Książka – legenda. Najpoczytniejszy kryminał napisany w czasach PRL-u. A tak naprawdę niezwykle inteligentny opis Polski Ludowej, przebrany w strój ni to kryminału, ni to romansu, ni to westernu. Zaczyna się od tajemniczych napadów. Z tym, że wszyscy atakowani – to bandziory. Ludowa milicja staje na głowie, by dostać jedynego sprawiedliwego, szeryfa bez twarzy, który sprawia, że ludzie zaczynają się czuć bezpieczni. Podziemny światek Warszawy rusza na wojnę. Bohater ma tylko jeden znak rozpoznawczy, niezwykłe, świetliste spojrzenie. A dodatkowo w tle historia miłosna, której osią jest Marta Majewska, niechcący wciągnięta w przestępcze życie Warszawy.
czytałam to w całej warszawie, w parkach, na ławkach i w autobusach, a potem niechętnie odłożyłam na kilka miesięcy, bo byłam poza warszawą, a poza warszawą tego czytać nie wolno, bo pęka serce. jak można nie kochać tej książki, kiedy ma taką miasto-bohaterkę. z tyrmandem czasem się lubimy, czasem się czubimy, ale za te osiemset stron miłości do warszawy należy mu się wieczna chluba. i nieważne, że wszystko z palca wyssane. marek hłasko tak się rzucał, że tyrmand zrobił z warszawy miasto przestępstw i pościgów samochodowych, co nijak się miało do rzeczywistości, ale jeśli w tej książce nie ma najprawdziwszego ducha miasta, to ja już nic nie wiem. wielka miłość.
A 774-page declaration of love for Warsaw, Tyrmand's hometown and favourite city. This is the post-war Warsaw, gritty, destroyed and dangerous with frequent violence and thuggery. But in the midst of senseless beatings and high levels of alcoholic excesses comes a hero, a nameless hero with bright "white " eyes, who keeps attacking and eliminating individual mobsters and trouble-makers. Taking the law into his own hands attracts the attention of a doctor and a reporter and, before long, of the police. But neither the gangsters nor the protagonist will give up easily and we move towards an explosive confrontation.
I loved this book. It captured the time of Warsaw's attempts to rebuild and house its citizens in the 50s. Warsaw is my favourite city in the world because there's something passionate about its revival following a near destruction in the Second World War; a sort of phoenix from the ashes. Though the book sounds like a page-turner, it is instead, a long love letter to Warsaw and one which I thoroughly enjoyed.
Powinnam się wstydzić, że ja rodowita warszawianka sięgnęłam po 'złego' dopiero teraz... Jest to według mnie obowiązkowa lektura każdego kto kocha to miasto. Czerpałam OGROMNĄ przyjemność z opisów powojennej Warszawy, jej mieszkańców i ich zwyczajów. A sama fabuła? Czyta się wspaniale, na początku można czuć zagubienie spowodowane mnogością wątków i postaci. Ale z czasem wszystko zaczyna się na siebie nakładać i zazębiać, że można by rzec "jakie to miasto małe" ;)
Polecam również wszystkim którzy mają taką możliwość posłuchanie audiobooka czytanego przez Piotra Olęckiego dla Państwowego Związku Niewidomych. Coś genialnego! Pan Piotr tak interpretuje gwarę praskich postaci, że cud miód i malyna! ;D
Nie sądziłam, że mogę uwielbiać moje miasto jeszcze bardziej, ale po lekturze tej książki zakochałam się na nowo. Opis Warszawy lat 50-tych, tego świata, którego już nie ma, urzekł mnie całkowicie.
Co do samej historii, jak ktoś wcześniej napisał, na początku ciężko się w tym wszystkim połapać - wątków tyle, ilu bohaterów a może i więcej. Po czasie czytelnik zagłębia się w ten świat całym sobą, a układanka zaczyna do siebie pasować.
Brawo Panie Tyrmand, nie mogę się doczekać by sięgnąć po kolejne pozycje tego autora.
To będzie prywatna opinia. Słyszałem o tej książce dobre opinie i wydawała mi się modna. Jednak wciągnęła mnie tylko w kilku fragmentach. Nie jestem warszawiakiem i nagromadzenie nazw ulic i dzielnic, które nic lub niewiele mi mówią, było odstręczające. Książka roi się od postaci i trzeba oddać, że to bogactwo robi wrażenie, każda postać ma swój charakter. Ale żadna z nich nie uzyskała mojej sympatii i w czasie lektury nie potrafiłem się z żadną identyfikować. Przy tak długiej lekturze jest to stanowcza wada. I na koniec tematyka - szemrane towarzystwo w dużym mieście, to nie jest przedmiot zainteresowania dla mnie ciekawy.
o warszawska legendo! z tej książki bije prawdziwa miłość do warszawy, wyrażona wyjątkowego rodzaju czułością autora. nie jestem warszawianką, aczkolwiek sprawił on, że przez te osiemset stron byłam. jest to poemat do głównej miasto-bohaterki, za który tyrmandowi wręczam pięć gwiazdek.
Kawał książki, bez dwóch zdań, ale nie dla każdego i warto parę rzeczy o niej wiedzieć, zanim się po nią sięgnie. No to jedziemy.
1. Jeśli nie znasz Warszawy, albo jej nie lubisz, to spokojnie możesz odjąć 2-2.5 gwiazdki od oceny. Dlaczego tak dużo? Miasto to wręcz pełnoprawny bohater opowieści, tło jest bogato przedstawione, nazwy miejsc i ulic (wraz z opisami) sypią się co chwilę i bardzo wzbogacają odbiór. A do tego można znaleźć masę delikatnych, subtelnych odniesień - do postaci, historycznych sytuacji, szerszego tła historycznego odbudowywanej stolicy. Jeśli to kogoś nie interesuje - będzie nudzić, albo i wręcz: denerwować.
2. To jest książka napisana w 1-szej połowie lat 50-tych, więc od razu zapala się lampka: jak wiele tu propagandy, koloryzowania ustroju - czy ideologia jest widoczna i nachalna? Na szczęście jest znacznie lepiej niz się spodziewałem. Pojawia się MO, wspominany jest AL, działalność "społeczna" - ale wszystko to w stopniu minimalnym, bez specjalnego gloryfikowania, nie wspominając o praniu mózgów. Są też odniesienia do czasów sanacyjnych, ale nie są nacechowane negatywnie - powiedziałbym, że wręcz przeciwnie.
3. Książka zestarzała się naprawdę nieźle - ogólnie warsztat Tyrmanda robi wrażenie. To jest kryminał, więc ma się czytać go dobrze i z rumieńcami na twarzy - mimo potężnych rozmiarów tak właśnie jest: niewiele jest dłużyzn, udaje się utrzymać dobre tempo i do tego Tyrmand ma zero trudności ze zbudowaniem emocjonalnej więzi czytelnika z bohaterami.
4. Samych postaci jest sporo i na początku można się deko pogubić, ale mają dość "mówiące", charakterystyczne nazwiska, więc z czasem ten problem znika. Samych wątków nie ma aż tak wiele - są dobrze splecione, ale nie ma tu niestety zbyt wielu zaskoczeń, twistów, ostrych zwrotów akcji. Raczej stopniowe budowanie napięcia, stabilny "takt" scen dramatycznych i prosta narracja, która niewiele ukrywa przed czytelnikiem (wiemy z kim mamy do czynienia i same motywacje też są czytelne).
5. Samo rozwiązanie akcji jest dość filmowe, ale mogłoby być bardziej satysfakcjonujące - za dużo tu przewidywalności i nie ma się wrażenia, aby grande finale było ukoronowaniem budowanej z pietyzmem intrygi.
Podsumowując: a-must-read dla Warszawiaków i to jeszcze takich, którzy interesują się historią miasta (powojenną i nie tylko). Do tego fajny materiał na serial (potencjalnie) - aż dziw, że jeszcze nikt go nie zagospodarował. Ja bawiłem się dobrze przy "Złym".
gombrowicz recenzując tę książkę użył 3 kluczowych słów: kryminał, romans i "brukowy". ja użyłabym jeszcze przymiotnika warszawski. poczatkowo zdaje się być pełną skomplikowanych powiązań i tajemniczych postaci powieścią w stylu christie. im dalej w las, tym opowieść staje się bardziej realistyczna, fakty (jak to w kryminale), łączą się w logiczną całość, która rzeczywiście mogła się zdarzyć naprawdę. końcowe podsumowanie Drobniaka, nazbyt tendencyjne, potwierdza realizm książki. wątki miłosne wprowadzane oszczędnie i z wyczuciem nie dotyczą tylko uczucia między kobietą a mężczyzną, ale także między narratorem a Warszawą, który zdradza dokładną znajomość miasta. Tyrmand omija w swojej książce oczywistości, ktorych nawet czytelnik o wyrafinowanym guscie literackim spodziewa się i których oczekuje. takie skoki napięć i brak tandetnych i banalnych opisów przeżyć czy oczywistych dialogów to duży atut książki. ciekawe jest też to, że narrator za każdym razem, gdy opowiada o przestępczym światku stolicy, o spokojnych obywatelach czy stróżach prawa, odzwierciedla ich tok myślenia, sprawiając, że czytelnik zawsze musi zgodzić się z racjami aktualnych bohaterów lub przynajmniej z nimi sympatyzowac
Książka absolutnie niesamowita. Nie mam żadnych słów żeby opisać jak bardzo mną zawładnęła. Od jej skończenia myślę o niej średnio raz na tydzień, i nie sądzę żeby miało się to zmienić. Arcydzieło polskiej literatury, godne najwyższych pochwał. Jest w „Złym” coś takiego co nie pozwala o sobie zapomnieć, coś co sprawia że jest to powieść niemożliwa do porównania do jakiejkolwiek innej pozycji. Nigdy nie czytałam czegoś tak intrygującego, przemyślanego i posiadającego swoisty czar, który czuć już od pierwszych stron tej powieści. Zakończenie satysfakcjonujące, trzymające w napięciu. Postaci wielowymiarowe i tak przypadające do gustu, że nie można przejść obok nich obojętnie. W końcu Warszawa, tło akcji a jednocześnie kolejna bohaterka „Złego”; bo co by dużo mówić - Tyrmand zrobił ze stolicy najważniejszą postać swojej powieści. I dobrze, bo środowiska bohaterów wplatają się w Warszawę idealnie, wtapia się w nią akcja a życie postaci zdaje się z niej wyrastać. Nie było i nie będzie więcej w polskiej literaturze czegoś takiego jak „Zły”. Tyrmand był tylko jeden.
Nie jestem Warszawianka, wiec czesc sentymentalna odpadla w przedbiegach. Postaci jest bardzo wiele, ale nie sa one ani trojwymiarowe i prawdziwe, ani budzace sympatie. Ogolnie uwazam, ze owszem da sie przeczytac/ lub odsluchac, ale jest to dosc slaba pozycja.
DNF 205/776 Już powinnam dawno była się z tym poddać. Bardzo podobało mi się to pierwsze 200 stron, ale brnęłam przez nie jak przez smołę. Liczę, że kiedyś uda mi się do tego wrócić.
"Zły" jest książką będąca w pewnym sensie legendą. Najsłynniejszy kryminał PRL, najsłynniejszy polski kryminał w ogóle. Poemat na cześć Warszawy, zawoalowana krytyka szarej komunistycznej rzeczywistości, schematyczna powiastka, podkolorowująca rzeczywistość.
"Złemu" można przypiąć wiele łatek i odnoszę wrażenie, że w rozmowach, recenzjach na jego temat przede wszystkim to one się przewijają. Mało miejsca za to dostaje sama "realna" powieść, która ma przecież swój początek, koniec, postacie, język i koncepcje.
Dla mnie powieść Tyrmanda jest przede wszystkim bardzo dobrze przemyślanym kryminałem, który nie wstydzi się tego, że jest kryminałem. Krótko mówiąc "Zły" korzysta z klisz, schematów, ale robi to z pełną tego świadomością, mając na celu przede wszystkim zapewnienie czytelnikowi rozrywki na poziomie. Dajmy tu na przykład chociażby końcową scenę pościgu. Tę sekwencję można na spokojnie w kropkę w kropkę przenieść we współczesny film akcji. I widz na pewno nie zauważyłby różnicy. Podobnie rzecz ma się z historią życia tytułowego "Złego", którą, gdyby zawrzeć w innej książce nie uciekłaby od oskarżeń o banalność, czy tandetną ckliwość, a która jednak w tej powieści w pełni działa. Tak samo ma się zresztą z kreacją bohaterów, którzy też wpisują się w określone ramy. Mamy, więc czarny charakter, któremu na koncie brakuje jedynie zabójstwa szczeniaczka, mamy skromnych bohaterów dnia codziennego, którzy bez wahania stają do walki z czarną stroną miasta, komiksową postać "Złego" i parę zakochanych gołąbeczków. Jeśli gdzieś doszukiwać się geniuszu "Złego" to właśnie w lekkości i pewności siebie, w jaki autor operuje ramami gatunku i literackimi schematami. Nie czytałam w życiu zbyt wielu kryminałów, ale z tych co czytałam, a były to w większości topowe współczesne nazwiska w tym gatunku. Łatwo jest mi zauważyć różnicę między tym, co dziś tworzy się w kryminałach, a tym co napisał Tyrmand. "Zły" nie obfituje w barwne wątki obyczajowe, w rozbudowany background bohaterów, a komentarz społeczny jest jedynie nienachalnym, zajmującym niewiele przestrzeni tłem.
"Zły"nie jest jednak tylko kryminałem w 100 %, ale też i może przede wszystkim hołdem oddanym Warszawie, która przetrwała, która trwa na gruzach i która z tych powojennych ruin odbudowuje się. Większość rozdziałów zaczyna się od opisów samego miasta, jak i jego mieszkańców. Możemy dzięki temu poznać nie tylko Warszawę lat 50, ale Warszawę w ogóle. Na pewno rodowici Warszawiacy, dobrze znający naszą stolicę odbierają tę powieść inaczej. Bardziej osobiście, ale nawet dla osób, dla których Warszawa to tylko, czy aż stolica naszej ojczyzny. Ta lektura też będzie miała, jakiś szczególny wydźwięk. W końcu opisuje rzeczywistość bliską naszym dziadkom i ważny oraz smutny okres naszej historii.
Czy "Zły" w takim razie nie ma wad? Niestety nie. "Zły" ma zasadniczą jedną wadę i jedną cechę, którą możemy zaliczyć, zarówno do wad, jak i do zalet. Niewątpliwym minusem powieści Tyrmanda jest to, że po pierwszych fantastycznych 40 stronach, mocno spada z tonu i dalsza akcja przez około co najmniej 200 stron się toczy. Co przy natłoku wielu postaci i wątków oraz gawędziarskim sposobie pisania stanowi nie lada wyzwanie. Potem kiedy poznajemy już wszystkie aspekty tej powieści i przyzwyczajamy się do sposobu pisania Tyrmanda, lektura zdecydowanie staje się znacznie bardziej przyjemna. Natomiast gawędziarski styl pisania staje się zaletą, a nie wadą.
Pomimo tego trzeba jednak oddać Tyrmandowi, że napisał "Złego" z prawdziwym rozmachem i przy tym, ani razu się nie zgubił. Chyba drugiej takiej książki w polskiej literaturze można ze świecą szukać.
Podsumowując, pomijając fakt, że "Zły" dość wolno się rozkręca i ma wysoki próg wejścia(Tak to ujmę) to jest to kawał znakomitej prozy, która zadowoli zarówno tych szukających rozrywki, jak i miłośników Warszawy i romantycznych porywów. Poza tym w pełni podpisuje się pod tym, co o "Złym" napisał Gombrowicz:
"Powieść kryminalna, romans brukowy? Ależ tak i gorzej nawet: romans z bruku zrujnowanego, z ruin i rozdołów. A jednak to lśni, tryska, brzmi, śpiewa."
To jedna z tych książek, które wsysają do środka i zniekształcają postrzeganie czasu na zewnątrz, na zasadzie: "O, jak to, to już trzeba wysiadać?" - chyba głównie za sprawą użytego języka i opisów. Trudno mi nie wystawiać takim książkom najwyższych not. :)
Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to że fabuła nieco naiwna, podobnież niektóre poematy miłosne do Warszawy budziły u mnie uśmieszek politowania, mimo iż uwielbiam to miasto. Aczkolwiek jako całokształt ta książka to akurat piękna laurka dla powojennej Warszawy.
To jednak detale, minusy bledną w świetle plusów. ;)
it is overall good written, nevertheless it tired me intellectually. it belongs to this particular genre of books when you need to be focused all the time and follow characters, it is definitely not the leisure type. additionally, it is completely overrated as a crime story- classify it more like a story of Warsaw in People's Republic. This specific aura and the structure own one big limitation people outside of Poland may not get the message and the whole sophistication. Too exclusive for me and kind of disappointing.
Już w pierwszym zdaniu muszę zaznaczyć że ta opinia będzie mocno subiektywna, ponieważ czuję że wybaczam tej książce więcej niż innym.
Książkę Leopolda Tyrmanda pt. Zły mogę nazwać "pełną". Znalazłem w niej intrygującą historię detektywistyczną, wyrazistą intrygę, lekki wątek miłosny, dreszczyk emocji, ciekawe polimaty i angażujące opisy starć pełne akcji. Wszystkiego było sporo ale nie przesyciło mnie. Można by się przyczepić że tempo akcji jest nierówne i dramatycznie zwalnia, że fabuła może być zbyt prosta lub niektóre postacie zbyt miałkie, że autor zbyt mocno skupia się na przedstawieniu nam półswiatka gangsterskiego. Z reguły długie opisy miejsc mnie nużą, lecz pomimo, że liczne to są tak sprytnie poutykane, zgrabnie opisują miejsce wydarzeń. Biorąc to wszystko do kupy można stwierdzić że jest to tylko pretekst do tego aby przedstawić nam głównego bohatera tej książki którym jest sama Warszawa z lat 50-tych. I jako że sam jestem warszawiakiem to powielam stwierdzenie, że jest to pozycja obowiązkowa dla każdego warszawiaka, który może się przejść ulicami o których mowa w książce i wyobrazić sobie jak wtedy to wyglądało. Podczas czytania tej książki czułem dosłownie dumę oraz wzmożone poczucie patriotyzmu do mojego rodzinnego miasta, ponieważ Warszawie jest tutaj nadawany unikatowy styl i charakter. A Tyrmand pokazuje, że Warszawie pod względem stylu niczego nie brakuje do takiego Berlina, Pragi czy Paryża. Do książki zostałem nieco "przymuszony" ależ jak najbardziej jestem zadowolony z jej przeczytania i zachęciła mnie aby ponownie zajrzeć do dorobku Leopolda Tyrmanda.
This entire review has been hidden because of spoilers.
To, że czytałam tę książkę ponad pół roku nic nie znaczy 😅 Miałam ją na czytniku, a czytnik towarzyszy mi głównie w godzinach bezsenności. Bardzo dobry kryminał i trochę romansidło, z Warszawą jako jednym z głównych bohaterów. Najsłabiej wypadła końcówka, no i seksizm tej książki, ale ogólnie świetni bohaterowie i lektura trzyma w napięciu.
Książka jedyna w swoim rodzaju. Fabuła całkiem w porządku, choć pełna niespodziewanych zbiegów okoliczności. Postacie rozbudowane, niektóre nawet sympatyczne. Obserwacje autora na temat ludzkiej (warszawskiej) natury niekiedy zdumiewająco celne. Język barokowy, pełen piętrowych zdań i wyliczanek, męczący.
Największą atrakcją książki jest obraz powojennej Warszawy podnoszącej się z gruzów - gwarnej, imprezowej, niebezpiecznej - odmiennej zarówno od lewicowo-komunistycznej propagandy, jak i prawicowo-wyklętego biadolenia. Autor jak mało kto rozumiał, że ludzie traktują wzniosłe idee jak lukier na torcie, a tak naprawdę żyją zupełnie inaczej.
tak książka to dosłownie list miłosny do warszawy!! uwielbiam styl pisania tyrmanda i absolutnie mnie nie zawiodł, a jedyna wada to dość potężna objętość powieści, która wydłużyła mi lekturę... nie mniej wciąż była cudowna
Było błyskotliwe, zabawnie, brutalnie, przerażająco. Opisy Warszawy - jak w PRL-owskiej "Lalce". Momentami autor uderzał w dość naiwne tony, ale mimo wszystko - całość kupuję.
Zły to polski odpowiednik Hrabi Monte Christo, ale wszelkie porównania są bez sensu, bo jest to po prostu wyśmienita książka kropka. Przez cały czas miałam wrażenie, jakbym ją kiedyś czytała, bo wszystkie działania bohaterów układały się tak doskonale, a oni sami byli dokładnie tacy, jakich wymagała ta książka
Wspaniale przemyślana i wyśmienicie opowiedziana historia. Momentami czytało się ją z zapartym tchem, a w doświadczane przez bohaterów perypetie i emocje zaangażować się można było bez trudu. Język powieści był kunsztowny i przystępny zarazem, a zawarte w wypowiedziach poszczególnych bohaterów stylizacje środowiskowe nadawały owemu językowi cennej autentyczności. I nie przeszkadzała mi nawet wisząca przez całą historię nad poszczególnymi wydarzeniami niewyjaśnialna w teoretycznie realistycznej wszakże powieści "fantastyczność" - idzie przymknąć na nią oko i uznać za swoisty urok tego dzieła.
Na jedyny minus, który nie pozwala mi wystawić maksymalnej oceny, są zbyt liczne zbyt rozwlekłe opisy warszawskiego otoczenia i - rzadziej - wydarzeń, które nie miały większego znaczenia dla fabuły i które można było skrócić do zdania lub dwóch. Męczyły mnie. Wiem, że miały służyć budowaniu odpowiedniego klimatu - i muszę uczciwie przyznać, że robiły to naprawdę dobrze. Mogłyby być jednak albo mniej rozwlekłe, albo mniej liczne i nie miałbym już powodu do narzekania. Choć jednocześnie uważam, że apostrofy do różnych elementów infrastruktury i zjawisk typowych dla Warszawy lat 50. są formą opisu zaskakującą i godną pochwały.