Powieść Krzysztofa Vargi kilkakrotnie nominowanego do Nagrody Literackiej NIKE i laureata NIKE Czytelników 2009.
Masakra to powieść drogi: drogi przez miasto i drogi przez mękę. Stefan Kołtun, zmasakrowany kacem bohater powieści, wokalista rockowy w średnim wieku, obudzony rykiem syren alarmowych, rusza przez rozgrzaną niewyobrażalnym upałem Warszawę w poszukiwaniu znajomych i przyjaciół, którzy pożyczą mu pieniądze. W trakcie pijackiej odysei spotyka emblematyczne postaci, jak bogaty Prezes, niedoceniony Poeta, sławny Docent, wizjonerski Prorok, genialny magister Wątroba, dawna wielka miłość Wiedźma oraz tajemniczy pan Lucjan, który wie o Stefanie wszystko.
Stefan prowadzi z nimi zasadnicze rozmowy, usiłując pomiędzy kolejnymi szklankami alkoholu rozwikłać tajemnicę swojego życia i pojąć sens Polski. Niebywale zabawna (choć dość smutna) powieść, do czytania zdecydowanie na trzeźwo.
Polska literatura pijacka jak ta lala. Symboliczna historia staczania się podstarzałego rockmana to smutne, choć często trafne i dowcipne, spojrzenie na Warszawę, luminarzy jej pijacko-barowego światka, polską religijność, prawicę, lewicę i polskość w ogóle. Bardzo sprawne operowanie językiem i bogactwo mocnych fraz w połączeniu z postacią protagonisty sprawiają, że ta pijacka powieść drogi jest zdecydowanie warta polecenia.
"Masakra" to moje pierwsze spotkanie z twórczością literacką Krzysztofa Vargi, którego dotąd znałem tylko jako publicystę. Mimo że po paru pierwszych stronach byłem nieco zniechęcony, nie odpuściłem i czytałem dalej. Okazało się to słuszną decyzją - "Masakra" to kawał dobrej, momentami nawet bardzo dobrej książki.
Fabuła jest cokolwiek minimalistyczna. Stefan, wokalista rockowy mający najlepsze lata za sobą, budzi się po tygodniowym ciągu w swoim mieszkaniu na Saskiej Kępie. Gdy orientuje się, że zgubił portfel z dokumentami i telefon, zdesperowany postanawia wyjść w morderczy sierpniowy skwar, by szukać pomocy u swojego menedżera. Jego wyprawa szybko jednak zbacza z tropu, gdy na jego drodze stają kolejne znajome, przypadkowo spotkane osoby, które zamiast imion częściej niż rzadziej nazwane zostają kryptonimami - Prezes, Poeta, Docent, Wiedźma... Stefan brnie dalej, upijając się i trzeźwiejąc na zmianę, a upalny wieczór przechodzi w piekielną noc, która zdaje się nie mieć końca.
Autor stawia przed sobą w "Masakrze" ambitny cel pokazania w kalejdoskopie współczesnego społeczeństwa polskiego, a przynajmniej warszawskiego. Przemyślenia Stefana i niewiele różniące się od nich pod względem formy dialogi między postaciami stanowią trzon powieści, opowiadając o wszystkim i o wszystkich - o lewicy i prawicy, o młodych i starych, o artystach i biznesmenach... Jeśli zabrzmi to jak materiał na powieść nieznośnie dydaktyczną albo pretensjonalną, uspokajam - przez większość czasu czyta się to zaskakująco dobrze. Nie da się ukryć, że "Masakra" skacze z kwiatka na kwiatek i jest mocno chaotyczna, jednak mimo tego udało się jej porządnie mnie wciągnąć. Varga ukazuje Warszawę jednocześnie boleśnie prawdziwą i ostro odrealnioną, trochę straszną, a trochę śmieszną; w usta Stefana wkłada wiele słów o trudnej, nieracjonalnej miłości bohatera do stolicy, które brzmią o tyle szczerzej właśnie dzięki pieczołowitości, z jaką sam autor tworzy jej nieco upiorną wersję.
Jeśli czegoś w książce miałbym się przyczepić, to stylu, który bywa bardzo nierówny. Całość jest dosyć mocno wystylizowana, a pijackie wywody zwykle mają w sobie dość wdzięku, by nie przeszkadzała ich nierealityczność. Problem leży w tym, że w mieszance erudycji i wulgarności autor trochę za często przegina w tę drugą stronę, co ma na celu chyba tylko wywołanie zgorszenia u czytelnika. Czy zwykłe picie wody z kranu musi zostać porównane do ssania fiuta? Tego typu wstawki co jakiś czas wybijają powieść z rytmu i osobiście nie widziałbym dużej straty w wycięciu wielu z nich.
To samo można zresztą powiedzieć o książce jako całości - w którymś momencie można już odnieść wrażenie, że Varga trochę zbytnio zapędza się w swoich próbach wtrącenia komentarza o absolutnie wszystkim, co się da, przez co niektóre dywagacje jawią się jako dosyć płytkie. Próbę przedstawienia współczesnej panoramy społecznej uznaję jednak za udaną - "Masakrę" warto przeczytać, choć to lektura raczej ponura.
Pisarz dobry, książka.. męcząca, irytująca, za długa. Cały potencjał rozciągnięty na zbyt wiele stron traci smak. Od tak 1/4 treści, gdy już było wiadomo że pozostałe 3/4 będzie takie samo, jedynym ciekawym wątkiem było co się stało z 'nieślubną żoną' bohatera.
W sumie czaję, że to ogólnie może być zamysł autora, że bohater celowo nie ma mieć w sobie żadnych ciekawych cech, że alkoholizm jest straszny, powtarzalny itd., ale są książki o anty (lub po prostu nudnych) bohaterach, które wciągają i skutecznie uzależniają narracją.. a ta też próbuje to robić, ale oprócz paru przebłysków erudycji i dialogów - nuży. Dla mnie 3 gwiazdki, bo nie jest zła... tylko denerwująca, nie w ten sposób co trzeba.
A jakby rozwinąć ten mój przydługi opis powyżej na jakieś +10 stron, to byłby świetny przykład prowadzenia narracji w książce.
Every time I read a novel by an author from Varga's generation it feels similar: a chap writing about himself and his buddies tangled up in alcohol problems linked to being lost in this bad world. Plus simple line construction, a character walks around and meets guys he knows. Not bad sense of humour though.
Pisarz dobry, ale książka nie bardzo. Podobały mi się dialogi i monologi, pojedyńcze zdania. Styl fajny, ale nie ma to to fabuły tak naprawdę. Ile można wynurzenia i przygody pijaka czytać? Pilch wiedział, że nie za długo. Wcale mi nie szkoda tego całego Stefana, tylko tej jego Zuzanny. O i tyle!