Rogal (czy w tym wypadku czeski rohlík) zawsze denerwująco wywraca się na talerzu, w dodatku zwykle masłem do dołu. Prawo natury, z którym trzeba się pogodzić. Tak jak z innymi dość irytującymi faktami, jak choćby tym, że człowiek się starzeje. Jednak czy rzeczywiście jesteśmy na to wszystko skazani? A może by na przykład zaprojektować i opatentować talerzyk, na którym podstępny rogalik nie ma prawa się wykopyrtnąć? Poza tym – czy przekroczywszy pewną granicę wieku, trzeba być nudnym i poukładanym? Bohaterowie Masłem do dołu, dwaj czerstwi sześćdziesięciolatkowie Arnošt i Evžen, są innego zdania.
Masłem do dołu to najnowsza powieść Petra Šabacha, która z miejsca uzyskała w Czechach status bestsellera i znalazła się w finale Nagrody Josefa Škvoreckiego. Wielbiciele czeskiego humoru znajdą tu wszystko, co lubią: dowcipne dialogi, absurdalne sytuacje, które przecież zdarzają się na co dzień, mnóstwo tylko na pozór niepowiązanych ze sobą anegdot, wyjątkowo trafnie oddany nastrój miejsca i chwili. Dla tych, którzy uparcie stawiają Šabacha w szeregu pisarzy „popowych” Masłem do dołu jest kolejną szansą odkrycia, że pod historią opowiadaną przez przyjemnie podchmielonego wesołka kryje się znacznie więcej niż śmiech.
Český spisovatel, známý svými humoristickými romány a povídkami. Jeho otec byl voják z povolání.
Šabach od roku 1966 studoval Střední knihovnickou školu, po 1. ročníku přestoupil na gymnázium, z něhož byl roku 1969 vyloučen, externě přijat zpět na SKŠ, kde v roce 1974 maturoval. Následovalo dálkové studium kulturologie na filozofické fakultě UK (obor absolvoval 1979).
Od roku 1974, do doby, kdy odešel na volnou nohu, vystřídal různá povolání (noční hlídač, metodik kulturního domu v Domě u Kamenného zvonu aj.). Po roce 2000 vyučoval tvůrčí psaní na Literární akademii (Soukromá vysoká škola Josefa Škvoreckého v Praze). Petr Šabach byl členem neformálního hospodského společenství Zlatá Praha.
Jest okej. To sympatyczna książka, której lektura jest przyjemna i nie wymaga zbyt wiele skupienia, więc można ją czytać nawet jak się jest zmęczonym po pracy. Wprawdzie nie wniosła nic do mojego życia, nie zostanie ze mną na długo i za chwilę już nie będę pamiętał, o co w niej chodziło, ale z przyjemnością śledziłem zapasy dwóch starszych panów z życiem. "Okej" to słowo, które dla mnie opisuje ją najlepiej.
2,5 gwiazdki, ale lubię Šabacha, więc zaokrąglam w górę.
„Masłem do dołu“. To naprawdę typowo czeska ksiązka, w duchu powiedzenia „czeski film”. Narratorem opowieści jest sześćdziesięciolatek. Ze swojej perspektywy opowiada o swoich aktualnych perypetiach życiowych. Prowadzi swój własny antykwariat. Regularnie spotyka się ze swoim równieśnikiem, przyjacielem imieniem Ewgen. W domu starców odwiedza swojego ojca, która cierpi na demencję. Jest rozwiedziony, także nie ma żadnej partnerki życiowej, ma jednak córkę, wnuka oraz zięcia. Okładka polskiego wydania niedokładnie odzwierciedla tytuł oraz myśl zawartą w tytule książki. Polskie wydanie zostało zrobione na potrzeby polskiego rynku oraz polskiego odbiorcy. Widzimy na okładce kromkę „polskiego” chleba, która spadła masłem do dołu na ziemię. Jednak jeśli mamy być wierni temu narrator ma na myśl, to trzeba zaznaczyć, że chodzi o całkiem inny rodzaj pieczywa, niż chleb, który spada masłem do domu. Ten kto odwiedził Czechy, spędził tam trochę czasu i miał możliwość poznanie miejscowych obyczajów, wie iż tak zwany „rohlik” jest podstawowym pożywieniem, każdego Czecha. „Rohlik” wydaje się przebijać w popularności inne rodzaje pieczywa, chelba, bułek. Od najmłodszego wieku Czesi zapychają się „rohlikami”. Mankament rohlika polega na tym, że jeśli przetnie się go na pół, lub nawet bez przecinania posmaruje się go masłem i położy na talerzu, ma on paskudną tendencję spadania, odwracania się masłem do dołu. Niestety do dziś, jak nasz narrator stwierza ani nie opatentowano ani nie wymyślono talerza, który odpowiednio przytrzymuje „rohliki” tak aby nie spadały masłem do dołu. Rozmowy między narratorem i głównymi bohaterami na temat fenomenu spadania „rohlika” masłem do dołu przewijają się przez książkę, ale w połowie książki pojawia się świetny wątek, którego nie będę zdradzał, gdyż sprawił, że świetnie się bawiłem czytając książke, i fakt iż wątek się niespodziewanie pojawił sprawiły, że ksiązka bardzo mi się spodobała. Może uchylę mały rąbek tajemnicy. Ów wątek dotyczy rodziny naszego narratora i jest naprawdę bardzo komiczny, mocno czeski. Chyba coś takiego nie byłoby możliwe na przykład w polskich warunkach kulturowych. Ogólnie mówiąc, książka podobała mi się, szybko skończyłem ją czytać. W sam raz na dwa, trzy wieczory.
"[...] Evženie, w tych książkach są idee! Żywe idee! - Podaj dwie z nich - uśmiecha się rozbawiony Evžen. - Dwie?! Proszę bardzo!: Spierdalaj! Spierdalaj, Evžen!"
Bardzo podoba mi się humor w tej książce. Jest napisana na dużym luzie, pełna anegdot i dialogów wyciętych z prawdziwego życia. O wiele bardziej podoba mi się to "czeskie" podejście do życia, picie trunków i załatwianie spraw przez głównego bohatera. Dużą zaletą jest, że ta historia nie jest pisana w stylu wielkiego działa, na które Polacy próbują charakteryzować swoje książki. Jeśli ktoś będzie miał okazję do przeczytania tejże powieści, to bardzo polecam, jest naprawdę świetna!
Arnošt i Evžen to dwóch przyjaciół, którzy są praktycznie nie rozłączni. Obaj panowie są po sześćdziesiątce, a większość swojego czasu spędzają popijając w Ciszy. Zupełnie nie rozumiem tej książki, nie bawi mnie, w jej czytanie było dla mnie udręką.
Perypetie 60-latka i jego kolegi. Zaczyna się od scenek rodzajowych, najczęściej przy piwie, potem jest trochę fabuły. Jak dla mnie średnia, ale można poświęcić jej popołudnie. Humor nie w moim stylu.
Typowo czeski klimat...niby śmieszki, humorek a pod spodem mnóstwo smutku, dramatów. Trochę nie równa . Pierwsza część czyli piwne rozważania dwójki przyjaciół nie kupiła mnie do końca ale już druga część od wypadku już kupiła mnie bardzo.
Współczesna czeska powieść. O zgryźliwych tetrykach w oparach czeskiego humoru. O tym co ważne w życiu, bez napinki, tak jak to umieją robić tylko Czesi.
Do pewnego momentu przyjemna literatura małego życia do czytania w kolejkach i środkach komunikacji miejskiej, a pod koniec - gdy Autor próbuje spinać wątki - niesmak fuszerki.
Překvapivě vtipné! Když jsem zjistila, že se příběh týká dvou chlápků v důchodovém věku, co vysedávají v hospodě, trochu jsem se zhrozila. Ale výsledek mě překvapil více než příjemně. Humorné situace, které umí namíchat jen život :-) Pohodové čtení!