Osiem mistrzowskich tytułów, dwa Puchary Polski, wygrane z Schalke, Parmą i FC Barceloną, pamiętne mecze z Realem Madryt czy Interem Mediolan. I nadrzędny cel: awans do Ligi Mistrzów, do bram piłkarskiego raju, do których pukali siedmiokrotnie. Czasem po cichu, jakby onieśmieleni, innym razem z całych sił, rozpaczliwie łomocząc do utraty tchu. Efekt zawsze był ten sam – wrota pozostawały zatrzaśnięte. Na krajowym podwórku rządzili jednak niemal niepodzielnie przez 13 długich lat…
Kiedy pod koniec 1997 roku do Wisły Kraków przyjechali panowie w garniturach, otwierając walizkę pełną pieniędzy i kupując kilkunastu piłkarzy, nikt nie spodziewał się tego, co wkrótce miało się stać. Że z dnia na dzień zamienią ligowego outsidera stojącego na skraju bankructwa w najlepszą drużynę w kraju. Ta historia jak ze snu kibica wreszcie doczekała się książki!
Kronika Wielkiej Wisły. Na przełomie wieków Wisła Kraków, przede wszystkim dzięki pieniądzom właściciela TeleFoniki Bogusława Cupiała, całkowicie zdominowała rodzimą piłkę klubową. W przaśnych czasach zrujnowanych stadionów, korupcji i ogólnej bylejakości, krakowski klub jawił się jako zapowiedź nowej, lepszej ery dla polskiej piłki. Nadzieje Wisła spełniła połowicznie - zabrakło przede wszystkim sukcesów w europejskich pucharach. Finalnie złe zarządzanie, niecierpliwość ekscentrycznego właściciela i ogólnie toksyczność krakowskiego środowiska niemal doprowadziły klub do upadku - można by powiedzieć, że w Wiśle brakowało wszystkiego oprócz pieniędzy.
Z perspektywy czasu perypetie krakowian świetnie sprawdzają się w formie anegdot. Ekscesy gwiazd, egzotyczni zawodnicy, barwni trenerzy i działacze za wszelką cenę starający się zdobyć przychylność wszechwładnego właściciela klubu, zostali przez Mateusza Migę opisani lekko i ze swadą. Książkę czyta się z przyjemnością i na pewno przypadnie ona do gustu czytelnikom pamiętającym tą wielką drużynę. Dla młodszych może być to ciekawy zapis wcale nie tak dawno minionych. Praca jaką wykonał autor zbierając materiały do książki może imponować. Miga odświeża publikacje prasowe "z epoki", przepytuje bohaterów opisywanych wydarzeń, do pełni szczęścia brakuje tylko wypowiedzi Bogusława Cupiała.
Ale autor nie ogranicza się do anegdotek i śmiesznostek. Porusza też ważne i niekiedy tragiczne tematy, rozdrapuje rany - jak tragiczny wypadek samochodowy z udziałem piłkarzy akademii Wisły, przypomina o tym, czego - mimo szumnych zapowiedzi - osiągnąć się nie udało, jak stworzenie szkółki z prawdziwego zdarzenia.
Jeśli pamiętacie tamte czasy, to warto książę Mateusza Migi przeczytać, bo to kawał historii polskiej piłki klubowej zapisany w bardzo przestępnej formie, jeśli zaś przygody Wielkiej Wisły znacie jedynie z opowieści ojców i wujków, ewentualnie ze skrótów spotkań zamieszczonych na Youtubie, to też polecam - warto poznać te dziwne czasy i mimo wszystko docenić obecny kształt naszej klubowej piłki.
Bardzo udana jazda na sentymencie. Co jakieś 5 minut przywołuje myśli w rodzaju "no kiedyś to było", przez co jest bardzo przyjemna w czytaniu. Książki tego rodzaju mają pewien ustalony schemat, poza który chyba nie można wykroczyć, bo jej narracja przestanie być klarowna i "Sen o potędze" także się jej trzyma. Nie da się jednak ukryć, że wszystko zostało zrobione poprawnie, a nawet udało się autorowi wzbudzić całkiem intensywne emocje.