Znany prawnik i jego żona trafiają do szpitala po poważnym wypadku samochodowym. Następnego dnia kobieta zaczyna się dziwnie zachowywać - jest przekonana, że kogoś potrąciła. Z kolei świadkowie zdarzenia są pewni, że Culberthowie uderzyli w zwierzę. Potwierdzają to oględziny samochodu, podczas których technicy nie znajdują śladów krwi należących do człowieka. Szybko wychodzi na jaw, że Alice Culberth leczyła się psychiatrycznie w prywatnej klinice z powodu tragicznego wydarzenia sprzed trzech lat. Detektyw David Ross z wydziału zabójstw w Cleveland próbuje skontaktować się z jej terapeutą, jednak ten nie odbiera telefonów. Sprawa szybko nabiera rozpędu, gdy dwa dni później, w tym samym rejonie, w którym doszło do wypadku, przypadkowy chłopak natrafia na zwłoki młodej kobiety. Policja odkrywa związek pomiędzy Alice Culberth a ofiarą. Związek, który rzuca na śledztwo zupełnie nowe światło.
Arnold R. Płaczek. Pseudonim literacki Thomas Arnold (taki sam jak faktyczne nazwisko innego autora). Urodził się w 1985 roku w Rybniku. Obecnie mieszka w niewielkiej miejscowości na Śląsku - Rydułtowach. Ukończył farmację na Śląskim Uniwersytecie Medycznym. Pracuje w zawodzie. W 2013 roku ukazała się jego debiutancka powieść, thriller medyczny – „Anestezja”. Kiedy nie pisze, sam chętnie czyta. Najczęściej sięga po książki sensacyjne, przygodowe, kryminały oraz thrillery. Do jego ulubionych autorów należą B. Haig, R. Ludlum, D. Brown, C. Cussler, H. Coben, M. Palmer, J. Patterson. Pracuje nad następnymi książkami.
Po świetnym drugim tomie szybko sięgnęłam po trzecim, ale coś tu mocno poszło nie tak - ma lepsze i gorsze momenty, ale ogólnie jest strasznie zagmatwana i wymęczyłam ją. Na końcówce już totalnie się poddałam i zwątpiłam w swoje życie. Jestem ciekawa ostatniego tomu, ale trochę brakuje mi tu porządnej redakcji i ogarnięcia tej książki.
Po przegenialnym "Mauzoleum" postanowiłam pójść za ciosem i sięgnąć po "Horyzont umysłu", czytałam opinie, że to 2 najlepsze książki autora, no niestety ale do entuzjastów tej drugiej ja się nie dopiszę. To nie jest tak, że książka jest zła. Mamy tu znowu genialnie stworzony klimat, który budzi niepokój w czytelniku, dosyć dynamiczną akcję, fajną, przemyślaną fabułę i elementy zaskoczenia, które ja lubię. Muszę jednak przyznać, że książkę dobrze zaczęło mi się czytać dopiero gdzieś grubo za połową i dopiero wtedy udało mi się w nią wgryźć i popłynąć z nurtem 🤪 Przede wszystkim miałam spory problem, żeby wkręcić się w historię, trochę się gubiłam, a sprawy nie ułatwiał mi sposób narracji. W jednym akapicie perspektywa narracji potrafiła być zmieniona z bohatera na jego rozmówcę bez oddzielenia tego w jakikolwiek sposób po to by za parę linijek wrócić do bohatera, co było mylące i wymagało ode mnie wracania do tekstu. Sama końcówka książki potraktowana trochę po macoszemu, mocno skrócona. W trakcie czytania dziwiło mnie, że zostało raptem parę stron, a w sumie dalej nie do końca wszystko zostało wyjaśnione i nagle BANG ostatnie dwie strony i koniec.
Co najważniejsze książkę na pewno można śmiało czytać bez znajomości wcześniejszych tomów chociaż nie ukrywam, że parę razy są wzmianki o wcześniejszych śledztwach, co dla osób nadgorliwych, takich jak ja może być to trochę frustrujące jednak nie ma absolutnie wpływu i powiązań z fabułą samego "Horyzontu"
Jeśli więc lubicie thrillery szczególnie te medyczne, szukacie książek z fajnym mrocznym klimatem, lekko psychodelicznych, nie do końca przewidywalnych, z wieloma plot twistami to na pewno "Horyzont umysłu" jest książką dla was. Ja w porównaniu do "Mauzoleum" lekko się zawiodłam ale jedno jest pewne, nie jest to koniec mojej przygody z książkami Thomasa Arnolda i chętnie będę sięgać po więcej
"Horyzont umysłu" Thomasa Arnolda, polskiego pisarza pochodzącego z Rybnika, dzieje się w zupełnie niepolskich realiach, bo w Cleveland w Stanach Zjednoczonych. Wypadek samochodowy znanego prawnika i jego żony uruchamia lawinę zdarzeń, z którą przyjdzie zmierzyć się detektywowi Davidowi Rossowi i jego współpracownikom. Sprawa wydawałoby się zupełnie przeciętna zatacza coraz szersze kręgi, przez miejscowy szpital i klinikę do ogromnego koncernu farmaceutycznego, mającego dziwne powiązania z zagranicznymi, szemranymi biznesami włącznie. Oj, napracuje się Ross, napracuje, i nie wyjdzie z tej przygody bez szwanku na ciele i duszy.
Przed rozpoczęciem czytania byłam nastawiona do "Horyzontu" umiarkowanie optymistycznie z lekką nutką obawy. Thriller jest bowiem gatunkiem, który bardzo lubię, ale który bardzo często nie spełnia pokładanych w nim nadziei. Tutaj na dodatek mamy do czynienia nie dość, że ze specyficzną jego odmianą, to jeszcze polskiego autora, o którym wcześniej nie słyszałam i którego poznałam dzięki jego akcji na mediach społecznościowych dotyczącej poszukiwania recenzentów. Zaczęłam więc czytać tę opowieść ostrożnie i nie nastawiając się na wiele. Jakże miło się rozczarowałam! Nie jest to książka idealna, bynajmniej, ale przy czytaniu bawiłam się naprawdę nieźle i udowodniła, że thriller medyczny w polskim wykonaniu też może być kawałem niezłej literatury.
Co przemawia na plus tej pozycji? Przede wszystkim bardzo sprawne pióro pisarza. Widać, że Thomas Arnold ma przede wszystkim smykałkę do naturalnie brzmiących i zaskakująco zabawnych dialogów, a mimo to opisy sytuacji i okoliczności nie są u niego potraktowane po macoszemu. Wiecie, jak to jest, gdy książka opiera się na samych niemal dialogach, a tło akcji to dwie linijki na doczepkę, żeby nie było? Tutaj na szczęście przez większość książki panuje między nimi równowaga, dzięki czemu łatwo wyobrazić sobie otoczkę dziejącej się akcji, równocześnie poznając bohaterów, kim są i jakie motywacje nimi kierują.
Nie można również przyczepić się do fabuły, która rozwija się logicznie, a przy tym ma parę zaskakujących zwrotów. Nie czytałam pozostałych książek pana Arnolda, lecz te parę nawiązań, które pojawiają się to tu, to tam, na szczęście nie przeszkadzały mi w zrozumieniu, co się dzieje. Dla wielbicieli przygód detektywa Rossa natomiast na pewno będą one dodatkowym, przyjemnym smaczkiem.
W "Horyzoncie" wreszcie mamy do czynienia z detektywem, który nie jest rozwiedziony, nie ma problemów wychowawczych z nastoletnimi dziećmi, a przede wszystkim nie chleje alkoholu w każdej wolnej chwili. Co więcej, David Ross nie jest również nieomylnym supermanem, nie raz i nie dwa chwytałam się za głowę w odpowiedzi na głupie błędy, które popełniał w trakcie trwania śledztwa. Bardzo to było ludzkie i naturalne, a że obawiałam się niekiedy o pomyślne rozwiązanie sprawy, to inna para kaloszy.
Żeby nie było, minusów też parę znalazłam. Po pierwsze autor powinien w moim odczuciu popracować nieco nad prowadzeniem narracji. Jeżeli rozdział czy podrozdział poświęcony jest konkretnej osobie, to niech tak będzie przez cały czas jego trwania. Tymczasem w "Horyzoncie" wielokrotnie miało miejsce przeniesienie perspektywy narracyjnej z bohatera na jego rozmówcę na parę linijek, bez chociażby oddzielenia ich akapitem. Myślałam sobie wtedy, że lepiej by było, gdyby pisarz posłużył się narratorem wszechwiedzącym, dzięki czemu uniknąłby tych rażących zmian.
Po drugie, gdzieś tak od dwóch trzecich książki rozwój fabuły przyspieszył na rzecz akcji, pozostawiając w tyle logikę. Wydarzenia działy się jedno po drugim, oby szybciej i efektowniej, a ja łapałam się na tym, że zaczyna mnie to męczyć, że chciałabym więcej wiedzieć na temat tego, jak i dlaczego dzieje się to, co się dzieje. Samo zakończenie, choć dosyć zaskakujące, ucierpiało na swojej skrótowości. Ot, zdarzyło się coś, potem wszyscy podają sobie ręce, a ostatnie cztery strony, które miały w zamyśle zszokować czytelnika, mnie i owszem, zaskoczyły, ale efektu "wow" nie było.
Cieszę się, że dostałam tę książkę do zrecenzowania, bo prawdopodobnie nigdy bym po nią sama nie sięgnęła i sporo bym przez to straciła. Thomas Arnold zapewnił mi parę godzin dobrej zabawy, bardziej nawet sensacyjnej niż thrillerowej, z czym zresztą nie mam problemów. I choć nie mogę powiedzieć, że jakoś specjalnie polubiłam bohaterów "Horyzontu umysłu", to z pewnością nie miałabym nic przeciwko ponownemu z nimi spotkaniu.
„Czasem wystarczy poklepać kogoś po ramieniu, żeby było dobrze, ale zdarza się, że zabraknie życia, aby postawić odpowiednią diagnozę.”
„Horyzont umysłu” Thomasa Arnolda to jedna z tych książek, po których zakończeniu bardzo trudno jest od razu zebrać myśli. Pisarz jest na tak wysokim światowym poziomie, tylko dlaczego jest wciąż tak mało rozpoznawalny w Polsce?
Umysł ludzki to jeden z najbardziej fascynujących narządów człowieka. Można go porównać do maszyny – komputera, która steruje całym naszym ciałem. Tak bardzo tajemniczy jest jednocześnie najważniejszy. We współczesnym świecie coraz częściej pojawia się temat badań nad różnymi substancjami. Jak na nie zareaguje nasz mózg, a co za tym idzie całe ciało? Detektyw David Rosse z wydziału zabójstw będzie miał bardzo trudne zadanie. Znając całą historię, po przeczytaniu słowa „Koniec” mogę jedynie powiedzieć „wiem, że nic nie wiem”. Fabuła jest tak zręcznie prowadzona, szczegółowa z wieloma bohaterami pobocznymi, ale w żaden sposób nie wprowadza w czytelnika w chaos. Już sam prolog wprowadza w klimat grozy, bo akcja rozgrywa się w jakimś więzieniu i możemy na razie tylko zgadywać, że są tam prowadzone testy. Jakie i kim są ludzie, będącymi królikami doświadczalnymi? W prologu już się „dzieje”, ale z każdym kolejnym rozdziale autor wprowadza prawdziwe perełki. Sprawa do rozwiązania wydaje się prosta – znany prawnik i jego żona mają wypadek samochodowy. Kobieta, Alice Culberth, jest przekonana, że kogoś potrąciła. Świadkowie zdarzenia są zaś pewni, że nie był to człowiek. Technicy znajdują na samochodzie ślady krwi należącej do zwierzęcia. Sprawa byłaby szybko rozwiązana, gdyby nie wyszło na jaw, że kobieta leczyła się psychiatrycznie, a jej terapeuta nie odbiera telefonów. Na dodatek znajdują się jeszcze zwłoki młodej kobiety, która rzucą śledztwo na nowe tory.
Jestem pełna podziwu dla talentu pisarskiego Thomasa Arnolda. Tak perfekcyjnie stworzył przemyślaną historię i na dodatek wszystko logicznie do siebie pasuje. Zapanował nad słowem i wprowadził czytelnika w stan, w którym nie sposób odłożyć książkę bez poznania rozwiązania. "Horyzont umysłu" zdecydowanie powinno się przeczytać jeszcze raz, przede wszystkim dlatego, by spróbować ponownie nie dać się zmanipulować autorowi. Połączenie kryminału z thrillerem medycznym wciągnie czytelnika do ostatniej strony i wprowadzi po drodze tyle zwrotów akcji, że będzie to przyjemność dla miłośnika tego gatunku. Tu nie ma mowy o nudzie, cały czas się coś dzieje, wprowadzani są nowi bohaterowie, sprawa zatacza coraz większe kręgi i jedynie rodzi się pytanie „jak to się wszystko skończy’. Spójną z treścią jest także sama okładka książki. Mroczna i nieco przerażająca od razu przykuwa i jest tylko delikatną zapowiedzią tego, co dostaniemy w środku.
Nie warto się zastanawiać, czy przeczytać „Horyzont umysłu”. Zdecydowanie musicie zapoznać się z twórczością Thomasa Arnolda. Książka z tak wyrazistymi postaciami i wciągającą fabułą zasługuje także, by zobaczyć ją na dużym ekranie. To idealny materiał na film. Polecam, warto.
Książkę czytałam ponad tydzień. Ona mi się ciągnęła w nieskończoność, ale akcja historii była bardzo dynamiczna, tak więc moje odczucie nie powinno się pojawić wcale.
Fabuła była bardzo dobrze przemyślana. Początkowo, jak to w kryminałach bywa, nic kompletnie się nie klei i jest taki chaos, że umysł tego nie ogarnia. Jednak koniec... Mój mózg dosłownie parował. To było tak niesamowite przeżycie, bardzo mi się podobał koniec książki. Tam się nic nie da przewidzieć.
Znowu pojawiało się też dużo nazwisk, ale było to tak "czytelnie" rozpisane, że nie miałam problemu z przypasowaniem nazwiska do osoby.
Jako, że jest to trzeci tom serii trochę się pogubiłam przy historii samych detektywów, ponieważ nie czytałam drugiego tomu. Nie wiedziałam, że serię warto czytać po kolei, jedak niewiele by się zmieniło, gdybym przeczytała "Tetragon".
Ta książka jest dla mnie totalnym sztosem - 5/5🔥🔥🔥 Polecam każdemu, kto ma ochotę na zapoznanie się z ciekawym, niesamowitym, pełnym niespodzianek kryminałem. Na koniec powiem jedno - kocham tą historię całym serduchem 🤍🤍🤍
To była totalnie dziwna książka, zagmatwana, czasem nawet totalnie niezrozumiała. Mimo to, historia była ciekawa, a gdy akcja całkiem się rozwinęła, nawet mnie wciągnęła. Nie jest to jednak książka, którą będę polecać dalej.
Najlepsza część. Thriller psychologiczny o osobach lubiących przesuwać horyzont umysłu pacjentów, a raczej nieświadomych ochotników. Nie pamiętam, kiedy ostatnio czytałam powieść, która aż tak zamieszała mi w głowie. Majstersztyk.
Zaczęłam czytać tę książkę, nie wiedząc, że to kolejny tom serii. Nie przeszkodziło to jednak w jej całościowym odbiorze. Całkiem w porządku thriller, jednak nie zaangażował mnie tak jak oczekiwałam. Niezły plot twist na końcu