W sercu Górnego Śląska, gdzie stare familoki pochylają się nad betonowymi placami, kryje się Hasi. Dawniej tętniące życiem osiedle górnicze, dziś stoi w miejscu, gdzie czas się zatrzymał. Wśród starych kamienic mieszkańcy próbują prowadzić normalne życie, trzymając się razem w świecie, który ich pomija.
Jednak Hasi kryje w sobie coś więcej – w tym miejscu dawne górnicze historie ożywają, a wśród cieni kamienic kryją się tajemnice, które przenikają rzeczywistość. Alicja, Piotr, Hubert oraz Gerda wplątani w sieć niewyjaśnionych zjawisk, muszą zmierzyć się z legendami, które powracają i domagają się uwagi. Czy znajdą odwagę, by spojrzeć w oczy temu, co od dawna czai się w sercu osiedla?
Hasi to mroczna, urzekająca opowieść o miejscu, które żyje własnym życiem, gdzie mitologia Śląska splata się z codziennością, tworząc historię pełną napięcia i zapomnianych prawd zakorzenionych głęboko w industrialnym krajobrazie śląskiej ziemi.
Urodzona w Nowym Sączu, od lat związana sercem ze Śląskiem. Absolwentka translatoryki hiszpańskiej na Uniwersytecie Śląskim, rozmiłowana w bogactwie literatury hiszpańskojęzycznej. Od 2018 roku właścicielka marki „Opowiemci”, miejsca, gdzie literatura staje się źródłem inspiracji i wymiany myśli dla czytelników. Tu w corocznym rankingu docenia i wyróżnia twórców promujących czytelnictwo. Organizatorka spotkań dla miłośników literatury w ramach festiwalu Książkonalia w Katowicach.
Po lekturze Hasi będziecie mieć wrażenie, że macie brudne ręce - od trzymania książki i od jej zawartości...
Hasi to połączenie śląskiej historii, folkloru i wierzeń z mrocznym klimatem opuszczonych kopalń i enklaw zamkniętych przed obcymi. Na tym jednym, niewielkim, zapomnianym przez świat i postęp podwórku robi się gęsto od ożywających opowieści, tajemnic wychodzących z cienia i rozdrapywanych ran.
Beata Skrzypczak debiutuje w grozie, ale robi to z klasą – historia jest dopracowana zarówno fabularnie, jak i językowo, wplecenie gwary podbija klimat i dodatkowo osadza książkę w miejscu akcji, a oprawa graficzna nie tylko idealnie współgra z fabułą, ale i będzie piękną ozdobą biblioteczki.
Co tu się odhasiowało, to się we łbie nie mieści❗️
Razem z bohaterami książki zamieszkałam na niegdyś tętniącym życiem, a teraz prawie wymarłym, osiedlu górniczym. Czas się tam zatrzymał i ja też musiałam przystanąć na dłużej, mimo że momentami miałam ochotę brać nogi za pas i zwiewać byle dalej od tego miejsca 😨
Znalazłam w Hasi elementy legend i mitologii śląskiej, co było niemałą niespodzianką, gdyż kompletnie tego obszaru nie znam. Cieszę się, że mogłam wejść głębiej i zobaczyć co w kopalniach piszczy. Beata uczy i bawi 😉 I do tego potrafi połączyć to z realizmem tak, że wszystko się klei.
Najbardziej jednak pokochałam mrok i dość nieprzyjemny, uwierający klimat tej powieści. Autorka potrafi zaczarować czytelnika i sprawić, że ten poczuje atmosferę panującą w danym miejscu oraz wszystko to, co czują bohaterowie: brawo! Przyznam, że momentami miałam ciary i trochę strach mnie obleciał.
O fabule nie będę pisać, bo nie chcę Wam zepsuć zabawy. Po prostu przeczytajcie, bo naprawdę warto! To było świeże, zaskakujące i po prostu dobre.
Macki Beaty Skrzypczak mnie dopadły - czuję, że już zawsze będę mieszkanką Hasi.
Ps. I chciałabym kiedyś przeczytać duet Skrzypczak - Zychla. Czuję w kościach, że to byłoby wybitne.
Książka, do której podeszłam bez żadnych oczekiwań, okazała się być naprawdę w porządku pozycją.
Ostatnio tak się składa, że trafiam na książki o Śląsku i zdałam sobie sprawę, że mi się podobają.
Mity mieszają się tutaj z prawdziwym życiem. Ja lubię wykorzystywanie mitologii, legend, czy opowieści w książkach, tak i tutaj podobało mi się splecenie dwóch światów ze sobą.
Kopalnie, niepokój życia w niewielkim miasteczku. Chciałam poczuć w tej książce strach, przerażenie, które obiecuje mi opis. Czułam zaciekawienie. Chciałam wiedzieć co będzie dalej. Niepokoju, strachu nie czułam, czego mi brakowało.
Może związane było to też z faktem, że od początku wiedziałam, że z jednym bohaterem jest coś nie tak. Spodziewałam się, że prędzej czy później dopuści się złych czynów.
Końcówki też może trochę nie zrozumiałam? Albo była trochę niedopowiedziana? Ale co się dziwić jak będzie drugi tom, który zapewne przeczytam :)
Jedyne co mi przeszkadzało to to, że czasem były podane pewne fakty, daty, czy opisy w dosyć suchy sposób. Czułam się trochę jakbym czytała akapit z podręcznika do geografii. Na szczęście było tego niewiele.
Z pewnością to, że kopalnie i mitologia Śląska odgrywają tu tak dużą rolę, bardzo mi się podobało i to wyróżnia tę historię. Pozytywnie, oczywiście.
Wow, skończyłem książkę Hasi Beaty Skrzypczak i naprawdę było super. Książkę można podzielić na dwie części. Pierwsza połowa to rozbudowany prolog — poznajemy bohaterów, ich więzi i codzienność. Druga połowa to już jazda bez trzymanki. Wiele razy miałem ciarki na plecach podczas lektury, a rzadko która książka potrafi wywołać u mnie takie emocje.
Hasi to małe osiedle na Śląsku, położone przy starej, nieczynnej kopalni. Za dnia wszystko wydaje się normalne: dzieciaki kopią piłkę, a osiedlowy monitoring czepia się o każdy hałas. Myślisz, że chciałbyś tam zamieszkać… Ale po zmroku? Lepiej, żeby Pan Bóg miał cię w swojej opiece. Nocą na ulice wychodzą „wycieruchy”, słychać krzyki ich ofiar, a ty czujesz się wiecznie obserwowany.
Dużym plusem książki jest klimat — od pierwszych stron czujesz, że przenosisz się na Śląsk. W wielu dialogach pojawia się lokalny dialekt, a do tego dochodzą liczne odniesienia do mitologii i ludowych podań.
Myślę jednak, że to nie jest pozycja dla każdego. Osoby, które potrzebują ciągłej akcji, mogą się chwilami nudzić, bo tempo nie zawsze jest równe.
Podsumowując — pani Beata świetnie ukazała śląską mitologię, mistrzowsko buduje klimat, a sceny napięcia są naprawdę znakomite. Miałem jednak moment, w którym musiałem złapać się za głowę. W jednej ze scen rozmowy między Gerdą i Hubertem, gdy pojawia się wątek pieniędzy, bohater używa słowa vdolce. Zabrzmiało to dość niefortunnie.
Nie zmienia to jednak faktu, że książka dostaje ode mnie 8/10. Jeśli w moje ręce trafi jeszcze jakaś powieść pani Beaty Skrzypczak — na pewno ją przeczytam.
Co to była za świetna historia... Nigdy nie zagłębiałem się w mitologię śląską, nawet o tym nie myślałem, ale ta książka bardzo mnie do tego zachęciła.
Już sam opis ,,Hasi" wyjątkowo mnie zaintrygował. Horror, śląsk i mroczne legendy - czy istnieje coś lepszego? Nigdy nie czytałem historii w jakimkolwiek stopniu podobnej do tej. Widać, że autorka darzy Śląsk ogromną miłością i jest do niego przywiązana, o czym świadczą naprawdę ciekawe, intrygujące opisy.
Mrok. To kolejny mocny punkt tej historii. Tak samo jak nawiązania do mitologii śląskiej, które stanowią zdecydowanie mój ulubiony element książki. Warto wspomnieć także o stylu pisania autorki, która umiejętnie wplata gwarę śląską do dialogów bohaterów, którzy zostali znakomicie wykreowani!
Z niecierpliwością czekam na kolejną część i inne horrory spod pióra autorki!
To nie była zwykła historia - to było spotkanie z miejscem, które żyje, oddycha i pamięta. „Hasi” to opowieść, która pachnie węglem, kurzem i deszczem spadającym na familoki. A jednocześnie magią. Taką, która nie potrzebuje różdżek ani smoków, bo kryje się w ludzkich szeptach, wspomnieniach i legendach powtarzanych przy herbacie na balkonie.
Alicja, Piotr, Hubert i Gerda to postacie, które sprawiają, że epicki świat Hasi ożywa. Ich historie splatają się z legendami, przeszłością i magią miejsca i kiedy zaczynają słyszeć, że Hasi znowu się budzi, trudno stwierdzić, czy bardziej boją się duchów, czy samych siebie.
Beata Skrzypczak tworzy świat, w którym realizm i ludowa mitologia stapiają się w jedno. Nie wiadomo, kiedy kończy się codzienność, a zaczyna coś innego, starszego, mądrzejszego, przerażającego. Ten klimat - duszny, śląski, pełen ciszy i echa dawnego życia jest absolutnie niezwykły. Czytałam i czułam, jakbym szła tymi samymi uliczkami, z duszą na ramieniu.
Ale to, co mnie ujęło najbardziej, to emocje. Relacje między bohaterami są surowe, ale prawdziwe, jakby każde słowo mogło coś zburzyć lub ocalić. To nie bajka o wielkiej miłości, a raczej historia o tym, jak bliskość i lojalność mogą być silniejsze niż strach.
„Hasi” to nie tylko rozrywająca serce powieść fantasy - to opowieść o pamięci, tajemnicach i sile, która mieszka w ludziach. I o tym, że czasem największe duchy to te, które nosimy w sobie.
🏚️🌕 Hasi autorstwa Beaty Skrzypczak to powieść, która niczym echo wydobywające się z kopalnianego szybu rozbrzmiewa długo po jej zakończeniu. Autorka przenosi czytelnika do serca Górnego Śląska – w miejsce, gdzie ceglane familoki pamiętają jeszcze głosy górników, a każdy zakamarek zdaje się szeptać dawne legendy. Hasi to osiedle, które żyje – oddycha, milczy, patrzy. To nie tylko tło fabuły, ale jeden z bohaterów, pełen tajemnic, melancholii i mroku. Skrzypczak w niezwykle sugestywny sposób łączy realizm społeczny z elementami grozy i śląskiej mitologii, tworząc opowieść, która wciąga jak gęsty dym unoszący się nad hałdami węgla.
🏚️🌕 Główne postacie – Alicja, Piotr, Hubert i Gerda – to ludzie z krwi i kości, wpisani w trudną codzienność regionu, który dawno przestał być centrum przemysłowego świata. Każde z nich niesie własny ciężar – wspomnienia, żal, tajemnice – a jednocześnie są spleceni z losem Hasi, osiedla, które zdaje się mieć duszę. Gdy zaczynają dziać się rzeczy wymykające się racjonalnemu wytłumaczeniu, granica między rzeczywistością a legendą zaczyna się zacierać. Skrzypczak prowadzi czytelnika przez ten świat z wyczuciem i dramaturgią, stopniowo odkrywając warstwy przeszłości, które nie pozwalają bohaterom zaznać spokoju.
🏚️🌕 Największym atutem powieści jest atmosfera. Autorka mistrzowsko buduje klimat niepokoju, balansując między nostalgią a grozą. Opisy są tak sugestywne, że niemal czuje się chłód starych klatek schodowych, zapach stęchlizny i dymu z pieców kaflowych. Śląska gwara, wpleciona w dialogi z niezwykłą delikatnością, dodaje autentyczności, a jednocześnie podkreśla lokalny charakter opowieści. Widać, że Beata Skrzypczak zna i kocha ten region – każde zdanie brzmi jak hołd złożony ziemi, która mimo ran wciąż tętni życiem. Dzięki temu Hasi to nie tylko horror, lecz także opowieść o tożsamości, pamięci i więziach, które przetrwały mimo upływu lat.
🏚️🌕 Mitologia śląska, którą autorka tak umiejętnie wplata w fabułę, stanowi serce tej historii. Płonniki, strzygonie, duszki kopalniane – wszystkie te istoty stają się nie tylko ozdobą fabuły, ale też metaforą ludzkich lęków i pragnień. W świecie Skrzypczak legendy nie są martwymi opowieściami z przeszłości, lecz wciąż żywymi siłami, które przenikają codzienność mieszkańców Hasi. Dzięki temu powieść zyskuje wymiar symboliczny – pokazuje, że przeszłość, nawet ta zaklęta w ludowych opowieściach, nigdy naprawdę nie znika. Wraca, gdy zapominamy, kim jesteśmy. ㅤ 🏚️🌕 W warstwie emocjonalnej Hasi to również historia o samotności i pragnieniu bliskości. Bohaterowie, choć zmagają się z nadprzyrodzonymi zjawiskami, są przede wszystkim ludźmi zagubionymi w świecie, który ich zapomniał. Stare osiedle staje się odbiciem ich stanów ducha – miejscem, gdzie coś się kończy, ale może też się odrodzić. Wątek Alicji i Piotra niesie subtelny, ludzki dramat, a przy tym pozwala odczuć, że nawet w najciemniejszych miejscach można odnaleźć iskierkę nadziei. To właśnie ten kontrast między brutalnym realizmem a metafizycznym pięknem sprawia, że książka działa tak intensywnie. ㅤ 🏚️🌕 Hasi Beaty Skrzypczak to niezwykłe połączenie horroru, realizmu i poetyckiej refleksji nad miejscem, z którego się pochodzi. To powieść, w której groza wyrasta z codzienności, a magia miesza się z pyłem węglowym. Autorka udowadnia, że Śląsk może być nie tylko tłem, ale pełnoprawnym bohaterem literackim – miejscem, gdzie pamięć, tradycja i lęki tworzą własną mitologię. To książka, która urzeka językiem, klimatem i głębią, a przy tym nie pozwala o sobie zapomnieć. Hasi to nie tylko podróż w głąb legend, ale też w głąb ludzkiego serca – mrocznego, kruchego i nieustannie głodnego światła jak i ciepła.
Od pierwszej strony czuć, że w tej dzielnicy coś jest nie tak - jakby powietrze było cięższe, mrok zapadał zbyt szybko, a mieszkańcy tworzyli zamknięty ekosystem, niechętny obcym. Szybko staje się jasne, że Hasi żyje własnym życiem, a jego przeszłość wcale nie zamierza pozostać w cieniu.
Szóstka bohaterów związanych z osiedlem próbuje odkryć, kim są tajemnicze Wycieruchy i dlaczego starsi mieszkańcy po zmroku nie opuszczają swoich mieszkań, unikając nawet wyglądania przez okna. Kolejni ludzie tracą zmysły, a oni sami czują, że ktoś nieustannie ich obserwuje. Bezpieczeństwo? To słowo w Hasi przestaje mieć znaczenie.
Beata Skrzypczak stworzyła opowieść o klimacie, który momentami przypomina Kinga. Jeśli "Lśnienie" albo "To" wywołały u Ciebie ciarki - "Hasi" zrobi to samo. A zakończenie? Totalnie mrozi krew w żyłach. Informacja, że autorka planuje drugi tom, tylko podsyca ciekawość, zwłaszcza że podjęła fabularnie odważne decyzje, mogące poprowadzić historię w nieoczywistym kierunku.
Byłam na Śląsku kilka razy - mój mąż ma tam rodzinę - i zwiedzałam kopalnie oraz sztolnie. Ten chłód, echo korytarzy, historia wisząca w powietrzu… dokładnie to czuć podczas lektury. Nic dziwnego, że szukałam Hasi na mapie, pewna, że musi istnieć. Moje zdziwienie było ogromne, gdy w posłowiu przeczytałam, że… to fikcja.
"Hasi" jest pełne śląskich legend i podań, które tu przybierają namacalną, niepokojącą formę. Nocne mary wychodzą z cienia, a nawet dzieci nie mogą czuć się bezpiecznie. Bohaterowie muszą je ocalić - tylko pytanie: jaką cenę przyjdzie im zapłacić? I czy dziewczynkę da się jeszcze uratować?
Moją ulubioną bohaterką jest Gerda - młoda dziewczyna z wytatuowanym bluszczem na szyi, zmuszona do opiekowania się młodszym rodzeństwem i coraz bardziej tracącą kontakt z rzeczywistością matką. Zarabia sprzątając biura i marzy o wyrwaniu się z Hasi razem ze swoim chłopakiem Hubertem. Razem z resztą znajomych próbuje zrozumieć, co dzieje się w ich dzielnicy... i zapłaci za to wysoką cenę.
Beata świetnie oddała klimat śląskiej kultury, gwary i legend, sprawiając, że Hasi staje się pełnoprawnym bohaterem, a nie tylko tłem wydarzeń. To żywy organizm - zapomniany, nieufny wobec obcych, pomijany nawet przez policję, która od lat traktuje mieszkańców jak dziwaków.
W tym wszystkim na terenie dawnych kopalń dochodzi do tajemniczych zaginięć. Kolejne osoby przepadają bez śladu, ale ich ciał nikt nie widział. Co tam się dzieje? Czy Wycieruchy to zjawy z legend, czy może sekta wierząca w dawne upiory i wykorzystująca strach mieszkańców? Jedno jest pewne - w Hasi nic nie jest takie, jakim się wydaje.
Recenzja powstała w ramach współpracy z wydawnictwem Vesper.
Stare, ceglane kamienice dotknięte rozkładem przez upływający czas. W miejscu, ogarniętym niepamięcią, gdzie od ścian odbija się samotność mieszkańców familoka. Hasi. To tutaj właśnie, zwłaszcza po zmroku z każdego kąta wyzierają mroczne cienie zdające się żyć własnym życiem. Korytarze ogarnięte wilgocią... a w pobliskiej, opustoszałej kopalni coś drży, w końcu to miejsce niejedno widziało.
Tutaj teraźniejszość miesza się z owianą mrokiem przeszłością, istnienie odwiecznego cyklu życia i śmierci jest namacalne. Życie jest spiralą, to co przydarzyło się przodkom, ich krwawica, ich traumy wżarły się w ziemię ongiś niechcianą i to wszystko przechodzi na kolejne pokolenia, bywa przekleństwem.
Kilkoro młodych ludzi, Alicja, Gerda, Piotr i Hubert zostają zmuszeni do zmierzenia się z nieznanym. Wraz ze świszczącym wiatrem niosą się echa dawnych tragedii, budząc demony przeszłości. Czy naprawdę coś się zalęgło czarciego, czy to wykwity wyobraźni, o które nietrudno w tym miejscu otulonym zapomnieniem. Jaką upiorną prawdę skrywa dawne, górnicze cmentarzysko? Jakie ponure sekrety skrywają starsi mieszkańcy?
Wkroczycie tu do świata, gdzie czas ulega swoistemu zawieszeniu. Melancholia za dawnym czasem, żelaznym bijącym sercem tego miejsca wyziera z każdej strony.
Choćbym nie wiem, jak się starała nigdy nie będę w stanie oddać wrażeń jakie wywarła ta historia! Przesiąknięta mitologią śląską. O rany! Jak to tchnie świeżością, czymś tajemniczym! Te upiorne klechdy, bajędy. Skrzotki, płonniki i inne, te wszystkie śląskie strachy szeptane od pokoleń, a niektóre z nich ociekają makabrą. Coś niesamowitego! Tym, co wyróżnia tę powieść jest klimat! Gęsty, ponury i ta cała narastająca aura niepokoju oblepiająca czytelnika.
Dialogi są mistrzowskie. Idealnie oddają ducha mieszkańców hasiowskich familoków. Zwłaszcza cięte teksty pełne barwnych epitetów starej, wredziuchy Maciechowskiej, dosłownie zwijałam się ze śmiechu. Tak swoją drogą to zdecydowanie moja ulubiona postać! Nie brakuje tu ślonskij godki, co może niektórym przeszkadzać, ale nie mi! Ja przepadłam w tej historii niczym w kopalnianej hałdzie.
Na uwagę zasługuje rozrysowanie historii i kultury tych industrialnych terenów osnutych popiołem węglowym, oczami wyobraźni widziałam jak to wszystko powstawało. Miałam wrażenie, że mnie tam wręcz przeniosło. I do tego nieoczywiste zakończenie, pozostawiło mnie z milionem pytań w głowie! Mocno liczę na kontynuację! Gorąco polecam!
Górny Śląsk ma swoje tajemnice, ma swoją kulturę i wierzenia, o czym opowiada Beata Skrzypczak w Hasi
Tytułowe Hasi to jedna z najstarszych dzielnic Katowic. To do do niej nie dotarły nowoczesne wieżowce i blokowiska. Wzamian wypełniona jest tradycyjnymi familokami. Życie jej toczy się między kamienicą i trzepakiem na osiedlu, a przede wszystkim wokół zamkniętej kopalni. O niej krążą podania, o niej ostrzegają by nie zbliżać się po zmroku, a przede wszystkim na jej terenie nie gwizdać. Młode pokolenie nie zamierza jednak być biernym wobec tego, co nadchodzi, tego co czai się pod ziemią i próbuje wydostać się na powierzchnię.
Otoczona ciemnym pyłem opowieść o miejscu będącym ewenementem miasta i ludziach. Oni doskonale znają własną tradycję, nie obce są ludowe podania, choćby o Skarbniku - Zabrzeskim czy bebokach. Tymi ostatnim straszy się osiedlowe, rozkrzyczane bajtle czyli dzieci. Hasi to miejsce, w którym wydaje się jakby czas się zatrzymał. Na tym, jakby z innej epoki osiedlu żądzą strzygonie, duchy czy właśnie wszelkie tajemnicze i mroczne istoty. Nimi się straszy się gawiedź. Do tych postaci z mitologii śląskiej mieszkańcy Hasi czują respekt. One przede wszystkim reprezentują zło, które zakleło się na tym terenie. One miały niby odgryżć noworodkom paluszki, one zdolną są przyjść po kogoś i go zabrać ze sobą na wieki. Istoty te balasnsują między realizmem a jawą. Między prawdą a bajaniem, groźbami skierowane do mieszkańców. Jedno jest pewne na to miejsce skłania się cała kilkuset wiekowa przeszłość, której każdy musi szanować.
Hasi Beaty Skrzypczak nie straszy. Zamiast wypełnia od początku uczucie mroku i wreszcie osaczenia. Z tej dzielnicy nie ma ucieczki, nie ma w niej ratunku dla tych, co ośmielą stawić czoła legendzie kopalnii. Dla tych, co raz przekroczą jej granicę. To śląska groza wypełniona czarnym realizmem magicznym.
Chociaż nie przewiduję wyprawy do Śląska, to nie znaczy, że nie chciałbym się wybrać do tego miejsca, w którym żywi chodzą między umarłymi, do miejsca naznaczonego familokami i mrokiem kopalnianych korytarzy. W prawdzie kilkadziesiąt lat temu byłem na śląskiej ziemi i nic strasznego nie zauważyłem.
Beata Skrzypczak długo kazała czekać na ujawnienie się nam jako pisarki, ale jak już to zrobiła, to z przytupem! “Hasi” to jej trzecia powieść, a pierwsza utrzymana w klimacie grozy.
Tytułowe Hasi to stare, zapuszczone i smutne katowickie osiedle, które mocno różni się od bardziej nowoczesnej reszty miasta. Położone w pobliżu nieczynnej już kopalni, której pozostałości nie zostały do końca zabezpieczone, nie zachęca do odwiedzin, bo są tu mrok, bieda i… wycieruchy, które niepokoją mieszkańców i każdego, kto się tam pojawi. Wszyscy się ich boją, choć nie wiadomo do końca, kim są, jednak lepiej trzymać się od nich z daleka. Podobnie jak i od wyziewów nieużywanych kopalnianych szybów i podziemnych tuneli, w których już wcześniej znikali ludzie. Hasi okazuje się dziurą w czasie i przestrzeni, w której nie wiadomo, co jest prawdą, a co elementem śląskiej mitologii.
“Hasi” to nie jest typowa książka grozy, jeśli więc szukacie krwawego, niedającego chwili wytchnienia horroru, to nie ten adres. W tej książce autorka skupia się na kilkorgu postaciach, których losy krzyżują się na osiedlu, a także na oddaniu klimatu burzliwych dziejów Śląska, które zaowocowały bogatą, choć momentami okrutną i przerażającą mitologią, pełną duchów i mrożących krew w żyłach legend. Fabuła prowadzona jest powoli, właściwie przez większą część książki jest jej stosunkowo niewiele, bo na pierwszy plan wychodzi wprowadzenie tego niepowtarzalnego, czarnego klimatu. Trzeba nastawić się na to, że tutaj nie jest tak, że wydarzenie goni wydarzenie, a zza każdego rogu wyskakuje upiór. Historia jest zdecydowanie bardziej subtelna, spokojna, wlecze się jak życie miejscowej biedoty - ale nie jest to minusem książki. Wręcz przeciwnie, taka groza nam bardziej przypada do gustu, bo jest tu więcej miejsca dla wyobraźni, a rzeczywistość przedstawiona w książce pochłania i otacza z każdej strony. Odkrywanie tajemnic z kolei daje satysfakcję, a dynamiczny finał jest momentem, w którym następuje absolutna kulminacja wydarzeń.
Gratulujemy Beacie kolejnej świetnej książki i cieszymy się, że powstało coś tak nietypowego - kochamy Śląsk, więc kochamy to, że zaczyna być go coraz więcej w literaturze!
Hasi to mroczna, urzekająca opowieść o miejscu, które żyje własnym życiem, gdzie mitologia śląska splata się z codziennością, tworząc historię pełną napięcia i zapomnianych prawd zakorzenionych głęboko w industrialnym krajobrazie śląskiej ziemi.
Nie jest to książka na krótkie wieczory i na szybkie przeczytanie. Mi trochę zajęło jej dokończenie, a dlatego, że trzeba się skupić by połapać się w przedstawionych wątkach, kto o czym mówi i o kim jest teraz opowiedziana historia. Trochę mąciło mi to w głowie, ale z kolejnymi przeczytanymi kartkami było mi lepiej zrozumieć przeczytany wcześniej kawałek tekstu.
Co do treści to jestem na tak. Bardzo ciekawie opowiedziana historia. Bardzo się cieszę, że powstanie druga część, bo jestem ciekawa jak historia zatoczy koło i czy po kilku latach wydarzenia będą bardziej przerażające i martwiące niż wcześniej.
Historia łączy w sobie zapomniane wydarzenia, wierzenia i przyszłość, która niestety jest skutkiem działań w przeszłości. Ale czy nie zawsze tak jest? Te decyzje i czyny które podejmujemy teraz mają realny wpływ na naszą przyszłość. Identycznie jest z osiedlem Hasi. Tam także stare czyny mają odzwierciedlenie w przyszłości. Niektóre momenty sw ciężkie w czytaniu dla wrawliwych osób - mam na myśli sytuacje w których osoby zostały pogrzebane żywcem.
Autorka zaciekawiła mnie tym czy jest to historia oparta na faktach. Sama pochodzę ze śląska ale nigdy aż tak bardzo nie interesowałam się folklorem zdarzeń górniczych. A w tym przypadku wierzenia, stare zwyczaje nabierają nowego znaczenia i chęci poznania.
Znajdujemy tutaj także losy kilku osób, które koniec końców są ze sobą w jakich spobós powiązane. Nabywane są nowe znajomości, urazy chowane do kieszeni, a to co najbardziej jest aktualne to zmowa milczenia osób, któe mieszkają na tym samym osiedlu przez całe życie. To nie tylko tam tak jest, w innych miejscach zawsze. Te ciche i odosobnione miejsca zawsze skrywają różne tajemnice, które nie chcą wyjść na światło dzienne, ale w odpowiednim momencie muszą.
📚Hasi to dawne górnicze osiedle oraz nazwa pobliskiej, nieczynnej już kopalni. Wydaje się, że jest to miejsce zapomniane przez Boga i ludzi. Hermetyczna społeczność, zrujnowane familioki i wszechobecne, niebezpieczne hałdy - tak właśnie prezentuje się Hasi. Obraz uzupełniają dzieci biegające całymi dniami samopas, spotkania na murku oraz nadużywający alkoholu mężczyźni. Wszystko toczyłoby się swoim zwykłym trybem, gdyby nie śląskie legendy, które zaczynają ożywać w cieniu starej kopalni. Zabrzeski, płonniki, skrzotki, bebok, spukgestalt, morus...jak poradzi sobie grupa przyjaciół w starciu z mrokiem wydobywającym się z szybu?
📚"Hasi" pióra Beaty Skrzypczak to wyjątkowo mroczny horror z wątkiem mitologii śląskiej.
📚Muszę to napisać: to najlepsza książka z gatunku grozy jaką udało mi się przeczytać w tym roku! Co najważniejsze, pojawia się tu powiew świeżości, czyli demony z Górnego Śląska, o których każdy z nas "cośtam" słyszał, ale w sumie nie potrafi tego opisać. Tutaj czytelnik dostaje legendy wplecione w fabułę. Jest też mój ukochany motyw hermetycznej społeczności skrywającej sekrety i niosącej swój własny krzyż. Hasi to takie osiedle, które wciąga jak trójkąt Bermudzki - jest wielopokoleniowe, młodzi marzą, aby się wyrwać, jednak rzadko kiedy to się udaje. Osiedle to kwintesencja słowa "duszny". Punktem, z którego wyziera mrok i do którego ciągną zjawy po zapadnięciu zmroku, to szyb nieczynnej kopalni. Wisienką na torcie całej historii jest gwara śląska. Jestem zakochana w pomyśle na tę książkę, w fabule i detalach. Z pełną odpowiedzialnością za swoje słowa stwierdzam, że stałam się wielką fanką autorki🤩
📚Tak się skupiłam na treści, że zapomniałabym o oprawie, która jest dopracowana w każdym calu. Czerń i srebro, barwione brzegi i górnicze akcenty...idealne połączenie.
„Hasi” Beaty Skrzypczak to jedna z najlepszych książek jakie przeczytałam w życiu Odkrycie tego roku, książka co do której nie miałam żadnych oczekiwań, a nawet sam opis niewiele mi wyjaśnił.
⚒️ Piotr, Gerda, Mikołaj, Adrian i Hubert to piątka znajomych, których łączy między innymi miejsce, w którym żyją - katowickie osiedle Hasi, czyli zapomniana dzielnica obskurnych kamienic i familoków otoczona nieczynnymi kopalniami i budynkami przemysłowymi. Mieszkańcy Hasi żyją w strachu przez to, co nocami przemyka pod ich oknami. ⚒️ Alicja przyjeżdża do ciotki na Hasi, gdzie spędziła sporą część swojego dzieciństwa. Odnawia znajomość z Piotrem i poznaje resztę jego znajomych, nieświadomie wplątując się w niewyobrażalne niebezpieczeństwo.
„Bo spukgestalty, kopalniane upiory i upierzyce ostrzom kościste zembiska, żeby stukać i dmuchać ludziom we uszy przed snem, nie dając im spokoju. Syczą o hałdach, co wciungajom w miękką czorną toń każdego, kto śmie ruszyć ich porządek”
„Hasi” to hołd dla śląskiej ziemi. Opowieść zasługująca na zachwyt i docenienie nie tylko ze względu na piękny język, wplecenie gwary śląskiej, ale również legend, mitologii i grozy w najlepszym wydaniu, niespiesznej, powodującej ciarki, wdzierającej się pod skórę i w umysł.
Humor, groza, wyjątkowe miejsce i bohaterowie. Piękne słowo pisane, które chłonie się z zachłannością. Uczucia przemycone w surowej rutynie dnia codziennego. Ta książka ma wszystko co kocham w literaturze.
"Hasi" Beaty Skrzypczak to historia o Śląsku i naszej mitologii. Tutaj dzieje żywych mieszają się z umarłymi. Jest to opowieść mroczna i piękna jednocześnie. Alicja to jedna z głównych postaci. Coś zdecydowanie przyciąga ją do Hasi i pragnie odkryć tajemnicę tego miejsca. Starsi mieszkańcy familoków szepczą o tym, że coś ma znowu nadejść i zamykają się po zmroku w domach, bo właśnie wtedy słychać kroki i stukanie, jakby ktoś przechodził obok przez co ludzie żyją w strachu. Przez pierwsze 200 stron książki skupiamy się na relacjach i postaciach, które żyją na osiedlu. Jednak po tych 200/300 stronach akcja zaczyna nabierać tempa. Klimat jaki autorka tutaj stworzyła jest niesamowity, gęsty jak smoła i oblepiający, brudzący jak węgiel. Na szczególne wyróżnienie zasługuje Maciechowska, która jest wredną, starszą panią, a jej wiązanki przekleństw to coś co potrafi rozbawić do łez. Dialogi są bardzo naturalne i ciekawe. Bardzo dużym plusem dla mnie były różne historie miejsc, które mamy na Śląsku. Można było dowiedzieć się paru ciekawych rzeczy i teraz po przeczytaniu tej książki chętnie zagłębię się jeszcze bardziej w te historie (tym bardziej, że tutaj się urodziłam i mieszkam). No i zostało nam zakończenie... Właśnie czegoś takiego oczekuję od książek. Tajemnica do ostatniego momentu trzymała mnie w napięciu. Miałam swoje podejrzenia, ale nie powiem Wam czy się sprawdziły czy nie, to już musicie odkryć sami, czytając tę cudowną książkę! Polecam bardzo gorąco!
Kilka dni temu wspominałam Wam, że uwielbiam książki Pani Beaty i nadal to podtrzymuję. Jestem jej wielką fanką. Uwielbiam, to jak umiejętnie łączy nierealne z materialnym, to jak baśń potrafi wniknąć pod skórę i stać się czymś prawdziwym, wręcz namacalnym.
„Hasi” to książka, w której mroczne legendy, szkaradne bestie, płonniki i strzygonie wypełzają z zakamarków nocy, kłębią się w mroku i czekają na okazję, by mącić nam w głowach.
Scenerią tej opowieści jest Śląsk, a dokładnie zapomniane osiedle Hasi. Zamknięte kopalnie, hałdy węgla, ceglane osiedla, familoki i ludzie, którzy nadal pamiętają o dawnych przesądach i zwyczajach.
Opisy, które serwuje nam autorka są ucztą dla wyobraźni. Liczne szczegóły zawarte w otoczeniu, ludzkiej codzienności czy wspomnieniach sprawiły, że dosłownie przepadłam w tej opowieści. Czułam zapach mieszkań, parzonej herbaty czy stęchłej piwnicy🫣
Bohaterowie - niesamowicie ludzcy i prawdziwi. Zmagają się z codziennością, życiem w biedzie, problemami ze zdrowiem czy wykluczeniem społecznym. Chyba nie ma postaci, której nie polubiłam. Nawet Maciechowska nie była mi straszna 😁
Zagadka trzymała w napięciu do ostatniej chwili i ani razu nie udało mi się wytypować winowajcy.
To naprawdę wyjątkowa historia, jest powiewem świeżości i niecierpliwością czekam na kolejny tom 😊
Zacznę od wydania które jest po prostu niesamowite. Czerń z delikatnym srebrem, barwione brzegi i dopracowana okładka doskonale oddają klimat powieści. To książka, którą chce się mieć na półce jeszcze zanim zacznie się czytać.
Autorka wspaniale oddała ducha Śląska – zarówno tego historycznego, jak i fantastycznego. Jako osoba mieszkająca tu od urodzenia, nigdy nie czułam tak silnej więzi z tym miejscem jak po lekturze. Dzięki opisom Beaty Skrzypczak znane uliczki i stare osiedla zyskały zupełnie nowy, magiczny wymiar.
W książce panuje mrok, tajemnica i atmosfera grozy, która powoli wciąga czytelnika coraz głębiej. Dialogi są naturalne, niewymuszone, a gwara śląska wpleciona tak subtelnie, że nie utrudnia odbioru, tylko dodaje autentyczności.
Fabuła rozwija się w sposób przemyślany i wciągający — ciężko się oderwać, a zanim człowiek się obejrzy, dociera do końca z poczuciem, że chciałby jeszcze chwilę zostać w tym świecie.
„Hasi” to nie tylko horror, ale też piękny hołd dla Śląska – jego historii, kultury i tajemnic. To jedna z tych książek, które na długo zostają w pamięci.
Książka jest napisana bardzo dobrze, poprawnie, styl autorki jest dojrzały. Chylę czoła za pracę i serce włożone w stworzenie tej powieści, bo absolutnie widać je w każdej jej stronie. A wydanie jest po prostu nieziemskie, to jeden z najpiękniejszych tomów w mojej biblioteczce!
Ciężko mi jednoznacznie ocenić czy mi się podobało. Na pewno nie trafiła na odpowiedni moment i była zbyt przegadana, nie dotyczyła także klimatów, które są bliskie memu sercu. Wzbudziła natomiast podziw w kierunku autorki i szacunek wobec jej pióra. Sami więc zdecydujcie czy jej klimat jest czymś, czego Wy szukacie. A jeśli czujecie, że tak - wtedy mocno polecam! Ja natomiast wiem, że zrobię jej reread w dogodniejszym momencie!
Znajdziecie w niej bowiem klimat opowieści snutych przy ognisku, przeplatanych historią miejsc, w których dzieje się akcja, serwujących nutę grozy, by zaraz znów odejść w nostalgię i na nowo budować napięcie, a także fragmenty opisujące historię Śląska, wstawki po śląsku oraz mity i wierzenia z tego regionu.
Jednym słowem? Zaskakująca Bardzo obawiałam się tej książki, ponieważ do tej pory moje spotkania z horrorami nie były najlepsze, ale bardzo chciałam ją przeczytać ze względu na wątek mitologii śląskiej, który mnie bardzo interesował. Przez pierwszą połowę miałam wrażenie, że rzeczywiście ten klimat horroru przeważał i ten niepokój i wstręt, który cały czas był nadbudowywany, faktycznie powodował u mnie niechęć do dalszego czytania i szło mi to ciężko. Ale w sumie może tak właśnie miało być? Atmosfera tego smrodu brudu i oddechu na karku zdecydowanie była przeze mnie odczuwalna 😂 Od drugiej połowy wydarzenia ruszyły w tak zawrotnym tempie, że nie byłam w stanie odłożyć książki. Zżyłam się z niektórymi bohaterami i bardzo ucieszył mnie w związku z tym ostatni rozdział tej książki. Ostatecznie uważam, że to była naprawdę ciekawa historia i końcówka mnie niesamowicie pozytywnie zaskoczyła. Nie mogę się doczekać drugiej części!
Dla mnie jako dla Hanysa, z dość rozległą historią górnictwa w rodzinie, książka ta była niesamowitą przygodą, ale też głębokim przeżyciem emocjonalnym.
Klimat jaki ma książka jest magiczny, a jednocześnie mroczny i w pewnych momentach przerażający - prawdziwy horror!
Fabuła książki opiera się o mitologie śląska, dawne wierzenia i legendy, sposób w jaki opowiadań jest historia daje poczucie jakby opowiadał ją dziadek, mówiąc o swojej młodości.
“Hasi” to także cudownie napisane postacie, a każda z nich ma swój charakter, osobowość, a jednocześnie głęboko skrywaną tajemnicę...
Zakończenie książki jest prawdziwie mroczne, ale przede wszystkim zaskakujące - będąc szczerym, ja miałem ciarki.
"Zło nie krzyczy. Ono szepcze. A najsilniej słychać je tam, gdzie wszyscy milczą."
Jako Ślązak mogę bardzo serdecznie polecić “Hasi”, gwarantuję, że się Wam spodoba tak bardzo, że aż poczujecie węgiel!
Wypowiedzi starszych bohaterów są prowadzone po śląsku, ale w niesamowicie przystępny sposób. Zapis fonetyczny ułatwia odbiór tekstu czytelnikom nie zaznajomionym z gwarą. Na świat przedstawiony patrzymy oczyma różnych postaci co nadaje fabule szerszą perspektywę. Historia ma dosyć dużą dawkę grozy, śląskiego folkloru jak i skrywa wiele tajemnic. Mimo 420 stron historii tekst czyta się szybko, płynnie i jest to zasługa dobrze poprowadzonych wątków. Jestem zakochana w „Hasi” nieodwołalnie! Każdy bohater ma swój unikalny charakter, a ich przemiana jest naturalna i autentyczna. Jeśli ktoś pomyśli, że Maciechowska jest przerysowana…to się grubo myli (tak, spotkałam taką właśnie panią). Świetna pozycja na jesienne wieczory!
Jeżeli ktoś miał jeszcze jakiekolwiek wątpliwości co do talentu i umiejętności Beaty, to po Hasi już ich mieć nie będzie.
Nieszablonowa, bardzo oryginalna historia łącząca mitologię śląska z grozą. Grozą nastawioną nie na efekciarstwo, ale głęboko zaglądającą w zbiorową pamięć lokalnych społeczności. Grozą przekazywaną szeptem pod strzechami osiedla, które zawisło w czasoprzestrzeni pomiędzy współczesnością a legendą.
Mądra, przemyślana, ambitna, a jednocześnie porywająca lektura!
Odpuszczam, bo mocno czuję w kościach, że to historia nie dla mnie i dalsze czytanie byłoby jeszcze cięższe. Nuży mnie taki sposób narracji, sporo scen odebrałam jako sztuczne, bohaterowie zlewają się w jedno, nie ma w nich nic fascynującego, mimo zapewnień autorki i innych czytelników, atmosfery śląskiej grozy w ogóle nie jestem w stanie poczuć. Polecam samemu dać szansę i ocenić, powieść jest nieoczywista, a nuż taka subtelność do was trafi.
Beata Skrzypczak w „Hasi” zabiera czytelnika do serca Górnego Śląska — na zaniedbane osiedle górnicze, które kiedyś tętniło życiem, a dziś wydaje się utkwić w czasie.
Głównymi bohaterami są Alicja, Piotr, Hubert i Gerda, którzy muszą stawić czoła duchom przeszłości, legendarnym stworzeniom i tajemnicom osiedla.
„Hasi” tworzy silny klimat — mroczny, ale zarazem pełen nostalgii i tajemnicy. Osiedle górnicze, familoki, zapomniane zaułki, zamknięte kopalnie, hałdy węgla — wszystko to buduje przestrzeń, w której codzienność miesza się z mitami. Autorka łączy elementy fantastyki z lokalną mitologią – przemawia językiem zarówno codzienności, jak i legend.
Wciągnięcie się w klimat „Hasi” wymaga pewnego zaangażowania — czytelnik musi być gotowy na dość długie narracje i opisy i momenty ciszy zamiast akcji. Czy „Hasi” powodowała we mnie strach? Niekoniecznie. Jednak ten niepokój, niepewność, duszność i tajemnica towarzyszyły mi niemal przez całą lekturę. I to akurat uważam za ogromny plus!
Śląska gwara może niektórym przeszkadzać, ale ja nie miałam z tym problemu. Wręcz przeciwnie, ta godka nadała historii jeszcze większej autentyczności.
Z ogromną niecierpliwością wyczekuję drugiego tomu, by móc znów powrócić do śląskiego świata i grozy, która je otacza.