Při rekonstrukci starého hřbitova objevili dělníci v jedné z rakví lebku, do níž byl vražen velký hřeb. Bylo jasné, že nebožtík zemřel násilnou smrtí. Na místo hrůzného nálezu byli přivolání detektivové z oddělení vražd – začínající Richard Krauz a zkušený Eduard Burger. Kolotoč vyšetřování se roztočil. Detektivové záhy zjišťují, že nebožtíkem je bývalý kostelník z kostela svaté Barbory. Vyšetřování však provází absolutní nezájem všech – vyšších míst i církve samé. Proč? Krauz s Burgerem přesto pokračují v pátrání a nechtíce se dostávají na stopu záhady, jejíž krvavé nitky míří do dávné minulosti…
Dominik Dán je slovenský spisovateľ detektívnych románov. Píše pod pseudonymom, v skutočnosti nemá 56 rokov (aj keď tento údaj bol vytvorený celkom náhodne pri chybnom zadaní spisovateľovho dátumu narodenia pri vydávaní knihy) a v súčasnosti autorsky spolupracuje pri tvorbe nového slovenského seriálu Kriminálka Staré mesto.
Dobre, toto sa mi VEĽMI páčilo! Musím si pozrieť film! :D A páčilo sa mi to až tak veľmi, že už mám ďalších dvoch Dánov a neviem sa dočkať, kedy si ich prečítam :3
I admire the imagination of the author. As if the nail-in-the-head mystery wasn’t enough, he added a Dan Brown-esque action/adventure twist: Catholic churches, Knights Templar, medieval history, politics, economics, gold, artifacts… connected to Gestapo and ŠtB… At the same time, it’s the worst novel by Dominic Dan that I have read so far. The plot was boring, the events seemed unrealistic, and the dialogues... were just lame.
Another weird moment for me was the criticism of "ŠtB-methods" compared to the colorful and somewhat humorous description of the kidnapping and violations committed by detectives themselves. It seems the author justified it with the reason (the crime) and the need to respond to any attack on their colleague.
Dziwna książka. Sam początek świetny, wyraziste postaci, poczucie humoru, ciekawa intryga... a potem zwrot w stronę Dana Browna i dostajemy dłuuugie wykłady o templariuszach. Gdyby nie to że wysłuchałam to w interpretacji Macieja Stuhra, który jest genialnym lektorem, nie dotrwałabym do końca. Druga gwiazdka tylko dla talentu Stuhra:(
3,5* Výrazne som si zlepšila čitateľský dojem, pokrok v pisateľskom remesle cítiť. Ale aj tak som chvíľami mala pocit, že čítam pána Tragáčika, to keď sa tam zrazu (WTF) vyskytli ONI. Keď nieto dosť konšpirácií, dodaj ešte templárov, tí zaberú vždy. Ale musím oceniť dialógy, na slovenskú realitu nebývalo čitateľné a civilné, tu by sa mohli inšpirovať viacerí. Príbeh odsýpal, nenudil, hoci pár historicky-hysterických preklepov/omylov v histórii (joj tie názvy spisov, ktoré už každý pozná akoby ich čítal) sa našlo. Ale ten koniec vyzerá, že ho majster zlepil narýchlo a horúcou ihlou. Vydarené narážky na domácu ponovembrovú realitu. Som zvedavá, ako si autor poradil s aktuálnejším politickým kontextom, takže sa k nemu ešte vrátim.
My first book by Dán. I had high expectations as the author is considered to be a “Slovak Nesbo”. My expectations have not been fully unmet :).
Style of writing was easily consumable, the theme was intriguing and there was enough suspense. At the same time, I felt it was “Slovak” in the sense that it did not solve any mystery, it ended in vacuum as if the author had bit off more than he could have chewed. Also, there were used weird swearing words (which I cannot imagine being used in real life by real policemen), too much drinking (even unrealistic dosages…) and descriptions of behaviour and interactions that were utterly strange and not natural at all.
5 gwiazdek (10 nawet!) dla Macieja. Absolutnie genialny! W kategorii wcieleń chyba nawet lepszy od mistrza Gosztyły! Rzadko przedkładam audiobooka nad książkę (nigdy?), a tu wolałam wysłuchać. Bywa że trzy postaci (Riško, Vaško, Golem) prowadzą dynamiczne dialogi + jeszcze narrator, a ten czort KAŻDEGO robi osobno i to bez zająknięcia. A i kobiety potrafi! Maj-ster-sztyk! Napisane też fajnie - z biglem i humorem. Wnoszę wniosek o wydanie po polsku całej serii "Naše mesto" i w druku, i w audiobooku!
Jedna perfektná kniha to bola. Videla som film, bol výborný, ale knihu som si naozaj vychutnala. Škoda, že som knihy od Dána odsúvala tak dlho nabok, ale všetky dobehnem 🙂
Normalnie dałbym osiem gwiazdek ale daje dziewięć ze względu na świetne wykonanie lektorskie Maćka Stuhra. Książkę wysłuchałem w formie audiobooka i naprawdę gorąco polecam. Miałem dylemat czy przesłuchać tą książkę w oryginalnym języku słowackim czy w wykonaniu Maćka Stuhra. Po obejrzeniu wywiadu z Maćkiem Stuhrem na Youtubie jednak zdecydowałem się na polską wersję. Słowacką zacząłem słuchać, ale bardzo irytowała mnie reklama, którą co jakiś czas odczytywał lektor, ponieważ słowacki audiobook został zasponsorowany przez jakiegoś developera od nieruchomości.... to trochę frustrujące jak w audiobook wplątana jest cykliczna reklama....
Trudno jest mi obiektywnie ocenić tą książkę, gdyż mam osobisty stosunek do książkowego "Naszego Miasta", czyli Bratysławy. Bardzo lubię klimat tego miasta, bardzo lubię Czechy i Słowację. W książce odnajduję miejsca które bardzo dobrze znam. Podczas słuchania miałem w głowie kino. Bardzo dobrze wiem jak wygląda Ondrejski Cmentarz, wieżowiec, który się w książce buduje, który dziś stoi w centrum Bratysławy, tuż przy Ondrejskim cmentarzu. Znam posterunek policji z dwoma lwami przy wejściu w którym pracuje detektyw "Riško" Krauz wraz z Eduardem Burgerem oraz całym zespołem wydziału zabójstw. Wiem chyba o jaki kościół chodzi, gdzie ksiądz Janetka oraz kościelny Klokner pracowali. Znam wszystkie trasy wylotowe wraz z postojami, miejscami odpoczynku na przedmieściach Bratysławy. Nie jeden raz stałem na trzynastym peronie w kształcie banana o którym jest mowa w książce. Zawsze zastanawiało mnie, czy inni podróżni kolei słowackich również dostrzegają specyficzny zapach dworca Bratysławskiego. Książka uświadomiła mnie, że zapach tego dworca nie tylko w specyficznym sposób drażni moje nozdrza, lecz i nozdrza samego autora.
Znam też miasto Žďár nad Sázavou, Holešov i jeszcze inne miejsca które pojawiają się w książce. Lubię te miejsca. Darzę sporą sympatią te miejsca. Dlatego chyba moja ocena tej książki do końca nie może być obiektywna. Czasem dla samych miejsc po prostu niektóre książki się darzy sympatią. I tak właśnie mam w tym przypadku.
Oceniam również wysoko tą książkę, ponieważ moim zdaniem to nie jest zwykła powieść kryminalna. To pewnego rodzaju powieść historyczno-filozoficzna, opisująca ważne zjawiska historyczne.
Autorem "Czerwonego Kapitana" jest bardzo tajemnicza osoba, nie jest znana ogólnej publice. Dominik Dan to jedynie pseudonim. Bardzo sporadzycznie udziela wywiadów. Jego prawdziwa tożsamość jest dość mocno skrywana. Żadne zdjęcie autora, żadna nawet spekulacja na temat jego prawdziwego nazwiska nie krąży po sieci.
"Czerwony Kapitan" to powieść napisana w 2007 roku, szósta z kolei. Dominik Dan jako pisarz ma niezłe tempo. Pierwszą książkę wydał w 2005. Do dnia dzisiejszego, styczeń 2017 Dominik Dan napisał dwadzieścia trzy kryminały gdzie głównymi bohaterami są detektywi z wydziału zabójstw policji słowackiego "Naszego Miasta".
Na wstępie "Czerwonego Kapitana" autor umieszcza ważną informację. Autor opiera "Czerwonego Kapitana" na podstawie informacji uzyskanych od wdowy byłego oficera StB, "Viktora C". Wdowa ta woli pozostać jednak anonimowa, gdyż ze zrozumiałych powodów chce dalej cieszyć się wnukami. To ważna informacja. W ten sposób autor chce przekazać czytelnikowi, że ta książka to nie tylko powieść kryminalna, to także, swego rodzaju powieść dokumentalna, opisująca, obnażająca kontekst historyczny reżimu komunistycznego panującego w Czechosłowacji oraz problemów związanych z transformacją systemową.
Ksiazka naprawdę jest oparta na wydarzeniach które mogą wydawać się osobom wtajemniczonym dość mocno znajome.
Oto kilka przykładów.
W książce na przykład pojawia się Biskup Jastrab -- tak naprawde w rzeczywistości istnieje biskup Jan Sokol (uwielbiam Dominika Dana za jego insynuacje wypływające z podobieństwa nazw, nazwisk – osoba niewtajemniczona tego nie wychwyci, ktoś wtajemniczony od razu łapie o co chodzi) którym mocno współpracował z reżimem komunistycznym i przez wiele lat według oceny niektórych historyków dość szkodliwie działał, współpracował z reżimem i niektórzy wręcz uważaja, że pewnie ma na sumieniu nie jedno zdrowie lub nawet życie ludzkie. Postać biskupa Jana Sokola do dziś budzi wiele emocji na Słowacji. No właśnie -- czy istnieje coś takiego jak sumienie? To pytanie wraz wieloma innymi filozoficznymi pytaniami przewija się przez książke. Dla niektórych ludzi nie ma czegoś takiego jak sumienie.
Sieć tajnych współpracowników wśród księży i biskupów kościóła czechosłowackiego katolickiego była w rzeczywistości naprawdę imponująca i tutaj Dominik Dan opisuje to co miało miejsce w rzeczywistości. Dokumentacja dostępna w słowackich archiwach Ústavu pamäti národa, słowackiego odpowiednika polskiego IPNu bardzo jasno potwierdza, że kryptonimy "Špiritual" czy "Svätopluk" znajdują odzwierciedlenia w prawdziwych aktach archiwalnych.
Świetne jest głowne motto książki, stara ponadczasowa, rzymska mądrość autorstwa Horacego: Nie będzie dla mnie wolnym ten który żyje w strachu.
W książce zwróciłem też uwagę na to, jaką tradycję policyjną ma Czechosłowacja. Mimo demontażu instytucji demokratycznych najpierw poprzez nazistów potem przez komunistów instytucja policji, szczególnie w przypadku policji kryminalnej zachowała w niektóry aspektach swój mocno niezależny charakter. Dominik Dan stara się w swoich kryminałach podkreślać dobre imię policjantów z policji kryminalnej. W książce Dominik Dan jasno też podkreśla niezależny charakter policji kryminalnej i to, że StB, komunistyczna tajna policja polityczna działała jako osobna instytucja obok policji kryminalnej. Zwróciłem również uwagę na niesamowitą kolegialność i solidarność policjantów czeskiej i słowackiej policji.
W książce pojawia się poboczny wątek dotyczący państwa postkomunistycznego, które boryka się z problemami wymiaru sprawiedliwości. Mianowicie policja złapie bandytę jednak to jak skutecznie działa wymiar sprawiedliwości zależy od sądu, prokuratury. Aby sprawiedliwości mogło stać się zadość czasem policjanci biorą sprawy we własne ręce.
Temat służb specjalnych w krajach postsocjalistycznych. Hm. Tyle różnych teorii konspiracyjnych krąży na ten temat, jednak jest to problematyczna kwestia. W Czechosłowacji z dnia na dzień cała policja polityczna została urlopowana, przez jakiś czas dostawali pensje za siedzenie w domu. Jednak rozmontowanie niedemokratycznej w niektórych względach zbrodniczej instytucji nie jest łatwe. Byli oficerowie policji politycznej to też ludzie, chcą czuć się potrzebni, chcą pracować. Dominik Dan opisuje w tej książce tą problematykę. Niektórzy działają dalej w konspiracji, szantażują innych teczkami, organizują dalej różne przedsięwzięcia tak, nie potrafią pogodzić się z faktem, że ich stara instytucja przestała istnieć. Inni znowu żyją spokojnie na emeryturze na działce, jednak żyją w strachu i trzymają w swoim towarzystwie groźnego psa stróża. Inni znowu odnajdują się w roli rzeźnika, jednak nie rzeźnika ludzi, lecz rzeźnika od zwierząt. Autor w ciekawy sposób prezentuje losy byłych oficerów policji politycznej po rewolucji aksamitnej.
Ponieważ akcja książki toczy się w roku 1992 trudno nie zwrócić również uwagę na to jaka sytuacja panowała wtedy w demokratycznej już Czechosłowacji. Co prawda Czechosłowacja istniała jeszcze jako federacja dwóch republik, Czeskiej i Słowackiej, ta federacja chyliła się ku upadkowi. W tej federacji jednak Słowacy czuli się zawsze jako obywatele drugiej kategorii.
Język czeski i słowacki to dwa odmienne języki. Słowacy jakoś łatwiej przyswajają język czeski. Słowak może nauczyć się języka czeskiego do tego stopnia, że Czech nie do końca pozna, że ma do czynienia ze Słowakiem. Z drugiej strony Czech jednak zawsze będzie mówił po czesku i wśród Słowaków zawsze będzie rozpoznawalny jako Czech. Takie drobne niuanse opisane są w książce, świetne obserwacje, spostrzeżenia autora.
Dominik Dan w ciekawy sposób porównuje reżim komunistyczny do nazizmu. W niektórych aspektach reżim komunistyczny był bardziej krwawy, morderczy, perfidny od niemieckiego reżimu nazistowskiego.
W skrócie. Książka z ciekawym wątkiem kryminalnym. Sporo faktów historycznych. Część z nich autentycznych, część z nich pewnie "insiderowskich" trudnych do zweryfikowania, część pewnie to pseudofakty historyczne stworzone przez autora na potrzeby książki. Trochę w tej książce Dana Browna, strzelanin, z drugiej strony, mimo wszystko, dość oryginalna książka, całokształt oceniam dość dobrze. Dominik Dan to taki wschodnioeuropejski Dan Brown lub polski Zygmunt Miłoszewski. Stawiam między nimi znak równości.
Ja som sa na zoznámenie s románmi Dominika Dána fakt tešila. Asi som nemala, hodnotenie odráža aj mieru môjho sklamania. Dosť kostrbatá štylistika, tri bodky (výpustka) snáď v každej vete neuveriteľne iritovali a sťažovali čítanie, papierové postavy a repliky. Občas nejaký vydarený vtip, inak pre mňa celé mimo. Tak aspoň sa mi uvoľní v knižnici pľac.
Pierwsze wrażenie? Nooo! - Narracja genialna! I te postacie! Jakby żywcem wyrwane z tamtych czasów (czasów przemian ustrojowych)! Soczysty kryminał z wartką akcją. Szkoda, że potem wchodzi wątek à la Dan Brown, która to maniera dawno już mi się przejadła. Na szczęście u Dominika Dána, jak na ten kanon, wyjątkowo dużo realizmu i mało czarów marów. Najsłabszym chyba elementem intrygi w części brownowskiej jest założenie, że da się dziedziczyć tajemnicę (nie jest to zresztą pierwszy autor, który wykorzytał tak idiotyczny pomysł). Nie da się długo dziedziczyć ani tajemnicy, ani inteligencji, ani niczego innego. Zresztą, jak powiedział pewien mądry pisarz - tajemnica jest bezpieczna, gdy z dwóch, którzy ją znają, przynajmniej jeden nie żyje.
Bardzo raził leitmotiv z bronią krótką - sorry, ale rewolwer nie wyrzuca łusek przy strzale. Karygodny babol, tym bardziej, że z kontekstu wynika, iż przez całą powieść konsekwentnie zamiast „pistolet” powtarzany jest błędny „rewolwer”. To tak, jakby zamiast słowa „łyżka” używać słowa „widelec” przy opisie wrażeń z degustacji przepysznej zupy. Autora nie podejrzewam, gdyż z zawodu sam jest policjantem kryminalnym. Styl też mógłby być jeszcze lepszy - na przykład „pod rząd” się zdarzyło; w literaturze powinno się takich rzeczy jednak unikać (tu już bez wątpienia zawinił tłumacz).
Mimo tych wad, powieści słuchało się (wybrałem bowiem audiobooka) znakomicie. Duża zasługa w tym lektora. Po co robić superprodukcję (słuchowisko) i zatrudniać gromadę lektorów, jeśli wystarczy jeden Stuhr? Mam wrażenie, że to najlepszy polski „czytacz”, choć jest i kilku innych godnych polecenia.
Literatura i humor czeski mają u nas wielu wielbicieli, ale okazuje się, że przynajmniej w powieści kryminalnej i Słowacy mają w osobie Diminika Dána godnego przedstawiciela, na którego warto zwrócić czytelniczą uwagę. Polecam gorąco, tym bardziej, iż choć konwencja jest typowa dla kryminału z dodatkiem akcji i sensacji, to obraz służb w trakcie i po przemianach ustrojowych przerażająco da do myślenia tym, którzy jeszcze się nie zastanawiali, czym się zajęli ci wszyscy cwaniacy z tajnych służb komunistycznych, którzy nie zostali wcieleni do nowych formacji. I czym się zajmują nowe służby, od kiedy pod pretekstem walki z terroryzmem postawiono je ponad prawem i wszelką realną kontrolą.
Szkoda tylko, że jak to w kraju Zulu-Gula, nic nie może być normalnie, więc nie można poznawać przygód komisarza Krauza jak Bóg i rozsądek przykazał, od pierwszej powieści, gdyż wydawane są w kolejności od czapy. Klucz, którym przy ustalaniu kolejności ukazywania się poszczególnych książek kierował się wydawca, jest tajemnicą, przy której tajemnice Atlantydy, Templariuszy i UFO to pikuś. No, ale to taka nasza krajowa tradycja, która co rusz się gdzieś na rynku wydawniczym objawia.
Aha - no i jeszcze jest ekranizacja, też ze Stuhrem, ale jak dotąd nie oglądałem.
STARE PRZYGODY PANA SAMOCHODZIKA Naprawdę żałuję, że moje pierwsze spotkanie ze słowackim kryminałem skończyło się tak wielkim rozczarowaniem. Tym bardziej szkoda, bo tak dobrze się to zapowiadało. Niezłe wejście, fajne, barwne postaci detektywów, specyficzny „czeski humor”, chociaż słowacki, no i bulwersujący temat, którego w Polsce nikt jeszcze w powieści nie odważył się poruszyć – współpraca najwyższych władz kościelnych z bezpieką. Akcja dzieje się na początku lat 90-tych ubiegłego wieku, tuż po transformacji ustrojowej, klimat jak z „Psów” Pasikowskiego – nowi i starzy policjanci, nawet jeśli pozytywnie zweryfikowani, to nigdy nie wiadomo, czy można im ufać. Przyznajcie sami - można sobie było zaostrzyć apetyt. Aż tu nagle… Aż tu nagle, ni z gruchy, ni z pietruchy wyskakuje królik z kapelusza. Kiedy wydawałoby się, że wszystko zmierza do szczęśliwego rozwiązania niespodziewanie pojawia się… skarb Templariuszy. Tak! Dokładnie ten sam motyw z którym mieliście już do czynienia w stu piętnastu powieściach, poczynając od przygód Pana Samochodzika, a na wyczynach Roberta Langdona kończąc. Gdyby jeszcze ten do bólu zgrany temat podany był w jakiś strawny sposób, może jeszcze dałoby się to znieść. Ale autor po prostu przerywa narrację, żeby wpleść w książkę tasiemcowy wykład o historii zakonu. Nie pomógł nawet rewelacyjny, jak zawsze Maciej Stuhr (książkę tę miałam okazję poznać w wersji audio) – ponad godzinny wykład, nawet w mistrzowskiej interpretacji ciągnął się jak okupacja Sejmu przez posłów opozycji i tak samo skończył – nijako. Na podstawie tej książki powstał film. Mam nadzieję, że scenarzyści mieli na tyle oleju w głowie, żeby przynajmniej w filmie dać spokój Templariuszom. Jakoś jednak zupełnie nie mam ochoty, żeby to sprawdzić.
An engaging book, dynamically developing action moves at a brisk, which taste is added by the multitude of dialogues with a large dose of humor, sometimes a pinch of spiciness, balancing on the border of good taste, but this is clearly what the author wanted. Alcohol, cigarettes, blasphemy and vulgarity, hazard and bravado are of everyday occurrence here, but it is hardly surprising at the work of Richard Krauz, the main character of the book and also a detective of the criminal police. The title Red Captain is only one of the elements of the puzzle in the investigation and for the end I take one star away because it could be more interesting. I think the book is to open eyes to functioning systems that transform and take a different form, but are still dangerous because money and wealth rule over people, not the other way round, and nobody is safe. And all because of the shrouded in legend hidden Templar treasure, the trail of which was found by the network of secret agents of the Spiritual group...
Musím povedať, že začiatok knihy ma veľmi zaujal, stred som nejako "pretrpela" a koniec to znova zachránil. Na môj vkus trocha veľa opisovania dejín a pod. Ale v konečnom dôsledku, po jej dočítaní som sa zamyslela nad tým, ako brutálne a do detailov bol celý príbeh premyslený, ako boli jednotlivé postavy dokonalo popretkávané a zapadali do deja (aj keď som sa časom v nich už trošku strácala, kto s kým a pod.). Knihu a príbeh hodnotím celkovo pozitívne, samozrejme nesmel chýbať ani klasický humor policajtov, ktorý bol naozaj skvelý a veľakrát som sa pobavila, čo len celkový pozitívny dojem z tohto krimi príbehu dokresľuje.
Poslechnuto jako audiokniha, sice nebyla načtená Geišbergem, a jak jsem zvyklá na knížky od Dána ve slovenštině, chvilku mi trvalo si zvyknout na češtinu. Martin Stránský byl naštěstí dobře zvolený předčítač.
Nemohla jsem se rozhodnout, jestli 3 nebo 4 hvězdičky. Ze začátku mě příběh úplně nebral, ale postupně se to zlepšilo a děj se rozběhl, ta historická záhadologie mi tu však úplně neseděla. Čtyři hvězdičky jsou nakonec za Olomouc, Krauzovu výpravu na Moravu a představení vzniku dua Richard - José.
Dlho som odkladala prečítať si od neho nejakú kriminálku. Potom som k vianociam dostala Cela číslo 17 a úplne som sa zamilovala. Neskôr sa mi vďaka kamarátovi dostala do rúk táto knižka a neskutočne ma vtiahla do deja ako už dlho žiadna iná kniha. Páči sa mi ako všetko na seba nadväzovalo a pomaly sa nám ukazovali súvislosti. Veľa krát som bola aj v napätí čo sa stane ďalej. Trochu som čakala viac od konca príbehu, ale každopádne odporúčam každému fanúšikovi dobrej knihy a kriminálok na 100%! Tak a teraz idem na film, dúfam že ma nesklame.
Nie było tragedii, ale jest średnio. To któryś tom serii, więc może lepiej byłoby znać kontekst wcześniejszych części. Fajne, że akcja osadzona jest w czasach tuż po przemianie systemowej Słowacji i Czech, mogłoby to mieć potencjał. Za to czasem wybijało się ględzenie o niczym i gdyby co jakiś czas któraś z postaci nie "podsumowała" wszystkich istotnych faktycznie rzeczy, to można by stracić ogląd na to o co się rozchodzi tak właściwie. Chyba film jest jeszcze, ciekawe jak wyszedł.
Dobře napsaný napínavý příběh musí mít druhý nebo i třetí plán. Tak je tomu i tady. Jenže, ... no ..., moc se nedivím, jestli někdo dá kvůli tomu jen * nebo **. Dobré skloubení dramatu a grotesky je hodně těžká věc a ani tady se to nepovedlo úplně na 100%. Jinak: hlavní postava je hrdina, ne protože má funkci, ale protože se tak rozhodne, což v dobré detektivce musí být. Způsob vyprávění je takový nijaký, ale na druhé straně je prošpikovaný humorem a čte se to samo.
Nie jestem pewna jak ocenić tę książkę. Zaczęła się ciekawie, miała potencjał na niezłą historię, a Maciej Stuhr jako lektor dał radę. Jednak wyjaśnienie, zakończenie, Templariusze... Prawie jak Dan Brown. Chyba po prostu spodziewałam się czegoś innego.
Presne toto sú tie momenty, kedy si pripomínam, že Dána som nikdy čítať nechcela. Nedokážem pochopiť, že po tých reálne dobrých knihách, čo napísal, sa rozhodli sfilmovať zrovna túto. Keby som ju mala fyzicky čítať, zahodím ju, alebo z nej spravím podložku pod hocičo. Proste nie. Bolo tam toho tak veľa a zároveň absolútne nič. Nič mi to nedalo, netúžila som sa dozvedieť, ako to dopadne, proste pre mňa to bolo nenormálne slabé. Netvrdím, že je to brak, iným sa očividne kniha páčila ale čo sa mňa týka, bolo to úplne mimo.