Cham to powieść obyczajowo-psychologiczna, której akcja rozgrywa się w XIX-wiecznej nadniemieńskiej wsi. Głównym bohaterem jest tytułowy cham-czterdziestoletni prosty i biedny rybak, Paweł Kobycki, obdarzony jednak dobrym sercem i zasadami moralnymi. Poznaje on Frankę, dziewczynę z dobrego i dostatniego domu, która pierwszy raz służąc u państwa, została uwiedziona przez pana domu, co sprawiło, że całą swoją złość wylewała na otoczenie, przez co nieustannie była zwalniana z kolejnych miejsc pracy oraz ma ciągle nowych i porzucanych kochanków. Paweł postanawia ożenić się z dziewczyna, mając nadzieje, że w ten sposób uratuje kobietę od upadku moralnego...
Eliza Orzeszkowa was a Polish novelist and a leading writer of the Positivism movement during foreign Partitions of Poland. In 1905, together with Henryk Sienkiewicz she was nominated for the Nobel Prize in Literature.
Bardzo mnie ta historia dotknęła, bo wbrew pozorom jest niezwykle głęboka. Nasza pani profesor powiedziała, że najokrutniejszym czynem jest wybaczyć komuś, kto powinien ponieść karę za swoje czyny – wolność i wybaczenie to najgorsza kara. Dokładnie tak było z Franką. Książka napisana dwa wieki temu, a ludzie dalej niszczą się wzajemnie w podobny sposób. Uważam, że uważne czytanie „Chama” może naprawdę dużo o (nie)ludzkości uświadomić.
што будзе калі агонь сустракаецца з вадой? ён нястомны і непахісны ў сваіх жыццёвых перакананнях, яна палымяная й непрадказальныя сваімі ўчынкамі класічны твор які не страціць актуальнасці, бо людзі не мяняюцца хоць час і змяняе дэкарацыі
p.s.давялося неяк самому пабываць на месцы Данілкі. таму дакладна вядома, што атрымаць на горкі яблык цалкам адэкватны кошт за такі "цікавы" досвед. і, галоўнае, глядзішь на учынкі людзей не як на захапляльныя акалічнасці жыцця, але ўжо неяк філасофскі, чаго ў кажнага ў асяроддзі натуральна хапае
8/10 Eliza Orzeszkowa to chyba moje największe literackie zaskoczenie pierwszej połowy tego roku. O ile jednak "Meir Ezofowicz" ma jednak tematykę dość hermetyczną, to aby odczarować wynikają negatywny stosunek Polaków do tej pisarki poleciłbym "Chama", który do gustu powinien przypaść każdemu.
Powieść czyta się raczej jak rozległą nowelę, za sprawą jedności miejsca akcji, skąpej liczby bohaterów i bardzo wartkiej fabuły. Nawet jeśli jesteśmy w stanie po pierwszych 20 stronach przewidzieć, co mniej więcej wydarzy się na następnych, to "Chama" czyta się z zaciekawieniem i zapałem. Jasne, również i w tym dziele Orzeszkowa po raz kolejny przedstawia wieś jako środowisko zdrowe, stojące w opozycji do zepsutego miasta, ale tutaj antyurbanistyczna, typowa dla pozytywizmu wymowa jest zdecydowanie bardziej subtelna. Przede wszystkim świetnie skonstruowane portrety głównych bohaterów - mieszczki Franki i chłopa Pawła - są główną "atrakcją" powieści.
Franka i Paweł są na tyle zindywidualizowanymi bohaterami, że nie są tylko pustymi figurami reprezentującymi dwa odmienne światy, a ich relacja jest ciekawa i całkiem niejednoznaczna. Orzeszkowa zdaje się sprzyjać Pawłowi jako reprezentantowi prostej i poprawnej wiejskiej moralności, ale także France daje dużo zrozumienia i wyrozumiałości, a na pewno zdecydowanie więcej niż Flaubert stworzonej przez siebie pani Bovary, której Franka jest zdecydowanie polską odpowiedniczką. Postępowanie Pawła może jednak, zwłaszcza współcześnie, budzić duże wątpliwości - czy na pewno szczerze kocha Frankę, czy jednak bardziej kocha wymyśloną przez siebie ideę wybawienia jej od "grzechu"? Ta kwestia właściwie nurtowała mnie całą powieść, mimo że jestem prawie pewien, iż, jak już wspomniałem, zamiarem pisarki było to, by czytelnik sprzyjał Pawłowi i jego misji.
Psychologizm w tej powieści jest w pełni rozwinięty - to właśnie na opisywanie stanów emocjonalnych poświęcono najwięcej miejsca. Orzeszkowa w końcu więcej pokazuje i zostawia niedomówienia, niż zwyczajnie opowiada bajkę na dobranoc. Oczywiście trochę szkoda, że nie ma tu tego osobliwego klimatu "Meira Ezofowicza" czy nawet "Nad Niemnem" (nawet jeśli jest nudne), ale wynagradza to literacka dojrzałość, którą pisarka osiągnęła w "Chamie".
Tak, to jest nowela pozytywistyczna, z całym bagażem gatunku. Przeszkadza ostry podział na czerń i biel, męczy natrętny dość morał. Z drugiej strony, „Cham” napisany jest wspaniale, psychologia postaci sprawia przyjemność, a całość jednak porusza. Podobała mi się podczas czytania, teraz myślę już o niej z pewnym zniecierpliwieniem, ale wciąż doceniam talent Orzeszkowej.
Styczeń 2025: „(…) psyche jej jak motyl z pokaleczonymi skrzydłami trzepotała znowu nad samą wąską linią, przytomność z obłędem, rozum z szałem rozgraniczającą.”
Styczeń 2024: Ciekawy portret psychologiczny postaci kobiecej, pozornego mezaliansu i toksycznej relacji. Jedna z ciekawszych pozycji pozytywistycznych. Orzeszkowa queen
Warto czasem sięgnąć po autorów znanych, choć zapomnianych i ich dzieła, przed którymi czasem broniliśmy się w szkołach. Zrażeni do lektur często na długo lub na zawsze skreślamy jakiegoś autora, uznając go za nudnego, moralizatorskiego, piszącego trudnym stylem... Do pisarzy dziś zupełnie niepoczytnych należy Eliza Orzeszkowa, a jej powieść Cham znana jest raczej niewielu, szczególnie młodym czytelnikom. A szkoda... Gdzieś nad Niemnem była sobie mała osada, a w niej żyli ludzie prości, niebogaci, ale życzliwi i sprawiedliwi. Był wśród nich Paweł, bezdzietny wdowiec. Jedyną jego rodziną była, mieszkająca po sąsiedzku młodsza siostra Ulana, jej mąż i dzieci. Żyło im się spokojnie i dość dostatnio, choć bez przepychu, jak na prawdziwych, bogobojnych chrześcijan przystało. Aż do pewnego dnia... Paweł, łowiąc ryby na rzece usłyszał wołanie kobiety, której pranie uciekło na rzekę. Dziewczyną tą była Franka, służąca z pobliskiego dworu. I tak tych dwoje się poznało, a pomiędzy nimi wybuchła wielka miłość i namiętność. Kiedy państwo ze dworu wrócili do miasta, Franka została we wsi, jako żona Pawła. Okazała się osobą bardzo żywiołową, spontaniczną, ale o zmiennych humorach, rozkapryszoną, a przede wszystkim bardzo dumną ze swego miejskiego pochodzenia z dobrej, choć podupadłej rodziny. Wszem i wobec przechwalała się swoim wysokim urodzeniem i utyskiwała, że przyszło jej żyć wśród chamów, czyli chłopów. Szybko znudziło jej się życie na wsi, tęskniła do zgiełku miejskiego, do kolorowych wystaw, adoratorów i... cukierków, które uwielbiała. Nie w głowie jej było gotowanie, noszenie wody, dojenie krów, czy praca w polu. Wszystko to robił Paweł, podczas gdy ona do późna wylegiwała się w łóżku. Ale nie potrafiła tego docenić. Z każdym dniem coraz to bardziej nienawidziła swojego nowego otoczenia. Pewnego dnia Paweł wrócił do domu i... Doczytajcie sami :) Piękna i ciekawa powieść obyczajowa. O miłości, wdzięczności, dumie, dobroci, zbrodni, zdradzie, zemście i wybaczeniu. Serdecznie polecam.
Na wstępie muszę zaznaczyć, że nienawidzę Franki całym sercem. Jest tak okropną, ale tak świetnie napisaną i przemyślaną postacią, że dosłownie nie mogłam jej zdzierżyć. Naprawdę nie wiem, dlaczego społeczeństwo wiesza psy na Izabeli Łęckiej albo Jagnie, kiedy w literaturze mamy Frankę. Na nią zdecydowanie przydałoby się powiesić psy. Absolutnie nie było mi jej szkoda, kiedy w końcu Paweł się złamał i zaczął ją bić. I chociaż nie uważam, żeby przemoc była dobrym wyjściem, tak rozumiem dlaczego Paweł posunął się do takiego czynu. Denerwowało mnie czytanie tej książki, bo nie mogłam znieść tego, że Paweł ciągle France wybaczał, ciągle ją usprawiedliwiał, starał się zapewnić jej dobre życie i świecił za nią oczyma. I chyba właśnie dlatego ta książka była tak dobra, bo czułam ogromny wstręt do Franki. Myślę, że w tej powieści Orzeszkowa wykreowała bohaterów w sposób naprawdę arcymistrzowski. Paweł, Franka, ludzie ze wsi byli tak głębokimi i złożonymi psychologicznie postaciami, że czytało się to niesamowicie.
Współczuję Pawłowi, że mu się przytrafiła w życiu taka małpa jak Franka, ale czytając miałam w głowie jedną z piosenek Taylor, a konkretniej cytat: They shook their heads sayin', "God, help her" When I told 'em he's my man But your good Lord didn't need to lift a finger I can fix him, no, really, I can Woah, maybe I can't
Tylko w tym przypadku Paweł byłby ,,nią" a Franka ,,nim".
"Gdyby biegły jaki psychjatra w tej chwili na nią patrzał i widział ten nieruchomy, przepaścisty, czarny smutek, który napełniał jej zapadłe oczy, zrozumiałby może, iż psyche jej, jak motyl z pokaleczonemi skrzydłami, trzepotała znowu nad samą wąską linją, przytomność z obłędem, rozum z szałem rozgraniczającą."
This entire review has been hidden because of spoilers.
Nigdy nie pociągała mnie klasyka literatury polskiej. Za wyjątkiem kilku utworów i zbiorów poezji, wydawała mi się zawsze zbyt patriotyczna i sentymentalna. Jednak „Cham”, o dziwo, zrobił na mnie wrażenie stokroć większe niż bym przypuszczała. Po raz kolejny się przekonuję, że biblioteka dziadków to istny skarb.
Przywiązanie jest okrutne. Potrafi nas zranić wiele razy i zostawić w najgorszym stanie, po którym mamy głębokie rozcięcia na skórze. A najgłębsze znajduje się w samym środku serca… Smutne jest to, jak łatwo człowiek potrafi wybaczyć drugiemu człowiekowi. Wiedząc, że czuliśmy się gorzej przez tę osobę, cierpieliśmy, a nawet płakaliśmy. To pod koniec dnia i tak wybaczamy tej osobie. Rany, które nam zadała nigdy w pełni się nie uleczą a nawet jeśli, to będzie to długotrwały proces. Ponieważ to jest przywiązanie. Pokochaliśmy tę osobę, uczyniliśmy z niej nasz cały świat i jedyne czego się boimy tu utraty jej. Dlatego wybaczamy… To pokazuje tą historią, ludzi takich jak my, ludzi którzy wybaczają.
Momentem, który mi osobiście złamała serce w tej historii była scena, w której Paweł co wieczór czekał na Frankę. Jest to zarazem bolesne, a zarazem kochane. Ponieważ on wciąż pokładał nadzieję, że wróci i co wieczór wyczekiwał jej przyjścia. Gdy kogoś szczersze kochamy jesteśmy w stanie poświęcić dla tej osoby wszystko. Nawet jeśli wiemy, że ona nigdy nas nie dostrzeże to wciąż staramy się, aby nas zauważyła. To najbardziej boli w tej scenie. Widok oczekiwania kogoś, kto nigdy nie przyjdzie. Kogoś, kto nie poświęcił by tyle ile my dla niego…
Bardzo dobrze napisane dwie główne postacie pod względem psychologicznym. Momentami było nudzące, możliwie ze względu na scenerię „Chama”, średnio podobał mi się użyty „wiejski” język ALE stworzenie takiej postaci jak Franka jest zadziwiająco ciekawe, mocne 3,5/5