Warszawa lata 60 XX wieku W centrum miasta dochodzi do tragicznego wypadku taksowki Kierowca stracil panowanie nad samochodem po czym z pelna predkoscia rozbil sie na drzewie Zginal na miejscu Sledztwo nie wykrylo sladow alkoholu Tajemniczy wypadek rozpoczyna serie niewytlumaczalnych zdarzen nie tylko w Warszawie Niedlugo pozniej milicja znajduje cialo kobiety bez rak i nog co uniemozliwia identyfikacje Tymczasem w Zakopanem dochodzi do serii oszustw mieszkaniowych Trzy pozornie odrebne sprawy zaczynaja tworzyc przerazajaca calosc a kapitan Szczesny staje wobec najtrudniejszego zadania w swojej karierze Czy jednak rzeczywiscie tym razem jest to przegrana stawka
Miło zakończyć przygodę z Anną Kłodzińską, i kryminałem milicyjnym w ogóle, tak udaną pozycją. Właściwie jest to modelowa powieść kryminalna, a jedyne czego się można przyczepić to może nieco nierzeczywista, bajkowa gorliwość kapitana Szczęsnego, który w kinie poznaje przesłuchiwaną kilka lat wcześniej kobietę, idzie jej tropem, a wkrótce jedzie - i to aż do Zakopanego, i to w czasie kiedy jest na urlopie. Wprawdzie prawdopodobieństwa tym wypadkom dodaje fakt, że podejrzana to kobieta "bardzo ładna", "piękna", czy też "uroczy rudy babsztyl", z drugiej jednak strony kapitan Szczęsny to wzorcowy model funkcjonariusza, któremu nie babki w głowie. Stanowi on w ten sposób dojrzalszą wersję doskonałego ucznia/studenta, któremu w głowie nie dziewczyny, ale nauka. Przypomina to znany kawał:
"Sowiecki kandydat nauk wymyślił automat do golenia: - Wkładamy głowę w otwór. Automat natryskuje pianę a potem zespół wirujących brzytew przysuwa się i goli... - Moment! Zaraz! przecież każdy ma inne rysy twarzy! - Tylko do pierwszego golenia.."
Ale wracając do meritum, omawiana fabuła - poza wspomnianym lekkim naciągnięciem i pewną papierowością głównego bohatera - jest ciekawa i dość złożona, przy czym nieoczywista, a przypadek nie pomaga milicjantom tak bardzo, jak to już bywało i będzie u Kłodzińskiej się zdarzać. Pełno tu zabawnych cytatów, z których część przytoczyłem na stronie książki. Szczególnie ciekawe są socjologiczne uwagi na temat zamożności studentów oraz pozycji i ilości ministrów w rządach PRL. Zresztą i dziś te uwagi są aktualne, także w przypadku fragmentu dotyczącego programów radiowych - z tym wyjątkiem, że dziś więcej jest reklam, a mniej programów o rolnictwie. W książce często pada też jedno z ulubionych słów marszałka Piłsudskiego - tj. k..wa, z tym że jest ono, jak powyżej, kropkowane. Jest to chyba w twórczości autorki ewenement, a cytacik z knajpki okraszony tym słówkiem jest po prostu bezcenny!