Rok Szczura. Wędrowniczka to niecierpliwie wyczekiwany przez czytelników drugi tom trylogii Rok Szczura – bestsellerowej sagi, która opowiada losy Ryski – wiejskiej dziewczyny wykazującej pewne zdolności jasnowidzenia, której w pełnej przygód wędrówce towarzyszą: jej przyjaciel z dzieciństwa Żar – złodziejaszek oraz znaleziony na drodze szczur Alk – który właściwie szczurem nie jest.
Ledwo co parę tygodni temu Ryska była zwykłą wiejską dziewczyną, którą od rówieśniczek odróżniały wyłącznie zdolności widzącej, czyli umiejętność dokonania najlepszego wyboru.
A teraz tuła się po drogach i wsiach w towarzystwie Żara, młodego złodziejaszka – przyjaciela z dzieciństwa i Alka – gadającego szczura, którego największym życzeniem jest zmienić się z powrotem w człowieka.
I wszystko byłoby dobrze (a przynajmniej względnie dobrze) gdyby nie to, że dokonane dawno temu wybory często miewają nie do końca spodziewane a równocześnie daleko idące konsekwencje.
Zaokrągliłam do 4*, bo jak tu nie zaokrąglić, kiedy książkę zdjęłam z półki jednego dnia, a dwa dni później narzekałam, że mi się skończyła?
Poza tym moją ulubioną częścią cyklu od początku była budowa świata, a tego w drugim tomie dostałam więcej niż w pierwszym - więcej różnych miejsc, więcej postaci, więcej miejscowych zwyczajów, więcej wyjaśnień co do wydarzeń, których nie widzieliśmy. Tym bardziej, że część akcji odchodzi od trójki głównych bohaterów, dając nam dodatkowy wgląd w to, co dzieje się w reszcie kraju. Pojawia się też głębsza intryga, bo jakże by inaczej, a wciągnięcie w nią naszej trójki wypadło w miarę realistycznie, chociaż z dużą dawką szczęścia.
Więc skoro tyle mi się podoba, dlaczego 4*, i to naciągane? Przede wszystkim przez redakcję, której już w pierwszym tomie zdarzały się potknięcia - w tym kilka razy musiałam zastanawiać się, o co chodzi w zdaniu, i wcale nie chodziło o to, że czytam zbyt późno w nocy. Wiem, jak wygląda sytuacja w polskich wydawnictwach, ale książka jest po to, żeby dało się ją przeczytać. Po drugie wygląda na to, że akcja kieruje się w stronę wątku romantycznego, czego moim zdaniem historia absolutnie nie potrzebuje i co na tym etapie wcale nie pomaga mieć więcej cierpliwości do bohaterów, czego nadal dość często wymagają.
Mam teorię, której nie zweryfikuję, bo nie znam rosyjskiego: pomiędzy wydaniem Widzącej i Wędrowniczki, Rok szczura drobił się jakiegoś tam fandomu, piszącego fanfiction. Ponieważ pierwszy tom był dosyć slashogenny (bo kogo obchodzi główna bohaterka, jeśli w tle pałęta się dwoje dupkowatych facetów?), pisano więc slashe. Autorka tego nie zdzierżyła i dlatego w drugim tomie postanowiła nadrobić, temu Alk i Żar cały czas agresywnie i nachalnie udowadniają swoją heteroseksualność, jednocześnie udowadniając, że mają większą kuśkę niż ten drugi. Ale to wszystko jest bardzo hetero, żeby nie robić z postaci podłych dewiantów, takich jak zły namiestnik, co się do Alka na początku powieści przystawiał, bo Alk nie jest taki aaaa!!!
Bo homofobia jest taka zabawna – motto tej książki.
Innymi słowy: sequel Widzącej bardzo mnie rozczarował. Bohaterowie dalej włóczą się w poszukiwaniu fabuły, która nie za bardzo chce nastąpić. „Hej, chłopcy, może pójdziemy do tamtego miasta i poszukamy fabuły?”, „Nie, tam nam tylko krowy ukradną”, „Hmmm to może posiedzimy w tych leczniczych błotach? Jestem pewna, że lęgnie się w nich jakaś fabuła, skoro są takie lecznice”. Niemal całość powieści stanowią kłótnie Alka z Żarem o to, kto ma większego, przez co Ryska schodzi na drugi plan, bo jest na takie kłótnie za mądra. Poza tym chłopcy agresywnie udowadniają fandomowi, jak bardzo są hetero, biegając z kuśkami na wierzchu, żeby kogoś pochędożyć (dosłownie). Nie dzieje się nic ciekawego, nie ma nawet zawęźlenia akcji, sugerującego, że w kolejnym tomie stanie się coś ciekawego. Humor stał się dziwnie wymuszony, albo po prostu mnie nie bawi toksyczna męskość i homofobia. Chociaż ostatnie sto stron czytałam z nastawieniem „to jest tak złe, że aż zabawne”. O tyle dobrego, że literówek już nie ma, interpunkcja niemal w normie. Za to tłumaczenie się posypało. Rozczarowującego było to, że nie postarano się przełożyć piosenek tak, aby się rymowały chociaż, co by im dodało atrakcyjności. I część dialogów brzmiała dziwnie, dopełniacz w nich szalał, przez co miałam wrażenie, że Alk i Żar po prostu nie rozumieją, o czym mówi ten drugi, bo te wszystkie tobie i mnie się mieszały. Szczerze, nie jestem w stanie podać ani jednej zalety powieści. Nawet bohaterowie rozłażą się w szwach. A nie, postępujące szaleństwo Alka, co mu się przypomina, że je mieć powinien pod koniec powieści, jest dosyć interesujące, ale nie dbam o tą postać na tyle, aby się tym przejąć. Alk w moich oczach tylko traci (ostatnia scena przypisuje go jednoznacznie do kategorii ludzi, których nie darzę szacunkiem). I sugerowany .
Nie mam zamiaru sięgać po trzeci tom, bo szkoda życia na czytanie złych książek, nawet dla przyjemności pisania złośliwych recenzji. Zamiast tego pooglądam Steven Universe i poczytam coś ciekawego.
I liked Ryska a bit more here - as predicted, some character development happened. Though I still don't like her two companions one bit.
I have especially mixed feelings about Alk. He is pitched as a love interest while he is at the point in his life when it doesn't make sense at all. He is in a terrible situation, has more pressing problems, seems depressed (suicide is even mentioned), and is clearly not interested. He shows his lack of interest constantly.
Seriously, he is being deliberately horrible. He may have some redeeming qualities but he hides them from our protagonist, and from us readers, really well. I can think of two instances when what he did may be interpreted (if you are generous with your interpretation) as him doing something nice for her. Yet our girl is for some reason interested...?
The romantic plot seems forced. It definitely starts to develop too early. I may be able to believe in Ryska and Alk together if there was any basis for her infatuation. Maybe later, when they know each other better and some warmer feelings had a chance to develop. In book one and the majority of book two she was barely able to tolerate him. Do not forget that she is incredibly prejudiced abut his nationality, in fact you can call her racist, and overcoming that is not easy for her. Finally, near the end of book two she gradually starts feelings comfortable around him - most of the time, that is - starts to care about his problems, wants to help him. But jumping from basic human compassion straight into a romantic subplot in the space of twenty pages with barely any development in between is a little much.
It also cheapens Ryska's achievement of overcoming a part of her childhood trauma and the prejudices she was raised with.
Wspaniale się przy niej bawiłam. I choć nadal Ryska mnie denerwuje swoją wiarą w dobro i brakiem znajomości świata to Alk i Żar nadrabiają w zupełności :)