Ta powieść chwyta za gardło i trzyma do ostatniej strony!
Zmęczony metropolią Wiktor wyjeżdża z Pragi, by zostać kasztelanem morawskiego zamku. Pragnie odnaleźć wewnętrzną równowagę i zażegnać kryzys małżeński. Jednak wizja spokojnego życia wśród zabytkowych mebli i dzieł sztuki szybko odchodzi w zapomnienie. Na zamku czeka dość zagadkowy personel oraz… demony przeszłości.
Tajemnicze odgłosy i niewyjaśnione zdarzenia przejmują władzę nad Wiktorem i jego rodziną. Czy mają swoje wytłumaczenie? Czy racjonalny umysł Wiktora rozwikła tajemnicę zamku?
"Cokolwiek wędrowało w tych murach, wędrowało samotnie..."
Evžen Boček w mrocznej, tajemniczej odsłonie to jest to! O ile „Ostatnia arystokratka” i „Arystokratka w ukropie” serwowały pyszną, sympatyczną lekturę, przerywaną co chwila wybuchami śmiechu, a zakończoną poważnymi zakwasami, to „Dziennik Kasztelana” zaskakuje poczuciem niepokoju i niesamowitości, który trzyma czytelnika nawet po zakończeniu książki. Kto by pomyślał, że opowieść o nawiedzonym zamku może budzić takie sprzeczne uczucia! Ale to chyba jest właśnie cecha charakterystyczna dla czeskiej literatury. Z jednej strony czytelnik chciałby znać konkretną odpowiedź – przecież duchów nie ma! A mimo to, coś wydarzyło się między tymi historycznymi murami. Ktoś albo coś zadecydowało o losie jego nowych mieszkańców. Poniesiono ofiary, dokonano zemsty, zdarzył się cud… Wierzyć, nie wierzyć? A miała to być kolejna lekka opowiastka o zamku, pewnym kasztelanie i nowym życiu. To skąd ta melancholia?
Wydawać by się mogło, że Dziennik kasztelana będzie więc typową, powielającą schematy opowieścią o nawiedzonym zamku z duchami w tle. Nic bardziej mylnego! Wiele można powiedzieć o tej książce, ale z pewnością nie da się jej łatwo przyporządkować do jednego gatunku. Owszem, mamy tu do czynienia z tajemnicami kryjącymi się w zamkowych murach. Owszem, słychać czyjeś kroki w zupełnie pustych pomieszczeniach (ale czy na pewno nikogo tam nie ma?). Owszem, Wiktor od pierwszego dnia ma poczucie, że z zamkiem jest coś nie tak. Owszem, na terenie posiadłości dochodzi do coraz większej liczby niewytłumaczalnych zjawisk, w tym niektórych krwawych, zwłaszcza gdy zdawać by się mogło, że zamek chroni siebie i swych mieszkańców. Więcej tu jednak niesamowitości niż grozy, zwłaszcza że cała historia przesycona jest specyficznym, ironicznym poczuciem humoru, które każe z przymrużeniem oka traktować wiele wydarzeń. Od razu jednak zastrzegam, że choć całość jest lekka to do komedii Dziennikowi… również jest bardzo daleko.
Czapki z głów. Właściwie na tym mogłabym poprzestać, bo aż głupio się wyłącznie zachwycać, ale jednak laurkę wystawię ;)
Evžen Boček tym razem mnie po prostu zaczarował („Ostatnią Arystokratką” oczarował). Czechy, lata 90 i zamek, nad którym pieczę obejmuje nowy kasztelan.
Jest momentami zabawnie, ale to nie jest komedia, bo humor raczej ponury, niekiedy ironiczny. Jest za to dreszczyk. Nic mnie tak nie przeraża, jak niewiedza i dzieci rozmawiające z kimś, kogo ja nie widzę. A jeśli te dzieci robią to w trzystuletnim zamku, to od razu jest pozamiatane czyli zaczynam siać panikę. I żadne gadki, że to tylko książka, do mnie nie przemawiają. Jestem pietrucha i już :P Forma dziennika bardzo przypadła mi do gustu. I tu pojawia się wyżej wspomniana niewiedza, bo wszystkie wydarzenia widzimy wyłącznie z perspektywy kasztelana, a to i tak w niewielkim fragmencie, bo przecież wszystkiego w dzienniku nikt normalny nie opisuje. A kasztelan jest normalny. Chyba? Autor zostawia pole do popisu czytelnikowi, bo niedomówień jest całe mnóstwo w tej książce, a możliwości interpretacji jeszcze więcej. Boček genialnie oddał stan ducha głównego bohatera. Naprawdę nie sposób nie poczuć jego zmęczenia czy przywiązania do zamku, choć to drugie właściwie nie do końca jest zrozumiałe dla kogoś z zewnątrz, ale inaczej tego poczuć się nie da i trudno nawet bohatera za to ganić.
Nie ma co przedłużać, bo to po prostu jest świetne i trzeba książkę przeczytać, a nie czas tracić na czytanie tej recenzji ;)
Jsem z toho taková rozpačitá. . Je to skvělá knížka, parádně čtivá a to určitě nejen proto, že pracuju tam, kde pracuju. Četla jsem a nemohla přestat, dokonce jsem si přála, aby četba neutíkala tak rychle. Spousta symbolů, u kterých jsem dychtivě čekala na vysvětlení, správná dávka vtipu, které jsem se dokázala zasmát i nahlas. Po příchodu návštěvníků se kniha opravdu stala jakousi "biblí". . Co mě ale trochu rozmrzelo, byl konec. Čekala jsem propojení všech záhad a jedno velké velkolepé rozuzlení. Místo toho mě ale čekal závěr, kterým jakoby si autor nechával otevřená vrátka pro další díl, který ovšem nenapsal...
Poriadne trhlé, ale zaujimavé rozprávanie zo života novopečeného kastelána. O tom, že zámkom chodia v noci duchovia, dcérka sa zázračne vylieči z leukémie, že personál je viac ake len divný, jediným priateľom je poľský kňaz a mnoho iného. Vlastne ten krátky opis niekoľkých mesiacov na zámku je asi opisom niekoľkývh rokov nič tomu neuberá na čare rozpoltenosti ľudskej mysle v momentoch, ktoré nevie logicky vysvetliť a na ktoré nevie reagovať. A tu sa ukazuje podstata nelogickosti a inštinktov zakorenených hlboko v nás.... a možno je to len schozofrénia autora? Nech je vysvetlenie akékoľvek, treba sa riadiť mottom hlavného hrdinu a prečítať: "ničemu se tady nedivit!"
Tak tohle bylo divný. Po většinu času děsně depresivní, ve světlých chvilkách jsem tam začula humor, který později známe z Aristokratky, tak jsem se trochu zasmála, občas to bylo lehce strašidelné, ale celkově nějak nevím, co si o tom myslet. Skončilo to tak nijak. Milióny náznaků na duchy a strašení, ale ani jednou pořádně nedotažené. Ne že by mě to nudilo číst, to ne, četlo se to pohodově, ale že bych z toho byla odvázaná jak z Aristokratky, to v žádném případě. Je zvláštní, že jak Deník kastelána byl napsán před Aristokratkou, jestli se nepletu, Deník je tak neuvěřitelně depresivní a Aristokratka je humorný výbuch, jak se stalo, že autor později tak moc otočil, tyhle knihy stojí každá na naprosto opačné straně. No já radši zůstanu u Aristokratky a její srandy. Ztráta času to nebyla, ale zase určitě bych se bez tohoto příběhu obešla.
Je až k neuvěření, kolik pocitů vyvolá přes 200 stran knížky. Četla jsem po roce podruhé a nepřestává mě deník udivovat. Klobouk dolů před panem Bočkem, vedle trojice Aristokratek je tohle knížka s podobným, ale zároveň naprosto odlišným tématem...a to je na tom to nejlepší. Zvláštní je, že každá postava knihy je úplně jiná, ale čtenář se, myslím naprosto dokonale, dokáže vcítit do všech osob a ve finále to celé pochopí. Za mě top :)
Formou audioknihy. Musím říct, že si nejsem jistá, jestli bych u téhle knihy vydržela, když bych ji klasicky četla, čekala jsem trochu víc. Přijde mi, že narozdíl od Poslední Aristokratky se v této knize skoro nic neděje, ale na usínání jako audiokniha to funguje perfektně.👌🏻😃
Całkiem przyzwoita powieść (czy może raczej: powiastka?) grozy, okraszona lekko ironią i czarnym humorem. Powstała w czasach, kiedy autor szukał jeszcze swojej twórczej drogi; moim zdaniem jest nią humor, bo jednak cykl o arystokratce ma większą „siłę rażenia”, ale z „Dziennikiem kasztelana” można spędzić kilka przyjemnie strasznych godzin.
Nie ukrywam, że zwróciłam uwagę na tę książkę tylko dla tego, że jestem fanką serii o Ostatniej Arystokratce. Co więcej, właściwie nigdy nie czytam nowości, ale tutaj musiałam mieć tę książkę już i teraz, i do tego natychmiastowo ją przeczytać.
Jeśli spodziewacie się formuły podobnej do Ostatniej Arystokratki - nie sięgajcie po tę książkę. Jeśli nastawiacie się na salwy śmiechu - też odpuście. Jeśli jednak Boček ujął was krótkimi zdaniami, niekonwencjonalnym pomysłem i ironią, to kupujcie tę książkę w te pędy.
Tytułowy bohater zostaje kasztelanem w dość zaniedbanym zamku, gdzieś między Pragą, a Brnem. A zresztą nieważne gdzie. Ważne, że zamek jest trochę dziwny. Poprzedni kasztelan rządził surową ręką, niekoniecznie sprawiedliwie i z troską o zabytek. Zamkowa drużyna to ogrodnik-pijak, chory na epilepsję palacz i państwo Ottowie, których najlepiej opisać słowem dziwaczni. Remanent zamku przyprawia nowego kasztelana o ból głowy - systematycznie przedziera się przez sale i zakamarki, aż trafia na pokój zmarłej młodo Marii-Arnoszty. Młoda hrabianka wydaje się nadal zamieszkiwać pokój - jej woskowa figura leży w łożu z baldachimem, a wyposażanie komnaty jest kompletne. Ta makabryczna wizja będzie prześladować kasztelana co noc.
Pozoruhodné pro mě byly odbočky, některé epizody: Eviččina nemoc, majitel zámku, podivný Svoboda. Zkratkovitost deníkových záznamů mě někdy dráždila, chtěla bych vědět víc.
9. kapitola: Ale proč sakra pořád nemůže pochopit, že to, co jí chybí, jsou totálně zbytečné věci. K čemu to všechno je, celá tahle kvazi kultura, veškeré to trdlování beznohých umělců, vůbec všechny ty žvásty o hovně. Ano, měla pravdu, změnil jsem se, já už v tomhle prostě nejedu. A její argumenty, že duševně krním, jsou směšné, že nečtu noviny a nezajímá mě, ne kterém konci světa si nějaká nula uprdla, že nechodím do kina na stupidní americké braky, že se nedívám na karcinogenní televizi, že neposlouchám ty kleštěnce v rádiu, že odmítám obdivovat hromadu písku nebo tele v láku jako umělecké dílo, že nečtu současnou literaturu, která mě děsí stejně jako rakovina prostaty, že mi přijde zbytečné mít na každou volovinu názor, že radši opravím hajzl, který nesplachuje, než abych poslouchal žvásty o postmoderní globální civilizaci, že deseti minutový rozhovor s Fialou je mi stokrát milejší než semestr o funkcionalismu, že se nikam netlačím a nederu. Jestli tohle představuje duchovní rozvoj, tak ano, přiznávám, že krním. A rozhodně chci v tom krnění pokračovat.
Napsané to bylo hezky. Ne že ne. Věcí, které to kazily, ale bylo víc. Nejvýraznější bylo nadávání. Na každé stránce alespoň dvě nadávky. V aristokratce se to přežít dá. Je míněna jako vtipná knížka, trochu buranského klení je tam dovoleno. V příběhu, který je podstatně vážnější, to vytrhává z děje a směřuje pozornost tam, kam nemá. Další, menší problém jsem měla s chodem děje. Ke konci nebylo žádné vyvrcholení, sice se tam něco stalo, ale vůbec mi to nepřišlo jako uspokojivé ukončení knihy. Váže se k tomu také napětí a duchařské chvilky, které nejsou vysvětlené (což nevadí), ale k jejich přijetí jako "normálnímu chodu hradu" nebo kousku života kastelána, taky viditelně nedospějí. A je to škoda. Trochu lépe to načrtnout a tón podobný Osvícení mohl v knize být pečený vařený.
Každý kdo zná životní peripetie Poslední aristokratky, jistě sáhne i po této knize, ačkoliv na ni nijak přímo nenavazuje. Zde je pozornost věnovaná životu obyčejného kastelána, který ani sám netuší, co taková práce skutečně obnáší. Jeho strasti s péčí o zámek navíc doprovázejí občasné paranormální jevy s tím spojené. Aby toho na nového kastelána nebylo málo, přijíždí k němu také jeho manželka s dcerou. Celý den je popisován formou kastelánového deníku, kde Vás zaručeně pobaví i jeho humor nad některými situacemi. Z knihy je patrné, že se jedná o autorovu prvotinu díky svým drobným nedokonalosti, ale i přesto jde o příjemné odpočinkové čtení.
Jestliže Aristokratce jsem dala 4 hvězdičky, tak tady si tu pátou nemohu odpustit. Čtivé, humorné a zároveň záhadné. Chtělo by to víc stránek! Ačkoliv otevřený konec nic nevysvětluje, po chvíli přemýšlení a překonávání zklamání, uznávám, že je to vlastně dobře, případné vysvětlení by celé věci dost uškodilo. http://kniznidira.blog.cz/1806/evzen-...
Tak jsem si u kafe řekla, že si přečtu pár dalších stránek - a dopadlo to tak, že jsem těch zbývajících 120 stran zhltla na jeden zátah. To, co na začátku vypadalo jako humoristická knížka podobná Aristokratce, se nakonec ukázalo být velmi zvláštním mixem vtipu a napětí, což velmi oceňuji.
Jméno Evžena Bočka mají všichni neodmyslitelně spjaté se sérií humorných příběhů o aristokratické rodině Kostkových. Deník kastelána je autorovou prvotinou, kterou původně vydal pod pseudonymem Jan Bittner a zmiňované sérii se vůbec nepodobá. Autor sice už tady používá (jak už název napovídá) deníkovou formu, ovšem brnká na mnohem vážnější strunu. Do poměrně útlé knihy vkládá témata rozvodu, nemoci v rodině, vyhoření, krize středního věku a další. Jako by to samo o sobě nestačilo, temnou atmosféru ještě podporují záhadné zvuky a výjevy na zámku, celý příběh je tedy lehce šmrncnutý duchařskými motivy. Myslím, že však právě polytematičnost je kamenem úrazu. Boček toho do textu nasázel tak moc, až jedno překrývá druhé a nic pořádně nevynikne. Jednotlivé události mají epizodní charakter, čehož obecně nejsem fanda a ani jednu z dílčích tematických položek se tak autorovi nedaří úplně dotáhnout. Myslím, že nejsilnější momenty tkvěly právě v temné atmosféře panující na zámku, jež hrdinu dovádí bezmála k šílenství. Kdyby byly tyto pasáže více propracované na úkor dalších zmiňovaných prvků, jednalo by se ve výsledku o kvalitní duchařskou záležitost, ze které by čišela autentičnost a autorův um vystihnou genius loci. Bohužel tak to není a Deník kastelána proto zůstává ve škatulce podivné žánrové i tematické mišmaše, z níž se čtenáři tak maximálně zatočí hlava. Pokud se přeci jen rozhodnete vyzkoušet tento debut, doporučuji tak učinit v povedeném audioknižním provedení. Vypravěčem je Jaroslav Plesl, jehož hlas velmi dobře sedí k hlavnímu hrdinovi, je hluboký, příjemný a také tak trošku mrazivý. Méně nadšená jsem z klavírních hudebních předělů, ty podle mě naopak atmosféru trochu sráží neb jsou na můj vkus místy až příliš veselé.
Pardon, je to jednoduchý, ale geniální. Je to jednohubka a čte se šíleně rychle. O Bočkovi jsem všude četla, že to je hlavně humor, ale Deník kastelána rozhodně takový není. Je to život v celý paletě. Chlápek odejde z Prahy na venkov a začne dělat kastelána. Jeho žena ale není moc nadšená a místní zaměstnanci ho taky prvně moc neberou. A jsou tam ti duchové nebo ne? Na 220 stranách se tu odehraje tolik, že vám je až líto, že je najednou konec. Protože jak by teprve vypadala turistická sezóna, když těch šest měsíců bylo taková jízda?
Jinak ale tahle recenze asi není nezaujatá. Dělala jsem na zámku několik let a bylo mi jasné, že tohle bude srdcovka od prvních stránek. Vždyť to je přesný! (Až pak jsem zjistila, že je Boček kastelán, tak to je pak jasný.) Papírování kvůli každé blbině, podivíni zaměstnanci a duchové. Kdo někdy dělal na zámku, tohle už nebere jako nic zvláštního. Stejně jako kastelán na konci svého Deníku. Pro mě je třeba Boček čtivější než Hartl, ale jak říkám, moje srdce se nedá udržet.
Kniha se mi poměrně těžko hodnotí. Před čtením knihy jsem od autora znal trilogii Poslední aristokratka. Postavy v Deníku kastelána nebyly tolik praštěné s velmi silnými definujícími charaktery plné vtipných hlášek jako u Aristokratky. Zároveň značná část knihy je ponořena do smutné noty, přičemž jsem si pokládal otázku, zda to tam patří. Nevěděl jsem, co je vlastně posláním tohoto díla.
Oproti novější Poslední aristokratce měla však kniha o něco větší a plynulejší děj a četla se i přes jisté chmury velice příjemně. Evžena Bočka mám rád a přestože jsem se smíchy úplně neplácal přes koleno, tak se mi jeho oddychový styl psaní velice líbí a knihu jsem zhltl jedním dechem.
Pořád jsem čekal na rozuzlení některých záhad. K mému částečnému překvapení jsem se jich nedočkal. A ono je to vlastně dobře. Prostředí zámku je zkrátka záhadné a tajuplné. Tak to má být.
Při čtení kastelána je vidět kde se autor inspiroval při psaní Poslední aristokratky. Každá postava z Kastelána by se našla své humoristické dvojče v Aristokratce. Ale proč ne, zámky mám od malička ráda, takže mě baví ten pohled dovnitř. Boček ukázal, že umí psát i vážněji. I když v pasáži, kdy se zámek otevřel lidem, tedy muflonům, jsem si chvíli říkala že to začíná nabírat humoru Aristokratky, a tak nějak mi to do celého konceptu této knížky nezapadalo. Naštěstí to bylo jen pár stránek. Vlastně by mě i zajímalo, jak se hlavnímu hrdinovi dařilo v životě dál. Ale tak o tom jsou ty otevřené konce…
Hned na začátek řeknu, že jsem se skvěle bavila - kastelán a tajemný zámek - může být poutavější prostředí a postava ? Navíc hlavní hrdina, který stojí oběma nohama pevně na zemi, na duchovno nevěří a na nadpřirozené jevy už vůbec ne. A přitom se spřátelí s knězem a tajemno mu klepe denně na dveře . Přečetla jsem jedním dechem.
Stylově mnohem lepší než Aristokratka, humor je o dost umírněnější a ne tak křečovitý (a celkově o dost sympatičtější). Nejde o prvoplánovou komedii, došlo i na vážnější momenty a trochu hororu. Jenže aby se mi to líbilo bez výhrad, nesmělo by zůstat tolik otevřených cest a nedořešených témat. Konec působí, jako by deníku někdo vytrhl poslední stránky.
Vlastně ani nevím, jestli se mi kniha líbila nebo ne. Některé části byly dojemné. Jiné k popukání. Další hraničily svojí nevysvětlitelnou - a nevysvětlenou - podivností s magickým realismem. Jenže mi taky dost vadil obhroublý slovník hlavního hrdiny, na takové věci jsem, přiznávám, citlivá. A samotné postavy taky nebyly dvakrát sympatické. Takže... já opravdu nevím.
To nie jest wesoła książka. To nie męska wersja "Arystokratki". To powieść przejmująca, smutna, skłaniająca do refleksji. To książka o ludziach podłych, ale i wspaniałych. Kontrast pomiędzy życiem w mieście i na prowincji. Czy warto gonić za lajkami, najnowszymi ciuchami, filmowymi premierami, czy też lepiej odciąć się od wszystkiego i "wyjechać w Bieszczady"? A w tle zjawiska paranormalne.
Lektura w sam raz na jedno popołudnie. Niestety nie znalazłam tu tego, co tak bardzo spodobało mi się w "Ostatniej arystokratce" i "Arystokratce w ukropie" czyli dobrego, czeskiego humoru. W sumie można przeczytać, ale niekoniecznie trzeba:)
Kniha se čte dobře, příběh je schopný vás chytit a nepustit. Ale za ten konec tomu víc jak 2 hvězdy dát nemůžu. Ten konec to prostě zabil. Tedy jeho absence. Nic se nevysvětlí, nic se neuzavře a akorát vás to naštve.
Ciężko było, nawet nie wiem czego oczekiwałam, ale wiem że tego nie otrzymałam. Chciałam odpuścić słuchanie audiobooka, ale stwierdziłam że już tyle godzin poświęciłam, że zostanę by dowiedzieć się jakie będzie zakończenie...a zakończenia nie było!
Musím souhlasit s některými zdejšími recenzemi - mysteriózní, duchařská atmosféra zámku a neustálé záhadné události ženou člověka k dočtení, i dojemné partie tam jsou, ale extrémně nesympatická hlavní postava plus nulové rozuzlení a uspěchaný závěr totálně zabíjí zážitek z knížky.