„Neplač, dieťa moje. Každá žena je otrokyňa, tak ani ty nebudeš vyvolená,“ hovorí babka svojej mladej vnučke. Znie to ako rada do života, no v minulosti na vidieku táto veta fungovala takmer ako zákon. Joanna Kuciel-Frydryszak nám v knihe Sedliačky ponúka dojemný a mimoriadne silný portrét žien, ktoré s ohnutými chrbtami niesli na pleciach celú krajinu. Sú to naše babky a prababky.
Drina od svitu do mrku pri kravách, na poli, pri deťoch. Potom rýchlo navariť hladnému mužovi, nie však príliš skoro, pretože polievka musí byť horúca. Večer pri sliepňajúcej petrolejke poplátať oblečenie. A až potom prichádza chvíľka, ktorú môže venovať sebe. Aj tak vyzerala každodennosť našich starých a prastarých mám, ktorú formovala nerovnosť, závislosť od muža, samota a často aj násilie.
Poľská spisovateľka Joanna Kuciel-Frydryszak vo svojej knihe Sedliačky dáva hlas vidieckym ženám, aby hovorili o svojom živote: o každodennej neľudskej námahe, o svojich obavách, strachoch i snoch, o živote plnom túžob, ktoré hatia predsudky, povery i očakávania spoločnosti. Hovoria však aj o všadeprítomnom násilí, nútených manželstvách, neustálych tehotenstvách a nemožnosti zmeniť svoj údel.
Joanna Kuciel-Frydryszak čerpá z archívov, spomienok i rozhovorov s potomkami a svoju knihu komponuje ako pútavý dokumentárny román, ktorý je zároveň sociologickou sondou hlboko do srdca stredoeurópskeho vidieka.
Toto silné a hlboko dojímavé čítanie ukazuje silu žien, ich bezhraničnú oddanosť rodine, ale aj ich túžbu po zmene a nerovný boj o vlastné živobytie či vzdelanie. Čítame túto knihu, vidíme, ako veľmi sa zmenil svet, a zároveň si uvedomujeme, ako nás to všetko ešte stále hlboko ovplyvňuje.
Kniha Sedliačky sa v Poľsku stala literárnou udalosťou. Predalo sa jej viac než 600-tisíc výtlačkov a naprieč celou krajinou spustila živú diskusiu o postavení žien v spoločnosti, o dedičstve vidieka i o dobe, v ktorej žili naši predkovia. Sedliačky sa hneď po vydaní zaradili medzi najvýraznejšie reportážne knihy posledného desaťročia.
Joanna Kuciel-Frydryszak – dziennikarka, absolwentka polonistyki na Uniwersytecie Wrocławskim. Autorka biografii Słonimski. Heretyk na ambonie (Wydawnictwo W.A.B. 2012), nominowanej w najważniejszych konkursach na Historyczną Książkę Roku (im. K. Moczarskiego i O. Haleckiego), cenionej biografii Kazimiery Iłłakowiczówny Iłła (Marginesy 2017), nominowanej do Nagrody im. Józefa Łukaszewicza, oraz bestsellerowej książki Służące do wszystkiego (Marginesy 2018), która znalazła się na liście dziesięciu najważniejszych książek 2018 roku dwumiesięcznika "Książki. Magazyn do Czytania" i dostała nominację do Nagrody Historycznej "Polityki" oraz Nagrody "Newsweeka" im. T. Torańskiej. Jej najnowsza książka Chłopki. Opowieść o naszych babkach (Marginesy 2023) ukazała się w nakładzie 300 tysięcy egzemplarzy.
J. Kochaniowski pisał kiedyś: „wsi spokojna, wsi wesoła!”. W przeciwieństwie do niego Joanna Kuciel-Frydryszak rozlicza wieś z wszystkiego. Ukazuje prawdziwe, obdarte z nadziei życie. Życie które usłane jest biedą, przemocą, wyzyskiem, gwałtem i głodem. Bardzo ciekawa lektura, która ukazuje z jakim bagażem przeszłości niektóre osoby muszą się uporać.
Cóż nie spodziewałam się tego... liczyłam na dobrą lekturę. Zdaję sobie sprawę jak bardzo w opozycji do ogromu zachwytów jest moja ocena. Dla mnie ta pozycja jest przede wszystkim krzywdząca jednowymiarowa, przypinająca łatkę, upupiająca. Autorka wpisała się w modę - niczym za czasów Młodej Polski - na chłopskie tematy i podobnie jak po części w czasach Młodej Polski ujmuje ten temat w sposób tendencyjny, uproszczony. Wieś i chłopki w tej książce to bieda, syf kiła i mogiła. Kobiety są godnymi politowania "harowaczkami", ogłupionymi przez kościół, bezrozumnie rodzącymi kolejne dzieci katowanymi przez mężów potworów Autorka nie sili się na żadne niuanse, na szeroką perspektywę - jedna optyka i pisanie pod tezę. Książka obliczona na wywołanie określonych reakcji. Populistyczna do bólu narracja. I tylko jedna racja jest właściwa. Nie ma tu kobiet u których ten trud pracy, religijność, wielodzietność cokolwiek mogło znaczyć coś dobrego Melodramatyczne określenia jak "chamska wieś' 'terytorium wzgardy" Idealny przykład na to, czego w książkach nie znoszę. To że autorka na koniec tłumaczy że właśnie chodzi o to ukazanie wartości chłopskiego pochodzenia to naprawdę nawet zabawne biorąc pod uwagę jakie zaoranie tematu tutaj zrobiła
Jedne z moich najcenniejszych wspomnień z dzieciństwa jest spanie w pokoju mojej babci. Spałam na twardej wersalce, przykryta grubą pierzyną niezależnie od poru roku (no bo ta kołdra to jakiś wynalazek), a nade mną wisiały obrazki świętej rodziny, madonny Jasnogórskiej i zasuszone kwiaty poświęcone na Matki Boskiej Zielnej. - Babciu, zrobisz mi jutro prażuchy? - A no można, można, do kapuśniaku. Jak dożyję to zrobię. - A opowiesz mi coś? No wiesz, jak byłaś mała.
I słuchałam... O tym, jak się babcia topiła w kanale, jak wszyscy w domu z jednej miski jedli, jak się krowy pasło, jak na całą klasę była jedna paczka kredek. Ja słuchałam po sto razy tego samego, ale jak zawsze z żywym zainteresowaniem. Czy tak samo zaintrygowana byłam jak czytałam tę książkę?
Nie, niestety nie.
Pierwsze, co muszę zaznaczyć to fakt tych super pozytywnych opinii. Bawi mnie trochę ta narracja komentarzy, wyglądająca jak typowa gadka influencerów o jakimś nowym wynalazku. No MNIE to nie szokuje. Pochodzę ze wsi, która teraz jest już bardziej przedmieściem niż wsią, ale pamiętam jeszcze wieś. Babcia nigdy nie mówiła, że było jej lekko, zawsze, od najmłodszych lat kazała mi się uczyć, żeby "nie być od nikogo zależną". Czy głód mnie szokuje? Nie. Aborcja? Nie. Małżeństwa bez miłości? Nie. Edukacja lub jej brak? Nie. Ciężka praca? Nie. Zabobony? Nie. Nie mówię, że książka jest niepotrzebna, bo jest bardzo ważna. Bardziej chodzi mi o status, który nadali jej czytelnicy. To naprawdę nie jest odkrycie, to po prostu rzetelny reportaż. Mimo wszystko, mój powyższy komentarz nie dotyczy stricte treści, więc nie biorę pod uwagę tego przy ocenie.
Po drugie, według mnie ta książka to lanie wody. Ile razy można powtarzać to samo? Ja naprawdę nie cierpię na zaniki pamięci. Tu zawiodło jakieś formatowanie, przelanie myśli na papier. Widzę, że rozdział ma jakąś tematykę, ale nie czuję, jakby autorka się jej trzymała. Czasem coś mnie "wciągnęło", zaintrygowało, a za chwilę czułam się kompletnie wyrwana z wątku lub niepotrzebnie zalewana ciągle tym samym tematem. Brakowało mi ty jakiegoś złotego środka, który zbalansowałby podane informacje. Wydaje mi się, że jest tu wrzucone dużo treści, np. przytoczonych historii, które niczemu nie służą. Czasem niektóre fragmenty wyglądają jak tweety Janusza Piechocińskiego - statystyka bez jakiegokolwiek komentarza.
Co mi się podobało? Ogólnie dużo się dowiedziałam, nie będę udawać, że nie. Uważam, że bardzo dobrym rozdziałem był rozdział o robotach we Francji. Czytało mi się go tak dobrze, że nawet nie umiem wskazać dlaczego. Ogólnie, książka jest bardzo bogata w wiedzę, więc czuję się o wiele bardziej doinformowana niż byłam, ale to tyle.
Podsumowując, ośmielę się napisać, że to książka dla tych, co wsi nie znają i nie doceniają, ale ja... Ja "Paniom nie jestem i nie będę".
Reportaż o życiu kobiet na polskich wsiach w czasach międzywojennych. O codziennych zmaganiach, biedzie, a także przemocy, która była wręcz na porządku dziennym. Czasem wydaje mi się, że kiedyś życie było łatwiejsze, a potem czytam takie książki jak ta i pukam się w głowę.
Tematyka okołofeministyczna nie znajduje się w czołówce moich czytelniczych zainteresowań, ale bynajmniej nie przeszkodziło mi to w lekturze "Chłopek". To najzwyczajniej w świecie kawał dobrego reportażu. Praca autorki, dbałość o przekazanie historii w sposób na poły merytoryczny i atrakcyjny, wreszcie szeroka perspektywa omawianych zjawisk i charakterów opisywanych postaci (wszak kobieta kobiecie nierówna) zasługują w mojej opinii na solidną czwórkę z plusem. Tytuł warty przeczytania - dla chwili osobistej refleksji oraz zbiorowego uhonorowania tych wszystkich, które walczyły o lepsze jutro - swoje, swoich rodzin i następnych pokoleń.
Chłopki trudna dola czyli traktat o wsi niewesołej.
Tytułem wstępu zaznaczę, że mój częściowy zawód wynika z rozminięcia się moich oczekiwań z tym, co autorka mi zaoferowała. Liczyłam na ścisłe podejście do tematu. Autorka wolała jednak spojrzenie znacznie szersze momentami przechodzące w wodolejstwo.
Takie podejście, nie ukrywam, nie przypadło mi zbyt do gustu. Dlatego też pierwsze i ostatnie rozdziały mniej lub bardziej mnie znużyły. Pierwsze primo, nie chciałam czytać o innych grupach społecznych - czyli o dzieciach. Drugie primo, nieładnie pisać znowu o tym samym (rozdziały o służących), bo mało kto lubi czytać w kółko to samo.
Kończąc ten przydługi wstęp, nie powiem, że wiecęj wyniosłam z lektury "Chlopów", bo nie byłoby to prawdą. Jednak mam mieszane uczucia. Książka mogła być znacznie lepsza. Zbyt często autorka posługiwała się dowodem anegdotycznym, by uprzyjemnić lekturę skupieniem się na jednej osobie. Zbyt często polegała na swoich domysłach, głównie w rozdziale o przemocy seksualnej. Gdybanie o tym jak było, nie przystoi w tego typu literaturze, którą wielu bierze później za prawdę objawioną.
Żeby nie było, że jestem malkontentem, naprawdę urzekły mnie środkowe rozdziały. Zwłaszcza te, które posiłkowały się fragmentami starych pamiętników i dzienników. Bardzo spodobał mi się rozdział o jedzeniu, a raczej o głodzie na wsi. Z ciekawością poczytałam o dysproporcji w podziale pracy.
Szkoda tylko, że początek i koniec pozostawił niedosyt.
Fenomenalna robota, a właściwie roboty: pisarska, researcherska, reporterska. Choć na początku bardzo obawiałam się tej lektury, to ostatecznie czytałam wciągnięta po uszy i w wielkim zaangażowaniu. Po "Chłopkach" zostaje we mnie podziw dla niezłomności naszych przodkiń i wielkie zadziwienie, że sto lat tak może tak szalenie odmienić rzeczywistość, ludzi i pojęcie o tym, co normalne i dobre.
Mam mieszane uczucia w związku z tą książką. Z jednej strony, obszerność zebranych materiałów robi wrażenie. Dużo jest też w niej wyrazistych (czy wręcz drastycznych) momentów, które robią wrażenie. Z drugiej strony, trudno mi się tego słuchało, bo miałam poczucie chaosu. Książka nie wydaje się porządkować informacji, raczej zarzucać czytelnika mnóstwem historii, które nie zawsze dążą do konkretnych wniosków. Pojedyncze rozdziały opowiadają rzeczywiście o jakichś konkretnych dziedzinach życia chłopek, ale większość to raczej chaotycznie zaprezentowane historie. Brakuje mi tu porządku chronologicznego czy podziału na konkretne obszary. Autorka skacze opowieściami po całym obecnym terytorium Polski i po różnych okresach. A jako że lektura jest pokaźna i wymaga sporo czasu na przeczytanie, to wątpię, żeby ktokolwiek na jej podstawie mógł sobie ułożyć w głowie wiedzę o rozwoju wsi czy relacji między klasami. Odnoszę też wrażenie, że prezentowana jest tu specyficzna perspektywa: jako godne pochwały są prezentowane głównie postacie chłopek, które za swoich czasów szły pod prąd i prezentowały poglądy, które dzisiaj nazwano by feministycznymi - dążyły do większej autonomii, a nie tradycyjnego podziału ról w rodzinie. Zdaje się, jakby autorka oceniała chłopki na podstawie współczesnych standardów. Życie zgodne z tradycjami widzi głównie jako konsekwencję patriarchalnego porządku i źródło wielkiego nieszczęścia ówczesnych kobiet, jakby nie mogło być ono niczyim świadomym wyborem, ani nie miało żadnych zalet. Nie sądzę, żeby wszystkie historie chłopek sprzed 100 lat musiały prowadzić do takich wniosków. Wydaje mi się więc, że książka pokazuje stronniczą perspektywę tego, jak patriarchat krzywdził biedne kobiety. Nie mówię, że nie krzywdził, ale przedstawienie życia tradycyjnych chłopek jako tylko i wyłącznie męczennictwa wydaje się jakoś niepełne, patrząc na to, jak bardzo ludzie mają umiejętność adaptowania się do różnych warunków.
Dołączam do grona zachwyconych, ale nie mogę dać 5⭐️, bo kilka ostatnich rozdziałów trochę mi się wlokło. Niby jest podział na rozdziały tematyczne, ale pod koniec miałam wrażenie, że właściwie w kółko jest o tym samym, ale na różne sposoby.
Ta książka mi uświadomiła, jak bardzo żałuję, że nie byłam mądrzejsza, kiedy był jeszcze czas i nigdy nie rozmawiałam z babcią i dziadkiem - chłopką i chłopem - o ich życiu.
Mam problem z tą książką taki, że nie widzę w niej autorki i jej pomysłu na jakiekolwiek ułożenie tej treści i ogromu materiału. Miejscami bywało dla mnie chaotyczne, mimo iż w zamyśle książkę podzielono na jako-takie rozdziały tematyczne. W non-fiction czy reportażach historycznych cenię, gdy autor jednak jakoś oryginalnie, wyraźnie swoją tezę - i hmm obecność - zarysuje (por. chociażby Barbara Demick). Research, archiwistyczna robota, rozmowy ze świadkami i sklejenie tego w całość dotyczącą ważnego tematu nie czyni jeszcze książki dobrą. Zdecydowanie zabrakło mi czegoś, tego pomysłu, obecności autorki. I tak - jestem daleka od oceniania książki reporterskiej przez pryzmat „ważności” tematu, jaki porusza. Nie mogę powiedzieć, że jest to bardzo dobra książka tylko ze względu na istotę problemu we współczesnej debacie.
„Służące” tej autorki czytałam już dawno, ale wydaje mi się, że miałam również i w tamtym przypadku wrażenie chaosu, poszatkowania.
Jestem człowiekiem bez korzeni i jest to luka, którą w miarę starzenia zaczynam odczuwać coraz mocniej. Najstarszą znaną mi członkinią rodziny była moja prababcia, która umarła gdy miałam 8 lat. Słyszałam jakieś historie o jej losach w czasie wojny, wiem, że była na robotach przymusowych u bauera, ale kiedy i skąd wzięła się w Łodzi, kim był jej mąż, podobno zamordowany przez hitlerowców, nie mam pojęcia. Zakładam jednak, że skoro mieszkaliśmy w biednej robotniczej kamienicy, pewno trafili tu do pracy ze wsi. Obydwie moje babcie umarły kiedy miałam 10 lat i o ich przeszłości też nie wiem za wiele. Mama też już nie żyje, więc nie ma zupełnie nikogo, komu mogłabym zadać pytania, żeby chociaż złapać tropy do rozpoczęcia poszukiwań. W dzieciństwie byłam na to za mała, mam też silne przeświadczenie, że pewne tematy objęte były tabu i nie wolno było o nich mówić. Kiedy jednak przypomnę sobie piosenki, które śpiewała mi babcia i bajki, które opowiadała, jej powiedzonka, nie mam wątpliwości, że jesteśmy ze wsi. W „Chłopkach” znalazłam też wiele wzorców zachowań, które pokutowały w mojej rodzinie, jeszcze w postępowaniu mojej mamy. Ta książka pozwoliła mi w jakimś stopniu połączyć się z przeszłością. Chociaż nie poznam nigdy indywidualnych losów moich przodkiń, to mogę sobie przez tę bohaterkę zbiorową wyobrazić jak żyły i z czym musiały się mierzyć. Trochę bardziej wiem kim jestem.
Dodam jeszcze, bo to rzadko wybrzmiewa, temat przykrywa wszystko inne, że książka jest naprawdę świetnie napisana. Bardzo przemyślana konstrukcja, przystępny język, mnóstwo osobistych relacji sprawia, że pomimo wielu ciężkich momentów, czyta się to jak najlepszą gawędę. No i ogrom pracy, który Joanna Kuciel - Frydryszak musiała włożyć w research - chapeau bas. Teraz chciałabym przeczytać wszystkie te zbiorowe pamiętniki, które były kiedyś wydawane. Dla mnie - lektura obowiązkowa.
Jestem pod ogromnym wrażeniem. Podczas słuchania czułam cząstkę siebie, przypominały mi się opowieści mojej prababci. Dowiedziałam się wielu faktów. Naprawdę rzetelny reportaż
Autorka pisze angażująco, ciekawie i dynamicznie. Z pewnością nie jest to pełne opracowanie tematu, niemniej nie można Chłopkom odmówić tego, że książka pozwala czytelnikowi na wgląd w inne czasy. Ja jeszcze pamiętam taką wieś jaką opisuje Kuciel-Frydryszak, moje babcie dość dokładnie opowiadały o czasach swojego dzieciństwa i młodości, o swoich wiejskim życiu i rodzinie po zwykłej prośbie: opowiedz Babciu jak było kiedy byłaś mała? Pamiętam jeszcze domy bez łazienek, bielone wapnem ściany, worki ziarna w sieni, ogromne piece kaflowe, stąd lektura Chłopek to też podróż sentymentalna, w którą wybrałam się z wielką przyjemnością i nostalgią, zdając sobie oczywiście sprawę z tego, że to nie była żadna idylla, tylko trudne życie, w ciężkich warunkach, często w biedzie, brudzie i z łatką ludzi gorszej kategorii. Podobały mi się ostatnie rozdziały, w których autorka słusznie podkreślała, że ta polska wieś, te chłopki to jest nasz wspólny rodowód i historia tożsama dla wielu polskich rodzin. Niektórym takie rzeczy jeszcze trzeba tłumaczyć.
DNF ~50% Gdyby tytuł brzmiał chociażby: "Chłopki. Trudy i znoje naszych Babć". Ok, niechaj będzie. Zrozumiem wtedy modłę na jedno kopyto: wszystkie chłopy złe, moczymordy, damscy bokserzy. One na skraju wyczerpania, ciemiężone zewsząd, tylko brak kolejnej "gęby do wyżywienia" może uratować ich kobiecość. Obraz odmalowany tak, by każdemu kto pomyśli, że mógłby w takich czasach żyć, ciarki przestarchu szły po plecach.
Gdzie druga strona medalu? Co z tymi, którzy chcieli zostać we wsi, kochali swój kawałek ziemi i oddawali się z własnej nieprzymuszonej woli pracy oraz rodzinie? Wiem, o czym mówię, relacje moich dwóch Babć nie pokrywają się z tymi głosami. Nie było wesoło, był głód i bieda, mordercza wręcz praca, ale była też rodzina, nadzieja, wdzięczność za wspólnotę dookoła.
Nie neguję prawdziwości, ale stronniczy wydźwięk reportażu, okraszony opiniotwórczymi komentarzami autorki to nie jest dla mnie definicja reportażu. Rzeczywistość nigdy nie jest czarno-biała. Brak obiektywizmu mnie zniechęcił.
Zmęczyłam... 2,5⭐️ Generalnie nie była to najgorsza pozycja jaką czytałam, ale do najlepszych z pewnością nie należała.
Bardzo chaotyczna, w rozdziałach brak porządku, a historie jednej bohaterki rozrzucone między stronami. Słuchając audiobooka szczerze nie wiedziałam kiedy zaczyna się historia kolejnej osoby (dopoki na jej końcu nie zostało to wyjaśnione przez podanie jakiegoś nazwiska, które swoją drogą przy tak dużej ilości bohaterów też zbyt wiele nie mówiło...). Dużo opisów dla jednej sytuacji, które można byłoby spokojnie zamknąć w jednym zdaniu. Dość specyficzne podejście do stosowanego czasu opowiadania (historia zaczyna się czasem przeszłym po czym przechodzi od pewnego momentu w przyszły).
Do pozytywów myślę, że można zaliczyć liczne fotografie, niektóre ciekawostki, o których na codzień się nie słyszy i duży research autorki w lokalne i najlepsze źródła czyli potomków. Dobrze się czytało i słuchało opowiadań o faktycznie rewolucyjnych zdarzeniach dla samych chłopów.
Ta pozycja jest dla osób, które nic nie wiedzą o życiu na wsi oraz o życiu kobiet w przeszłości. Jeśli ktoś natomiast zdaje sobie sprawę, że życie na wsi wiązało się przede wszystkim z ciężką pracą, to prawdopodobnie nie będzie on zszokowany treścią tej książki. Dodatkowo warto zwrócić uwagę na to, że w książce przedstawiony jest tylko jeden punkt widzenia. Najczęsciej są to historie kobiet, które uciekły ze wsi, więc oczywiste jest to, że opisują ją w najgorszych barwach. Brakuje innej perspektywy, która ukazałaby piękno polskiej wsi. Owszem, ludzie ze wsi mają ciężki charakter i często człowiek człowiekowi wilkiem, ale gdy był czas żniw to wszyscy sąsiedzi się jednoczyli i wspólnie pracowali. Sąsiedzi mogli się kłócić całymi dniami, ale przed spowiedzią przychodzili podać sobie rękę. Brakuje mi w "Chłopkach" przedstawienia tych "dobrych" historii. Dodatkowo bardzo nie podobał mi się sposób, w jaki zostali opisani mężczyźni. Niemal we wszystkich historiach byli oni potworami, którzy nie kochali swoich dzieci. "Chłopki" miały ogromny potencjał, niestety przedstawiły tylko kawałek rzeczywistości.
Świetny, rzetelny reportaż, wyczerpujący temat praktycznie od każdej możliwej strony. Cieszę się, że jest ktoś, kto postanowił napisać książkę o kobietach żyjących dawniej na polskiej wsi. Natomiast mnie osobiście dużo bardziej zainteresowała tematyka służących z poprzedniej książki tej samej autorki, ale to być może kwestia osobistych preferencji, dlatego niestety nie daję maksymalnej ilości gwiazdek, mimo iż od strony merytorycznej nie mam nic tej książce do zarzucenia. :)
Książka dla osób, które nie mają kompletnie wiedzy na temat życia na wsi dawniej. Raczej generalnie o życiu na wsi, nie tylko o kobietach, poza biadoleniem, że dziewczyny na wsiach nie mogły sobie wybrać męża, tylko były „sprzedawane” za morgi. Autorka pisze tak, jakby to dotyczyło tylko kobiet, ale chłopaków też raczej nikt nie pytał. Ojciec decydował. I uwaga! Bogate panny w miastach też nie miały nic do powiedzenia. Poza tym książka bardzo chaotyczna. Lepiej przeczytać „Chłopów” Reymonta