Dionisios Sturis, potomek uchodźców z pogrążonej w wojnie domowej Grecji, podąża śladami swojej rodziny i innych rodaków, których przyjęły polskie władze pod koniec lat czterdziestych XX wieku. Tworzy portret ludzi oderwanych od swojej ziemi i swojej kultury, świadomych, że powrót do ojczyzny – przynajmniej przez jakiś czas – będzie dla nich niemożliwy, próbujących odnaleźć się w nowym miejscu. Nowe życie. Jak Polacy pomogli uchodźcom z Grecji to także portret Polaków gotowych – mimo własnych problemów politycznych i ekonomicznych – wesprzeć tych, którzy znaleźli się w trudniejszej sytuacji.
Urodzony w 1983 roku w Grecji, wychowany w Polsce. Dziennikarz i pisarz, od wielu lat związany z radiem TOK FM, gdzie zajmuje się polityką zagraniczną. Współpracuje z „Gazetą Wyborczą”, „Dużym Formatem” i „Polityką”. Autor licznych reportaży prasowych i radiowych oraz trzech książek reporterskich opowiadających kolejno o współczesnej Grecji (Grecja. Gorzkie pomarańcze), wyspie Man i miejscowej Polonii (Gdziekolwiek mnie rzucisz…) oraz greckich i macedońskich uchodźcach, którzy w latach 40. i 50. XX wieku znaleźli się w Polsce (Nowe życie. Jak Polacy pomogli uchodźcom z Grecji). Wielokrotnie nominowany do prestiżowych nagród dziennikarskich, m.in. Nagrody Grand Press, Nagrody PAP im. Kapuścińskiego, Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego za reportaż literacki, Nagrody im. Macieja Płażyńskiego. Mieszka w Warszawie.
Reportaż o uchodźcach z Grecji, którzy zostali osiedleni na Dolnym Śląsku tuż po II wojnie światowej. Czy to nie brzmi jak samograj reporterski? Do tego dodajmy autora, polskiego Greka, znanego z radiowych audycji i artykułów w GW. Wszystkie elementy układanki do siebie pasują i w postaci książki w twardej oprawie powinny stworzyć barwną mozaikę o świecie, który jest mało oczywisty, a takich narracji brakuje i czytelnicy ich poszukują. “Nowe życie. Jak Polacy pomogli uchodźcom z Grecji” zapowiadało się na petardę, ale jednak mocno mnie rozczarowało. Mam do Dionisiosa Sturisa trzy zarzuty, w tym dwa dość poważne.
Zarzut poważny - nadmiar prywaty. Pisanie reportażu, w którym jest zbyt dużo autora to w Polsce przykry standard. Szerzy się w tym gatunku zaraza egocentryzmu, wtrącania siebie gdzie tylko można i podkreślania autobiograficzności doświadczenia reportera. Można to wybaczyć, gdy autor po prostu pojechał w ciekawe miejsce i opisuje nam swój surwiwal, ale o wiele trudniej jest mi to znieść, gdy własna biografia staje się kanwą opowieści o czymś, co ma być szerszą metaforą. Innymi słowy - kompletnie nie zainteresowała i nie interesowała mnie nigdy biografia Dionisiosa Sturisa i nie byłem przygotowany na jej lekturę w takiej dawce. Początek opowieści odrzuca i - choć później robi się poważniej i ciekawiej - ciężko o tym zapomnieć.
Drugi zarzut poważny - archiwa. Jak pisze autor, archiwa stowarzyszeń Greków w Polsce i greckiej ambasady z tego okresu już nie istnieją, co uniemożliwiło sięgnięcie do źródeł. Jednocześnie kilka stron dalej Sturis rozmawia z profesorem Paczkowskim, który napisał, jako jeden z niewielu polskich historyków, tekst oparty na wciąż istniejących dokumentach z IPN. Praktycznie wszystkie źródła archiwalne Sturis cytuje za jakimś opracowaniem. Z tego co rozumiem, nie wybrał się do IPN by samodzielnie przeczytać dokumenty i zweryfikować ustalenia Paczkowskiego. Także dokumenty z Archiwum Akt Nowych Sturis zwyczajnie przepisuje, szczęśliwie informując o tym w przypisach. Nie pochwalam tej praktyki. Mam poczucie, że zbyt często odpuszczamy autorom dokładną kwerendę źródłową i cieszymy się, jeżeli zajrzą do kilku bibliotek. Archiwa to miejsca dość straszne, ale wizyta w nich jest moim zdaniem obowiązkowa.
Zarzut mniej poważny - styl autora. Mamy w “Nowym życiu” trzy stylistyki - podręcznikową opowieść historyczną, niezbyt wciągającą; przesadnie rozbudowaną część z wywiadami, z których można było sporo jeszcze wyrzucić i zostawić samą esencję (mimo to są to najlepsze fragmenty książki). Trzecią, zauważalnie odmienną stylistyką używaną w książce, jest gawęda Sturisa, która jest nieciekawa, trochę miałka i dość pretensjonalna.
Dzięki świetnym lub przynajmniej dobrym książkom, które startują w okolicach 1945 roku i prowadzą nas do krytycznego spojrzenia na “wielką trwogę” i los tułaczy mój apetyt na “Nowe życie” był zaostrzony. Niestety, zamiast krwistej opowieści reporterskiej dostaliśmy książkę poprawną, aspirującą, ale nie inspirującą.
Řecko patří k našim nejoblíbenějším dovolenkovým destinacím. Už jako dítě jsem však ještě v době, kdy se jezdilo tak maximálně k Balatonu, si všimla, že je tu nějak hodně Řeků. Už v té době jsem věděla, že sem utekli před válkou, která byla po válce, ale to bylo asi tak vše. Potom, co jsem jezdila do Řecka a dostala se mezi místní, všimla jsem si, že v reálu nejsou všichni tak bohatí, jak by se zdálo a ještě je spousta míst, kde třeba voda a elektřina před pár lety nebyly. Také jsem si všimla, jak moc dbají na svou obranu. Tehdy jsem měla za to, že za to mohou Turci, ale potom, jak dědečkové a babičky vzpomínali.. nabyla jsem jiného dojmu. Jen jsem pořád ještě neměla ponětí. Ono nás učí hluboké dějiny války, ale jaksi zapomínají na moderní dějiny. Občas narazíme na to jak králové Řecka museli utéct, ale nedochází nám souvislost, proč a kdy. A tahle kniha to celkem ujasňuje. Skládá tu mozaiku. Dodává střípky v ucelený celek. Už vím, proč tolik Řeků znalo Česko a Polsko a uměli i náš jazyk. Dozvíte se v ní o Řecko-řecké válce, tedy o občanské válce, která proběhla v letech 1946 až 1949 a taky se tu dozvíte něco o druhé světové válce a politice, jak se to všechno poskládalo, protože i o tom se moc nemluví. Kniha je v polštině, takže se v prvé řadě věnuje těm Řekům, co utekli do Polska, ale i u nás jich skončilo 12000 a máme tu dost významné lokality. Na jižní Moravě dokonce máme jednu řeckou vesničku. Kniha se tedy věnuje, co k tomu vedlo, jak to vypadalo, jak to bylo potom, co přišli do Polska. To je jako reportáž s čísly, technicky, politicky. Pak tam jsou i zpovědi a vyprávění dotyčných a rodin. No a pak jsou tam i pohledy Poláků, kteří toho moc nevěděli na Řeky. No a co mi vadilo, tak až moc tam povídal o sobě, což vyznívalo tak nějak samolibě. Také se neudržel nestranně nad věcí. Občas tam byl vidět jeho názor a byl cítit i manipulativní nátlak. Některé informace prý nebyly podloženy. To nevím, ale faktem je, že pro představu historie, to bylo dostačující. Kniha je zajímavá, rozhodně stojí za přečtení, není to však román a je to v polštině.
Od czasu, kiedy przeczytałam "Gorzkie pomarańcze" książki Sturisa biorę w ciemno. Są dla mnie kopalnią wiedzy o Grecji, jej burzliwej historii, o Grekach.
W przypadku "Nowego życia" było tak samo. Autor na kartach książki pokazuje nam, jak Polska po II wojnie światowej pomagała uchodźcom z Grecji. Jak komunistyczny rząd w naszym kraju dawał schronienie greckim komunistycznym partyzantom. Jak Ci wszyscy ludzie znaleźli bezpieczną przystań właśnie w naszym kraju. Nie mieli większego wyjścia, nie mogli wrócić do Grecji.
"Nowe życie" kipi od wspomnień od historii, o której nie uczy się w szkole. Pytanie dlaczego? Moim zdaniem, to część historii, którą powinniśmy znać. I która powinna dać nam do myślenia.
Ten reportaż to niezwykle udana próba pokazania nam tych zapomnianych czasów. To udana próba przywrócenia pamięci o tych ludziach, których potomkowie żyją wśród nas.
"Nowe życie" Dionisiosa Sturisa zasługuje na Waszą uwagę. Sięgnięcie po ten reportaż, naprawdę nie będziecie żałować.
Doceniam bardzo, że przybliżając polską historię uchodźców z Grecji (co nie było zadaniem łatwym) Autor starał się nie odnosić do bieżącej polityki i stosunków macedońsko-greckich. O sile przekazu tej książki decyduje pokazanie losów zwykłych ludzi na marginesie wielkiej polityki. Szkoda, że nie powstała równie frapująca relacja napisana przez Macedończyka, bo być może w polskiej prasie promującej książkę Dionisiosa Sturisa nie pisano by tylko o greckich uchodźcach czy Grekach. Książka Józefa Wyspiańskiego „Kokardy z powojennych tasiemek” (dostępna w formie pdfa) pozostała historią rodzinną, z kolei opracowanie Petre Nakowskiego„Macedońscy uchodźcy w Polsce – dokumenty 1948-1975” jest pozycją trudno dostępną i hermetyczną. Na rynku jest jeszcze dostępna książka „Cztery nazwiska dwa imiona Macedońscy uchodźcy wojenni na Dolnym Śląsku” Anny Kurpiel, ale z kolei Wydawca nie pokusił się o większą promocję. Zainteresowanym tematem polecam również dokument Petro Aleksowskiego „Macedończyk” poświęcony Jego Ojcu Mito, któremu nigdy nie udało się powrócić do swej ojczyzny.
Ale tak serio to temat mało eksplorowany w naszych kręgach kulturowych - a przecież nas dotyczy!! Oh jak ona bardzo daje do myślenia!! Nie jestem przekonana co do budowy i sposobu opowiadania dziejów uchodźców Greckich przeplatanych z historiami. Bardzo różnorodny, dotyka wielu aspektów nawet luźno powiązanych z tematem Podobało mi się uaktualnianie przedstawianych wydarzeń a zwłaszcza epilog :) Wiecie co, chyba się przejadę na tę Ruską i postaram wczuć w grecko-wrocławski klimat. A może to czas na wakacje w Grecji?
"Nowe życie" przywraca historii Polski zapomniane karty, przywraca Greków, którzy żyją wśród nas (piosenkarka Eleni, aktor o greckim nazwisku z teatru w moim mieście i wielu innych). Przywraca też wiarę, że uchodźcy mają szansę na nowe życie na obczyźnie. Uchodźcy w książce Sturisa mają imiona, nazwiska, twarze, mają dzieci, żony, pracę, marzenia. Bardzo ciekawy, dobrze opowiedziany kawałek historii, którą warto znać, pamiętać, brać z niej przykład.
Reportaż poprawny, ale nic ponad to. Sturis za dużo wrzuca siebie w samą treść reportażu (serio, właśnie ta prywata na początku spowodowała, że za pierwszym razem odłożyłam książkę po przeczytaniu zaledwie 30 stron), niektóre części są za długie (dlaczego wywiady pozostały w tej formie? Czemu nie wybrano z nich treści, tego, co ciekawe?), a całość tworzy dziwny misz-masz. Sporo się dowiedziałam, jednak sposób napisania niemal spowodował, że nie potrafiłam się wkręcić w lekturę.
Oczekiwałam od tej książki więcej. Byłaby ona o wiele ciekawsza, gdyby zabrał się za nią ktoś z pokolenia rodziców autora - przez to, że zbierał on materiały tak późno, wydaję mi się, że nie pozostało wiele do opowiedzenia. Temat mnie żywo interesował i dotyczył, jednak zmęczył mnie już na samym początku. Za dużo dat, chaotycznie opowiedziana historia wojenna i za mało prywatnych historii
"Ich wszystkich wojna zmieniła w uchodźców: wygoniła z domów, z obszarów własnej kultury i języka, wybrudziła im twarze, upodliła, wymęczyła, zdała na łaskę i niełaskę obcych ludzi i państw, zrobiła z nich żebraków."
Fasonująca Historia o której mało kto wie. Książka którą powinien przeczytać, każdy prawicowiec. Ukazująca, że totalna prawica w Grecji niczym nie różniła się od komunistów w PRL.
Wielu Polaków nie zna dobrze historii własnego kraju, czasami nawet tych najważniejszych wydarzeń. Książka o nieznanych epizodzie polskiej pomocy uchodźcom z Grecji napisana przez człowieka znającego temat. Polacy pomogli Grekom uciekającym ze swojej ojczyzny z powodu wojny mimo, że w Polsce dopiero co skończyła się okupacja.