Dr psychologii Aleksandra Sarna zabiera Państwa w unikalną pożegnalną podróż wspomnieniową z Debilem. Oby już nigdy więcej. Bo następca, którego wymyślił nam Jarosław Kaczyński jest jeszcze głupszy niż Andrzej Duda… Czy pisarz Jakub Żulczyk miał rację nazywając Andrzeja Dudę „debilem”? Odchodzący prezydent to człowiek-mem, Jaś Fasola polskiej polityki, dwukrotnie dał się nabrać rosyjskim komikom na rozmowę przez telefon. Pisał na X (dawna nazwa Twitter) z użytkownikami „Ruchadło leśne”, „seba sra do chleba”, „dzika foczka”. wystarczyło zdjęcie ładnej kobiety w awatarze i Duda zabierał się za flirtowanie. Przez trzy lata romansował przez internet (przynajmniej!) z Izą Pek, atrakcyjną modelką. Pisali do siebie nocami, gdy Duda żonie mówił iż musi załatwiać „ważne sprawy państwowe”. Innej, pięknej góralce Jolii Rosiek zwierzał się, że nikt go nie rozumie i wszystkiego ma dość. Przy tym wszystkim Duda jest człowiekiem, który uważa się za kogoś wybitnego. Z lubością powtarza słowa o majestacie R-Z-E-C-Z-Y-P-O-S-P-O-L-I-T-E-J, który reprezentuje. Ma pozy jak Mussolinii, ale potrafi też klęczeć przed syryjską mistyczką i smarować się świętym łojem (serio!),wyciekającym z jej rąk. Dr psychologii Aleksandra Sarna zabiera Państwa w unikalną pożegnalną podróż z Debilem. Oby już nigdy więcej. Bo następca, którego wymyślił nam Jarosław Kaczyński jest jeszcze głupszy niż Duda…
Zdumiały mnie negatywne opinie o tej książce, zwłaszcza pochodzące od "czytelników", którzy nie sięgnęli po nią, z góry zakładając chłam. Można mieć różne poglądy polityczne, tak samo jak można mieć lub nie mieć poczucia humoru i luzu w czterech literach. Jak widać większość oceniających najwidoczniej nie wyciągnęła przysłowiowego kija...
Książka, co widać od razu po dobitnym, mającym szokować tytule i wiele mówiącej okładce, z założenia jest satyrą. Z punktu widzenia humorystycznego przeznaczenia książki, raczej nie przypadnie ona do gustu pewnym kręgom czytelników [wyborców] w tym kraju - sorry, nie ten target. Dlatego prawdopodobnie znajdzie zwolenników po przeciwnej stronie barykady, a i to pośród tych, którzy mają poczucie humoru i nie biorą wszystkiego aż tak na serio. Choć, akurat w temacie polskiej polityki ciężko jest nie brać na serio niektórych rzeczy...
Tymczasem Autorka, Pani psycholog, publicystka została zaatakowana na wstępie nie za treść książki, a już za sam odważny, prowokacyjny tytuł. Ba, nawet za samo istnienie tej książki! Cóż, najwyraźniej niektórym wystarczy, że tytuł brzmi "Debil" i ma znaczącą okładkę, żeby można było się wypowiedzieć na temat jej treści... Wyrok zapadł: opinia jest jednoznaczna i jednogłośna - oceniono nie argumentację, a styl wypowiedzi i intelekt Autorki, natomiast mnie wyjaśnia to poziom społecznej świadomości i - rzecz jasna - polityczne poglądy opiniotwórców. Trudno jest ocenić coś, czego się nie przeczytało, bądź przeczytało pobieżnie, a jeszcze trudniej przeczytać i zgodzić się z argumentacją, która nie trafia w pogląd czy też przekonania czytelnika.
Nie dziwi mnie więc hejt na książkę, ani na jej Autorkę, gdyż niektórych zabolało. No cóż... Książka boli, bo trafia w punkt. Ponadto boli, kiedy ktoś ośmieli się mówić głośno to, co się myśli, zamiast używać języka milczenia. Boli, że zburzono ten "mały święty porządek świata" co poniektórych. Tymczasem jest to dobrze, napisane studium nie tylko danego przypadku, biorąc pod uwagę te fragmenty, w których Sarna gdzieniegdzie przemyca ogólne refleksje nad człowiekiem, jego przywarami, wierzeniami oraz konsekwencjami działań, niejednokrotnie pochylając się nad psychologicznymi aspektami ludzkich zachowań. A główny bohater posłużył jako przykład. Przy okazji mamy tu takie podsumowanie dziesięcioletniej kadencji w pigułce. Napisane szczerze i odważnie, momentami [dla niektórych] szokująco.
Dziwi mnie jednak zarzucanie Autorce pisania nieprawdy. Wszak tam, gdzie Pani dr Sarna nie była czegoś pewna, zaznaczała to, bądź poddawała w wątpliwość. Natomiast co do całej reszty: książka jest przecież jej komentarzem dotyczącym osoby głównego bohatera oraz wszystkich związanych z nim sytuacji, które niejednokrotnie były/są wspominane w mediach. Nic nowego w tej publikacji nie odkryto. Mamy więc tu, między innymi: zarówno słynnego Sebę od chleba, dmuchanego kraba, "długopis" prezesa, Joannę Rosiek, Izabelę Pek, Dominikę, uchodźców, stosunki międzynarodowe (czytaj: język angielski prezydenta) i wiele innych, o których wiadomo było już wcześniej. Mamy jego rodziców, żonę, skandale obyczajowe, portret psychologiczny osoby oraz kręgu ludzi wokół rzeczonej osoby. Gdzie więc jest ta nieprawda? Nie jest winą Autorki, że w "książce o (...)" wspomina o tym wszystkim, skoro to wydarzenia, które miały miejsce, co jest widoczne na licznych memach, a książka jest przecież mini biografią, choć z satyrycznym zacięciem. Jeśli chodzi o styl wypowiedzi pani Sarny oraz stwierdzenia, iż "Autorka używa w tej książce rynsztokowego słownictwa" - ci którzy tak twierdzą powinni się więc cieszyć, że książka nie jest utrzymana w takim tonie, w jakim napisano "Rozmiar nie ma znaczenia (...)", jeszcze by się mogli zgorszyć... Porównując więc ton, w jakim są utrzymane obie te książki, mogę stwierdzić, że z osobą głównego bohatera książki, Pani dr Sarna obeszła się w miarę delikatnie.
To nie książka jest żenująca, jak zakładają niektórzy. Żenujący jest hejt na tą książkę przez określoną grupę czytelników, krytykujących intelekt Autorki przez pryzmat swoich poglądów politycznych, bądź oceniając bez zagłębiania się w lekturę na zasadzie "nie wiem, ale widzę okładkę i tytuł, to się wypowiem". Zastanawia mnie czy gdyby bohaterem książki był jakikolwiek inny jego przeciwnik polityczny, czy ci sami hejterzy mówili by tym samym głosem? No właśnie... Książkę uznaję za dobrą, a najgorsze w niej jest to, że miała być zabawną satyrą - i jest, tylko smutne jest w niej uświadomienie sobie, że to nie jest fikcja literacka.
Reasumując książka ta jest swoistym podsumowaniem prezydentury Dudy, a jaka ona była każdy widział. O, pardon - nie każdy, wszak sama Autorka zauważa [zresztą trafnie], że dla elektoratu pewnej partii w tym kraju nie ważne co kto robi, jaki jest, jak się zachowuje i jaką ma przeszłość, grunt, że popiera wartości głoszone przez ową partię. Reszta się nie liczy i jest zwykłym pomówieniem. I to jest chyba komentarz najlepiej obrazujący wszystkie hejtujące tą książkę opinie.
2,5 gwiazdki bo słabiutko napisana,miejscami nudna z częstymi powtórzeniami a czasem trafiamy na fragment przy którym można parsknąć ze śmiechu co i czasem mnie się zdarzało, no i króciutka.
Jedna gwiazdka, bo nie da się dać zero. Słuchałam tego audiobooka w tle na siłowni i naprawdę nie zasługuje na nic lepszego. Książka po prostu niesmaczna i w złym guście; wchodzi w analizy libido młodego Andrzeja Dudy i pożycia małżeńskiego pary małżeńskiej z buciorami, opierając się na niezweryfikowanych informacjach z odmętów pudelka i krakowskich plotek. Powiela klisze o prezydenturze powtarzane przez PO, nie niuansuje informacji, nie zauważa szerszego kontekstu politycznego – nawet nie próbuje analizować wydarzeń politycznych, po prostu przywołuje gotowe i wołające o pomstę do nieba wnioski (jak np. wniosek, że Duda przez to, że jest zwolennikiem współpracy transatlantyckiej i Trumpa, jest równocześnie przeciwnikiem Ukrainy, czy, że PiS wybierany jest tylko przez niewykształcone masy ze wsi i małych miasteczek – kiedy badania socjologów, m. in. w "Społeczeństwie populistów" tym wnioskom przeczą). Żadne to studium, co sama Autorka przyznaje pod koniec, to po prostu kilka rozdziałów niskiego lotem nabijania się z prezydenta, okraszone niezbyt wyszukanym słownictwem i osobistymi komentarzami Autorki dot. jej niezrozumienia, jak inne kobiety mogą kochać się w Dudzie, i od czasu do czasu wstawkami bardziej technicznymi o psychologii, ale na poziomie prezentacji w liceum. Ani to śmieszne, ani merytoryczne, ani odkrywcze. We wstępie dowiadujemy się, że to niby prowokacja, ale nawet prowokację można zrobić w lepszym guście, a – przede wszystkim – odcinając się od pogardy wobec drugiego człowieka, o czym, jako potrzebie naszego społeczeństwa, wspomina sama Autorka w jednym z rozdziałów. W porównaniu z treścią aż razi na okładce "dr" Autorki. To niezwykle smutne, że ktoś w takiej pozycji podpisuje się swoim nazwiskiem i produkuje coś, co nakręca przemysł pogardy i mowę nienawiści do drugiego człowieka, opisując to jako "prowokację". Smutna, naprawdę smutna prowokacja, ale w sumie nie wiem, czego innego spodziewałam się po tym tytule.
"Debil" – książka, która sama jest najlepszym komentarzem do własnego tytułu.
Trudno o lepszy przykład literackiego perpetuum mobile, w którym miernota twórcza kręci się w nieskończoność. Poziom absolutnie przeciętny? Nie. Tu mówimy o nowym wymiarze nijakości. Brak jakiejkolwiek redakcji, korekty, czy choćby cienia pomysłu, że słowo pisane rządzi się jakimiś zasadami.
Pani Sarna ma tytuł doktora – a to tylko pokazuje, że w dzisiejszych czasach dyplom nie zawsze idzie w parze z warsztatem pisarskim. Teoretycznie, doktorat wymaga publikacji, więc można by oczekiwać, że autor z takim dorobkiem będzie miał doświadczenie w pracy ze słowem. Niestety, jedyną rzeczą, w której autorka jest tu konsekwentna, jest nadużywanie zwrotu „ale umówmy się” – do tego stopnia, że czytelnik czuje się jak uwięziony w niekończącej się pogadance przy rodzinnym stole.
A jeszcze to „dr” przed nazwiskiem na okładce… Kahneman, noblista i autor Pułapek myślenia, nie potrzebował takich ozdóbek. Tutaj jednak tytuł świeci jak order z jarmarku – kontrastując boleśnie z tym, co jest w środku.
O bohaterze dowiesz się tu tyle, ile i tak wiesz, jeśli kiedykolwiek oglądałeś wiadomości z włączonym dźwiękiem. Problem w tym, że podane jest to w formie tak topornej, że chwilami trudno uwierzyć, że to nie jest satyra.
Słuchałam audiobooka, którego zdążyłam ściągnąć na Legimi na wieść o nielegalnej w Polsce cenzurze prewencyjnej, dokonanej na tym tylule przez Empik. Do wczorajszego wieczora tytuł został wycofany ze wszystkich platform streamingowych.
Na szczęście bardzo dobrze się sprzedaje, bo cenzura prewencyjna to najlepsza kampania reklamowa.
Brawa dla lekorki Lilianny Pieprzyk. Idealny głos dla tych treści.
Ściągnęłam, odsłuchałam i promuję też na X na znak protestu, wobec tego, co wydarza się w tym chorym kraju, który zmierza prostą drogą już nie do wojny domowej, która trwa w najlepsze i to już także między demokratami, ale do samozagłady. Mamy teraz czas Targowicy 2025, a po niej wiadomo co.
Gratuluję, jesteśmy zajebistym narodem, który potrafi zniszczyć wszystko.
Choć debil wcale nie wygrał: wtedy - jak i dziś - PiS liczył głosy. Przez 10 lat w Pałacu mieliśmy jedynie rezydenta.
Stronnicza? Tak. Przedstawia Dudę w negatywnym świetle? Tak. Ale jednocześnie nie jest to jakiś bełt w jego stronę, ale całkiem dobrze napisana książka i nie jakoś obraźliwie, pomimo tytułowej obrazy, której autorka (tej książki) nie jest autorką (tej obrazy) ;)
Jedyna irytacja względem utworu jako takiego: "Umówmy się". Nie.
Stronnicza, czasem mijająca się z prawdą, ale zabawna, nieźle napisana (słuchałam audiobooka i mam wrażenie, że dla odczytywania w takim medium została napisana). Poznałam kilka historii, których przez wiek w danym momencie czasowym nie byłam świadoma. Polecam jako coś lekkiego na spacer.
To jest jakiś żart, że audiobook zniknął ze storytela, akurat gdy byłam w połowie. Miałam tej książki nie oceniać, ale końcowo daję 3 gwiazdki, bo choć stronnicza i trochę chaotyczna, to cenzura całkiem zabawna – miała prowokować i jej się to udało, więc ciężko nazwać ją porażką.
Samo robienie studium przypadku BEZ ANALIZY PSYCHOLOGICZNEJ, uważam za średnie zachowanie, mało moralne, nawet chamskie, ale można dowiedzieć się kilku ciekawych faktów, kiedy narracja trochę osłabnie.