Chłopak, który zaginął kilkanaście lat temu na wakacjach w Egipcie, odnajduje się na jednym z warszawskich osiedli. Posługuje się innym imieniem i nazwiskiem, i mimo że rodzice rozpoznają w nim syna, on sam utrzymuje, że nie ma z zaginionym nic wspólnego.
Sytuację komplikuje fakt, że po przejściu na islam i powrocie do Polski mężczyzna znalazł się na celowniku służb. Gdy pojawiają się zarzuty, że przygotowuje zamach terrorystyczny, zwraca się o pomoc do prawniczki, która niegdyś zasłynęła obroną pewnego Roma.
Joanna Chyłka niechętnie podejmuje się sprawy. Słynie bowiem nie tylko z ciętego języka, ale także z niechęci do obcych. W dodatku nie jest przekonana, czy jej nowy klient w istocie nie planuje zamachu…
Nie wiem, który z ostatnich tomów serii o Chyłce i Oryńskim jest gorszy, poprzedni "Immunitet" czy obecna "Inwigilacja". Oba mnie drażniły i męczyły. Nie kupuję książki sensacyjnej po to, żeby nad nią ziewać i niechętnie patrzeć, ile jeszcze mi zostało do doczytania. Jest to raczej moja ostatnia przygoda z panem Mrozem. Co mam do zarzucenia? Drętwe, sztuczne dialogi. Ogólnie słaby język i tzw. warsztat, co do którego mam wrażenie, że z książki na książkę się pogarsza. Raczej przewidywalną od pewnego momentu intrygę. Dołóżmy do tego słabą znajomość topografii Warszawy i realiów życia (chodzi mi o miejsce zamieszkania i pracy Oryńskiego a jeżdżenie do pracy; płacenie gotówką za ubera i jeszcze parę kwiatków). Ale przede wszystkim nie podoba mi się zbytnie rzucanie się autora na aktualne, medialne, nośne tematy. Ktoś kiedyś powiedział, że Mróz to taki polski Grisham będzie. Na początku, przez pierwsze 2 książki serii, też miałam taką nadzieję. Niestety. Wartość książek Grishama polega na tym, że taką "Firmę" czy "Rainmaker" (nie wiem jaki jest polski tytuł) czyta się po 20 latach od wydania równie dobrze, jak kiedyś - nic nie tracą. Ostatnie książki Mroza po 10 latach będą słabo zrozumiałe, bo zbyt skupiają się na aktualnych wydarzeniach polityczno-medialnych.
Niestety, książki Mroza to nie jest literatura. To są produkty. Produkty, których wartość (możliwe, że dla czytelników też) zależna jest od tego, jak bardzo aktualny temat omawiają. Nie tego oczekuję od książek. To już wolę Bondę, która też uprawia grafomaństwo, to chociaż tzw. risercz robi lepszy i lepszą polszczyzną pisze.
,,Inwigilacja"... Ot kolejna książka autora, kolejny thriller, który pokochałam, kolejna część w której Joanna Chyłka jest jeszcze zabawniejsza i ciekawsza, kolejny tom, który miałam wypożyczyć z biblioteki a i tak znalazł się na mojej własnej półce przez co jeszcze bardziej ubolewam nad tym, że nie mam trzech pierwszych tomów. Ja nie wiem co to się w ogóle stało, ale Mróz rozkochał mnie w thrillerach (co do kryminałów to tylko Jego autorstwa lubię).
W tym tomie uwielbiam Chyłkę jeszcze bardziej niż wcześniej. Miałam ciągły ubaw z tego jak ona traktuje dziecko, oczywiście to było poniekąd głupie, ale za to bardzo zabawne. Co do Kordiana w tej części jest tylko cieniem, niby tam jest, ale tylko po to żeby był, chodzi mi oczywiście o to jak inne postacie go traktują.
Czasami się zdarzały się momenty kiedy się przy niej nudziłam, ale na szczęście było ich niewiele. Ubolewam tylko nad tym, że zakończenie nie wywołało u mnie takiego szoku jak u innych, ale to raczej wynika z tego, że w moim życiu prywatnym dużo się dzieje i książki trochę mniej mnie porywają.
Jak zawsze jestem zachwycona nad stylem pisania autora, ponieważ czyta się szybko, przyjemnie i lekko. ,,Inwigilacja" jest kolejną doskonałą książką Mroza z tej serii, którą pokochałam. Zdecydowanie nie mogę się już doczekać kolejnego tomu o Chyłce, bo przez to zakończenie jestem mimo wszystko ciekawa dalszych losów bohaterów.
" - Człowiek jest jak laptop - wyjaśniła. - A wiara jest jak wi-fi, łączy go z całym światem. I podobnie jak owa sieć, jest niewidzialna."
"Inwigilacja" skłoniła mnie do pewnych przemyśleń. Będąc obrońcą, trzeba być przygotowanym na to, że będzie się reprezentować morderców, gwałcicieli, pedofilów, terrorystów. Będzie trzeba robić wszystko, aby te osoby wybronić. To może kłócić się z moralnością człowieka. Właśnie takie przemyślenia ma Kordian. Czy nie lepiej byłoby stanąć po drugiej strony barykady i oskarżać tych zwyrodnialców?
Totalnie się rozpłynęłam przy jednej scenie, już praktycznie pod koniec książki, rozpoczynającej się słowami: " - Powinnam cię zabić - odezwała się szeptem. - Zabijasz - odparł. - Od kiedy się poznaliśmy.". Jejku, ja chcę więcej takich scen! Zapewne wszystko w swoim czasie 😇
Są takie książki, które mogłyby mieć nawet 2000 stron, a nadal byłoby ich mało. Tak jest w przypadku Chyłki. W którymś momencie dochodzimy do ostatniej kartki, a tam... ZAWSZE wydarza się coś, co wprawia mnie w osłupienie, dezorientację, szok. Przy "Inwigilacji" szczególnie 😳🤯 Jak do tej pory, to mój ulubiony tom 💛
NO JA PRZEPRASZAM BARDZO, ALE NO NIE. JA ROZUMIEM TRZYMAMY NAPIĘCIE, JA ROZUMIEM TAJEMNICE, ZAGADKI, ALE ŚMIESZKI SIĘ SKOŃCZYŁY. TAK SAMO JAK MOJA CIERPLIWOŚĆ.
Umarłam. Nie żyje. Powinnam bardziej przejmować się własną egzystencją, niż tą bohaterów książek, ale najpierw musiałabym mieć jakieś życie. Jest mi dobrze tak jak jest. Jeśli ktoś ma masochistyczne skłonności i przyjemność sprawia mu, gdy jego serce jest wyrwane z piersi, podeptane i wyrzucone do kosza, to jest to pozycja idealna dla niego. Dobranoc, dziękuję za uwagę, pozdrawiam.
P.S. TAK, BĘDĘ NA WTK. TAK. MOJE EMOCJE ZNAJDĄ UJŚCIE, BO TAK SIĘ NIE ROBI. TO NIELUDZKIE
ahhh znowu wszystko działa tak jak powinno, czyli fabuła jest rzeczą drugorzędną, bo moją uwagę skupia w 100% chemia między Chyłką a Zordonem, SCENA W JEGO MIESZKANIUUUU JAKBY PLS 😩🖐️ no i zakończenie, schemat książek Mroza jest genialny, bo przez 500 stron sie niewiele dzieje a potem w ostatnich 100 dzieje się tyle, że czytelnik zapomina o tym co mu się wcześniej nie podobało i zahipnotyzowany sięga po kolejną część (czytelnik to ja). ta seria to zdecydowanie mój guilty pleasure, mój czytelniczy fast food, nie mam nic na swoje usprawiedliwienie xd no i ponownie, jestem gigantyczną fanką pana Krzysztofa Gosztyły, który jest wybitnym lektorem.
Nie, nie, nie. Akcja książki dłuży się niesamowicie, a dialogi są cholernie sztuczne. Riposty Chyłki bardziej przypominały mi docinki 15-latki i kompletnie nie pasują do postaci adwokata. Zresztą to tak popularny ostatnio model postaci, że szkoda gadać. Jedyna postać, która mnie jakkolwiek zainteresowała to Zordon, reszta była boleśnie jednowymiarowa. Plot twist na końcu ciekawy, ale co z tego, skoro zanim do niego dotarłam musiałam zmuszać się, żeby w ogóle dokończyć tę książkę? Raczej po resztę literatury Mroza nie sięgnę.
Czytałam z ogromnym zaciekawieniem, sprawa Fahada była naprawdę interesująca, momentami lekko pogmatwana, ale mimo wszystko byłam ciekawa jak to wszystko się potoczy. Nie zabrakło tez wspólnych momentów Chylki i Zordona, które uwielbiam <33
Końcówkę przeczytałam jednym tchem, sprawiła ze nie mogę się doczekać sięgnięcia po następna czesc. Jestem już tak zżyta z głównymi bohaterami i całym prawniczym światkiem, ze ciężko mi jest wyobrazić miesiąc czytelniczy bez Chyłki
Tej serii jest potrzebny reset. Sprawy coraz bardziej z kosmosu. Schemat ich prowadzenia niezmienny od kilku książek. Czytam w sumie tylko dla bohaterów, ale czy celem tej serii było stać się swego rodzaju telenowelą?
Починав у травні читати польською, і дійшов майже до половини, коли богданівці (проснулись) і анонсували продовження українською. Швиденько все перечитав-пролистав, що читав польською тоді (таки з 1-2 деталями дав маху) і насолодився другою частиною. Тут про терористів, але у серії цікаво спостерігати не за самим захистом (хоч тут все атмосферно написано), а за Гг Хилкою і Зордоном. Завершилось так… добре що є наступна книга.
tak to jest z tą chyłką, że czytam ją zawsze, kiedy potrzebuję eskapizmu i mój żądny serotoniny mózg szuka czegoś, co będzie go stymulować, a nie czegokolwiek wymagać. i przede wszystkim pod tym kątem ta seria nie zawodzi, totalnie absurdalne, kuriozalne dialogi i ciekawe przeplatanie dziwaczności z materiami z zakresu teorii prawa, no i popierdolone tango sacrum z profanum: to wszystko sprawia, że można z niedowierzającym treści uśmiechem zanurzyć się po uszy w tym mrozowskim uniwersum.
case jest całkiem... zastanawiający. pozostawia w czytelniku zdumiewająco dużo pokładów refleksji, które nie są tak mało sprzężone z realiami, jak cała fabuła. no bo co z tą inwigilacją, z działalnością rządu i władz? gdzie przeciera się granica między wolnościami cywilnymi a osobistymi?
wątki związane z relacjami bohaterów i pogłębianiem ich postaci pozostawiają we mnie mieszane odczucia; mogłabym napisać o tym dużo, bo na kanwie 500 stron znalazłam wiele elementów, które mnie mierzą pod kątem zgodności z psychologią postaci, ale cóż, nie po to czytam te twory, aby się rozkoszować pięknem i doskonałością w tym zakresie, czyż nie?
Chyłka wyszła z ciągu alkoholowego, nawet palenie rzuciła. Czyli do przyjścia na świat potomka, którego na razie nazywa pasożytem a tożsamości tatusia jeszcze nie odkryła, przygotowuje się poważnie. Zordon bardzo serio wkuwa do egzaminu aplikacyjnego. Ale oczywiście sprawy domniemanego terrorysty odpuścić nie mogą. Mimo, a może tym bardziej, że towarzyszą jej różne dziwne okoliczności, na czele z uchwaloną niedawno (jak najbardziej w realu) ustawą o inwigilacji, której ofiarą może paść praktycznie każdy.
Nie ukrywam, że książki Remigiusza Mroza nieustannie mnie zadziwiają in plus. Oczywiście w każdej jakichś dziur w całym można się dopatrzyć. Tę, na przykład, niepotrzebnie wybrałam w formie audiobooka. W wykonaniu Krzysztofa Gosztyły specyficzny żargon mecenas Joanny Chyłki brzmi mało strawnie. Więcej tego błędu nie popełnię. I oczywiście czekam na szóstą część cyklu.
Panie Mróz do k nędzy! Przeginka w tych "zwrotach akcji" 4 strony przed końcem książki. Ja rozumiem zabiegi, żeby czytelnik kupił następną, ale bez przesady! Niech seria broni się sama! Bardzo dobrze się bawiłem śledząc losy Chyłki i Oryńskiego, ale dodanie jakiejś degręgolady na końcu każdej książki to jest przesada. I ten komentarz, że "książek będzie pewnie tyle co wypalonych przez Chyłkę fajek". Jeżeli to prawda - to przygody tego wspaniałego prawniczego duetu przestaną smakować. Aby tak nie było - dopisz Pan jeden, dwa tomy i kończ Waść! Bo przesolisz.
To będzie mój (chyba) ulubiony tom !!! To zakończenie 🤯🤯🤯🤯 Całość 🤯🤯🤯🤯 Chyłka, ciąża, miłość do Zordona, oblanie jej kwasem 🤯🤯🤯🤯 Mój mózg przed sesją 🤯🤯🤯🤯
This entire review has been hidden because of spoilers.
Do kancelarii zgłasza się małżeństwo, które szuka najlepszego adwokata dla swojego syna. Chłopak został oskarżony o planowanie zamachu. Jednak, by wyjaśnić dlaczego takie oskarżenie padło to trzeba lekko nakreślić przeszłość tej rodziny. Otóż adoptowany Przemek wyjechał z rodzicami na wakacje do Egiptu, gdzie zaginął, a po latach pojawił się w Warszawie. Obecnie nazywa się Fahad Al-Jassam i wypiera się wszystkiego co dotyczy jego przeszłości, mimo, że rodzice go rozpoznali. Chyłka, pomimo swoich uprzedzeń co do osób innej narodowości, wiary etc. decyduje się na obronę mężczyzny. Jednak sprawa ma o wiele dłuższe ręce i skazanie Fahada jest komuś wybitnie na rękę.
Muszę przyznać, że ta książka mnie wciągnęła. W zasadzie obrobiłam ją na trzy posiedzenia i zastanawiałam się jak autor poprowadzi to wszystko. W końcu Zordon zaczął pokazywać charakterek i wyszedł z cienia smutnego aplikanta, którego opiekun potrafi bez problemu zahukać. Sama Chyłka.. cóż, jest widoczna poprawa, ale nie oczekiwałam w zasadzie niczego innego po tym co nam autor zaserwował na koniec poprzedniego tomu. Sprawa Fahada była poprowadzona ciekawie, regularnie były nam dostarczane jakieś nowe informacje oraz pojawiły się ze trzy plot twisty w międzyczasie. Zakończenie sprawy było dosyć dziwnie, miałam poczucie, że lekko naciągane, ale z drugiej strony mogę takie zaakceptować. Samo zakończenie książki jest typowe dla autora, bo powoduje niezły tajfun, który ma zachęcić czytelnika, by wkrótce sięgnął po następny tom.
Zamierzałem napisać, że at this point czytam tę serię tylko dla bohaterów, ale potem przypadkowo kupiłem najtańszy chwyt dostępny na literackim rynku, któremu to zwykłem oddawać marne grosze już za czasów mojej przygody z wattpadem (Tak, o cliffhangerze mowa. Stare to jak świat i — w duchu mojej tendencji do nie pozostawiania na Mrozie suchej nitki — powinienem ten zabieg zhejtować, ale już się poddaje. To chyba ten moment, w którym biorę na klatę fakt, że z jakiegoś powodu wybornie bawię się na tych książkach, mimo że są złe na tak wielu poziomach. Talk about guilty pleasure).
Dobra, wróćmy do tego, co przez większość książki miało stanowić moją (pierwotnie krótką) recenzję: Chyłka i Zordon w tym tomie zachowują się jak stare małżeństwo i mają przezabawną dynamikę. I’ve grown to love them so much, czego zupełnie się nie spodziewałem zaczynając tę serię.
No i kochani moi, to pierwszy tom, w którym Chyłka mnie nie denerwuje. Ciekawe czemu (ja tutaj tak bezspojlerowo, prawda, przykładny obywatel).
Fabułę pozostawię chyba bez komentarza, bo zarzuty do prozy tego autora mam niezmiennie takie same, ale przestało wzbudzać to we mnie emocje skłaniające mnie do wałkowania tego tematu po raz tysiąc pięćset sto dziewięćsetny, więc zostańmy przy tym, że było ✨spoko✨.
Pozdrawiam serdecznie; SAVE ME DADDYBORN, SAVE ME.