Jesienne love story ze szczyptą komedii romantycznej i nutą kardamonu.
Liście wirują na wietrze, deszcz nie przestaje padać, a Amelia właśnie robi życiowy reset. Niespodziewanie kończy karierę, traci oszczędności i wraca do Krakowa. Do tego jej ukochany Vincent odszedł, a ona nie potrafi się z tym pogodzić. Dziewczyna zatrudnia się w hipsterskiej kawiarni i dorabia, sprzątając apartamenty. Jeden z nich, ten na ostatnim piętrze, pachnie jak nowy rozdział. W sam raz, by zaszyć się pod kocem, czytać thrillery i zapomnieć o świecie. Tylko że… ktoś już wpadł na ten sam pomysł. Kuba, brat właściciela, z bezczelnym uśmiechem i tajemnicą w oczach, też wybrał to miejsce na swoją kryjówkę. Czy to gotowy przepis na najbardziej zakręcone, miłosne Pumpkin Spice Latte sezonu?
Przygotuj ciepły koc, chusteczki i ulubiony napój. Wstaw do piekarnika śliwki pod kruszonką, wejdź do Apartamentu pod Złotym Klonem i rozkoszuj się pełną ciepła i humoru najnowszą powieścią Barbary Kwinty.
Basia Kwinta pisze swoje powieści w niepowtarzalny sposób. To nie są obyczajówki, które po prostu czyta się z przyjemnością. Nie tylko inteligentne, autentyczne. To historie, które - mam wrażenie - pisane są sercem, a dzięki temu wprowadzają w niesamowity nastrój i zapadają w pamięć.
“Apartament pod Złotym Klonem” to książka idealna na jesień. Pachnie owocami pod kruszonką i kawą z cynamonem, otula jak ciepły koc, uwrażliwia na piękno codzienności. Kraków staje się w powieści osobnym bohaterem - szeleści liśćmi pod stopami, serwuje złote myśli wprost z murów, pozwala spotkać i porozmawiać z wyjątkowymi ludźmi.
Ten klimat nie byłby możliwy, gdyby nie kapitalnie wykreowana bohaterka. Pierwsze rozdziały książki nieco zbiły mnie z tropu, ale to tylko świadczy o znakomicie przemyślanej konstrukcji tej postaci. Tu wszystko do siebie pasowało: jej przyzwyczajenia, pewna apatia i dystans doskonale łączyły się z humorem, ironicznymi komentarzami i postrzeganiem rzeczywistości. A im lepiej ją poznajemy, tym bardziej staje się nam bliska, a jej historia porusza.
Basia Kwinta pisze w stylu, który jest bardzo charakterystyczny i mam wrażenie, że wszędzie bym go rozpoznała. Jej znaki rozpoznawcze to nostalgia połączona z doskonałym humorem i obecną w tym naturalnością. Dzięki temu nie sposób przestać czytać książkę spod jej pióra.
Jeżeli macie ochotę na wyjątkową książkę na jesień, która Was otuli, da nadzieję i sprawi, że będziecie mieli ochotę na jesienny wypiek - czytajcie “Apartament pod Złotym Klonem”. W pakiecie z historią Amelii: kilka przepisów, które chcę wypróbować :)
2.25 ⭐️ Ta książka już na wstępie tak mnie wkurzyła że jakakolwiek początkowa sympatia ulotniła się jak kamfora i nigdy nie wróciła. Czytam opis, myślę "Średniej klasy romans". Zaczynam książkę i jestem miło zaskoczona. Opowieść o pogubionej w życiu emerytce pracującej na dwa etaty która niesamowicie tęskni za swoją miłością (swoją drogą czekałam na śmierć Vincenta w dramatycznych okolicznościach a zorientowałam się że od początku historii nie żyje a Amelia sfiksowała) brzmi dobrze a gdy dodamy do tego że jest "lewym" lokatorem który walczy z innym "lewym" lokatorem mamy przepis na świetną komedię lub wzruszającą opowieść o rodzące się relacji na zasadzie babcia-wnuk. Ciągle mamy tu sneaki że Kuba popatrzyła na nią jak wnuk na babcię, że nieważne że jej stare ciało będzie ktoś oglądał itp tylko po to bym zbudowała sobie jakiś obraz Amelii i dowiedziała się że tak naprawdę ma 29 lat i to będzie chamski romans?! No kurwa, co z tobą autorko jest nie tak? Ja już tego nie odzobaczę w czytaniu a jak między nimi dojdzie do pocałunku czy czegoś więcej to będę widzieć 20parolatka z 60latką. WIELKIE DZIĘKI. Ta ciągła wojna którą prowadzą w kwestii lokalu jest absurdalna. Żadne z nich nie ma prawa tam być i jakiekolwiek ich żądania czy życzenia powinny być natychmiast sprowadzane do parteru a ich na ulicę. O ile 60latki z problemami finansowymi bym żałowała o tyle dorosłą babę która nie potrafiła odłożyć grosza robiąc taką ogromną karierę ani trochę mi nie szkoda. W końcu ich wyrzucają ale nie ma to żadnych konkretnych konsekwencji w fabule. Wątek bez sensu. Nigdy jeszcze nie miałam do czynienia z tak płytkim romansem. Między Kubą a Amelią nie widać żadnej chemii, żadnego płomienia ani nawet wstępnego romantycznego zachowania. Zostają wyrzuceni z apartamentu i nagle się dowiaduję że oni przecież są zakochani. Cała ta końcówka jest jakaś śmieszna. Poszatkowane wydarzenia z których niewiele wynika. Czy Kuba porzuca swój biznes i wraca do Amelii do Polski? Czy to tylko przelotny romans skoro kupiła mieszkanie w którym koczowała? Zmarmowany potencjał niestety.
Jesienny klimat, wirujące, rdzawe liście, spływające krople deszczu na szybie, mgła Moneta, kącik w oknie, otulający koc z alpaki, dzbanek ciepłej herbaty z pomarańczą i cynamonem, książka z parkowej budki z wymianą książkową...
Romantyczna historia obficie podlana humorem.
Inteligentny, błyskotliwy styl. Monologi, dialogi, opisy niczym z najlepszej komedii. Przezabawne kompozycje słowne, przenośnie i porównania, nie dające szansy na nudę i jesienne zamyślenie.
Banalność codzienności ubrana w ciepłą nadzwyczajność. Kto nie poznał Basi Kwinty w zimowym wydaniu ("Razem na święta"), ma niebywałą okazję zasmakować w jej jesiennym "entourage" (z franc.). Gwarantuję jesienne klimaty, ciepełko i fajną, romantyczną historię z gatunku tych "nie lubią się jak pies i kot, a jednak zaiskrzy".
A teraz trochę wykrzykników. !!!!!!!! Jak ja kocham takie historie! W takim wydaniu! Kiedy naprawdę świetnie się bawię, już nie tylko przy lekturze całości, ale niemalże przy każdym zdaniu! Basiu, chcę więcej! Czekam!
Do Wydawnictwa Lira: Doinwestujcie, proszę, okładki książek Basi Kwinty. Dajcie okładki ze skrzydełkami, żeby rogi się nie niszczyły. Macie fantastyczną dziewczynę od powieści na poprawę humoru, chandrę, depresję i co tam jeszcze przykrego w życiu może człowieka spotkać. Nikt tak nie przyprawia codzienności na wesoło, z uśmiechem od ucha do ucha. Teksty Kwinty sprawiają, że zanoszę się śmiechem w głos i rosną we mnie pokłady optymizmu, więc nie ma co żałować na dobrą, trwałą okładkę dla powieści, które można zapisywać na receptę.
Najpiękniejsza książka tej jesieni. A przecież to dopiero pierwsza przeczytana przeze mnie. O czym? O jesieni tej złotej i tej deszczowej, szarej, smutnej. I o miłości oczywiście. O miłości silniejszej od śmierci. O żałobie, o tęsknocie, o przeraźliwym smutku, który każe rzucić wszystko, zostawić świetną pracę, okłamać znajomych i krewnych I zaszyć się tam, gdzie nikt nie będzie szukać. Zapaść w jesienny sen. Zostać dzikim lokatorem w apartamencie, którego właściciele wyjechali na dłużej za granicę. Tylko bańkę zakłóca brat właściciela, chce tu przeczekać zawirowania życiowe. Przymus przebywania razem, bo współlokator jest odporny na najbardziej spektakularne próby zniechęcenie do wspólnego mieszkania. I powoli bańka się rozpada, bo trzeba wywiesić białą flagę, pokojowo egzystować wspólnie. I nagle to niechciane współlokatorstwo przestaje przeszkadzać. Jeszcze połączy ich pomoc młodemu fotografowi. Odkrycie przez właścicieli dzikich lokatorów będzie zimnym prysznicem, ale też impulsem, by wrócić do świata. Świetna fabuła z krótkimi rozdziałami. Angażująca emocjonalnie w losy głównej bohaterki, które autorka odsłania przed nami stopniowo. Mimo poważnej tematyki jest dużo humoru. Bo kogo z nas nie rozbawi wsypanie soli do cukierniczki, cukru do cukierniczki i wlanie octu zamiast wody do czajnika. Rodzina, przyjaciele, miłość i marzenia, o których mówimy i które staramy się realizować, to fundament życia. "Jeśli masz odwagę powiedzieć „do widzenia”, życie nagrodzi cię nowym „dzień dobry”.
Ta książka przerosła moje oczekiwania! Liczyłam na lekki, jesienny romans, a dostałam powieść z naprawdę pięknym przesłaniem.
Barbara Kwinta zabiera nas do malowniczego Krakowa, gdzie poznajemy 27-letnią „emerytkę” Amelię. Jej świat całkowicie się zawalił — zmarł ukochany mąż, kariera modelki dobiegła końca, a ona sama próbuje odnaleźć się w nowej rzeczywistości, pracując na dwóch etatach: w hipsterskiej kawiarni, gdzie serwuje jesienne specjały, oraz jako wróżka-czyścioszka.
Gdy jeden z apartamentów, który obsługuje, zostaje wolny na jakiś czas, Amelia postanawia się tam tymczasowo wprowadzić. Niestety (a może właśnie stety), ten sam pomysł ma brat właściciela. I tak poznaje Kubę — a od tego momentu zaczyna się historia, która naprawdę urzeka.
To książka, która porusza wiele ważnych tematów — pokazuje, jak trudno pozbierać się po stracie bliskiej osoby, jak ciężko jest zawieść tych, których kochamy, ale też jak ważne jest, żeby dać sobie drugą szansę. Ciepła, mądra i wzruszająca – taka, która zostaje z Tobą na dłużej.
Styl Barbary Kwinty jest lekki, przyjemny i bardzo wciągający. To moje pierwsze spotkanie z jej twórczością, ale na pewno nie ostatnie — jest w jej pisaniu coś, co przyciąga i sprawia, że chce się czytać więcej.
Nie mogę też nie wspomnieć o okładce – przepięknej, pełnej jesiennego klimatu i ciepłych barw. A na końcu książki znajdziecie kilka przepisów idealnych na jesień. Jak tylko się przeprowadzę i będę mieć już wszystkie sprzęty, na pewno je wypróbuję! 😅
Przyznam sie szczerze, ze nie wiem, co myslec o tej ksiazce. To, w jaki sposób została napisana, bardzo mi przypomina, to, jak została napisana książka „Ci, którzy nie śpią”, a ona mi się średnio podobała. Przez ten sposób pisania, bardzo ciężko mi się czytało tę książkę i nie mogłam się w nią wciągnąć. Po 2 rozdziałach odkładałam książkę i robiłam coś innego. I na początku nie mogłam się połapać w fabule. W trakcie czytania książki połapałam się, o co chodzi. Nie mniej jednak, książka oddaje totalnie jesienny klimat (którego szukałam). Ale jest też smutna, depresyjna (w dosłownym znaczeniu tego słowa) i bolesna. Ale finalnie naszej bohaterce udaje się odnaleźć wyjście z takiego stanu, co mnie cieszy. Mam problem z ocenieniem tej książki. Póki co, zostawiam ją na takiej ocenie 3.5, bo nie powiem - podobała mi się, ale z drugiej strony mam do niej mieszane uczucia.
it was a light read, nothing extraordinary. one thing that confused me a lot was the age of the main character - you begin by meeting an "elderly" and "retried" woman, yet it turns out she's around 30yo. took me half the book to figure out how old she was
Ta kobieta ma specyficzny sposób pisania, bardzo unikatowy jak sama autorka. Wystarczy przeczytać sam początek książki a już się czuje klimat jesieni. Na końcu jest super niespodzianka dla czytelnika! Odrazu siegam po jej kolejne dzieło!😻
Zacząłem i ja rozumiem, że to powinien być słodki romansik w jesiennych klimatach lecz wyszło coś w stylu krachu na giełdzie. Na tym powinienem zakończyć całą recenzję, ale spróbujmy ją trochę podratować.
Matowi bohaterzy, czasem zagubieni i wydający się bezsmakowi, począwszy od głównej bohaterki, która traci wszystko i trafia do kawiarenki jako zagubiona owieczka poznając tam masę osobowości lecz z drugiej strony ciężko mi powiedzieć że mogę się z nią utożsamić na tyle, żeby było miło. Reszta bohaterów działała jak Płachta na byka - byli, nie byli, działali, nie działali … pomieszanie z poplątaniem było o tyle, bo ten z tą… potem z tamtą…
Ciekawą rzeczą tu jest otoczka klimatyczna miejsca w które nas autorka zabrała czyli piękny hotel, kilka pięter, masę historii i ostatnie piętro z nich inne niż wszystkie i które skupiało coś więcej niż opowieści… i przeżycia.
Czy ta książka odciśnie pozytywne wspomnienie, zdecydowanie nie, bo przez zawiłości, które powodowały brak w niektórych momentach, skupienia i przez to ciężko się ją przyswajało.