Kontynuacja Chóru zapomnianych głosów - bestsellerowej powieści z gatunku science-fiction Remigiusza Mroza. Dalsze losy Håkona Lindberga, Dija Udina Alhassana i Ellyse.
ISS Kennedy powrócił na Ziemię, która w niczym nie przypomina planety sprzed kilkuset lat. Po globalnym kataklizmie stała się jałowym pustkowiem, a na jej powierzchni przetrwali tylko nieliczni.
Ocalałe statki Ara Maxima są bezpieczne na orbicie, czekając na dalsze instrukcje tych, którzy podejmą się odbudowy ludzkości.
Co zdarzyło się na Ziemi? I czy okrętom naprawdę nic nie grozi? Wróg wygrał proelium i czeka gdzieś pośród gwiazd, świadomy istnienia gatunku ludzkiego.
Jeden z nich nadal znajduje się w kriokomorze Kennedy’ego. I będzie miał szansę, by odkupić swoje winy…
Pierwsza część, mimo niechlujnego stylu, zaciekawiła mnie dzięki koncepcji podróży w czasie. Druga - niestety powiela schemat, nie proponuje nic nowego w kwestii pomysłu fabularnego, brnie w niechlujność stylu i coraz więcej niespójności. Po raz kolejny widzę, że warto pisać wolniej i nawet jeśli eksperymentuje się z gatunkami, by "trzymać poziom", potrzeba nie zlepku klisz gatunkowych, ale chociaż jednego oryginalnego konceptu i dużej staranności w warstwie stylistycznej. Szczerze mówiąc, gdyby nie fakt, że słuchałam tej powieści w trakcie wykonywania nudnych prac domowych, chyba bym jej nie skończyła.
Pan Mróz na pewno wiedział o czym pisze... Ja nie ogarnęłam i parę razy zupełnie się pogubiłam. Pierwsza część była świetna, druga cóż, ma ładną okładkę.
,,Echo z otchłani" jest kontynuacją dylogii, opowiadającej losy załogi, biorącej udział w misji kolonizacyjnej. Po wydarzeniach, które rozegrały się w ,,Chórach zapomnianych głosów" statek ISS Kennedy wraca w końcu na Ziemię, jednak to, co zastają na miejscu nie przypomina planety, którą zapamiętali. Teraz Ziemia jest całkowicie zniszczona i zdaje się wyludniona- po ludzkości pozostały jedynie nieliczne ślady. Po orbicie wciąż dryfują ocalałe statki Ara Maxima, które czekają na dalsze instrukcje, płynące od tych, którzy podejmą się odbudowy ludzkości.
Główni bohaterowie po raz kolejny zostaną poddani wielu wyzwaniom, jednak tym razem ich decyzje zdecydują o losach ludzkości.
W tej książce bardzo podoba mi się wątek fabularny. Jest dynamiczny i intrygujący. Ogromnym plusem jest to, że autor nie boi się eksperymentować z gatunkami i stworzył na prawdę świetną dylogię, którą czyta się nie dość, że bardzo szybko przez wciągającą fabułę to jeszcze z ogromną przyjemnością. Mam nadzieję, że powstanie więcej tego typu pozycji, bo z chęcią przeczytałabym ponownie Mroza w gatunku, który nie jest kryminałem.
Mimo, że nie jestem zbytnio fanką powieści science fiction, tak te od Mroza bardzo mi się podobały i mogę je spokojnie polecić każdemu, bo warto.
Po wieeelu przygodach załoganci wracają na Ziemię. Ziemię, która zmieniła się nie do poznania - w końcu minęło już kilkaset lat 🌎 Czy od teraz będą bezpieczni? Czy ludzkość przetrwa?
Pozycja jest bezpośrednią kontynuacją "Chóru zapomnianych głosów", jednak jest tutaj zdecydowanie więcej manipulacji czasem i przestrzenią oraz zdecydowanie więcej nieprzewidywalności i chaosu. Dla mnie odrobinkę zbyt dużo, bo momentami aż wznosiłam oczy ku niebu (tudzież kosmosowi) + dwa motywy (podpowiedź: 😈🙏 + 🏃♀️💪) pozostawiły pewien niesmak...
Natomiast ogromny plus za wątek człowieczeństwa, uczenia się na błędach oraz żądzy władzy, ponieważ naprawdę daje do myślenia - choć, niestety, w negatywnym aspekcie...
Nadal była to niezła rozrywka, tylko nierówna i, dla mnie, dużo słabsza od pierwszej części 🙈
PS Książka została wydana w 2014 roku, a wznowiona w 2019 roku 📘
Po Chyłkowych irytacjach postanowiłam na chwilę „odstawić na boczne tory” powieści Remigiusza Mroza. Jednak gdzieś tam ciągle z tyłu głowy kołatała mi się myśl, że może to już jest ten czas, by znowu powrócić do książek autora. I właśnie w tym roku w ramach wyzwania #polskafantastykafajnajest postanowiłam odświeżyć moją znajomość z autorem i sięgnąć po drugą odsłonę serii Chóru zapomnianych głosów pod tytułem Echo z otchłani.
Powrót na Ziemię. "ISS Kennedy powrócił na Ziemię, która w niczym nie przypomina planety sprzed kilkuset lat. Po globalnym kataklizmie stała się jałowym pustkowiem, a na jej powierzchni przetrwali tylko nieliczni. Ocalałe statki Ara Maxima są bezpieczne na orbicie, czekając na dalsze instrukcje tych, którzy podejmą się odbudowy ludzkości.
Co zdarzyło się na Ziemi? I czy okrętom naprawdę nic nie grozi? Wróg wygrał proelium i czeka gdzieś pośród gwiazd, świadomy istnienia gatunku ludzkiego.
Jeden z nich nadal znajduje się w kriokomorze Kennedy’ego. I będzie miał szansę, by odkupić swoje winy…"
Dla bohaterów żadnej litości. Po odsłuchaniu Echa z otchłani mam mocno mieszane uczucia.
Owszem fajnie było znowu „spotkać” Hakona Lindberga i Dija Udina oraz sprawdzić, gdzie rzucił ich los. A można powiedzieć, że ten ma niezłe poczucie humoru, bo skierował ich wprost na Ziemię.
No i właśnie ten wątek powrotu na ziemski padół, gdzie resztki ludzkości toczą nierówną walkę o przetrwanie i ogólnie ta cała otoczka świata z fanatycznymi przywódcami oraz plemiennymi walkami, podobał mi się, był ciekawy i poza kilkoma detalami, miał sens.
Niestety w innych kwestiach nie było już tak różowo. Autor po raz kolejny pokazał, że ma fantastyczną wyobraźnię, milion pomysłów na minutę, a motanie wątków jest jego życiową pasją.
I o ile fantastyka naukowa pozwala na mocne poluzowanie cugli, to w tym wypadku, autor troszeczkę za mocno „popłynął” (skaczemy w czasie oraz przestrzeni i bawimy się z deszczem meteorytów) i wszystko, to co działo się na planszy, nie było w żaden sposób wiarygodne.
Jakby tej wiarygodności było mało, to przy tych wszystkich zmianach „miejsca zamieszkania” ciężko ogarnąć kuwetę.
Dlatego jeżeli nie boicie się poplątanych wątków, dziwnych akcji z dużą domieszką przemyśleń i analiz, albo po prostu macie ochotę na spotkanie ze znanymi bohaterami, to Echo z otchłani Remigiusza Mroza powinno Wam się spodobać.
Drugi tom chóru. Sięgnąłem z ciekawości jak się skończy. Trochę naiwna i naciągana fabuła, wątek religijny bzdurny i niepotrzebny, a potem jeszcze zamieszania w czasie.
Po dotarciu na Ziemię nasi bohaterzy poddają w wątpliwość to, czy rzeczywiście ktoś ocalał na naszej planecie. Hakon decyduje się na niebezpieczną misję i zabierając ze sobą Dija Udina promem udają się na malutką wyspę skąd dochodził sygnał SOS. Tamci tubylcy nie są niestety przyjaźnie nastawieni i pod wpływem wzburzenia zabijają Hakona. Nikt nie może się z tym pogodzić. Czy jest możliwe by wybawca ziemi zginął na dobre? Przy okazji poznajemy Ziemię oraz ziemian w innej odsłonie.
Długo nie mogłam czekać by dowiedzieć się co zdarzyło się dalej w momencie gdy ziemianom udało się uciec z proelium. Bardzo mnie intrygowało co zastaną na naszej niebieskiej planecie. Na szczęście nie wszyscy zginęli, ale tamtejszy obraz nie należy do optymistycznych. Akcja chwilami pędzi błyskawicznie. Ale znów nie miałam z tym problemu. Autor stosował takie uniki i zwroty akcji, że nie mogłam się od książki oderwać. Mimo, że może chwilami przekombinował a znów zawiłości dotyczące czasu mnie trochę skołowały i nie wiem czy zrozumiałam do końca całą koncepcję. Jestem jednak pełna podziwu dla talentu i wyobraźni autora. Dla mnie wszystko było spójne i zakończenie mnie zadowoliło. Zdecydowanie muszę więcej czytać takich kosmicznych powieści.
Kolejne przygody Hakona i Alhassana .. I co tu dużo mówić. Trzyma ten sam poziom co pierwszy tom.. Oczywiście zabrakło tym razem tej tajemniczości, która trzymała nas przez 3/4 pierwszy tom ale mimo wszystko super napisana historia ! Mam nadzieję, że napisze jeszcze dalsze losy bohaterów.. Ale mam pewne obawy czy to faktycznie nastąpi :(
MImo tego mam nadzieje że Remigiusz Mróz przeczyta moją krótką opinie i pozytywnie ją odbierze - zachęcając się do napisania 3 tomu.. Bo jak dobrze wiemy, nie wszystko zostało wyjaśnione
Chociaż pierwszą część oceniłem dość wysoko, to do drugiej zbierałem się jak pies do jeża. Znam Mroza już od dłuższego czasu i nie jestem pewien, czy chciałem znowu wchodzić do tej samej rzeki (choć seria Chyłki jeszcze jakoś przechodzi). Do końca książki dotrwałem, ale to była męczarnia. Jedna gwiazdka w zasadzie dla mnie - za to, że dotrwałem do końca. Po tej książce wiem, że Mróz mi się przejazd do wyżygu...
2,5-3/5. Zdecydowanie mniej wciągająca od pierwszej części, Chóru Zapomnianych Głosów. Za dużo dialogów, za mało akcji. Zamiast osiąść na Ziemi spowrotem wkraczamy w przestrzeń kosmiczną chyba tylko po to, żeby zapętlić wydarzenia z pierwszej części. Niby fajna zagrywka, ale po co w takim razie rozciągnięte i zbędne dialogi oraz pojawienie się mało znaczących postaci?
Naprawdę spodziewałem się więcej po pierwszej części, która nastawiła mnie pozytywnie. Sam koncept autora był naprawdę ciekawy i dość innowatorski - idee przedstawione są dość oryginalne i przykuły moją uwagę - jednak jest to opowieść dość chaotyczna i, moim zdaniem, trochę niedopracowana.
sci-fi to nie jest mój gatunek, przez to była to dla mnie droga przez mękę, ohydna nudna i okropnie długa, zdecydowanie bardziej podobała mi się część 1