Ostatnia Rzeczpospolita wciąż walczy - na miecze i bomby, runy i satelity, relikwie i karabiny.
W niedalekiej przyszłości złowrogie istoty z innej rzeczywistości, korzystające z magii i niezwykłych technologii, atakują nasz świat. Błyskawicznie podbijają kolejne państwa. Jednym z ostatnich bastionów zjednoczonych sił ludzi i elfów staje się Królestwo Polski.
Kajetan Kłobucki – tajny wysłannik hetmana wielkiego koronnego, władający potężnymi mocami i artefaktami – musi zbadać tajemnicę czerwonej mgły, w której z niejasnych przyczyn ludzie nagle zmieniają się w mordercze potwory.
Mocna dawka fantasy, science fiction i historii Polski w doskonale napisanych opowiadaniach wprowadzających do niezwykłego uniwersum Ostatniej Rzeczpospolitej.
Tomasz Kołodziejczak (ur. 13 października 1967 w Warszawie[1]) – polski pisarz science fiction i fantasy oraz wydawca, publicysta i redaktor w mediach związanych z fantastyką i komiksem.
Od momentu jak usłyszałem, że to "na runy i satelity" to wiedziałem, że chcę przeczytać. Przeczytałem i niezłe, ale kilka rzeczy psuje przyjemność.
Przede wszystkim coś, co kiedyś zdaje się, tknęło każdego opowiadania z "Fantastyki" - dołowanie na siłę. Musi być źle, triumfy muszą być krótkotrwałe, dobre uczynki ukarane itp. Czyli czytaj człowieku, by było ci gorzej.
Po drugie, luki. Bez znajomości RPGów nie do końca czaiłbym idee enpisów. Nie do końca wiem, czemu są elfy (a gnomy nie, np.). Czemu kleszcze jeszcze nie wygrały przy tak wysokiej skuteczności (jedna emocja = zainfekowany)? Rozumiem, że to kilka opowiadań, zatem nieciągłości świata kryją się w lukach między nimi i może mają świetne wyjaśnienia... a może nie.
Po trzecie, jest to kolejna powieść, która bardzo oszczędnie wprowadza czytelników w sytuację. Osobiście lubię filmy, które np. zaczynają od ekranu z tekstem, który na tacy podaje wszystkie potrzebne fakty a nie każe się domyślać, że jest inwazja z innego świata czy może to tylko cotygodniowe zakupy w supermarkecie (wśród obcych na psychodelicznym halunie). I nie wiem, co na tym zyskujemy. Na początku było ciężko czytać, potem po prostu kolejna rzecz dołączała do listy "nie wiem, nie znam, nie ma wyjaśnienia", a listy nie chciało się sprawdzać jak jakieś wyjaśnienie gdzieś padało.
Co przemawia za książką, to płynność narracji, dobre prowadzenie postaci (choć dla mnie najlepszą książką Kołodziejczaka pod tym kątem jest każda z cyklu Dominium Solarne), fajne pomysły na bronie (istoty przywołane, runy, ale też technologia) no i polskie akcenty jak i POLSKI język. Ajdi Kajetana robi wrażenie, chłopak korzysta z dżipiesów, wystrzeliwuje bociany obronne ze sztucera (fabryka w Radomiu), są Rosomaki transportery pokryte runami, które nanokadabrami zwalczają magię balrogów czy mglistych...
Zatem miodność wysoka, Ostatnia Rzeczpospolita zdecydowanie będzie przeczytana. Choć mam nadzieję na kilka usprawnień w miarę postępu cyklu.
Muszę przyznać, że zaskoczyła mnie osoba pisarza, Tomasza Kołodziejczaka. Myślałam, że to debiutujące w polskiej fantastyce/science-fiction nazwisko. Zaczęłam czytać Czerwoną mgłę i… już wiedziałam, że coś nie gra. Konsekwencja stworzonego świata, dobrze zbudowane postaci dały mi do myślenia. Dalsza część recenzji: http://anieess.wordpress.com/2014/01/...