Dwóch chłopaków z małej wsi koło Lubaczowa stawia pierwsze kroki w zawodzie przemytnika. W bagażniku granatowego passata wożą przez ukraińską granicę papierosy Prima, wódkę Chlibnyj Dar, cukierki, chałwę i ketchup. Sensej, lokalny rekin biznesu, próbuje wciągnąć swoich podopiecznych na wyższy poziom. W grę wchodzi tajemnicza przesyłka do Eda z Przemyśla...
Przemytnicy to nie tylko thriller o prowincjonalnej mafii, ale i obraz podkarpackiej prowincji – anarchicznej i niechętnej obcym.
Ciężkie. Niby nic takiego. Prosta historia, drobni, młodzi przestępcy jakich wszędzie pełno, ale dodatkowe tło - studium małej wsi na Podkarpaciu sprawia, że robi się gęsto. To miejsce gdzie jedynym dobrym rozwiązaniem jest ucieczka, ale i ona jest trudna. Wręcz niemożliwa. Język i narracja jest prosta, biedna, tak jak język bohaterów, jak ich życie, plany. No i zakończenie, którego niby się spodziewasz, ale... Dobra rzecz dla fanów Trainspotting, Nialla Griffithsa, trochę Smarzowskiego.
Moja pierwsza recenzja gdyż nie mogę się zgodzić z ocenami i recenzjami poprzedników.
Ludzie Wy chyba nigdy na wsi nie byliście. Ja rozumiem, że niektórzy myślą, że mleko to się bierze ze skepu i nigdy krowy na oczy nie widzieli ale może warto zdać sobie sprawę, że istnieje świat poza miastem i wygląda on dokładnie tak jak opisany w książce.
Bardzo przyzwoita książka. Dziwię się tym krytycznym ocenom. Chyba komuś zabrakło dystansu... "Przemytników" warto przeczytać jako swego rodzaju postscriptum do ... "Galicyanów"! Przypadkiem tak mi się to ułożyło - kto nie czytał - namawiam. Warto. Przewrotna, gorzka (generalnie - cholernie), zabawne też (w pewnym sensie), ale trzeba kupić od autora konwencję, dać się mu zaciągnąć w to przygranicze. Dla rodaków z większych miast - lektura obowiązkowa.