Bliżej... Stolica Polski po okupacją rosyjską, początek XX wieku. W środku miasta pojawia się enklawa, otoczona murem nabitym srebrnymi prętami. Nikt nie wie skąd się wzięła, dlaczego zmienia się tam układ ulic i wygląd kamienic. Identyczne strefy goszczą w Moskwie i Petersburgu. Pozornie normalne życie tuż obok emanacji wynaturzonego świata pełnego potworów. Do strefy zapuszczają się jedynie carskie patrole i alchemicy w poszukiwaniu składników do swoich eksperymentalnych leków. Polski alchemik Olaf Rudnicki oraz oficer elitarnej carskiej gwardii, muszą zmierzyć się z zagrożeniem, stawiając na szali nie tylko życie. Pojedynki, zakazane eksperymenty i narastające wrzenie w mieście, prowadzą do finału, którego nikt się nie spodziewa. Gdy do akcji wkroczą „Sztyletnicy”, biała flaga zabarwi się czerwienią.
Urodził się 14 kwietnia 1965 roku. Ukończył studia historyczne, po czym podjął pracę w szkole. W międzyczasie współpracował z kilkoma czasopismami, w których publikował artykuły historyczne, a także związane z pewnymi aspektami sztuk walki m.in. na temat walki nożem i okinawańskiego karate. Interesował się działaniami służb specjalnych. W roku 2001 uzyskał stopień doktora nauk humanistycznych w zakresie historii, a w 2006 zadebiutował w "Nowej Fantastyce" tekstem "Pierwszy krok", rozwiniętym w wydaną z poczatkiem 2008 roku powieść pod tym samym tytułem. W NF ukazało się także kilka innych jego opowiadań i artykułów publicystycznych. W "Science Fiction & Horror" (wrzesień 2007) pojawiło się opowiadanie "Alchemik", będące fragmentem "Chorągwi Michała Archanioła", kolejnej powieści autora (obie wydane nakładem Fabryki Słów). Jest żonaty, ma dwójkę dzieci.
2,5★ Написано легко - і це перша перевага книги. Друга - сюжет таки затягує. На цьому хороші новини закінчуються. Якщо коротко, то це наче Гжендович пише "Кригу" Дукая. Спершу доволі атмосферно, а далі... дуже схематично. Насправді, все нагадує комп'ютерну гру. В героя відкриваються нові "скіли", додається "мани", і "лут" сиплетбся в кишені. А от хотілося б більше... соціального. Магія стала реальною, але військові цим... не зацікавилися. Нових міністерств та службовців не постало. ГГ з рядового аптекаря стає чиновником Імперії, але... на свою посаду "забиває": жодної дипломатії. Його ніхто не хоче "прибрати", хоча він не стає на бік жодної із сил. Та в "війнах спецслужб" таке зовсім нереальне. Але найбільше розчарування - хороші росіяни. Польща частина Рос. Імперії, але загалом все нормально. ГГ - син повстанця 1863 року, але він просто хоче бути "поза політикою"... І роялі в кущах. Але вони радше нагадують нові "скіли", які відкриваються при проходженні рівнів. Яка тут реалістичність?! Чудище чекає ГГ, бо це логіка гри, а не реального світу. Загалом, легке чтиво, але продовження читати я не буду :)
Mało co mi się tu podobało, nijacy bohaterowie jak i sama historia, nic mnie tu nie porwało, kobiety pokazywane typowo jako nagroda lub piękny dodatek do męskiego bohatera. Na pewno ciekawy klimat, ale też świat niepoglebiony, więc trudno nawet to w pełni pochwalić. Potencjał był, ale niestety wg mnie pomysł nieudany w realizacji.
Zapowiadało się na świetną opowieść, ale niestety wykonaniu daleko do wspaniałości. Na dobre polskie urban fantasy z akcją osadzoną w historycznych czasach jeszcze muszę ewidentnie poczekać.
Najbardziej odrzucający był zdecydowanie język opowieści. Dialogi drętwe lub co drugie zdanie wykrzyknik. Sprawia to wrażenie jakby bohaterowie tylko krzyczeli lub odburkiwali na pytania. W moim odczuciu z dialogów biła sztuczność. Poza tym wiele porównań, które wtrącono do opisów lub wypowiedzi było jakby nieadekwatnych do sytuacji. Albo to po prostu ja nie lubię porównań typu, "zaczerwieniła się jak dwudziestolatka" czy "trzęsła się jak osika". Dużo też jawnych opisów zachowań czy odczuć, a nie ich charakteryzacji poprzez sytuacje czy subtelne akcje bohaterów. Czytelnik nie musi się domyślać co w danej chwili czuje czy myśli dany bohater. Powtarzające się podkreślenia pozycji społecznej danego bohatera też ukazywały pewien skrót w charakteryzacji społeczeństwa tamtych czasów. Nie było to nawet specjalnie językowo odzwierciedlone - poza wstawkami rosyjskich słów i zwrotów. Z góry było opisane, że bohater mówi poprawnym językiem wyższych sfer zatem musi się wśród nich obracać. Brakowało subtelnych stylizacji. I w sumie to przez warstwę językową nie dobrnęłam do końca książki. A szkoda, bo pomysł i potencjał były, zdaje się tylko że zabrakło bardziej krytycznego edytora. No i w sumie jeszcze jeden zarzut, że nie było dobrze napisanej postaci kobiety.
Przechta to kolejny polski fantasta, który pokazuje, że Polska nie tylko kryminałem stoi, bo i w fantastyce ma coś do powiedzenia.
Pierwszy tom cyklu "Materia Prima" rozgrywa się na początku dwudziestego wieku. W Warszawie, Moskwie i Petersburgu pojawiają się enklawy. Zmieniają się rozkłady ulic, konstrukcje budynków, a strzegą ich mroczne istoty, które tylko z pozoru (zazwyczaj) wydają się całkowicie normalne.
Enklawy to gratka dla alchemików, którzy z narażeniem życia wyruszają do nich i zbierają składniki do wszelakich eksperymentów. Tu na scenę wkracza Olaf Rudnicki, alchemik i właściciel dobrze prosperującej apteki. Już na samym początku nawiązuje kontakt i zaczyna współpracę z oficerem carskiej armii, Samarinem.
Rudnicki robi wszystko, aby tylko nie mieszać się w politykę, ale nowe znajomości zmuszają go do podjęcia decyzji niekoniecznie współgrających z jego zasadami i wpychają go coraz głębiej na salony. Cel jest jeden i jest nim obrona miasta (a także siebie i swoich bliskich), ale cena, jaką alchemik będzie musiał ponieść, będzie ogromna.
Fabularnie - świetnie. Połączenie Polski pod zaborami z mocnymi wątkami fantastycznymi wypada obłędnie. Pojawia się cenzura, autor wymienia z nazw ulice Warszawy, więc i osoby zainteresowane tym okresem znajdą tu coś dla siebie.
Jedynym plusem tej powieści jest świat wykreowany przez autora i magia. Styl jest toporny, ciężko się wgryźć w fabułę. Główny bohater jest miałki i kiepsko napisany. Takie czytadło na jedno posiedzenie.
Doceniam w tej pozycji pomysł na fabułę. Polska, początek XX wieku - w Warszawie pojawia się tajemnicza "Enklawa" w której to mieszkają nieznane ludziom istoty (czy nawet demony) a nasz główny bohater wykorzystuję swoją wiedzę alchemiczną by stworzyć przedmioty które są w stanie zwalczyć "faunę Enklawy".
Na papierze brzmi to epicko, takie polskie urban fantasy z czasów panowania cesarstwa rosyjskiego. Setting mi bardzo siadł - i do połowy książki wszystko szło świetnie. Nasz bohater, Olaf Rudnicki, przemierza niezbadane tereny Enklawy i odkrywa coraz więcej tajemnic związanych z tamtejszymi demonami oraz magią. Jednak od momentu, kiedy poznajemy jedną z głównych postaci książki (czyli Anastazję) książka w moim odczuciu zaczyna się psuć.
Od tego momentu autor przedstawia nam motyw "od zera do bohatera/wybrańca" - od bycia zwykłym aptekarzem, Rudnicki staje się najistotniejszą osobą w Warszawie (czy nawet w całym cesarstwie). Niektóre decyzje podjęte przez niego są oparte na zasadzie "trust me bro" - ot tak, po prostu bohater postanawia zrobić X a Ty, biedny czytelniku zaakceptuj to. W drugiej połowie książki było to bardzo nagminne i mega męczące. Bohater nie tłumaczy nam dlaczego coś robi - po prostu to robi (i zazwyczaj opis tej czynności kończy się na jednym zdaniu)
Kolejny zarzut z mojej strony to sama Warszawa - a tak naprawdę to jej brak. Cała książka opiera się na 3 lokalizacjach, a bohater po prostu z rozdziału na rozdział (albo nawet z akapitu do akapitu) uskutecznia "fast travel" i heja - jesteśmy w innym miejscu. Nie czułem aby to było miasto - wg mnie to spokojnie mogłoby się dziać na wsi albo w Radomiu.
Fragment spoilerowy
Kończąc moją dłuższą recenzję to napisze, że książka mnie rozczarowała. Nie była ona zła - czytało się to szybko i gładko. Miała też swoje humorystyczne fragmenty, które mi pasowały. Ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że został tutaj zepsuty mega potencjał na coś fantastycznego. Fajny pomysł i mega ciekawy koncept związany z alchemią.
Po prostu kurde szkoda. Ocena 2.5/5 (dałbym 3 ale po prostu jestem rozczarowany)
Prasideda kaip koks „Piknikas šalikelėje“, tik nukeltas į XX amžiaus pradžią. Na, ir vietoje ateivių papiknikavo tamsiosios jėgos. Maskvoje, Peterburge ir Varšuvoje po tų piknikų liko anklavai – uždaros, sidabru aptvertos teritorijos, kuriose galioja visai kiti fizikos (ar metafizikos?) dėsniai. O dar tie padarai, kas ten gyvena... Apsilankyti anklave gali tik kariniai patruliai ir alchemikų gildijos nariai, ieškantys anklavuose jiems reikalingų elementų. Vienos tokios „ekskursijos“ anklave metu ir susitinka du pagrindiniai veikėjai – alchemikas Olafas Rudnickis, kurio tėvas buvo 1863 metų sukilimo dalyvis, ir rusų imperijos ypatingojo padalinio karininkas Samarinas. Nuo tos akimirkos jųdviejų likimai persipins ir netgi užsimegs savotiška draugystė, nepaisant to, kad nors Olafas ir nuolat pabrėžia „nesidomintis politika“, bet niekuomet ir nepamiršta – jis lenkas, o Samarinas, kad ir kaip žiūrėtum, okupantas. Ir netrukus tas įkyrus „Pikniko“ šešėlis pasislenka į antrą planą. Priekin lenda intrigos, magija ir politika, o pastarąja nesidomintis Rudnickis atsiduria viso to vis greičiau besisukančio verpeto centre. Pasaulis įdomus, fabula išlaiko dėmesį. Bet stilius... Tiesa, į pabaigą kiek pasitaiso – arba aš tiesiog pripratau. Todėl trys iš penkių. Bet labai tvirti trys. Prie tęsinių, matyt, sugrįšiu. Juolab kad autorius nutraukia pasakojimą vos ne per pusę žodžio.
K této knize jsem se dostal úplně náhodou a nakonec jsem rád, že jsem se do tohoto experimentu pustil. Kdybych použil zkratku pro fandy polské sci-fi, tak série Materia Prima (tato kniha je prvním dílem této série) je svět knižní série S.T.A.L.K.E.R. posunutý z Běloruska do Polska (okupované Ruskou říší) a v čase do doby na počátku dvacátého století. I zde jsou příšery, ale nestvořila je radiace ale buď mágové nebo se do našeho světa dostali z jiné dimenze. — Podobně jako ve stalkerovským knihách, se tu často celkem vtipně řeší vztahy mezi Poláky a Rusy a také zpodobnění magie v této knize je celkem hodně „realistické“ a má nějakou vnitřní logiku. Podobná je zde i docela temná atmosféra a celkem slušná akce. Také se zde často používají kousky originálních ruských slovíček a hlášek. — Takže o čem je Adept? Kniha se odehrává na začátku dvacátého století v Varšavě. V ní a také v Petrohradě a Moskvě se nacházejí takzvané enklávy, což jsou území, ve kterých se objevují nebezpečné příšery z jiné dimenze. Hlavní hrdina Olaf Rudnicki během jednoho návratu z tohoto území pomůže ruským vojákům mířícím do Varšavy ubránit se útoku nebezpečného démona. Spřátelí se s velitelem těchto vojáků ruským šlechticem Alexandrem Samarinem. Olaf je alchymista a praktikuje i sparygickou medicínu a shodou různých náhod se zamotá i do politiky. A zjistí, že na pozadí šachů světových mocností probíhá ještě boj mezi různými frakcemi bytostí z jiné dimenze a pokud vyhrají ti špatní, bude to konec i našeho světa. — Kniha má poměrně svižné tempo vyprávění, slušnou porci černého humoru, výtečnou atmosféru a dostatek akce. Svět Prima materie je povedeným mixem originálního alternativního světa s reálnými historickými postavami a událostmi. Adam Przechrzta mne hodně příjemně překvapil a už čtu další dál této série, který má na Goodreads nebo LC ještě lepší hodnocení než Adept. Jo a kromě povedené obálky, je v knize i dost neméně zdařilých černobílých ilustrací.
Początek XX wieku. Alternatywna Warszawa. Co jakiś czas pojawia się na świecie enklawy, są to miejsca przesiąknięte magią trochę jak portale. Za ich sprawą w świecie ludzi pojawiają się potwory z innego wymiaru. Powstrzymać je mogą tylko alchemicy. Nasz główny bohater Olaf, jest aptekarzem słynącym ze swoich nielegalnych wyrobów pochodzących z enklawy. Podczas jednej ze swoich wypraw napotyka rosyjskich żołnierzy, tym samym zobowiązuje się im pomóc wydostać się z tej strefy. Jest to świetny przykład tworzenia świata pólfanatstycznego. Podobali mi się bohaterowie i ich interakcje między sobą, w tym nieco sarkastyczny humor. Przeważnie napotykam w takich książkach na bardzo papierowych bohaterów, na szczęście tym razem tak nie było. Potwory były dla mnie sprawą drugorzędną. Czytałam ją już dość dawno, dlatego zbyt wiele już nie pamiętam :( Na pewno ta książka wywołała u mnie falę pozytywnych emocji. Polecam fanom gatunku.(6/10⭐)
Do strony 100 czyta się ciężko i w poczuciu zagubienia i monotonii. Potem książka jest bardzo dobrą rozrywką, i czyta się doskonale. Najważniejsze, to dać jej szansę a z pewnością nie zawiedzie niejednego czytelnika.
Świetnie zbudowany świat, niestety chaotyczna, pocięta narracja, trochę też brak spójności w rozwoju poszczególnych postaci, mimo to będę czytać kolejne części :)
Juz mi sie przezarło typ ' tajemnicę morderstwa typu policyant /"law-man" z mocami contra tajemnicze murderstwa przes Monstra'. Po przeczytaniu wszystkich kronik Dresdena (okolo 17 krzązek) i dopiero skończyłam czytanie serii 4 książki (wax &wayne) które były bardzo podobne wiec ogulnie że nie wydawało mi się to zbyt oryginalne. Albo Nawet wspominanie a cymatyka od fiziku Ernst Chladini już dobrze było opisana kiedy czytałam "rytm wojny" przez Sandrsona. Wiec no troche nic nowego pod tym zglendem... może inny język ale podobne pomysly.
Naprawdę podobała mi się postać Anastasii, ponieważ zapewniła dużo wglądu w Enklave np. Moćsłowa, szepczących magicznych znaków.
W porównaniu z moimi wcześniejszymi doświadczeniami z angielskimi książkami było to fajnie aby mieć więcej polskich żartów i manier.
Mi się znaczniej bardziej podobała/ rozkręciło mi druga połowa niz pierwsza. Homonkulus był niespodzianką... ;)
Если честно, то книга ближе к 3 из 5, чем 4 из 5, но уникальность временного периода (несколько лет до Первой Мировой) и место действия (Польша, входящая в состав Российской Империи) - в результате книга получает 1 дополнительный балл.
Это книга не о опасных приключениях в Анклаве и сражениях с монстрами (хотя оба составляющие есть в книги). На первый план выходят теневые игры, заговоры, политические махинации и тайные общества. И все это приправлено магией, алхимией и надвигающийся войной.
Świat jest niezwykle interesujący - uwielbiam połączenie historii z fantastyką. Ale po świetnym początku opowieść gdzieś się zatraca, tajemnice tego świata już tak mnie nie ciekawiły. Relacja rosyjskiego oficera i polskiego alchemika traci dynamikę i bez tej głównej osi powieści wiele ubywa. Warstwa językowa też bez rewelacji.
Sięgnę i tak po następną część z nadzieją na lepsze!
На Варшаву весь такой один. Глуповатая книга на мой не сильно взыскательный вкус. И думаю, еще горстку глупости подкинул переводчик. В книге есть интересные моменты, не отрицаю, но общее впечатление все же рука-лицо.
И да, я не беру в расчет патриотическое настроение автора, это очень понятная линия в книге, со стороны автора ответственная и подозреваю, она была не малой частью, за что его в его стране и полюбили. Эта тема с моей стороны обсуждению не подлежит.
В книге есть много другого о чем можно поговорить.
Начну с того, что для меня она примерно на уровне Граф Аверин. Колдун Российской империи, только Граф удешевлен выбранным жанром, там детективный ромфант (чтобы в жанре на сайте не заявляли), вместо хорошего добротного фэнтези детектива с хорошо прописанной альтернативной историей. А вот Адам Пшехшта оказался умнее и выбрал рассказывать свою историю близко к темному фэнтези, хотя при этом, это тоже можно сказать ромфант. Уровень у книг один, но разные подачи делают восприятие книг разными. Но у Графа огромное преимущество, его герои с четкой гражданской позицией, то есть они не рохли, не хаты с краю, они за мир во всем мире, за то, чтобы жить было хорошо, чтобы все дружили, направление на свет, на объединение. И про таких цельных героев и читать приятно. Приятно читать про человека, который умеет общаться, обращает внимание на людей, у него есть друзья, действительно друзья, а не знакомые и есть, пусть не идеальная, но подложка под эту дружбу, есть мысли поэтому поводу, рассуждения. Поэтому Граф Аверин приятная для чтения книга, не смотря на то, в каком жанре она написана.
А вот у Адам Пшехшта, герои я бы сказала все на букву Г. Они не интересны, скучны и как Г в проруби себя ведут. Попытка придать им стержень была, но если у героев хата с краю и они не понимают, ради чего живут, не делают что-то хорошее частью жизни (вот этот вот стержень частью жизни не делают), то это и не помогает проникнуться героем. К тому же на любую попытку сделать их с позицией приходил поступок, который эту попытку разбивал в дребезги. Но главная беда в том, что герои не рассуждают на тему поступков, друг с другом не разговаривают откровенно, с мыслями, потому что книга так написана, чтобы этого не было. Вся книга это просто отрывки истории, а не хорошая плотная книга. Как бы объяснить, вот есть арт-проект #Hi_from_reality , там идут картинки и под картинки пишется зарисовка, иногда это отрывки объединенные одной историей, про самое интересное, например, как встретились два основных героя, или как герой узнал какую-то тайну, или попал в другой мир. Их можно читать друг за другом и получится линейное повествование, но в этой истории будет отсутствовать события довольно простые, но важные, как например, перемещение в другой мир, то есть шел-шел и оп-па уже не просто в другом мире, а как-то там обосновался. Вот так и вся книга Пшехшта. Каждый раз, когда надо что-то объяснить, пройтись по улице (или проехаться в карете) и на самом деле подумать о том, что происходит, когда надо описать как разрешилась опасная ситуация, не с битвами, а с обычным выпутыванием из лабиринта, автор заканчивает кусок и начинает с того, что уже все закончилось и все сидят и пьют чаек рассуждая о чем-то другом (помните в КВН зарисовку про Софию и софу, вот тут так же, только еще и дни проходят). Не спорю, сразу становится много событий, вот только от количества событий не получается хорошей истории, потому что события не описывают того, что герой хочет, ну кроме как выжить. А главное, ну выжил и что? На что тебе твоя жизнь бессмысленная-то? А если нет мыслей, стремлений, а их как вы понимаете - нет, то она и кажется читателю бессмысленной. Удивительно, но большей симпатией проникаешься к Тени, там его было две строки, но у него была четкая гражданская позиция, он стремился к свободной Польше, и кажется, это единственный герой, где понятно, что человек хочет. Все остальные зато загадочные и, ух, умные, но толку, как от г в проруби.
Кстати, что еще является большим провалом в книге - автор так и не определился кто у него самый любимый герой, а когда определялся гнобил других. Если все начинается как бы с реального с главного героя - Олафа Рудницкого. Описание с его глаз, идут его какие-то куции мысли, он катализатор событий, он как-то двигает сюжет, то в какой-то момент, автор переключает свое внимание на Александра Самарина. И вот уже Самарин весь хорош, все умеет, все может, с ним всякое интересное, но ни к чему не ведущее, кроме потискать бабу, не случается. А потом автор такой, ой, Олаф же главный, и забывает про Александра на несколько кусков-отрывков своих, как и многие события, которые планировались героями, но если герой возвращается, хоть и никаким, то планы - нет, забыли и забыли, кто о таком вообще помнит, ну, не Пшехшта точно, читатели только если. Или вот, когда Пшехшта ввел Анастасию, она была умной, красивой до одури, сильной, яркой звездой направляющей и оберегающей. Очень яркая и сильная героиня получилась. Она стала затмевать выбранного главного героя своей более интересной историей с каким-то жизненным смыслом, и автор действительно ее пытался прописать, а потом такой, ой, чего это я, а ну, фу, уходи, негодная... Это именно так и выглядит! Потому что неожиданно, из 3,14зды на лыжах выехала другая героиня и каким-то образом вся затмила Анастасию и спасла главного героя. Я вообще не поняла, куда делись все таланты по части сражения и магии у Анастасии, не говоря уже о том, куда сама Анастасия делась чуть ли не с середины книги и до ее конца. Ну, тут из сердца вон, а значит и с глаз долой. Это настолько нереальная ситуация, настолько откровенное пренебрежение героем, потому что ты (автор) с ней справиться не можешь, что уже только за это, книгу можно бросить в лицо человеку, который совсем не по праву называет себя автор, он обыкновенный писака, но не автор и не писатель уж точно.
Я тут замалчиваю уже про то, что в выбранном для написания жанре, присутствует атмосфера, которую передает местность. Как бы основным поджанром у этой книги считается – городское фэнтези! Да Глен Кук в своем Хроники Черного Отряда: Черный Отряд / Замок теней / Белая Роза, который к городскому фэнтези не имеет отношения, город, местность, поселки какие-то прописывает атмосферное, насыщеннее, более отвечающее сюжету, чем Пшехшта. (хочу отметить, что Глена Кука я не сильно люблю, но тут хвалить приходится) И вот то, что присутствует в жанре Адам Пшехшта совсем не вытянул. Никакой атмосферной Варшавы. Никаких улочек, булыжников мостовой, нависающих домов, а ведь столько возможностей было! Целый район Варшавы меняется постоянно, сам себе что-то выстраивает. Но так как автор пишет отрывками, то и понятно, что он не прописывает город, для всей атмосферы у нас иногда летает снег... ну и на этом спасибо. Не городское фэнтези, но хоть атмосфера зимы какой-то есть.
И вот наконец-то в общий котел моего недовольства на книгу я брошу переводчика. Я понимаю, что наши уменьшительные в польском это вообще не уменьшительные. Например, у нас мандарины - у них со всей серьезностью - мандаринки, туда же еще и грушки надо бросить. Это самые обычные слова. Подозреваю, не факт, что и имена сокращаются примерно в таком же стиле. То есть Сашка - это все равно, что Саша. Да даже, если и не так, то как раз переводчик должен адаптировать сокращение имен под язык перевода. Мы же с малых лет научены мамой слышать в произносимом ей нашем имени, то как она может сказать ласково или с отчеством, - она нам сладкого хочет дать или мы что-то сделать забыли и сейчас получим метелкой по жопке и надо делать ноги или искать оправдание, чтобы свою филейную часть спасти. Да и в конце концов, сколько классической литературы, если уж брать за основу, что герой у нас, тот самый злополучный Сашка, из аристократической семьи, где произносят имена и Сашка - это к дворне, а Сашенька - это уже к любимому внуку. И даже, если допустить, что бабка себе позволяет называть внука - Сашка, что между собой Олаф и Анастасия, называют Самарина - Сашка, то с какого перепуга, они ему в глаза-то это говорят и при подчиненных его, кто они такие? Они же пни с горы, может подельники, но не друзья, не семья, на самом деле, хоть и бабка-аристократка их привечает (вот вообще непонятно с чего, автор и сам не знает почему и про это несколько раз написал), чтобы себе такое позволять перед человеком мало того им никем не приходящимся, так еще и властью наделенного и даже, если не Александр, то хотя бы Саша, а не подобное пренебрежение и панибратство, которое не к месту. Да и мало того, сбивающее любого человека в непонимании: они сейчас шутят, они специально сейчас проявляют пренебрежение - это просто сбивающая эмоциональную подоплеку ошибка переводчика. Ведь имя показывает отношение к человеку, а тут это просто вычеркнуто. Отличный перевод, ага...
Не все в книге было плохо, как я раньше и сказала) Например, так как автор увлекается различной борьбой, то все боевые сцены у него написаны очень неплохо. Они как бы не особо все смысловые, но написаны-то хорошо. Историю он тоже хорошо проработал, тут у него не отнять, это прям самое сильное, что есть в книге, тут и старание и желание видно, есть и забавные моменты для узнавания читателям. А главное это еще и с каким-то умом сделано. Благодаря этому книга и читается, а не сразу летит в окошко. Но всего этого мало, чтобы хотеть читать вторую книгу или еще что-то у автора. И краткое содержание книги сложно дать, потому что у книги нет конечной цели. Тут просто отрывки жизни человека, который кого-то встретил, что-то сделал, врагов нажил, друзей нет. Если общий какой-то срез брать, хоть одну линию движения книги, то тут как Польша с Российской империей за свою свободу боролась и как герой по случайности, потому что сам бы никогда, и под прессингом, потому что долги надо платить - это сделал... Мэри Сью, блин, под новым соусом.
Отговаривать читать книгу я не буду. Но честно скажу, не советую, ну глуповатая книга же.
Rozpoczynając lekturę, spodziewałem się czego trochę innego - swoistego "Pikniku na skraju drogi" w realiach początku dwudziestego wieku, eksploatowania "zony", ścierania się enklawy z "naszą" rzeczywistością. I tak było z początku, a później zrobiło się znacznie ciekawiej - intrygi, walka o władzę, groźba zbliżającej się wojny, nieźle przedstawiona ówczesna Warszawa, ciekawy pomysł na element fantastyczny, wreszcie intrygujący szerszy kosmologiczny plan, który na pewno zostanie rozwinięty w kolejnych tomach. Dobrze, że moje początkowe oczekiwania się nie sprawdziły.
The real pleasure for every reader. Even though in some moments seems to be dull I was reading more and more. The dull story arc branch off into awesome entertainment. Well written, episodic story, which is enjoyable. Definitely on of the books, after reading which, you feel sad, because you finished it and you want more! Fortunately, there is another :D
Brilliant alternative history of the start of the XX century with a lot of magic, even more alchemy, and demonology tossed in. Revolves around Poland, Imperial Germany and Russia, but the plot keeps you on your toes, regardless if you're into the geohistory of the book.
В который раз уже зарекаюсь верить рекламе... Текст крайне сухой -- очень много новых идей, нулевая экспозиция, плоские, практически картонные персонажи. Насколько приятным было открытие Подлевского, настолько же сильным было разочарование Пржехтой. Увы.