Przepowiednia ukryta w obrazie Jana Matejki może odmienić losy świata i twoje… W 1881 r. Jan Matejko maluje “Chrzest Warneńczyka”, który wkrótce stanie się najczęściej kradzionym polskim płótnem. Pasjonującą rozgrywkę o “Chrzest” toczą m.in: hitlerowski grabieżca dzieł sztuki, żydowski antykwariusz z Krakowa oraz dyrektor Muzeum Narodowego. Dlaczego?
Tajemnicę obrazu tropi prokurator IPN Jakub Kania. Wpada na trop związku płótna Matejki z islamską przepowiednią arby, według której – co 444 lata czterech wybrańców zyska szansę pojednania islamu z chrześcijaństwem. Jednym z nich jest polski król Władysław Warneńczyk, któremu pojednanie się udało, ale tylko na trzy dni, zanim nie zerwano pokoju w Segedynie. Czy Jakub Kania zdoła wyjaśnić zagadkę obrazu i stawić czoła współczesnej organizacji islamskiej, która zrobi wszystko, aby udaremnić spełnienie przepowiedni?
W mojej głowie istnieje specjalna szufladka, do której myślałem, że „444” Macieja Siembiedy pasuje jak ulał – „książki biblioteczno – tramwajowe” - takie nie do końca guilty pleasure, choć niebezpiecznie się o tą kategorię ocierające, jednak albo fajnie, sprawnie napisane, albo pozwalające dowiedzieć się czegoś ciekawego. Generalnie są to książki, po których nie spodziewam się zbyt dużo - mają pomóc zabić czas przy codziennych dojazdach do pracy, ale nie chcę po przeczytaniu zostawiać ich w kolekcji.
I co? I niestety spotkał mnie zawód.
Niby historia zapowiada się fajnie. Mamy zaginione płótno Jana Matejki, mamy młodego, ambitnego prokuratora IPNu, który próbuje je odnaleźć, mamy tajną islamską organizację pozbywającą się każdego, kto stanie na jej drodze; dodatkowo, co autor podkreśla w epilogu, wiele z wydarzeń opisanych przez niego w powieści miało miejsce w rzeczywistości – Czego chcieć więcej? Już odpowiadam.
Po pierwsze postaci są wycięte z papieru, stereotypowe do bólu, infantylne i po prostu nudne - służą tylko za nośniki dialogów, za długich, encyklopedycznych zdań, irytujących i nieciekawych, co sprawia, że czytanie powieści nie jest zbyt przyjemne; do tego autor powinien dość solidnie popracować nad warsztatem pisarskim. Po drugie książka jest stanowczo za długa, akcji brakuje tempa, co w thrillerze jest niedopuszczalne; różne poboczne historie, nijak nie nie mające się do akcji, jakieś anegdotki, czy ciekawe czy nie to już inna kwestia, kompletnie nic nie wnoszące do fabuły – czytasz coś o forsowaniu Odry przez czerwonoarmistów, czytasz i … nic z tego nie wynika. I po trzecie – absolutny brak logiki już na poziomie budowania akcji! Liczysz na jakiś zwrot, na coś, co wyjaśnia dlaczego ten obraz jest taki ważny i nie dostajesz nic konkretnego, jakby autor nie miał pomysłu na co komu właściwie to płótno jest potrzebne.
Podsumowując, media obiecały polski Kod Leonarda Da Vinci (pomimo wielu zastrzeżeń do bestselleru Browna, powieść Amerykanina jest o dwie, trzy półki wyżej), lub przygód na miarę Pana Samochodzika (jakaś kpina), a dostajemy książkę przegadaną, nudną, przewidywalną i ze dwa razy za grubą – szkoda zmarnowanego potencjału, zdecydowanie nie polecam.
Doskonała! Zmyślna intryga, inteligentne traktowanie czytelnika, historia w tle. Zakończenie lekko pośpieszone, ale jednocześnie daje do myślenia. Wątek prokuratora też jakby niedokończony, ale że to jest pierwszy tom to ten zabieg wzmaga apetyt na więcej. Ogromnie mi się spodobała ta książka!
Co prawda powieść „444” oparta jest o nieco uproszczony schemat fabularny szeroko eksploatowany współcześnie w powieści sensacyjno-przygodowej, ale tym samym jest ona zrozumiała dla wszystkich, przystępna i zachęcająca do lektury dla czystej przyjemności. Tutaj baśń łączy się z historią, tajemnica z kłamstwem, a kluczem do odkrycia rozwiązania zagadki jest narodowe dziedzictwo, tak intrygująco wykorzystane, by idealnie sprostać swojej roli przekaźnika tajnej wiedzy. Maciej Siembieda wykreował pełną rozmachu fabułę, z polskim twistem, rozciągającą się całe lata wstecz i w przyszłość, dając dość niekonwencjonalną wizję wydarzeń, które nastąpią. Bywa zabawnie, bywa mrocznie i jak to w powieściach tego typu czasami mocno na wyrost, ale nie ma co ukrywać – tak musi po prostu być.
Na pierwszy rzut oka wydawało mi się, że będzie zachwyt.
Uwielbiam książki historyczne i tajemnice z przeszłości, śledztwa kryminalne, więc zebranie tego w jednej książce powinno być w punkt.
Niestety, nie do końca zaskoczyło między nami.
Sama zagadka obrazu i proroctwo było bardzo ciekawe. Na tyle, że zaczęłam czytać o tym więcej. :D
Ale całość w moim odczuciu trochę przydługa i przegadana. Zabraklo mi pewnej dynamiki, czy poczucia grozy, że ktoś czyha na życie bohaterów, co było odczuwalne wyraźnie, jak np. w ksiązkach Dana Browna.
Jeszcze wrócę do twórczości autora. Jestem ciekawa innych jego książek i innych przygód prokuratora Kani. Tę uznaję za przyzwoity start. :)
When I was a teenager, I used to look forward to reading about adventures of Mr Automobile. An art historian and a museum curator who drives a conspicuously ugly but surprisingly powerful car (hence the nickname Mr Automobile) and who in his free time investigates historical secrets, and haunts lost art treasures. The combination of art, history and secrets had an irresistible charm, but with time the fascination with adventure, albeit in the setting of history and art, faded slowly and was replaced by other interests and other genres. Years later, I was reminded of this early fascination when on my customary search fore new and interesting names on Polish book scene I came across Maciej Siembieda and his latest book “The Doppelganger” (Sobowtór). This is what the blurb says about the book:
“Unknown works by the Renaissance master periodically appear at auctions and in private collections – impeccably executed, painted on 16th-century boards, yet… fake. Legend has it that they were created by "Gemello," a painting genius and master forger who lived for centuries. Police forces across Europe have been trying unsuccessfully to catch him since the time of Napoleon. When a conservative politician's foundation announces an exhibition of unknown portraits of Martin Luther and John Calvin, former prosecutor and current insurance fraud expert Jakub Kania becomes suspicious. Are these truly masterpieces from centuries past, or a grand scam that will allow the foundation to earn millions? The investigation takes him from contemporary Warsaw, through pre-war Krakow and Vienna, to post-war Europe. Together with journalist and art critic Ludmila Ungier, Kania discovers that the hoax extends much further than anyone could have imagined.”
Resisting this, was just not within my powers and I wasn’t in any way disappointed. In fact so much not, that I bought another one by the same author at the first possible opportunity. In 444, the author devices a plot around “Baptism of Władysław Warnenczyk”, an existing painting by one of Poland’s most celebrated painters Jan Matejko. The strange circumstances surrounding its commission and execution leave more than a little space for imagination which Siembieda dutifully fills with an invented prophecy message that could change the fate of the world hidden in the painting, and an international conspiracy acting to stop the prophesy from coming true. The prosecutor is a very likable character, fast pace entertaining dialog and fascinating mysteries add to the overall impression and perhaps most interestingly, the history and art involved is always in some measure based on facts. And for good measure the author reflects in the last chapter (which is a persistent feature of all the books in the series) on what in the book was true and what was a figment of his imagination. I am sure I will not be able to resist the temptation to continue reading the other books in this series. I am only sorry to say that the translation to english doesn’t seem to be available yet.
Znakomita i interesująca historia. Wciąga czytelnika, który w niecierpliwością oczekuje na wyjaśnienie tajemnicy. Współcześnie prowadzone śledztwo miesza się z motywami z przeszłości tak, by czytelnik poznał różne perspektywy tej samej zagadki. A na koniec książki - wisienka na torcie - wątek dot. przyszłości przepowiedni.
Trochę mi jakby czegoś zabrakło. I po co to wyśmiewanie ludzi mieszkający w wielkiej płycie i tych pochodzących ze wsi? Takie to niezbyt fajne, ale książka ciekawa.
Rozpoczynanie książki od Albańczyka wjeżdżającego autem w Polaka i modlącego się z wdzięcznością do Allaha totalnie mnie odrzuciło, powielając wyświechtane schematy i krzywdzące stereotypy. Porzuciłam z ulgą, po przeczytaniu innych opinii na GR okazuje się, ze była to dobra decyzja.
DNF. Temat ciekawy, ale akcja a raczej jej brak sprawił, że odpuściłam. Trochę pewne stereotypy wzbudziły też moją nie chęć. Szkoda. Może kiedyś wrócę.
Według proroctwa arby, od roku 1000 co 444 lata wybranemu potomkowi rodów wyznawców islamu i chrześcijaństwa dana będzie szansa doprowadzenia do zawarcia pokoju między tymi dwiema monoteistycznymi religiami. Szansa, którą na przykład w roku 1444 król Polski i Węgier, Władysław III Warneńczyk, wykorzystał podpisując w Segedynie traktat pokojowy z sułtanem tureckim. Jednak za namową legata papieskiego po trzech dniach król rozejm zerwał i wkrótce poległ na polu bitwy. Czy „Chrzest Warneńczyka”, zaginiony obraz Jana Matejki, zawierał zaszyfrowane wskazówki, jak przepowiednia arby może się dopełnić, kto mógłby być jej kolejnym wykonawcą? W każdym razie obecnie, wobec maksymalnie napiętych stosunków między światem islamu i chrześcijaństwa, rozwiązanie tej zagadki byłoby ze wszech miar pożądane. Należy oczywiście zacząć od wszczęcia poszukiwań obrazu Matejki, idąc tropem relacji i dokumentów zebranych dotychczas przez badaczy. A że były wśród nich osoby cieszące się niekłamanym autorytetem, prokurator IPN Jakub Kania poświęca się temu zadaniu z pełnym oddaniem.
Maciej Siembieda niewątpliwie dobrym pisarzem jest, moim zdaniem nie gorszym niż Dan Brown czy Steve Berry. Posiada rozległą wiedzę historyczną i potrafi ją ubarwić, wprowadzając rozbudowane wątki fikcyjne. Dość zgrabnie porusza się między różnymi epokami, łącznie z jak najbardziej realistyczną opowieścią o przygodach zawodowych i osobistych Jakuba Kani w XXI wieku, oraz z projekcją świata w roku 2332, kiedy to według proroctwa nadarza się ostatnia okazja do pojednania między religiami.
Jednak, nie ma co ukrywać, ten typ literatury to po prostu nie jest moja bajka. Fabularyzowany „historyczny reportaż”, oparty na motywach poszukiwania i rozszyfrowywania tajemnych znaków, jakoś słabo do mnie przemawia. Bez względu na to, czy chodzi o kod Leonarda da Vinci, czy Jana Matejki.
Maciej Siembieda ma taki dar, że w niesamowity sposób łączy interesujące fakty z historii z rozbudowaną fikcją literacką i tworzy świetną przygodę. Akcja "444" toczy się wokół obrazu Jana Matejki "Chrzest Warneńczyka", który jakoby skrywa w sobie tajemnicę zwiazana z przepowiednią arby dotyczącej pojednania chrześcijaństwa i islamu. Obraz namalowany w 1881r. przez jednego z najwybitniejszych polskich malarzy kilkakrotnie ginie i pojawia się w tajemniczych okolicznościach. Fascynacji tajemnicą obrazu ulega Jakub Kania, prokurator IPN-u, który stawia sobie za cel odnalezienie płótna Matejki. Nie powstrzymują go dziwne wypadki osób, które wcześniej interesowały się dziełem. A stara przepowiednia arby głosi, że czterech wybranców, co czterysta czterdzieści cztery lata, począwszy od roku tysięcznego, stanie przed szansą pojednania dwóch największych religii świata. Autor zabiera nas w podróż przez wieki, poznajemy historię "wybranców" , a jednym z nich jest Władysław III Warneńczyk, król Polski i Węgier. To jemu prawie udało się doprowadzić do pojednania podpisując 12 czerwca 1444 w Segedynie traktat pokojowy z sułtanem Muradem II. Niestety, za namową legata papieskiego Juliana Cesariniego rozejm zostaje wkrótce zerwany. "444" to jest takie czytanie, które bardzo lubię. Tu nie da się nudzić ani przez chwilę, przygoda jest wciągająca, a fabula intrygująca i przekonująca. Autor pokusił się także o ciekawą futurystyczną wizję świata i Polski. Ta książka to gratka dla miłośników przygody, sensacji, teorii spiskowych i historii. To udany debiut literacki pana Macieja Siembiedy👍, który polecam.
"444" to początek serii z Jakubem Kanią i moje pierwsze spotkanie z twórczością Pana Macieja Siembiedy. I jestem oczarowana językiem jaki pan Maciej się posługuje, słuchało się książki z przyjemnością. Sama historia przeniosła mnie do czasów Pana Samochodzika czy trochę później do Roberta Langdona. Bardzo chciałam rozwiązać tą zagadkę z obrazem Matejki. Chciałam, ale jak się zorientowałam, że jesteśmy już daleko, daleko w jakimś roku w 2333 to się trochę rozczarowałam, bo mi w duszy gra bardziej znana przeszłość niż nieznana przyszłość. Choć i tu z przeszłością miałam problem, bo gubiłam się w którym wieku dokładnie jesteśmy, na jakiej wojnie czy z kim się spotykamy Akcja w 444 przyspiesza i zwalnia, pojawia się tu wiele postaci, które czasem mogą się nam pomylić. Dla mnie najlepsze są momenty z Jakubem Kanią, polubiłam pana prokuratora i jego czasy najbardziej mi odpowiadały. Jestem więc tak pół na pół, dlatego muszę poznać następna książkę Pana Siembiedy, aby dowiedzieć się w którą stronę szala się przechyli.
Zastanawiałam się czy ocenić ją na dwie czy trzy gwiazdki, bo mam z tą książką nie mały problem. Czytało się naprawdę przyjemnie, zawierała sporo ciekawostek, jednak jeśli ktoś choć trochę interesuje się sztuką to pewnie większość dla niego nowością nie będzie. Drażniła mnie ilość wątków pobocznych, która do nikad nie zmierzała. Bohaterowie straaaaasznie płytcy, jacyś tacy zupełnie bez wyrazu. Historia sama w sobie miała fajny potencjał, ale z mojej perspektywy zupełnie niewykorzystany. Miałam wrażenie jakby książka skończyła się dobre 100 stron przed jej faktycznym zakończeniem, bo później wpłynęła na „fantastyczne” wody, które już nigdzie czytelnika nie prowadzą. Taka trochę o niczym jest ta książka. Trochę o poszukiwaniach, trochę o proroctwie, trochę o obrazie, ale o niczym tak w pełni, bo w każdym aspekcie czułam niedosyt.
This entire review has been hidden because of spoilers.
Pełna tajemnic podróż przez różne epoki przeplatana z teraźniejszością. Jakub Kania próbuje rozwiązać zagadkę obrazu Jana Matejki, przez co jest narażony na niebezpieczeństwo ze strony osób, które od wieków starają się zapobiec spełnieniu przepowiedni. Czy w końcu uda się pojednać Chrześcijaństwo z Islamem, religie tylko z pozoru tak różne od siebie?
Była to dla mnie interesująca i niezapomniana podróż. Mnogość postaci, zagadki, tajemnice, intrygi i podstępy. Książka sporych rozmiarów, lecz warta przeczytania. Chyba nie było w niej rzeczy, która by mi się nie podobała.
Polski Kod DaVinciego, zagadka zniknięcia obrazu Matejki i jego sekretnego przesłania. Opowieść dziejąca się w różnych punktach historii, oparta na autentycznych wydarzeniach, które są podstawą do zbudowania powieści. Dobrze się czyta, trzyma w napięciu. Końcówka trochę za szybko skończona, wersja z historią w 2330 roku dość ryzykowna, ale na szczęście nie przeszła w mocne SciFi, na którym autor sie nie zna, wolałbym żeby się trzymał tego co umie dobrze czyli historyczne smaczki.
"Szukaj szczeliny, mawiał wtedy do siebie. Drobnego pęknięcia, kruchej spoiny między cegłami lub choćby mikroskopijnego kamyka wystającego z muru. Czegoś, o co można zahaczyć chcąc iść dalej. Coś takiego zawsze istnieje."
Traktuję powyższy cytat jako dewizę samego autora. Nie tylko jego bohater kluczy, szuka tych drobnych rys, które zmieniają cały kontekst. Maciej Siembieda również z wielką pasją poszukuje obiektów osnutych tajemnicą, przygląda się pewnym historycznym nieścisłościom, by następnie na tym gruncie budować niezwykle przemyślane, pełne zagadek opowieści. To tego typu historie, które wzbudzają czujność u czytelnika. Tu każdy nawet najmniejszy szczegół może mieć znaczenie ale też nie musi - w "444" aż gęsto od anegdotek, ciekawostek, których celem jest uprzyjemnienie lektury, nic poza tym. Klucz w tym, że nigdy nie wiecie CO KONKRETNIE będzie mieć znaczenie. To dobry ruch bo związuje czytelnika z tekstem dość mocno, nie pozwalając umknąć jego uwadze. Maciej Siembieda jest mistrzem takich interesujących wstawek i trzeba przyznać, że forma zbaczania z głównej ścieżki, w jego wykonaniu, wypada naprawdę dobrze. Historię pochłania się w dość szybkim tempie, mając to przyjemne uczucie "gęstości", która nie przytłacza a sprawia, że myślimy: "Cóż za wieloaspektowość". Z jednej strony, mamy dawne przepowiednie, których data ważności wciąż jest aktualna. Ślady historii, dawnych zdarzeń zostają wydobyte z zakamarków zapomnienia. Z drugiej zaś strony, dostajemy rasowe dziennikarskie śledztwo, taktyczne zagrania i całą masę smaczków towarzyszących tej branży. Jeśli wciąż komuś mało, dodajmy do tego wątek romantyczny, który co prawda nie przypadł mi szczególnie do gustu, ale jednak pojawia się i być może dla wielu osób jego udział będzie "wisienką na torcie". Jedno jest pewne: połączenie tych wszystkich różnorodnych wątków, ale i wielu przestrzeni czasowych, nie budzi zastrzeżeń. Niezależnie od tego czy autor sięga dalekiej przeszłości czy snuje odważne wizje na temat przyszłości, mamy ciągłe poczucie kompletności i przejrzystości całej historii. Żadnych niejasności, jakichkolwiek śladów pogubienia autora we własnej historii. A to przecież nierzadko się zdarza: ile razy odnajdujemy pewne nielogiczności? Ile razy już na wstępie coś nas razi, stoi w sprzeczności? Jeśli tu coś takiego się pojawia, to powiem szczerze, jest perfekcyjnie zakamuflowane lub stanowi po prostu drobnostkę, do której w swej zawziętości przyczepić się można ale zupełnie nie jest to potrzebne. Tu między wątkami przechodzimy płynnie, by na sam koniec poznać rozwiązanie tajemnicy, która przez tyle lat uwierała, budziła sensację i którą przez tyle lat próbowano zakopać przed wzrokiem dociekliwych. Czy rozwiązanie przynosi satysfakcję? Myślę, że jest chwytliwe, w dobrym tego słowa znaczeniu. A na pewno, spójne z wątkami do tego punktu kulminacyjnego prowadzącymi.
"444" to książka dla miłośników nierozwiązanych, budzących wielkie emocje spraw. To gra między prawdą a fikcją. Między tym co udowodnione a tym co zrodzone w wyobraźni i nieprzypieczętowane. To raj dla pasjonatów historii jako nauki, bowiem właśnie Ci, będą potrafili najbardziej docenić historyczne śledztwo poczynione przez Macieja Siembiedę. Z jednej strony to właśnie nie lada gratka dla tych, których wiedza jest dość solidnie ugruntowana. Ci będą w stanie w pełni zaangażować się w tę żonglerkę faktami, potrafiąc celnie, bez pomocy autora wskazać co jest prawdą a co fikcją. Z drugiej zaś strony, każda przeciętna osoba o średnim zaawansowaniu jeśli chodzi o wiedzę historyczną, będzie bawić się przy tej historii doskonale, widząc w niej po prostu misternie skonstruowaną intrygę, sensację budzącą emocje. I to uważam, jest wielki sukces autora. Stworzył opowieść, która jest całkowicie uniwersalna. Może być po prostu świetną rozrywką dla tych, którzy nie mają większych ambicji by poszukiwać tej magicznej granicy oddzielającej prawdę od fikcji. A odbiorcy w rodzaju zapalonych detektywów, poszukiwaczy szczegółów, osób wnikliwych i drobiazgowych, będą z pewnością mieli "z tą historią co robić". Maciej Siembieda tworzy mieszankę złożoną z dobrze znanych nam faktów, sprawdzonych informacji oraz z czegoś zupełnie odwrotnego - mitów, domysłów, szalonych wytworów wyobraźni. Uwierzcie, tak zręcznie to wszystko splata, że granica między prawdą a fikcją zaciera się momentalnie i jest naprawdę trudna do odnalezienia. Ta historia żyje, oddycha pełną piersią, układa się w naszej głowie niczym logiczny ciąg zdarzeń. I nagle klocki się rozsypują bo okazuje się, że to tylko pozór. To umiejętne dobranie różnych elementów w taki sposób by całość wydawała się całkowicie prawdziwa, nie do podważenia. Możecie poczuć się oszukani i myślę, że to właśnie było celem samego autora. Przekonać czytelnika, że cała ta historia od początku do końca składa się z samej prawdy.
Nic tak nie mydli oczu, jak fikcja budowana na powszechnej prawdzie. Zapatrzony w to co znane i potwierdzone, nawet nie zauważysz tych wszystkich momentów, które zrodziły się w wyobraźni i nigdy faktycznie nie zaistniały. Wiedza splątana jednym węzłem z wyobraźnią to klucz do sukcesu. Tylko Ci, którzy przemierzyli długą drogę w imię zdobycia konkretnej wiedzy, zgłębiając każdy możliwy zakamarek interesującej ich dziedziny, będą w stanie stworzyć siłą własnej wyobraźni coś, co nie otrze się o śmieszność, co nie trąci banałem. Chwała dociekliwości, oryginalności pomysłu, poświęceniu w zbieraniu materiałów do książki. Widać, że autor czuje się w zgłębionym temacie na tyle pewnie, że może pozwolić sobie na zabawę z faktami i ich przedłużeniem. Stąd, przed wami historia oryginalna, bezkompromisowa, jedyna w swoim rodzaju.
* Ogromny plus za wyjątkowo "filmowe sceny", otoczkę wprowadzoną w taki sposób by czytelnik mógł sobie całość dokładnie zwizualizować. Gdy autor opisuje mężczyznę, w jasnym eleganckim garniturze, odbierającego prawdopodobnie najważniejszego dla niego smsa tego dnia, to możecie mieć pewność, że przed waszymi oczami stanie ten jegomość. Jak w dobrym filmie. No właśnie, kiedy ekranizacja?!
Macieja Siembiedę odkryłem dość późno, czego dziś bardzo żałuję. Moja pierwsza styczność z przygodami Jakuba Kani miała miejsce dopiero przy siódmym, ostatnim tomie serii. Dlatego gdy tylko w moje ręce trafiło nowe, poprawione wydanie części pierwszej, nie wahałem się ani chwili i od razu rozpocząłem lekturę.
„444” to historia, którą mógł wymyślić tylko prawdziwy geniusz i właśnie za takiego od teraz uważam pana Macieja Siembiedę. Konstrukcja fabuły to istny majstersztyk: kilka linii czasowych rozciągniętych na setki lat i jedna tajemnica, która wszystko ze sobą łączy. Książka wciąga od pierwszych stron i nie puszcza aż do samego finału. To jedna z tych powieści, przy których żałujemy, że się skończyły. Chciałoby się czytać bez końca.
Czy polecam tę serię? Zdecydowanie tak. Choć na razie przeczytałem dopiero dwa tomy, mam niemal pewność, że wszystkie trzymają równie wysoki poziom. Oczywiście zamierzam się o tym przekonać. Polecam serdecznie!
Intrygująca opowieść o zaginionym obrazie Jana Matejki, który niesie za sobą pewną przepowiednie dotyczącą pojednania chrześcijaństwa z islamem. Niesamowita gratka dla osób lubiących wątki historyczne (to JA!), autor w bardzo ciekawy sposób połączył fakty z jego wyobraźnią na temat dzieła naszego malarza. Mimo pełnych interesujących zdarzeń, to jedyny minus książki to zbyt przyspieszona akcja, co czasem wytrącało mnie z historii, ale zaciekawiła na tyle, że z chęcią sięgnę po drugi tom.
Spektakularna powieść przygodowo-historyczna! Po jej lekturze będziesz chciał/a przeczytać wszystkie książki tego autora! Kilka słów o książce “444” Macieja Siembiedy
Długo zastanawiałam się, jak ugryźć recenzję “444” Macieja Siembiedy. W końcu postanowiłam nagrać o niej live’a. Poniżej zamieszczam jego transkrypcję. Dajcie znać czy czytaliście tę książkę i co sądzicie o twórczości Pana Macieja 🙂
W wielu powieściach historycznych brakuje mi rozmachu. Autorzy często serwują nam bohaterów osadzonych w realiach jakiejś epoki, ale skupiają się na tym, żeby doprowadzić bohatera do bardziej lub mniej szczęśliwego finału. Zupełnie inaczej jest u Macieja Siembiedy!
Maciej Siembieda tworzy wielogatunkowe powieści. W przypadku “444”, bo to na niej się dzisiaj skupiam mamy elementy powieści przygodowej, powieści historycznej, kryminału science fiction oraz political fiction. Prokurator IPN - Jakub Kania zupełnie przypadkiem natrafia na trop skrywanej od stuleci tajemnicy (przepowiedni) Arby. Czym jest ta tajemnica? O tym będziecie musieli przekonać się sami podczas czytania książki do czego serdecznie Was zachęcam!
Oprócz śledztwa pełnego zwrotów akcji, piętrzących się trudności, zaginionych obrazów, dokumentów oraz historii rodzinnych, mamy również solidny wątek historyczny. Siembieda przenosi nas kolejno do wczesnego średniowiecza, renesansu oraz do XIX-wiecznej pracowni Jana Matejki. Autor nie tylko wyjątkowo realistycznie odbudowuje różne okresy historyczne (kiedy czytałam książkę, miałam wrażenie, że Pan Maciej z łatwością przeskakuje z jednej epoki historycznej do kolejnej), ale także sprawia, że czujemy się, jakbyśmy byli naocznymi świadkami wydarzeń sprzed wieków. To kolejna cecha powieści Siembiedy - są one niezwykle plastyczne. Według mnie świetnie nadają się do przeniesienia na duży bądź mały ekran, ponieważ kiedy czytałam o kolejnych trudnościach Jakuba Kani oraz historycznych wybrańców, to w mojej wyobraźni pojawiały się kinowe sceny. Mimo swojej objętości w książce nie ma nużących opisów, a fakty historyczne przemycone są w taki sposób, żeby rozbudzić ciekawość czytelnika i skłonić go do dalszego reaserchu. Autor umiejętnie potrafi poprowadzić różne wątki. Nie ma tutaj błędów i niedomówień. Wszystko przedstawia logiczny ciąg przyczynowo-skutkowy i łączy się w zaskakujące zakończenie. Jeżeli szukasz dopracowanej powieści przygodow-historycznej, lubisz wielowątkowe fabuły, nudzą Cię oklepane schematy i szukasz w książkach rozrywki na wysokim poziomie to “444” jest książką, która na pewno Cię nie rozczaruje.