W złoto i srebro kroczył odziany, mając pod sobą zamek karciany.
Kail Karov żyje w ogarniętym wojną, okupowanym kraju. Aby przetrwać, musiał porzucić marzenia o karierze muzycznej i dostosować się do panujących w ojczyźnie warunków. Jego codzienność skupia się wokół pracy kelnera i drobnych działań dywersyjnych. Wszystko zmienia się, gdy w trakcie niespodziewanej kontroli chłopak zostaje wydany przez bliską osobę i schwytany przez wrogich żołnierzy.
Charles Vogel jest żołnierzem, należy do szanowanej, arystokratycznej rodziny. Po powrocie z frontu zdarzyło się jednak coś, co całkowicie odebrało mu dotychczasowy spokój. Aby zapomnieć o przeszłości, wyrusza do Kasserii, kraju, w którym żyje Kail. Kiedy na swojej drodze spotyka Karova, równie pokiereszowanego przez los jak on sam, w jego głowie pojawia się pomysł na zemstę.
Mocna, emocjonująca powieść, która przeniesie cię do innego świata, ale czy faktyczne jest on tak różny od naszego?
Widząc skalę pozytywnego odbioru Wilczego dworu w przestrzeni medialnej, moje oczekiwania urosły wysoko – mroczna opowieść o wojnie ze świetnym studium bohaterów, do tego queerowa i z polskiego podwórka. Świetnie. A jednak męczyłam audiobooka z zaparciem i ślepą wiarą, że może coś mnie w tym tytule jeszcze oczaruje. I choć wiem, że nie mam żadnej mocy sprawczej na tej platformie, I'm just a silly little blok sera szwajcarskiego, to wolę zaznaczyć, że moja krytyka nie jest na nikogo atakiem i nie chciałabym, by została tak odebrana. Nie ukrywam, że recenzja będzie zawierać spoilery, ponieważ w swej lekturze znalazłam problemy, które skłoniły mnie do długich przemyśleń jak ten temat ugryźć, bo sprawa nie jest prosta.
Historii Charlesa i Kaila nie sposób oddzielić od skojarzeń z okresem 2WŚ w Polsce; nie tylko tematycznie, ale też w kwestii podejścia do tematu – zwyczajnie jesteśmy otoczeni bardzo specyficznym podejściem do tego tematu, czy to w szkole, czy na studiach, a już szczególnie w obrębie literatury, i jest to widoczne w prozie Kołodziejczyk. Oczywiście to nie jest przełożenie 1:1, dlatego i ja nie stawiam tutaj znaku równości, natomiast niektóre wybory fabularne są bardzo... ryzykowne.
Z perspektywy pierwszych rozdziałów książka zapowiada się świetnie – autorka ma talent do tworzenia szczegółów światotwórstwa, które wydają się błahe, jednak odpowiadają za znamienitą część atmosfery. Czytelnik jest wprowadzony do realiów okupowanej stolicy, w świat pełen nierówności i uprzedzeń. Bardzo dobrym elementem jest stworzenie konfliktu między dwoma nacjami poprzez detale takie jak niezgoda wobec spożywania mleka odzwierzęcego. Ten ciężki klimat (po)wojenny również przyczynia się do intrygującego wstępu. Niestety, wraz z przełomową chwilą pojmania Kaila i zsyłki do obozu karnego CP:WD mnie zgubiło, i nigdy już nie odnalazło.
Pierwszym problemem było dla mnie tempo. Okres pobytu w Blaszakarni wydaje się skondensowany do jak najkrótszych opisów kluczowych konwersacji między bohaterami – co jest, moim zdaniem, na plus. Nie ma potrzeby skupiania się na obozowym cierpieniu, skoro Kail go nie doświadcza, a lakoniczne sprawozdania Charlesa (dockiego oficera) są wystarczające. Natomiast w kontekście długości całej książki i tego, jak rozwleczona zostaje akcja następnej części, dziejącej się w Docji, staje się przyczyną konfliktu związanego z przesłaniem całej historii.
I tu pragnę zatrzymać się na dłużej. Kail jest kaseryjskim chłopakiem, ledwo 18-letnim, który zostaje aresztowany za konspirację, a następnie - ze względu na swój ,,podręcznikowy" wygląd - wysłany do labu w obozie. Bo należy zaznaczyć, że konflikt miedzy wielką Docją a Kaserią opiera się na konflikcie rasowym. Dokowie wyznają wiarę w moralną wyższość jasnowłosych osób o jasnych (najlepiej błękitnych) oczach nas pozostałymi osobnikami, do obłędu wręcz manifestują czystość rasową (czy też genetyczną), do tego stopnia, że taki fragment znajduje się nawet w przysiędze małżeńskiej. Więc gdy Kail Kaseryjczyk spełnia wszystkie ich wymogi poza narodowością, staje się celem badawczym; od cierpienia ratuje go docki oficer, z którym zawiera umowę: do końca roku Kail będzie mieszkał w jego mieszkaniu, sprzątając, gotując i ucząc się czytać zamiast pracować w kopalniach czy też być poddawany eksperymentom, a przed Nowym Rokiem podda się egzekucji. Oczywiście chłopak w desperackiej próbie ratowania życia przystaje na tę ofertę, a z kolejnymi wydarzeniami dla czytelnika staje się jasne, że między tymi bohaterami ma zakwitnąć uczucie.
Tu zaczynają się moralne schody. Po pierwsze, oczywisty konflikt między dwoma nacjami. Możnaby to porównać do tworów takich jak narzeczona nazisty itp., ale dajmy książce czystą kartę – ostatecznie CP:WD jest książką napędzaną rozwojem postaci i ich relacji, nie odgórną fabułą. To, co mi tu najbardziej przeszkadzało, to źle rozłożona akcja i brak konsekwencji. Od chwili, gdy Kail otrzymuje od Charlesa sfałszowane dokumenty i towarzyszy mu w podróży do domu jako Aleksander, tym samym ,,zabijając" Kaila, chłopak jakby zapomina o swojej rodzinie i wszystkim tym elementom, za które ponoć kochał swą ojczyznę. Wrzucony w wir pytań, balów i przebieranek, daje mu się porwać i odkrywa różnice między Docją a Kaserią. Pojawiają się pewne fikołki myślowe, które, niestety, są obciążone konsekwencjami o kalibrze znacznie cięższym, niż książka stara się przedstawić.
Otóż w Docji nie istnieje coś takiego jak orientacja seksualna, są preferencje. Brak tu rozróżnienia na związki homoseksualne i heteroseksualne, ba, nawet płeć ma niewielkie znaczenie – panuje absolutna równość. Dla Kaila, wychowanego w konserwatywnej Kaserii, gdzie homoerotyczne uczucie to chyba faux pas społeczne, o którym się nie mówi, a kobieta powinna być uległa mężowi, jest to szok kulturowy – piszę ,,chyba", ponieważ de facto nie wiemy, jak jest. Narracja do Kaserii wraca dopiero pod sam koniec, kompletnie odmawiając czytelnikowi doświadczeń o tej kulturze z pierwszej ręki. Sam Kail przyznaje, że wcześniej nawet nie rozważał swoich ,,preferencji", bo o tym zwyczajnie się nie mówiło. Z początku jest oburzony postępowaniem Doków, zaś Charles wytyka mu jego małostkowość i zamknięcie na świat. Im dłużej Kaseryjczyk przebywa w obcym państwie, tym bardziej zaczyna rozumieć jak lepiej żyje sie w takim społeczeństwie, zaś narracja zaczyna zmierzać w kierunku opowieści o znalezieniu samego siebie. No fajnie, ale chyba zapominamy o tym, że to samo inkluzywne państwo przeprowadza dosłowną czystkę rasową. Jest okupantem na ziemiach innej nacji. Prowadzi masowe wysiedlenia, ograniczenia dostępu do żywności i lepszej pracy, więc fakt, że nikt krzywo nie spojrzy na dwóch gejów, nie jest jakimś odkupieniem. A narracja wciska czytelnikowi, że każdy naród ma swoje wady. Bardzo, bardzo długo męczyłam się z przejściem do porządku dziennego takiego podejścia, próbując nawet podejścia, według którego to nie jest historia, w której mamy bezmyślnie wierzyć nieomylnym bohaterom; i o ile Kail jako ledwo dorosły ma prawo do takich przemyśleń, o tyle narracja samej historii powinna być napisana z większą wrażliwością. Momentami zahaczała o niebezpieczną granicę, gdzie cały ten wątek obozów i ucisków społecznych wydawał się nie istnieć, jakby umiejscowienie postaci po dwóch stronach barykady w ogóle nie miało znaczenia. Wydaje mi się, że ta historia bardzo chciała być mezaliansem, opowieścią o odkrywaniu siebie i rozumieniu, że to, co do tej pory postrzegaliśmy za dom, nie zawsze będzie wystarczające na każdym etapie życia. Tylko wtedy cały ten wątek wojenny pasuje jak pięść do nosa.
Wszystko ostatecznie można sprowadzić do złego tempa historii – są długie rozdziały, w których świat dookoła zostaje wstrzymany, bo bohaterowie potrzebują chwili na własny rozwój, i to wypada średnio. Z tego, co zrozumiałam, książka Kołodziejczyk była początkowo publikowana na Wattpadzie, i jeżeli to prawda, to jest to istotny czynnik tego problemu – mianowicie fakt, że tekst pisany (i publikowany) był fragmentarycznie. Zabrakło rewizji spójnej całości, zamiast tego książka jest zbiorem rozdziałów, które muszą jednocześnie łączyć się razem i stanowić własne, oddzielne jednostki, stąd wielokrotne powtarzanie wielu światotwórczych elementów – choćby wspomniany konflikt na tle przyjmowania mleka. Tyle razy, ile ktoś tłumaczy, że pewna substancja w mleku, odpowiadająca za budowę kopyt i rogów, sprawia, że ludzka skóra staje się zrogowaciała, i dlatego Dokowie spożywają albo mleko owsiane, albo syrop z czarnego bzu, nie zliczę. I są to powtórzenia niezbędne, gdy czytelnik ma z historią zapoznawać się na bieżącą, w różnych odstępach czasowych jej publikacji, ale kompletnie niepotrzebne, gdy otrzymuje się całość na raz. Tak, to są drobne rzeczy, ale urastają w tej książce, zabierając miejsce na jakiś poważniejszy rozwój czy to historii, czy światotwórstwa.
Mnie samej zabrakło równowagi, wydarzenia w Docji powinny były być skontrastowane z losami rodziny Kaila o wiele wcześniej. Bardzo nie podobał mi się zwrot akcji z Lutzem, był to słabo przemyślany manewr, by otworzyć drogę do drugiego tomu. Rozczarowujący był również brak jakiegokolwiek celu dla pobytu bohaterów w Docji – ani nie zagraża im żadne niebezpieczeństwo, ani nie mają żadnego wyznaczonego punktu, do którego będą dążyć. To po prostu slice of life, który jeśli już, powinien był być jedynie epizodem, a nie znaczącą częścią tej książki. Dla mnie jako czytelniczki nie różniło się to niczym od bezcelowego kręcenia się po socjecie dockiej. Nawet wątek rewolucji przeciwko krzywdzącej ideologii był mierny.
Naprawdę liczyłam na zachwycającą historię, i gdzieś tam w tekście takowa czeka. Natomiast przykryta jest ogromem niezredagowanej, nieprzemyślanej narracji, która nie jest pewna, czy chce ogromnej, mrocznej historii, czy romansu w dramcie z otoczki wojennej. Bo jeśli ktoś pragnie tego drugiego, to to jest książka idealna. Jest tu zakazane uczucie, od wrogów do kochanków, są geje (zapomniałam wspomnieć o tej ogromnej różnicy wieku między Charlesem a Kailem, ale ja się nie mogę już bardziej denerwować) i trochę tragizmu. Ale należy podejść do tej historii z ogromnym pokładem ufności i odseparowania świata przedstawionego od pewnych przyjętych norm. Bo inaczej skończycie jak ja, zbierająca się od dwóch dni, by jakoś ubrać swoje 20h dziobania książki w słowa, które nie będą tylko długim westchnieniem z frustracji. ,,Ale przecież nie musisz słuchać, jak ci się nie podoba" ale ja chciałam, by mi się podobało!! Próbowałam!!
Naprawdę dobra książka, bardzo “character-driven”, czym w moje preferencje wpasowała się idealnie. Mimo, że jak na ilość wydarzeń ta objętość może zdawać się lekko przesadzona, przez książkę naprawdę dobrze się płynie. Nie powiem, było trochę scen i sytuacji, które zdawały się przeciągnięte bądź niewiele wnoszące, ale teraz po skończeniu lektury nie jest to wyraźne wspomnienie, po prostu w trakcie przyłapałam się czasem na takiej myśli. Bardzo wiarygodne postaci, tak samo jak w poprzedniej książce autorki, którą czytałam, więc zakładam, że autorka po prostu ma do tego talent :)
Jedynym moim “ale” jest końcówka, chciałabym uzyskać trochę więcej odpowiedzi, wydaje mi się, że jest to jednotomówka, i w tym wypadku finał historii działa w mojej opinii na minus. Mam nadzieję, że jestem w błędzie i jednak dostaniemy kontynuację, bo zdecydowanie widzę potencjał!
WRZESIEŃ 2025:przeczytałam tą książkę dwa razy w przeciągu 4 miesięcy, to chyba pokazuje jak bardzo ja wielbię 🤫
MAJ 2025:To nie ja skończyłam tą książkę, tylko ona mnie.
Kocham relacje Kaila i Charlesa, ale totalnie nie wiem co myśleć o zakończeniu. Nie do końca wiem czym kierował się Kail i myśle, że wszystko zrozumiem w drugim tomie, tylko jeszcze go nie ma…
Pierwsze 20/30 stron były potwornie nudne, ale nie poddałam się i bardzo dobrze, bo kolejne 200 stron dobiło mnie, a w całej reszcie zastanawiałam się kiedyś coś jebnie 🙂
Książka ma 650 stron, a łykam ją w jakieś 3 dni. Takie coś dawno mi się nie zdarzyło, bo często podpadłam w mały zastój, a teraz nie mogłam się oderwać.
Edit: Postanowiłam zostawić bez oceny. Może nie powinnam teraz tego zmieniać bo pamiętam że w trakcie lektury bardzo dobrze się na niej bawiłam i ogólnie mi się podobała, jednak po przeczytaniu paru recenzji o wątpliwej kreacji świata, która jednak trochę za bardzo przypomina WW2 książka pozostawia we mnie pewien niesmak. Sama nie wiem czy sięgać po drugi tom
Co mogę powiedzieć? Moje uczucia do tej książki są mocno ambiwalentne. Z jednej strony doceniam przeogromnie lekkie i wciągające pióro autorki, widzę tu wspaniały talent i duży potencjał na przyszłe dzieła. Z drugiej akurat w przypadku Czerwonego Ptaka mam wiele sprzecznych ze sobą opinii. Sama historia, choć osadzona w świecie wymyślonym, jest niepodważalnie stylizowana na realiach II wojny światowej oraz konflikcie geopolitycznym Niemiec - Polski - Rosji. Chyba to w dużej mierze zaważyło na tym, że w wielu kwestiach nie umiałam rezonować z tym, co chciała opowiedzieć mi fabuła. Przede wszystkim jeśli chodzi o związek Kaila oraz Charlsa. Charls to bohater, w którym nie da się nie widzieć nazistowskiego żołnierza, który wyciąga z obozu pracy dużo młodszego od siebie, polskiego chłopaczka - nasz Kail - po czym wciela go w rolę swojej "królewny". Utrzymuje go finansowo, stroi i wprowadza na dockie salony w tylko sobie znanym celu (ostatecznie ten cel wcale nie jest jakiś specjalnie ciekawy na koniec, przyznam się szczerze). Już samo to sprawia, że bardzo ciężko mi było odczuć wobec ich relacji pozytywne emocje, choć fabuła próbowała mi przekazać, że Charles sam jest strudzony emocjonalnie i psychicznie. Niby w jakimś tam sensie nie zgadza się z docką propagandą, ale rzadko wykorzystuje swoje przywileje oraz wpływy, by zrobić coś naprawdę dobrego. Swoją drogą sama Docja jest dla mnie dość niezrozumiała światotwórczo. Jak mówiłam: to bezsprzeczna kalka nazistowskich Niemiec z tą samą schizą na punkcie niebieskookich blondynów, choć historia nie wyjaśnia, czemu dla tego kraju to w istocie doskonałość genetyczna, lepsza od innych walorów urodowych. Bo tutaj świat przedstawiony jest mocno niedopowiedziany. Pomaga jedynie to przełożenie z naszych realiów na ich, ale gdyby nie te ewidentne inspircje, to w zasadzie nic nie wiemy. Czemu Docja i Sewia dokonała rozbioru Kasseri? Kim jest ta pozdrawiana na każdym kroku Camilla? O co chodzi z tą doskonałością genetyczną? Nie dostajemy na to żadnych odpowiedzi, fabuła za to chętnie pomęczy nas przygotowaniami do ślubu Cornelii, doborem sukien, wystroju sali, smaku ciast, a potem będzie przynudzać o jakimś niepotrzebnym musicalu. W istocie te eventy nie mają aż tak wielkiego znaczenia fabularnego, choć mogłyby właśnie zostać świetnie wykorzystane na przedstawienie sytuacji politycznej w rozmowach. Niestety tu o wojnie mówi się prawie wcale. Choć rozumiem, że Dokijczycy pewnie ją od siebie odrzucają, to w efekcie czytelnik pozostaje bez istotnych odpowiedzi. Wiemy natomiast, że Docja jest postępowa pod względem osób queer oraz nie szufladkuje ludzi ze względu na płeć. Jest to dla mnie również dość ciekawy wybór, ponieważ nazistowskie Niemcy zsyłały osoby nieheteronormatywne do obozów. Nie wiem, co autorka chciała osiągnąć, robiąc ze zbrodniarzy wojennych (Tak, Docja też ma obozy pracy, też eksperymentuje na ludziach i ma na sumieniu zbrodnie przeciwko ludzkości) takich tolerancyjnych, że aż nasz poczciwy Kail może się od nich uczyć. Nie podobało mi się to, bo skoro zachodzi tu bezsprzeczna inspiracja prawdziwą historią, to uważam, że kwestia prześladowania osób queer przez reżim zasługiwał na szczery głos, zamiast służyć jako pokazówka, że Docja ma swoje dobre strony. Bez sensu. No nic. Ostatecznie nie bawiłam się źle z tą historią, ale nie jestem pewna, czy chcę sięgać po kolejny tom. Wciąż się waham.
Jeśli mam silić się na szczerą opinię, to nie miałam wobec tej książki wielkich oczekiwań ze względu na to, że każda wcześniejsza, którą przeczytałam, a która miała swoje początki na Wattpadzie, była po prostu słaba i nie potrafiła mnie zaciekawić. Na szczęście bardzo się pomyliłam. Nie jest to literatura wybitna, jednak bardzo przyjemna do czytania. Zżyłam się z bohaterami i nie mogłam oderwać od ekranu (czekam na wersję papierową!). Przez bite trzy dni jedynym, o czym myślałam był "Czerwony ptak". Kompletnie nie spodziewałam się, że lektura tak mnie pochłonie. Koniec mnie trochę rozczarował - gdy zostało około 30 stron, zastanawiałam się, jak autorka zdoła tu upchać wszystkie rozwiązania wątków. Cóż, niestety jej się to nie udało i czytając już podziękowania, czułam się, jakby pojawiły się one w środku książki. Zostałam oderwana siłą od całego świata przedstawionego i pozostawiona sama ze wszystkimi niedopowiedzeniami. Jedyne, co mnie martwi, to jego hipotetyczność powstania drugiego tomu, bo potrzebuję go na wczoraj.
Ta książka nie jest zwykła. Ona porywa już od pierwszych stron i głęboko wbija się w pamięć, dowodem na to jest fakt, że w mojej przetrwała ponad pięć lat. Czekałam na ten moment tam długo i dalej nie mogę uwierzyć, że to już... Uwielbiam w Czerwonym Ptaku wszystko - od pierwszego do ostatniego zdania tak bardzo, że na końcu pociekły mi łzy a ja nigdy nie płacze na książkach. Bohaterowie zostali wykreowani w cudowny sposób. Każdy z nich ma swój indywidualny charakter i osobowość, którą nie sposób podrobić. Dodatkowo styl pisania autorki... Według mnie ciężko poznać, że to jej debiut. Jestem pewna, że będę wracać do Czerwonego Ptaka jeszcze niejednokrotnie w przyszłości bo on zasługuje na całe dobro tego świata. ❤️
Gdy Bridgertonowie mieszają się z historią II wojny światowej, Piękną i Bestią oraz Rokiem 1984, powstaje wariacja, którą poznałam jako: Czerwony Ptak i Wilczy Dwór.
Czy taka mieszanka dobrze wróży? Cóż, jestem po lekturze i powiem: to zależy. Niestety, eksperci w mojej głowie nie są zgodni.
I zacznę chyba od największego zarzutu, który siedzi we mnie właściwie od początku książki. Inspiracje historią Polski podczas II wojny światowej są tak oczywiste, że aż… „przeszkadzające”. Nie wiem, czy to kwestia nastawienia (entourage wydania, działania marketingowe, blurb, czy nawet ostrzeżenie na początku nie zdradzają tej inspiracji), ale czekałam na fantastykę z tematyką wojenną w tle.
Może po prostu temat jest dla mnie drażliwszy, bo jednak realia powieści są tak bliskie sytuacji geopolitycznej środkowej Europy w latach 30. i 40. XX wieku, że nie wspomnienie o tym nawet słowem wydaje się być… niesmaczne. Chyba wolałabym, żeby autorka, wydawnictwo i wszelkie inne przekazy medialne zagrały z czytelnikami w otwarte karty.
Bo tak, to jest fantazja. Fantazja na temat romansowania z największym zagrożeniem i tym, co zakazane. Fantazja o życiu arystokracji w przepychu. Fantazja o wielkiej miłości (wcale nie syndromie sztokholmskim, bo jesteśmy w fantazji, tak jak w Pięknej i Bestii), w której chwilami przypominamy sobie o trudach wojny i okupacji.
I nie zrozumcie mnie źle. Ja dałam się porwać tym wszystkim fantazjom. Bo queerowa relacja została opisana w całkiem fajny sposób, bohaterowie zostali napisani ciekawie, a charakter jednego z nich nawet widocznie ewoluuje na kartach powieści. No ale nie kupuję historii o nacjonalistach, którzy tak naprawdę są super postępowi i w ogóle całkiem spoko, gdyby nie ten jeden szczegół, że kogoś tam trochę nie lubią…
Styl autorki bardzo mi odpowiada i to jest szalenie duży plus! Szczerze mówiąc, zacieram ręce na myśl o sięgnięciu po inne jej książki, bo mam wrażenie, że w Czerwonym Ptaku i Wilczym Dworze moje oczekiwania względem historii nie spotkały się z rzeczywistością.
Czy polecam, czy odradzam? W sumie to nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Jeśli, czytając w recenzji, o czym jest ta książka, czujecie, że to wasz klimat i chcecie zapoznać się z historią, to pod względem technicznym na pewno się nie zawiedziecie.
Co to było...... Czerwony ptak to książka, którą mi polecano od bardzo dawna i nawet nie wiecie, jaka to ulga, kiedy dorównała do swojego hype'u. Pięć gwiazdek należy jej się choćby tylko za samą fabułę. Nigdy nie czytałam czegoś takiego. Cały świat jest tak dokładnie rozplanowany, widać, jak dużo pracy i przede wszystkim miłości włożono w tworzenie tej historii. Niesamowicie zaimponowały mi idealnie dopracowane, nawet najmniejsze szczegóły. Ciężka tematyka, skomplikowane intrygi i sekrety sprawiły, że nie mogłam się oderwać. Wierszyki na początku rozdziałów, wymyślone kwestie do przedstawienia oraz przepowiednie/wróżby, w których możemy doszukiwać się wskazówek, dodają niesamowitego klimatu. Postacie, które poznajemy, są bardzo ciekawe i każda ma swój własny charakter. Nie da się nie polubić Kaila, przepadłam dla niego tak jak rodzina Voglów. Co do samego stylu pisania, tak jak przy czytaniu „Nie jestem jak ojciec”, miałam trochę problem z rozróżnianiem, kiedy zmienia się perspektywa. Mogłoby to być trochę bardziej zaznaczone. Podchodząc do „Ptaka”, spodziewałam się, że totalnie pochłonie mnie relacja Kaila i Charlesa, ale szczerze to nie wiem, czy „kupuję” relację pomiędzy naszymi głównymi bohaterami. Książka jest bardziej opisowa niż dialogowa i teoretycznie powinnam przez to znać lepiej myśli tych postaci, ale jakoś nie umiałam się z nimi głębiej zżyć. Jednak nie powstrzymało mnie to, żeby dosłownie wciągnąć tę książkę w 2 dni, była po prostu tak dobra. Potrzebuję drugiego tomu ASAP!
19.20.2025: Mam w sobie nadal tyle emocji, które trudno jest mi ułożyć, nawet dwa miesiące po przeczytaniu, ale wiem, że to jedna z moich ukochanych książek.
27.06.2023: Po prostu pokochałam tę książkę i przeżywałam sytuacje wraz z bohaterami(co strasznie rzadko mi się zdarza). Nie mogłam się oderwać od czytania.
Bardzo zżyłam się z bohaterami(bardzo rzadko się tak dzieje), polubiłam ich i mam nadzieję na poznanie dalszej historii. Najbardziej jednak podobał mi się rozwój głównych bohaterów i ich zmiana podejścia do pewnych rzeczy. Poboczni bohaterowie byli równie ciekawi jak ci główni, a do tego wszyscy byli napisani tak ludzko. Sam świat wykreowany był bardzo realny(w odniesieniu do mojej wiedzy o drugiej wojnie światowej).
Liczę na to że druga część wyjdzie i to szybko bo to zakończenie było nie do opisania. Przez nie chcę się jak najszybciej dowiedzieć co dalej.
Niektóre sytuacje zbyt łatwo uchodziły głównym bohaterom, ale to nic przy przeciekawym worldbuildingu i tajemnicy skrywanej przez Charlesa względem Kaila. 🙉
4,25* Bardzo dobrze napisana historia. Dobrze napisani bohaterowie, nikt nie zlewał sie ze sobą. Na pewno doczytam ta dylogie by wiedziec jak się zakończy.
O boże święty, co to była za lektura 😭 zdecydowanie potrzebuje 2 tomu ja wczoraj.
Od dawna nie byłam tak bardzo wciągnięta i zaciekawiona książka, żeby przeczytać 600 stron w dwa dni od tak dawna... ja... nie wiem... te zakończenie 😭😭😭 boże
Podobało mi się wszystko, naprawdę
powiem też cicho, że fajnie by było mieć mapkę, aby sobie zobaczyć, gdzie jakie państwo jest
Ocena gdzieś pomiędzy 3, a 4, bo w sumie jeśli chodzi o postacie czy intrygi to pokochałam, jeśli zaś chodzi o świat przedstawiony to miałam mieszane uczucia - z jednej strony byłam na tak, z drugiej na nie.
I może od tego zacznę opinię - od świata przedstawionego. Podoba mi się, że nie poszliśmy w pisanie o Polsce, Niemcach i Rosji, a były jedynie inspiracją dla stworzenia pewnej wizji świata. Czasem reinterpretacja historii jest spoko (jak w "Lewiatanie"), ale tu by to kompletnie nie wypaliło. Dlatego pochwalam pójście dalej i stworzenie własnego świata. Z wierzchu podoba mi się koncepcja tego, że każdy kraj ma coś za uszami - jeden walczy o wolność i jest uciśniony, posiada w teorii piękne wartości, a w praktyce ma wiele uprzedzeń. Drugi kraj to oprawca, zapatrzony w czystość rasy, prowadzacy eksperymenty, obozy pracy, a jednocześnie wyzwolony - kobiety mają podobne prawa do mężczyzn, mają przywódczynie kraju, a związki homoseksualne są traktowanie jako norma. I z wierzchu to wydaje się fajna koncepcja, ale musiałam zastanowić się głębiej co mi w niej nie pasuje i wiem. Chodzi o to, że w takiej sposób widzą siebie i innych uprzedzeni ludzie w naszym świecie teraz. Ileż to ja się nasłucham na co dzień o ideologii dżender, o tym że wszyscy queerowi ludzie czy feministki to faszystowski i chorzy marksiści to głowa mała. I czytanie książki, w której w pewien sposób, może niezamierzony, powielił się ten stereotyp , na pewno był dla mnie wyjściem poza wszelki komfort. Właściwie najlepiej z tą książką zaczęłam się czuć dopiero jak Karl stał się nowym Aleksandrem i zaczęły się intrygi na dworze, a także zmiana dynamiki między postaciami. Wtedy mogłam się trochę bardziej odciąć od tych skojarzeń z istniejącymi krajami, czy stereotypami, a bardziej skoncentrować na postaciach czy fabule, które jak wspomniałam bardzo mi się podobały. Jedyną rzeczą, która mnie denerwowała jedynie było ciągłe opisywanie jedzenia czy owoców, bo miałam takie "ale już wiemy, że jeśli wykwintnie i tak dalej, nie trzeba o tym wspominać znowu." Ale zajrzałam już jednym okiem do tomu 2 i mam wrażenie, że to celowa zagrywka i część układanki, której bym się nie domyśliła.
Autorka na Wilczym Dworze stworzyła fantastyczny dekadencki klimat - a to will, która straszy. pobliżu, a to przerażający las, a to bal maskowy, na którym pojawia się niespodziewanie człowiek z masce śmierci, z którym wszyscy tańczą nie wiedząc, kto kryje się pod maską... A postacie - no człowiek czyta co będzie z nimi dalej! Co chwilę ktoś zaskakuje, ktoś inny zmienia cały układ, a wszystko to ma doprowadzić do... końca wojny? A przecież pod koniec wchodzi nowy gracz, druga strona barykady, a właściwie trzecia. Człowiek totalnie chce wiedzieć co dalej!
Może moja opinia jest tu bardziej rozprawieniem się z tym, co mnie gryzło, niemniej jednak zaraz zaczynam czytać dalej, bo całość mnie zaciekawiła i chcę móc ocenić tę dylogię w perspektywie całości, a nie tylko 1 tomu!
„Wilczy Dwór” to książka, która od pierwszych stron wciąga w mroczny, pełen tajemnic świat. Klimat jest intensywny - czuć niepokój, zagrożenie i ciężar sekretów, które skrywają bohaterowie. Autorka świetnie zbudowała napięcie, balansując między intrygą a emocjami. Postacie są bardzo wyraziste - każda ma coś do ukrycia, a ich relacje są pełne napięcia i niedopowiedzeń. Najbardziej podobało mi się to, że bohaterowie nie są czarno-biali - ich decyzje bywają trudne, często moralnie szare, co dodaje historii realizmu i głębi. Świat przedstawiony jest mroczny i barwny zarazem - można niemal poczuć zapach krwi i szelest skrzydeł tytułowego Czerwonego Ptaka. Opisy wciągają, a fabuła nie pozwala odłożyć książki na bok, bo każda kolejna strona odkrywa nową tajemnicę. To jedna z tych historii, w których nigdy nie wiesz, kto okaże się przyjacielem, a kto wrogiem.
Niech tylko nasz czerwony ptak nie połamie skrzydeł.
Była naprawdę git ale styl pisania chyba nie za bardzo mi podszedł tzn momentami czytało mi się bardzo ciężko i trudno było mi sie połapać. Jestem ciekawa co stanie sie dalej więc drugi tom na pewno przeczytam
Maja Kołodziejczyk nie zatrzymuje się i w przepięknym stylu zdobywa serca coraz większej liczby czytelników. Nie inaczej było tym razem, kiedy to przeczytaliśmy “Czerwonego Ptaka”, który jak buldożer rozjechał nas emocjonalnie!❤️
Dwa kraje, dwa różne środowiska i dwóch zupełnie innych mężczyzn. Kail Karov żyje w państwie okupowanym przez siły wroga. Wychowany w konserwatywnym środowisku, marzący o muzycznej karierze i wojskowym wykształceniu, zostaje zdradzony przez swojego przyjaciela, przez co trafia do ośrodka dla jeńców. Tam spotyka Charlesa Vogla, odznaczonego orderami żołnierza, który powrócił z kilkuletniej walki na froncie. Tych dwóch wprowadzi w życie dość spontaniczny plan, którego skutki odcisną piętno na każdym z nich.🫂
MAJSTERSZTYK. To najlepsze słowo opisujące ten tytuł. W tej powieści znajdziecie ogrom uczuć i emocji, które serio zmiotą Was z powierzchni ziemi. Warto zapoznać się z trigger warningami!🚫
Kail to chłopak ambitny, ale nieznający wielkiego świata. Jego podejście do większości spraw jest mocno ograniczone, a dopiero poznanie tajemniczego Charlesa pozwoli mu inaczej spojrzeć na wiele spraw. Dotąd zamknięty na nowe doświadczenia i odkrywanie własnej tożsamości, pozwoli sobie na więcej, niż mógłby sam siebie o to posądzać. Wątek przemiany jest tutaj świetnie zobrazowany, mimo trudnych warunków, jakie będą odczuwane w tle całej historii.
Charles jest natomiast przyzwyczajony do wolności słowa, wyrażania siebie i pozostawania w 100% sobą. Nie musi przed nikim udawać, chyba że chodzi o jego przeszłość i wydarzenia, które z jego psychiki zrobiły jedno wielkie pogorzelisko. I choć poznajemy go jako okupanta i wroga Kasseryjczyków, to wraz z kolejnymi stronami sami zaczynamy się zastanawiać, dlaczego kibicujemy każdemu z facetów. Czy to my, czytelnicy, mamy coś za uszami, wspierając najeźdźcę, czy może jednak nic nigdy nie jest takie czarno-białe.😶
“Czerwony Ptak” to historia dla Was. My nie próbujemy Was przekonać, my wręcz wprost namawiamy Was do tego tytułu. Nie pożałujecie!🖤
Czekałam na tą książkę pół roku... cóż...teraz myślę, że dla tej historii byłabym w stanie poczekać jeszcze drugie tyle. Styl pisania autorki, intrygi, cudownie wykreowani bohaterowie i wyjście na przekór jak dotąd mocno oklepanym schematom. Na samym końcu ryczałam jak bóbr, układając sobie wszystko w jedną spójną całość. Czuję, że ta pozycja na długo zagrzeje miejsce w moim sercu.
Twój kraj, który został zajęty przez okupanta, twoja historia jest wymazywana i oszpecana (ale w sumie wróg może ma trochę w tym racji bo jest to przecież kraj homofobiczny i narzucajacy sztywne role społeczne płci) czy może okupanci, którzy pomimo rozwiniętej nauki wciąż wierzą w wyższość estetyki i torturują, więżą, zabijają i odbierają narodową tożsamość i godność ludzi dla niczym nie podpartej ideologii? (ale przecież z bliska wydają się bardzo ludzcy)
Hmm, zagwostka, która pokonała Kaila. Mój naród czy naród przy którym nagle umiem oddzielić ich ideologie od po prostu ludzkich ludzi?
Bieda i trudności w życiu codziennym o których wciąż tak wspomina nigdy nie łączą się z powodem ich zaistnienia, nie nie, super spróbować mango i zachwalac wynalazki, ale w żadnym momencie nie zastanawia się nad tym, że Docja ma do nich dostęp bo odbiera te możliwości kraju okupowanemu. Nie wiem czy ma to pokazać jak bardzo dobra jest docka propaganda czy jak młody i naiwny jest Kail bo zwykle narrator tłumaczy nam wszystko, ale to wszystko, wsadza te informacje do gardła czytelnika, ale w tym wypadku milczy więc bardzo podejrzliwie patrzę na możliwość, że jest to zamierzony zabieg. Tak samo kiedy Kail mówi sobie, że Vogel nigdy nie był przemocowy ani do niczego go nie zmuszał co odbierałoby mu godność - no i fajnie, ale chyba to dziecko nie wie jak działa manipulacja, przemoc psychiczna i grooming. Z tak dużą różnicą władzy, wieku, doświadczenia i możliwości decyzje Kaila są czysto iluzoryczne. Jest nam powiedziane, że Kail tęskni za rodzina, ale w ogóle nie jest to wiarygodnie pokazane. Jest w obcym kraju, kraju swojego wroga, wśród obcej rodziny i kultury, i w ogóle nie da się odczuć jakiejs samotności, uwięzienia, tęsknoty. W jego kraju ludzie walczą o wolność, starają się przeżyć i gdzieś pomiędzy tym prowadzić normalne życie na ile się da, ale on skupia się głównie na tym, że nigdzie nie pasuje, że ludzie nie byli tam dla niego zawsze mili, nie zawsze doceniali go, albo nie byli fair.
Dlaczego ten chłopak nie gotuje się ze złości widząc bogactwa państwa wroga tylko się w nich pławi udając moralna wyższość odmawiając co nie której dogodności? A no tak, bo jak to nazwał Vogel, to reparycje. W takim razie tańcz Kail, baw się i odkrywaj siebie jak nigdy przedtem przecież nie mogłeś, teraz pod czujnym okiem oficera dockiego bo tylko on cię tak doceni, pochwali, ochroni, da możliwości (przedstawione przez niego lub dopuszczone jedynie przez niego, w końcu jesteś na jego łasce*).
Kail patrzy na Docje i myśli o tym jak piękny jest to kraj, jak nikt z jego okupowanego kraju nie byłby tutaj wpuszczony i dochodzi do wniosku, że... Jest kimś wyjątkowym.
Narrator jest chaotyczny, narzucający czytelnikowi swoje idee i swoją wizję świata przedstawionego co przy takiej tematyce nie jest już nawet niepoprawne, jest po prostu ohydne.