David, dobrze sytuowany mężczyzna, po tragicznej śmierci żony zostaje sam z ośmioletnim synem. Nagle jest wolny, czuje, że nic go już nie trzyma w Pradze i wreszcie ma okazję zbliżyć się do własnego dziecka, o którym nic nie wie. Dlatego wpada na pomysł, że wyruszą razem „zagubić się w Nieznane”. Dla chłopca to wspaniała przygoda, dla ojca próba odnalezienia sensu życia. Jadą przed siebie, coraz dalej i dalej, ale wakacje się kończą, a chłopiec nie stawia się na rozpoczęcie roku szkolnego. Ojciec przestaje interesować się swoją firmą. Obaj przekraczają nie tylko kolejne granice państw, ale i granice własne – między ojcem i synem. Nie znają celu swojej podróży, nie podążają w żadnym określonym kierunku, chcą tylko być razem, zagubieni tak, żeby nikt nie wiedział, gdzie są, a rzucone bez zastanowienia słowa o „zagubieniu się w Nieznanym”, niczym w greckiej tragedii, tylko czekają, żeby się wypełnić…
Spisovatelem jsem chtěl být vlastně už od chvíle, kdy jsem se naučil psát. Psal jsem nejprve básničky, později, na střední škole, povídky. Dokonce jsem tehdy vyhrál dvě literární soutěže, přestože mé povídky daleko překračovaly to, co bylo za komunistického režimu povolené. Od socialistické přítomnosti, neoblíbené školy (studoval jsem Fakultu jadernou a fyzikálně inženýrskou na ČVUT) a autoritativní tatínkovy výchovy jsem začal „utíkat“ do hor.
Most of the novel—the parts about the son's relationship with his father, the young man's struggles with his desire for women, and, above all, the grief an 8-year-old boy experiences after his mother's death—were truly captivating and worth reading.
Some of the traveler's observations were also interesting.
Unfortunately, there were some rather dull passages and descriptions, and the final section, dealing with the aftermath of the accident and amnesia, was too unrealistic and spoiled the rest of my reading experience. Fortunately, the letter from the adult son added at the end improved my impression a bit.
Zacznijmy od tego, dla kogo ta książka NIE jest. Nie znajdą przyjemności w lekturze tej powieści wszelkiej maści insta-matki, którym po przeczytaniu kilku albo kilkunastu poradników wydaje się, że posiadły całą mądrość na temat wychowywania dzieci i wywodzą stąd roszczenie do pouczania wszystkich wokół siebie, jak należy prawidłowo - w ich mniemaniu - wychować latorośl. Docelowymi czytelniczkami książki Vopěnki nie będą również wielbicielki super-niani tudzież absolwentki "Projektu Lady" czy arbiterki macierzyństwa, władczo rozstrzygające, co uchodzi, a co nie z pedagogicznego punktu widzenia. Idealne matki, które wprawdzie czasem dopuszczają się drobnych potknięć wychowawczych, lecz stanowczo nie tolerują tego rodzaju uchybień u ojców swych dzieci, również nie będą zachwycone po przeczytaniu "Podróżowania z Beniaminem". Zamiarem pisarza, jak się wydaje, było napisanie powieści realistycznej, stąd nasz główny bohater jest prawdziwy bohaterem "z krwi i kości". Czy zdarza mu się popełniać błędy wychowawcze? Jasne, że tak, a któremu rodzicowi nie? Czy niekiedy nieumyślnie wpada w sytuacje, w których jego synowi może grozić coś złego? Oczywiście, a kto z nas w dzieciństwie nie znalazł się w sytuacji potencjalnie niebezpiecznej tylko dlatego, że opiekun nas nie upilnował? Czy nie umie czasem poskromić swego temperamentu i nakrzyczeć z błahego powodu na syna? Pewnie, że tak, w końcu jest człowiekiem, a nie świętym. Główny bohater powieści, będący zarazem jej narratorem we wszystkich swych przywarach, niedostatkach charakterologicznych i potknięciach wychowawczych jest bardzo ludzki, zdarza mu się pobłądzić, być niepotrzebnie surowym, a nawet niekiedy niesprawiedliwym, więc jeśli ktoś poszukuje w książce obrazu idealnego świata, a nie refleksu rzeczywistości, powinien książkę Vopěnki odłożyć na półkę, bo srodze się rozczaruje. "Podróżowanie z Beniaminem" wypełnia bowiem proza życia.
Powieść Vopěnki jest kolejnym dowodem na to, jak dalece dość krótki okres, jakim jest dzieciństwo wpływa na dalsze życie i potrafi je na swój sposób ukierunkować i wyprofilować. Nie będzie chyba wielkim błędem zaryzykowanie tezy, że główny bohater książki, Dawid, jest sumą doświadczeń samego autora i jego ojca. Pomiędzy jego książkowym żywotem a losami pisarza zachodzi wiele podobieństw, obok których, przy próbie interpretacji książki, nie sposób przejść obojętnie. Odczytywanie "Podróżowania z Beniaminem" jako przykładu literatury konfesyjnej czy próby uporania się z własnym bagażem negatywnych doświadczeń nie wydaje się jednak drogą właściwą.
Zasadniczą oś książki wyznacza podróż po Europie ojca i syna po śmierci matki dziecka. Zamiast fundować dziecku psychodramę i posłać go na kozetkę do psychologa dziecięcego lub pedagoga - i zrzucić na osobę trzecią cały problem "wkomponowania" śmierci matki w życie ośmiolatka - Dawid bierze samodzielnie na swe barki zadanie bycia dla swego syna i ojcem i matką, zabierając go w "podróż w Nieznane". Odcina w ten sposób chłopca od toksycznych dziadków, którzy najprawdopodobniej zafundowaliby chłopcu niekończącą się dramę, podszytą płaczem i szlochem (w wykonaniu dziadków macierzystych) bądź spektakl pełen jadu, żółci i nienawiści (w wykonaniu dziadków ojczystych, nie akceptujących ożenku syna, traktując go w kategoriach mezaliansu). Bezdyskusyjnie spośród dwóch bohaterów powieści, owa "podróż w Nieznane" bardziej jest potrzebna ojcu, aniżeli synowi, który po śmierci żony zmuszony jest stawić czoła nowej sytuacji życiowej, budzącej początkowo strach, niepewność i lęk, czy zdoła on podołać wszystkim nowym obowiązkom. Podobnie, jak cała rzesza ojców, Dawid dotychczas jedynie bywał obecny w życiu syna, skupiając się na pracy i oddając pole wychowawcze niemal w całości swojej żonie, z którą poza dzieckiem niewiele go łączyło. Toteż nic dziwnego, że perspektywa stania się rodzicem 24 godziny na dobę początkowo budzi w głównym bohaterze obawę.
Czytając pierwsze strony powieści przypomniała mi się wypowiedź Marii Janion z początkowych scen filmu dokumentalnego Agnieszki Arnold pt. "Bunt Janion", w którym pani profesor uskarżała się, że współcześnie traktuje się śmierć jako spektakl, bez jakiejkolwiek próby refleksji nad przygodnością ludzkiego istnienia. Książkowe losy Dawida wychodzą niejako naprzeciw Janioniowym oczekiwaniom. Śmierć żony wyzwala w Dawidzie pokłady refleksyjne, które czasem zaskakują głębią, czasem drażnią płycizną. Przez całą podróż jako swoiste echo budzi się w nim wątpliwość, czy zdoła on jeszcze znaleźć w życiu prawdziwą miłość. Sądzę, że podróż w Nieznane pozwoliła mu znaleźć prawdziwą miłość - miłość rodzicielską, choć tego nasz bohater sobie nie uświadamia, a przynajmniej tego nie werbalizuje.
Książce Vopěnki na plus należy również zaliczyć kompozycję powieści. Niemal w całości wypełnia ją monolog Dawida. To z jego perspektywy poznajemy poszczególne zdarzenia, próbę interpretacji wypadków, uczucia i przeżycia głównych bohaterów. W ostatnim akcencie powieści autor oddaje jednak głos samemu Beniaminowi i muszę przyznać, że to rozwiązanie bardzo mi się spodobało. Nie oznacza to jednak, że powieść wolna jest od wad. Najsłabszą jej częścią jest według mnie epizod rumuński, wydatnie osłabiający realistyczny wydźwięk powieści.
"Podróżowanie z Beniaminem" jest w ostatnim czasie drugą, obok rewelacyjnej "Legend of a Suicide" Davida Vanna, powieścią traktującą o relacjach między ojcem a synem, którą przeczytałem. Mimo że zbiór opowiadań Amerykanina przypadł mi do gustu bardziej niż powieść Czecha, nie oznacza to jednak, że Vopěnce nie warto dać szansy. Trudno zresztą w pełni odpowiedzialnie porównywać te dwie pozycje, gdyż poza głównym motywem, dzieli je znacznie więcej niż łączy. Przywołanie książki Vanna w tym miejscu miało na celu zilustrowanie, że w skomplikowanych relacjach rodzicielskich między ojcem a synem drzemią wciąż niewykorzystane pokłady literackie. Powieść Vopěnki bardzo dobrze wpisuje się w nurt zagospodarowania w pewnej części tego potencjału.
Jestem zbyt pragmatyczna, żeby nie zastanawiać się przez całą lekturę: "Co ten ojciec właściwie tutaj odpierdala?". Tak, wiem, że nie należy odczytywać tej powieści dosłownie, NO ALE MIMO WSZYSTKO.
PS. Autor mi się jakoś z Houellebecqiem kojarzy....
Poza kilkoma zaledwie błyskotliwymi myślami i wzruszającymi momentami trudno mi dostrzec w tej książce cokolwiek z tego, co się o niej pisze. I może stąd rozczarowanie - miała być piękna opowieść więzi ojcowsko-synowskiej i poszukiwaniu sensu, a jest historia uzależnionego od seksu, niedojrzałego faceta, który funduje czytelnikowi wiązkę banalnych "prawd objawionych" i zraża go do siebie, zachowując się nieodpowiedzialnie i dla własnych fanaberii narażając ukochanego syna. Może to kwestia zbyt dużych oczekiwań, ale mimo szczerych chęci nie potrafię się książką Vopěnki zachwycić.
Główny bohater, Dawid, zabiera swojego syna Beniamina w podróż w Nieznane. Chce zgubić się w świecie, kiedy jego już zgubiona dusza szuka ukojenia w drobnych przyjemnościach, chwilowych zapomnieniach. Podczas podróży Dawid pyta, gdzie leżą granice wolności i czy w ogóle mamy do niej prawo? Pomiędzy przelotnymi orgazmami snuje refleksje o życiu i zauważa, że bardzo niechętnie godzimy się z myślą, że to, co najlepsze, już za nami i zawsze chcemy, żeby przyszłość przynosiła więcej. W momencie, kiedy podróż w Nieznane dobiegnie końca, Dawid odkryje na nowo sens życia i, być może, znajdzie odpowiedź na pytanie, czym jest dorosłość.
"Moja dusza jest duszą dziecka i zawsze nią będzie, ponieważ nie zapomniała o dzieciństwie. Wierzę, kochany synku, że tylko w ten sposób mogę być zrozumiałym tatą dla ciebie - jeżeli zostanę dzieckiem, jeżeli zachowam pamięć o swoim dzieciństwie."
Drugie spotkanie z Martinem Vopěnką, tym razem mam wrażenie, że w wydaniu nieco bardziej delikatnym, nostalgicznym. Jednakże, w pisarstwie tego autora, jest coś co każdorazowo mnie odpycha. Po raz kolejny mamy do czynienia z bohaterem spętanym mocnym węzłem niezaspokojonych pragnień seksualnych, przyjmujących formę poważnego odchylenia. David, na każdym niemal kroku, chorobliwie, natrętnie myślami ucieka do świata erotycznych fantazji, które zdają się nie mieć końca. Kobiece ciało jest tu jedynie obiektem dostarczającym chwilowego zaspokojenia, czymś, co pozwala na jakiś czas skupić się na innym celu. Erotyczne pragnienia i wyobrażenia Davida stanowią znaczną część całej historii. Nawet gdy skupiamy się na relacji ojca z synem, to wiemy, że za moment cała magia tej chwili odejdzie w niepamięć, ponieważ Davida nawiedzą jego własne demony, których nie przepędzi, jeśli nie da upustu nagromadzonym emocjom. Niestety, przemyślenia bohatera bywają mocno wulgarne, przedmiotowe i płytkie. Nie czyta się tego ani przyjemnie ani łatwo. Mam wrażenie, że to odsuwa nas w gruncie rzeczy od czegoś bardzo ważnego, od właściwie naczelnego tematu, jakim jest budowanie relacji na linii ojciec-syn. I powiem wam, że jeśli wyrzucimy z głowy tę całą wulgarność, którą Vopenka dość często się posługuje, przed oczami będziemy mieć naprawdę bardzo realistyczny obraz rodzica i dziecka, próbujących poskładać na nowo swój świat. Dostajemy opowieść o samotnym rodzicielstwie, pełnym znaków zapytania, pełnym lęku, ale i wielkiej miłości. Dostajemy też tym samym opowieść o dziecięcym świecie, o potrzebach małego człowieka, o jego percepcji. Co prawda, ten dorosły świat jest nam bliższy, ponieważ w większej części śledzimy właśnie perspektywę ojca. Mimo że głos Beniamina wybrzmiewa tak naprawdę dopiero pod koniec historii, kiedy jest już dorosłym człowiekiem, to i tak mam wrażenie, że jesteśmy w stanie już wcześniej wiele wywnioskować na temat jego spojrzenia, śledząc dialogi i przyglądając się sytuacjom, w których bohaterowie się znajdują. Przyznam, że ta perspektywa dziecka jest oddana w naprawdę wiarygodny sposób. I ta relacja pomiędzy Davidem a Beniaminem, przypominająca sinusoidę, też wypada niezwykle realistycznie. Oczywiście można znaleźć jakieś mniej wiarygodne punkty w tej historii, ale myślę, że to co najważniejsze, czyli samo przedstawienie wspólnej drogi ku Nieznanemu i tym samym ku sobie nawzajem, przekonuje. To nie jest całkiem przesłodzona historia o zawsze odpowiedzialnym ojcu i zawsze posłusznym i zadowolonym dziecku. To historia o tym jak często w swych staraniach i zamierzeniach, odnosimy zupełnie przeciwny efekt. To opowieść o zagubionym ojcu, który musi prowadzić pewnie swojego syna za rękę, choć przecież sam w gruncie rzeczy potrzebuje by to ktoś poprowadził jego. To opowieść o ciekawym świata dziecku, którego pragnienia w rezultacie okazują się bardzo proste, a odczucia nie tak głębokie i wzniosłe jak u dorosłego człowieka. To taka historia, która pozbawia złudzeń. Tu dorośli robią rzeczy mało odpowiedzialne, ulegają własnym pokusom, a dzieci okazują się wolne od osądów, często nieświadome zagrożeń, sytuacji zapalnych, i w gruncie rzeczy szczęśliwe w momentach najbardziej nieoczywistych, z punktu widzenia dorosłej osoby. Myślę, że doskonale tą różnicę perspektyw dorosłego i małego człowieka, ukazuje właśnie list na końcu książki napisany przez dorosłego Beniamina, w którym to odnosi się on, do chwil przeżytych razem z ojcem, podczas ich wspólnej wyprawy. Swoją drogą, ta końcówka jest naprawdę dobra!
"Podróżowanie z Beniaminem" to opowieść w gruncie rzeczy bardzo zwyczajna, bez fajerwerków, bez jakichś specjalnych zwrotów akcji. To piękna historia docierania się ojca i syna, chwilami pełna wzruszającej nieporadności, pełna lęku i niepewności, ale tak bardzo naturalna, prowadzona przez rodzicielską miłość i dziecięce przywiązanie. To też trochę bajkowa "opowieść w opowieści", snuta przez ojca, który próbuje swemu dziecku w jak najprostszy i najłagodniejszy sposób zdefiniować świat. Stąd, powstaje pojęcie "Nieznanego", stąd powstaje przypowiastka o "matczynej duszy, która jest przy Beniaminie na każde jego wezwanie by wysłuchać jego wynurzeń". Ta forma objaśniania świata, łagodnego oswajania z ciężkimi doświadczeniami, czyni tę opowieść momentami naprawdę poruszającą. I co ważne, autor nie czyni tego w patetyczny sposób, o co mógłby się pokusić przy takim temacie. Nie, w tych rozmowach pomiędzy ojcem a synem, zawiera się jedynie prostota. I ta prostota ujmuje najbardziej, bo jest najbliżej autentyczności. I w ten piękny obrazek, wkradają się niestety te momenty seksualnego napięcia, nienasycenia odczuwanego przez głównego bohatera , które według mnie, burzą wszelką ideę i są niepotrzebnym przerywnikiem, gwałtownym uderzeniem w chwile cichego i pięknego obcowania ojca z synem. Wielka szkoda, że w tak wyjątkowym obrazie, znalazło się miejsce na tak prymitywne wstawki.
Niezwykle ciężko jest polubić głównego bohatera „Podróżowania z Beniaminem” i moim zdaniem nie warto. Dawid jest przede wszystkim do szpiku samolubny skąd bierze się większość jego przywar. Natomiast, na co wskazuje epilog, taki był właśnie cel autora. Myśle, że to udało się znakomicie i bez tego nie byłoby tej książki. Całość czyta się naprawdę przyjemnie pomimo, a może właśnie z powodu, irytacji poczynaniami Dawida.