną i prawie, że niemożliwą misję do wykonania i mamy o to tę książkę. Można powiedzieć, że przez całą książkę wyczekiwałam fragmentów między dwójką chłopaków (Anzanem, a Vancem) i chyba głównie to ratowało tę książkę. I końcówka, ale o tym za chwilę. Po prostu uśmiech nie mógł mi zejść, gdy czytałam o ich relacjiz ale ciągle z tyłu głowy porównywałam ich do Jaspera i Wylana. Tak samo fragmenty z Elorą (mimo, że bardzo nie liczne) skradły moje serce. I tu też przechodzimy do końcówki książki, gdzie dziewczyna miała swoje pięć minut i w pełni je wykorzystała. Rozwalając i niszcząc wszystko co się dało, by odzyskać wolność. Podsumowując. Czy czekam na drugi tom? Tak. Chcę poznać losy bohaterów do końca. Chcę się dowiedzieć co stanie się z nimi. Czy ktoś nie przeżyje tej historii, jeśli tak to kto? Jakie jeszcze dramy wynikną z tego i jak dalej będzie się rozwijać relacja między bohaterami. Ale wiem też, że nie będzie to książka na którą będę czekać z zapartym tchem. Bardziej z cichą ciekawością i nadzieją na coś lepszego niż tutaj było.
[Współpraca recenzencka z @wydawnictwomrocznapuszcza]
Pierwsze zdanie: "Nazwa "Pod Królewskim Dachem" nijak miała się do miejsca, które ją nosiło."
Ulubiony cytat: "Westchnął, szczerze zmęczony tym dniem, a przecież był dopiero ranek."
Jeeeejkuuuu, jak mi się podobały ich relacje i motyw bratnich dusz! Moje serce się radowało i rozczulało, kiedy czytałam, jak bardzo wszyscy się polubili. Właśnie takie rzeczy lubię najbardziej.
Kiedy obcy ludzie, zaczynają stawać się dla siebie rodziną i bliskimi przyjaciółmi, uśmiech sam pcha się na twarz.
Bardzo podobał mi się styl pisarski autorki, wręcz płynęło się po słowach i zdaniach. Lekki, przyjemny, idealny na jesienne wieczory. Tak jak cała historia, jeśli przysiądziecie, to na pewno szybko skończycie.
Postacie były wyjątkowo zróżnicowane, dosłownie jakby przyszli z siedmiu stron świata! Prawie wszyscy czymś mnie urzekli, sprawiając, że nie dało się ich nie lubić. Oczywiście, najbardziej przypadła mi do gustu, gadatliwa Valia, która będąc radosnym słoneczkiem grupy, jednoczenie świetnie wojowała sztyletem. Cudne połączenie. Ta dziewczyna sprawiała, że niezręczna rozmowa, skończyła się moim śmiechem, a nie zamknięciem książki.
Autorka wprowadziła też coś, co nie pojawia się zbyt często. Postacie nie były z góry złe. Nie chodzi mi tutaj o smutne back story, a o sytuację, gdzie postać, w wyobrażeniach będzie zła i stanie się głównym antagonistom, a w rzeczywistości jest po prostu nawet ludzka.
Początkowo trochę bałam się, że duża ilość perspektyw, będzie przytłaczająca. Na szczęście z tym autorka dobrze sobie poradziła.
Pomimo że naprawdę dobrze się bawiłam i uważam, że jest to solidny debiut, to mam parę "ale".
Niektórzy powinni dostać znacznie więcej czasu antenowego, żeby stali się bardziej wielowymiarowi. Czułam spory niedosyt, jeśli chodzi o parę osób.
Nie bardzo rozumiałam, jak tutaj działał czas. Raz znali się tygodnie, żeby później mieć wrażenie, że minęły dwa dni (albo odwrotnie). Przełożyło się to na inny zarzut, który u mnie jest dość częsty. Relacje romantyczne, jak i ogólnie relacje zaczynały się za szybko. Pierwsze spojrzenie i już pozamiatane.
Co na +? +Różne perspektywy +Styl pisarski +Różnorodność postaci
[Patronat medialny/współpraca reklamowa z Wydawnictwem Papierowy Smok]
5/5✰ ☀︎︎ ,,Siedem Ostrzy” to tytuł, który pochłonął mnie bezpowrotnie i absolutnie zawładnął moim serem. Wciągnął mnie już od pierwszych stron i nie puścił aż do samego końca.
☀︎︎ Za co pokochałam tę powieść? Przede wszystkim za niezwykłych bohaterów, którzy choć tak bardzo się od siebie różnią, to mimo wszystko zyskują sympatię czytelnika. Wydaje mi się, że serce większości z Was, tak jak moje, skradnie Valia, która swoim mocnym charakterem i niezłomnością, ale także świetnym humorem przyciąga uwagę. Jeśli jednak chcecie poznać ją oraz resztę grupy, która wyruszyła w niebezpieczna wyprawę, musicie sami sięgnąć po ten tytuł.
☀︎︎ Czymś, co warto podkreślić jest to, jak świetnie napisana jest ta pozycja. Podczas czytania nie mogłam wyjść z podziwu, jak świetnie przełamuje ona stereotyp tego, że debiut to zwykle najsłabsza strona autora. Karolina zawiesiła poprzeczkę wysoko i jeśli jej kolejne książki mają być na tym samym lub jeszcze wyższym poziomie, to już teraz wiem, że będę stać jako pierwsza w kolejce do ich zakupu.
☀︎︎ Nie mogłabym oczywiście nie wspomnieć o fenomenalnej fabule, która masą doskonałych zwrotów akcji nieustannie trzyma czytelnika w napięciu, nie pozwalając mu odebrać się od lektury. Gwarantuję, że jest to powieść, przy której postanowienie “jeszcze tyko jeden rozdział” jest z góry spisane na straty. Będziecie bowiem mieli nieodwracalną potrzebę poznania dalszych losów bohaterów.
☀︎︎ Jestem także zachwycona tym, jak zjawiskowo został przedstawiony tu motyw found family. Oczaruje Was on bezpowrotnie i z pewnością dla niego przepadniecie.
☀︎︎ Podsumowując - „Siedem Ostrzy" to zdecydowanie godna uwagi fantastyka pełna intryg, akcji i niesamowitych bohaterow, która skradnie serca nie tylko fanów tego gatunku, ale także osób, które dopiero wkraczają w ten świat. Jest to książka, która sprawi, że nie będziecie mogli odłożyć jej nawet na moment i pozostanie w waszych myślach na długo. Mam nadzieję, że pokochacie ją równie mocno co ja.
☀︎︎ Na koniec jeszcze raz chciałabym podziękować wydawnictwu oraz autorce za powierzenie tego cuda pod moje medialne skrzydła. Jestem absolutnie wzruszona i przeszczęśliwa, że mogłam zostać częścią tak wspaniałej książki.
❓Czy lubicie motyw drużyny nieznajomych, która wyrusza we wspólną podróż aby wykonać misję❓Czy znacie książki lub filmy celujące w ten motyw❓
📚Owocem wojny na wyniszczenie stały się Trzy Zjednoczone Królestwa z królem Malinem na czele. Nie okazał się on jednak mądrym i sprawiedliwym władcą - przez swoje nierozważne decyzje i zaniechania jego ziemie chylą ku upadkowi. Syn króla, pragnąc aby pospólstwo patrzyło bardziej przychylnym okiem na poczynania jego ojca, wpada na pomysł wzięcia sobie za żonę "dziewczyny z ludu". Jak pomyślał - tak też zrobił uprowadzając Elorę z farmy. Ojciec dziewczyny, Bren, nie daje za wygraną wynajmując grupkę dość oryginalnych płatnych zabójców: ludzkie rodzeństwo oraz przedstawicieli dwóch wrogich sobie ras: oriankę i teranina. Tymczasem dołącza do nich pewien tajemniczy osobnik... 📌Czy płatni zabójcy będą w stanie odłożyć na bok uprzedzenia aby uratować dziewczynę? 📌Kto i dlaczego rzucił klątwę na współtowarzysza płatnych zabójców, Anzana?
📚"Siedem Ostrzy" pióra Karoliny Grypińskiej to pierwszy tom cyklu o tym samym tytule z gatunku fantasy/science-fiction.
📚Mamy tutaj do czynienia z bardzo udanym debiutem i mocną pozycją literacką. Postaci są świetnie nakreślone, zabawne, po prostu nie da się ich nie lubić - przez ten fakt czytelnik od samego początku kibicuje powodzeniu misji całej grupy.
📚Motywy "Siedmiu Ostrzy" to tajemnice, wrogie nacje, enemies to lovers, drużyna nieznajomych, intrygi, przeznaczenie, magia oraz podróż.
📚Powieść przemyca temat, który jest obecnie bardzo na czasie, a mianowicie nienawiść do innych grup, która jest wpajana od wieków. Każdy z nas potrafi wymienić takie przypadki, bo niestety nie są one odosobnione. Książka uczy, że nie można nikogo oceniać z góry, trzeba odrzucić uprzedzenia i zwyczajnie poznać daną osobę.
📚"Siedem Ostrzy" polecam fanom akcji, intryg i niesamowitych podróży w magicznej oprawie fantasy.
Recenzja patronacka Siedem Ostrzy to zdecydowanie fenomenalny debiut Karoliny Grypińskiej. Powieść wciąga czytelnika od pierwszych stron a różnorodność bohaterów pod względem charakterów sprawia, że lektura jest samą przyjemnością i aż żal ją kończyć. Książka jest napisana lekkim piórem, liczy lekko ponad 300 stron więc idealnie nadaje się na jeden wieczór. Motyw przeznaczenia, który zawarty jest w Siedmiu Ostrzach jest moim ulubionym wątkiem w całej powieści. Sama fabuła jest spójna i z wielkim zainteresowaniem śledziłam losy bohaterów. Jak to bywa w książkach i w życiu, każda postać ma swoje wady i zalety, jednych lubimy bardziej a drugich mniej. Jestem w szoku, że prawie każdy bohater powieści jest przeze mnie lubiany, wyjątek stanowi jedynie tylko Bren.. Mężczyzna na początku mi nie przeszkadzał, ale po tym jak wyszła na jaw prawda o nim, moje zdanie się zmieniło na negatywne. Moją ulubienicą jest Kyana, jest to silna, młoda kobieta, która nie boi się pójść w ogień za swoich przyjaciół. Siedem Ostrzy można opisać jako intrygującą, tajemniczą, zaskakującą oraz wciągającą powieść. Jeśli uwielbiacie motywy m.in. found family, podróży, enemies to lovers lub szukacie świetnej lektury z elementami fantasy to musicie sięgnąć po debiut Pani Karoliny! Moja ocena to 5/5, jestem oczarowana rozbudowaną i przemyślaną fabułą, pokochałam tę historię całym sercem. Świetnie się bawiłam podczas lektury i z niecierpliwością czekam na kolejny tom, by dowiedzieć się jak potoczą się dalsze losy bohaterów.
Na tą książkę byłam bardzo nastawiona oraz miałam do niej nadzieję, że będzie tak samo super jak znane nam “Szóstka Wron”. Sam fakt, że podczas czytania w pewnych momentach myślałam, że czytam właśnie “Szóstkę Wron” a nie “Siedem Ostrzy”, co mnie zaskoczyło jak i wciągnęło w lekturę. Poznajemy tam szóstkę niesamowitych bohaterów, którzy wyruszyli na wyprawę w odzyskaniu córki, a co najlepsze na ich drodze spotykają ich przeszkody, trudne decyzje, wahania i wiele innych usterek, sprzecznych emocji, tajemnic, sekretów i prawda, która dla niektórych była bolesna, a mimo wszystko dążyli razem po córkę Brena. Styl autorki jest przyjemny i szczegółowy, postacie żywe i realistyczne, co mnie urzekło, bo serio widać w nich podczas czytania, że te postacie żyją, a nie są drętwe, chodź ta córka Brena jakoś mi nie podpadła, ale to moja moje takie przemyślenie. Mam do niej mieszane uczucia i jak na razie ciężko mi określić co mam o tej postaci sądzić. Świat sam w sobie dawał mi także poczucie się w fabułę i całą przygodę w historię, a to jak go przestawiła jest bardzo pokaźny i ładnie wprowadzony. Chociaż, że już po wprowadzeniu tajemniczego chłopaka do ich grupy, przewidziałam kim mógł być i się nie myliłam, ale oprócz tego dostałam kolejną dawkę zaskoczenia czego nie podejrzewałam. Autorka super wprowadziła w taką pętlę zaskoczeń i tajemnic podczas lektury prowadząc wszystko z spokojem a zarazem ziarnem tajemnicy, którą poznajemy powoli wraz z fabułą
Ostatnio moje spotkania z debiutami, z naszego rodzimego potworka kończyły się dla mnie sporą dawką rozczarowania, ale….”Siedem ostrzy” przełamało moją serię niefortunnych zdarzeń.
Jest przygoda, jest spora grupa towarzyszy, jest cel i przede wszystkim dobra zabawa (dla czytelnika). Nie mogę powiedzieć tego samego o bohaterach. Oni mieli nieco pod górkę. Swoją drogą, postaci są naprawdę ciekawe, potrafią zaskarbić sobie uwagę i zainteresowanie. Mają swoje cele, ambicje i marzenia. Co najważniejsze, w ich reakcjach, słowach i zachowaniu można znaleźć racjonalne wytłumaczenie.
Świat stworzony przez autorkę jest rozległy, pełen magii i niezwykłych stworzeń. W tym czarownic, które uwielbiam, ich wątek bardzo mnie zaintrygował.
Historia jest dynamiczna i płynna. Klimat tutaj jest dość mroczny, momentami krwawy, ale bez przesady. Sporo czasu poświęcono budowie postaci i motywowi podróży, ale nie bójcie się, nie uświadczycie tu nudy. Historia wciąga, a końcowe zwroty akcji sprawiają, że masz ochotę sięgnąć po drugi tom i dowiedzieć się co będzie dalej.
Książkę czyta się szybko. Nie natrafiłam na żadne źle zbudowane zdanie czy powtórzenia, co często jest moją zmorą. Nie cierpię tego i kluje mnie to w oczy, czasami tak bardzo, że odbiera mi to przyjemność z czytania.
Miło było spędzić czas z tą opowieścią i polecam ją każdemu miłośnikowi fantasy.
🎟️Na wstępie powiem, że to jest pierwsza książka fantasy w moich rękach od chyba dziesięciu lat (jeżeli o jakiejś zapomniałam do przepraszam). Wiedziałam, że sama z siebie długo będę zwlekać z tym, żeby przeczytać coś z motywem magii, więc zgłosiłam się do współpracy. I przyznam, że w koszyku już mam kilka nowych pozycji mniej lub bardziej magicznych. 📖 Książka opowiada historię kilku bohaterów pochodzących z różnych światów. Łączy ich niespotykana więź, której na początku nie rozumieją. Z pozoru każdy bohater jest inny, ale mają wspólny cel. Pomóc zleceniodawcy i nie zginąć. Podróż, w którą się wybierają wiąże się z wyrzeczeniami, bólem i niepewnością. 🖋️ Jest to debiut autorki, który z tego co mi wiadomo, już miał być wydany, kilka miesięcy temu. Wiem, że gdyby wtedy wyszedł nawet bym o nim nie usłyszała. Książka ma swoje minusy i plusy, przez początek trochę się nudziłam, brakowało mi jakiegoś impulsu, adrenaliny, ale z każdą stroną było coraz lepiej. ❣️Przyznam, że dziś rano jak wstałam miałam dziwną myśl - „‚muszę dokończyć Siedem Ostrzy” i nagle takie… kurde ja ją już skończyłam, oznacza to, że mój mózg chyba nie załączył zakończenia książki. Moim zdaniem było nagle, krótkie i czułam niedosyt… ☺️ Zachęcam wszystkich do zapoznania się z książką autorki i zapoznania się z losami „przyjaciół” podczas podróży przez góry, morze i lasy
Ta historia jest naprawdę świetna. Styl pisania autorki jest bardzo przyjemny i wciąga już od samego początku. Książka nie jest długa, ale pomimo tego wszystkie ważne wątku zostały dobrze rozbudowane i wyjaśnione i niczego mi nie brakowało.
Kreacja bohaterów też wyszła super. Mamy tutaj grupę nieznajomych osób, w większości przestępców, którzy łączą swoje siły aby uratować dziewczynę z zamku. Nikt z nich nie jest idelanu i mają swój bagaż przeszłości. Dodatkowo ważnym elementem tutaj był motyw przeznaczenia, który bardzo mi się spodobał.
Świat stworzony przez autorke jest pełen magii, ciekawych stworzeń i rozbudowany. Sama historia jest bardzo płynna i czyta się ją szybko i z zainteresowaniem. Klimat jest mroczny. Zakończenie zaskakujące i to bardzo. Czekam na kontynuację z niecierpliwością.
Zaznaczę jeszcze, że jest to debiut autorski, który jest świetny. Mamy przygodę, grupę nieznajomych, cel do wykonania oraz ciekawy świat. Czas z tą lekturą był przyjemny i bardzo polecam innym. Idealna będzie dla fanów "Szóstki Wron".
Wiecie, że da się napisać krótką książkę z kilkoma perspektywami, dobrze zarysowanym światem i ciekawymi bohaterami? Jeszcze niedawno sądziłam, że to cud zarezerwowany tylko dla elity doświadczonych autorów. A jednak! Autorka “Siedmiu Ostrzy” udowadnia, że można to zrobić z lekkością i wdziękiem, prowadząc czytelnika przez swoją historię z absolutną swobodą.
Grupka barwnych postaci — w której mamy też wrogów — dostaje propozycję: pomóżcie uratować porwaną dziewczynę, a czeka was sowita nagroda. Każdy z nich potrzebuje pieniędzy, więc decyzja nie jest trudna. Tak powstaje drużyna, która wyrusza w pełną przygód podróż przez ląd i morze, aż do zamku, gdzie wszystko niespodziewanie się zmienia.
Po zakończeniu łatwo się domyślić, że autorka planuje drugi tom — i ja z przyjemnością po niego sięgnę, bo cała ekipa skradła mi serce (nawet jeśli żadnego bohatera nie mogę wybrać jako ulubionego). Nie była to książka idealna — pojawił się motyw, za którym ogólnie nie przepadam, a w drugiej połowie stał się bardziej wyraźny. Do tego dochodzą szybkie wątki romantyczne, których jestem wyjątkowo wybrednym odbiorcą, więc… no cóż, to nie do końca moje klimaty.
Mimo to “Siedem Ostrzy” oceniam bardzo pozytywnie. To historia, w którą łatwo się wciągnąć i którą pochłania się w błyskawicznym tempie. Dodatkowy plus? Książka jest dostępna na Storytelu — więc jeśli chcecie sprawdzić, czy was też porwie, możecie śmiało przeczytać fragment. Cieszę się, że mamy takie książki na naszym rynku, bo według mnie krótkich, ale dobrych polskich fantastyk jednak brakuje.
{recenzja powstała przy współpracy z @wydawnictwo.mroczna.puszcza }
Tak jak zapowiadano jest tu vibe Szóstki Wron. Uwielbiam motyw found family j tu jest mocno wyczuwalny. Cała ekipa jest cudowna (Valia to największa ikona w tej książce 💅).
Czego mi zabrakło? Jakiegoś takiego momentu między Kyaną a Faelerem, który zakończyłby bycie enemies a rozpoczął lovers. Jakoś tak to nagle wyszło. Ogólnie podobała mi się ich relacja bo prawdziwe enemies to lovers jest wtedy kiedy chcą się zabić a tu robili to wielokrotnie. Brakowało mi np. idk jakiegoś momentu gdzie musieliby współpracować/zostać sam na sam i dostrzec że ta druga osoba to wsm spoko jest. A I duży plusik za to slow burn 🫠
also relacja Anzana i Vance'a była mega cute (I love them so much 🥰)
Sporo rzeczy udało mi się przewidzieć, ale I tak świetnie się bawiłam podczas czytania
będę wyczekiwać kontynuacji 😌
This entire review has been hidden because of spoilers.
Czytając “Siedem Ostrzy” widziałam naprawdę sporo podobieństw do “Szóstki Wron”. Chociaż wydawnictwo wspominało, że jest to książka dla osób lubiących książki Leigh Bardugo, to myślałam, że tych podobieństw będzie mniej. Uważam jednak, że “Siedem Ostrzy” to powieść w pewnym sensie gorsza od “Szóstki wron”, chociaż wcale nie jest zła jak na debiut. Większość bohaterów, przynajmniej głównych jest podobna do tych stworzonych przez Leigh Bardugo, to część z nich miała swoje unikalne cechy. Najbardziej zauważyłam to w przypadku Anzana, który nie mówił i chociaż wraz z innymi wyruszył w niebezpieczną podróż, to z zupełnie innego powodu niż reszta. Annan to moja ulubiona postać, nie tylko przez to, że się wyróżnia, ale również dlatego, że jego historia jest zupełnie inna niż myślałam. Dodatkowo wątek jego miłości to mój ulubiony wątek. Chociaż “Siedem ostrzy” to nie jest najlepsza książka, jaką przeczytałam w tym roku, to czytało ją się całkiem dobrze, głównie przez styl pisania Karoliny Grupińskiej i w miarę szybką akcję. Chętnie przeczytam drugi tom, chociażby tylko po to, aby poznać dalsze losy Anzana.
Siedem ostrzy to historia, która wciąga od pierwszej strony i zostaje długo po ostatnim zdaniu, a relacje między bohaterami to prawdziwa perełka. Dlatego jestem dumna, że to właśnie ona została moim pierwszym patronatem.