W kręgach władzy trwa kryzys. Po skandalu z udziałem premiera, parlament nie zdołał uchwalić wotum nieufności, a polityk, który miał przejąć władzę, znalazł się w szpitalu. Prognozy zarówno dla niego, jak i dla kraju, nie są dobre.
Sytuację pogarsza fakt, że niedługo przed mającym odbyć się w Polsce międzynarodowym szczytem, do służb specjalnych dociera informacja o możliwym zamachu. Prezydent Daria Seyda traktuje ostrzeżenia wywiadu jako realną groźbę, ale ma pewne wątpliwości – doniesienia bowiem pochodzą nie od sojusznika, a przeciwnika na arenie międzynarodowej. W dodatku ktoś z otoczenia głowy państwa zaczyna sabotować prezydenturę Seydy…
Kiedy Polska staje na krawędzi chaosu, na scenie politycznej pojawia się nowy, bezkompromisowy gracz. Zdaje się kierować słowami Winstona Churchilla, który radził: "nigdy nie pozwól, by dobry kryzys się zmarnował".
W swoim życiu przeczytałem około 20 książek Remigiusza Mroza. Myślałem, że autor już niczym mnie nie może zaskoczyć, że już wszystkie karty zostały odkryte, że już nie będzie potrafił we mnie wzbudzić takiego lęku i obaw przed dalszymi losami moich ulubionych bohaterów. I okazało się, że jednak Remigiusz Mróz kolejny raz stanął na wysokości zadania i zaskoczył mnie całkowicie. Ponadto napisał najlepszą książkę wydaną przez niego w tym roku, a jedną z lepszych w jego całej twórczości.
"Większość bezwzględna" to political fiction w swej najlepszej odsłonie. Kłamstwa, intrygi, polityczne sojusze, zdrady, obłuda i dążenie do władzy za wszelką cenę - z tym wszystkim spotykamy się w czasie lektury książki.
Po raz kolejny Remigiusz Mróz potwierdził, iż posiada bardzo obszerną wiedzę w różnorodnych dziedzinach życia, śledzi wszystkie aktualne wydarzenia na całym świecie, a jakiekolwiek prawne zawiłości potrafi wyjaśnić czytelnikowi z najwyższą starannością i zrozumieniem.
W tej książce wydarzenie goni kolejne wydarzenie; każdy rozdział kończy się w sposób zaskakujący, a wręcz szokujący. Autor nie pozwala nam odetchnąć chociażby na chwilę; wraz z bohaterami odkrywamy kolejne polityczne zagadki, wchodzimy w niepewne sojusze, a także boimy się wręcz o dalsze losy większości bohaterów.
Remigiusz Mróz porusza w "Większości bezwzględnej" przeróżne tematy, które wiodą prym w dzisiejszych środkach masowego przekazu -> jak chociażby: problematyczne stosunki Polski z innymi krajami europejskimi, problem terroryzmu światowego oraz uchodźców, wpływ islamu na bezpieczeństwo w zakresie światowym.
No i trzeba wspomnieć o zakończeniu, które dla mnie osobiście było bardzo bolesne, smutne i niepocieszające. Co prawda domyślałem się, że niestety taką drogę wybierze autor na końcowych stronach swojej powieści, aczkolwiek nie spodziewałem się, iż będzie to tak boleśnie i bezpośrednio ukazane.
Reasumując "Większość bezwzględna" to zdecydowanie najlepsza książka wydana przez Remigiusza Mroza w tym roku. To pozycja, po którą warto sięgnąć, a z której zagorzali fani Mroza powinni być zdecydowani zadowoleni.
Dobrze już poznani bohaterowie muszą sobie poradzić w nowych sytuacjach i politycznych, i osobistych. Życie Hauera zmieniło się diametralnie po wydarzeniach z finału pierwszego tomu. Sytuacja życiowa, relacja z żoną jest chyba jeszcze bardziej wyrachowana, przekalkulowana, ukierunkowana stricte na sukces polityczny. Daria Seyda zaczyna tonąć w bagnie manipulacji, intryg, szantażów. Dodatkowo ciąży nad nią widmo zamachu terrorystycznego, a wsparcie męża przestaje być tak oczywiste. Niektóre rozdziały należały do nowej postaci, Azamat'a Szachmatow. I tu mam zastrzeżenia, nie tyle do samej kreacji, ile do nazwiska postaci. Szachmatow? Naprawdę? Tak czy inaczej, miał on duże znaczenie dla historii. W zasadzie każda postać w tej serii próbuje narzucić własną narrację. Nie zabraknie trupów i w szafie, i w wątku kryminalnym.
Jak zawsze autor zrobił solidny research. Zamieścił na łamach powieści mnóstwo ciekawostek, smaczków, dygresji nie tylko z areny politycznej. Choć powieść była napisana lata temu to bieżące wydarzenia agresji Rosji, napięć na Ukrainie, działań zbrojnych nabierają innego kontekstu.
Historia opisana zgrabnie, z wielką lekkością, przystępna nawet dla osoby niezbyt zainteresowanej polityką.
Książkowe portfolio Remigiusza Mroza jest tak szerokie, że istnieje duża szansa, że każdy znajdzie w nim jakąś serię, która w mniejszym lub większym stopniu przypadnie mi do gustu. Ja w każdym razie znalazłem.
Z panem Mrozem mam taki problem, że zazwyczaj pisze straszne banialuki, niemożliwie lejąc przy tym wodę, a jego bohaterowie, niezależnie po którą serię się sięgnie, są jak od jednej sztancy: ten jest trochę pierdołą idealistą, ten cynikiem, a ta karierowiczką, wystarczy dorzucić do tego garść ciekawostek z Wikipedii, masę dialogów i ciętych ripost, niby szybką akcję oraz emocje rodem TVN - owskiego tasiemca i mamy przepis jak tłuc po pięć książek rocznie.
Pomimo tego co napisałem w akapicie powyżej, muszę przyznać, że lektura "Większości bezwzględnej" okazała się całkiem przyjemna. Mówiąc wprost wkręciłem się i to pomimo, że Mróz stosuje wszystkie swoje zgrane sztuczki. W formie audiobooka jednak, jako guilty pleasure się sprawdziła, bo i akcja jakoś trzyma się kupy, i problem niepełnosprawnych w życiu publicznym został poruszony i ciekawe zagadnienia z zakresu marketingu politycznego są obecne - książka wchodzi gładko i bez większych zgrzytów fabularnych.
Początek mnie przynudzał, ale wraz z rozwijającą się fabułą *choć troszkę powoli* pokochałam tę książkę. Rywalizacja, plot twisty i ukazanie polityki dla osób, które nie interesują się w życie polityczne moim zdaniem zostało świetnie przedstawione i wmiarę prosto wytłumaczone. Mróz zrobił swoje.
The beginning of the book was probably a bit long and not much was going on, apart from political dscussion. Later on it got more interesting and unpredictable. I think it has nothing to do with real politics although we may get some idea about the types of relationships that happen in politics. The ending was quite good, that is probably the first time I can say it about the author's books. I'm looking forward to continuing the series .
Książki Mroza czyta się szybko. Są napisane w sposób, który czytelnika wciąga i wręcz nie pozwala się oderwać. Te komplementy dotyczą stylu, li i jedynie, bo co do samej fabuły i bohaterów... Muszę przyznać, że byłam zachwycona 'Wotum nieufności'. Political fiction o polskiej polityce? Niesamowicie wciągające? Byłam za! I o ile reszta książek Mroza podeszła mi tak sobie, to z pewną dozą niecierpliwości czekałam aż Mikołaj przyniesie mi 'większość bezwględną' pod choinkę. Doczekałam się i... Czar trochę prysnął. Bo o ile kontynuacja jest równie wciągająca, co część pierwsza, to... No właśnie. Akcja jest wartka, ale momentami aż ZA wartka - dzieje się milion rzeczy, jedna za drugą i w pewnym sensie żaden z wątków fabularnych nie jest tak naprawdę rozwiązany, a jedynie zastępowany następnym. Plus, umówmy się: jest tutaj takie zatrzęsienie niesamowitych zwrotów akcji i nieszczęść, które nigdy nie miałby miejsca w rzeczywistości. Jadne, to fikcja literacka. Ale mimo wszystko, odrobina prawdopodobności jeszcze nikogo nie zabiła. To po pierwsze. Po drugie - mnóstwo jest wątków, które nie wnoszą absolutnie nic do fabuły - mówię tu o wszystkich wtrąceniach, ciekawostkach i definicjach ~fancy~ słów, które z powodzeniem można byłoby zastąpić słowami używanymi na codzień. Jasne, fajnie się je czyta, ale kiedy pojawiają się non-stop, odciągają uwagę od fabuły i po pewnym czasie po prostu irytują. Po trzecie - postaci. I o matko, gdzie tutaj zacząć... Dobra, zacznijmy od Seydy. Potencjał ogromny: pierwsza kobieta prezydent, otoczona ludźmi, którzy albo nią manipulują, albo próbują ją zniszczyć. Zamiast pokazać, że uczy się na swoich błędach i dorównuje swoim politycznym graczom, jest ukazana jako klucha, która w każdej sytuacji ma związane ręce i potrzebuje ramienia, na którym może się oprzeć. Hauerowie... Od początku wydawali mi się kalką Franka i Claire Underwood. Kalką, której niestety brakuje finezji i pewnego uroku, który posiada ta amerykańska fikcyjna para. Osobiście, bez względu na to co państwo Underwood planują zrobić: zabić kogoś czy przejąć też całkowicie władze w Ameryce, ja zawsze im kibicuję, ale absolutnie nie mogę tego powiedzieć o Milenie i Patryku Hauer. O ile nie przeszkadza mi ich pęd do władzy (mimo, że nie rozumiem ich motywacji. Czemu chcą rządzić? Nie wiem), to po prostu irytuje mnie ich pretensjonalność. Są jak skrzyżowanie Underwoodów i Lewandowskich - z niefortunną przewagą celebryckich cech tych drugich. Pomijam już fakt, że niepełnosprawność Hauera została po prostu zepchnięta na drugi plan i praktycznie w żaden sposób nie było pokazane, jak bohater sobie z tym radzi, czy jak to przeżywa, ani jak reaguje na to otoczenie, czy jak zmienił się jego światopogląd na niektóre sprawy. Trochę to wyglądało tak, jakby po prostu fakt, że musi jeździć na wózku i jego życie dość znacząco się zmieniło, w żaden sposób na niego nie wpłynęło. Szkoda. I ostatnia rzecz, za która na pewno zostanę uznana za pieprzniętą feministkę, ale mówi się trudno (w sumie będzie to dla mnie komplement). Ta książka to jedno wielkie sausage party. Kobiety, które przewijają się najczęściej na stronach tej książki to Seyda i Milena. Ta pierwsza jest przedstawiona jako średnio kompetentna ciepła klucha, a ta druga jako weganka, która bezlitośnie dąży do władzy (i to nawet dla siebie, tylko dla swojego męża). I oczywiście, te dwie kobiety się nie cierpią. OCZYWIŚCIE. Poza tym mamy byłą premier Swobodę, która pojawia się kilka razy i o ile ona jest kompetentna, to jej kompetencje służą głównie temu, żeby wepchnąć Patryka na polityczny szczyt. A poza tym jest Kitlińska i... Tyle. Ja wiem, że świat polityki jest cały czas męski (albo przynajmniej jest jako taki postrzegany), ale to jest fikcja literacka. Jeśli ktoś decyduje się na obsadzenie kobiet jako dwóch silnych i znaczących postaci, to proszę dać im osobowość, siłę przebicia, kompetencje! Proszę ich nie szczuć między sobą. Nie muszą być przyjaciółkami, ale niech się przynajmniej szanują i nie starają się kopać pod sobą dołków przy każdej nadarzającej się okazji. A przede wszystkim drogi autorze, Ech. Ponarzekałam sobie, nie ma co. I to nie jest tak, że ta książka mi się nie podobała - jak napisałam na samym początku, czyta się ją dobrze i szybko, jest idealną lektura na własnie takie świąteczne i leniwe dni. Co nie zmienia faktu, że mogłaby być lepsza. Może trzeba byłoby się zastanowić, co jest ważniejsze: ilość książek czy ich jakość? Tyle. Dlatego też powstrzymam się od oceny gwiazdkowej, bo szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, jak ją ocenić.
Teraz tak: nadal się to szybko czyta i wciąga. tylko że mam coraz mniej cierpliwości i do zachowań bohaterów, i do akcji, a do "ciekawostek" którymi raczy nas autor co dwa paragrafy tym bardziej. Jest ich po prosto za dużo!! Dominują i wku-rza-ją. 2,5 gwiazdki.
4,25/5 ⭐ Ta część była lepsza niż pierwsza, koniec to niezły plot twist, do samego końca ma się nadzieję, że wszystko się naprawi. Zakończenie wciska w fotel i jestem bardzo ciekawa, jak autor rozwiąże tę sytuację i jak poprowadzi historię w ostatnim tomie.
Nie tak wyobrażała sobie swoją prezydenturę Daria Seyda. Nie dość, że premier Chronowski, szantażujący ją posiadanymi kompromitującymi materiałami, pozostał na swoim stanowisku, to jeszcze nad organizowanym przez nią międzynarodowym szczytem w Malborku zbierają się ciemne chmury. Daria dostaje informację o prawdopodobieństwie przeprowadzenia ataku terrorystycznego i szybko okazuje się, że mając wybór odwołać szczyt lub zorganizować go za wszelką cenę, nie da się wybrać dobrze. Tymczasem wybudzony ze śpiączki Patryk Hauer próbuje oswoić się z myślą, że resztę życia spędzi na wózku. Wrogiem numer jeden Patryka i Darii staje się premier Chronowski. Kwestią czasu jest kiedy połączą przeciwko niemu siły.
"Większość Bezwzględna" to drugi tom cyklu "W Kręgach Władzy" i kontynuacja świetnego "Wotum Nieufności". Remigiusz Mróz po raz kolejny udowadnia, że political fiction to jego żywioł. Mamy tu doskonałą intrygę, mamy polityczne przepychanki, mamy nieprzewidziane zwroty akcji, mamy dobrze skonstruowanych, skomplikowanych bohaterów, mamy sporo zakulisowych brudów. To wszystko mieliśmy już w pierwszej części, tu jednak jest "bardziej". Szybciej, intensywniej, groźniej. I byłoby wspaniale - gdyby sceny, gdzie akcja zwalnia i zaczyna się wlec też nie były "bardziej"...
Ale po kolei. Bohaterowie. Bardzo lubię gdy bohaterowie powieści nie są jak przysłowiowa krowa, która nie zmienia zdania. Tutaj mamy bohaterów, którzy nie tylko zmieniają zdanie, ale zmieniają swój światopogląd i charakter. Dynamiczny bohater to dobry bohater. I za to duży plus. Drugi plus za emocje, jakie budzą niektóre postacie. Ilekroć na kartach powieści pojawiał się Chronowski, miałam ochotę wyrzucić książkę przez okno. I choć nie sprawiało mi przyjemności czytanie o nim, doceniam fakt, że autor był w stanie wywołać u mnie tak silne emocje tym jednym bohaterem.
Kolejna rzecz, o której muszę powiedzieć, to fabuła. Tak jak w poprzedniej części zaczyna się od informacji będącej niczym grom z jasnego nieba, a potem jest tylko coraz lepiej. Jak wspomniałam już wcześniej, momentami akcja zwalnia, zaczyna się wlec, dzieją się rzeczy mało istotne i wkrada się nuda, ale są to momenty krótkie i raczej rzadkie. Pan Mróz doskonale też buduje napięcie. Sprawa ataku terrorystycznego gmatwa się coraz bardziej z każdą stroną - to samo tyczy się również rozgrywek politycznych Darii i Patryka. Aż w końcu dochodzimy do grande finale...
Ach, to zakończenie! Szok, niedowierzanie i wściekłość, że akurat w takim momencie książka musiała się skończyć. Przez kilka minut, gdy emocje były jeszcze gorące, nie byłam sobie w stanie wyobrazić czekania na kolejną część. Do ostatniego słowa miałam też nadzieję, że to wszystko nie tak jak się wydawało. Nie powiem co się stało, ale zakończenie było niesamowite. Panie Mróz, proszę pisać szybciej trzecią część!
Co więcej mogę napisać? Książka jest świetna. Zdecydowanie lepsza niż cykl z Joanną Chyłką. Gdyby nie te momenty gdzie dyskretnie zaczynało powiewać nudą, dałabym 10/10. Ale jednak nie. Może trzeciej części uda się uzyskać taki wynik. Już nie mogę się doczekać, żeby to sprawdzić!
Druga część politycznego thrillera Remigiusza Mroza właściwie mnie zniechęciła. Nie ma w tym winy autora. Więcej powiem, jest to prawdopodobnie, chwilowe mam nadzieję, rozczarowanie całym gatunkiem, do którego należy cykl W kręgach władzy. Wynika ono z bezradności autorów tego typu thrillerów wobec tego, co dzieje się w realu, w różnych krajach, Polski nie wyłączając. Kiedy porównuję bohaterów literackich „grających o tron”, dobrych i złych, lekko i mocno skorumpowanych, ideowych i cynicznych, bezradnych wobec technik manipulacyjnych i speców od czarnego PR, ale wszystkich charakteryzujących się jakąś osobowością, kiedy ich porównuję z miałkością żywych polityków i politykierów, żal i rozdrażnienie sięgają zenitu. Co gorsza, trudno znaleźć polityczny thriller, który pokusiłby się o sięgnięcie do społecznych reperkusji, często po prostu wynaturzeń, jakie bezwzględna walka o władzę na ogół niesie za sobą, zataczając coraz szersze kręgi, czy to w jednym kraju, czy w stosunkach międzynarodowych.
Pewnie tak musi być. Żeby thriller trzymał w napięciu, żeby miał dużo niespodziewanych zwrotów akcji bohaterowie muszą być wyraziści w działaniu, myśleniu i planowaniu. I Większość bezwzględna te warunki spełnia. Każda z postaci, prezydent Daria Seyda, pretendent do najwyższych stanowisk Patryk Hauer, jego diaboliczna żona Milena, nawet najczarniejszy szwarccharakter premier Adam Chronowski oraz co najmniej pół tuzina drugo- i trzecioplanowych bohaterów to dość ciekawe osobowości. Żyją w swoim kręgu, gdzie ważne jest jedynie utrzymanie lub powiększenie zasięgu już zdobytej władzy. Ludzie spoza niej to tylko głosy wyborcze, które zdobywa się poprzez przekaz medialny i to taki, który musi grać na emocjach. Jest też w powieści kontekst międzynarodowy, z tradycyjnymi i nowymi wrogami. Czy z okazji szczytu w Malborku dojdzie do zamachu? Jaka jest rola prezydenta Rosji w polskich grach i gierkach?
Przypominam, że w Posłowiu do Wotum nieufności, pierwszego tomu cyklu, Remigiusz Mróz zapowiadał, że realna polityka okaże się „tylko niewinną sielanką” w porównaniu z walką w jego Kręgach władzy. Jeśli o mnie chodzi, życie coraz częściej przerasta wyobraźnię literacką, nawet jeśli mechanizmy tego stanu rzeczy są mniej wyraziste i spektakularne. A może po prostu trudniejsze do uchwycenia?
Remigiusz Mróz jest jednym z moich ulubionych współczesnych polskich autorów. Odkryłam go stosunkowo późno, bo rok temu, po powrocie do Polski i aktualnie staram się być na bieżąco z kolejnymi publikacjami. Ostatnie trzy wieczory spędziłam w towarzystwie prezydent Seydy, Patryka i Mileny Hauerów oraz reszty bohaterów serii “W Kręgach władzy”. Sama trochę zastanawiam się dlaczego zdecydowałam się sięgnąć po fikcję polityczną, która nie należy do moich ulubionych. Cóż, oglądam serial “Madam Secretary”, ale już “House of cards” porzuciłam już po trzecim sezonie i wcale nie ciekawi mnie, co działo się w świecie Franka Underwooda… Wracając do książki - w “Większości bezwzględnej” dużo się dzieje. Czasami wręcz odnosiłam wrażenie, że zbyt dużo, by uwierzyć w prawdopodobność tego wszystkiego. Oczywiście mogę się mylić, bowiem nie śledzę z zapartym tchem zmian na realnej scenie politycznej. Za duży plus uznaję język, który nie jest ani specjalnie upiększony, ani ocenzurowany. Polityka to w głównej mierze “męska” rzecz i słownictwo jest dobrane wyjątkowo dobrze. Akcja i sama “intryga” jest całkiem zgrabnie poprowadzona, ujawniając nam powoli zawiłości kuluarów rządowych, ale też prawa konstytucyjnego. Widać w niej dogłębną znajomość tematu związaną z wyuczonym zawodem autora. Uważny czytelnik bez problemu doszuka się również odniesień do aktualnych wydarzeń w Polsce, po czym uśmiechnie się nad nimi z pewnego rodzaju refleksją. Jeśli interesuje Was taka tematyka, z pewnością powinniście sięgnąć po ten tytuł (pamiętając wcześniej zapoznać się z pierwszą częścią cyklu)
"Większość bezwzględna" na pewno nie zaliczy się do typowych powieści Remigiusza Mroza, które można pochłonąć przez jedną bądź dwie noce. Wymaga ona nieco więcej czasu, żeby spokojnie wejść i zgłębić wszystkie zachodzące w niej przetasowania i zmiany układów sił, która raz waha się na korzyść pary Hauer – Seyda, a raz na korzyść premiera. Z całą pewnością podwyższa ona poziom postawiony przez Wotum nieufności i obecnie po Chyłce, W kręgach władzy wpisuje się do moich ulubionych cykli Remigiusza Mroza. Chociaż zasłużenie autor zbiera z nią prztyczek w nos za wykorzystywanie znanych już schematów. Zamach terrorystyczny i postać psychopatycznego zamachowca pojawia się już po raz trzeci, a samo zakończenie do złudzenia przypomina finał "Inwigilacji". Oczywiście wprawia czytelnika w osłupienie, jest bardzo trudny do zaakceptowania i z całą pewnością nic już po nim nie będzie takie, jak wcześniej. Jednak to wszystko już było. Autorze czekam na coś nowego i mam nadzieję, że zapowiedziana "Władza absolutna" zaskoczy mnie czymś kompletnie nowym. Na koniec tylko pragnę podziękować za przeplatanie mrozowego świata, w Większości bezwzględnej nie brakuje przywołania moich ulubionych prawników z warszawskiej kancelarii i postaci słynnego behawiorysty, Gerarda Edlinga.
Książki Mroza same się czytają. Tak było właśnie w przypadku tej powieści. Większość bezwzględna" to w miarę dobra pozycja, która mimo wszystko odbiega poziomem od pierwszego tomu. Głównym zarzutem, który mam do przekazania jest brak ciekawego pomysłu na intrygę. Nie było to coś, co mnie bardzo zafascynowało, kolejny raz działo się zbyt wiele i jest tylko 1% szans, że to faktycznie miałoby miejsce. Jestem lekko zawiedziony z tym jak Mróz przedstawił postacie. Seyda została przedstawiona jako ciepła klucha, która zgrywa bezwzględnego gracza sceny politycznej, jednak w rzeczywistości każde zawirowanie sprawiało jej dużą trudność. Lepiej prezentował się Hauer, który przeżywał wewnętrzną walkę i to było naprawdę dobrze przedstawione. Za to pochwalić muszę końcówkę - to było coś! Autor po raz kolejny nie patyczkuje się z bohaterami i państwem i muszę przyznać, że wyszło to bardzo dobrze. Stan w jakim znalazła się Polska pod koniec tej książki jest naprawdę kontrowersyjny i jestem ciekawy, jak zostanie to rozwiązane. Ta powieść była po prostu neutralna, spodziewałem się czegoś znacznie lepszego.
Pierwszy tom serii "W kręgach władzy" był na tyle interesujący, że nabyłem tom drugi i postanowiłem niezwłocznie przeczytać. Fabuła, postacie - wszystko w "Większości bezwzględnej" podane jest jak w pierwszym tomie. Akcja pędzi i prawie co chwila następuje zwrot akcji, ale mimo to, a może właśnie dlatego staje się to trochę nużące. Już w recenzji "Wotum nieufności" wspominałem, że brak mi trochę pogłębienia sylwetek bohaterów i jakiegoś głębszego tła opisywanych wydarzeń. Teraz widać to jeszcze mocniej. Niby śledzimy losy najważniejszych osób w państwie, ale w zasadzie nie widzimy ich przy pracy. Prezydent Daria Seyda wydaje się mieć tylko jednego współpracownika - Huberta Korodeckiego, a reszta kancelarii w ogóle nie istnieje. Podobnie w przypadku innych postaci, a także wydarzeń - np. międzynarodowy szczyt w Malborku ledwie jest zaznaczony. Powierzchowność akcji sprawia, że nie jest to powieść odsłaniająca jakieś prawdziwe kulisy władzy. To kolejne zwykłe czytadło - chociaż dobrze napisane. Z posłowia autora wynika, że powstanie kontynuacja. Tym razem nie jestem już pewien czy sięgnę po kolejny tom.
Gdybym czytała tę książkę, czy to w wersji papierowej, czy ebookowej, zapewne nie udałoby mi się jej skończyć. Na szczęście, próg wytrzymałości dla audiobooka słuchanego podczas gotowania, czy spacerowania z psem jest dużo wyższy i dałam radę wysłuchać całości. Nie wiem, czy po dłuższej przerwie od Mroza zmniejszyła się moja tolerancja dla jego maniery pisania, czy autor popłynął przy tej serii bardziej niż zwykle, ale dialogi w "Większości bezwzględej" są po prostu dramatyczne. Nie wiem, czy są na świecie ludzie, którzy komunikują się w sposób podobny do bohaterów, ale z pewnością jestem wdzięczna, że żadnego z nich w życiu nie spotkałam, bo nieustanne wplatanie w dyskusję idiotycznych metafor i nic niewnoszących ciekawostek byłoby trudne do zniesienia.
Wysoka ocena wynika tylko i wyłącznie z tego, jak wciągająca była dla mnie ta historia. Mimo niedociągnięć w formie, im dłużej słuchałam, tym trudniej było mi się od niej oderwać, a zakończenie było dla mnie idealnie wyważone. Z tego też powodu będę słuchać dalej, choć już się wzdrygam na myśl o poznaniu 51. twarzy farinaty.
Trzymająca w napięciu. Niepozwalająca się odłożyć. Dojdzie do tego, że będziesz przeklinał/-a Mroza za bezpowrotnie stracone godziny snu oraz napisanie takiej książki, która nie pozwoli Ci na chłodno przeanalizować fabuły, zrobić ewaluacji tego, co właśnie się wydarzyło. Już sama liczba zwrotów akcji, bezpardonowej liczby mijanek głównych bohaterów i ich celów oraz wielopoziomowość fabuły wciśnie Cię w fotel (dosłownie!), a książka na te kilka dni/godzin (nie ma żadnych szans, że będzie Cię trzymać w niepewności dłużej) stanie się dla Ciebie narkotykiem nie mniej uzależniającym niż te najlepiej do tego celu spreparowane. Wątek kryminalny okaże się nie z tej ziemi, a jego bezwzględne zakończenie... coż, dla wszystkich którzy uważają, że mogą powieść tą ocenic na podstawie paru akapitów z tyłu okładki, mam smutną wiadomość: nawet jeżeli zagłębicie się w lekturę nich chociażby i dziesięciokrotnie, nigdy nie będziecie w stanie pojąć kunsztu i zarazem nieobliczalności, którą przygotowała na was Większość Bezwzględna.
Ku mojemu zaskoczeniu chyba nawet odrobinę lepsza niż część pierwsza.
Nie zmienia to jednak następujących faktów: 1) jest to literatura rozrywkowa, nie Wielka Literatura; 2) jest to literatura rozrywkowa, przy której trzeba się mocno skupić, żeby śledzić wszystkie wątki w każdym momencie; 3) duża część książki jest złożona ze sklejonych ze sobą ciekawostek, które biorą się "z pupy", trwają dwa akapity, i miło się o nich czyta, ale nie ma co liczyć na jedną, piękną kompozycyjnie opowieść.
Mróz dostaje bardzo dużego plusa za zakończenie i za pochlebne odniesienie się do absolutnie genialnych "Niksów". Jednocześnie nie mogę obwołać tej książki ideałem - to po prostu i aż dobra literatura rozrywkowa z pomysłem na siebie.
To chyba już charakterystyczna cecha serii, że kończy się w ten sposób. Nie przeszkadza mi to bynajmniej. Uwielbiam cliffhangery i sama je stosuję. Nadal jestem fanką Hauerów. Podoba mi się sposób, w jaki prowadzona jest fabuła, chociaż oczekiwałam finału w niektórych wątkach. Poziom skomplikowania jednak, biorąc pod uwagę, że to political fiction, nie jest wystarczający. Wystarczy porównać jeden wieczorny serwis informacyjny, a fabuła staje się płaska, dwuwymiarowa. Nie przeszkadza to w pozytywnym odbiorze powieści, o ile nie ma się wygórowanych wymagań. Ja w gatunku raczkuję, więc nie mam :)
Nie, ludzie nie rozmawiają ze sobą na co dzień, wymieniając się przy tym cytatami znanych strategów i polityków recytowanymi z pamięci. Nie dopowiadają za każdym razem, i to w błyskotliwy sposób, zdań rozpoczętych przez swojego rozmówcę, nie czytają sobie w myślach i nie dochodzą do tych samych wniosków w mig. Nie snują rozważań na temat działań postaci historycznych z dokładnym podaniem czasu, w którym miały miejsce, i zazwyczaj nie okazuje się wtedy, że nasz rozmówca doskonale zna tę sytuację. Tacy ludzie nie istnieją (dzięki Bogu) nigdzie poza tą książką, a takie dialogi sprawiają, że całość jest zwyczajnie irytująca.
Pierwsza część "W kręgach władzy" mocno mnie wciągnęła, czytałam ją z zainteresowaniem i przyjemnością. O tej książce niestety nie mogę tego powiedzieć.