Podczas remontu starej kamienicy w Kłodzku robotnicy natrafiają na ludzkie szczątki oraz tajemniczą figurę anioła z jednym skrzydłem. Następnego dnia lokalny historyk sztuki, Albert Sznajder, zostaje znaleziony martwy.
Komisarz Miron Zaleski i prokurator Szymon Gawron podejmują śledztwo, które prowadzi w głąb historii miasta, do dramatycznych czasów przesiedleń i prób odbudowy powojennego świata. W tym samym czasie pojawiają się kolejne tropy ujawniające mroczne ludzkie sekrety.
Sprawę komplikuje kilkuletni Staś, wychowanek domu dziecka, który maluje w swoim pokoju symbole anioła z jednym skrzydłem. Czy dziecko widzi coś, co dorośli boją się nazwać? Jak głęboko w mrok sięgają tajemnice miasta i jego mieszkańców?
Miałam już przyjemność spotkać się z twórczością Agaty Kunderman trzykrotnie. Jej powieści zawsze oferują coś więcej niż klasyczną kryminalną intrygę – to historie, które wciągają emocjami, nastrojem i misternie budowanym napięciem. Autorka ma niezwykły talent do kreowania pełnokrwistych bohaterów, których losy pozostają w pamięci na długo po zakończeniu lektury. Szczególnie cenię kryminały, w których śledztwo sięga przeszłości, dlatego od razu wiedziałam, że „Kotlina” będzie książką idealnie skrojoną pod mój gust. Zaintrygowana opisem, sięgnęłam po nią z dużymi oczekiwaniami – i już po kilku pierwszych stronach miałam pewność, że się nie zawiodę.
Podczas remontu starej kamienicy w Kłodzku robotnicy odkrywają ludzkie szczątki oraz figurę anioła. Niedługo potem zostaje znalezione ciało lokalnego historyka sztuki, Alberta Sznajdera. Komisarz Miron Zaleski i prokurator Szymon Gawron ruszają tropem, który prowadzi ich nie tylko przez współczesne Kłodzko, lecz także w głąb jego dramatycznej przeszłości – czasów powojennych przesiedleń, odbudowy z ruin i prób ułożenia życia na nowo w miejscu przesiąkniętym wspomnieniami i winą.
Agata Kunderman w powieści „Kotlina” zabiera czytelnika w podróż do miasta pełnego tajemnic, cieni przeszłości i niedopowiedzianych historii. Z wyczuciem łączy wątki kryminalne z bogatym tłem historycznym. Śledztwo toczy się niespiesznie, lecz z każdym rozdziałem atmosfera gęstnieje, a kolejne tropy odkrywają coraz mroczniejsze sekrety mieszkańców Kotliny. Autorka z niezwykłą wrażliwością pokazuje, jak przeszłość przenika teraźniejszość i jak dawne wydarzenia potrafią wciąż kształtować losy współczesnych ludzi. W tle rozgrywa się dramat przesiedleń, powojennego chaosu i prób odbudowy życia po traumie – zarówno tej zbiorowej, jak i indywidualnej. Szczególne wrażenie robi postać kilkuletniego Stasia, chłopca z domu dziecka, który maluje symbole anioła z jednym skrzydłem. Jego wątek wnosi do opowieści nutę tajemniczości i metafizyki, idealnie współgrającą z ciężkim, senno-mrocznym klimatem powieści. Styl Kunderman pozostaje jak zawsze dopracowany – język plastyczny, a opisy miejsc sugestywnie przywołują atmosferę dolnośląskiego miasteczka, pełnego historii i cieni przeszłości. Kłodzko nie jest tu tylko tłem, lecz pełnoprawnym bohaterem – miastem, które oddycha historią i ukrywa swoje rany pod warstwą nowoczesności. Mroczny klimat, chłodne ulice i ciężkie niebo Kotliny Kłodzkiej tworzą nastrój, od którego trudno się oderwać. Autorka nie ucieka się do tanich efektów – buduje napięcie powoli, z precyzją i wyczuciem, pozwalając czytelnikowi samodzielnie odkrywać kolejne warstwy tajemnicy. Podsumowując – „Kotlina” to wciągający, klimatyczny kryminał z duszą. To nie jest książka, którą pochłania się jednym tchem, lecz taka, w którą stopniowo się wnika – jak w mgłę spowijającą stare miasto. Dla mnie to kolejny dowód na to, że Agata Kunderman ma wyjątkowy dar łączenia historii z emocjami oraz że Dolny Śląsk w jej wydaniu to nie tylko miejsce na mapie, ale przestrzeń pełna tajemnic, która żyje własnym życiem.
Podczas remontu jednej z kamienic w Kłodzku, robotnicy trafiają na ludzkie szczątki oraz tajemniczą figurę anioła. Następnego dnia lokalny historyk sztuki, zostaje znaleziony martwy. Komisarz Miron Zaleski podejmuje śledztwo, które prowadzi w głąb historii miasta.
„Kotlina” to najnowszy kryminał spod pióra autorki. Historia przedstawiona w powieści wciągnęła mnie od samego początku. Autorka buduje mroczny i oplatający czytelnika klimat. Stare miasto, tajemnice ukryte pod powierzchnią, historia miasta z przeszłością w tle, mroczne ludzkie sekrety. Śledztwo kryminalne jest dobrze skonstruowane i solidnie po prowadzone, wielowątkowe, dowody, poszlaki, analiza i łączenie faktów. Równolegle pojawia się wątek historyczny, po przez retrospekcje obserwujemy dramatyczne czasy przesiedleń i odbudowy powojennych ziem. Autorka z dbałością o szczegóły przedstawia te historię, a dodatkowym atutem stanowią również wspomnienia jej bliskich, które są podstawą do stworzenia tej powieści. Tło historyczne najbardziej mnie ciekawiło, nadawało głębi tej historii, dzięki temu to nie jest tylko prosta historia kryminalna. Figura anioła z jednym skrzydłem jako symbolem i elementem intrygi oraz zagadki, to ciekawy pomysł, który na pewno stanowi wyróżnienie na tle innych historii. Bohaterzy skonstruowani ciekawie, nie są schematyczni, a tchnięto w nich życie, różnorodni. Ich historie są gęste od emocji. Babcia Baziakowa oraz Staś, zapadną w mojej pamięci. Duet detektywów to elektryzujące połączenie i czekam na kolejne spotkanie z nimi.
„Kotlina” to kryminał łączący w sobie zagadkę, głębię psychologiczną oraz tło regionalne, a całość tworzy ciekawą i spójną historię. Historię, w której przeszłość nie daje o sobie zapomnieć, polecam 🖤
Czy wierzysz, że cisza potrafi być głośniejsza od krzyku? Że to, czego nie wypowiadamy, z czasem zaczyna żyć własnym życiem - odbijając się echem w murach, snach i ludzkich sumieniach? Właśnie taką ciszę usłyszysz w „Kotlinie” Agaty Kunderman - powieści, która wciąga jak mgła nad Kłodzkiem i nie pozwala się z niej wydostać nawet po ostatniej stronie.
W „Kotlinie” Agaty Kunderman już sam początek brzmi jak koszmar: remont starej kamienicy, odkryte ludzkie szczątki i figura anioła z jednym skrzydłem. A potem - śmierć lokalnego historyka sztuki. To nie przypadek. To początek historii, w której przeszłość nie chce dać się pogrzebać. Komisarz Miron Zaleski i prokurator Szymon Gawron rozpoczynają śledztwo, które prowadzi ich w głąb mroku - tego ludzkiego i tego, który od dziesięcioleci unosi się nad Kotliną Kłodzką.
Agata Kunderman nie tworzy zwykłego kryminału. Ona snuje opowieść - o winie, o pamięci i o tym, że zło czasem nie znika, tylko zmienia twarz. „Kotlina” to książka, która łączy w sobie dwie płaszczyzny: współczesne śledztwo i dramatyczne wydarzenia z czasów powojennych przesiedleń. Ten wątek historyczny dodaje powieści niezwykłej głębi - bo to właśnie historia jest tu cichym sprawcą, niewidzialną siłą napędzającą zbrodnię. Autorka potrafi oddać ciężar tamtych lat - bolesne rozdarcie między dawnym a nowym światem, pomieszanie języków, wspomnień i lęków.
To, co zachwyca, to klimat. Duszny, pełen napięcia, w którym czuje się chłód kamiennych murów i zapach wilgoci po deszczu. Kunderman potrafi pisać tak, że słyszysz echo kroków w pustym korytarzu, czujesz niepokój, gdy ktoś w ciemności szeptem wypowiada imię, którego nie powinien znać. Nie potrzebuje tanich efektów - jej siłą jest atmosfera. Każdy rozdział to jak kolejna warstwa mgły, którą zdzierasz powoli, odkrywając coś, co wcale nie daje ukojenia.
Bohaterowie są jednym z najmocniejszych punktów tej historii. Miron Zaleski - komisarz z przeszłością, której sam wolałby nie pamiętać. Prokurator Szymon Gawron - jego racjonalny, ale niepozbawiony emocji partner. I wreszcie kilkuletni Staś - chłopiec z domu dziecka, który maluje anioły z jednym skrzydłem. Czy to tylko przypadek? Czy może dziecko widzi to, czego dorośli nie potrafią dostrzec? Ten wątek wprowadza do książki nutę metafizyki, subtelne napięcie między światem realnym a tym, co wymyka się rozumowi.
„Kotlina” to powieść, w której przeszłość nie daje o sobie zapomnieć. Kunderman mistrzowsko pokazuje, że tajemnice mają długie cienie, a zło - nawet jeśli przykryte warstwami zapomnienia - zawsze znajdzie sposób, by znów się ujawnić. Czytelnik błądzi tu razem z bohaterami, podejrzewa wszystkich i nikomu nie ufa. Każda strona przynosi kolejne tropy, które zamiast rozwiewać wątpliwości, tylko je mnożą. I właśnie w tym tkwi siła tej książki - w niepewności, która trzyma do końca.
Nie będę ukrywać - „Kotlina” nie jest lekturą lekką. To thriller, który wymaga uwagi, skupienia i gotowości, by wejść głęboko w ludzkie emocje. Ale jeśli pozwolisz się jej prowadzić, dostaniesz historię, która długo nie opuści Twojej głowy. To opowieść o złu rodzącym się w milczeniu, o pamięci, która potrafi zabijać, i o aniele, który zamiast chronić - zwiastuje śmierć.
W moim odczuciu Agata Kunderman napisała książkę dojrzalszą, pełniejszą i bardziej emocjonalną niż cokolwiek wcześniej. To thriller, który działa na wszystkich poziomach - fabularnym, historycznym i psychologicznym. I choć końcówka zostawia w czytelniku więcej pytań niż odpowiedzi, to właśnie w tym tkwi jej urok. Bo prawdziwe zło nigdy nie daje się zamknąć w logicznych ramach.
Ocena: 9/10 - bo „Kotlina” to jedna z tych historii, które czyta się z przyspieszonym biciem serca, ale odkłada z poczuciem smutku i zachwytu jednocześnie. Smutku - bo tak wiele tu bólu. Zachwytu - bo to literatura z duszą.
🕊️🧱 Kotlina Agaty Kunderman to kryminał, który wciąga już od pierwszych stron swoim gęstym, niepokojącym klimatem. Nie mamy tu gwałtownego startu ani sensacyjnych fajerwerków, lecz powolne, konsekwentne narastanie atmosfery tajemnicy. Kłodzko staje się tłem pełnym historii zapisanej w murach, zarówno tej oficjalnej, jak i tej, o której ludzie wolą milczeć. Autorka prowadzi nas krok po kroku w głąb miasta, które zdaje się pamiętać więcej, niż chcieliby jego mieszkańcy. Odkrycie ludzkich szczątków i jednoskrzydłego anioła podczas remontu kamienicy stanowi punkt wyjścia do opowieści o pamięci, winie i sekretach z przeszłości, które nigdy tak naprawdę nie odeszły.
🕊️🧱 Agata Kunderman potrafi budować napięcie w sposób subtelny, niemal hipnotyczny. Każda rozmowa, każde wspomnienie, każdy detal wydaje się mieć ukryte znaczenie, które dopiero z czasem zaczynamy składać w całość. Nie ma tu nic przypadkowego. Śledztwo prowadzone przez komisarza Mirona Zaleskiego oraz prokuratora Szymona Gawrona jest realistyczne i pełne emocjonalnych odcieni. Obaj bohaterowie nie są jedynie narzędziami fabuły, lecz ludźmi z bagażem doświadczeń i własnymi granicami wytrzymałości. Ich determinacja zderza się ze zmową milczenia, jakby całe miasto próbowało ukryć głęboko zakorzeniony lęk.
🕊️🧱 Wśród tego wszystkiego pojawia się Staś, kilkuletni chłopiec z domu dziecka, który rysuje wciąż ten sam obraz: anioła z jednym skrzydłem. To właśnie jego postać wprowadza do fabuły delikatny, ale intensywny element niepokoju. Dzieci często widzą i czują więcej, niż potrafią nazwać dorośli. Czy Staś jest świadkiem czegoś niewyjaśnionego? Może nosi w sobie pamięć, która nie należy wyłącznie do niego? Autorka nie podaje odpowiedzi od razu, pozwalając czytelnikowi samodzielnie snuć domysły. Dzięki temu opowieść ma w sobie coś z opowieści przekazywanej szeptem, w której granica między przeszłością a teraźniejszością staje się wyjątkowo cienka.
🕊️🧱 Bardzo mocną stroną powieści jest jej warstwa historyczna. Agata Kunderman z wyczuciem i szacunkiem prowadzi nas przez powojenne realia, pełne bólu, zagubienia i prób budowania życia na nowo. To okres, o którym niełatwo mówić, a jednak autorka pokazuje go w sposób przejmujący, prawdziwy i głęboko ludzki. Trauma przesiedleń i konieczność odnalezienia swojej tożsamości rezonują w bohaterach współczesnych wydarzeń, jakby echo dawnych tragedii wciąż było obecne w każdym zakątku Kotliny Kłodzkiej. ㅤ 🕊️🧱 Chociaż w książce pojawia się wiele wątków obyczajowych, żadnego z nich nie odbiera się jako zbędnego. Wręcz przeciwnie, wszystkie one nadają fabule pełni, sprawiają, że bohaterowie nie są tylko uczestnikami zagadki, lecz ludźmi, którzy próbują żyć, radzić sobie, kochać i zapominać. Kryminał łączy się tu z dramatem, psychologią i opowieścią o pamięci, co sprawia, że historia nabiera niezwykłej głębi. ㅤ 🕊️🧱 Kotlina to książka dla tych, którzy lubią powolne odkrywanie prawdy, ale takiej, która wbija się pod skórę i zostaje tam na długo. To opowieść o tym, jak przeszłość potrafi wracać w najmniej oczekiwanym momencie i jak tajemnice przechowywane zbyt długo zaczynają domagać się głosu. Jeśli szukasz kryminału, który oprócz intrygi daje również emocje i refleksję, ta powieść zdecydowanie zasługuje na uwagę. Bez pośpiechu, za to z pełnym przejęcia zanurzeniem się w ciszę, jaka kryje najstraszniejsze sekrety.
„Sekunda trwa bardzo krótko. Trzy sekundy niewiele dłużej. Ale w niektórych przypadkach to wieczność. Czyjeś być albo nie być. Czyjeś życie lub czyjaś śmierć”.
Podczas remontu starej kamienicy w Kłodzku robotnicy znajdują ludzkie kości oraz tajemniczą figurkę anioła z jednym skrzydłem. Znalezisko trafia do Alberta Sznajdera, lokalnego historyka sztuki. Jednak następnego dnia mężczyzna zostaje odnaleziony martwy, a jego ciało ułożono tak, aby nawiązać do anioła z jednym skrzydłem…
Śledztwo prowadzi komisarz Miron Zaleski oraz Laura Rysa. Pojawiają się kolejne tropy, niektóre prowadzą w głąb historii miasta, do czasów przesiedleń i prób odbudowy powojennego świata. Poza tym wszędzie pojawia się symbol jednoskrzydłego anioła – ktoś narysował go w starych gazetach, a kilkuletni chłopiec z domu dziecka maluje go w swoim pokoju…
Co oznacza tajemniczy anioł z jednym skrzydłem? Kto odpowiada za śmierć Sznajdera? Czy dziecko widziało lub wie coś więcej na temat anioła lub mordercy?
„Kotlina” to bardzo dobry kryminał, który trzyma w napięciu od samego początku do końca. W książce pojawił się wątek kryminalny oraz historyczny. Bieżące śledztwo przeplata się z opowieścią o przesiedleniach oraz odbudowie powojennego świata. Przenosimy się do roku 1945 oraz w lata 60 XX wieku i poznajemy historię rodziny Jerzego Szulke. Autorka stworzyła ciekawą, wciągającą opowieść z duszną, gęstą atmosferą. Jeżeli chodzi o wątek kryminalny to pojawiają się tu liczne tropy, często mylne. Dlatego rozwiązanie zagadki nie jest takie proste. Uważam, że autorka bardzo dobrze wykreowała postaci policjantów prowadzących śledztwo. Bardzo polubiłam Rysę, która nie ma łatwego życia, jednak nie poddaje się i jest naprawdę silną kobietą oraz świetną policjantką. Tajemnice, duszny klimat, mroczna przeszłość, to wszystko sprawia, że trudno oderwać się od tej historii. Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki, ale na pewno nie ostatnie. Jej styl pisania przypadł mi do gustu, dlatego chętnie poznam inne jej powieści. Jeżeli lubicie czytać kryminały z historią w tle to koniecznie przeczytajcie tę książkę.
ukryty i naznaczony gdzieś w kącie chaty anioł stał z drewna przez ludzi wymyślony w bólu tkwił i upadku bez skrzydła, bez wiary z ciszy był wyrzeźbiony jakby to były czary stał się się ciemnością stał się niepewnością
dobro z niego wyszło a czerń się wdarła nie było w nim umiłowania bo zło mroczne przyszło między snem a jawą między słowami, co dręczą ostało mu się jedno skrzydło i krzyki, co tak duszę męczą tak nieprzebrane tak niezapomniane
szeptał anioł o wojnie co zadrżała w duszach o przesiedleniach szemrał i o ludzkich katuszach wydarte siłą te serca z domów, co były wszystkim nie Polak już i nie Niemiec nikt już tu nie był bliski ten anioł obok usiadł w końcu z nimi też upadł
popiół dawnych tajemnic nosił w sobie przez lata przez marne słowa obietnic już nigdy nie będzie latać
Trzeba udać się wstecz, by zrozumieć. Trzeba spojrzeć w tamte czasy. Powojenne realia. Kiedy wydzierali z nich domy. Z rąk wyrywali. Z dusz i serc. Kiedy zabierali wszystko, a zostawiali strach i niepewność. Pustkę i ciszę. W nieznane wysyłali. Bo zabrać dom, to jak zabrać duszę, pewność i bezpieczeństwo. Trzeba tam się udać. Do Kłodzka. To tam anioł został z drewna stworzony. A z nim nadzieja. Że ten skarb w nim ukryty przyniesie coś lepszego. Tak przetrwał czasy. Nadziei jednak ubyło, a nadszedł czyjś koniec.
Teraz to ciemność, co kiełkuje. A może to chciwość, co gryzie środek. Mrok przez lata domagał się ujawnienia. Trwał w czerni, bo to ona była jego siłą. Dziś przynosi odpowiedź. Dziś to prawda, która boli. I koniec, który daje spokój. Dziś to anioł, który wciąż bez skrzydła trwa. Był przekleństwem. I przekleństwo przyniósł na człowiecze barki.
Solidny, piękny kryminał z duszą. Może czasem wątki przytłaczały, może tempo zwalniało. Ale czymże są te niuanse wobec cudnych emocji, jakie niesie ta książka? Cichym echem są tylko. Bo uczucia jakie ta historia za sobą zostawia są tak poruszające, że osiadają z dreszczem na skórze. Pięknie jest. Polecam bardzo.
Czy jedna tajemnica wystarczy, by obudzić całe miasto? "Kotlina" udowadnia, że czasami wystarczy jeden (za to niespotykany) anioł!
Książka rozpoczyna się od sceny godnej dreszczowca: robotnicy remontujący starą kamienicę przeżywają chwile grozy, gdy podłoga nagle zapada się pod jednym z nich. Po akcji ratunkowej w odkrytej piwnicy czeka mrożący krew w żyłach widok: ludzkie kości. Obok makabrycznego znaleziska spoczywa zagadkowa figura anioła. Niezwykła, bo posiada tylko jedno skrzydło i co jest kluczowe - nigdy nie miała drugiego!
Sprawą zajmują się komisarz Miron Zaleski i prokurator Szymon Gawron. Jeden z nich, czując, że to coś więcej niż zwykły anioł, zatrudnia lokalnego historyka sztuki do zbadania figury. Niestety, już kolejnego dnia mężczyzna zostaje znaleziony martwy, a jednoskrzydły anioł znika bez śladu. Jakby tego było mało, w podobnym czasie pięcioletni chłopczyk z domu dziecka nagle zaczyna rysować... właśnie tego samego anioła! Jak to możliwe, że dziecko wie coś, czego nie potrafią dostrzec dorośli śledczy?
Książka ma świetnie skonstruowaną narrację, która lawiruje nie tylko między perspektywami różnych postaci, ale i różnymi latami. Przenosimy się z teraźniejszości zarówno do roku 1945 i do lat 1961-62. Dzięki temu możemy złożyć kawałki układanki w całość i zrozumieć, że ta historia jest znacznie szersza, głębsza i bardziej zakorzeniona w przeszłości, niż mogłoby się wydawać.
Osobiście muszę przyznać, że autorka trochę namieszała mi w głowie. Liczba nazwisk na "Sz" (Szarskich, Szulków i Sznajderów!) momentami sprawiała, że gubiłam się w powiązaniach i zastanawiałam, kto jest synem kogo. Na moje nieszczęście, miałam też przeczucie, kto stoi za całą tą historią, więc finał nie zaserwował mi wielkiego szoku. Mimo to (i to jest bardzo ważne!) to naprawdę ciekawa, lekka i wciągająca lektura, idealna na jesienny weekend pod kocem. Serdecznie polecam wszystkim fanom kryminałów z historycznym tłem.
Historia Kunderman od początku spowijała mnie mgłą, gęsta, niepokojąca i skrywająca mnóstwo tajemnic, które nie zawsze warte są odkrycia, bowiem przeszłość nieustannie upomina się o swoje.
Powieść zaczyna się z przytupem, ponieważ podczas remontu kamienicy znalezione zostają ludzkie szczątki oraz figura anioła z jednym skrzydłem. To zdarzenie okazuje się być łącznikiem w sieci powiązań z czasów powojennych, niegodnych i często przemilczanych rozdziałów historii. Odnalezienie Alberta Sznajdera lokalnego historyka rozpoczyna istny dramat, a komisarz Zaleski wraz z prokuratorem Gawronem wchodzą na iście grząski teren śledztwa.
Kunderman znakomicie oddaje atmosferę wydarzeń i to zarówno za sprawą aury mglistej Kotliny Kłodzkiej, jak i wydarzeń pełnych niedopowiedzeń i przemilczeń, sprawiając, że byłam niemym świadkiem wydarzeń, gdzie każdy cień skrywał echa dawnych win.
Jest w tej historii motyw małego Stasia, który mnie osobiście zdewastował, złapał za czarną dusze i zmielił ją zupełnie, bo to właśnie za sprawą tej postaci „Kotlina” nabrała nieco metafizycznego i emocjonalnego wymiaru, bo to dziecko stało się symbolem, że dzieci często widzą więcej i postrzegają cos dojrzalej niż nam się wydaje.
Ta powieść zdecydowanie jest niejednoznaczna i przez swoją wielowarstwowość, balansując miedzy kryminałem a dramatem. Książka stopniowo odsłania swoje tajemnice, co dla niecierpliwych czytelników może być trudne, ponieważ każdy rozdział to fragment jednej wielkiej układanki.
Kunderman sięgnęła po rudny temat, co pewnie wymagało odwagi, ale moim zdaniem obroniła się przedstawiona historią. Samo zakończenie mnie usatysfakcjonowało pomimo tego, że jest otwarte i nieco melancholijne.
Dzisiaj przychodzę do Was z książką, co do której mam dosc mieszane uczucia. Z jednej strony mi się podobała, że drugiej jednak czuję po jej przeczytaniu ogromny niedosyt. Mam nawet takie poczucie, że nie dostałam tego, czego oczekiwałam kiedy zgłębiałam pierwsze rozdziały powieści.
Historia zaczyna się od odkrycia szczątków ludzkich podczas remontu kamienicy. Do gry wkraczają śledczy i zaczynają pracę nad rozwikłaniem zagadki. Niezwykle zaintrygowała mnie ta historia i powiem szczerze, że dodatkowe wątki jakie autorka wprowadzała do powieści jeszcze mocniej podkręcały moja ciekawość. Motyw anioła z jednym skrzydłem jest niesamowicie tajemniczy i mroczny. Dodatkowo mamy Stasia, który nie wiadomo dlaczego, tworzy rysunki z tym aniołem wlaśnie. Poznajemy historię przesiedleń oraz pewnego skarbu.
Niestety akcja zwalniała momentami bardzo mocno. Dodatkowo mam wrażenie, że z wszystkich rozpoczętych wątków, nie wszystkie zostały zamknięte jednocześnie nie pozostawiając czytelnika z obietnicą zamknięcia ich w ewentualnych kolejnych częściach. Jak chociażby motyw Stasia u jego rysunków.
Niemniej jednak, wszystko jest dość fajnie i lekko opisane. Książkę czytało mi sie szybko i przyjemnie. Dodatkowo klimat stworzony przez autorkę też do mnie przemówił. Weszłam w niego ze wszystkimi emocjami. Czułam chłód kamienic i mrok skrywany w ich zakamarkach. Również nawiązanie do historii, mimo, że nie przepadam za takimi zabiegami, zaciekawił mnie.
Także czytelnicy, polecam sprawdzić i przekonać się czy ta historia jest godna uwagi 😊
„Kotlina” to książka, która wiedziałam, że spodoba mi się już patrząc na jej tytuł. Uwielbiam wracać do Kotliny Kłodzkiej w realu jak również literacko. W Kłodzku zostają odkryte zwłoki w jednej z kamienic, w której zawalił się strop. Oprócz szczątek znaleziono również drewnianą figurkę aniołka z jednym skrzydłem. Na dugi dzień natomiast Albert Sznajder, lokalny historyk sztuki zostaje znaleziony martwy. Sprawą zajmuje się komisarz Miron Zalewski i prokurator Szymon Gawron. Śledztwo zabiera ich w głąb historii miasta. Do czasów prób odbudowy miasta po wojnie. Dreszczyk podczas lektury nie odpuszcza. Zwłaszcza gdy mały chłopiec Staś rysuje anioła z jednym skrzydłem. Wydaje się, że Staś widzi więcej niż dorośli. Co to takie? Jakie tajemnice o mieście i jego mieszkańcach wyjdą na jaw? Przekonacie się sami. Dolny Śląsk bogaty jest w historię i bardzo lubię gdy chociaż małe wzmianki o niej znajdują się w książkach. I tak właśnie jest tutaj. Autorka wspaniale oddała klimat starej kamienicy i sekretów jakie skrywa. Napięcie podczas lektury wzrasta z każdym nowym rozdziałem. Akcja jest dość dynamiczna. Kolejne sekrety wychodzą na jaw dość szybko. Nie ma tutaj długich i nudnych opisów, które sprawiają, że ma się ochotę przeskoczyć parę stron, ale są takie które oddają mroczny klimat. Wszystko to sprawia, że książka jest fantastyczną lektura na długie jesienne wieczory. Bardzo polecam!
Czasami zdarza mi się sięgnąć po książkę autorki lub autora, których kompletnie nie znam. Nie sprawdzam ich wcześniej - jeśli przekona mnie tytuł albo tematyka, po prostu zaczynam czytać. Tak było również w tym przypadku. Jak wyszło?
Niestety… średnio.
Książka zaczyna się bardzo dobrze. Jest tajemnica, jest klimatyczne miejsce akcji - Kłodzko. Miasto, po którym wielokrotnie spacerowałem i które już podczas takich spacerów sprawia wrażenie pełnego ukrytych sekretów. Właśnie taką scenerię wybrała autorka. Akcja zawiązuje się dość ciekawie, jednak bardzo szybko tempo opada. To jeszcze dałoby się wybaczyć.
Problem pojawia się w momencie, którego po prostu nie znoszę. Kiedy odkryta zostaje tożsamość głównego „złego”, my jako czytelnicy nie dowiadujemy się tego od razu. Nie wiemy, co dokładnie odkrył bohater ani o co mu chodzi. Taki zabieg narracyjny odpycha mnie od lektury z ogromną siłą. A samo zakończenie? Zamiast zostać rozegrane fabularnie, zostaje po prostu wyjaśnione w dialogach między bohaterami.
Czy to dobra książka? Wierzę, że mniej wymagającym czytelnikom może się spodobać. Do mnie jednak niestety nie trafiła. Było to moje pierwsze i wiem już że ostatnie spotkanie z twórczością tej autorki. Jest wiele znacznie lepszych książek, które naprawdę warto przeczytać.
Pierwsze dwie książki autorki mnie oczarowały. Niestety z każdą następną jest coraz gorzej. Podczas czytania "Kotliny" wynudziłam się jak mops. W połowie miałam chęć ją porzucić, ale przekonałam samą siebie, że dalej będzie ciekawiej. Nie było. Rozwiązanie sprawy nie wzbudziło we mnie żadnych emocji, podobnie jak i cała książka. Wątek, który w zamyśle miał być kryminalnym, nie ma napięcia, lecz retrospekcje z przeszłości i historyczne opisy znacząco spowalniają i tak już żółwie tempo powieści. Autorka zastosowała w niej zabieg, który miał podkręcić zaciekawienie w czytelniku, ale w moim odczuciu był nieudolnym, irytującym, a momentami kuriozalnym. Gdy Miron odkrył, kto jest złoczyńcą, określał go tak, by nie zdradzić tożsamości, np.: "– Może nam pani pomóc? Czy cokolwiek wie pani o… – Tu wymienił nazwisko poszukiwanego."
Jeśli autorka napisze kolejną powieść zastanowię się pięć razy, zanim po nią sięgnę.
Poprawnie skonstruowany kryminał. Niestety, w pewnym momencie domyśliłam się, kto jest mordercą, a to zawsze ujma dla tego gatunku. sięgnęłam po tą książkę, bo jej fabuła rozgrywa się na terenach bardzo bliskich. Liczyłam na trochę więcej ciekawostek historycznych, zwłaszcza gdy okazało się, że akcja dotyczy, między innymi, powojennych przesiedleńców i tego, co poniemieckie. Plusik za to, że na kartach tej książki, zdawkowo bo zdawkowo, ale zostało wspomniane moje miasto - i nie jest to Kłodzko.
Oczekiwałam historii trzymającej w napięciu i to właśnie dostałam, jest kilka rzeczy, które się zagubiły i nie wiem, czy były celowym zabiegiem czy zapomnieniem, ale można to wybaczyć, bo zdecydowanie autorka dowozi całość.
" [...] Anioł był jak ten głupi świat po głupiej wojnie. Z jednym skrzydłem nie mógł już latać, ale nadal mógł żyć. [...]"
Czy wierzycie, w to, że niektóre przedmioty mogą być przeklęte i sprowadzać na człowieka śmierć lub nieszczęście?
Agata Kunderman swoją najnowszą powieścią pod tytułem "Kotlina", zabiera nas do mrocznego Kłodzka. Tutaj pod powierzchnią ukryte są siły nieczyste, które drzemały tam od wielu lat. Podczas remontu pewnej kamienicy, niestety wydostały się na powierzchnię. Będą ofiary, które tracą swoje życie w dziwnych okolicznościach. Policja i prokuratura będą intensywnie współpracować, żeby wyjaśnić tę sprawę. Czy będą w stanie rozwiązać zagadkę śmierci niewinnych ludzi? Kto straci życie, a kto je odbiera? Powiem wam, że to wcale nie będzie takie proste. Autorka przedstawia nam czasy współczesne i wydarzenia, które miały miejsce w 1945 roku. Wszystko się ze sobą pięknie przeplata, tworząc wyjątkową historię. Jeżeli czytacie uważnie, to nie macie szans na przegapienie szczegółów, które tutaj są bardzo istotne. Cieszę się, że Agata Kunderman przedstawiła inną stronę Kłodzka, tę bardziej mroczną. Dzięki jej opisom mogłam to sobie wyobrazić. Autorka stworzyła wyjątkową i barwną fabułę. Już sam początek wciągną mnie w swój wir i nie pozwolił odejść od czytania. Dalej było jeszcze lepiej. Podobało mi się, że w ciekawy sposób autorka przedstawiła swoje postacie. Miałam wrażenie, że są bardzo realne. Chętnie wpadłabym na ciasto do babki Baziakowej. Czytając, czułam zapach jej wypieków. Nie dziwię się, że wszyscy kochali jej ciasta. Warto do niej zajrzeć. Mogłabym razem z komisarzem Mironem Zaleskim i prokuratorem Szymonem Gawronem poprowadzić śledztwo. To byłaby dla mnie czysta przyjemność. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś o nich usłyszymy. To było moje pierwsze spotkanie z twórczością tej autorki. Z przyjemnością sięgnę po wcześniejsze jej powieści.
Gdy spotkacie anioła bez twarzy z jednym skrzydłem, to uważajcie na siebie, bo zło jest już blisko.