ON ZNISZCZYŁ JEJ MARZENIA. TERAZ ONA ZAMIERZA SIĘ ZEMŚCIĆ. NAWET JEŚLI OZNACZA TO POŚWIĘCENIE WŁASNEGO SERCA.
Daisy Morgan dostaje się na wymarzony staż w prestiżowej firmie Webb&Stern. Po wielu trudnych latach los wreszcie zaczyna się do niej uśmiechać... dopóki na jej drodze nie staje Jamie Chaplin – piekielnie przystojny, pewny siebie i absolutnie egoistyczny drań, który widzi już swoją twarz na okładkach wszystkich biznesowych magazynów w kraju. Jedną decyzją Jamie odbiera Daisy wszystko: pracę, dach nad głową i nadzieję. A potem składa jej propozycję – bezczelną, niemoralną i… nie do odrzucenia. Daisy wraca do firmy w roli asystentki samego diabła, gotowa na zemstę. Ale im lepiej poznaje własnego szefa i im głębiej wchodzi w świat rodzinnych tajemnic Chaplinów, tym trudniej jej odróżnić prawdę od kłamstwa. I nienawiść od czegoś znacznie bardziej niebezpiecznego.
tbh, mam co do tej książki bardzo mieszane opinie przeczytałam ją miesiąc temu i nie towarzyszą jej żadne myśli, serio. zapomniałam nawet, że w ogóle istniała…
gdy teraz czytam sobie zaznaczone fragmenty to nie mogę powiedzieć, że jest to książka zła, tylko dla mnie nie wyróżniła się ona niczym specjalnym…
Jeśli mam być z Wami całkowicie szczera, to do przeczytania tej historii zachęciła mnie sama autorka, która dodawała materiały na jej temat. Poczułam się na tyle zaintrygowana, że wiedziałam, iż prędzej czy później ją przeczytam, zwłaszcza że jeszcze nic od tej autorki nie poznałam. I nie żałuję, bo książka naprawdę mi się spodobała i spędziłam z nią miło czas.
Styl pisania autorki sprawił, że czytało mi się tę historię szybko i przyjemnie. Od początku zostałam wciągnięta w to, co czytam, i z każdą kolejną stroną chciałam więcej i więcej, aż nie wiem, w którym momencie przeczytałam ostatnie zdanie. Autorka pisze lekko i przystępnie, przez co wszystko jest zrozumiałe, a podczas lektury nie miałam ani jednego momentu, w którym bym się nudziła.
Najbardziej urzekły mnie emocje, jakie ta pozycja we mnie wzbudziła. Nie spodziewałam się takiego emocjonalnego rollercoastera, dzięki czemu mogłam poczuć każdą emocję i wszystko to, co chciała przekazać autorka. Myślałam, że to będzie zwykły romans, a już na początku miałam łzy w oczach. W niektórych momentach podczas czytania naprawdę płakałam, czego zupełnie się nie spodziewałam.
Co do bohaterów, czyli Daisy i Jammiego – polubiłam ich od pierwszych stron. Mieli w sobie coś, co wzbudziło we mnie ogromną sympatię. Każde z nich w większym lub mniejszym stopniu zmagało się z bolesnymi rzeczami, przez co nieraz było mi ich po prostu szkoda. Podobało mi się to, jak autorka ukazała ich relację. Jeśli szukacie dobrego enemies, to trafiliście idealnie. W większości książek ten motyw znika po kilkunastu stronach, tutaj tak nie jest, co jest ogromnym plusem. I co najważniejsze — powód ich nienawiści nie jest błahy, jak w wielu innych historiach.
Mnie osobiście ta historia bardzo się podobała. Spędziłam przy niej świetny czas, a tylu emocji się nie spodziewałam. Nadal jestem w ogromnym szoku, a wracając myślami do poszczególnych momentów, czuję te same emocje. Jeśli zastanawiacie się, czy warto ją przeczytać — ja bardzo polecam. Jestem pewna, że to nie było moje ostatnie spotkanie z twórczością autorki, zwłaszcza że w planach mam przeczytać jej pierwszą wydaną historię.
Enemies to książka, idealna dla fanów wątku enemies to lovers. Daisy i Jamie to dwa mocne charaktery, które nie dają za wygraną. Kiedy Daisy po wielu trudach otrzymuje swój wymarzony staż, Jamie wkracza w jej życie odbierając jej wszystko. I tak zaczyna się ich historia, gdzie docinek z obu stron nie brakuje. Aż do czasu, kiedy Jamie składa jej propozycję nie do odrzucenia. Daisy staje się jego asystentką, jednak nienawiść szybko zaczyna zmieniać się w coś więcej.
Od razu mogę powiedzieć, że książka była w porządku. Czytało mi się ją dobrze, głównie w pierwszej połowie. Choć było kilka rzeczy, które mi się nie kleiły. Czasami czułam, że jest ogromny przeskok między charakterem Daisy przy Chaplinie a tym kiedy musi sama poradzić sobie ze swoim życiem. Brakowało mi jakiegoś większego połączenia między tymi dwoma odsłonami Daisy. Tak, aby jakoś mieszały się te cechy charakteru, bo Daisy jest ciekawie wykreowana. Przy Jamiem potrafi być pyskata, odważna i nie do zatrzymania, ale jak go nie ma trochę mi nagle znikała. Jakby to były dwie różne bohaterki.
Zaś, motyw enemies to lovers bardzo mi się podobał, bo jednak było czuć nacisk na to enemies. Między bohaterami rosło ogromne napięcie, a to uwielbiam najbardziej. Kiedy ich relacja ewoluowała do lovers, podobało mi się odrobinę mniej, ale było okej. Zdecydowanie jestem fanką ich jako wrogowie 😅
Akcja przed zakończeniem też średnio mi się podobała, ponieważ jakoś nie pasowała mi do reszty książki. Choć całe backstory Jamiego uważam za niezmiernie ciężkawe i udane, to kulminacyjny moment przy zakończeniu sprawił, że czułam jakbym zaczęła czytać totalnie inną książkę.
Książkę oceniam jako okej romans biurowy z kilkoma twistami, choć myślę, że nie zapadnie mi w głowie na długo. Jednak, jeśli was zainteresował to warto samemu się przekonać i przeczytać. 😊 [ współpraca reklamowa Wydawnictwo Jaguar ]
Czy nienawiść może być formą miłości? Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Aż w moje ręce trafiło „Enemies” i pokazało mi, jak naprawdę powinien wyglądać dobrze napisany motyw enemies to lovers.
Szukacie historii, w której wrogowie są naprawdę wrogami? Oto ona – „Enemies”! Nie znoszę, gdy ten motyw jest nadużywany. Zawsze zwracam uwagę na to, dlaczego bohaterowie uznawani są za wrogów. Często zdarza się, że „nienawiść” sprowadza się do tego, że on na nią krzywo spojrzał, a ona powiedziała mu, że jest głupi. Nie, nie, nie. Takiego enemies nie chcemy. I na szczęście – tutaj go nie dostajemy.
W „Enemies” bohaterowie to prawdziwi rywale. Daisy i Jamie walczą o to samo stanowisko w jednej z najlepszych londyńskich firm. On ma wszystko – status, znajomości, pieniądze i gotową ścieżkę kariery. Dla niej każdy dzień to walka o przetrwanie. Od początku wiadomo, że to nierówna rozgrywka. Daisy jednak łudzi się, że uda jej się zdobyć tę wymarzoną posadę, wyjść z długów i uratować dom – jedyne, co pozostało jej po rodzicach. Ta praca to dla niej prawdziwe być albo nie być. Ale Jamie zawsze dostaje to, czego chce. I tym razem nie było inaczej.
Czytając książki z motywem enemies to lovers, zwracam uwagę także na tempo przemiany relacji. Ważne jest, by wrogowie pozostali wrogami wystarczająco długo. Nie da się przecież przejść od nienawiści do miłości w kilkadziesiąt stron – no dobrze, da się, ale raczej nie tego oczekują czytelnicy. Wolimy, gdy napięcie narasta powoli, gdy uczucia dojrzewają i zmieniają się z czasem, pod wpływem wspólnych doświadczeń.
W „Enemies” aż do końca towarzyszy nam lekka niepewność co do tego, jakie uczucia naprawdę łączą bohaterów. Jasne – połączyło ich pożądanie, może nawet miłość – ale wciąż czuć między nimi tę nieufność, obecną od pierwszych stron. W końcu trudno zapomnieć o przeszłości i wyrządzonych krzywdach.
Uwielbiam książki, które niosą ze sobą trudne emocje. Często szukam takich, które poruszają bolesne tematy i zostawiają czytelnika sam na sam z własnymi uczuciami. „Enemies” właśnie taka jest. Rodzinne tragedie, prawdziwe dramaty, ból i cierpienie – to wszystko tu znajdziecie. A jednak, mimo tej emocjonalnej intensywności, to wciąż romans, i to pełen uroku.
Autorka nie oszczędza swoich bohaterów – wystawia ich na próbę, pozwala im się potknąć i upaść, ale też daje im mnóstwo ciepła i dobrych chwil. To historia napisana lekko, a jednocześnie poruszająca – taka, od której trudno się oderwać.
Długo szukałam książki, w której motyw enemies to lovers miałby prawdziwe uzasadnienie. Pragnęłam opowieści o bohaterach połączonych nie tylko chemią, ale też autentycznym konfliktem. Chciałam poczuć napięcie, które nie znika, lecz narasta z każdą stroną. Potrzebowałam uwierzyć, że nienawiść miesza się z pożądaniem, że walka o własne racje staje się walką z samym sobą, a uczucia mogą być jednocześnie piękne i zgubne. Znalazłam „Enemies” – i zrozumiałam, że żadni inni wrogowie już nigdy mi nie wystarczą.
W ramach moich działań w mediach społecznościowych objęłam tę książkę swoim patronatem medialnym i jestem z tego niezwykle dumna! To była czysta przyjemność.
Dawno nie miałam w ręku tak przyjemnie poprowadzonego enemies to lovers. Daisy zaczyna swoją wymarzoną karierę w Webb&Stern, ale bardzo szybko przekonuje się, że nic nie idzie tak, jak sobie wyobrażała, zwłaszcza gdy na jej drodze staje Jamie. Ich relacja to jedna wielka burza. Jednak pod tą wojenną fasadą pojawiają się emocje, przed którymi oboje uciekają. Autorka świetnie pokazuje, że między gniewem a fascynacją jest bardzo cienka granica, a czasem wystarczy jedno słowo, by ją przekroczyć. Świetny romans z doskonale napisanymi scenami i bohaterami, których naprawdę da się polubić, nawet jeśli na początku ich nienawidzimy. [współpraca reklamowa]
𝐇𝐞𝐣!! Dziś naprawdę wyjątkowa dla mnie recenzja, bo mowa o 𝐄𝐧𝐞𝐦𝐢𝐞𝐬 czyli jednej z książek, która wywołała we mnie ogrom emocji - zarówno tych pozytywnych, jak i negatywnych. Zaznaczę tu, że recenzja zawiera spoilery, więc jeżeli jeszcze nie przeczytaliścieie historii 𝐉𝐚𝐦𝐢𝐞𝐠𝐨 i 𝐃𝐚𝐢𝐬𝐲, to zapiszcie sobie post i wróćcie do niego już po lekturze!! Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia od czego zacząć. Piszę tę recenzję dzień po skończeniu czytania, i nadal mam taki sam mętlik w głowie, jak w momencie, gdy zamknęłam tę książkę Cholera, no - 𝐄𝐧𝐞𝐦𝐢𝐞𝐬 to najlepsze enemies to lovers, jakie kiedykolwiek przyszło mi czytać. Zacznę może od stylu pisania. To była moja pierwsza styczność z twórczością tej autorki, ale wiem, że koniecznie muszę sięgnąć po jej poprzednią powieść. kksmiths potrafi pisać w sposób, którego nawet nie potrafię nazwać - i absolutnie nie mam tu na myśli nic złego. Opisy, które wciągają w klimat i czasem sprawiają ból, ale nie nudzą... Dokładnie tym jest dla mnie niebo. Znalazłam w tej książce wszystko, czego szukałam i wiele więcej. Co do samego wątku 𝐞𝐧𝐞𝐦𝐢𝐞𝐬 𝐭𝐨 𝐥𝐨𝐯𝐞𝐫𝐬 - absolute masterpiece. To nie jest zwykłe sztuczne ,,nienawidzę cię" na dziesiątej stronie a szczęśliwy związek na sześćdziesiątej. Tu wrogość między bohaterami wręcz wypływa z kartek i nie, nie jest to hiperbola. Cudownie obserwowało mi się powolny rozwój ich relacji i kiedy w końcu doczekałam się pierwszego pocałunku... Zdecydowanie warto było czekać. A skoro już wspomniałam o nienawiści. 𝐉𝐚𝐦𝐢𝐞 - boże, jak ja go nie cierpiałam. Przysięgam wam, że przez pierwsze dwieście stron miałam ochotę wyrwać wszystkie na których się pojawia albo najlepiej spalić jego samego (był na samym szczycie mojej listy osób do skończenia w piekle). Był okropnym dupkiem i marzyłam jedynie o tym, by potrącił go samochód przy najbliższej okazji. 𝐃𝐚𝐢𝐬𝐲 - jedna z silniejszych bohaterek o jakich czytałam. To, jak życie ją przetyrało... płakałam już na pierwszym rozdziale. Nie spodziewałam się po niej takiej odwagi, bo bądźmy szczerzy, zwykle bohaterki opisywane jako ,,silne" okazują się naiwnymi idiotkami, które po kilku stronach wszystko wybaczają mężczyznom dlatego, że są przystojni. Stokrota zdecydowanie taka nie jest. Po tym, co zrobił jej 𝐉𝐚𝐦𝐢𝐞 sama najchętniej znalazłaby wolne miejsce w piekle by go tam zepchnąć a dodatkowo poprosiłaby Lucyfera, żeby potraktował go w specjalny sposób (lecz nie mam tu na myśli jakiejkolwiek taryfy ulgowej). Wątek relacji pobocznych, a konkretnie przyjaźni między 𝐒𝐚𝐥𝐥𝐲 i 𝐃𝐚𝐢𝐬𝐲 czy 𝐆𝐚𝐛𝐫𝐢𝐞𝐥𝐞𝐦 a 𝐉𝐚𝐦𝐢𝐞𝐦... Cudownie się o tym czytało. Zdecydowanie nadało to więcej ciepła do tej historii i otuliło moje serce - wzruszałam się z każdą rozmową czy gestem pokazującym prawdziwość tych relacji. Teraz czas przejść do czegoś zdecydowanie mniej przyjemnego, ale dużo ważniejszego niż to wszystko co napisałam na górze. Mam tu na myśli gwałt. To był moment, który naprawdę mną wstrząsnął. Czymś, co jeszcze bardziej bolało mnie podczas czytania jest fakt, że zostało to głównie przedstawione z perspektywy bliskich osób pokrzywdzonej dziewczyny. Nie wyobrażam sobie jaki musiał być to ból i poczucie bezsilności dla 𝐉𝐚𝐦𝐢𝐞𝐠𝐨 czy 𝐒𝐚𝐥... Mimo, że próbowali jakkolwiek pomóc 𝐕𝐢𝐯 przez długi czas nie dawało to większych rezultatów. Ból, ból i jeszcze raz ból. Zbliżamy się już do końcówki tej recenzji, ale musicie uwierzyć mi na słowo - uczucia, jakimi obdarzyłam ich historię nie mają końca. Mogłabym mówić o tym godzinami. Kwestia samego zakończenia... nie wiem, co mam na ten temat powiedzieć. Ryczałam jak bóbr przez kilka godzin od skończenia książki. Mam nadzieję, że to wam wystarczy. Moja kochana kukurydzka... A jeżeli jednak jest tu ktoś, kto jest w trakcie czytania, ale jednak postanowił przeczytać tą recenzję - tak, to normalne, że nienawidzisz 𝐉𝐚𝐦𝐢𝐞𝐠𝐨. Później go pokochasz. Co do aktualizacji osób w mojej liście osób do spłonięcia w piekle: 1. Emm*nuel 2. The*dor 3. Demi Mam nadzieję, że pokochaliście tę historię równie mocno co ja, a jeżeli nie... przeczytajcie 𝐄𝐧𝐞𝐦𝐢𝐞𝐬 jeszcze raz.
This entire review has been hidden because of spoilers.
Co ta książka ze mną zrobiła? Jestem rozłożona na łopatki i nie mogę się podnieść. To historia bolesna, trudna, totalnie wzruszająca i romantyczna. Pod powierzchnią nieustającego napięcia, które towarzyszy relacji Daisy i Jamie’ego cały czas ukryte są uczucia, które rodzą się między tą dwójką. Ani na moment nie słabną, a podskórnie wiesz, że tylko czekają, aby spektakularnie wypłynąć na powierzchnię. To, co dzieje się w tej powieści, przeszywa, zadaje rany, szokuje, ale też chwilami przynosi ukojenie, które bywa jak ulotne jak mgła.
✨️Kto pokocha? Ohoho proszę Państwa, każdy, kto lubi motyw enemies to lovers i wierzcie mi, to nie jest chwyt marketingowy. Oni naprawdę się nienawidzą. To, w jak bezczelny, niewybaczalny, bezpardonowy sposób została potraktowana Daisy...myślałam, że rozpadnę się razem z nią. Pokocha każdy, kto ceni sobie w romansach nieustanną obecność emocjonalnego napięcia, konfrontowania się z przeszłością i ciągłe budowanie dramaturgii, która jest niczym kilkukrotna przejażdżka na rollercoasterze.
✨️Za co pokochasz? Na pewno za intensywną relację pary głównych bohaterów. Za chemię między nimi, którą i Ty poczujesz od chwili ich pierwszego spotkania. Za błyskotliwe docinki i dialogi, za to, że w tej książce nie będzie nawet momentu, kiedy zawieje nudą, za doskonałe połączenie romansu biurowego z najprawdziwszym z najprawdziwszych motywem enemies to lovers. Pokochasz za to, że będziesz miał* złamane serce, a jego fragmenty wdeptane w ziemię.
✨️Czy pokochałam? Jestem kompletnie zakochana i oczarowana tą historią. To, że moje emocje wielokrotnie zostały nadszarpnięte, to jedno. To, że serce doznało uszczerbku, to drugie. To, że długo zbierałam szczękę z podłogi, to trzecie. Ale to, że przepadłam w tej historii na kilka godzin i przeczytałam ją za jednym zamachem, to chyba najlepszy dowód mojej miłości. I nie mogę nie wspomnieć o scenie, która przełamuje wszelkie bariery między NIĄ a NIM. Scena, na którą trzeba trochę poczekać, ale warto, naprawdę warto. To było piękne, namacalne, sensualne, gorące, filmowe- serio, oczami wyobraźni widzę ten moment na dużym ekranie.
✨️Czy polecam? I Ty mnie o to pytasz, po tym, co wcześniej napisałam? Jeśli chcesz nazywać się prawdziwą romansiarą, musisz przeczytać tę książkę — koniec i kropka; kto tego nie zrobi, ten trąba. A tak serio-serio: polecam przeogromnie, bo to historia, która zostaje z czytelnikiem na długo. Nie ma w niej scen-zapychaczy, akcja jest świetnie poprowadzona, ciągle wnosi coś nowego, a Ty przepadasz w tej opowieści, tracąc poczucie czasu i świata dookoła.
✨️O czym jest? Daisy dostaje się na wymarzony staż w prestiżowej firmie, jednak na jej drodze staje Jamie Chaplin — bezwzględny i pewny siebie rywal, z którym walczą o to samo stanowisko. Jedną decyzją w sposób absolutnie obrzydliwy, odbiera jej wszystko, na co pracowała, by niedługo po tym złożyć propozycję, której Daisy nie może odrzucić. Zgadza się zostać asystentką swojego wroga, zdeterminowana, by się zemścić. Z czasem jednak odkrywa, że prawda o Jamiem jest mroczniejsza, niż przypuszczała, a granica między nienawiścią a uczuciem coraz bardziej się zaciera.
Już pierwszy rozdział "Enemies" wywołał we mnie dużo emocji i sprawił, że w oczach pojawiły się łzy. A jeśli książka właśnie tak się zaczyna, to wiem, że będzie po prostu bardzo dobra. I rzeczywiście, fabuła wciągnęła mnie od początku i nie pozwoliła się od siebie uwolnić.
Jamie na pierwszy rzut oka wydaje się być gburowaty, jednak kiedy bliżej się go pozna okazuje się, że otoczył się po prostu grubą skorupą, pod którą skrywa wiele uczuć. Jest wrażliwy, troskliwy, czuły, inteligentny, silny, zabawny, uczuciowy, ale też pogubiony, pokrzywdzony. Oczywiście, nie jest to mężczyzna bez wad, ale ma w sobie coś takiego, że na samą myśl o nim, miękną mi kolana. Jest naprawdę bardzo dobrze wykreowaną i przemyślaną postacią.
Daisy nie miała lekko w życiu i los doświadczył ją sporym cierpieniem. Mimo tego dziewczyna stara się jak może, radzić sobie z przeciwnościami i jest bardzo silną i mądrą kobietą i podziwiam ją za to. Zarówno Daisy, jak i Jamie, mają za sobą trudną przeszłość i bolesne doświadczenia. Łączy ich naprawdę wiele. To jak autorka świetnie to wymyśliła, budzi mój podziw. Od samego początku wzbudzili moją sympatię, miałam ochotę bardziej ich poznać i z każdym kolejnym rozdziałem, lubiłam ich coraz mocniej.
Motyw slow burn jest tutaj bardzo wyczuwalny. Jest tutaj ta nienawiść, która objawia się w wielu gestach czy słowach. Mija naprawdę dużo czasu od kiedy Daisy i Jamie zaczynają normalnie ze sobą rozmawiać, tolerować się i potem dopiero lubić. Z czasem zaczyna pojawiać się też coś więcej, lekkie uśmiechy, spojrzenia, flirt, napięcie, długie rozmowy, uczucia. Motyw ten w ogóle mi nie przeszkadzał, co więcej, on mi się podobał, bo został bardzo dobrze napisany. Ich relacja natomiast, należy zdecydowanie do tych skomplikowanych i pogmatwanych.
Przez cały czas zastanawiałam się co łączy Jamiego z Sally oraz kim jest Viv. Wątek z tą trójką bohaterów został w ciekawy sposób opisany, bardzo mi się podobał. Autorka nic mi nie ułatwiała, tylko trzymała w napięciu jak najdłużej. Uwielbiam relację Daisy i Sally, które stały się dla siebie prawdziwymi przyjaciółkami i mogły na siebie liczyć w każdym momencie życia, w tych trudnych i lepszych chwilach.
Mogłoby być więcej rozdziałów z perspektywy Jamiego, tego jednak bardzo mi zabrakło. Również brakowało mi tego czegoś, tego, co szukam w książkach i może to przez ten slow burn albo coś innego, nie znalazłam tutaj tych emocji i chemii, które jak dla mnie powinny być nieodłącznym elementem romansu. Mimo wszystko "Enemies" czytało mi się naprawdę bardzo dobrze.
Jest to pozycja, która porusza i pochłania, która nie potrafi o sobie zapomnieć. Jest bardzo dobrze napisana, a wszystko zostało świetnie przemyślane. Koniec książki jest mocny, zaskakujący, wzruszający. Mam nadzieję, że po takim zakończeniu możemy spodziewać się kolejnego tomu i już teraz jestem bardzo ciekawa co zaserwuje nam autorka.
Ta książka zapowiadała się wyśmienicie. Miałam ogromną ochotę na romans hate to love, w którym nienawiść nie jest tylko chwilowym kaprysem bohaterów. I dokładnie to otrzymałam. Daisy dostaje swoją szansę – staż w prestiżowej firmie Webb&Stern. Po wielu trudnych latach los wreszcie zaczyna jej sprzyjać. Do momentu, aż na jej drodze staje Jamie. Jest przystojny i pewny siebie, ale jednocześnie egoistyczny i zapatrzony w siebie do granic możliwości. W jego wyobrażeniach pojawia się na okładkach wszystkich biznesowych magazynów w kraju. Jedna jego decyzja odbiera Daisy wszystko: pracę, dach nad głową i resztki nadziei, by za chwilę złożyć jej propozycję, której nie może odmówić. Zostaje jego asystentką, ale nie zamierza zapomnieć o zemście. Z czasem spędzają jednak ze sobą coraz więcej czasu i Daisy zaczyna poznawać historię jego rodziny.
Książka od pierwszych stron jest intensywna. Poznajemy Daisy i jej trudną sytuację. Życie zdecydowanie jej nie rozpieszcza. Sprzedaje rodzinny dom, aby zapewnić ojcu odpowiednią opiekę. Kiedy na jej horyzoncie pojawia się staż, którego tak bardzo potrzebuje, Jamie podstępem pozbawia ją przewagi. Między bohaterami od początku iskrzy, a ich wzajemna niechęć dosłownie rośnie z każdą kolejną stroną. Z czasem jednak ich relacja zaczyna ewoluować. Powoli, konsekwentnie i bardzo naturalnie.
Daisy podchodzi do Jamiego z ogromną ostrożnością. Ma ku temu powody, bo znacząco utrudnił jej życie. Próbuje wykorzystać każdą okazję, by mu się odwdzięczyć. Wszystko zmienia się w momencie, gdy poznaje jego historię. Oboje dźwigają ciężką przeszłość, która zostawiła w nich rany trudne do zagojenia i która wciąż daje o sobie znać w codzienności. Kiedy przechodzą na kolejny etap znajomości, ich relacja staje się urocza i pełna czułości. Jamie okazuje się mężczyzną, którego zachowanie stoi w zupełnej opozycji do pierwszego wrażenia. Wielbi ziemię, po której stąpa Daisy.
Fabuła nie skupia się jednak jedynie na romansie. Ważne miejsce zajmują tu relacje rodzinne, trudne po obu stronach. Książka porusza też tematy wymagające dużej wrażliwości: nieuleczalne choroby, napaści seksualne, żałobę i odurzanie innych nielegalnymi substancjami. Jeśli takie motywy są dla Was trudne, lepiej przemyślcie lekturę.
Zakończenie okazało się bardzo intensywne i niezwykle bolesne. Niektóre sceny dosłownie mnie odebrały mi mowę i długo nie mogłam dojść do siebie.
To moje drugie spotkanie z twórczością autorki i jestem zachwycona jej progresem. Widać, jak pięknie się rozwija, i nie mogę się doczekać kolejnych książek spod jej pióra.
Co to były za emocje. I to nie takie oczywiste, przewidywalne emocje, tylko takie, że aż musiałam robić pauzy, bo mój mózg nie wyrabiał. Ta relacja rozwija się z każdą stroną w sposób tak prawdziwy i wciągający, że naprawdę chciałam wiedzieć, dokąd to wszystko prowadzi. Zwroty akcji? Przeżycia? Raz płakałam, raz śmiałam się jak głupia, a chwilami miałam ochotę uciekać od niektórych pobocznych bohaterów… za to głównych pokochałam całym sercem.
Sally to emocjonalna mieszanka wybuchowa — z jednej strony cięty język i waleczność, z drugiej delikatność i ogromne serce. Daisy to ciepło w czystej postaci, urocza kobieta, której życie nie oszczędzało. No i Jamie — chłopak, który non stop zakłada inną maskę i dopiero z czasem pozwala się naprawdę poznać.
To nie jest zwykły romans „od nienawiści do miłości”. Tu wszystko zostało napisane z dużą uważnością. Napięcie rośnie naturalnie, krok po kroku. Nie ma tu schematu, że bohaterowie się nienawidzą, a pięć stron później już są zakochani — ta relacja dojrzewa, zmienia się, staje się coraz ciekawsza i coraz bardziej uzależniająca. Chcesz tylko czytać, czytać i czytać… i pragniesz więcej.
Uprzedzam też, że książka porusza trudne tematy — w pewnym momencie naprawdę złamały mi serce. Ale autorka zrobiła to tak dobrze, że całość zostaje w głowie jeszcze długo po zakończeniu. Jej pióro jest lekkie, przyjemne, a historia wciąga od pierwszego rozdziału.
Z całego serca polecam — jeśli to jest znak, żeby po nią sięgnąć, to właśnie go dostaliście. Ja idę odpocząć, bo ilość emocji po finale… no nie mam słów.
Trzymajcie się, buźka. PS. Uwielbiam autorkę, to tak ciepła i kochana osoba ❤️🥹
Ta książka przywróciła mi wiarę w naprawdę dobry romans. Ostatnio nie miałam szczęścia do tego gatunku i co przeczytałam jakąś książkę to mnie zawodziła, zaczęłam się już nawet zastanawiać czy mój gust się zmienił i może to po prostu przestało być dla mnie. I tu zaskoczenie przychodzi ta książka i rozwiewa każde moje wątpliwości. Po pierwsze autorka potrafi poruszyć najczulsze struny w duszy czytelnika. To jak opisuje emocje jest tak prawdziwe i poruszające, że każdą to emocje czytelnik czuje w całym sobie. I tak płakałam czytając tę książkę. Zapewne wiemy, że od nienawiści do miłości jest naprawdę cienka granica, jedna dobrze to opisać i powoli budować napięcie nie jest łatwo. W tej książce dosłownie czuć tę chemię między bohaterami oraz rodzące się między nimi uczucie. To historia która jest sensualna a nie seksualna i chyba to najbardziej mnie ujmuje. Czuły dotyk, zapach, trzymanie się za ręce, bycie dla siebie wsparciem w każdej z możliwych sytuacji opisane tak, że od razu czuć miłość. Autorka potrafi pisać o namiętności z klasą, subtelnie podkreślając jej znaczenie i głębię. "Poczułam coś do mężczyzny, który stał się dla mnie ramieniem, na którym mogłam się wesprzeć. Opuszkiem kciuka ocierającym moje łzy. Stanowczym głosem przywołującym mnie do porządku i najczulszym tonem trafiającym do mojego serca." I choć to książka o rodzącym się uczuciu nie zabraknie tu ciekawych zwrotów akcji, bohaterów z trudną historią, a nawet biszkoptowego labradora. Muszę przyznać że książka ta była dla mnie niczym tęcza, po deszczu słabej jakości romansów, które czytałam w ostatnim czasie.
Po pierwsze co to ma być za zakończenie i o mój boże jak ja płakałam na tej książce. Ostatnie rozdziały były dla mnie tak cholernie ciężkie, że dosłownie siedziałam, jak na szpilkach mając nadzieję, na naprawdę dobre zakończenie, szczerze? Nie jestem w stanie nawet powiedzieć czy tak jest XDDDD.
Jeśli oczekiwaliście dobrego enemies, to zdecydowanie powinniście sięgnąć po tę pozycję, nie dość, że jest tu dużo dramatów, dużo śmiechu to jeszcze bohaterowie są naprawdę świetni, zresztą kto by nie chciał poznać Jamiego Chaplina, który dla rodziny zrobiłby wszystko, a Daisy? Ta dziewczyna jest jedną z najsilniejszych książkowych kobiet, jakie w ostatnim czasie poznałam i uwierzcie mi, naprawdę wiele przeżyła i starała się żyć pełnią siły, mimo że za każdym razem życie rzucało jej kłody pod nogi, nigdy się nie poddawała.
Sam styl pisania autorki jest tak przyjemny i naprawdę łatwo było się wciągnąć w książkę, pewnie skończyłabym ją w jeden dzień, gdybym nie miała planów na weekend, ale uwierzcie mi, warto poznać tę historię i naprawdę ciężko się od niej oderwać.
Oprócz Daisy i Jamiego, mamy również Sally, która po „upadku” naszej głównej bohaterki, zaopiekowała się nią jak nikt inny, zadbała o to, aby miała wszystko, czego tylko potrzebuje, zresztą połączyła ich wspólna nienawiść do głównego bohatera, który, mimo iż udawał bezwzględnego drania, to pokazał nam również swoją naprawdę uroczą stronę i przysięgam, że gdyby nie fakt, że jestem totalnie ship Daisy i Jamie, to bym właśnie stała w kolejce po niego i biła się na gołe klaty, żeby tylko był mój…
Ostatnio mam wrażenie, że mam coraz więcej mężów książkowych, niż bym tego chciała, ale może to i nawet lepiej? XDDD
Na sam koniec chciałabym tylko zadać ponownie to samo pytanie, dlaczego ta książka się tak skończyła i gdzie jest jakiś ciąg dalszy???
Jeszcze przed przeczytaniem książki jak pisałam z autorką zapowiedziała mi ona, że ta historia to po prostu ogień i jest świetna. Miałam więc wysokie oczekiwania co do tej powieści i z takim nastawieniem zaczęłam czytać. Początkowo byłam lekko zawiedziona bo pierwsze nieco ponad sto stron były dla mnie nieco nudne i chyba jedyne co z nich zapamiętam to to, że Daisy i Sally nie lubią Jamiego. Na szczęście później historia zaczęła się rozkręcać. Wciągnęłam się w relację bohaterów, zaczęły pojawiać się emocje i nagle czytało mi się to o wiele przyjemniej a końcówka szczerze była najlepsza (pod względem fabuły i akcji a nie samego zakończenia). Plot twist był szczerze niespodziewany, myślałam, że wiem jak to się może zakończyć a tu nagle coś takiego. Tego typu zakończenia tym bardziej się nie spodziewałam, miałam nadzieję na inne więc liczę na kolejną część tej historii!! Mega plus za to, że to był prawdziwy romans enemies to lovers a nie nienawiść przez pięćdziesiąt stron i nagle wielka miłość. Oni się autentycznie nie cierpieli przez większość książki, co sprawiło, że cała chemia i późniejsze zbliżenie miały sens. Tu to się budowało powoli i dzięki temu wyszło o wiele bardziej naturalnie. Autorka ma prosty i fajny styl pisania dzięki czemu przez tą książkę się płynie, nie znalazłam też raczej żadnych błędów. Podsumowując fabuła była fajna, nie żałuję, że to przeczytałam i na pewno miło będę wspominać tę książkę 💕
Jestem świeżo po przeczytaniu książki i na początek powiem wam, że historia spowodowała we mnie tyle emocji tych dobrych i tych innych. Autorka naprawdę postarała się, by ta historia trafiła do serc czytelników, i myślę, że zostanie ze mną na długo.
Ich początki nie były zbyt przyjazne przez to, co Jamie zrobił Daisy. Co rozdział dowiadujemy się, dlaczego Jamie potrzebował tego stanowiska.
Bohaterzy są wykreowani fantastycznie. Każdy z nich ma inne przeżycia oraz charaktery. Mieli powód do nienawiści. Nie zakończyła się ona bez żadnego powodu, tylko przez to, że Jamie powoli się otwiera, dlaczego taki jest.
Mamy jeszcze innych bohaterów w książce. Opowiem wam o Sally, która skradła moje serce przez to, jak bardzo martwiła się o swoją przyjaciółkę. Pomogła Daisy, gdy ta straciła dom, i zadbała o inne rzeczy. Ona też miała powiązania z Jamie i też się w pewnym sensie nie lubili.
Nie spodziewałam się też takich tematów w tej historii. Przysięgam że druga połowa książki to totalny rollercoaster i ma to sens. Mogę powiedzieć, że jest dużo bólu emocjonalnego oraz w niektórych momentach chciałam kogoś normlanie udusić.
Co do zakończenia… Naprawdę myślałam, że autorka, po tym, co oni przeżyli, już ich zostawi i będzie HAPPY, HAPPY, HAPPY. Jednak oczywiście coś musiało się stać i czar wyparował. Potrzebuję kolejnej części na już, bo nie wytrzymam długo
Ta książka sprawiła, że nie mogłam zasnąć, dopóki nie przeczytałam ostatniej strony.
Relacja między bohaterami jest tak uzależniająca, że nie mogłam skupić się na niczym innym.
Z jednej strony masz ochotę wylać wszystkie gorzkie żale na jednego z bohaterów, a z drugiej dostajesz małe niuanse, które odsłaniają jego prawdziwą twarz.
Twarz, którą tak bardzo stara się ukryć przed światem.
Autorka po raz kolejny stworzyła oryginalną fabułę. Uwielbiam to, że wychodzi poza schemat i nie boi się sięgać po nowe rozwiązania. Dzięki temu podczas czytania czuć powiew świeżości.
Oprócz zawiłej relacji między bohaterami możecie spodziewać się też dużej dawki emocji związanej z ich życiem rodzinnym. Te wątki wyprały mnie z emocji i nie raz sprawiły, że miałam łzy w oczach.
Nie zabraknie również zwrotów akcji i grania na naszych nerwach.
I właśnie ta mieszanka emocji, napięcia i nieoczywistej fabuły sprawia, że nie sposób się oderwać od tej książki.
Uwielbiam Daisy i Jamiego. Ich znajomość nie zaczęła się najlepiej, ale od początku czuć między nimi chemię, która tylko potęguje ich reakcje. Każdy moment, w którym Jamie pokazuje jakim naprawdę jest człowiekiem… moment, w którym Daisy zaczyna to dostrzegać… i w końcu moment, w którym bańka nienawiści zaczyna pękać – uwielbiam.
S T O K R O T K O Ahh nie wiem od czego zacząć, dla mnie ta książka była fantastyczna 🥹 Od samego początku czułam się dobrze wprowadzona w fabułę książki i już od pierwszych stron nie umiałam się oderwać od niej. Dawno nie czytałam książki, która dostarczyła mi tyle różnorodnych emocji 😭 O czym jest Enemies?🖤 Daisy dostaje się na staż do firmy Webb&Stern. Tam poznaje Jamie Chaplina, który jest jej konkurentem w walce o wymarzone stanowisko w firmie. I tutaj muszę zacytować opis od wydawcy, bo sama bym lepiej tego nie ujęła „Jedną decyzją Jamie odbiera Daisy wszystko: pracę, dach nad głową i nadzieję. A potem składa jej propozycję – bezczelną, niemoralną i… nie do odrzucenia.” 🔥 Ahhhh i tutaj zaczyna się G R A 🎲 Jamiego i Daisy łączy trudna przeszłość, ale czy na pewno tylko to?❤️🩹 Daisy to kobieta z charakterem, gotowa zemścić się na Chaplinie za wszystkie wyrządzone krzywdy. Jamie z kolei jest chłodny, arogancki i uparcie dąży do celu… Ale czy to nie jest tylko jego maska? Relacja między bohaterami jest pełna iskier, nadziei, bólu i niedopowiedzeń. Podczas czytania książki śmiałam się, płakałam i każdą emocje przeżywałam razem z nimi 🥺 Na kolejną pochwałę zasługują tutaj wątki poboczne, które dodawały całej książce spójności i sprawiały, że jeszcze bardziej można było się w nią wciągnąć! W Enemies idealnie został zachowany balans „enemies to lovers”, co budowało idealne napięcie podczas czytania 🔥 Ja śmiało mogę powiedzieć, że to jedna z moich ulubionych książek jakie czytałam i na pewno zostanie w moim serduszku na długo ❤️ Baaardzo, bardzo polecam! Współpraca recenzencka @wydawnictwojaguar
[współpraca reklamowa] To było moje pierwsze spotkanie z twórczością K.K. Smiths i zupełnie nie spodziewałam się, że aż tak się wciągnę. Ta książka była wspaniała i mogę użyć stwierdzenia, że to było najlepsze enemies to lovers jakie czytałam w życiu, gdyż główni bohaterowie naprawdę się nie nawidzili i to nie było bezpodstawne! Bohaterowie byli świetnie wykreowani i można było się z nimi utożsamić. Napięcie pomiędzy Daisy i Jamie było wręcz namacalne, a nienawiść, którą do siebie czuli dawała znać przy każdym spotkaniu i nie zniknęła po pierwszych stronach. Wątek tajemnicy był naprawdę ciekawy, im więcej na ten temat wiedziałam, tym bardziej moje serce się łamało. Kocham wszystkie zwroty akcji i fakt, że bohaterzy drugoplanowi byli również dobrze wykreowani, Sally stała się moją ulubienicą, nie tylko przez to, że dawała ogromne wsparcie Daisy, lecz po prostu przez jej osobowość i charyzmę. Z niecierpliwością czekam, aż drugi tom zostanie wydany. Jak już wspominałam to była moja pierwsza styczność z twórczością tej autorki, ale na pewno nie ostatnia!🩷
Jako, że powoli wchodzę w świat romansów które nie są owiane fantastyką, to podchodzę ostrożnie do tego gatunku. Wiem, że można się zrazić, ale już wam mogę powiedzieć, że „Enemies” to jedna z fajniejszych jakie miałam okazję czytać.
Mamy tu historię Daisy której życie nie oszczędza. Mama właśnie umarła, a tata przez chorobę już nie pamięta, że Daisy to jego córka. Jednak pojawia się małe światełko w tunelu ponieważ Daisy dostaje się na staż po którym ma szansę na pracę marzeń. I wszystko byłoby piękne gdyby nie Jamie Chaplin.
Przeklęty Jamie Chaplin, który bez skrupułów zniszczył marzenie Daisy, zaintrygował mnie, bowiem nic nie dzieje się bez przyczyny. W tej całej swojej złości, byciu przemądrzałym i aroganckim, zainteresował mnie do tego stopnia, że chciałam poznać tego przyczynę.
Romans poprowadzony tak jak lubię - docinki, od nienawiści aż po tolerancję a na końcu uczucie. Nie mogłam się oderwać. Bywały wolniejsze momenty, ale każda książka tego czasem potrzebuje.
Kreacja Daisy oraz jej charakter bardzo mi się spodobały, czuć buzujące w niej emocje, nie jest to pusta, nieporadna lalka. Jamie z kolei naprawdę potrafił znaleźć mi za skórę!
Końcówka sprawiła, że się zdenerwowałam bo sobie pomyślałam „no nie no, co to za farmazon jest?!”, ale zmieniłam zdanie! Okazało się, że warto doczytać do końca i Olga you should hold your horses. Finalnie zakończenie mnie nie zawiodło, nawet na pewien wątek zachlipałam - zwierzęta mnie wzruszają 🥹
3.5/5⭐️ To było moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki. Choć styl pisania był przyjemny i szybko ją przeczytałam, to muszę przyznać, że miałam co do niej trochę większe oczekiwania. Przez jej promocję byłam pewna, że okaże się perełką tego roku. Niestety, tak nie było, ale bawiłam się przy niej całkiem dobrze.
Od razu po przeczytaniu moją pierwszą myślą było to, że w wątku enemies to lovers naprawdę skupiliśmy się na wrogości bohaterów. Jednak po chwili doszłam do wniosku, że nie do końca zgadzam się z uzasadnieniem ich nienawiści względem siebie, bo wydaje mi się ono trochę płytkie i nierealne. Na to mogłabym jednak przymknąć oko, ponieważ podobało mi się, jak długo główni bohaterowie się nienawidzili i faktycznie ten motyw enemies był poprowadzony dość obszernie. Ale wtedy nasza Daisy nagle stwierdziła, że zaczyna podobać jej się Jamie, mimo że przez cały czas upierała się, że to jej wróg. Zabrakło mi tutaj płynnego przejścia do tego lovers. Gdyby trochę to przeciągnąć, wyszłoby naturalniej.
Podobał mi się również sposób wykreowania bohaterów, ponieważ przyciągnęli moją uwagę. Ogólnie książka absolutnie nie jest zła, tylko nie wyróżnia się aż tak bardzo na tle innych, jak myślałam. Jak już wspomniałam, miałam co do niej większe oczekiwania, ale mimo wszystko dobrze wspominam czytanie. [współpraca]
Jedna z najcudowniejszych książek,jakie dane było mi przeczytać! Jeśli szukacie dobrego romansu enemies to lovers,jestem przekonana że ta pozycja się wam spodoba!To jedna z książek,które nie tylko się czyta ale też głęboko przeżywa. Więc jeśli szukacie historii,która dostarczy wam silnych emocji i zostawi po sobie ślad na długo sięgnijcie po ten tytuł a jestem przekonana,że spełni wszystkie wasze oczekiwania 💞
Kocham tą historię. Bardzo mnie wciągnęła i pochłonęłam ją w 2 dni. Naprawdę ciekawa historia i super wykreowani bohaterowie. Mają swoje problemy w życiu i nie wszystko zawsze robią idelanie. Czytanie tej książki to naprawdę był istny rollercoaster emocjonalny. Raz płakał, a zaraz się śmiałam z poczyniań i docinek Daisy. Naprawdę bardzo polecam przeczytać.
Jezus Maria jakie to było dobre. Wrogowie rzeczywiście mieli powód do nienawiści. NAPIĘCIE MIĘDZY NIMI. Boże święty, ono było wręcz namacalne. Jedyne o co się przyczepiam to brak ostrzeżenia. Książka porusza jeden bardzo ważny temat, który może być dla wielu osób poruszający.
⋆ ˚。⋆୨୧˚ ⋆ ˚。⋆୨୧˚ ⋆ ˚。⋆୨୧˚ ⋆ ˚。⋆୨୧˚ O mój boże! Co to była za książka. To co się tutaj działo jest nie do opisania, te emocję, i wątek enemies to lovers, no po prostu kocham!
Świetnie mi się czytało tą historię, styl pisania autorki jest cudowny, pierwszy raz go poznałam i mam ochotę sięgnąć po debiut autorki. Styl pisania jest, lekki, przyjemny. Fabuła jest świetnie stworzona, te emocje które nam towarzyszą podczas czytania są super.
Naprawdę motyw enemies to lovers jest tutaj bardzo mocny, bohaterowie od samego początku rywalizują ze sobą o stanowisko w firmie. Relacja między nimi rozwija się w odpowiednim tempie, jest pełna emocji i zaangażowania.
Przepraszam bardzo ale co się wydarzyło na końcu? Jestem w szoku, naprawdę, nie spodziewałam się tego co się tam wydarzy, zdecydowanie potrzebuję ciągu dalszego.
Z całego serca polecam wam tą historię, gwarantuje wam książkę pełną emocji na której nie ma nudy. Bardzo mi się ona spodobała i mam nadzieję, że wam również się spodoba.