Iris jest perfekcjonistką do szpiku kości. Pracuje jako magazynierka w sklepie odzieżowym, a swoje obowiązki traktuje bardzo poważnie i nie widzi poza nimi świata.
Dopóki nie pojawia się on.
Tajemniczy klient, który obserwuje Iris podczas pracy, okazuje się nowym pracownikiem, a ona jest zmuszona wprowadzić go w tajniki ukochanego zawodu. Po bolesnym rozstaniu z przyjaciółką boi się otworzyć na nową relację, ale Elliott powoli pokazuje jej, że warto mu zaufać.
Pozbawieni oddechu to jesienno-zimowy romans, w którym przepadną nawet najwięksi wrogowie niskich temperatur. To nie tylko historia o miłości, ale też przyjaźni, pasji do swojej pracy i tajemnicy, która sprawi, że ta oblana lukrem powieść pozostawi na chwilę w sercu gorzki posmak cynamonu.
Mam wrażenie, że ta książka została napisana specjalnie dla mnie. Jest tu kilka wątków i zdań, które mnie tak poruszyły… serio. Dawno nie czytałam tak życiowej książki. Już samo to jak główna bohaterka podchodziła do swojej pracy. Tak bardzo przypomniało mi to kino. Pracowałam tam 8 lat i to była z najlepszych prac jakieś miałam!
Utrata przyjaźni nigdy nie bolało tak bardzo jak po „pozbawieni oddechu”. Ten ból i kiedy nachodzą nas myśli…czy można było to naprawić?
No i sam romans! Cudny i poruszający. To mi daje nadzieję…
Sięgnęłam po tę książkę tylko dlatego, że obserwuję autorkę w SM. Dziewczyna odwaliła tak dobrą robotę z reklamą, że wyczekiwałam premiery z niecierpliwością, a ja nawet nie lubię jesieni i nie przepadam za romansami.
Niestety, nie znalazłam tu chyba nic, co zostało mi obiecane.
Główna bohaterka, czyli Iris, to najbardziej irytujące babsko, z jakim spotkałam się w literaturze. Jest antypatyczna i narcystyczna, od pierwszych stron wywyższa się i uważa za lepszą od innych tylko dlatego, że mają większe ambicje od niej. Źli rodzice chcieli zapewnić jej dobrą przyszłość i wysłać ją na studia, ale ona ma własny rozum i woli zgnić na magazynie odzieżówki. Tych, którzy przychodzą tam tylko na chwilę nazywa dzieciakami i podkreśla, jaka to ona nie jest dorosła i inna niż inni.
Nie zrozumcie mnie źle, nie uważam pracy na magazynie za gorszą, a ludzi bez studiów za nieudaczników - sama nie mam studiów. Ale ja nie twierdzę, że jestem lepsza od tych, którzy z własnej woli poświęcają długie lata na naukę czegoś tak trudnego jak przykładowo medycyna.
Iris nie wie też, czego chce. Kiedy współpracownicy plotkują o jej relacji z Elliottem, ona strzela focha, ale do obgadywania ich życia jest pierwsza. Twierdzi, że jeden facet jest dla niej “jak brat” i już na kolejnej stronie ma mokro patrząc na jego dłonie. Ten sam osobnik ją napastuje, a ona chce się z nim przyjaźnić (i jest zdziwiona, że on liczy na coś więcej). O fobii społecznej przypomina sobie tylko gdy trzeba zamówić kawę, ale z nowym pracownikiem rozmawia na luzie, a klientów obawia się tylko trochę.
Najzabawniejszym (i jednocześnie najprzykrzejszym) elementem kreacji Iris jest fakt, że autorka niejednokrotnie mówiła, iż stworzyła tę postać na swoje podobieństwo. Tylko, że Kinga wydaje się przemiłą osobą i nijak nie przypomina tej wrednej cholery, o której napisała książkę. (nie wspominając, że dzięki temu zabiegowi podczas czytania mimowolnie zastanawiałam się w ilu procentach Iris to Kinga i które wydarzenia w książce opisała na podstawie swoich przygód, a tak nie powinno być, autor nie powinien być głównym bohaterem swojej książki)
Elliott miał być uroczym promyczkiem, chodzącą zieloną flagą i w ogóle facetem idealnym. No która z nas by takiego nie chciała, co?
No… ja. I zanim zrozumiecie mnie źle - nie mówię, że warczący bad boy jest lepszy. Ale Elliott jest idealny do porzygu. Nie ma w nim ani jednej negatywnej cechy, a nawet jeśli zrobi lub powie coś nie tak, to za kilka stron okazuje się, że to nie jego wina, tylko wszystkich wokół. Zawsze jest obok gdy go potrzeba, wie co powiedzieć w każdej sytuacji i na wszystko ma rozwiązanie. Ale autorka chyba bała się, że tego nie zauważymy i pokazywała nam palcem (i narracją), że jest chodzącym ideałem.
W dodatku część mężczyzn w tej książce istnieje tylko po to, żeby podrywać napastować Iris i żeby Elliott mógł zjawić się niczym rycerz na białym koniu i nie dość, że ją uratować, to jeszcze pokazać (ponownie) jaki jest idealny i że wie, jak poprawnie podrywać kobietę.
Mówiąc o Elliotcie nie można nie wspomnieć o Tajemniczym Wątku (który nie był aż tak tajemniczy, kiedy związane z nim osoby komentowały i lajkowały posty autorki na IG). Wiedziałam co to będzie, ale wbrew pozorom nie odebrało mi to przyjemności z czytania. Niewinne wzmianki, które nabierają sensu gdy zna się tajemnicę, zostały świetnie wplecione, a jednocześnie nie były przesadnie wskazywane - mam na myśli momenty, gdy w książkach padają zdania w stylu “XYZ zachowuje się dziwnie, ciekawe czy ma to jakieś znaczenie” - tu tego nie było.
Ale nie do końca podobało mi się rozwiązanie tego wątku, czyli ten długi, autobiograficzny opis życia Elliotta roztrząsający na nowo każde wydarzenie w książce. Zdecydowanie wolałabym już nie robić z tego tajemnicy i postawić na podwójne POV, żeby czytelnik od początku widział wszystko z perspektywy Elliotta, a jednocześnie czuł napięcie “o matko, co to będzie kiedy Iris się dowie”.
Ostatnią rzeczą, której muszę się przyczepić jest research. Mnie to słowo kojarzy się właśnie z Kingą, która na każdym kroku powtarza jak ważny jest to element pisania i wiem, że do Tajemniczego Wątku przyłożyła się w każdym szczególe. Niestety, jej znajomość realiów mieszkania w USA leży - bohaterka pracuje w sklepowym magazynie, a stać ją na mieszkanie i jedzenie. Akcja książki rozgrywa się od października do chyba stycznia czy marca, ale nie ma ani słowa o wypadającym w listopadzie Święcie Dziękczynienia, które dla Amerykanów jest nawet ważniejsze, niż Boże Narodzenie. Pewnie były jeszcze jakieś elementy (widziałam, że ktoś wytykał błędne użycie jednostek miary i temperatury), ale ja ich nie zauważyłam.
Zakończenie książki było przesłodzone i przesadzone, jak to w romansach bywa, ale nawet w moim oku zakręciła się łezka. To chyba ona sprawiła, że początkowo dałam książce pięć gwiazdek, jednak po ochłonięciu i zajrzeniu do swoich notatek musiałam ocenę obniżyć przez to wszystko, co wymieniłam powyżej. Ale mimo to, czekam na drugi tom, bo jestem naprawdę ciekawa co jeszcze można opowiedzieć o tej dwójce po takim zakończeniu.
[𝟒,𝟓/𝟓] „Przywiązuję ogromną wagę do fotografii, mają w sobie zaklęte wspomnienia. Nie chodzi tu o tęsknotę tylko za bliskimi, ale i za tym, jakie kiedyś było życie.” ~~~~~~~~~~~~~~~~~~ ᝰ.ᐟ Akcja książki dzieje się w Savannah, podczas jesieni oraz zimy, więc klimat tej historii jest niesamowicie magiczny!! Jest to raczej spokojna książka. Bez większych zwrotów akcji, zaawansowanej fabuły - można podejść do niej na luzie. Warto zaznaczyć, że mimo tego, porusza ona naprawdę ważne tematy, takie jak: depresja, izolacja, trudności w zaufaniu, śmierć członka rodziny czy chorobę.
𝐈𝐫𝐢𝐬 jest totalną samotniczką, perfekcjonistką i największą fanką swojej pracy. Kiedyś marzyła o paczce przyjaciół, lecz po latach ich poszukiwania zorientowała się, że najlepiej czuje się we własnym towarzystwie. Pewnego dnia w pracy zauważa bruneta. Gdy ich spojrzenia się spotykają…Iris ma motyle w brzuchu. Tajemniczym chłopakiem okazuje się 𝐄𝐥𝐥𝐢𝐨𝐭𝐭. Ma on niesamowity humor, styl ubioru jak i cechuje go upartość. Okazuje się, że ta dwójka będzie razem pracować, a dziewczyna ma go wszystkiego nauczyć od zera. Dzięki tej historii można uwierzyć w miłość od pierwszego wejrzenia - przynajmniej tak było w moim przypadku.
Myślałam, że wydarzenia dziejące się w pracy Iris i Elliotta mnie nie zainteresują, a było wręcz przeciwnie! Czułam się, jakbym była tam razem z bohaterami. Wszystko było dokładnie opisane, dzięki czemu łatwo było wkręcić się w fabułę.
Niestety odejmuję trochę oceny tej powieści, gdyż ten tajemniczy wątek wcale nie był dla mnie taki tajemniczy i bardzo szybko odkryłam co nim jest. Myślę, że jest to idealna książka dla fanów „Przypadkowo Amy”!! Styl pisania Kingi jest świetny, bardzo płynny i lekki, więc myślę, że w niedalekiej przyszłości sięgnę po jej debiut „Gilberta” <3
Druga książka Kingi którą czytałam i kolejna świetna 😩 czytajcie bo naprawdę warto nie jest to typowy romans enemies to lovers a historia Elliotta (słoneczka ) i Iris (kobiety która oddała pracy całą duszę). (Ale czytajcie też Gilberta od Kingi , tam to się dopiero dzieje)
Odejmuje troszke tylko dlatego ze juz na samym poczatku domyślałam sie tego sekretu który pewnie mial byc plot twistem i tym efektem wow ale poza tym przecudowna książka!!
No co relacja bohaterow zajebista podoba mi sie jak "delikatnie" sie rozkrecala!! Fajnie ze nie bylo jakis niepotrzebnych dram tylko bylo w miare spokojnie z takimi naturalnymi¿ problemami no wiecie że nie bylo czuć że są na siłę po to żeby sie cos działo
Iris to kocham bo to dosłownie ja!! W końcu mnie ktos rozumie z tym stresem normalnymi sytuacjami jak zamowienie sobie kawy w kawiarni i ogolny kontakt z ludzmi jak i caly lek przed dopuszczeniem kogos do siebie
Elliott no jest cudowny uwielbiam go na maxa slodziak totalny green flag no i caly klimat tej jesieni i na koniec zimy zajebiste i wątek sklepu myslalam ze będzie nudny a był mega spoko więc ogólnie zajebiste!!
„Pozbawieni oddechu” to książka, która dosłownie zatrzymała mój świat. Od pierwszych stron czuć w niej magię codzienności — tę spokojną, ciepłą i pachnącą jesiennym powietrzem. To historia, która nie tylko bawi i rozczula, ale też zostawia po sobie coś więcej: refleksję, że czasem trzeba się zatrzymać, by znów zacząć oddychać.
Czytając ją, miałam wrażenie, że jestem obok Iris — cichej, poukładanej perfekcjonistki, która próbuje utrzymać świat w ryzach, mimo że wewnątrz trochę się rozpada. A potem pojawia się on — Elliott, promień słońca w jej uporządkowanej codzienności, który z każdym rozdziałem uczy ją, że życie nie zawsze musi być idealne, żeby było piękne.
Kocham tę książkę za spokój, który niesie, za dialogi, które wydają się tak prawdziwe, jak rozmowy z kimś bliskim, i za bohaterów, którzy nie są idealni — właśnie dlatego stają się tacy bliscy. Za to, że potrafi w jednej chwili sprawić, że się uśmiechasz, a w następnej ściska cię w gardle i myślisz: „O nie, nie dam rady czytać dalej”. To historia o samotności, o ludziach, którzy uczą się żyć mimo lęku, i o miłości, która przychodzi nieproszona, ale okazuje się wszystkim, czego potrzebowali.
To nie jest kolejny romans – to opowieść o zaufaniu, o odzyskiwaniu siebie i o tym, że czasem ktoś musi pojawić się znikąd, by przypomnieć nam, jak to jest oddychać naprawdę.
Idealna dla każdej jesieniary, która kocha powolne historie, kubek herbaty i emocje, które zostają na długo po ostatniej stronie. 💛
,, Wtem chwyta mnie impulsywnie za rękę i przebiegamy na drugą stronę ulicy. W rzeczywistości ten moment trwa dwie sekundy, ale dla mnie - całą wieczność. Świat zwalnia tempa, czas wręcz staje w miejscu. Patrzę na nasze dłonie złączone z mocnym uścisku, po raz pierwszy spletliśmy ze sobą palce. Ściskam go odrobinę mocniej, nie kontroluję swojego ciała, ani myśli. Świat się rozmywa, jego kontury przestają istnieć. Liczy się tylko ten chłopak i sama do końca nie jestem pewna, czy to nie zwiastuje kompletnej katastrofy.
Nie puszczaj Elliott. Proszę, nie puszczaj mnie"
Cześć kochani 🍂
Tym oto pięknym fragmentem, pragnę zaprosić Was do Savannah - miasteczka nowych szans, utraconych przyjaźni i nadziei, potrafiącej rozświetlić nawet najczarniejszy mrok.
Najnowsza powieść, autorstwa @kingafukushima to historia, która przeszywa czytelnika do szpiku kości. Z jednej strony mamy niesamowity, lekki jesienno - zimowy klimat sennego miasteczka, z drugiej - magazynowy chaos i ogrom trudnych tematów, które tylko czekają, żeby wychylić się spomiędzy wersów i dać nam znać o swojej obecności.
Iris jest perfekcjonistą. Ale taką naprawdę do szpiku kości. Jednak za maską twardej zołzy, kryje się dziewczyna, którą złamano o raz za dużo. Całym życiem jest dla niej ukochana praca, która dodaje jej skrzydeł i dzięki której czuje, że żyje. Wszystko zmienia się, kiedy pewnego razu, przemierzając rzędy półek i wieszaków, spotyka tajemniczego klienta, który postanawia rozgościć się w jej myślach. Na dobre.
Elliott to tajemniczy chłopak, którego życie nie oszczędzało, nie pozwoliło mu to jednak stracić serca golden retrievera, które ofiarowuje wszystkim tym, którzy tego najbardziej potrzebują. A kiedy rozpoczna pracę na magazynie sklepu odzieżowego, jego nowa współpracownica i mentorka, potrzebuje tego, jak nikt inny. Tym bardziej, że już kilka dni wcześniej, przykuwa ona jego uwagę...
Czy pomiędzy taśmą, kartonami i wieszakami jest szansa, na znalezienie miłości? Czy uczucie jest w stanie pokonać strach? Czy aby na pewno mamy nieograniczony czas, aby powiedzieć o tym, co czujemy?
To, co Kinga zrobiła ze mną tą książką... Aż brak mi słów 🤯 Nie zrozumcie mnie źle. Miałam na tę historię chrapkę już od samej tylko delikatnej zapowiedzi, po lekturze Gilberta, wiedziałam że będzie to dobra książka, ale uwierzcie mi. Nie przypuszczałam, że aż tak 🥹 Po początkowym ogromnie szczegółów dotyczących pracy magazynierki ( nie zrażajcie się i uwierzcie mi. Dodaje to ogromu autentyczności i klimatu 🥹),dostajemy tak...cholernie dobrą historię. Te emocje, klimat, styl pisania, trudne tematy ( w tym jeden tajemniczy wątek, o którym milczę, bo to jeden z głównych tematów Pozbawionych 🤭),bardzo ważny ( i niezwykle dobrze przedstawiony) motyw lęku społecznego, strachu, problemów z zaufaniem...do tego przyjaźń, rozwijające się uczucie... Powiem Wam, że czułam, jakbym była w Savannah razem z Iris i Elliottem, a Kinga zrobiła emocjonalnego naleśnika z mojego serca, sprawiając, że do tej pory ciężko mi cokolwiek napisać na temat tej książki. Wystarczy może to, że po lekturze siedziałam i gapiłam się w ścianę, mimo że planowałam położyć się spać jakąś godzinę wcześniej. Myślę, że to mówi wszystko 🥹🤎🤎
Aha i jeszcze jedno. Pozbawieni Oddechu zostają oficjalnie jedną z najlepszych książek, jakie przeczytałam. Nie. Nie w tym roku. Ogólnie 🥹