Joanna to czterdziestoletnia nauczycielka samotnie wychowująca nastoletnią córkę Lusię. Zmęczona pracą zawodową postanawia iść na urlop zdrowotny i zacząć realizować swe marzenia. Zamiast odpoczywać, musi jednak wyjechać, by zaopiekować się chorą ciocią. Pobyt w Starogardzie Gdańskim okazuje się pełen niespodzianek. Joanna zaczyna pisać, prowadzi "śledztwo" dotyczące przystojnego sąsiada i udziela się w hospicjum, przede wszystkim jednak wskutek tych doświadczeń całkowicie odmienia swe życie.
Złodziejka marzeń to napisana żywym językiem, utrzymana w ciepłym, zabawnym, optymistycznym, a niekiedy poważnym tonie powieść obyczajowa, która realistycznie oddaje atmosferę niewielkiego miasta, łamie stereotypy i pokazuje, że nigdy nie jest za późno, by zacząć nowe życie.
Pisać zaczęła dawno temu. Podczas studiów (filologia polska) pracowała jako dziennikarka w szczecińskim „Punkcie Widzenia”. Wiele lat później, już jako doradca metodyczny nauczycieli języka polskiego została redaktor naczelną regionalnego pisma pedagogicznego „Wokół Szkolnych Spraw”. Jednak pisaniem książek zajęła się od 2014 roku po przeprowadzce do Starogardu Gdańskiego. W międzyczasie powstał też blog Kura Pazurem (i wygrana konkursu literackiego organizowanego przez Onet i Ambasadę Szwajcarii). Debiutowała zbiorem opowiadań i humoresek, ale wkrótce ukazały się jej powieści obyczajowe. Najpierw trylogia kociewska - jedna z jej części („To się da!”) nagrodzona została przez portal Granice.pl. Podobne wyróżnienie otrzymały też „Szepty dzieciństwa”. „Niedomówienia” natomiast były czytane we fragmentach w Radiu Gdańsk. Ostatnie jej powieści to „Postawić na szczęście” i „Dogonić miłość” (dylogia). Pisze także dla dzieci. Do tej pory ukazały się „Leniusiołki” oraz „Wiewiórka Julia i magiczny orzeszek” (ta druga ze współautorstwem Emmy Kiworkowej). „Wiewiórka Julia...” zdobyła w tym roku tytuł najlepszej książki na lato na portalu Granice.pl. Autorka mówi o swoim życiu prywatnym: „Jestem mamą dorosłej już córki, żoną najwspanialszego męża na świecie i posiadaczką dwóch kocich łobuzów. Zbieram stare książki i uwielbiam jeździć na rowerze. A pisząc, spełniam swoje życiowe marzenie. Kocham to, co robię i wyciskam życie jak cytrynę, bo mam je tylko jedno.”
"Na Kociewiu" to cykl trzech części w której poznamy Joasię i jej bliskich. Pierwsza to "Złodziejka marzeń". Jest to wznowienie i cieszę się, że mogłam objąć patronatem.
"Złodziejka marzeń" nakładem #wydawnictwoszaragodzina Anna Sakowicz - strona autorska
Autorka zabrała nas do Kociewia, by pokazać życie mieszkańców, w tym Asi, która przeprowadziła się z córką do chorej cioci.
Asia jest czterdziestoletnią nauczycielką wychowująca samotnie córkę. Aby odpocząć od pracy bierze roczny urlop choroby. Lecz za namową mamy wyjeżdża właśnie do Kociewia. Nie jest z tego tytułu zbytnio zadowolona, ale nie wie jeszcze, że los przygotował dla niej wiele niespodzianek. Z pewnością się nie nudzi. Udziela się w hospicjum dla dzieci chorych na raka, poznała wielu wspaniałych ludzi, szczególnie sąsiad ją interesuje, co do ktorego prowadzi drone śledztwa. Co z tego wyniknie ? Asua zaczyna się przyzwyczajać i życie dla niej nabiera kolorów.
Lekka, bardzo fajna, pełna humoru powieść i nasza bohaterka Asia, kobieta o dobrym sercu niosąca bezintetesowną pomoc chorm dzieciom. Jej wizyta w hospicjum przynosi radość i uśmiech, którego dzieciakom tak bardzo brakuje. Oprócz niesienia pomocy sama próbuje zająć sobie jakoś czas i z pewnością nie ma czasu na nudę.
Powieść czyta się bardzo fajnie i cieszę się, że miałam możliwość jej przeczytania. Mimo codziennych spraw nie brakuje dobrego humoru i ciekawych akcji, które rozbawią czytelnika.
Niebawem przybliżę jak radzą sobie bohaterowie kolejnej części - "To się da" w której Asia będzie musiała dokonać pewnych wyborów. Polecam !!!
Autorkę poznałam, czytając fantastyczną serię Jaśminową, którą nawet teraz jestem oczarowana i szkoda, że nie doczekałam się wersji audio. Dzisiejsza recenzja dotyczy nowej serii Na Kociewiu pt. „Złodziejka marzeń”. To pierwsza część przygód Joanny czterdziestoletniej nauczycielki, która samotnie wychowuje córkę. To nie spojler, bo tego dowiecie się już na samym początku. Każda z części to osobna historia, ale z dalszymi losami bohaterki. Muszę podkreślić, że książkę wchłonęłam na jednym wdechu na przemian, czytając i słuchając audio i co mnie rozbrajało to relacja matki z córką oraz babcią no takich troje jak ich dwoje, to ani jednej. :p Fantastyczna relacja, fantastyczne teksty, i to poczucie humoru między nimi to coś, co polubiłam w książkach autorki, ale takim głównym powodem jest to, że bez względu na to, po jaki tytuł sięgniesz poczujesz, że bohaterzy są tobie bliscy, że sytuacja, o jakiej przeczytasz jest jak najbardziej możliwa, a uwierzcie mi znam taką serię książek pewnej autorki, która według mnie nie wiedziała, co z czym (to tak, jakby dziesięciolatka pisała o rozwodach i nieudanych relacjach z bliskimi) tak właśnie czułam się czytając tej pani książki, a przy książkach Anny Sakowicz masz właśnie to uczucie takiego prawdziwego życia?! „Złodziejka marzeń” to coś na letnie wieczory, podczas podróży, do kocyka z kawą w ręku, a nawet zarwania nocy. Muszę uprzedzić, że jak zaczniesz to lepiej zaopatrz się we wszystkie części ponieważ nim się spostrzeżesz będziesz kończył pierwszy i kolejny tom. :p Moimi ulubieńcami są córka Joanny Luśka i babcia cioteczna. Te dziewczyny to zabawią nawet zagorzałego sztywniaka, mruka. :D Zapraszam do zapoznania się z opisem książki, chyba że lubicie (tak jak ja) przeżywać na bieżąco, to co przyniosą kolejne rozdziały.
Książka może nie należy do tych rollercoasterowych, ale klimat, i to coś zostanie na długo po skończeniu z tobą w twojej głowie. Czy mając już nastoletnią córkę można zacząć od nowa? Jaki jest limit bycia szczęśliwą? Czy w pewnym weku trzeba się dostosować i „założyć” moherowy beret? Rok urlopu, jaki wzięła Joanna, żeby poukładać sobie w głowie swoje życie oraz to, z czym faktycznie przejdzie się jej zmierzyć to już zostawiam do waszego przeczytania. Temat, który chwyta za serce to hospicjum i dzieciaczki które Joanna pozna nie należy do łatwych, ale jak wcześniej napisałam takie tematy powodują, że podchodzimy emocjonalnie do książek i doskonale zdajemy sobie sprawę z tematów, jakie są w niej poruszane. Stargard Gdański to miejsce, które zmieni sposób myślenia nie tylko naszych dziewczyn, ale i niejednego czytelnika. :D Pamiętaj na lepsze jutro, na zmianę swojego życia, na bycie szczęśliwym masz każdy kolejny dzień, więc co z tym zrobisz zależy od ciebie.
Nie chce pozbawiać was tej radości w odkrywaniu książki, więc z całego serca zapraszam do przeczytania. Jestem już w połowie drugiego tomu i też się dzieje, ale to przy innej okazji.
No cóż... 😬 Myślałam, że może się obroni, ale nie udało się. Przykro mi to mówić, ale biła z tej powieści jakaś tandeta. Nieśmieszny, nudny humor. Główna bohaterka, która nie ma chyba nic do zaoferowania. Rozumiem (tak mi się wydaje) zamysł książki. Ma być taka normalna, o zwyczajnym życiu i perypetiach kobiety, luźna najlepiej na ciepłe dni, ale nie przekonało mnie to. Nie będę sięgać po kolejne tomy.
Jak dotąd przeczytałam dwie książki Sakowicz i były świetne. Z radością więc sięgnęłam po tę, szczególnie, że Kociewie jest mi bliskie. I zostałam pokonana. Nie dam rady tego przeczytać do końca. :( Fabuła tak bardzo naciągana, że nic nie trzyma się kupy, że tak to kolokwialnie ujmę. Schemat jak w każdej książce - kobieta w okolicach czterdziestki ląduje na wsi, tudzież w małym mieście i tam jej życie się zmienia. Ja nawet lubię taki schemat, ale tutaj miałam wrażenie, że autorce się gdzieś spieszyło na początku i rozwinęła to w tempie błyskawicy, co niestety sprawiło, że cała ta historia jest nierealna. A pośpiech dziwi, ponieważ później natykamy się na mnóstwo „zapchaj dziur” typu „użyłam dezodorantu” czy „użyłam dezodorantu i kremu” itp. Serio? Ja to muszę wiedzieć? I to, co najgorsze - główna bohaterka głupia jak but. No jej podejrzenia odnośnie Piotra po prostu mnie rozłożyły na łopatki. I tutaj zostałam pokonana. Seria kociewska niestety nie dla mnie. A szkoda.