Minimalizm to asceza i obsesja liczenia przedmiotów? Autorka stanowczo rozprawia się z tym stereotypem. Na podstawie osobistych doświadczeń i obserwacji opowiada o przeszkodach, jakie można napotkać w procesie upraszczania życia, oraz o sposobach ich pokonania. Szuka przyczyn obecnego konsumpcyjnego szaleństwa oraz chciwości dóbr i przeżyć.
Twierdzi, że można żyć prościej i wolniej, nie mając poczucia straty i wyrzeczenia, a wręcz przeciwnie, czerpiąc z życia więcej radości. Pokazuje, że minimalizm może być przydatnym narzędziem nawet dla tych osób, którym wydaje się on tylko sezonową modą. Dzięki niemu można uwolnić przestrzeń, nauczyć się oszczędności, uporządkować swoje otoczenie, lepiej gospodarować czasem. I na dodatek świetnie się przy tym bawić!
Nie mówię kategorycznego nie minimalizmowi, uważam, że część założeń jest bardzo fajna i chciałabym mieć energię, żeby wprowadzić je w życie. Rady, których udziela Mularczyk-Meyer są różne - lepsze, gorsze, praktyczne, wydumane, nieżyciowe albo całkiem fajne, w każdym razie doceniam, że w ogóle są. Ostatecznie po to kupujemy poradniki, żeby mówiły nam, jak żyć. Ale mimo wszystko mam bardzo nieprzyjemne wrażenie, że filozofia minimalizmu jest nie dość, że trochę wydumana to jeszcze bezzasadnie snobistyczna. Nagle świat dzieli się na minimalistów - ludzi super, oraz nieminimalistów, czyli ludzi gnuśnych, rozrzutnych, bezmyślnych konsumpcjonistów zmanipulowanych przez marketing i zarządzanie. Ale nie krytykuję samej filozofii, krytykuję też książkę. Tekst jest powierzchowny i powtarzalny, w większości przypadków opiera się na stereotypach i odgórnych założeniach, w ogóle nie analizuje zagadnień, do których podchodzi z pozycji eksperckiej i trąci snobizmem - o dziwo - materialnym. No i wisienka na torcie - rozdziały "Dom" i "Wiara". Nawet nie wiem co powiedzieć, są tak złe.
Bez szału. Znacznie ciekawsza była książka "Mniej" Marty Sapały. "Minimalizm po polsku" nie mówi nic odkrywczego, brakuje praktycznych porad- w sumie nie do końca jest dla mnie jasne, do kogo skierowana jest ta książka, ale gdybym miała zgadywać, to jest to po prostu samochwałka. Do tego książka jest bardzo słaba językowo i stylistycznie, co trochę mnie zaskoczyło zważywszy, że autorka jest z zawodu i wykształcenia tłumaczką. Ogółem- nie polecam. Są lepsze publikacje na ten temat.
Nic nowego, ale ładnie i prosto napisane, przyjaźnie i gustów nie wydane. Nie jest to może nadmiernie odkrywcza książka, tym niemniej mi bardzo przyjemnie się z nią obcowało przez kilka wieczornych godzin. Spokojnie i relaksująco.
Kolejna broszurka na temat (obiecuję sobie, ze ostatnia :D), ale w odroznieniu is poprzednich napisana duzo zjadiwszgm jezykiem ;-) merytorycznie kolejna blogowa notka, ale druga gwiazda za styl :D
Czytałam do 4 nad ranem, bo nie mogłam się oderwać. To chyba najlepsza rekomendacja. Polecam nawet tym, którzy z minimalizmem nie chcą mieć wiele wspólnego.
Zanim przeczytałem książkę, przejrzałem inne recenzje tutaj, a ponieważ są raczej krytyczne, nastawiłem się, że będzie kiepsko. I jestem mega zaskoczony, że jest tak dobrze! Książkę czyta się przyjemnie, lekko, można się kilka razy uśmiechnąć (np.: autorka opisuje jakie miała trudności z pozbywaniem się książek i jak dużo miała bibliotekę: "Znalezienie czegokolwiek graniczyło z cudem. Rozważałam opracowanie katalogu, ale wydawało mi się to równie kuszące, jak konieczność spisania na nowo zawartości Biblioteki Jagiellońskiej." :D ), treść nie jest wydumana, nie życiowa ani jakaś ekstrawagancka - jest ludzka i przystępna. Słaba stylistycznie i językowo? Nie zauważyłem! Moim zdaniem dobra. Jedna z lepszych książek o minimalizmie jakie przeczytałem! Zarzuty że mało praktycznych rad? Hmm, może dlatego że jestem zaawansowany, to nie potrzebuję praktycznych porad, to nie poradnik, ale i jednocześnie nie jest to książka tylko o autorce - tego też nie zauważyłem - raczej jest właśnie dobrze wyważona jako coś pomiędzy i dlatego tak się ją dobrze czytało. Rozdział o wierze jest bardzo fajny - dla każdego, i wierzących i niewierzących, bo nie jest ani pro ani kontra, tylko po prostu innym ujęciem. Nie wiem, może dlatego że od lat czytam bloga autorki i "pasuje mi" on, to dlatego i książka mi przypasowała? Bo naprawdę w porównaniu z "Mniej" czy "Chcieć mniej" to niebo a ziemia (oczywiście ta książka jest niebem w porównaniu z tamtymi - "Mniej" to nawet bym określił piekłem językowym, przynajmniej dla mnie do czytania ;) ). Ale przede wszystkim to dla mnie właśnie autorka jest "prawdziwa" - tak, to odpowiednie określenie. Nie wydumana czy rozdmuchana, nie robi się na celebrytkę itp. i także w jej tekstach tego nie widać (w odróżnieniu od dwóch powyżej wspomnianych).
Jedyne zastrzeżenie moje jest takie, że książka kosztuje 35zł (a przynajmniej to jest cena okładkowa) za 200 stron tekstu, który jest pisany sporą czcionką i ma duże marginesy... gdybym ją kupił (wygrałem w konkursie autorki), to byłbym chyba trochę rozczarowany. Książkę czyta się także szybko (2-3 godzinki) - można powiedzieć że to nadal minimalizm ;) no ale dla mnie 35zł to już nie jest minimalistyczna cena, więc za tą cenę spodziewałbym się więcej treści. Ale jak ktoś ma inny przelicznik wartości pieniądza, to to może nie być żaden minus.
Mam ogromny sentyment do tej książki, może stąd te 5 gwiazdek - gdy została wydana, minimalizm w Polsce w mainstreamie nie istniał, pokolenie X uważało go za fanaberie millenialsów, a jedyną łatwo dostępną i wartą polecenia lekturą była "Sztuka prostoty", która może i zawiera wiele cennych wskazówek, ale jest dla mnie najlepszym przykładem poradnika, który dla żółtodziobów w temacie, oderwany od kultury, staje się siewcą chaosu i frustracji, a nie instrukcją ogarniania życia. Książka dziś prawdopodobnie jest już zlepkiem truizmów, ale zasługuje na uznanie, za to, że w latach, gdy powstała, była kołem ratunkowym dla tych nielicznych idących pod prąd w korpo-kulturze ;)
Czy pozbywając się zbędnych rzeczy można sprawić, by było nam się lepiej? Czy na pewno wszystko to, czym wypełniamy nasze domy, jest nam niezbędne do życia? Czy pozbywając się nadmiaru sprawimy, by nasze życie stało się szczęśliwsze i prostsze?
„Z czasów szkolnych pamiętam, że niewiele dzieci miało lepsze zabawki czy ubrania. Pachnące magicznym innym światem przedmioty i kolorowe szmatki zazwyczaj pochodziły od krewnych z zagranicy albo z tak zwanych darów. Stanowiły przedmiot zazdrości, ale na co dzień nie myślałam o nich zbyt często. Rodzice i dziadkowie musieli się nieraz nieźle natrudzić, by zapewnić rodzinie jakie takie warunki. Kłopoty z zaopatrzeniem, słynne puste półki, a nawet reglamentacja żywności i innych produktów wymuszały zapobiegliwość i kreatywność. Przydawało się zamiłowanie do majsterkowania i umiejętność szycia. Wszystko zużywało się do całkowitego zniszczenia albo odnawiało lub przerabiało: z sukni ślubnej powstawała sukienka komunijna, z przefarbowanych na czarno płóciennych tenisówek – eleganckie pantofle, ze starych spodni – torba na ramię, z pudełek po butach – domek dla lalek, z kubeczków po maśle roślinnym – doniczki. pomysłów na przeróbki i zamienniki krążyło mnóstwo, podobnie jak przepisów na potrawy z resztek, wykrojów do szycia i receptur na środki czystości czy kosmetyki. Oszczędność i recykling stanowiły konieczność. Nie można było sobie pozwolić na marnotrawstwo czy wyrzucenie czegoś, co dawało się wykorzystać jeszcze na co najmniej parę sposobów. Słoiki, foliowe woreczki, torebki po mące – wszystko się przydawało, czasami nawet wielokrotnie. Resztki jedzenia? Jeśli nie udało się ich zużyć w domu, można było nimi nakarmić zwierzęta, bo hodowało się świni e lub króliki, nawet w mieście lub na jego obrzeżach, na działkach pracowniczych”. Tamże, s. 23-24.
„Przyjrzyjmy się roli, jaką odgrywają w naszym życiu rzeczy. Są niezbędne, to pewne. Do codziennego funkcjonowania potrzebujemy przedmiotów i sprzętów, które zapewnią nam ochronę przed warunkami zewnętrznymi (pogodą, zimnem, gorącem), a także tych, które są niezbędne do przygotowywania i spożywania pokarmów oraz utrzymania higieny. I na tym kończy się lista rzeczy, bez których w polskim klimacie i w naszych warunkach kulturowych naprawdę nie można się obejść. Wszystko, co wykracza poza powyższą listę, jest opcjonalne. Warto sobie o tym czasem przypomnieć, zwłaszcza wtedy, gdy myśli się „Muszę to mieć”. Włochaty różowy pokrowiec na telefon, wirująca kostka toaletowa, krem na zmarszczki za uszami. „Muszę” to jednak lekka przesada. Muszę jeść, pić, spać i uważać, żeby nie zamarznąć ani się nie przegrzać, wszystko inne jest niekonieczne. „Chcę”, „mogę” – tak, ale na pewno nie „muszę”. Łatwo zapomnieć, jak niewiele z tego, co gromadzimy, jest naprawdę niezbędne”. Tamże, s.49-50.
Co to jest minimalizm? Czy jest on wytworem nowoczesnych czasów czy może zakorzeniony był on od wielu lat w kulturze tylko został on zastąpiony przez konsumpcjonizm i pęd do "lepszego" świata? Czy zależny jest on od danej kultury, czy istnieje przepis na "polski" minimalizm? Odpowiedzi na te pytania możemy odnaleźć w ciekawej pozycji, jaką jest "Minimalizm po polsku, czyli jak uczynić życie prostszym" autorstwa Anny Mularczyk-Meyer (@ajka.minimalistka)Autorka związana jest z nurtem minimalistycznym już od dłuższego czasu, prowadzi również blog i kanał na Youtube związany z tą tematyką. Nie jest to łatwa książka. To na pewno. Pomimo małej ilości stron (wręcz minimalistycznej, bo troszkę ponad stustronicową) autorka umieściła w niej bardzo dużą ilość informacji, które powodują, że książkę tę czyta się powoli, delektując się każdym słowem i analizując każde zdanie. Wiedza autorki nie jest czysto teoretyczna; płynie ona z jej wieloletnich doświadczeń, życiowych zmian i przemyśleń. Na pewno nie odnajdziemy w niej gotowej recepty na życie, możemy jednak, dzięki niej, przeanalizować własne wybory życiowe i wniknąć w głąb siebie i małymi kroczkami stać się lepszymi. Omawiane jest wiele sfer życiowych, co czyni pozycję uniwersalną i ponadczasową, każdy może odnaleźć w niej rady, które może zastosować w swoim życiu. Jak dla mnie jest to bardzo dobry początek dla osób, które dopiero zaczynają swoją przygodę z jakże pięknym nurtem slow life, a tych, którym mało wiedzy po lekturze, polecam kolejną pozycję autorki „Minimalizm dla zaawansowanych”, tam być może znajdzie odpowiedzi na dręczące go pozostałe pytania. Ja na pewno jeszcze sięgnę po nią. A na koniec cytat, który najgłębiej utknął we mnie: "Jeśli życie jest podróżą, nie chcę, żeby było wycieczką objazdową o napiętym programie. Chce na każdym jej etapie mieć czas nacieszyć się widokami". Serdecznie polecam!
Przyjemnie się czyta, sporo trafnych spostrzeżeń i inspirujących pomysłów. Z minusów - momentami trąci fałszywą skromnością i niezdrową satysfakcją autorki, że awansowała do grona ludzi "oswieconych". Brakuje też perspektywy rodziny z dziećmi, a to zmienia sytuację diametralnie. Osobiście wolę oddolne odkrywanie minimalizmu jako naturalnej konsekwencji zmiany postrzegania świata, a nie na odwrót jak sugeruje książka. Tak czy inaczej znam ludzi, którym pomogła ona gruntownie przebudować życie na lepsze, za co szanuję i daję dodatkową gwiazdkę. Nawet jeśli czujesz, że minimalizm masz we krwi, warto przeczytać ten krótki poradnik jako sensowne podsumowanie.
Mogłaby mieć tytuł "Minimalizm w moich osobistych doświadczeniach" i byłoby w porządku, brakowało mi "polskości" poza bardzo okazjonalnymi wtrąceniami o PRL-u. Zupełnie niezrozumiałe dla mnie podejście do religii i połączenie jej z polskością; nie dostrzegłam w tym wątku nic istotnego z punktu widzenia chęci zmiany podejścia do życia na bardziej oszczędne. Przegadana, nieodkrywcza, ale może zachęci do drążenia temu tych początkujących.
Nawet bardzo ciekawa książka o minimalizmie - o dziwo potwierdziła wiele moich własnych obserwacji. Kupujemy za dużo rzeczy, którymi próbujemy wypełnić pustkę. Sama autorka przeszła drogę od zakupoholizmu i łażenia po galeriach handlowych dla zabicia czasu do minimalizmu. Nie twierdzi, że ta droga była łatwa. Wspomina też sytuacje, które mogą spotkać większość osób - np. opróżnienie mieszkania po osobie zmarłej.
Prosta, przyjemnie napisana książka. Miła odmiana po przeczytaniu dziesiątek pozycji o podobnej tematyce zagranicznych autorów. Uświadamia dlaczego dla Polaków minimalizm czy uproszczenie życia pod wieloma względami jest trudniejsze, bardziej złożone, zakorzenione głębiej. Podobało mi się. Będę polecać dalej. 4/5
Lekka lektura (poradnik?) o sztuce upraszczania sobie zycia, wtopiona w polskie realia, zwracajaca uwage jak zmiany dot. odejscia od konsumpcyjnego stylu zycia moga wplynac na odnalezienie radosci z zycia.
mam mieszane uczucia - niektore przemyślenia zawarte w książce są w porządku i dają do myślenia, ale ogólnie mierna ocena za słaby styl i język. Minimalizmowi mówię tak, kiepskiemu stylowi pisania mówię zawsze nie.
"Minimalizm po polsku" wywołał we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony doceniam bardzo trafne spostrzeżenia na temat życia społecznego w naszym kraju, z drugiej mam wrażenie, że dużo tu lania wody o niczym. Parę myśli z tej książki zapamiętam na długo, reszta już teraz uleciała.
Dobra pozycja dla osób, które poszukują inspiracji, jak zmienić swoje nawyki i najbliższe otoczenie, zaczynając od małych rzeczy. Książka dla tych którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę z minimalizmem.
Nic nowego... Trochę nagonka na konsumpcjonizm, według mnie zbyt mocna jak na czasy, w których żyjemy. Nie wyciągnęłam z tego praktycznych rad, które mogłabym wykorzystać w życiu.
Jestem osobą, której trochę minimalizmu na pewno by się przydało. Dlatego z chęcią sięgnęłam po tą książkę. Podobała mi się i myślę, że będę do niej wracać w chwilach, gdy będę miała ochotę rzucić się w wir po części na pewno niepotrzebnych zakupów. Fajne jest to, że jest osadzona w polskich realiach przez co łatwiej się utożsamiać z bohaterką. Tym bardziej, że prowadzi nas ona właśnie przez swoje starcie z minimalizmem. Mam ją w ebooku, ale chyba skuszę się i na wersję papierową by łatwiej móc ją przekartkować.
Good but could be better, the author focuses too much on her personal issues and less on the minimalism itself. Second book ever worse in my opinion, 75% of the book describes author's fight with bad eating habits. It might be recommended for people who have no idea about minimalism not for those who almost mastered it.
This entire review has been hidden because of spoilers.
Jest to książka która bardzo powierzchownie przybliża czytelnika do tematu minimalizmu. Jeżeli czytelnik zna już podstawy nie wyniesie z niej niczego przydatnego. Brak też w niej jakichkolwiek praktycznych zagadnień.