Ditlevseni kõige populaarsemaks romaaniks peetud «Lapsepõlve tänav» jutustab kehvades tingimustes kasvanud Estri-nimelise tüdruku neiuks sirgumise lugu, tema igapäevaelu suurlinna äärelinnas Vesterbros, samas, kus kasvas ka autor ise. Raamat sai tuntuks kui siiras ja osavõtlik kirjeldus ühe tütarlapse saatusest. Raamatu kirjutamisel on Ditlevsen tuginenud isiklikele kogemustele, oma eluseikadele, nii et eristada, kus lõpeb kirjaniku elu ja algab kirjandus, on peaaegu võimatu.
Tove Ditlevsen var en dansk forfatter, som hentede inspiration i sit eget liv som kvinde. I sin digtning og som yndet brevkasseredaktør i Familie Journalen udfoldede hun en dyb psykologisk indsigt i moderne kvinders splittede liv. Hendes evne til at udtrykke sammensatte følelser i et enkelt og smukt sprog fik betydning for flere generationer af læsere.
Już na pierwszy rzut oka widać wątki autobiograficzne. Świetna, gorzka powieść o brudnym, robotniczym życiu. Ciekawa postać kobieca, którą jest sama autorka.
Przesmutna opowieść o niemożności wyjścia poza własny kształt. Jednak poza zuniwersalizowanym doświadczeniem zamknięcia to także przejmujący rys kobiety w społeczeństwie; jej możliwości bez możliwości, miejsca-niemiejsca i znaczenia (bez żadnego znaczenia). To książka, w której kobieca wrażliwość wchodzi w dyskurs z głęboko uzalążkowanym wstydem. Pokazuje przy tym, jak duży wpływ mają pierwszości, jak cała dalszość życia to tylko krążenie po dobrze znanych i czutych ulicach dzieciństwa.
Przejmujący bildungsroman o dorastaniu dziewczyny w ubogiej dzielnicy, której wrażliwość utrudnia odnalezienie się w świecie konwenansów i zasad. Z jednej strony główna bohaterka się buntuje, szuka sposobu, jak wyjść przed szereg, ale ostatecznie wraca do ustalonego porządku, nie potrafi się wyrwać z narzuconych jej rozwiązań. Bardzo smutne, o tym jak czasem nie jesteśmy w stanie wyjść poza to, co nas ukształtowało, czyli w przypadku Ester dzieciństwo na biednej ulicy, która to ulica wraca jak gdyby była jedna z bohaterek.
Ulica dzieciństwa to wnikliwe, przeszywające studium dziewczęcego dorastania, pełnego klasowego wstydu i klasowej dumy, strachu, niedojrzałości, podatności i porażek. Autorka kreuje niezwykłe uniwersum na pograniczu realnego i mitologicznego, a swoją bohaterkę prowadzi językiem jednocześnie prostym i poetyckim, dosadnym i delikatnym. Udaje jej się uchwycić istotę dzieciństwa, poraża każdym bolesnym detalem, wprawnie gra z perspektywą dziecka i dorosłego, znajduje miejsce gdzieś pomiędzy. Kilka razy miałam łzy w oczach, wrażliwość Tove Ditlevsen to moja wrażliwość. Dlatego 5 gwiazdek i gorąca prośba: czytajcie!
Kobieca perspektywa, opowieść o dorastaniu w robotniczej dzielnicy przedwojennej Kopenhagi. Bardzo w klimacie Ferrante choć ze zdecydowanie wolniejszą narracją. O dziecięcych wyobrażeniach, pierwszych razach, pierwszych rozczarowaniach dorosłością. Czytajcie!
Wyjątkowa. Autorka potrafi przekazać tak wiele emocji prostymi słowami, oddać niepewność oraz zagubienie. Ta historia to opowieść o poszukiwaniu siebie w świecie, który wymaga od nas odgrywania ról.
Lata 30. XX wieku. W robotniczej dzielnicy Kopenhagi mieszka nastoletnia Ester. Towarzyszymy jej w domu z rodzicami i starszym bratem, w szkole z rówieśnikami i nauczycielami, poza domem z koleżankami i kolegami, czasem nieznajomymi. W pierwszej pracy, pierwszej służbie, pierwszym związku. Pierwszych (i nie ostatnich) odrzuceniach i zalotach, seksistowskich natarczywościach i pozornych triumfach. Słyszymy jej myśli, rozumiemy jej słowa, czujemy jej emocje. Obserwujemy jej codzienność, z pełną paletą barw rzeczywistości: niepokój i lęk, podekscytowanie i motyle w brzuchu, niezrozumienie i presję otoczenia, narzucane ze względu na płeć oczekiwania i wymagania, niezrozumiałe zachowania dorosłych i rówieśników, odkrywane pragnienia i pasje. Poznawanie i budowanie siebie. Młodej kobiety.
Uwielbiam takie powieści. Uwielbiam 'Ulicę dzieciństwa'. Uwielbiam Tove Ditlevsen za to, że napisała książkę, która przypomniała mi, jak to jest dorastać, jak to jest stawać się kobietą, jak to jest nie zawsze odnajdywać się w otaczającej rzeczywistości, jak to jest myśleć będąc nastolatką i młodą kobietą, jak to jest marzyć i nie bać się podążać własną drogą.
'Zresztą to niewykluczone, że istnieją na świecie miejsca, gdzie dla dziewczyny bycie piękną nie jest taką okrutną koniecznością i gdzie nie stanowi tak wielkiego wstydu nią nie być.'
Tove Ditlevsen wydała tę książkę w 1943 roku. Często łączyła wątki autobiograficzne (sama wychowała się w robotniczej dzielnicy) z doświadczeniem kobiet. Jest jedną z najważniejszych postaci w duńskiej literaturze XX wieku. Ta książka w ogóle się nie zestarzała, jest pięknie napisana i bardzo dziewczyńska i kobieca. Ogromnie polecam!
'Przez cały czas znajduje się jakby obok swojego życia i z desperacją próbuje wynaleźć jakąś formułę, dzięki której będzie mogła na powrót się z nim połączyć.'
Czy z pułapki dzieciństwa udaje nam się kiedyś uciec? Czy faktycznie jesteśmy w stanie porzucić ulicę, na której się wychowaliśmy, czy jednak zawsze będzie się nam przypominać o sobie w najmniej oczekiwanym momencie?
Ditlevsen tka opowieść o młodej Ester, której życie silnie związane jest z miejscem urodzenia; proza ta jest też podobno w części autobiograficzna i choć przed jej lekturą byłam dość sceptycznie nastawiona do poznawania historii jakiejś przypadkowej kobiety pochodzącej z Kopenhagi, to teraz moja ciekawość została rozbudzona i mam ochotę sięgnąć po pozostałe dzieła jej twórczości.
To, co wychodzi na pierwszy plan, to dziecięca samotność w świecie, który nie oferuje czułości ani bezpieczeństwa; dziewczynki uciekają przed podejrzanymi mężczyznami, czającymi się w bramie, rodzice popadają w alkoholizm i z trudem zarabiają na chleb. Szkoła nie przynosi ulgi, a jedynie oblepia głębszym uczuciem niedopasowania.
Próby przynależności czy zyskania lepszej reputacji często kończą się niepowodzeniem; Ester raz jest za wysoka, raz zbyt cicha, znów zbyt mało odważna i później po prostu zbyt szara i zwyczajna. Jej pragnienia zbliżenia do innych odbijają się rykoszetem, bo przy zmniejszaniu dystansu w niej samej odpala się coś, co przypomina niepewny styl przywiązania.
Inne przejawiające się motywy właśnie dotyczą tego uwolnienia się z biedy i rzeczywistości, która przytłacza. Niektórzy – jak na przykład brat naszej bohaterki – osiągają sukces, przeprowadzają się i prowadzą 𝘨𝘰𝘥𝘯𝘦 życie. Inni, których dorastanie także śledzimy, wydaje się, że od zawsze skazani byli na porażkę. Czy jednak tych, którym się udało, naprawdę dzieciństwo wypuściło ze swojego zaborczego uścisku?
Ester przez całe życie naśladuje, podąża, przybiera maskę, pożąda rzeczy, które naturalnie przypisywane są wyższej klasie społecznej. Jednakże nawet mimo dobrej pracy i starannie dobranych ubrań, pewna rana wydaje się w niej wciąż otwarta. W jej wnętrzu tkwi jakaś przepaść, która z każdym krokiem w przód ciągnie ją do siebie z powrotem.
Książkę poleciła mi @cichyczaj w ramach mojej akcji 6 książek na 12 miesięcy, 2025.
To było przepiękne, bolesne i bardzo dotykające. Ta książka wiele razy skłoniła do refleksji, do zastanowienia się nad pewnymi sprawami, co było poniekąd wywołane tym, że w wielu momentach utożsamiałam się z Ester. To jest naprawdę wyjątkowa pozycja. A styl i wrażliwość Ditlevsen to jest coś wspaniałego i to jest to czego szukam w literaturze.
Historię Ester, mieszkającej w ubogiej kopenhaskiej dzielnicy w latach 40-tych XX wieku, polecało mi mnóstwo osób. Zachwytom na Instagramie nie było końca, także doszłam do wniosku, że sama muszę zmierzyć się ze wspaniałością tej lektury, wierząc, iż ja również poczuję miłość do tej opowieści.
Doceniam "Ulicę dzieciństwa", która momentami była całkiem w porządku, a pewne kwestie dały mi do myślenia. Historia dziewczyny, która za wszelką cenę próbuje odnaleźć szczęście i miłość, ale z drugiej strony kompletnie nie wie, co może dać jej radość, więc popełnia wiele błędów. Główna bohaterka jest także kobietą dość postępową jak na swoje czasy, co się ceni i szanuje. Natomiast nadal nic nie chwyciło mnie tu za gardło, nie dało efektu "wow", a nawet sam styl autorki nie skradł mojego serca. Przeczytałam, ale to tyle - zbyt wiele zabrakło, abym czuła entuzjazm albo chociaż nostalgię, myśląc o tej książce. Może miałam zbyt wysokie oczekiwania po tylu pozytywnych recenzjach? Nie mam pojęcia, ale mi smutno.
Coraz częściej zaczynam zastanawiać się, czy coś jest ze mną nie tak - może jestem beznadziejną czytelniczką, która totalnie nie zna się na dobrej literaturze? Tak często sięgam po lektury, na temat których znaczna większość osób pisze wręcz peany, mając nadzieję, że znajdę się w tym samym gronie, po czym zamykając ostatnią stronę książki, mam wątpliwości, czy na pewno sięgnęłam po ten sam tytuł. Tak, wiem, każdy ma inny gust, każdemu podoba się coś innego i to jest piękne, ale... ile można? Może jestem totalnym bezguściem i nie potrafię docenić wartościowej literatury - tak też może być.
Niezwykła opowieść o dorastaniu i próbie odnalezienia się w narzuconych ramach, poszukiwaniu własnej drogi przez niezwykle wrażliwą, młodą dziewczynę. W trakcie lektury miałam wrażenie, że czytam trochę połączenie ,,dzieci z bullerbyn” i ,,szklanego klosza”. Z pewnością będę często do niej wracać myślami.
Blir otroligt berörd. På gränsen till för smärtsam läsning, måste ta pauser, får ångest. Men det är romanen förstås värd. Det jag beundrar men som samtidigt tynger mig är hur Ditlevsen beskriver Esters sårighet utan att beskylla någon annan. Ingen behöver stå till svars för detta trasiga barn. Jag tycker å ena sidan att det är ett ansvarsfullt och ädelt perspektiv men samtidigt betungande. Bristen på försvar och utåtagerande ilska, passiviteten gör mig mörk. Jag erinras mina egna fula sidor som kommer fram i affekt. Med tanke på författarens avslutade liv tänker jag också att dessa fula sidor är överlevnadsinstinkter som kanske gjort Ester gott.
WSPANIAŁA KSIĄŻKA, ta wyrwa, która powstała w dzieciństwie i wciąga bez reszty, nawet gdy fizycznie uciekniemy jak najdalej, to pragnienie dopasowania się i bycia zauważoną, niepokój z każdym kolejnym krokiem, usilne pragnienie wyjścia, ale jednak ciągłe powroty do tego, co znane... Uderzyło mnie to mocno.
Przesiąknięte smutkiem i melancholią studium psychologiczne i komentarz dot. patriarchatu, różnic klasowych, wyobcowania związanego z odnalezieniem się w społeczeństwie, a w szczególności ujmujący portret feministyczny (I just love books about girlhood).
A to wszystko oprawione w piękny język! Z pewnością sięgnę po inne książki Tove Ditlevsen. Jestem zachwycona.
Alt hvad Tove har rørt ved bliver til guld...nogle gange gråt og trist og hverdagsagtigt nedslidt, men altid guld. Så fint sanset, følt og beskrevet: Barndomsdelens poesi, ungdomsdelens fortvivlelse - og den konstante kamp og resignation. Indimellem får man lyst til at ruske Ester, så hun kan se, at der er en verden udenfor hendes egne tunge tanker - men det meste af tiden får man lyst til at knuse og kramme hende for at overbevise hende om, at hun har lov til at optage plads - og ret til at blive elsket ikke på trods af, men på grund af sig selv.
Przede wszystkim chciałem powiedzieć, że po książkach, które uważa się za wybitne warto sięgać po powieści sprawdzone. W innym przypadku może się okazać, że książka nieco tylko słabsza od poprzedniej straci część ze swojego potencjalnego blasku, tylko dlatego, że - pozostając pod urokiem wcześniejszej lektury - surowiej będziemy oceniać obecną.
Tak było u mnie w tym przypadku. Po przeczytaniu "Ostatniego wywiadu", który mnie zachwycił - byłem pierwszymi rozdziałami tej książki trochę zawiedziony.
Tove Ditlevsen znam z "Trylogii kopenhaskiej". Obie powieści są do siebie do pewnego momentu dość podobne. Różnica polega na tym, że wydarzenia z "Ulicy..." to powieść z fikcyjnymi postaciami a "Trylogia..." to powieść autobiograficzna. Co oznacza, że niektóre wydarzenia się powtarzają, ale w innym ujęciu. Znając "Trylogię..." wiem, jaka była geneza niektórych epizodów "Ulicy...". Podobieństw jest mnóstwo: rodzice, brat, ulica, koleżanki, pierwsze prace. Ale różnic też sporo. Matka jest sympatyczna oraz to brat a nie główna bohaterka robi literacką karierę. Jednak nastrój "Ulicy..." i pierwszych części "Trylogii..." jest podobny.
To nie jest tak dobre, jak "Trylogia..." w sensie dojrzałości literackiej. Niektóre analizy psychologiczne są głębokie, mądre i trafne, ale inne bywają infantylne. Czuć, że napisała to dużo młodsza pisarka. Ale i tak ten świat - pełen poczucia beznadziejności, losu nie do uniknięcia - wciąga, jak bagno, co powoduje, że nie można się od tego oderwać a lektura niektórych fragmentów jest bolesna.
Każdy kolejny rozdział czytałem z większą przyjemnością. Chociaż może to nie jest najlepsze określenie, bo to jest dobra, ale przygnębiająca książka.
Niby wszystko poprawne. Stylistycznie, fabularnie, bohaterowie też „żywi”, ale nic poza tą poprawnością w tej książce nie znalazłam… liczyłam na ulubieńca.
Ester dorasta w dzielnicy robotniczej w latach 30. i 40. w Danii. Towarzyszymy jej w codzienności, w której ulica odgrywa dużą rolę. Drobne kradzieże, stanie w kolejkach po pieczywo, kłamstwa. Ester jest energiczna, sprawia problemy w szkole, pragnie przygód i wyrwania się z ubogiej dzielnicy. To charakterna bohaterka, z którą nie da się nudzić.
Lektura "Ulicy dzieciństwa" jest przygnębiającym doświadczeniem. Dużo tu smutku, biedy i samotności. Ważną rolę odgrywają różnice klasowe i pochodzenie. Wydarzenia relacjonowane są beznamiętnym tonem, pozbawionym emocji, tak że przekaz trafia jeszcze mocniej.
W "Ulicy dzieciństwa" przybliżone zostało dzieciństwo bohaterki, dorastanie, pierwsze miłości i pierwsze pracę. Powstała ona w 1941 roku i ma dużo punktów wspólnych z autobiograficzną "Trylogią kopenhaską" (1967-1971). Widać wiele podobieństw między życiem Tove i Ester.
"Trylogia kopenhaska" trafiła do moich życiowych ulubieńców i będę ją polecać każdemu. Jednak najpierw polecam przeczytać przeczytać "Ulicę dzieciństwa" a dopiero potem sięgnąć po "Trylogię kopenhaską", która jest dojrzalsza i obejmuje szerszy przedział czasowy (jest dodatkowa część, opowiadająca o uzależnieniu autorki).
Kolejna i ostatnia już książka Tove wydana po polsku za mną. I tak jak przy poprzednich brak mi słów by adekwatnie wyrazić mój zachwyt, uwielbienie i uznanie dla talentu Tove.
Ulica dzieciństwa to książka pełna smutku, nieokreślonej tęsknoty ale również wielkich nadziei i marzeń. Tove ukazuje nam tutaj szarość i ponurość życia klasy robotniczej Kopenhagi lat 30. Sposób w jaki pisze jest obłędny a ja przez całą lekturę wszystkie swoje wyobrażenia widziałam jak czarno biały film, co uważam idealnie wpisuje się w zamysł i klimat książki. To również idealny dowód na świetność pióra Tove. Historia opowiada życie Ester, od dzieciństwa do wczesnej dorosłości. Śledzimy jej codzienne zmagania i na pozór błahe sprawy. Ester dorasta i odczuwa ogromną potrzebę ucieczki od tego co czuje że ciągnie ją w dół, ale okazuje się że dzieciństwo i to gdzie się wychowaliśmy nie jest tylko cienkim sznurkiem który można przeciąć ot tak. Tove idealnie ukazuje zmagania z biedą ale również z kobiecością i dojrzewaniem. Chociaż jest to fikcja, dostrzegałam wiele nawiązań do życia autorki, które opisywała w Trylogii Kopenhaskiej. Kocham ten zabieg, kocham jak książki przenikają się przez siebie i po mimo że osobno są kompletne to razem tworzą coś jeszcze większego, w co można wniknąć dogłębniej i o wiele bardziej zrozumieć twórczość i przesłania autorki.
Ikke min yndlings Ditlevsen (der skal meget til at overgå Gift), men stadig en rigtigt god læseoplevelse. Ditlevsen kan jo virkelig noget med sproget og det er svært ikke, at blive ramt af hendes bøger. Historien om Esther voksede på mig undervejs og jeg var helt klart mest vild med sidste halvdel af bogen, hvor Esther bliver ældre og flytter fra barndommens gade.
szczerze, bardzo mi się podobało!! zaczęłam ją czytać z ponad miesiąc temu i wczoraj zaczęłam od nowa, bo nic nie pamiętałam i całe szczęście. świetna i wartościowa, a i jeszcze pięknie napisana.