Ale chyba są inne duchy, wiesz, takie, co żyją w człowieku obok tych naszych dusz, zwyczajnych. I czegoś tam sobie chcą. Niektóre są ciche, inne głośne. Wrzeszczą, hałasują. To jest nie do wytrzymania. Znaczy, tak mi się wydaje, że z takim duchem w środku strasznie ciężko żyć, zwłaszcza jak on chce czegoś, na co ty nie masz ochoty.
Miasto. Zniszczone, obdrapane i brudne kamienice. Zmęczeni ludzie w ubłoconych, wiecznie spóźnionych i zatłoczonych autobusach. Przygnębienie i pustka. I nagle w jednej głowie kiełkuje ta dziwna myśl, nieodparte pragnienie. Bez motywu, bez powodu, jak głód. Tak jakby ciało przejmowała inna dusza, która nakazuje to zrobić, i nie można od niej uciec. Pewnego dnia miasto zatrzyma się przerażone zbrodnią.
Pisze przede wszystkim współczesne horrory, nierzadko dziejące się na ulicach i osiedlach Krakowa. Opisy szarej codzienności sąsiadują w nich z magicznymi, często przerażającymi przygodami. Dostrzeżony także poza obszarem fantastyki, czego dowodem jest związanie się z Wydawnictwem Literackim.
Rocznik 1977. Redaktor, publicysta, przede wszystkim zaś popularny pisarz. Na obszarze fantastyki debiutował w roku 2001, w pierwszym numerze miesięcznika "Science Fiction". Autor rozlicznych opowiadań w pismach i antologiach, część z nich zebrano w tomie "Wigilijne psy". Ponadto opublikował powieści "Horror show" i "Tracę ciepło" (nominacja do Nagrody Zajdla), dwa zbiory opowiadań w niewielkim nakładzie, a ostatnio wspólnie z Jarosławem Urbaniukiem rozpoczął cykl politycznych powieści grozy "Pies i klecha". Dotychczas ukazały się dwa tomy: "Przeciwko wszystkim" oraz "Tancerz". Inny charakter miała książka "Prezes i Kreska. Jak koty tłumaczą sobie świat", będąca zbiorem opowiastek i bajek o dwóch kotach autora. W roku 2009 ukazała się powieść "Święty Wrocław", a w zeszłym zbiór opowiadań "Nadchodzi".
Łukasz Orbitowski podbił moje serce "Szczęśliwą Ziemią", a dzięki "Innej Duszy" zagnieździł się tutaj już na dobre. Jest coś w stylu tego doskonałego polskiego pisarza, co sprawia, że czytelnik od razu zaczyna czuć się nie swojo - jakieś drgania, niepokój, coś, co powoduje, że zaczynamy zerkać przez ramię. Orbitowski stwarza takie wrażenie, że nic wokół nas nie jest tym, czym się wydaje być. Ludzie noszą maski, potwory pośród nas ukrywają swoje oblicze za imitacjami uśmiechów, ale także rzeczywistość nie jest taka łatwa do zdefiniowania, a poszczególne miejsca mają swoje wspomnienia i tajemnice. Doskonały kawał literatury - nie bez przyczyny nagrodzony Paszportem Polityki 2015.
Jak to mówią na GoodReads: "Mam problem z tą książką". Prawdopodobnie dla większości będzie satysfakcjonującą lekturą - przyciąga uwagę i budzi wspomnienia (o ile ktoś pamięta lata 90.), mrozi opisywanymi zdarzeniami, zmusza do myślenia, porusza. Jest oryginalna i zapewne zaskoczy wielu, którzy, kierując się tematyką, spodziewali się czegoś nieco innego. Jednak ja nazbyt często miałam poczucie i przeczucie jakiegoś jednak amatorstwa i naiwności tego pisania. Zbyt często, by zachwycić się tak naprawdę. Jakieś to wszystko zbyt surowe i niedopracowane według mnie. Zdarzają się tu przepiękne kawałki i autor na pewno ma tzw. dryg do pióra, ma oko, ucho i duszę poety nawet. Ale te niewątpliwe perełki toną w powodzi szczegółów, które - jak mnienam - miały oddać realia tamtych lat. Wypadło to nieco przesadnie i sztucznie. Wolałabym, by była to bardziej książka o Jędrku i Krzyśku, i ich duszach, a mniej o magnetowidach, mielonce cienko krojonej, piwie kujawiak i dresach z trzema paskami. Gdzieś tak w połowie odczułam już znużenie tą specyficzną, przesyconą detalami narracją - według mnie powieść jest przegadana i za długa. Widzę, że większości się to podoba. Ja bym jednak poddała ten tekst bardziej rygorystycznej redakcji. Bo jądro "Innej duszy" jest jak najbardziej szlachetne.
Jak dotąd żadna książka z serii Na F/Aktach mnie nie zawiodła, jestem zachwycona pomysłami autorów i ich sposobem ukazania poszczególnych przestępców. Orbitowskiemu także wyśmienicie udała się ta sztuka. Uwiódł mnie swoim niepowtarzalnym wyczuciem języka. To właśnie w ten sposób przeniósł mnie na bydgoskie blokowisko, do przeciętnych rodzin o przeciętnych problemach i przeciętnym sposobie wychowywania. W życie nastoletnich chłopaków, którzy obracają się między siłownią, dziewczynami, a surowym czy pijącym ojcem.
Jest ich trzech, Jędrek, jego kuzyn Darek i Krzysiek. Krzysiek na przyczepkę, bo ma ojca-alkoholika, w domu pierdolnik, współuzależnioną matkę i biedę. Darek i Krzysiek to trochę inna liga - rodzice mają poważne zawody, w domu meblościankę, jakieś ciuchy z zachodu, dbają o dzieci. A chłopaki jak to chłopaki mają swoje marzenia, lubią pojeździć na rowerze, pooglądać film, pogadać, powyciskać na siłowni i tak się to toczy. Szkoły trzeba wybierać, jakiś zawód, cukiernik będzie całkiem dobry. Nie dostrzegają odrapanych bloków, smrodu, biedy, bo wszędzie tak jest.
Wspaniale napisana powiesc, pelna smakowitych szczegolow, przez ktore przeniosla mnie w czasie do lat 90-tych z calym dobrodziejstwem inwentarza – od smaku lizaka toffi do smierdzacych podworek kamienic. Niby o zbrodni, ale chyba bardziej o dorastaniu w rzeczywistosci, ktorej nijak nie mozna zmienic. Wszystko dopracowane i doszlifowane tak, ze zostawilo mnie z otwartymi ustami (Jako, ze dorastalam w pobliskim Toruniu, doceniam ogrom pracy i dar obserwacji autora). Niebezpiecznie wciagajaca, ale tez przygnebiajaca, wymagajaca przetrawienia.
Slow starter/slow burn. The beginning seemed quite boring to me or maybe was it that it took me some time to indulge into immersion here and I have to admit the author is very diligent in depicting the novel's universe and it's one of a greatly depressive, lousy and dirty smaller Polish city in the first years post the transformation.
It's my second title from this author and I notice that the narrative is mostly quite simple and behavioural with isolated instances of looking into the killer's mind - the narrator is omniscient and this role was assigned to one of the characters - the killer's and his victim(s) childhood friend. I also have to admit that however gruesome or disgusting the images seen through the narrator's eyes, Orbitowski DOES NOT JUDGE his characters - it's rather more of a selfaware, honest attempt to bear witness and however by large vain but still an effort to understand.
It's very decent, lightly written and engaging, 4/5.
Seria Na F/Aktach od wydawnictwa Od Deski Do Deski to już od jakiegoś czasu mój chyba ulubiony cykl zaprezentowany przez polskich wydawców w ostatnich latach. Jak do tej pory żadna z pozycji oferowanych przez tak różnych przecież autorów mnie nie zawiodła. Zastanawiałam się, jak będzie tym razem, zwłaszcza, że o prozie Łukasza Orbitowksiego słyszałam wiele, ale nie miałam jeszcze okazji przeczytać nic autorstwa tego autora.
Bydgoszcz, koniec lat 90. Krzysiek Hoppe ma przerąbane. Ojciec pijak, zaszczuta matka, bieda, brud, ubóstwo. Jego najbliższym kumplem jest Darek, chłopak mieszkający dwie kamienice dalej. To właśnie przez niego poznaje on Jędrka, starszego o rok kuzyna Darka. I tak zaczyna się ta historia, która jednego z chłopców uczyni mordercą, drugiego ofiarą, a trzeciego więźniem lat spędzonych w traumie.
Historia podwójnego mordercy nastolatków z Bydgoszczy została przez Orbitowskiego przedstawiona w jednocześnie surowy i szalenie poetycki w swym wyrazie sposób. Opisy szarego, zwykłego życia, agresji, młodości, alkoholizmu mieszają się z opisem jasno świecących gwiazd. Same sceny morderstw nie są pozbawione pewnego elementu poetyckości i metafory – oto bowiem z bohatera zdaje się ulatywać dusza i obserwuje ona przebieg zbrodni jakby z boku, nie biorąc w niej udziału i dopiero potem, gdy jest już po wszystkim wraca do swojego ciała. Łukasz Orbitowski pisać potrafi i po lekturze tej książki wiem już, że na pewno będę sięgać dalej po jego prozę.
Choć dotyczy głośnej sprawy kryminalnej, to kryminałem – zresztą, podobnie jak pozostałe książki serii – ona nie jest. To beletrystyczna opowieść o zbrodni popełnionej w krajobrazie biedy, brudu i beznadziei. Historia chłopców skrzywdzonych, z których w pewnym stopniu każdy z nich jest ofiarą. Są samotni, odrzuceni. W swoim towarzystwie znajdują bliskość i zrozumienie, choć ich relacja nie jest zdrową przyjaźnią i każdy z nich, a narrator – którym jest Krzysiek – w szczególności, zdaje sobie sprawę.
„Inna dusza” to ten rodzaj prozy, która zachwyca i od pierwszych stron sprawia, że czytelnikowi zależy na bohaterach ukazanych w powieści. Nie da się nie kibicować Krzyśkowi, choć nie jest krystalicznie czysty. W niektórych sytuacjach można wręcz identyfikować się z bohaterami, choć ich życia dalekie są od zdrowej normalności, która – mam ogromną nadzieję – jest codziennością większości z nas.
Książka świetna, prosta, doskonała. Nie umiem jej nie polecać, bo to taka proza, która mnie do siebie przekonuje, która oddziałuje na moje emocje i którą uwielbiam. Czytajcie, bo warto.
6 lat czekała ta książka na mnie. I warto było, chociaż trochę zabrakło do ideału. Oparta na faktach historia zanurzona w latach 90 jest bardzo sprawnie opowiedziana przez Łukasza Orbitowskiego. Szczególną uwagę zwraca historia nie tyle Jędrka, co Jarka, jego życia w rodzinie alkoholika, rodzinie przemocowej, którą wiele z nas zna albo widziało bardzo blisko. I to jest siła tej powieści. 4/5, bo jednak do doskonałości trochę zabrakło mi poprowadzenia historii momentami mniej faktograficznie.
To chyba najbardziej przerażająca książka, jaką kiedykolwiek czytałam, mimo tego, że swego czasu uwielbiałam kryminalne historie z krwawymi zbrodniami w centrum. Prosty opis tego, jak dosłownie znikąd bierze się zło absolutne oraz o tym, że znikąd nie nadejdzie ratunek.
Absolutnie genialnie napisana. Czas transformacji oddany tak klimatycznie, że czytelnik czuję się niemal przeniesiony w czasie. Sprawa, na której oparta jest fabuła książki, przerażająca.
To była jedna z najbardziej przygnębiających książek, jakie czytałam. Tu nawet sceny s3ksu są smutne.
"Ludzie tak bardzo lubią zabijanie i wiedzą o nim tak niewiele" - W tych krótkich, ale dosadnych słowach Łukasz Orbitowski mówi więcej o polskiej mentalności niż wszyscy socjolodzy razem wzięci. "Inna dusza" to książka ważna, należy do gatunku tych które przeczytać warto i to wcale nie z uwagi na nagrody i zasłużony poklask, który przypadł jej w udziale, ale z uwagi na to, że porusza kwestie ważne dla rozumienia otaczającej nas rzeczywistości. Co siedzi w naszych głowach? Do czego jesteśmy tak naprawdę zdolni? Orbitowski pokazuje, iż tak naprawdę największa zbrodnia potrafi być czymś zwyczajnym, nie musi być w jakiś szczególny sposób zdeterminowany i tak naprawdę każdy z nas jest w stanie posunąć się do największego zła. Zło w nas tkwi, czeka na odpowiedni moment, czasem uruchamia ją błahy wyzwalacz - tak dzieje się w przypadku Jędrka, a czasem najbardziej sprzyjające okoliczności - tak jak ma to miejsce u Krzyśka - nie doprowadzą do takiej decyzji, choć pod kątem czynników środowiskowych i stanu emocjonalnego, to właśnie on wydawać się może bardziej "oczywistym" kandydatem na mordercę. Jak pokazuje nam Orbitowski, na przykładzie tych dwóch bohaterów swojej powieści "Inna dusza", w kwestii dobra i zła tak naprawdę nie ma łatwych i oczywistych odpowiedzi, a złoczyńcą można tak naprawdę pozostać właśnie z przypadku. "Inna dusza" jest również znakomitym studium polskiej mentalności z okresu la dziewięćdziesiątych i wpływu przemian ustrojowych na ludzi z tamtego okresu. Dla mnie osobiście przerażające i smutne jest to, iż wiele postaw, którymi osobiście się brzydzę jest nadal bardzo mocno obecna w naszej polskiej rzeczywistości w czasach współczesnych. Minęło ćwierć wieku, a ludzie tak naprawdę bardzo często są bierni, uciekają w konformizm, obłudę czy też kierują się stereotypami. Spora część naszego społeczeństwa jest skłonna do poddawania się nastrojom charakterystycznym dla społeczeństwa zamkniętego i cechuje ich bierność, apatia, sztywność norm i zasad, niski poziom solidaryzmu społecznego oraz idiotyczna i mało przeze mnie rozumiana potrzeba narzucania własnych poglądów innym. Opinia ma to do siebie, że jest subiektywna, tak jak subiektywny i indywidualny jest odbiór każdego czytelnika. Dla mnie "Inna dusza" to książka, którą polecam z czystym sercem i cieszy mnie fakt, iż właśnie taka książka zdobyła tak prestiżową nagrodę jak Paszport Polityki . Zapraszam na; osinskipoludzku.blogspot.com
Nagradzana powieść Łukasza Orbitowskiego stoi w rozkroku między literaturą faktu a fikcją. Autor korzysta z prawdziwej historii mordercy, ale stanowi ona jedynie pretekst do zanurzenia czytelnika w Bydgoszczy lat dziewięćdziesiątych, i to zanurzenia po same uszy.
"Inna dusza" to przede wszystkim powieść antynostalgiczna, pieczołowicie odtwarzająca depresyjne, szarobure realia pierwszej dekady po transformacji. Orbitowski wykonał pod tym względem kawał solidnej roboty, ale nieustannie wplatane szczegóły i szczególiki zaczęły mnie w pewnym momencie drażnić. Narrator jest dość skomplikowany, ale w gruncie rzeczy pierwszoosobowy, i jakoś średnio przemawia do mnie założenie, że potrafi w każdym momencie stwierdzić, jaka piosenka leci w tle - a zresztą sama muzyka to zawsze dokładnie to, co w danym roku było na topie. Wypada to dość sztucznie, jak pisane z Wikipedii - w tym roku leci Scooter, w tym Britney i Shakira. Tak samo postaci czytają będące akurat bestsellerami książki, chodzą do kina na akurat grane filmy. Może to jakieś moje osobiste spaczenie, ale trochę to wszystko zbyt oczywiste - jak puszczenie w filmie sceny z wojny w Wietnamie z "Fortunate Son" grającym w tle.
Przeciwieństwem takiego właśnie syna w czepku urodzonego jest zresztą Krzysiek, główny bohater powieści. Portret jego rodziny, choć całkowicie fikcyjny, to bodaj najbardziej druzgoczący element "Innej duszy" - zagubiony nastolatek i jego bierna, wycofana matka żyją w rytm wystukiwany przez ojca, postać skonstruowaną z przerażającym wyrachowaniem. Ledwie funkcjonujący alkoholik na przemian wzbudza współczucie domowników - i czytelnika - i gdy już jesteśmy gotowi mu zaufać, znów zdradza swoją najgorszą, absolutnie odrażającą stronę. Spirala przemocy domowej - psychicznej, a z czasem i fizycznej - opisana jest w taki sposób, że zostaje w głowie jeszcze długo po lekturze.
Dla mnie ten wątek był ciekawszy niż tocząca się równolegle historia Jędrka, kolegi Krzyśka, który wydaje się być chłopakiem jak każdy inny. Nieco butny i łobuzerski, z wybuchami agresji, ale iluż to takich krąży po tym szarym mieście... Tylko Krzysiek domyśla się, że to on mógł z zimną krwią zamordować Darka, ich wspólnego znajomego i kuzyna Jędrka, ale przez długi czas nic z tym przeczuciem nie robi. Jędrek jest przedstawiany sucho, nie znamy jego myśli, jego zbrodnie wydają się nie być podyktowane niczym konkretnym. Nie powiem, żeby książka na tym traciła - "Inna dusza" to nie kryminał, to nie pretekst do wysmakowanych scen mordu. Czy Jędrek to po prostu potwór, którego czasem przejmuje tytułowa "inna dusza" i każe mu zabijać? Czy to okoliczności, w jakich się wychowywał, ukształtowały go w taki, a nie inny sposób? Książka nie stawia tego pytania wprost, ani tym bardziej nie daje jednoznacznej odpowiedzi. Pozwala nam obserwować, ale niczego nie narzuca.
Czy to dobrze, czy to źle - zależy od preferencji. Chirurgiczny momentami chłód narracji nie pozwala się w pełni wczuć w losy oszczędnie budowanych postaci, a Orbitowski - z którym wcześniej miałem styczność tylko poprzez raczej kiepską moim zdaniem "Szczęśliwią ziemię" - pisze z pomysłem, ale niezbyt porywająco. Stonowany styl nadrabia brak zaangażowania emocjonalnego skupieniem na detalach, co, jak wspomniałem, mnie zaczęło po kilkuset stronach gryźć. Zostaje też kwestia wykorzystania przez autora prawdziwej tragedii do napisania powieści - lekkie wątpliwości etyczne w tej sprawie miewam odkąd zapoznałem się z pionierem tego gatunku, "Z zimną krwią" Trumana Capote, i w tej kwestii nic się nie zmieniło. Odkładając te wszystkie uwagi i wątpliwości na bok muszę jednak przyznać, że jako portret konkretnego czasu i miejsca "Inna dusza" wypada bardzo przekonująco - i to jest jej największy atut.
'Inna dusza' arouses extreme emotions. There are fragments which make me feel guilty of reading it, but at the same time I felt they are necessary to experience the real evil. Not the one we see in popculture, represented by dignified gentlemen or explained by greater good: the one that is thoughtless, rough and dreadfully close to us.
But Orbitowski has a lot more to offer. His portrait of Bydgoszcz after transformation is stunning and precise, especially because of narrowed group of characters that are described in detail. Frequently the book transforms itself into a vicisection of troubled families and those social fragments are even more powerful then the crime itself. What's more, they indispensably lead reader to the question of the origin of evil, but without cheap moralizing - which makes it a real gem.
Niesamowita ksiazka...Niby o zbrodni, ale tak naprawde o dojrzewaniu, o pokreconych relacjach rodzinnych, o zagubieniu, samotnosci, mozliwosci i niemozliwosci wyboru...i tez o Polsce, tej z lat 90tych, ukrytej w szczegolach, smakach, przedmiotach, tytulach, piosenkach...O czyms, co niby brudne, prowincjonalne, chamskie, co juz nieodwracalnie minelo, ale jednak wciaz sie za tym czyms teskni, bo to czesc ciebie.
Książka o wysokim walorze literackim. Dobrze opowiedziana mocna historia o naturze zła, upodleniu, ale i o tym, że właściwie niemożliwe jest wyrwanie się z zastanej rzeczywistości.
Opowiadanie w czasie teraźniejszym oraz użycie krótkich zdań tworzą atmosferę nieustannego napięcia.
Narracja poprzez parafrazowanie wypowiedzi bohaterów daje efekt lekko ironicznego dystansu osoby relacjonującej zdarzenia do przytaczanych wypowiedzi. „Głosy” (charaktery) bohaterów (Tatko, pani Miłka, pani Wanda, czy pan Ryszard) oddane są znakomicie.
Epizod w Legii jest nasycony powietrzem Południa; sceny z bydgoskiego lumpen-undergroundu – jedyne w swoim rodzaju.
Wygląda na to, że literatura faktu jest w Polsce tak silnym gatunkiem, że nawet proza literacka miewa w sobie coś z dokumentu.
Bydgoszcz majaczy pod mgielnym kokonem. Jest jeszcze trochę mrocznie i nieprzyjemnie, bo to wczesny poranek, a samo miasto dopiero rozwiera powieki strząsając z siebie resztki letargicznego snu. Pukanie do drzwi niesie się echem po opustoszałym korytarzu. Stoi pod numerem którymś tam, wpatruje się tępo w ścianę obok, liczy niespokojne uderzenia serca. Chyba mu zaraz wyskoczy z piersi, tak mocno łomocze. Przestępuje z nogi na nogę. Gdy myśli już, że w środku mieszkania nikogo nie ma, szczęka zamek i zza futryny wyłania się twarz o lekko zdzwionym obliczu. Zegar nie wybił jeszcze ósmej, więc Darek zupełnie nie spodziewa się gości, zaraz sam wychodzi do szkoły. Na progu stoi kuzyn Jędrek, uśmiecha się przepraszająco, tłumaczy chaotycznie, że dni otwarte w budzie, że kumpel wystawił do wiatru, że nie ma się gdzie podziać, a zimno i ponuro; że może by tak życzliwy Darek poczęstował go herbatką, dał mu kilka minut na rozgrzanie? Przecież ręce już całe skostniałe, o takie graby! Widzi? A i owszem, ręce Jędrka czerwone. Chłopak kiwa tylko głową, usuwa się w cień pomieszczenia, choć lojalnie uprzedza – moment i wychodzą, on musi biec na zajęcia. Toczy się rozmowa, gadka szmatka. Ciało Jędrka drży, oczy strzelają po przytulnej kuchni, palce zwijają się w pięści. Emocje aż buzują, tymczasem Darek papla po swojemu, wrzuca książki do tornistra, przerywa monolog jedynie na sekundę, na głębszy oddech. Muszą iść. Jak na komendę Jędrek wsuwa dłoń do kieszeni bluzy, zaciska palce na przyjemnie chłodnym kształcie noża. Tłoczą się w mikro korytarzu. Darek pochyla się, by włożyć buty, przyklęka na jedno kolano i czuje przeszywający ból. Niczym na zwolnionym filmie obraca głowę, z niedowierzaniem spoglądając na górującą sylwetkę kuzyna. Dostrzega przedmiot w jego ręku oraz ten okropny wyraz twarzy; satysfakcję wymieszaną z przestrachem, fascynacją i czymś dziwnym jeszcze - jakimś chytrym zadowoleniem, które z prędkością światła rozlewa się po źrenicach kuzyna. **** ,, - Nie wiem. Ja sobie myślę, że w każdym drzemie coś takiego, tylko w jednym się budzi, a w drugim nie budzi i tyle – mówi. – Inna dusza się budzi. A może diabeł. Chętka, by zabić, i już.’’
**** To nie reportaż, to nie literatura faktu, to nie spis zeznań randomowych świadków. Nie jest to również zmyślona opowieść – pełna sensacji, nagłych zwrotów akacji, epatująca tanią brutalnością i banalną pointą - zdecydowanie nie. To historia… No właśnie, jaka właściwie? Trudna. Boląca. Gorzka. Poruszająca. Pełna i wielowymiarowa, dotykająca do żywego tej tytułowej duszy właśnie. Nie wiem czy ‘innej’ - pragnę wierzyć, że nie; że jednak nie każdy człowiek ma w sobie ów zły pierwiastek, z którym podobno przychodzi na świat - ale jakiejś jej części na pewno. Jest to więc powieść rzeka. Prawdziwa, przygnębiająca, przytłaczająca swym ciężkim ładunkiem emocjonalnym, przecinana jedynie raz po raz, głośnymi parsknięciami śmiechu wywołanymi przez absurdalność pewnych sytuacji. Podzielona na dwie perspektywy, dwa odmienne punkty widzenia oraz dwie narracje – pierwszą i trzecioosobową – dawała możliwość spojrzenia na ciąg przyczynowo – skutkowy pod zupełnie innym kątem niż ten, do jakiego jesteśmy przyzwyczajeni; była bodźcem do rozebrania niektórych aspektów na czynniki pierwsze, do głębokiej analizy, osobistych refleksji, zastanowienia się nad własną moralnością i człowieczeństwem. Do postawienia jasnych, twardych granic pomiędzy złem, a… Czym, jeśli nie dobrem właśnie? ,,Inna dusza’’ nie jest powieścią jednoznaczną i wbrew pozorom, nie będzie wcale skupiać się na historii zbrodni dokonanych w 1996/1999 roku w Bydgoszczy; to będzie w równej mierze powieść o Polsce lat 90., o problemach środowiskowych pewnych grup społecznych, o ciężkiej chorobie alkoholowej, o życiu ciągle pod kreską, ciągle w towarzystwie jednego i tego samego ojca despoty; o biedzie graniczącej niekiedy z ubóstwem, o byciu na marginesie, gdzieś tam wiecznie z boku, wiecznie za innymi. O prostych marzeniach, niespełnionych ambicjach, wielkich zawodach, niemożności zrozumienia i odnalezienia siebie; o pragnieniach tych zwyczajnych i przyziemnych oraz tych wręcz zwierzęcych, zbrodniczych. O kochających rodzinach, o ich rozłamach, dramatach, nieszczęśliwych zbiegach okoliczności. O dojrzewaniu, dorastaniu i… O śmierci. **** Winny morderstwa musi ponieść karę. Jeśli ją ponosi, pyta się – czemu odebrał życie. Szuka się przyczyny, jakiegoś czynnika, czegokolwiek. Może trudne dzieciństwo? Patologiczne środowisko? Złe wzorce i wychowanie bądź jego zupełne braki? To zło przecież musiało się gdzieś narodzić, skądś wziąć, być skutkiem takiego, a nie innego postępowania. Jednak co jeśli… Był dom, była miłość, była troska? Była dwójka rodziców, dobre warunki, odpowiednie środowisko, niezła szkoła, fajni koledzy, nawet plany na przyszłość? Żadnych traumatycznych przeżyć, które mogłyby odcisnąć swoje piętno...
Wstrząsająca lektura. Rozumiem co prawda zarzuty o zbyt mało emocji i też mi tego trochę zabrakło, ale o dziwo tego typu książka funkcjonuje także bez tego, taki był zamysł autora i przez to jest to żywa, ale wciąż smutna i straszna opowieść. Oprócz historii zbrodni (zainspirowanej prawdziwą dokonaną przez chłopaka o inicjałach J.B. również i z Bydgoszczy także) jest to też bardzo realistyczny dziennik chłopca z patologicznej rodziny, będącego synem ojca alkoholika. No i jeszcze do tego bardzo nostalgiczny powrót do lat 90-tych w Polsce. Po raz kolejny jest to także dowód na to, że zło nie rodzi się, lecz powstaje. I czasem nawet jak ma się w miarę szczęśliwe i dostatnie życie oraz rodziców, którzy są zawsze obecni, to i tak coś się może w głowie "obudzić" i dziecko schodzi na złą drogę. Bo narratorem jest bohater, którego rodzice zawiedli dużo bardziej, a mimo tego zbrodni nie popełnił. Nie obwiniajmy rodziców, tylko dziecko.
4.5, ogromne zaskoczenie. Klimat lat 90 aż wylewał się z tej książki, a sama fabuła wciąga niesamowicie. Kilka pięknych fragmentów, moje dwa ulubione to ten gdzie pojawia się “inna dusza”, a drugi to ten z ptasim mleczkiem.
Jestem prawie rówieśniczką bohaterów "Innej duszy" Łukasza Orbitowskiego. Tak jak oni, dorastałam w latach dziewięćdziesiątych, chodziłam wtedy do szkoły, a moi koledzy biegali we flyersach, ćwiczyli w pierwszych, prowizorycznych siłowniach i grali w gry na konsolach. Wykreowany w książce świat jest w dużej mierze moim światem, dlatego miałam co do niej spore oczekiwania. I niestety, srodze się zawiodłam. I nie chodzi tu o szczegóły - tych nie zauważam, a klimat czasów oddany jest wiarygodnie. Chodzi o coś zupełnie innego.
Bo właściwie dziwna to książka - ni to kryminał, bo oparta na faktach, ni to dokument, bo jednak fikcyjna. Fabularyzowany dokument? A może fabuła oparta na faktach? Powieść obyczajowa z wątkiem kryminalnym? Sklasyfikować trudno ale niezależnie od tego akurat taka forma nie przypadła mi do gustu.
Tematyka wprawdzie ciekawa - opowieść o młodym, okrutnym zabójcy dwojga równie młodych ludzi. Sprawa głośna w latach dziewięćdziesiątych w Bydgoszczy. Niestety, sfabularyzowana forma, zamiast zaciekawić, bardzo spłyca tematykę. Zamiast poruszać, zmusza do zdystansowania. Język prosty, momentami chyba zbyt potoczny, nie do końca adekwatny do społecznego statusu bohaterów, styl surowy, reporterski prawie. I znów, przy takich założeniach widziałabym tu raczej porządny reportaż niż paradokumentalny kryminał.
A jeśli już uznamy, że książka Orbitowskiego to jednak kryminał, to znów ogromny brak - brak jakiegokolwiek portretu psychologicznego sprawcy. Przez całą książkę właściwie nie wiemy, co kryje się w jego głowie, nie znamy jego motywów, do końca nie wiemy ani nie możemy nawet przypuszczać, co nim kieruje. Nie ma tu również genezy zła, analizy przyczyn, z powodu których w młodym chłopaku z normalnego (przynajmniej pozornie) domu rodzi się chęć zabijania.
Czemu więc służy opowieść o losach Jędrka i jego kolegów, jeśli nie rzetelnemu przedstawieniu wydarzeń (bo to w końcu fikcja) i nie stworzeniu wiarygodnej psychologicznie postaci seryjnego zabójcy (bo jednak nie kryminał)?
W pewnym momencie opowieść zaczyna nudzić, po prostu wiemy, że Jędrek znów zabije. Niestety, nic nie wskazuje, dlaczego to zrobi, co pchnie go do tego czynu. Na upartego można doszukiwać się przyczyn w dziwnych relacjach z rodzicami, wymagającym ojcu, przekonanym o własnej doskonałości,życiowych niepowodzeniach ale to temat ledwie dotknięty, ledwie muśnięty. Tylko powierzchownie zasygnalizowany.
Jedynym ciekawym zabiegiem jest narracja prowadzona z dwóch punktów widzenia - Jędrka i jego przyjaciela - Krzyśka. Spora część książki dotyczy zresztą samego Krzyśka i jego rodziny - ojca alkoholika, chorej matki i prawdziwego piekła w domu. Moim zdaniem, to właśnie te fragmenty stanowią niezłą, solidną powieść obyczajową i najmocniejszą stronę książki.
Całość, niestety, zdecydowanie mnie rozczarowała. Przeczytać można, fascynacji jednak nie wzbudza. Coś tu nie wyszło.
Sama nie wiem, czy 3 gwiazdki to nie za wiele dla tej książki, ale niech będzie. Treść jest ok, aczkolwiek odrobinę za mocno rozciągnięta. Denerwowało mnie, że chwilami trudno było mi rozróżnić narratora i Jędrka. Może to jednak ze mną coś jest nie tak... Historia chłopców, a właściwie nastolatków, z ponurego osiedla układa się w obraz mocno depresyjny, jednak też całkiem przewidywalny. Większa część książki dłużyła mi się bardzo i dopiero druga połowa trochę mocniej mnie wciągnęła. Książka podobno opiera się na faktach, ale reportażem nie jest. Styl autora nie do końca mi odpowiada, ponieważ trochę przypomina bazarowe opowiadania, jakby w stylu "Trudnych spraw" albo innych "Rozmów w toku". Ogólnie - to smutna historia o tym, że życie jest bardziej do kitu niż niektórzy sądzą.
To nie jest książka, którą lekko się czyta. Pierwsze strony są jak brodzenie pod prąd w miejskiej rzece. Stawia opór, oblepia... Potem wciąga niepostrzeżenie. Nie pozwala się odłożyć na dłużej, powodując tę podskórną, prawie irytującą potrzebę dalszego czytania. Tworzy w w ciele niepokojące napięcie, jakby w oczekiwaniu na uderzenie.
To absolutnie nie wina książki, że jej nie skończyłam ale moja; nie wiem co w Innej Duszy sprawiło, że poczułam aż taką dotkliwą... niechęć? może bliskość materiału, bo jednak jak akcja dzieje się na Amerykańskich przedmieściach to jest trochę inaczej, no i ta scena z kotkami mną TAK wstrząsnęła.
Z chęcią sięgnę po inne książki Orbitowskiego (gdzieś nawet mam Kult) ale Innej Duszy podziękuję
Damn. It’s been a while a book made me feel some type of way. It was heavy and uncomfortable. Like reading one chapter was too much in one day. But it was also very good and very very well written. I did however feel like it was dragging a bit towards the end.