Po roku udręki Sara powraca do rodzinnej posiadłości — miejsca przesiąkniętego sekretami i śmiercią. To tam, w cieniu niewyjaśnionych zdarzeń, zginęli jej rodzice. Teraz dom ożywa. Jego ściany drżą od echa przeszłości, a w kątach czają się demony. Na progu na Sarę czeka obcy mężczyzna, który oferuje jej pomoc. Jego oblicze budzi w niej niepokój — z jednej strony wydaje się znajome, z drugiej całkowicie inne od tego z jej wspomnień. Mimo lęku Sara decyduje się skorzystać z jego oferty. Kim naprawdę jest ten człowiek? I co łączy go z przeklętym domem? Nie zamykaj oczu — ostrzega dom. Bo ci, którzy je zamykają, już się nie budzą.
Tak naprawdę to 2.5 (ta połówka, bo mam dobre serce). Zamysł ogl bardzo dobry, gdy przeczytałam opis byłam serio zaciekawiona i podekscytowana zaczęciem tej książki. Niestety wykonanie nudne. Nie wciągnęłam się w ogóle, odsłuchałam ją do końca, bo już zaczęłam i nie lubię zostawiać niedokończonych książek, no i jakoś tak szkoda było mi tego zmarnowanego fantastycznego pomysłu na fabułę. Domyślam się, że zakończenie miało wywołać we mnie jakieś emocje, ale nie wyszło. Totalnie nie obchodziło mnie, co się stanie z bohaterami (dodatkowo moim zdaniem trochę oklepany ten plot twist na końcu). No rozczarowanie niestety :(
„Nie zamykaj oczu” autorstwa Justyny Jelińskiej to książka, która od samego początku wciąga w mroczny i pełen sekretów klimat rodzinnej posiadłości, gdzie echo przeszłości nie daje o sobie zapomnieć. Sara, powracając po roku do domu, w którym zginęli jej rodzice, staje twarzą w twarz nie tylko z własnymi demonami, ale też z tajemniczym mężczyzną, którego obecność wzbudza w niej sprzeczne emocje. „Dom ostrzega: nie zamykaj oczu. Bo ci, którzy je zamykają, już się nie budzą” – to zdanie wybrzmiewa w głowie czytelnika długo po zakończeniu lektury, przypominając, że granica między snem a koszmarem może być bardzo cienka. Autorka zbudowała historię, w której dom staje się niemal pełnoprawnym bohaterem – pulsuje emocjami, karmi się lękiem i wciąga w swoje mroczne zakamarki. Opisy, choć dla mnie chwilami zbyt rozbudowane, budują sugestywną atmosferę i sprawiają, że czytelnik czuje chłód bijący od ścian i przytłaczającą aurę samotności. Przyznam, że osobiście wolę szybsze tempo, dynamiczne dialogi i nieco mniej szczegółów, bo nadmiar opisów sprawiał, że akcja momentami się dłużyła. Jednak nie sposób nie docenić tego, że właśnie one budują klaustrofobiczny klimat, który trzyma w napięciu, choć nie zawsze non stop. Podobało mi się to, że Justyna Jelińska nie postawiła wyłącznie na strach, ale również na emocjonalną podróż głównej bohaterki. Sara mierzy się z własnymi wspomnieniami, bólem i niepewnością, a jednocześnie z rosnącym uczuciem wobec kogoś, kto może okazać się zarówno wybawieniem, jak i kolejnym źródłem zagrożenia. Tutaj pojawia się pytanie, które każdy czytelnik może sobie zadać: czy można zaufać osobie, której twarz budzi jednocześnie strach i dziwną bliskość? Styl autorki przywodzi na myśl klasyczne gotyckie opowieści – mroczne rezydencje, duchy przeszłości, bohaterkę rozdartą między pragnieniem prawdy a chęcią ucieczki. Były momenty, które naprawdę mnie zaskoczyły i sprawiły, że poczułam dreszcz na plecach. Jednocześnie miałam wrażenie, że potencjał napięcia mógłby być jeszcze mocniej wykorzystany. To książka, którą czyta się powoli, z uwagą, w pełnym skupieniu – i może właśnie w tym tkwi jej siła. Moja ocena to 3,5/5 ⭐ – historia była ciekawa, momentami naprawdę wciągająca i klimatyczna, ale nie była to lektura, która trzymała mnie w nieustannym napięciu. „Non chiudere gli occhi…” – to zdanie brzmi równie złowrogo po włosku, a zarazem pięknie podkreśla grozę ukrytą w tej powieści.
Jako ogromna fanka książek grozy, pełnych mrocznych klimatów i napięcia, nie mogłam przepuścić takiej premiery. Opis brzmiał idealnie, a co najważniejsze historia wydawała się oryginalna i miałam wrażenie, że nigdy wcześniej nie zetknęłam się z takim pomysłem na fabułę. Nie pozostało mi nic innego jak przeczytać „Nie zamykaj oczu”.
Po przeczytaniu kilku pierwszych rozdziałów, urzekł mnie styl pisania autorki. Jest bardzo płynny i prosto mówiąc „ładny”, nie czułam żadnych przeskoków miedzy akcją, czy braków w opisach. Były one szczegółowe, ale jednocześnie konkretne, co sprawiało, że fabuła nie „odpływała” tylko pozwalała się poznać czytelnikowi. Myślę, że jedyną wadą książki jest jej długość, brakuje mi w niej wolniejszego tempa, albo stopniowego rozkręcania się akcji.
Sama fabuła bardzo mi się spodobała, jak już wspomniałam jest niezwykle oryginalna. Mimo prostego opisu książki na okładce, myślę, że nikt nie jest gotowy na to, co go spotka przy czytaniu. Książka trzymała mnie w napięciu od początku do samego końca. Oczywiście pojawiały się sceny, które były straszne, w mniejszym, lub większym stopniu. Ale to dyskomfort towarzyszył mi najczęściej. Nie jest to historia, którą czyta się dla relaksu, ale z potrzeby poczucia tego „czegoś” przy horrorach lub thrillerach.
Główna bohaterka - Sara, okazała się osobą, która potrafi podjąć przemyślane decyzje. Nie należy do grona ludzi z typowych horrorów, posiada instynkt samozachowawczy i racjonalne myślenie. Sara wiedziała kiedy odpuścić i uciekać. Zagadki rozwiązywała w sposób naturalny, a odpowiedzi nie leżały podane na tacy, co jest najczęstszym problem takich książek. Autorka naprawdę miała dobry i przemyślany pomysł na książkę.
Moim zdaniem jest to książka warta uwagi. Jest dobrą rozrywką dla fanów tego gatunku literatury. Czyta się szybko i na pewno nikogo nie zanudzi. Nie jest to pierwsza moja książka od autorki i wiem, że nie będzie ostatnia. Książki Justyny Jelińskiej mają w sobie to coś. Moja ocena 3.5/5 [współpraca recenzencka z Harde Wydawnictwo]
Sara po roku nieobecności wraca do rodzinnej posiadłości — miejsca, w którym w mrocznych okolicznościach zginęli jej rodzice. Dom ten zdaje się tętnić własnym, złowrogim życiem. Nagle na jej drodze staje tajemniczy mężczyzna, którego twarz wydaje się dziwnie znajoma. Im dłużej Sara przebywa w swoich starych murach, tym mocniej zaciera się granica między rzeczywistością a koszmarem.
Liczyłam na książkę, która przyprawi mnie o dreszcze. Lubię motyw nawiedzonego domu (choćby w pierwszym sezonie AHS) i spodziewałam się historii, od której trudno będzie się oderwać. I faktycznie, autorka potrafi zbudować klimat. Czuć ciężar tego miejsca, jego zapach, a nawet mrok, który wciąga. Czytając, można niemal usłyszeć skrzypienie podłogi i szept w pustym korytarzu.
Niestety, cała reszta nie dorównuje tej atmosferze. Bohaterowie wydawali mi się papierowi, a ich decyzje — bardzo nielogiczne. Sara raz jest przerażona, raz w przypływie niezrozumiałej odwagi pakuje się prosto w niebezpieczeństwo. Nie polubiłam jej ani trochę – nie była dla mnie ciekawą postacią i tak naprawdę nie miałam ochoty za nią podążać. Wątek tajemniczego mężczyzny zamiast mnie intrygować, był mi raczej obojętny. Do tego akcja pędzi, jakby ktoś w ostatniej chwili poskracał kolejne sceny, a sam finał również pozostawia niedosyt.
Co gorsza, mimo intrygującego początku szybko złapałam się na tym, że gdy odkładałam książkę, wcale nie miałam ochoty do niej wracać. Nie czułam ani strachu, ani satysfakcji, tylko narastające rozczarowanie. Pomysł był dobry, wykonanie przeciętne.
Dla fanek i fanów delikatnego dreszczyku to może być niezobowiązująca lektura na jesienny wieczór. Dla mnie jednak ta książka to raczej historia, o której bardzo szybko zapomnę.
Wcale nie będę ukrywać, że przyciągnęła mnie do tej książki jej okładka. Jednak kiedy przeczytałam opis książki, wiedziałam, że to pozycja dla mnie!
Sara po traumatycznych przeżyciach w jej rodzinnym domu, wyjeżdża do Chicago. Kiedy po roku życia w wielkim mieście, zostaje wyrzucona z pracy, wraca do rodzinnej miejscowości. Wraca do domu, w którym dzieją się naprawdę przedziwne i przerażające rzeczy.
Autorka w mistrzowski sposób stworzyła klimat grozy: opisy miejsc, dźwięków a nawet zapachów były tak obrazowe, że momentami miałam wrażenie, że sama w tym domu jestem! Szczególnie kiedy czytałam książkę prawie po ciemku! Te szczegóły były tak dobrze napisane, że przeniesione na ekran stworzyłyby naprawdę mocny horror o nawiedzonym domu.
Zamysł fabuły był naprawdę genialny, ale zabrakło mi rozwinięcia pewnych kwestii. Zdecydowanie za szybko się skończyła! Trochę nielogiczne było dla mnie to, że Sara wraca z własnej woli do miejsca, które wyrządziło jej wiele krzywd, ale wiem, że to było ważne dla następujących potem wydarzeń. Niektóre jej decyzje i spotkani przez nią ludzie, były momentami… dziwne, ale nie raziły jakoś szczególnie. Zakończenie mnie bardzo zaskoczyło! Mogło jednak być nieco bardziej rozwinięte albo stworzyć furtkę dla drugiej części? :D
To książka przepełniona walką, konfrontacją ze złem i traumą z przeszłości oraz przerażającymi rodzinnymi tajemnicami.
Jeśli lubicie się bać, jeśli lubicie szczegółowe makabryczne opisy i przerażające zjawy, skrzypiące schody, dziwne niewytłumaczalne dźwięki w domu pełnym zła i niepokoju – to książka dla Was! Ja bawiłam się świetnie!
„Nie zamykaj oczu” to książka, która od pierwszych stron wciągnęła mnie w mroczny, duszny klimat rodzinnej posiadłości skrywającej sekrety. Sara wraca do domu, w którym przed rokiem wydarzyła się tragedia – zginęli jej rodzice, a ściany tego miejsca wciąż zdają się tętnić echem przeszłości. To nie jest powrót do bezpiecznego azylu, ale do koszmaru, z którego nie ma prostego wyjścia.
Autorka znakomicie buduje napięcie – nie przez krwawe sceny, ale przez narastający niepokój i atmosferę, która dosłownie wciska w fotel. Miałam wrażenie, że sama słyszę szepty domu i czuję, że coś złowieszczego czai się w cieniu. Pojawiający się u progu mężczyzna dodaje jeszcze więcej tajemnicy – trudno odgadnąć, kim naprawdę jest i jakie intencje nim kierują.
Podobało mi się to, że Sara nie jest typową „naiwną” bohaterką z horrorów – podejmuje przemyślane decyzje, ma instynkt samozachowawczy, choć strach i emocje czasem biorą górę. Dzięki temu jej historia wydaje się prawdziwa, a ja mogłam się w nią w pełni zaangażować.
Zakończenie absolutnie mnie zaskoczyło i sprawiło, że po odłożeniu książki jeszcze długo nie mogłam się uspokoić. To jeden z tych finałów, po których naprawdę trudno spokojnie zamknąć oczy.
„Nie zamykaj oczu” polecam każdemu, kto lubi literaturę grozy – mroczną, pełną sekretów i sugestywnej atmosfery. To książka, która nie daje wytchnienia i pokazuje, że czasem największy koszmar mieszka nie w snach, ale we własnym domu.
Sara powraca po roku do rodzinnego domu, który wciąż skrywa mroczne tajemnice i pamięta tragiczną noc, gdy straciła rodziców w niewyjaśnionych okolicznościach. Dom wydaje się żyć własnym życiem - coś czai się w mroku, a każdy zakamarek kryje coś przerażającego. Na progu Sara spotyka nieznajomego mężczyznę, którego twarz wydaje się znajoma, lecz jednocześnie budzi niepokój. Jego propozycja pomocy zostaje przyjęta, ale czy powinna mu ufać? To będzie dopiero początek zmagań z nadprzyrodzonymi siłami, które nie pozwalają Sarze odetchnąć ani... zamknąć oczu.
Autorka w mistrzowski sposób buduje atmosferę napięcia, sprawiając, że czytelnik niemal czuje każde skrzypienie, obcą obecność i niepokojący zapach unoszący się w domu. Wszystko było opisane bardzo realistycznie, co tylko potęgowało mój strach. A w horrorach chyba właśnie o to chodzi, prawda?
"Nie zamykaj oczu" to mój pierwszy przeczytany horror i choć więcej podobnych lektur raczej nie podejmę (moja odwaga skończyła się zaraz po pierwszym skrzypnięciu), oceniam książkę bardzo wysoko; udało jej się mnie naprawdę przestraszyć, a przy tym stworzyć wrażenie grozy. Jedno mogę Wam doradzić: podczas czytania nie zamykajcie oczu. 😉
Sara jest zmuszona wrócić do domu, przeraża ją ta wizja, jednak nie ma innego wyjścia i postanawia zaryzykować. Na miejscu okazuje się że to co zmusiło ją do ucieczki wciąż czyha w domu i urosło w siłę, w dodatku od początku pewien starszy mężczyzna nie daje jej spokoju, wydaje się jej dziwnie znajomy i oferuje jej swoją pomoc.
Co skrywa się w zakamarkach domu? Czy dziewczyna ma szansę wygrać tą nierówną walkę? Kim jest mężczyzna i dla czego pragnie jej pomóc?
To historia przepełniona emocjami i napięciem już od pierwszych stron, duszna atmosfera nie daje ani na chwilę odetchnąć. Historia wciąga w swoje sidła, a niesamowicie obrazowe przedstawienie postaci nie daje spać po nocach. To lektura o której się szybko nie zapomina, mamy tu silną bohaterkę która postanawia walczyć o swoje życie za wszelką cenę, motyw zjawisk paranormalnych, no zakończenie którego się nie spodziewałam a przyprawia o kolejne dreszcze. Zdecydowanie polecam wszystkim wielbicielom mocniejszych wrażeń i mrocznych historii.
Ta książka naprawdę mnie zaskoczyła. Były momenty, kiedy autentycznie poczułam dreszcze i to cudowne napięcie, którego właśnie oczekuję od grozy 🔥 Klimat nawiedzonego domu i mroczne korytarze 👻
Główna bohaterka typowa dla horroru, typowa dziewczyna, która zawsze wpada w tarapaty, ale jakoś tutaj pasowało to do całej atmosfery. Sama opowieść ma potencjał i kilka mocnych scen, które zostają w głowie na długo.
ALE… (bo zawsze jest jakieś „ale” 😉). Zakończenie mnie totalnie rozczarowało. Cała fabuła szła w stronę wielkiego finału a dostałam urwany wątek i epilog, który bardziej mnie sfrustrował niż przestraszył. Kurczę no trochę się zawiodłam. Sama już nie wiem co ostatecznie myśleć. Chyba mimo wszystko dobrze się przy niej bawiłam.
Jeśli tak jak ja sięgacie po horrory okazjonalnie, to będzie to fajna, emocjonująca przygoda z dreszczykiem.
O ile pomysł mi się podobał, to wykonanie już niekoniecznie. Po pierwsze - język. Odnosilam wrażenie, że czasami był specjalnie stylizowany a czasami autorka jakby zapominała o tym zabiegu. Często też patrząc na samą konstrukcję zdań miałam wrażenie, że utwór jest przeznaczony dla młodszego czytelnika. Po drugie - bardzo dużo powtórzeń. Po trzecie - główna bohaterka. Niestety nie polubiłam Sary, miejscami wydawała się pretensjonalna i antypatyczna, kompletnie nie zależało mi na jej losie. Po czwarte - historia i jej zakończenie. Finał, w mojej opinii, pospieszony, niewiele wyjaśniający i jak z horrorów klasy B. Brakowało mi przedstawienia źródła, motywacji i sensu.
Nie czytam horrorów, ale czasami wychodzę z swojej strefy i czytam coś innego niż zazwyczaj. „Nie zamykaj oczu” to książka której nie polecam czytać w nocy. W dzień jakoś mniej się bałam haha Była w porządku, nie jest długa, bez zbędnych opisów. Fabuła jest ciekawa, ale nie do końca do mnie całość przemawia. Natomiast koniec mnie całkowicie zszokował. Nigdy bym na to nie wpadła, w głowie miałam całkowicie inne zakończenie, więc to jest na duży plus.