W Wielkiej Brytanii ptaki obserwuje sześć milionów ludzi. Dla wielu z nich birdwatching to życiowa pasja, dlatego nie dziwią przypadki bójek, zasłabnięć czy ataków serca z powodu niewielkiego, ale bardzo rzadko obserwowanego ptaszka. Stanisław Łubieński nikogo (jeszcze) nie pobił, serce ma na szczęście zdrowe, ale ponieważ ptakami interesuje się równie gorąco, nie zważa na chłód, wilgoć i niewygody, a raz padł nawet ofiarą „klątwy potrzosa”. Dwanaście srok za ogon to naturalna konsekwencja przyrodniczych i okołoprzyrodniczych zainteresowań humanisty, które miały początek w dziecięcej ciekawości i pasji. Najpierw było samodzielne podglądanie ptaków przez radziecką lornetkę, potem coraz poważniejsze obserwacje i lektury, wyjazdy na Węgry, do Skandynawii, w deltę Dunaju. Później ornitologia stała się źródłem inspiracji do pisania o sztuce, literaturze, filmie.
I dlatego w jego książce pliszka z wiersza Kapuścińskiego i dropie Chełmońskiego spotykają się z osiedlowymi wróblami. Notatki z poszukiwań grobu pruskiego ornitologa Friedricha Tischlera z opisem trudnej, ale jakże fascynującej akcji obrączkowania migrujących ptaków.
A wszystko to otwiera przed czytelnikiem przebogaty świat dźwięków, barw, znaczeń. Opis świata kompletnego, w którym człowiek nigdy nie jest sam. Autor udowadnia, że warto czasem zadrzeć głowę i zachwycić się jerzykiem śmigającym miedzy blokami, przystanąć w parku i posłuchać kosa albo zamyślić się nad obrazem czy wierszem, w którym ptak gra rolę symbolu.
To książka dla tych, co „cierpią” na Birding Compulsive Disorder, i tych, co myślą, że James Bond to agent z licencją na zabijanie, dla ornitologów, którzy chcą wyjść poza ścisłe ramy nauki, i dla ptasiarzy, którzy chętnie uzupełnią swoją wiedzę. I dla wszystkich ciekawskich, bo kto nie chciałby wiedzieć, o co chodziło ptakom Hitchcocka?
Прочитала різдвяний подарунок - есеїстику про птахоспоглядання і птахів. Книжку писав не натураліст, а культурознавець, тому тут радше про погляд на птахів у контексті нашої культури (вірніше польської). Про художників XIX століття, які малювали качок біля своїх маєтків, про волонтерів, які вільний час присвячують порятунку диких тварин, про місто і те, як птахи до нього адаптовуються і перетворють постіндустріальний пейзаж на природнє середовище. Це книжка про різних диваків, які, вдарившись у мізантропію, воліли товариство птахів товариству людей.
Я так читала і розслабилася, тому останній розділ мене заскочив зненацька - а саме про темні сторони людської культури. Всі ми знаємо, що щороку сотні видів тварин зникають через людей - але я якось не очікувала, що таким значним чинником буде полювання. (моє ставлення до мисливців загалом ілюструє той факт, що новина "мисливця застрелили на полюванні" піднімає мені настрій на цілий день, якщо не на тиждень). У Лівані чи Італії, наприклад, є цілі групи заможних людей, для яких є хобі вбивати для розваги співочих птахів, інколи тих, які на межі вимирання. Часто вони нищать перелітних птахів, які виснажені добираються у теплі краї. Коли їм бракує пригод вдома, вони їдуть у місця, де корупція і прогалини в законодавстві дозволяють їм це робити (Крим чи Румунія). Ці люди не соромляться цього хобі, а пишаються і гордо виставляють тушки вбитих рідкісних птахів на фейсбуку чи де там.
Książka chaotyczna, niepoukładana, bez żadnej przemyślanej konstrukcji. Może dwanaście srok za ogon, a może groch z kapustą. Anegdot i `tematów starczyłoby na kilka innych książek. Ale poza tym książka mądra i dobra, i ciekawa. Dla ptasiarzy i miłośników kulturoznastwa.
If you want to see wildlife without having to even leave your house, then one of the easiest things to do is look out the window for birds. Łubieński fell in love with birds, when his mother read Four Feather Friends to him. However, this passion had lapsed in the years after childhood, and it only resurfaced again at the end of his college years when he discovered a Polish edition of Birds of Europe. He purchased it and a new pair of binoculars and fell in love with all of the birds again.
Łubieński is fascinated by the inspiration that our avian friends have on music, films, books and dance and he explores some of them in this book. I had read about A Kestrel for a Knave before in other books, as well as the bird watchers who managed to still pursue their hobby whilst interred in a German POW camp. I wasn’t aware of the source of Ian Fleming’s well-known spy, James Bond or what President Mitterrand had for his last meal.
But there is more to this book than a few interesting cultural references, his writing is such that you feel close by where he is watching from. It can be settled in a hay bundle observing a flock of cranes gurgling and hooting the other side of a meadow or revisiting an old cottage that is just standing and seeing nature claim it once again. He muses about the creation myth of the stork and heads out to see if he can still find nests in the country.
Łubieński’s book is very different from a lot of what I have read in natural history writing. He is an enthusiastic bird watcher rather than a twitcher and this shows in the book. To start with it was refreshingly different, his writing is curious and intelligent with a deep-rooted warmth to his feathered subjects. His is fascinated in the way that the avian world has influenced our cultural landscape too. But mostly this is about the pure pleasure of seeing birds around you on a daily basis. Highly recommended.
Łubieński w swojej strefie komfortu zagrał na nosie wszystkim ptasim ignorantom. A przy okazji pokazał przystępnym językiem, że birdwatching to ujmujące, ale i niezdrowo uzależniające hobby. Otwiera oczy na piękno, codzienność i mnogość ptasich gatunków żyjących rzut kamieniem od nas. A ten "rzut kamieniem" bywa śmiertelny.
Zaczyna się erudycyjnie, kończy smutno, bo ochrona ptaków wędrownych wymaga niestety współpracy całego świata. Przeczytać warto, Łubieński obserwował ptaki w różnych miejscach i z różnymi ludźmi: ornitologami, ptaszarzami, fotografami, i świetnie opisuje ich światopoglądy.
Bo ptaki. Bo okładka. Bo nominacja do Nike. Dlatego sięgnęłam po tę książkę. Trochę się bałam, że mi się nie spodoba (i słusznie), trochę podchodziłam jak pies do jeża, ale w końcu zaczęłam. Wstęp brzmiał obiecująco. Ale potem już było mniej kolorowo. Czytałam, brnęłam i wyklinałam, że tytuł BARDZO adekwatny, że alternatywny mógłby brzmieć dwa grzybki w barszcz, menażeria, chaos. Bo to jest z jednej strony książka "nie ma mnie na fejsie/przy kompie, siedzę na twardym krześle", co przyspiesza proces, ale z drugiej strony ten komp, gdy możesz ziornąć w grafikę Google, a jeszcze lepiej gdy możesz go posłuchać, ratuje tę książkę. Ta książka powinna być jak interaktywny reportaż, który u nas chyba się nie przyjął. Pada nazwa - wyświetla się obrazek, pojawia się głos, czytasz dalej. Może na audiobooku dałoby się dźwiękowo coś takiego zrobić (podobny knif zastosowali w Ja, Urbaniaku). Tak że Najka temu nie wróżę i wciąż czekam na książkę życia o ptakach.
⭐️3,5 bardzo ciekawe i ładnie napisane historie, ale czegoś mi zabrakło (może kilku słów dlaczego takie, a nie inne ptaki zostały przybliżone? i co z ptactwem najbardziej pospolitym, ale nie tak estetycznym tzn. kurami i gołębiami?) niemniej jednak, po przeczytaniu na pewno będę jeszcze uważniej patrzeć na to, co nade mną przelatuje + duży plus za ostatni tekst o kłusownictwie
Miłe, ale nie wiem, czy cokolwiek zostanie z lektury w pamięci za miesiąc. Dużo obszernych cytatów innych autorów o ptakach, które wydają się jednak ciekawszą lekturą niż Dwanaście srok.
Both a lovely yet upsetting book, at times the author’s sojourns are gentle & amusing then he takes you to the slaughter of both birds & humans. It is not particularly descriptive yet manages to transport you to the various bird admiring locations along with the author. His descriptions of the birds themselves probably aren’t useful to anyone unfamiliar with them, though there are a handful of simple but beautiful drawn images, yet they come to life on the pages. It is evidently an impeccably translated text.
Porzuciłam ze względu na rozdział o obrączkowaniu ptaków - nawet dla celów naukowych nie powinno się narażać i okaleczać ptaków. Zwłaszcza gdy uważa się za ich miłośnika. Nie mogłam kontynuować czytania.
"Zadzieramy głowy, a jerzyki przecinają powietrze czarnymi sierpami skrzydeł i świdrującym gwizdem. Krzyk setek gardeł niesie się po cichym wieczornym niebie. To będzie najładniejszy dźwięk miejskiego lata. Rozpędzone eskadry będą się ścigać jak na obrazie Giacoma Balli: 'Jerzyki: ścieżki ruchu + dynamiczne sekwencje'. Ciemny łuk sylwetki wielokrotnie powtórzony w łagodnej linii jak na poruszonym zdjęciu. Na ślizg jednego nakładają się powietrzne ścieżki innych ptaków. Dynamika, gwałtowność, a jednocześnie płynność ruchu. Polski tytuł obrazu to 'Lot jaskółki', ale jerzyk, choć podobny, nie jest spokrewniony z jaskółkami. W czasie gdy krążyliśmy pod blokiem, robotnicy od dociepleń przecięli mi opony w rowerze". Przytaczam ten akapit z pięknej książki Stanisława Łubieńskiego, bo dobrze oddaje różnorodność tematyczną i emocjonalną tekstów na nią się składających. Dominuje, oczywiście, fascynacja ptakami, ale w "Dwanaście srok za ogon" zetkniemy się z wieloma innymi wątkami. Łubieński pisze pięknie o swoim postrzeganiu ptaków w sztuce - muzyce, filmach, malarstwie; oddzielny, bardzo ciekawy rozdział poświęcony jest w tym kontekście Chełmońskiemu. Z subtelną ironią, choć i wyrozumiałością punktuje błędy popełniane przy opisach obrazów przedstawiających ptaki czy doborze ich głosów w znanych filmach. Pokazuje, jak dużo możliwości ma "ptasiarz" (St.Ł.: "Nie dorobiliśmy się jeszcze trafnych odpowiedników słów birdwatching czy birdwatching, które pozwalają Anglikom nazwać czynność polegającą na nieprofesjonalnym podglądaniu ptaków") w środowisku miejskim, ale też opisuje swój udział w Ptasim Patrolu, który m.in. interweniuje, gdy przy docieplaniu bloków mieszkalnych robotnicy zamykają dostęp do otworów pod dachami, w których jerzyki mają swoje gniazda. A to jeszcze daleko nie wszystko! Są tu teksty bardzo osobiste, opowiadające o ptasiarskich doświadczeniach. Są też znakomite, skomponowane z wyczuciem dramatyzmu historie o amerykańskim ornitologu Jamesie Bondzie, którego imię i nazwisko zapożyczył Ian Fleming, jak się okazuje też ptasiarz, i inna, w formie współczesnego reporterskiego śledztwa, o Friedrichu Tischlerze, niemieckim ornitologu, mieszkającym do 1945 roku w dzisiejszych Lusinach na Mazurach. Zacząłem tę recenzję od opisu latających nad blokowiskiem jerzyków także z innego powodu. Niewiele wiem na temat ptaków, nie zapamiętuję ich wyglądu i śpiewów, ale kiedy słyszę jerzyki z głośnym krzykiem z ogromną prędkością przecinające wieczorne niebo nad Ursynowem, wypadam zawsze na balkon, by oglądać to fascynujące widowisko. Poszczególne ekipy mijają się w locie o centymetry, z wrzaskiem zawracają i znowu przelatują nad moją głową. Ptaki miejskie. Stanisław Łubieński mieszka w Warszawie na Szczęśliwicach, prowadzi blog Dzika Ochota, w parku na miejscu dawnych Glinek (pamiętam te tereny jeszcze z lat sześćdziesiątych, można było się tam kąpać, choć było to zakazane i niebezpieczne) umie odkryć dziesiątki gatunków ptaków, czasem robi tam za przewodnika dla zainteresowanych amatorów. Potrafi pisać o Szczęśliwickim parku w sposób bardzo piękny - rzeczowy i obrazowy. Jeszcze jeden cytat dla ilustracji: "Pagórkowaty step z oczkami glinianek ucywilizowano pod koniec lat sześćdziesiątych Dwa jeziorka połączono kanałem, górce nadano kształt. Nowy park Szczęśliwicki obsadzono topolami, krótkowiecznymi prymusami, które pierwsze pchają się w wyścigu do słońca. Wierzby zwiesiły ciężkie, kudłate łby nad brzegiem glinianki. Zasadzono sosnowy las, dziś miejsce załatwiania potrzeb fizjologicznych. Jeszcze na początku lat dziewięćdziesiątych od południa opasywała górkę pola kapusty i nieużytki. Z chaszczy wylatywały z turkotem spłoszone bażanty. Cicha, ruderalna i niezbyt bezpieczna okolica z zapyloną drogą gruntową prowadzącą do torów." Ten styl, którego Łubieńskiemu szczerze zazdroszczę, jest lekko wychylony w stronę beletrystyki, ale ciągle mieści się w granicach właściwych dla prozy trzymającej się bliżej ziemi. Już zresztą w "Piracie stepowym", książce w zasadzie historycznej, Stanisław Łubieński zaimponował mi językiem, którym jego debiut był napisany. Bohaterem "Pirata..." jest Machno; dla mnie, wychowanego na "Armii konnej" Babla, postać intrygująca. Jednak jak wynika z książki Łubieńskiego, losy Machny i meandry jego politycznych powiązań były niezwykle skomplikowane i gdyby nie pisarskie zdolności autora, mógłbym się w nich łatwo pogubić. "Dwanaście srok na ogon" nie da się prosto zaklasyfikować. Wątek ptaków łączy wszystkie umieszczone w książce teksty, ale równie dużo dowiadujemy się z niej o ludziach i naszym świecie. Łubieńskiego warto czytać.
4/5 Libro ameno claramente orientado a las aves, con un gran fallo que comento al final (por el que califocaría 1/5). Mezcla de ornitología y experiencias pajareras del autor, incluyendo anécdotas, historia de la ornitología, pinceladas de etología, etnografía etc. Recomendable si sueles mirar al cielo.
El libro en versión original probablemente merezca mucho mucho más la pena. La traducción en lo referente a las aves es pésima, mezcla especies de distintas latitudes, animales con plantas, hace traducciones literales, con lo que ello conlleva: especies inventadas, nombres de aves por objetos (kania-cometa, en lugar de milano, supongo que traduciendo al inglés, donde kite es milano y cometa; o guadaña (kosa) en vez de mirlo (kos)), y podría seguir así de manera exasperante. Que sin ni idea de polaco ni de traducir en medio minuto lo resuelvo. No sé, nunca he visto guadañas volando.
Dificulta mucho la lectura y te deja a cuadros (quetzales en Polonia, Varsovia tropical), al final se convierte en un juego de interpretar la especie mediante las descripciones y diccionarios en línea.
Sorprende y apena que, siendo un libro sobre aves, se descuide tanto su traducción.
I am always drawn to books about birds - they are related to some of my happiest memories from childhood, and were my doorway into a love of nature.
This books claimed to cover the place of birds in human life and culture, but I am not sure that it did that, or at least as much as expected. There were chapters about artists, James Bond featured for a chapter - both the fictional character and the birdwatcher after whom he was named. The chapter about the urban spaces where birds are found was very interesting, as was the Author's attempt, along with a photographer friend, to find a Ural Owl. The book is a delight to read, and kudos to the translator too, to make it flow so well. I enjoyed reading about the experiences of a birder in another part of Europe.
I do wish though, that it hadn't finished on the chapter about trapping and eating birds, I know this is important, and I know it happens, but this is the part of the book that has stayed with me, pushing out all the other delightful chapters.
Nie znam się na ptakach. Rozpoznam bociana i srokę, i na tym kończą się moje umiejętności w tym zakresie. Mimo to (lub właśnie dlatego) Stanisław Łubieński zauroczył mnie swoją książką. Mimo to, bo pisze piękną polszczyzną, literacko opisuje przyrodę i humanistycznie podchodzi do tematu ptaków, umiejscawiając je w świecie człowieka, pokazując przez pryzmat literatury, filmu i historii. Właśnie dlatego, że w ogóle się na ptakach nie znam, doceniam kunszt autora i jego pasję, o której w tak ciekawy i piękny sposób potrafi opowiadać. Bardzo zasłużona nagroda Nike Czytelników, bo to książka niewielka i bez zadęcia, która odkrywa przed czytelnikami nieznany świat, z którym stykamy się codziennie, a o którym tak niewiele wiemy. To książka o ptakach, ale też bardzo o nas.
Ocena trochę na wyrost, ale dodatkowy punkt przyznaję za świetny (i wyjątkowo smutny) ostatni rozdział na temat praktyk prowadzących do bezsensownej eksterminacji niektórych gatunków. Książka nie ma obrazków, więc dobrze jest ją czytać z telefonem lub laptopem pod ręką by od razu sprawdzić jak wyglądają opisane w niej ptaki. Tytuł jest nie do końca adekwatny, bo z tego co pamiętam w książce nie pojawia się ani jedna sroka!
Nie sądziłem, że książka o ptakach może być taka interesująca. Łubieński przedstawia zbiór krótkich esejów, notatek, zapisków ze swoich obserwacji ptaków, jednocześnie uświadamia czytelnika, jak dużym zagrożeniem dla ich życia jest destrukcyjna działalność człowieka.
Tytuł bardzo dobrze oddaje tempo tej książki - mnóstwo wątków jedynie muśniętych, przetykanych niemalże miłoszowską nostalgią i romantyzmem. Na mnie nieszczególnie zadziałało, mimo dobrych wstawek reportażowych
Une promenade érudite, sensible et pleine d’amour pour nos amis ailés où se mêlent des récits d’expéditions ornithologiques et des détours tout aussi ornithologiques dans l’Histoire et dans les arts. Passionné depuis l’enfance par les oiseaux et leur place dans la culture humaine, Stanisław Łubieński nous décrit dans "Le parti pris des oiseaux" son profond amour ornithologique, les dangers liés à un tel engouement, les enjeux du développement humain sur la vie aviaire ainsi que l’inspiration que les oiseaux peuvent exercer sur les hommes. L’ornithologie, comme toute passion, a ses inconvénients. J’ai appris par exemple que l’un d’entre eux, le BCD (Birding Compulsive Disorder), est une maladie qui peut conduire un ornithologue au volant d’une voiture à freiner soudainement sur l’autoroute parce qu’il a repéré un spécimen intéressant dans une prairie ou alors à faire « taire tout le monde d’un chut, un doigt pointé dans la direction d’où lui parvient un bruit intéressant. » En général, cependant, les effets secondaires de l’ornithologie se manifestent de manière douce : se promener la tête en l’air et l’oreille aux affuts, soigner un oiseau blessé, compter un groupe de passereaux, baguer des migrateurs et inoculer tranquillement sa passion à ses proches. Stanisław Łubieński le fait d’une manière raffinée. Il ne nous fait pas oublier qu’il regarde les oiseaux non seulement avec des yeux naturalistes, mais aussi humanistes. À côté des textes très personnels qui racontent ses expériences d’ornithologue, les oiseaux deviennent alors une source d’inspiration pour écrire sur l’art, la littérature, le cinéma. C’est pourquoi, dans son livre, la bergeronnette d’un poème de Kapuściński, les outardes, les grues ou les cigognes des peintures de Chełmoński rencontrent les moineaux de son quartier sans oublier des remarques ironiques ou de bon sens (« Les outardes sont des oiseaux très craintifs. Comment Chełmoński a-t-il réussi à s’en approcher ? »), des reproches à Mickiewicz pour son ignorance des rapaces ou des regrets à l’égard d’Hitchcock qui a choisi dans un film les oiseaux pour illustrer « le sentiment que la réalité peut se retourner contre nous. » On y trouve également d’excellentes histoires, composées de manière dramatique, sur l’ornithologue américain James Bond dont le nom a été emprunté par Ian Fleming pour son célèbre agent secret ou une autre sur Friedrich Tischler, un ornithologue allemand qui a vécu jusqu’en 1945 en Mazurie sous la forme d’une enquête journalistique. J’ai beaucoup aimé toutes ces histoires autour de l’ornithologie. Mais il y a plus dans ce livre que des récits d’expéditions ou des références culturelles intéressantes. L’écriture de Łubieński est telle que vous vous sentez proche de l’endroit où il se trouve. Il peut être installé dans une botte de foin en train d’observer une volée de grues et vous vous sentez avec lui. Il peut réfléchir au mythe de la création de la cigogne, voir s’il peut encore trouver des nids dans la campagne et vous cherchez avec lui. Son style élégant penche légèrement vers la fiction, mais reste dans les limites appropriées à une prose qui colle à l’observation et j’ai pris plaisir à lire une langue aussi belle. Comme peu d’autres dans la littérature, Łubieński écrit sur son environnement avec expertise et amour. L’attention fervente qu’il pose sur les détails, les formes, les bruits, les odeurs ou les couleurs nous offre un regard presque sacré sur le monde. Qu’on soit ornithologue, amoureux de la nature ou simplement curieux, je recommande chaudement la lecture de ce livre.
Nie mam pojęcia o czym jest ta książka i szkoda że redaktorka też nie zadała tego pytania autorowi. No o ptakach, tak, ale co o ptakach? To jest strumień myśli przypominający rozmowę ludzie mających ADHD - zaczynają rozmowę o jednym temacie, a potem zaraz ktoś jest jak: "a to mi przypomina [temat zupełnie niezwiązany z głównym]".
Nie wiem czemu dwanaście srok za ogon, temat srok się właściwie nie pojawia. Jeden rozdział to zapiski z dwunastu miesięcy roku, może o to chodzi? Nie wiadomo. Dużo archaizmów niezrozumiałych nawet dla mnie, chociaż jestem tylko rok młodszy od autora. Głos ptaka "przypominający strojenie radia Śnieżka" - musiałem wyszukać stosowny film na YouTube żeby zrozumieć tę frazę, a nie po to czytam książki, żeby się co chwilę od nich odrywać i sprawdzać coś w internecie. Można napisać inaczej, można dać przypis, kawałki o obrazach aż się proszą o ilustrację, choćby czarno-białą, nie każdy zna na pamięć "znane obrazy, na których są ptaki". Albo i nie ptaki, "Pochodzenie świata" Courbeta też się w tekście pojawia i jest świetnym przykładem tematu, który jest zupełnie poboczny i nic nie wnosi do głównego. Wracając do porównań na jednej stronie radio Śnieżka, na drugiej coś "przypomina odgłosy wydawane przez pijanych kibiców", kawałek dalej ludzie "tłoczą się jak pingwiny w kolonii", "samce homo sapiens chłodzące się w wodzie jak ociężałe hipopotamy", a spędzanie czasu w parku to "wystawa nieapetycznych ciał i koślawych tatuaży." Mierzi mnie to i też nie rozumiem, jeden człowiek to rolnik dbający o bociana i tu jest neutralny opis, ale ludzie w parku to nieapetyczne ciała, no cóż, równi i równiejsi. Też mnie smucą ludzie, którzy płoszą ptaki, niszczą gniazda, polują, śmiecą, etc, ale ich ciała nie mają dla mnie nic wspólnego z ich uczynkami i nie rozumiem sensu przysrywania się o to, ciało nie ma być apetyczne czy nieapetyczne, ciało to ciało, każdy jakieś ma, tyle. Skoro nie opisujemy ciał ornitologów, to może zostawmy w spokoju inne ciała.
Mnóstwo tematów: ptaki w literaturze, ptaki w kinematografii, ptaki w sztuce, ptaki a człowiek, migracje, myśliwi, fotografowanie ptaków, Jarosław Kaczyński, ptasie pióra, ptasie gniazda - wszystko ciekawe, lekko napisane, ale każdy temat lekko liźnięty oraz porozrzucany po całej książce. Pierwszy rozdział był spójny, chronologiczny i bardzo mi się spodobał, a potem zaczęła się jazda bez trzymanki, nie wiadomo co, kiedy i dlaczego.
Jakby to była pierwsza książka o ptakach, jaką czytałem, to pewnie bym był zachwycony tymi wszystkimi anegdotami, ale czytałem już trochę i jednak dużo lepiej mi wchodzi coś, co ma konkretny temat i strukturę.
--- "Els egipcis veneraven els ibis sagrats, blancs amb el cap negre sense plomes. Heròdot afirmava que es condemnava amb la mort si es matava aquell ocell." (Łubieński: 168) --- "S'hi han creat dos ocells, però les cigonyes han llençat un ou i un pollet adult. Són coses que la gent no entén ni sap perdonar. Però un pollet amb paràsits, malalt, representa una amenaça per a la resta de germans." (Łubieński: 101) --- "Juntament amb la terra dels seus aparells digestius, els pollets també assimilen metalls pesats (les anàlisis d'ocells joves poden donar molta informació sobre el grau de contaminació de la zona)." (Łubieński: 101) --- "el que més sorprén és, tanmateix, un lligam profund que estava per damunt de les nacions, de les ideologies, i una fraternitat que unia els científics en aquella situació bèl.lica, aspecte que corroboren les diferents biografies." (Łubieński: 133)
Aquest llibre descriu aquelles persones relacionaels amb els ocells: els científics, els aficionats que els miren, els fotògrafs o els caçadors, i en parla de les seves activitats. De tant en tant el llibre dóna detalls sobre diferents espècies d'ocells però acostumen a ser breus apunts i presentats per a mi d'una manera caòtica i elitista. El llibre no profunditza en els ocells de la mateixa manera que sí ho fa amb els científics o caçadors. Cada capítol fa servir una tècnica narrativa diferent, que pot ser innovador però no sé si adequat per a un llibre de divulgació. Malgrat tot el llibre ha estat per a mi prou informatiu.
Nigdy nie interesowałam się ornitologią bądź obserwowaniem ptaków, także sięgnęłam po książkę Łubieńskiego trochę z przypadku, a trochę z tego, że dosyć niszowa wydawałoby się książka dostała Nike w kategorii nagrody publiczności. "Dwanaście srok za ogon" to mieszanka reportażu, książki przyrodniczej, literatury pięknej - mieszanka wybuchowa, która współgra ze sobą tak naturalnie, tak płynnie przechodzi od zachwycających opisów przyrody, przez opisy topologii miast, do wspomnień historycznych, kończąc na nawiązaniach do literatury i sztuki. Autor cudownie zwraca się ku ptakom, za każdym razem, nie zapominając ani na chwilę o głównym temacie jego pracy - i wciąga dzięki temu czytelników. Po każdym jego opisie miałam ochotę wyciągnąć lornetkę i wyjść, obserwować braci mniejszych. Łubieński wspaniale porusza temat nielegalnych polowań, niszczenia natury i ogólnej ochrony naszego środowiska, pokazując nam jak łatwo niszczymy to, co nie potrafi się przed nami obronić i jaką dziwną, niepokojącą czerpiemy z tego satysfakcję (nie wszyscy, oczywiście). Poruszający reportaż, jeden z lepszych jakie czytałam w tym roku i na pewno jedna z lepszych powieści o naturze i środowisku, tak modnych teraz, w czasach katastrofy klimatycznej.
Cudownie miła, przyjemna i ciepła książka. Będę do niej wracać w celu przypomnienia sobie jaki ten świat jest piękny. Na okładce opisano, że to książka o ptakach w wymiarze humanistycznym - ja poszłabym krok dalej: to w ogóle nie jest książka o ptakach. To jest książka o ludziach - ich relacji i stosunku do ptaków. Zarówno masach jak i wybitnych jednostkach, w różnych miejscach, w różnych czasach, którzy pod całkowicie różnymi kątami tę relację z ptakami rozumieją. Dość powiedzieć, że kiedy opisywany jest przylot ptaka na zatłoczony teren, autora nie interesuje zachowanie ptaka - szczegółowo i z zainteresowaniem za to opisuje zachowanie świadków.
"Pardals al cap", del polonès Stanisław Łubienski, és un recull d'assajos que barregen vivències del propi autor i diferents aspectes de l'estudi i l'observació dels ocells. Artistes que els han representat en quadres, migracions, folklore al voltant de les aus, urbanisme, espècies extintes, entre molts altres. Fa servir una escriptura molt planera i et fa veure els ocells de manera diferent. Si en sou aficionats, probablement us enamorarà, però jo he de dir que m'ha avorrit força, no ha aconseguit interessar-me i em sap greu, perquè m'havia encuriosit molt.
Pięknie napisana i wciągająca. Pomimo tego, iż niewiele wiem o ptakach i środowisku, w którym żyją, ich opisy mnie pochłonęły. Co więcej, wiedza autora imponuje a przytoczone historie są po prostu interesujące. Czytanie o wrażliwości wobec natury, bezbronnych zwierząt i ostatnich próbach ocalenia gatunków przed zagładą jest orzeźwiające i przywraca nadzieję w ludzi.
Ale to było przyjemne. Bardzo miła lektura, ciekawie napisana, poruszająca wiele wątków dotyczących ptaków. Momentami kojarzyło mi się z "Pawilonem małych ssaków" Pufelskiego, więc jeśli komuś podobało się tamto, to zdecydowanie powinien sięgnąć i po tę książkę!
Bardzo nierówna - historie i anegdoty ciekawe pomieszane z tymi zupełnie nieinteresującymi, przynajmniej dla mnie. Na plus - widać ogromną miłość do ptaków, a niektóre fragmenty były bardzo interesujące.