Czy nienawiść od miłości naprawdę dzieli tylko jeden krok?
Abi i Charlie poznali się jako dzieci, ale jeden niefortunny wypadek zmienił ich relację w bryłę lodu. Ona – ambitna łyżwiarka figurowa z głową pełną marzeń. On – hokeista z przeszłością, która zostawiła blizny głębsze niż niejedna kontuzja. Przez lata się unikali… aż wspólne korepetycje zaczęły topić to, co miało pozostać zimne na zawsze.
Kiedy Abi stara się o wymarzoną rolę w spektaklu, a zazdrość i sabotaż mogą zniweczyć jej karierę, Charlie staje za nią murem. I wtedy wszystko się zmienia. Jeden pocałunek, jeden przełamany lęk – i cały świat nabiera kolorów.
MOJE DZIECKO NAJUKOCHAŃSZE 😭😭❤️🩹 autentycznie są to najlepsze hokejówki na rynku i moim celem na ten rok jest zmuszenie wszystkich do przeczytania książek nikoli!!!!!!
To moja pierwsza książka Nicoli Enenkiel, więc nie za bardzo wiedziałam, czego mogę się spodziewać po jej piórze. O poprzednich tomach serii Call me nie widziałam żadnej negatywnej opinii, przez co byłam ciekawa o co tyle szumu. Ładna okładka, hokej w tle i dobrze wszystkim znane enemies to lovers - tu wszystko powinno zagrać. Czy tak było? Niekoniecznie.
Nie mogłam wgryźć się w fabułę, ale nie było to związane z brakiem znajomości poprzednich tomów, ponieważ można je czytać osobno *takie widziałam opinie i zgadzam się z tym w 100% - nie przeszkadzają mi spojlery do poprzednich historii*. Całość jest bardzo przegadana, a czasami nie dostajemy opisów dość ważnych dla bohaterów sytuacji np. przez jakieś dwie czy trzy strony mamy opis jak to Charlie zamawia z kumplem pizzę, schodzi do salonu by zapytać się rodziców czy oni też chcą i potem ją jedzą. Co z tego wynika dla fabuły? Nic, kompletnie, a nie dostajemy sceny imprezy na lodowisku z okazji osiemnastych urodzin Abi - mamy rzucone, że dziewczyna jest chora bo grali w wyzwania. I to jest ciekawe! Co takiego musiała zrobić, że później leży w łóżku? Leżeć plackiem na lodzie? Zjeść lody w dziesięć sekund? Przebiec nago po lodowisku? Nie wiem! Mam się domyślać, ale wiem jaką pizzę jadł Charlie🫠
Motyw enemies to lovers jest tu tak naprawdę na siłę - Abi obraziła się kilka lat wcześniej i tak to zostało. Serio? Mogłabym zrozumieć sytuację, gdyby dziewczyna poważnie ucierpiała podczas tego 'wypadku', a to nawet za duże słowo, ale ona miała uraz poniżej siedmiu dni😅 Już dawno stwierdziłam, że ten motyw jest przeżarty i wrzucany gdzie się da bo może historia się lepiej sprzeda. Niestety, nie tędy droga moi państwo.
Nie jest to zła książka, ale niektóre motywacje lub zachowania bohaterów bardzo mi zgrzytały, ale jestem w stanie przymknąć na to oko, albo nawet je zamknąć. Z chęcią przeczytam jeszcze coś tej autorki, ale już nie z tej serii🙈
MÓJ KOCHANY DRUGI PATRONAT! Polecam z całego serca! Więcej opowiem w okolicach premiery, ale już teraz zachęcam Was do dodania jej na TBR i zakupu w przedsprzedaży 😉💖
Pierwszy tom serii o hokeistach poznałam jeszcze na początku ubiegłego roku na platformie Wattpad. Już wtedy bardzo mnie wciągnął i od razu czekałam na papierowe wydanie z ogromną niecierpliwością. Ostatecznie jednak sięgnęłam dopiero po drugi tom, w ramach współpracy z wydawnictwem. I tu spotkało mnie lekkie rozczarowanie, ponieważ historia nie porwała mnie tak, jak oczekiwałam. Nie potrafiłam się polubić z bohaterami, a przede wszystkim przeszkadzała mi rozwleczona fabuła, która momentami wydawała się sztucznie przeciągana. Właśnie dlatego do trzeciej części podeszłam z dużą rezerwą, obawiając się, że znowu się zawiodę. Na szczęście tym razem bawiłam się naprawdę dobrze, na tyle, by ocenić książkę pozytywnie i przeczytać ją jednym tchem w zaledwie jeden wieczór. Może nie jest idealna, ale ma w sobie ten specyficzny, uroczy klimat, który całkowicie mnie kupił.
Abi i Charlie znali się w dzieciństwie, lecz jedno dramatyczne zdarzenie sprawiło, że ich znajomość na zawsze zamarła. Dziewczyna przez lata pielęgnowała w sobie urazę za przypadkowy incydent, który przekreślił jej szansę na wymarzony występ. Od tamtej pory starała się unikać chłopaka, który w jej oczach odebrał jej dziecięce marzenia. Przez kolejne lata mijali się obojętnie, udając, że nic się nie wydarzyło. Los jednak bywa przewrotny i ponownie zetknął ich ze sobą podczas wspólnych korepetycji, gdzie Charlie, mimo początkowej niechęci, pomaga Abi nadrobić matematykę. To, co miało być tylko obowiązkiem, powoli zaczęło kruszyć mur obojętności. Pojawiło się coś nowego mianowicie zauroczenie, a może nawet początek czegoś głębszego?
Ona - łyżwiarka figurowa marząca o wielkiej karierze. Na początku nie zrobiła na mnie dobrego wrażenia. Wydawała się opryskliwa i zamknięta w sobie, a przez kilka rozdziałów nie zapowiadało się, że zmieni swoje nastawienie. Byłam więc zaskoczona, kiedy autorka odsłoniła jej prawdziwe emocje, lęki, presję i poczucie osamotnienia, które bohaterka próbowała ukrywać za maską pewności siebie. Abi jest o wiele bardziej krucha, niż stara się to pokazywać, i potrzebuje wsparcia, którego sama nie potrafi sobie dać.
On - hokeista, na którego barkach ciąży przeszłość pełna bólu i trudnych doświadczeń. Charlie to postać silna, a jednocześnie niezwykle autentyczna. Nie poddał się mimo ciężkich przeżyć i choć wciąż walczy z demonami, uparcie dąży do odzyskania spokoju. To bohater, którego można podziwiać za wartości, determinację i lojalność. Dzięki temu, że w książce poznajemy również jego perspektywę, miałam okazję zobaczyć go znacznie głębiej, niż się spodziewałam. Okazał się nie tylko chłopakiem żywiącym urazę do Abi, lecz także kimś, kto trochę wbrew sobie od dawna był nią zafascynowany. To było urocze i prawdziwe.
Abi i Charlie stworzyli niezwykle sympatyczny duet, choć początkowo wcale na to nie wskazywało. Z czasem stali się szczerzy, naturalni i zaskakująco dojrzali w swoich wyborach. Przyznaję, że pomimo pewnych zastrzeżeń to właśnie ich polubiłam najbardziej ze wszystkich bohaterów tej serii. Myślę, że długo będę ich wspominać z uśmiechem.
Autorka postawiła na klasyczny motyw enemies to lovers, ale w moim odczuciu zabrakło odrobiny ostrości. Liczyłam, że ich wzajemna niechęć potrwa dłużej i będzie intensywniejsza. Tymczasem już po stu stronach bohaterowie zaczęli zachowywać się wobec siebie bardziej jak znajomi niż wrogowie. To był dla mnie pierwszy zawód, choć wiem, że nie każdy czytelnik odbierze to w ten sam sposób. Ja po prostu lubię, kiedy zapowiedź fabuły w pełni pokrywa się z jej realizacją.
Nie mogę też pominąć kilku błędów rzeczowych. Zdarzały się momenty, które sprawiały wrażenie nielogicznych. Przykładowo perspektywa Abi, która nagle „obracała się” wokół niej samej, albo sytuacja, w której Charlie zjadał posiłek, kończył go, a po chwili nadal go konsumował. Być może czytając szybko źle to zinterpretowałam, ale przyznam, że te fragmenty wybijały mnie z rytmu i wpływały na końcową ocenę.
Styl Nikoli znam już z wcześniejszych książek, ale tym razem momentami nie do końca mi odpowiadał. Początek był nieco ciężki, a czasowniki pojawiały się niemal co kilka słów, co brzmiało dla mnie sztucznie i męcząco. Ogólnie jednak narracja jest prosta i przyjemna, więc kiedy akcja nabiera tempa, lekturę czyta się bardzo szybko.
Podsumowując - trzeci tom serii zaskoczył mnie pozytywnie. Choć znalazłam w nim mankamenty, to historia Abi i Charliego wciągnęła mnie na tyle, że nie potrafiłam się od niej oderwać. To książka z uroczym klimatem, lekkim humorem i emocjami, które potrafią rozgrzać serce. Może nie idealna, ale na pewno warta uwagi, szczególnie dla fanów młodzieżowych romansów.
"Don't call me" - Nikola Enenkiel [ współpraca reklamowa ]
4.5/5⭐
"Zaczęłam się w nim zakochiwać. W chłopaku, którego kiedyś uważałam za wroga. I wcale mi nie przeszkadza ten stan."
Charlie i Abi znają się od dziecka, lecz jedno niefortunne zdarzenie zraziło ich do siebie i od tego czasu pałają do siebie dużą niechęcią. Zwłaszcza Abi okazuje swoje niezadowolenie na widok Charliego. Młody chłopak, który rozpoczyna karierę jako hokeista nadal nie zapomniał swojego zauroczenia do słodkiej łyżwiarki Abi.
Ciąg zdarzeń sprawia, że ta dwójka musi się do siebie zbliżyć i na moment zapomnieć o swojej nienawiści. Charlie mimo złości decyduje się pomóc Abigail i postanawia udzielić jej lekcji matematyki. Ta dwójka nagle zaczyna spędzać ze sobą coraz więcej czasu i zawieszają swój spór. Wspólne lekcje, przygotowania do wspólnego przedstawienia na lodzie, wypady z przyjaciółmi i kłopoty to wszystko połączy Abi i Charliego...
Abigail to młodziutka łyżwiarka figurowa, która właśnie z tą dziedziną wiąże swoją przyszłość. Jednak rozwój jej kariery nie podoba się wszystkim. Nagle Abi musi zmierzyć się z problemami w szkole, zastanowić się poważnie nad swoimi planami na przyszłość, a także pokonać wrogów. Pomogą jej w tym przyjaciele, rodzina, a także jej największy wróg Charlie. W tej historii Abi z dziewczyny z dość trudnym charakterem, która zawsze stawia na swoim i ciężko znosi porażki zmienia się i pokazuje swoją prawdziwą twarz.
Charlie nie miał łatwego dzieciństwa, nadal nie przepracował wielu traum. Ukojenie odnalazł w hokeju i to właśnie kariera hokeisty jest jego największym marzeniem. Jednak chłopak do wszystkiego pragnie dążyć samodzielnie, dodatkowo studiuje i stara się pomagać swoim bliskim. Teraz po latach kłótni z Abi ich drogi ponownie się przecinają, a Charlie zdaje sobie sprawę, że dawne uczucia dalej tkwią w jego sercu. Jednak nie wszystko będzie takie proste, bo choć hokeista będzie w stanie zrobić wiele dla Abi na ich drodze pojawi się wielu przeciwników. Charlie urzekł mnie nie jeden raz, jest to jeden z tych słodkich bohaterów, którzy zaskakują drobnymi gestami, upominkami, czy czułymi słówkami.
Seria Call Me skradła moje serce już na wattpad, tak więc z każdym kolejnym tomem wydawnym na papierze cieszę się, że mogę wrócić do losów tych bohaterów. Uwielbiam Charliego i Abi, ich historia jest bardzo komfortowa. Ta dwójka powoli dorastała do swoich uczuć, choć początkowo za sobą nie przepadali, powoli poznawali się na nowo i pokochali. Jednak jak w każdej historii nie zabrakło też kłopotów.
Jedyne do czego mogę się delikatnie przyczepić to zbyt rozwleczona końcówka książki, która nie wprowadzała żadnych dodatkowych wątków, a troszkę ciągnęło mi się jej czytanie. W zamian za te ostatnie rozdziały chyba chętniej przeczytałbym bardziej domknięte rozdziały i to, co słychać u Charliego i Abi kilka lat później. Ale pewnie w kolejnych tomach również dowiemy się, co u nich słuchać.
Jeśli jeszcze nie znacie książek autorki to ja zdecydowanie je Polecam 🔥
☆RECENZJA PATRONACKA☆ ♧Tytuł: Don’t call me ♧Autor: Nikola Enenkiel ♧Cykl: Call me ♧Tom: Trzeci ♧Wydawnictwo: Wydawnictwo Papierowe Serca
♡ “Don’t call me” to historia Abi, która jest bardzo utalentowaną łyżwiarką figurową, marzącą o wielkiej scenie, i Charliego, który jest znakomitym hokeistą, noszącym w sobie rany o wiele głębsze niż te fizyczne. Przez wiele lat unikali siebie jak ognia, do czasu, aż Abi nie potrzebowała korepetycji, które zaczęły przełamywać między nimi lody. Gdy Abi walczy o najważniejszą rolę, a intrygi i zazdrość zagrażają jej karierze, Charlie otacza ją swoją opieką. Jeden gest, jeden pocałunek wystarcza, by zmienić między nimi wszystko.
♡ “Don’t call me” to trzeci tom cyklu “Call me” autorstwa Nikoli Enenkiel, w którym poznajemy losy Abi i Charliego, których możemy kojarzyć z pierwszych dwóch tomów, ponieważ Abi to ta mała urocza dziewczynka, którą opiekował się kilka razy Nick w pierwszym tomie, a Charlie to słodziak i największy fan Frosta, który jest również młodszym bratem Zoey, których losy poznajemy w drugim tomie. Jestem niesamowicie wdzięczna i szczęśliwa, że mogę być częścią tej historii, ponieważ kocham zarówno te poprzednie tomy, jak i ten.
♡ Styl autorki jest świetny, lekki, a przede wszystkim bardzo, bardzo przyjemny, co powoduje, że przez tę historię dosłownie się płynie, były momenty, w których musiałam się na chwilę oderwać i od razu chciałam do nich wracać. Uwielbiam to, że Nikola, w swoich książkach, fajnie podchodzi do tematu hokeja, czy w przypadku tej historii też łyżwiarstwa figurowego, nie jest to tylko tło losów Abi i Charliego, ale to także ich część życia, pasja. Abi i Charlie to bohaterowie, których łączy miłość do lodu, ale także wspólna niechęć, choć tylko z pozoru, bo jest ona tylko jednostronna. Abi to bohaterka, która marzy o łyżwiarstwie figurowym, jest ambitna i wrażliwa, co sprawia, że ma się wrażenie, że jest bardzo realistyczna. Natomiast Charlie to bohater pełen kontrastu, z pozoru wydaje się twardym chłopakiem, który jest lekko zgorzkniały i wycofany przez to, co spotkało jego i jego bliskich w przeszłości, ale tak naprawdę okazuje się bardzo ciepłym i lojalnym młodym mężczyzną, który chętnie udziela pomocy, nawet komuś, kto nie do końca jest dla niego miły. Z całego serca kocham w tej historii korepetycje, bo to właśnie one zbliżyły do siebie Abi i Charliego. Nie zostały one tylko wspomniane, ale były świetnie opisane, co jest super, zresztą jak wszystko w tej historii jest dopieszczone.
♡ Jednak „Don’t call me” to nie tylko świetnie wciągający romans hokejowy dla nastolatków, ale przede wszystkim poruszająca historia o życiu, które bywa ciężkie. Nikola pokazuje, że za pierwszymi zauroczeniami, sportowa rywalizacja kryje się bardzo trudna przeszłość. Bohaterowie muszą mierzyć się z bólem, presją otoczenia, ale też odkrywają, jaką siłę dają przyjaźń i miłość. To historia, która bawi, wzrusza oraz uczy, że nawet w trudnych chwilach naszego życia warto o siebie zawalczyć i warto walczyć o bliskie nam osoby.
♡ Znajdziecie tu: hokeista x łyżwiarka figurowa, trauma, korepetycje, przyjaciele z dzieciństwa, od wrogów do kochanków, od niechęci do miłości, hokej, college, liceum. Z całego serca polecam wam tę historię, jak i poprzednie tomy z tej serii! Nikola odwaliła naprawdę kawał dobrej roboty.
nie wiem, jak Nikola to robi, ale jej hokejówki zawsze porywają moje serce - z tą nie było inaczej. historia Abi i Charliego była przepiękna i zdecydowanie oddałam jej kawałek serca 🥹❤️🩹
3,5 ⭐️ Nareszcie mamy kolejny tom przesłodkiej serii romansów hokejowych! Tym razem dostajemy historię kolejnego pokolenia, które dorasta w błysku aparatów, sportowym szale i wzajemnej nienawiści… Gdyby mogli, Abi i Charlie podkładaliby sobie nogę, za każdym razem jak muszą oddychać wspólnym powietrzem. Ona jest łyżwiarką figurową z nieskończonymi ambicjami i planami na przyszłość, a on hokeistą z ciężką przeszłością pełną blizn. Wystarczył jeden wypadek, żeby przez lata pałali do siebie nienawiścią. Sytuacja się zmienia kiedy do gry wchodzą wspólne korepetycje…
Czyli historia o tym jak nienawiść kiełkująca od najmłodszych lat zamieniła się w… To już musicie sami odkryć! Seria „Call me” zawsze wywołuje ogromny uśmiech na mojej twarzy. Kiedy o niej myślę mam przed oczami mężczyzn, którzy zdecydowanie są zielonymi flagami, urocze zwierzaki, miłości i przyjaźnie oraz różne życiowe tematy. Każdy tom skupia się na innej parze bohaterów. Tym razem Abi i Charlie nie są już dziećmi, a nastolatkami wchodzącymi w dorosłość. Ich emocje z młodzieńczych lat, w końcu zostają skonfrontowane z rzeczywistością i wtedy wszystko całkowicie się zmienia.
To urocza i przesłodka historia romantyczna dla młodzieży. Kolejny raz możemy poznać młodych ludzi, którzy stoją przed ważnymi wyborami w ich życiu. Pierwsze miłości, nienawiść, szkolne problemy i przede wszystkim odkrywanie własnego „ja”. Chociaż „Don’t call me” najmniej podobało mi się z całej serii, to z ogromną przyjemnością zagłębiałam się w historię Abi i Charliego. To taka lekka odskocznia od rzeczywistości, idealna na deszczową pogodę za oknem czy gorszy humor. To bohaterowie, do których bardzo lubię wracać. Ich przepychanki słowne wprowadzają jednocześnie napięcie (w końcu z enemies) i ciepło w sercu (muszą stać się lovers). A fakt, że znamy już tło zarówno brata Zoey jak i Abi, dziewczynki którą opiekował się Nick sprawia, że wszystko pięknie się dopełnia i zamyka swego rodzaju rozdział w życiu poprzedniego, dorosłego pokolenia.
„Don’t call me” można czytać bez znajomości poprzednich tomów, ale ja jednak polecam je przeczytać żeby lepiej złapać kontekst i dostrzec wszystkie „smaczki”. Seria „Call me” będzie idealna dla tych, którzy szukają lekkich książek rozgrzewających te zimne wieczory.
🍊W serii „Call me” najpierw poznałam historię Nicka i Isey, a kiedy przyszedł czas na drugi tom, poznałam także historię Frosta i Zoey. Jednak z ręką na sercu mogę wam powiedzieć, że to trzeci tom, czyli historia Abi i Charliego, najbardziej przypadła mi do gustu.
🏒Czytając „Don’t call me”, zauważyłam progres w warsztacie pisarskim Nikoli Enenkiel, co bardzo mnie cieszy, gdyż czytając drugi tom, miałam wrażenie, że jest on gorszy w porównaniu z tym pierwszym. Książkę czytało mi się przyjemnie i całkiem szybko. Może pod koniec miałam wrażenie, że historia zaczyna mi się dłużyć i nie działo się nic nieprzewidywalnego, przez co nie czytałam tej książki z aż tak wielką ekscytacją. Ale jeśli by ktoś pytał o ranking dotychczasowych części tej serii to: 1. „Don’t call me” - trzeci tom. 2. „Just one call” - pierwszy tom. 3. „One call away” - drugi tom.
🐶 No dobrze, ale o czym i o kim opowiada ta historia? Abi i Charlie znają się od dzieciństwa, ale po dawnym wypadku ich relacje uległy ochłodzeniu. Abi trenuje łyżwiarstwo figurowe i marzy o występie w ważnym spektaklu, natomiast Charlie gra w hokeja i zmaga się z trudną przeszłością. Po latach unikania się ich relacja ulega zmianie, gdy Charlie postanawia zostać korepetytorem Abi, co stopniowo zaczyna zbliżać ich do siebie. Gdy Abi mierzy się z zazdrością i próbami sabotowania jej kariery, Charlie wspiera ją, a ich relacja zaczyna się zmieniać. Dodam jeszcze, że Charlie jest bratem głównej bohaterki z drugiego tomu, a Abi córką przyjaciela Nicka z pierwszego tomu.
⛸️ „Don’t call me” to książka z motywami takimi jak przyjaciele z dzieciństwa, enemies to lovers czy hokej - czyli motywy, które bardzo, bardzo lubię. Początkowo znajomość Abi i Charliego naprawdę wygląda dość kiepsko. Czasami przez myśl mi przechodziło, że bohaterka wyolbrzymia całą sytuację, która sprawiła, że ona i Charlie przestali się do siebie odzywać i robi z igły widły. Dodatkowo bohaterka ma też dość ciężki charakter, jest uszczypliwa i nie gryzie się w język, co momentami doprowadzało mnie do szaleństwa (nie w tym pozytywnym sensie). No a przynajmniej była taka w stosunku do Charliego na początku.
🧊Moje endorfiny budziły się do życia, kiedy relacja tej dwójki stopniowo ulegała zmianie, a oni oboje zaczęli zdawać sobie sprawę, że cały ten konflikt między nimi był niepotrzebny i sporo im odebrał. I tak z mówienia Charliego, że Abi mu się już nie podoba i nie jest nią zauroczony jak za dzieciaka, przechodzimy do „Kto ci to zrobił?”, „Co, jeżeli powiem, że nie potrafię przestać o tobie myśleć?” i pytania „Podoba ci sie moja dziewczyna?” w sytuacji, w której on widział, że inny chłopak nie chce się od niej odczepić (plot twist: nie byli wtedy wcale w związku).
🧢Zawsze przyjemnie jest mi wrócić do poprzednich bohaterów jakiejś serii i tak samo było w tym przypadku. Dobrze było dowiedzieć się, że wszystko u nich w porządku i mają się dobrze, układając sobie życie tak, jak zawsze o tym marzyli. W dodatku część z tych postaci ma dość spory wpływ na fabułę historii Abi i Charliego, więc fajnie, że nie byli oni tam jako postacie drugoplanowe, pojawiające się tylko od czasu do czasu.
🧡Jako wzrokowiec bardzo mocno rażą mnie w oczy błędy językowe, gramatyczne czy logiczne. Tu ich trochę wyłapałam niestety… Przykładowo miało być napisane „jego”, a było napisane „tego”. Miało być „zdam”, a było „znam”, miało być „przestań”, a było „przestać”. To tylko trzy przykłady, ale było ich w książce więcej. Domyślam się, że jest to niedopatrzenie podczas robienia korekty/ redakcji książki, aczkolwiek muszę o tym tu wspomnieć, gdyż takie błędy potrafią wybić z rytmu czytania, zwłaszcza, jeśli pojawiają się co jakiś czas, a nie raz czy dwa.
“Don’t Call Me” było moim pierwszym spotkaniem z twórczością Nikoli, którego szczerze nie mogłam się doczekać. Po opisie spodziewałam się książki, z którą spędzę naprawdę miłe wieczory – enemies to lovers, hokeista, łyżwiarka, emocje, iskry i dużo niewypowiedzianych słów. Brzmiało jak przepis na idealny romans młodzieżowy. Niestety, w praktyce nie wszystko zagrało tak, jak oczekiwałam.
Abi i Charlie znają się od dziecka. Kiedyś byli przyjaciółmi, ale jedno niefortunne zdarzenie wystarczyło, by ich relacja legła w gruzach. Od tamtej pory udają, że druga osoba nie istnieje. Los, jak to zwykle bywa w tego typu historiach, lubi ironicznie się uśmiechać – więc oczywiście łączy ich ponownie. Charlie zostaje korepetytorem Abi i… zaczyna się coś, czego żadne z nich nie planowało.
Brzmi dobrze? Tak! Ale w praktyce ta historia trochę grzęźnie. Początek był dla mnie naprawdę trudny – bardzo długo nie mogłam się wciągnąć. Fabuła momentami dłuży się niemiłosiernie, wydaje mi się, że mogły to spowodować długie opisy często nieistotnych czynności.. Sceny, które mogłyby być emocjonalne, giną wśród niepotrzebnych szczegółów – naprawdę nie potrzebuję wiedzieć, jaką pizzę jadł bohater, skoro nie dostaję żadnego tła dla ważnej sceny z imprezy. To trochę jak oglądanie filmu z wyciętymi najlepszymi momentami.
Motyw enemies to lovers zapowiadał się świetnie, ale zabrakło mi napięcia i iskry. Abi obraziła się lata temu o coś, co – szczerze mówiąc – trudno potraktować poważnie. Rozumiem urazę, ale kiedy mija tyle czasu, a bohaterka dalej trzyma się tego z uporem, to zamiast współczucia pojawia się frustracja. Z kolei Charlie… jest porządny, miły, troszkę zbyt poprawny. Brakowało mi w nim charakteru, który wyróżniłby go spośród innych książkowych chłopaków. Oraz coś co niestety zabolało mnie w tej książce najbardziej - zachowanie bohaterów wielokrotnie sugeruje jakby sama akcja nie działa się na studiach, a na samym początku liceum. Gdyby nie podkreślanie, że Charlie został kapitanem drużyny uniwersyteckiej żyłabym w przeświadczeniu, że wszystko dzieje się na początku liceum.
To, co ratuje tę książkę, to emocjonalne fragmenty, gdy w końcu zaczynamy dostrzegać prawdziwe twarze bohaterów. Abi, mimo trudnego charakteru, skrywa ogrom samotności i presji, a Charlie – choć czasem irytująco idealny – potrafi być szczery i czuły w najlepszy sposób. Ich relacja rozwija się spokojnie, może nawet zbyt spokojnie, ale w końcu staje się przyjemna.
„Don’t Call Me” to książka, która miała ogromny potencjał – piękny pomysł, uroczy duet, sportowe tło, ale nieco zabrakło dynamiki i konsekwencji. Czytało mi się ją przyjemnie, ale dłużyła mi się i nie było tego „wow”, które sprawia, że chce się zarwać noc.
To lekka, młodzieżowa historia o drugich szansach i o tym, że czasem najtrudniej wybaczyć sobie. Ma w sobie ciepło, humor i kilka naprawdę ładnych scen, ale też sporo momentów, które aż proszą się o dopracowanie. Jeśli szukacie książki na luźny wieczór, przy której nie trzeba za dużo analizować – sięgnijcie po nią. Zachęcam was do wyrobienia własnej opinii.
Nie żałuję, że ją przeczytałam – ale wiem, że mogła być o wiele lepsza. 🍂📖
Cześć, kochani! Dziś przychodzę do was z wyjątkową recenzją mojego patronatu, „Don’t call me”!🩷 Dziś wypada jego premiera, więc koniecznie lećcie zakupić swój egzemplarz, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście 👀.
Pragnę mocno podziękować autorce oraz wydawnictwu za szansę patronowania tej wspaniałej historii, która otula, niczym ciepły kocyk w zimny wieczór.
“Don’t call me”, czyli trzeci tom serii “Call me” jest już dostępny w księgarniach 🥹. Ten czas zlecił tak szybko… zanim zdążyłam się obejrzeć, już trzymałam swoje patronackie dziecko w rękach. Pozwólcie, że opowiem wam o tym tytule co nieco ⬇️. Książka opowiada o dwójce nastolatków, którzy rzekomo się nie lubią. Zresztą… to za mało powiedziane, ponieważ się NIENAWIDZĄ. Jednak nie zawsze tak było. W dzieciństwie nie mieli w zwyczaju rzucać się sobie do gardeł. Jedno wydarzenie wystarczyło, aby sprawić, że oboje żywią do siebie szczerą nienawiść.
Charlie – hokeista, który pragnie stać się kapitanem drużyny i wygrać jak najwięcej meczów, oraz Abi – łyżwiarka figurowa pełna ambicji, której głowa jest wypełniona ogromną listą marzeń.
Kto by pomyślał, że problemy z matematyki Abi sprawią, że przestaną posyłać sobie zgryźliwe uwagi, a wzajemne towarzystwo stanie się… bardziej znośne?
“Don’t call me” to niesamowicie ciepła oraz słodka książka, która skradła moje serce od pierwszego zdania! Nikola Enenkiel posiada świetny styl pisania, który jest niezwykle wciągający oraz lekki. Nie zliczę ile razu podczas czytania, zaśmiałam się pod nosem bądź uśmiechnęłam do tego stopnia, że bolały mnie policzki. Wszystkie emocje czułam wraz z bohaterami, dzięki czemu czułam się do nich przywiązana, więc pożegnanie z nimi nie przyszło mi łatwo 🥹.
Koniecznie muszę poruszyć temat tego, jaką green flagą jest Charlie. Uwielbiam go!!! Pomimo tego, że jej nie lubi, zaoferował jej pomoc z przedmiotu, z którym miała problem. Wspierał ją w jej karierze łyżwiarstwa figurowego i załatwił sprawę z pewnym chłopakiem, który już od dłuższego czasu narzucał się jej, sprawiając, że czuła się niekomfortowo. Gdyby złożył mi ofertę w postaci popilnowania napoju na imprezie, zgodziłabym się bez dwóch zdań. Abi również skradła moje serce, uważam, że jesteśmy podobne z charakteru i od początku polubiłam się z jej postacią!
KOCHAM relacje głównych bohaterów. Ich relacja jest na początku nie w najlepszym stanie, natomiast jeśli chodzi o dalszy jej rozwój? Rozpływam się…🫠. Posiada ona dużo ciepła, zaufania oraz zrozumienia. Obydwoje byli dla siebie, kiedy tego potrzebowali i doskonale się uzupełniali.
Wstawienie tej recenzji jest dla mnie ogromnym zaszczytem, uwielbiam serię „Call me” i wciąż nie mogę w to uwierzyć, że mogłam do niej dołożyć swoją cegiełkę 💕. Jeszcze raz dziękuję za taką szansę, mam nadzieję, że pokochacie dzieciaków tak samo, jak ja i ich historia również stanie się waszą bezpieczną przystanią, do której chętnie możecie wrócić!
Kocham dzieciaki cały sercem. Lećcie zamówić egzemplarz, pa 😝
💕Jakiś czas temu miałam przyjemność sięgnąć po pierwszy tom serii Call Me, wtedy jeszcze nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo zżyje się z głównymi bohaterami. Autorka wykreowała tak cudowne postacie, które nie są idealne i tak samo jak my borykają się z różnymi problemami oraz kompleksami.
💜Czytając Don’t Call Me czułam się jakbym wróciła do domu, do przyjaciół, których bardzo dobrze znam i za którymi tęskniłam. Nawet nie wiecie, jak miło było mi czytać o bohaterach, o których były dwie poprzednie części, a w DCM występują jako bohaterowie drugoplanowi. Jak ja się cieszę, że Isey, Nick, Zoe oraz Frost otrzymali swoje szczęśliwe zakończenie!
🏒Historia Abi i Charliego bezapelacyjnie skradła moje serce z kilku powodów. Pokazuje ona, że warto jest walczyć o swoje marzenia i chociaż droga ku ich spełnieniu nieraz jest trudna, pełna wybojów i komplikacji, efekt końcowy będzie warty każdego wysiłku. Bo marzenia są po to, żeby je spełniać. I ta książka przypomniała mi o tym.
💕Co więcej Nikola ma wyjątkowy dar do tworzenia cudownych relacji rodzinnych w swoich książkach. Ukazuje ona to, że rodzina, z którą jesteśmy związani więzami krwi jest niezwykle istotna w życiu, nie zapominając przy tym o tej rodzinie, którą bohaterowie wybrali sobie sami. Cóż mogę powiedzieć, relacja Charliego z ojczymem za każdym roztopiła moje serce, bo dobrze wiem, co ten chłopak musiał przejść, jako małe dziecko.
💕Muszę tutaj wspomnieć, że Abi przeszła tak ogromna przemianę, ponieważ miała ona tendencję do wyładowywania swoich negatywnych emocji na tych, których kocha najbardziej. Charlie pomógł jej okiełznać te uczucia i wskazał drogę, jak może sobie z nimi radzić. Jestem oczarowana tym, jaki był cierpliwy, wytrwały i kochany.
💜Współpraca pomiędzy hokeistami i łyżwiarkami figurowymi także zasługuje na swoje pięć minut! W szczytnym celu sportowcy połączyli swoje siły i wsparli schronisko dla zwierząt. W tej książce dostajemy naprawdę dużo motywu sportowego, bo nasi główni bohaterowie z całego serca kochają to, co robią.
💜Jestem oczarowana tą historią, tym klimatem, rodzinnym ciepłem, którym otoczona jest ta książka. Z całego serca polecam!
🍊Czytacie kontynuacje serii, kiedy kolejne tomy są już o innych bohaterach?
🍊Tym razem zacznę od końca 😂. Książka reklamowana jest m.in jako “enemies to lovers” i osobiście uważam to za sporą przesadę. Relacja Abi i Charliego jest napięta, ale bardziej podchodzi jak już pod hate/love, chociaż tak naprawdę całe negatywne podejście wynika z dziecinnego zachowania Abi. Bo kto może przez kilka lat obrażać się o jedną, przypadkową sytuację. Dodatkowo - co istotne, patrząc na to, że jest to kontynuacja serii - dobrze jest zaznaczyć, że w tym wypadku mamy młodszych bohaterów, niż dotychczas. Poprzednio zarówno w pierwszym i w drugim tomie nasze główne pary były w wieku studenckim. Tym razem Abi ma 17 lat, więc trzeba się nastawić na bardziej “młodzieżowe” podejście do życia i problemów.
🍊Zarówno Charlie jak i Abi są sportowcami i borykają się głównie z problemami wynikającymi z zazdrości. Chłopak musi wykazać, że jego pozycja w drużynie i przejście na zawodowstwo nie są wynikiem koneksji rodzinnych, tylko faktycznego talentu. Abi ma sporo problemów z członkami grupy tanecznej - od zazdrości po złość po odrzuceniu - co powoduje kilka potencjalnie niebezpiecznych sytuacji.
🍊 Relacja Abi i Charliego jest pełna emocji, głównie z powodu wybuchowego charakteru dziewczyny. Jednak każde kolejne spotkanie zbliża ich do siebie i dziewczyna zaczyna otwierać się na początkową przyjaźń. Dla Charliego jest to tak naprawdę powrót do nastoletniego zauroczenia, które teraz może przeistoczyć się w coś poważniejszego.
🍊Dobrze jest wrócić do tych bohaterów, zobaczyć jak dalej potoczyło się ich życie, rozwój relacji i wzmacnianie więzi między rodzinami. Charlie w końcu może też zrzucić z siebie ciężar wydarzeń z dzieciństwa związanych z biologicznym ojcem. I oczywiście po raz kolejny mamy urocze zwierzaki: Barkley i Roxie ❤️.
Dla tej serii przepadłam już od pierwszego tomu, a z każdym kolejnym moja miłość jest jeszcze większa. To tylko kwestia czasu, aż nadrobię wszystko na wattpadzie Nikoli!
𝐃𝐎𝐍’𝐓 𝐂𝐀𝐋𝐋 𝐌𝐄 to książka, która wciągnęła mnie w swój świat od pierwszych stron. Jednak niech nie zmyli was ta słodka okładka, bo w środku znajdziecie poważne tematy. Jak i sceny, które wcisną was w fotel. Jednak to dopiero w drugiej połowie książki. DCM jest dla mnie komfortowym tytułem. Nie jest to enemies to lovers, a bardziej hate-love, ponieważ z początku bohaterowie nie dogadują się ze sobą przez wydarzenia z przeszłości. Jednak, gdy przez relacje przyjaciół ich drogi się przecinają a stare uczcie na nowo odżywa.
Jak na ponad czterysta stron, za każdym razem czytam ją w mgnieniu oka. Połączenie lekkiej niechęci z luźnymi scenami, gdy bohaterowie zbliżają się do siebie i dość wielkimi kłotniami i manipulacjami, było strzałem w dziesiątke. Ja od dłuższego czasu nie mogłam znaleźć niczego co wciągnęłoby mnie na sto procent. Znalazłam to w książkach Nikoli. Wszystko jest idealnie przemyślane i cudownie łączą się z poprzednimi tomami, mimo, że ten tom dzieje się kilka lat później.
Co do bohaterów, Abi stała mi się tą najbliższą, mogłabym napisać, że ma ciężki charakter, ale nie będę obrażać samą siebie (hihi), ona jest praktycznie taka sama, jak ja. Oddałam jej cząstkę siebie. Za to Charlie to jest mój ulubiony mężczyzna z tej serii (wybacz Frost i Nick) kocham jego łagodną stronę, ale niesamowicie mocno chwyciła mnie też jego ostra strona, której używa do bronienia Abi. Ich duo jest nie do pokonania.
Na koniec chciałabym podziękować Nikoli i wydawnictwu i szansę objęcia tych dwóch misiaczków wsparciem medialnym!
„Don’t call me” to trzecia książka tej autorki, którą miałam okazję przeczytać i niestety na tym chyba pożegnam się z jej twórczością. Z każdą kolejną książką praktycznie nic się nie zmienia. Niestety nie widzę żadnego progresu, cały czas są powtarzane te same błędy, które mi osobiście bardzo przeszkadzają.
Główny problem tej książki to mało opisów tego, co istotne. Mam wrażenie, że cała akcja dzieję się za kulisami, a my dostajemy tylko jej streszczenie. Dostaliśmy opis tego co bohaterka robiła po kolei w łazience, a nie dostaliśmy opisu jej pierwszych zajęć w nowej grupie tanecznej, co swoją drogą było jej marzeniem, a więc było ważnym momentem w książce.
Tak samo było z jej imprezą urodzinową. Dostaliśmy tylko informację gdzie i kiedy się odbyła i nic poza tym. Główna bohaterka po tej imprezie chorowała, nawet nie wiemy konkretnie na co i dlaczego. Jedyne czego się dowiedzieliśmy to, że zaszalała podczas gry w butelkę, ale reszty szczegółów to mamy się domyśleć.🤷♀️
Kolejne moje zastrzeżenie to główny wątek, czyli enemies to lovers. Niestety ten motyw został tutaj trochę na siłę wplątany. Główna bohaterka nie lubi głównego bohatera, bo ten kiedyś spowodował, że się przewróciła i nie mogła przez jakiś czas trenować. I to jest w porządku i poniekąd zrozumiałe. Tylko, że oni nagle stwierdzają, że w sumie to nie mają za co się nie lubić i zmieniają swoje podejście do siebie z dnia na dzień o 180 stopni. Było to nienaturalne i zbyt szybkie, a wrogami byli może przez 50 stron.
Sama fabuła była nudna i nużąca. Nie działo się nic nadzwyczajnego, przedstawiała po prostu najnormalniejsze życie nastolatka.
Sięgając po tę historię oczekiwałam dużo hokeja. Niestety wątek tego sportu jest tutaj mocno poboczny, nie dostajemy szczególniejszych opisów, tylko wzmianki.
Czy polecam? Niestety nie mogę polecić tej książki ://. Nie podobała mi się i bardzo trudno było mi przez nią przebrnąć.
[ współpraca reklamowa z Wydawnictwem Papierowe Serca ]
„Don’t Call Me” Nikola Enenkiel. Trzeci tom serii Call Me opowiada historię Abi i Charliego. Znali się od dzieciństwa, ale jeden wypadek oddalił ich od siebie. Ona skupiona na łyżwach i marzeniach, on hokeista z trudną przeszłością , los zderza ich na korepetycjach i zaczyna się coś nowego.
Abi początkowo mnie irytowała, ale szybko doceniłam jej wrażliwość, odwagę i determinację. Charlie natomiast totalnie mnie zauroczył, troskliwy, cierpliwy i pełen ciepła. Ich relacja rozwija się powoli, od nieśmiałych spojrzeń po prawdziwą, pełną wsparcia miłość.
W książce pojawiają się bohaterowie z poprzednich tomów, a pasje Abi i Charliego, łyżwiarstwo i hokej, są pokazane w ciekawy sposób. To nie tylko słodki romans, ale też refleksje o przyjaźni, zazdrości i wsparciu w trudnych chwilach.
Spędziłam z tą książką świetny czas i polecam ją z całego serca!
Autor: Nikola Enenkiel Wydawnictwo: papierowe serca Ocena: 5/5
⋆ ˚。⋆୨୧˚ ⋆ ˚。⋆୨୧˚ ⋆ ˚。⋆୨୧˚ ⋆ ˚。⋆୨୧˚ OMG!! Ta książka tak bardzo skradła moje serce, że nawet nie jestem w stanie tego opisać. Pokochałam ją od razu, dalej nie mogę przestać o niej myśleć, zdecydowanie przepadłam dla tej historii.
Charlie to bohater którego pokochałam najmocniej, uwielbiam jego charakter, to jaki jest uroczy, troskliwy, kochany, te wszystkie urocze momenty między nim a Abi sprawiały, że miałam ochotę płakać ze wzruszenia.
Książka wciągnęła mnie od pierwszych stron, bohaterowie znają się od dziecka, przez pewną sytuację Abi na początku nie pała sympatią do Charliego. Dziewczyna ma problemy z matematyką, chłopak postanawia jej w tym pomóc, przez co zaczynają ze sobą spędzać coraz więcej czasu. Ich relacja ze spotkania na spotkanie jest coraz lepsza, uwielbiam tą dwójkę razem. Charlie obdarza Abi troską, jest dla niej wspaniały.
Styl pisania Nikoli uwielbiam całym sercem, jest bardzo przyjemny, książkę się czyta bardzo szybko. W ogóle nie mogłam się oderwać od czytania, pochłonęłam ją w jeden dzień.
Bardzo polubiłam tą serię, motyw hokeja jest super, już się nie mogę doczekać aż poznam losy kolejnych bohaterów.
Ta historia jest wyjątkowa, przepełniona miłością. Jak myślę o Charliem mam uśmiech na twarzy, naprawdę tak bardzo uwielbiam jego postać, że nie jestem w stanie tego opisać. Nie raz pokazał jakie ma cudowne serce, był przy Abi w dobrych jak i złych momentach, nigdy jej nie zostawił. Zdecydowanie jest jednym z najlepszych bohaterów jakich poznałam.
Bardzo mocno wam polecam tą książkę jak i poprzednie części tej serii. Darze je ogromną miłością i jestem pewna, że wam również się one spodobają.
serie „Call me” poznałam stosunkowo nie dawno, bo dwa pierwsze tomy przeczytałam na początku wakacji, pierwszy niesamowicie mi sie spodobał, drugi trochę mniej, ale mimo wszystko byłam ciekawa kolejnych historii z tej serii i mimo, że Don’t call me nie przebiło pierwszego tomu to książka naprawdę przypadła mi do gustu.
styl pisania Nikoli jest niesamowicie przyjemny, lekki a zarazem wciąga od pierwszych stron i całość chce się przeczytać ciągiem, a ja nawet to zrobiłam bo tak przyjemnie mi się te historie czytało! fabuła była naprawdę fajnie poprowadzona, ten motyw korepetycji przypadł mi do gustu i fajnie wpłynął na całą relacje bohaterów. motyw hate-love Nikoli wyszedł naprawdę bardzo fajnie, bo oni faktycznie przez jakiś czas się nienawidzili, a nie od razu po trzech rozdziałach już się uwielbiają.
kreacja bohaterów podobała mi się już w dwóch poprzednich tomach, więc i w tym bardzo doceniłam główne postacie, zwłaszcza że mogliśmy poznać ich już jako dzieciaków w „Just one call” i „One call away”, więc mamy nawet lepszy obraz. zarówno Charlie i Abi, to bohaterzy, których po prostu nie da się nie lubić, oboje dążą do swoich celów, mają swoją przeszłość ale razem tworzą naprawdę zgrany duet, a ich parze czyta się bardzo miło!
[ Współpraca reklamowa ] Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak bardzo nie mogłam się doczekać tej książki! Książki Nikoli, szczególnie cała seria 𝐂𝐚𝐥𝐥 𝐌𝐞 ma specjalne miejsce w moim sercu i ogromnie się cieszę, że coraz więcej osób sięga po jej książki, ponieważ są one cudowne i zasługują na ogromny rozgłos!
𝐃𝐨𝐧'𝐭 𝐂𝐚𝐥𝐥 𝐌𝐞 zaczęłam od razu, jak mi przyszła i miałam co do niej takie same oczekiwania jak do poprzednich tomów i nie mogę ukryć, że trochę się zawiodłam na tym tomie i aktualnie jest to mój najmniej ulubiony tom z serii 𝐂𝐚𝐥𝐥 𝐌𝐞.
Historia Abi i Charliego pomimo, tak jak już wspominałam nie jest moją ulubiona jednak dalej ma specjalne miejsce obok poprzednich tomów. Historia tej dwójki wciągnęła mnie od pierwszych stron i nie potrafiłam się od niej oderwać, gdyby nie to, że niestety zaczął się rok szkolny to byłabym w stanie przeczytać tę książkę w jedną noc! Gdy czytałam tę pozycję nie byłam w stanie powstrzymać uśmiechu, który sam pojawiał mi się na ustach, a gdy pojawiały się jakiś smutniejsze momenty nie byłam w stanie powstrzymać łez.
To co najbardziej kocham w książkach Nikoli (i powtarzam to w każdej recenzji) to motyw hokeju, który nie jest pominięty i naprawdę dobrze przedstawiony. W tym tomie oprócz hokeja mamy też ukazane łyżwiarstwo figurowe, które także nie jest pominięte i Nikola zrobiła serio genialną robotę w opisaniu treningów, występów oraz meczów hokeja, podczas czytania rozdział z np. Meczów dosłownie czułam się, jakbym naprawdę na jakimś była!
Główni bohaterowie pomimo początkowej niechęci oraz różnych charakterów pasują do siebie idealnie. Charliego pokochałam od pierwszych stron, jest on chodzącą zieloną flagą i nie da się go nie polubić! Do Abi początkowo miałam mieszane uczucia, ponieważ bardzo irytowała mnie swoim dziecinnym i chamskim zachowaniem w kierunku Charliego, ale w momencie, w którym ich relacja zaczęła się zmieniać zmieniało się też moje nastawienie do niej i końcowo zaczęłam lubić Abi.
Przepadłam dla stylu pisania Nikoli, który jest lekki i bardzo przyjemny, dzięki czemu jej książki czyta się naprawdę szybko i płynnie. Nikola tworzy genialnych bohaterów, w których nie da się nie zakochać i jestem w 100% pewna, że każdy podczas czytania jej książkę znajdzie, chociaż jednego bohatera, z którym będzie mógł się, chociaż trochę utożsamić.
Polecam wam z całego serca całą serię 𝐂𝐚𝐥𝐥 𝐌𝐞 jak i inne książki Nikoli, które znajdziecie na jej wattpadzie. Ps. Teraz jest idealny czas na przeczytanie jej najnowszej książki - 𝐒𝐧𝐨𝐰𝐛𝐨𝐝𝐲 𝐥𝐢𝐤𝐞 𝐲𝐨𝐮, która ma cudowny zimowy klimat.