Prose writer, screenwriter and film director. Founder of the 'cinema d'auteur' in Poland and author of 20 books. Born in 1926 in Nowa Wilejka, near Vilnius (today Naujoji Vilnia, Lithuania), died on January 7th in Warsaw at 88 years old.
Konwicki was educated at the Universities of Cracow and Warsaw and began writing for newspapers and periodicals. He served on the editorial boards of leading literary magazines and followed the official Communist Party line. His first work, Przy budowie (1950; “At the Construction Site”), won the State Prize for Literature. He began a career as a filmmaker and scriptwriter in 1956; his film Ostatni dzień lata (“The Last Day of Summer”) won the Venice Film Festival Grand Prix in 1958. By the late 1960s he had quit the Communist Party, lost his job in the official film industry, and become active in the opposition movement.
Konwicki’s work is suffused with guilt and anxiety, coloured by his wartime experiences and a sense of helplessness in confronting a corrupt and repressive society. Chief among his novels are Rojsty (1956; “The Marshes”) and Sennik wspóczesny (1963; A Dreambook for Our Time), a book that writer and critic Czesław Miłosz called “one of the most terrifying novels of postwar Polish literature.” His other works of that period are Wniebowsta̦pienie (1967; “Ascension”) and Zwierzoczłekoupiór (1969; The Anthropos-Spectre-Beast). His later books—including Kompleks polski (1977; The Polish Complex), the bitterly mocking Mała apokalipsa (1979; A Minor Apocalypse), and the lyrical Bohiń (1987; Bohin Manor)—confront Poland’s social cataclysms of the late 1970s and the ’80s. The autobiographical Wschody i zachody ksie̦życa (1981; Moonrise, Moonset) recounts some of Konwicki’s experiences during the period of martial law in Poland.
pamiętam jak czytałam „Małą Apokalipsę”, też wtedy nie wiedziałam co się dzieje. Pod jakimś względem lubię te labirynty umysłu, jakby nurkowanie w brudnym basenie, żeby sprawdzić ile jestem w stanie wytrzymać pod wodą i ze świadomością obrzydliwości dookoła.
Niektóre frazy bardzo ładne, widać, że autor jest na nie wyczulony, bo nikt tak po prostu nie pisze „zachód słońca to także próbny koniec świata”
Nie wiem co o tym myśleć. Podeszłam do tej historii z totalnie pustą głową, bez wgłębiania się w żadne konteksty i nie jestem pewna czy to był najlepszy pomysł.
Na pewno autor miał jakiś zamysł i okej,doceniam to. Aleee... - postacie kobiet w tym tekście są opisane wsposób strasznie uprzedmiatawiajacy - ujęcie erotyzmu w tej książce też zupełnie mi nie leży (w ogóle nie spodziewałam się, że tego będzie tutaj tak dużo, choć może powinnam się domyśleć po okładce) - zbyt bardzo lubię polski mit romantyczny, aby ten sposób jego realizacji (albo raczej dekonstrukcji) mi odpowiadał (ale to bardzo personalny zarzut) - plus otwarte zakończenie...
Z jednej strony autor świetnie gra z konwencją (np. motyw rozdwojenia podmiotu!), opisuje w nawet zabawny sposób transformację ustrojową w Polsce, a z drugiej mam trochę wrażenie, że to jednak idzie za daleko. Nie zaprzeczę, że będę czytała więcej Konwiciekgo, ale z pewnością będę do niego podchodziła z większą ostrożnością.
This entire review has been hidden because of spoilers.
Początek jest świetny (pierwsze 40/50 stron, potem raczej meh i ostatnia strona jest świetna. + Rozdwojenie bohatera na autora i bohatera jest mega ciekawe + Sporo zdań, które są bardzo przenikliwe i pięknie napisane. + Kwadrat Sator Rotas bardzo ciekawe, a nie słyszałam o tym wcześniej, więc duży plus - ten wątek Mickiewicza mi totalnie nie leży - sceny seksu (sam seks, myśli o seksie, myśli po seksie, opisy ciała WSZYSTKO) i późniejsze gruchanie o wiecznej miłości do wyjebania Dyskusja na zajęciach była ciekawa. To o autodemaskacji maczyzmu zwłaszcza, chociaż czasem mam wątpliwości, czy na to było świadomie rozegrane. Generalnie nie żałuję, że przeczytałam. Ciekawe doświadczenie
This entire review has been hidden because of spoilers.
kurde, konwicki jest świetnym pisarzem i można się zachwycać w nieskończoność tym, jak pisze, ale szczerze, to nie zrozumiałam, o czym pisze. ta książka próbuje być jakimś komentarzem politycznym i studium celu i sensu człowieka w jednym, jeszcze z romansem w międzyczasie, a to wszystko sprawia, że nic z tego nie wynika... ale początek bardzo entertaining, bujało dobrze
Generalnie lubię Konwickiego, zwykle jego bohatera zawsze będącego w jakiejś depresji, poszukującego swojej tożsamości w ruinach Polski, ale tutaj tego kompletnie nie zrozumiałam. W jednym z wywiadów z autorem przeczytałam kiedyś, że mimo tego, że był bardzo płodnym pisarzem, to nawet po przeczytaniu wszystkich jego utworów pozostaje on autorem jednej książki. Prawda, czasami czułam się, jakbym słuchała którejś z innych jego pozycji, nawet nie tyle ze względu na styl pisarski autora, co na powtarzalność głównego bohatera. Zapamiętam stąd może ideę Soboru Słowiańskiego, Krucjaty przebaczenia, powstać Mickiewicza, mimo że przez wielu krytykowana, moim zdaniem na miejcu. Klamra kompozycyjna, i w ogóle pobudka w pierwszej scenie przez policję, która informuje o morderstwie we własnym mieszkaniu... Ale nie jest to i nie będzie raczej moja ulubiona powieść Konwickiego. Trochę ją męczyłam, ona męczyła mnie.
This entire review has been hidden because of spoilers.
Начинающийся как какой-нибудь рядовой детектив или триллер, уже буквально на втором десятке страниц роман уходит в философствующую мелодраму, но без лишнего пафоса или того фальшивого душевного надрыва, которым часто грешат книги о любви, если это не Камасутра, конечно же.
Только начавшаяся было детективная история истончается, мельчает, становится все более второстепенной, а уже к середине романа полностью уходит из поля зрения читателя; на ее место выдвигается история то ли любви, то ли ее поиска уже далеко не молодого человека и молодой девушки и у каждого есть свои скелеты в шкафу, достающие их там и сям внезапными появлениями случайных людей из прошлого и неслучайными встречами в настоящем.
В книге много Варшавы 90-х годов прошлого века. Она настоящий отдельный герой, выписанный со всей безжалостностной реалистичностью художника, замечающего первую мельчайшую морщинку в уголке рта своей бывшей возлюбленной. Она живет на страницах романа наравне с прочими героями, коих хоть и немного, но каждый чем-то по-своему особенный, хотя все они одинаково необычны.
К концу повествования читатель вдруг отмечает, что уже, собственно, давно не важно, кто и за что убил девушку, куда делся следователь да и вообще ничего не важно, кроме мыслевируса, поразившего целый мир, и сейчас роман закончится, а послевкусие останется.
Настоятельно рекомендую не читать книгу на бегу, в промежутках между тимбилдингом и коучингом сторителлинга - этим вы ее, книгу, просто оскорбите.