En liten familie på tre er i oppløsning. De klarte det ikke. Karen klarte det ikke. Koret av stemmer melder seg, fra venninner til familieterapeuter, med ord som skal hjelpe: Delt bosted. Mekling. Fordeling. Tilknytning. Forutsigbar adferd. Transitt-fase. Barn er robuste skapninger. Karen lytter til dem, slik en moderne kvinne skal, samtidig som alt i henne gjør opprør. Nei, barnet er mitt. Det er jeg som er dets mor. Det finnes ingenting moderne ved meg.
Likevel kommer spørsmålene: I hvilken grad er rollen som mamma knyttet til det å være familie? Er datteren fortsatt hennes når hun er hos faren? Hvis man er mor den ene uken, hva er man i den andre?
Vær snill med dyrene er en rå, akutt og opprivende roman om å befinne seg i ruinene av et ekteskap sammen med den man bryr seg om aller mest - annenhver uke.
Monica Isakstuen was born in Oslo and raised in Asker. She made her literary debut in 2009 with the novel Avstand² and published a book of poems, Alltid nyheter, in 2011. She works and lives in Fredrikstad.
Jeśli miałabym wskazać, co najbardziej zachwyca mnie w czytaniu, to z całą mocą odpowiedziałabym: lekcja wrażliwości i empatii również (a może przede wszystkim) z tymi, których losy i pejzaż wewnętrzny nijak nie przypominają moich. I właśnie tak czytałam powieść „Bądź dobra dla zwierząt” Moniki Isakstuen (tłum. Iwona Zimnicka). Wszystkie przeżycia i emocje głównej bohaterki związane z rozwodem i podziałem opieki nad córką, choć kompletnie mi obce i odległe o miliony lat świetlnych, uderzyły we mnie z całą mocą. Isakstuen pisze tak, że nie da się uciec od bolesnego współodczuwania, a już na pewno niemożnością jest czytanie z pozycji chłodnego dystansu. I jeszcze tylko dorzucę, że to powieść na wskroś skandynawska, więc jeśli lubicie tę urywkowość, niespieszność, drobiazgowość, to u Isakstuen odnajdziecie swój azyl.
„Nosiłam ją w brzuchu, urodziłam ją, przystawiałam do piersi, karmiłam. Nie mówię, że próbuję sporządzić rachunek, mówię tylko, że chciałabym, aby czynności ciała tłumaczyły wszystko, żeby przemawiały same za siebie. I żeby to przemawianie podziałało na otoczenia na tyle przekonująco, by ewentualne kontrargumenty bezsilnie opadły na ziemię”.
En roman om moderskap, dotterskap och delad vårdnad. Skriven på poetisk prosa som gör att de motsägelsefulla känslorna beskrivs så bra. Den röda tråden är smärtan över att inte kunna vara med sitt barn jämt. Rädsla och svartsjuka för att inte vara en lika bra förälder som den andre. Samtidigt observerar huvudpersonen sin egen mor och relationen till henne. Och, förstås, hur hon upprepar (ofrivilligt) den känslomässiga utpressning som hon själv varit utsatt för. Många lager och ett vackert språk. Rekommenderas självklart.
Moja miłość do norweskich autorek trwa. Bardzo mi się ta powieść podobała. To historia kobiety, która właśnie przeżywa rozwód ze swoim mężem. Para ma 3-letnią córkę i dzielą się opieką po równo. A to wywołuje w głównej bohaterce wiele trudnych, skrajnych emocji - z jednej strony chce dla dziecka jak najlepiej, a z drugiej ma silne poczucie rywalizacji z ojcem dziecka o bycie „lepszym rodzicem”. Jak motto przewija się tutaj zdanie: „Wiem, wiem, wiem. To nie jest żaden konkurs. Ale i tak chcę go wygrać". To taka proza, jaką lubię najbardziej - skupiona na emocjach i na bohaterce, z którą nie zawsze się zgadzamy, ale którą często bardzo dobrze rozumiemy. Wspaniale mi się to czytało i polecam ogromnie!
Karen skriker desperat ut sin frustrasjon. Som mor til treåringen Anna vil hun helst ikke slippe barnet til far. Med klørne ute ser hun på kampen om barnets hjerte som en konkurranse som må vinnes. Isakstuens språk beskriver et brudd ærlig, originalt og med hjerteskjærende innsikt.
Ciekawe doświadczenie, uczące empatii i zrozumienia. Nie mogłam się z wszystkim utożsamić z oczywistych powodów, ale doceniam jako dzieło literackie, zapewne mocno biograficzne.
Po tym jak główna bohaterka wydawałoby się w dojrzały i przemyślany sposób podejmuje decyzję o rozstaniu i podziale majątku ze swoim mężem tak kolejny aspekt wynikający z rozpadu małżeństwa czyli podział obowiązków rodzicielskich pokazał obraz wręcz odwrotny tj. rozhisteryzowanej i rozchwianej emocjonalnie kobiety która nie potrafi w racjonalny sposób zaakceptować wszystkich konsekwencji powziętych decyzji. Największą negatywną konsekwencją dla dziecka, którego rodzice się rozstają jest rozpoczęcie niezdrowej rywalizacji o jego uwagę, uczucia i pragnienie bycia tym najlepszym i ulubionym rodzicem. Nie twierdzę że książka jest zła czy też mało autentyczna ale nagromadzenie paranoi, lęków i strachu które kotłowało się w głowie głównej bohaterki była dla mnie trochę zbyt przytłaczająca i w konsekwencji nużąca. Nie twierdzę że to zła książka ale mi zabrakło rozszerzenia perspektywy na temat rodzicielstwa i podziału opieki nad dzieckiem po rozwodzie lub rozstaniu.
Based on the reviews in norwegian newspapers I expected a rather unconventional approach regarding the upcoming questions a family has to face if parents get divorced. It was not a bad book per se but I could not find anything extraordinary or even unconventional, many interesting questions were left unanswered or didn't even get picked up in the first place. The essential theme, in my opinopn, is Karens self-reflection while she is depressed and desperate - and that is anything but an uncommon subject neither in "post-divorce novels" nor in contemporary nordic literature.
Czytałam tę książkę ponad miesiąc, nie dlatego, że mi się nie podobała, ale po prostu nie byłam w stanie przeczytać na raz więcej niż kilku stron. „Bądź dobra dla zwierząt” to bardzo intymna opowieść, może bardziej zbiór myśli/ kartek z pamiętnika, matki po rozwodzie, która dostała połowiczną opiekę - co drugi tydzień jej córeczka przebywa u byłego męża, podobnie w co drugie święta. Dużo jest tutaj pełnych bólu pytań bez odpowiedzi. Czy jest się nadal matką, jeśli spędza się tylko połowę roku ze swoim dzieckiem? Jeśli nie, to kim się jest? Co jeśli córeczka w trudnej chwili zawoła „tato”, a nie „mamo”? Czy nie lepiej dla jej dobra byłoby wytrwać w jej małżeństwie? Czy ten lęk w jej oczach to już skutek rozwodu i życia na walizkach? I wiele, wiele innych. Ważna jest tu również relacja z matką narratorki, staje się układem odniesienia dla jej własnych doświadczeń. Była to trudna emocjonalnie lektura, ale na pewno ze mną zostanie na długo. Na pewno pozwoliła mi się przyjrzeć aspektom macierzyństwa, o których nie myślałam wcześniej praktycznie w ogóle. „Wiem, wiem, wiem, to nie jest żaden konkurs. Ale chcę go wygrać.”
Karen niby wie, że to nie jest konkurs, ale chce go wygrać. Co jest przedmiotem konkursu? Miłość córki, która zostaje „transportowana” pomiędzy domami rozwiedzionych rodziców. Narratorka zatapia się w swojej rozpaczy i stoi rozdarta pomiędzy rolą dorosłej a dziecka, które samo potrzebuje pocieszenia w sytuacji rozpadu małżeństwa i groźby tego, że córka w życiu dorosłym zemści się za rozwód. Karen niekiedy odnosi się do porównań z gatunkami ze świata zwierząt i jak w tym świecie matki traktują swoje potomstwo.
Słucham kolejnego głosu rodzica w stosunku do swojego dziecka i relacji rodzinnych, które uległy przymusowemu rozpadowi i głos ten bywa tutaj nierówny. Książka w pewnym momencie staje się wyłącznie lękiem matki, który zaczyna przytłaczać, jak zbyt często powtarzany refren w piosence, która zaczyna nas drażnić. Nie czułam tutaj zapowiadanej czerni, brutalności czy mroku i może to wpływa na moje nienasycenie. Zapowiedź rozminęła się trochę z rzeczywistością. Można powiedzieć, że ta książka „przeleciała” przeze mnie, ale nie zostawia głębszych śladów.
Gorzka opowieść o kobiecie, która nie nauczyła się być dobrą córką i nie potrafi być dobrą matką. Dzieli się opieką nad małą córeczką z byłym mężem i ma permanentne poczucie przegranej w konkursie nie-konkursie na lepszego rodzica. Świetne przemyślenia. Znalazłam wiele płaszczyzn porozumienia z Karen. Niestety.
Isakstuen skriver poetisk om relasjoner. Relasjonen mellom mor og datter, men også om relasjonen til seg selv, etter skilsmissen. Lengselen, gleden, usikkerheten. For meg ble dette en gripende leseropplevelse.
Czuć ze to książka napisana przez osobe z kraji skandynawkich. Bardzo krucha mentalnosc ktora jest raczej przekleństwem niz atutem jest tu wyczuwalna. Podejście do życia głównej bohaterki denerwowało mnie tak samo jak ciągle porownywanie jej sytuacji życiowej do różnych rzeczy
En punktroman om skilsmisse - om det å dele på et barn, om å være mor en annenhver uke, for så å være singel og barnefri neste uke med muligheten til å dra på konsert, på bar og drikke øl, fordi ingen venter på frokst neste morgen.
Romanens form står i stil med innholdet, og de små og store tankene til hovedpersonen plasseres som fortellinger og utgjør punktnarrativet. Dyremetaforer beskrives gjennom hele romanen, og disse bildene avsluttes med kengerubarnet som må bære sin egen mor i en eksktra lomme på ryggen - men det er vel slik det skal være..
Jeg hadde ventet mer av denne Bragepris-vinner'n. Fra det jeg hadde lest i forkant av intervjuer med forfatteren og anmeldelser så jeg fram til at vi endelig skulle få høre fra en modig stemme som tør stå frem med den politisk ukorrekte sannheten rundt barnets beste i forbindelse med såkalte "barnefordelingssaker" og delt samvær. Men jeg fant ikke denne boka videre verdifull i så måte. Heller slo den meg som en flommende dose fortvilelse og forsøk på egenterapi som ikke bringer videre fram. Et heller svakt stykke arbeid.
Dette er sterk lesning. Isakstuen bruker spennende virkemidler for å beskrive en mors savn etter barnet (familielivet?) etter et samlivsbrudd, og behandler samtidig jeg-personens forhold til sin egen mor og hennes mor igjen. Siden jeg er mor sjøl traff det meg midt i hjertet, for vår største angst er jo å ødelegge barna våre, eller å mislykkes i å gi dem en god og trygg oppvekst. Men kanskje har vi bagasje som gjør det enklere eller vanskeligere for oss?