Akcja toczy się w 1871 r. w Warszawie. Junkierka Henrietta von Kirchheim, w której kocha się szalony inżynier Danił Downar, w czasie przedstawienia w operze jest świadkiem nagłej i tajemniczej śmierci wysokiego austriackiego urzędnika. Konflikt dyplomatyczny wisi na włosku. Śledztwo toczy się na najwyższym szczeblu.
Bohaterowie tej dowcipnej i napisanej z werwą powieści – zarówno ludzie z krwi i kości, jak mechaborgi i jeden autentyczny dżinn – są obdarzeni nadzwyczajnymi cechami, a znakomicie oddane realia oraz postaci historyczne stanowią tło dla rozgrywek, które przekraczają ramy rzeczywistości, by przenosić się w dawne i przyszłe światy.
Chemik zawodowo zajmujący się badaniami nad syntezą substancji aktywnych leków. Debiutował w 2004 r. na łamach "Fahrenheita", do tej pory opublikował powieść i kilkanaście opowiadań. Obecnie literacko próbuje dać upust jednej ze swoich zaniedbanych pasji - historii wojskowości. Mundur fascynował go od dziecka, do tego stopnia, że w pamiętnym 1981 roku na ochotnika wstąpił do Zuchów. Służbę socjalistycznej ojczyźnie kontynuował do samego jej końca jako harcerz. Dużo później sympatia do militariów i wojska znów się odezwała i sprowokowała go do nieuchylenia się przed obowiązkiem służby wojskowej i radosnego udania się "w kamasze". Obecnie trwa na straży macierzy jako podchorąży rezerwy Wojska Polskiego. Jako że karierę zbrojną ostatecznie zakończył, pozostało mu realizowanie wojskowej pasji już tylko literacko i raczenie czytelników swoimi fantastycznie modyfikowanymi wizjami historii oręża polskiego. Z naciskiem na przygody "leśnych chłopców" przez szczególne upodobanie do partyzantki i buntowniczych zrywów.
Steampunk to jedna z ciekawszych konwencji fantastyki, tutaj jednak został sprowadzony do sztafaża. Przyjemnie się czytało i autor operował konwencją umiejętnie, ale nie wykorzystał jej pełnego potencjału. Wszystko w świecie powieści opiera się na trybikach, wynalazkach, eterze, para bucha z każdego kąta, olej leje się gęsto. I nic z tego nie wynika. Co jest dosyć smutne.
Też nie rozumiem, czemu jedną z bohaterek książki jest bojowy mechaborg, skoro jej rolą jest bycie damą w opresji. Jedno takie rozwiązanie to kwestia fabularna, drugie i trzecie to już wskazanie, że autor nie ma pojęcia, co robić z postaciami kobiecymi i że widzi je tylko w jednej roli, nawet jeśli konstruuje ją jako najbardziej kompetentną postać – ostatecznie i tak zostaje sprowadzona do czekającej na wybawienie damy. To już smutne. Równie dobrze Henia nie musiałaby posiadać żadnych ulepszeń. Ale wtedy znika powód, dla którego została zaangażowana w śledztwo. I tym właśnie są jej zdolności – pretekstem. Nie wpływają na jej pozycję w strukturze powieści ani na konstrukcję postaci.
Trójkąt miłosny znacząco obniżył wartość powieści. Ani nie miał sensu, ani nie był dobrze napisany. Dylematy Heni były tutaj sztuczne, niewiarygodnie rozpisane w kontekście doświadczeń tej postaci i generalnie wywoływały zażenowanie w trakcie lektury. Jej absztyfikanci wywoływali za to odpowiednio zniecierpliwienie (inżynier) i znudzenie (oficer). Trójkąt miłosny zawsze jest najsłabszym możliwym motorem fabularnym i to nie tylko dlatego, że poliamoria istnieje. Z trudem powstrzymywałam się od ziewania i ciągnęłam książkę praktycznie miesiąc, zanim udało mi się skończyć lekturę.
Generalnie podoba mi się świat przedstawiony, ale dlatego, że stanowi dobry punkt wyjścia do snucia własnych rozważań, możliwych wątków, bawienia się jego konstrukcją i zawartością. Główni bohaterowie wzbudzają raczej politowanie niż sympatię, dżin bywał znośny i zabawny, ale też napisany niezwykle jednowymiarowo. Zasadniczo to nie jest pozycja, którą będę polecać, nawet jeśli steam punk wylewa się tutaj z każdej możliwej dziury, co jest nawet zabawne w taki kampowy, przesadzony sposób.
Sam motyw steampunk pomieszany z lekkim fantasy jest na plus, bo raczej takich książek wiele nie ma, ale trójkąt miłosny to spory minus, a główna postać żeńska napisana w irytujący sposób. Rozterki Henrietty wobec jej adoratorów były lekko żenujące i nudne po prostu, nie kibicowałam w żadnej z tych 'relacji' i uważam, że bez wątku romantycznego ta książka byłaby dużo lepsza. Warto też wspomnieć, że Henrietta często opisywana jest jako 'silny żołnierz' i opisywana jest też przez innych jako niezależna i waleczna kobieta, a w rzeczywistości jest straszną pierdołą i wiecznie jest wsadzana do roli damy w opałach, co jest turbo oklepane. Ta książka miała spory potencjał, a nie został on wykorzystany prawidłowo i wielka szkoda... niech autorzy zrozumieją, że dobra książka nie musi mieć wątku romantycznego, a postacie kobiecie nie muszą być takie płytkie!