Niezwykle osobista książka Reginy Brett, autorki bestsellerów Bóg nigdy nie mruga, Jesteś cudem, Bóg zawsze znajdzie ci pracę i Twój dziennik.
"Ta książka nie jest dla każdego. Napisałam ją z myślą o tych, którzy zostali zranieni albo kochają zranionych, ale i dla tych, którzy są nieświadomi własnych ran, chociaż innym wydają się one oczywiste.
No dobrze, wygląda na to, że ta książka jest dla każdego.
Głodna miłości – tak czułam się przez wiele lat mojego życia. I wiem, że nie jestem w tym odosobniona.
Przeżyłam wiele trudnych chwil. Dziś potrafię spojrzeć wstecz i dostrzec dar w każdym z moich doświadczeń. Gdybym mogła wybierać z menu życia, nigdy nie zdecydowałabym się na większość sytuacji, które mi się przytrafiły – a mimo to żadnej nie żałuję. Każde doznanie i każdy związek uczyniły mnie tą osobą, którą jestem. Dziś wreszcie mogę powiedzieć, że kocham ją całym sercem.
Pragnę, żebyś i ty ze wszystkich sił pokochał siebie, swoje życie i otaczających cię ludzi." – Regina Brett
Regina Brett has been a newspaper columnist for fourteen years, eight of them for Cleveland's Plain Dealer, where she was a finalist in 2008 and 2009 for the Pulitzer Prize in Commentary. She also hosts a call-in talk show once a week on WCPN, the Cleveland NPR affiliate, and speaks regularly to companies and not-for-profit organizations
Osobiście do mnie ta książka mało przemawia, ale nie powiem, że jest zła. Jest to bardziej opis własnych przeżyć autorki z wstawkami historii jej czytelniczek i znajomych. By odnaleźć coś dla siebie w tej książce, sądzę, że trzeba mieć podobne przeżycia. Chciałbym napisać, ze czyta się lekko jak powieść, bo ma to strukturę powieści autobiograficznej, ale historie opisane są ciężkie co sprawia, że jednak aż tak lekko się nie czyta. Czy polecam ? Generalnie dla kobiet po ciężkich przeżyciach może to być bardzo dobra lektura.
2.5, cytując „ta książka nie jest dla każdego” - zdecydowanie nie dla mnie. Niestety w wielu rozdziałach było odwołanie do Boga, religii, modlitwy, są to elementy, których nie jestem w stanie odnieść do swojego życia ani zastosować jako osoba niewierząca. Przeszkadzało mi również „zbyt wdzięczne” podejście autorki, które momentami (przynajmniej dla mnie) było przesadzone i wręcz sztuczne. Ostatnia 1/3 zdecydowanie lepsza od początku, ponieważ lekcje były poparte różnorodnymi historiami i przeżyciami. Na początku ta sama opowieść jest przedstawiana kilka razy, co mnie nużyło i nie zachęcało do kontynuowania czytania przez co proces przebrnięcia przez książkę trwał ponad rok. Plus za bardzo przyjemny styl pisania.
Sięgałam już wcześniej po książki Reginy - każda z nich w jakiś sposób do mnie trafiła i została w moim sercu lub głowie na dłużej. Tym razem też tak było 🤍
Kolejna książka z serii ,,50 lekcji...". W każdej z nich autorka opisuje przeżycia swoje i najbliższych, a na ich podstawie wyciąga wnioski i uczy nas, jak możemy stać się lepszymi ludźmi.
W tej książce Brett pisze przede wszystkim o miłości, ale także o związanych z nią różnych uczuciach: wdzięcznością, strachem, radością a nawet wstydem i wiele innych.
Drogę - długą, krętą, trudną - którą przebyła, opisuje w przystępny sposób, w stylu autobiograficznym. Opowieść inspirująca i ciepła, warta przeczytania dla każdego, choć chyba najbardziej trafi do ludzi o podobnych przeżyciach.
Moja 3 książka Reginy Brett. Wraz z kolejną przyszła reflekcja, że trochę zbyt bajecznie Regina opowiada. Oczywiście porusza wątki przykre i smutne i pokazuje jak odzyskać nadzieję w momentach, kiedy jej brak ale... Wszystkie książki Reginy wymagają od nas zastanowienia i refleksji, zdecydowanie nie są "na raz" tylko wielokrotnie mogą do nas wracać w różnych etapach naszego życia.
jak zaczelam czytać książkę bardzo pomogła mi poradzic sobie ze stresem i miec bardziej pozytywne nastawienie, po jakos dwoch tygodniach czytania odstawiłam ja na pol roku co było bledem, wrocilam do niej i dokończyłam w godzine, super książka i pomaga pozbierać mysli, super na poczatek :3
I kolejna książka (właściwie poradnik) autorstwa Reginy Brett, która zupełnie do mnie nie trafiła. Myślę, że z felietonami Brett trzeba trafić w idealnym momencie własnego życia, jak również należy mieć odpowiednie podejście i w pełni zgadzać się z poglądami autorki – inaczej czytelnik może mocno się przejechać. Jak było (ponownie) w moim przypadku. Kiedyś uwielbiałam czytać wszystko, co Brett pisała w swoich poradnikach – dzisiaj śmieję się z jej absurdalnych rad, choć szanuję opinię innych, bo wiem, że przedstawione w książce historie często potrafią dać innym kopa do działania, motywację czy zwyczajne wsparcie w ciężkich chwilach.
„Kochaj…” nie przypadło mi do gustu z kilku powodów. Po pierwsze, poradnik ten jako jeden z niewielu (tak mi się wydaje przynajmniej) w dorobku Brett zdaje się być autobiografią, pamiętnikiem, do którego czasem dodaje anegdotki i historie innych ludzi. Gdyby jednak autorka postanowiła zaniechać moralizatorskiego tonu praktycznie w trakcie każdej lekcji, wynik ostateczny byłby bardziej pozytywny, a moje odczucia o wiele przyjemniejsze. Po drugie, Brett zupełnie nie słucha własnych rad i często gęsto opisuje swoje poglądy jako prawdę objawioną, wedle której każdy ma podążać. Niezwykle drażniły mnie (ponownie, heh) przytyki religijne. Każda z lekcji opierała się na posłuszeństwu Bogu, ponieważ podążając zgodnie z Jego ścieżką można osiągnąć zbawienie i bezpieczeństwo. Autorka próbowała w nich przekonać, że tylko dzięki powierzeniu Mu życia możemy osiągnąć szczęście i w końcu siebie do reszty pokochać. Przedstawiając swoje doświadczenie nie unikała opisywania dosyć kontrowersyjnych tematów, i jak dla mnie, często dodawała do tego wielkie morały narzucając czytelnikowi własną wizję. Nie lubię takich zagrywek w poradnikach (choć też nie lubię tego gatunku, ale do „książek” Brett odczuwam wielki sentyment i nostalgię).
Co do zalet, książkę słucha się w miarę okej, jeśli przyspieszy się lektora praktycznie na maksymalną prędkość (ja słuchałam na prędkości 2,5x). Niejednokrotnie jednak musiałam przerywać słuchowisko, by się zaśmiać z frazesów mnożonych na potęgę przez autorkę. Zdecydowanie, jak napisałam wyżej, nie jest to książka dla każdego, jednak cieszę się, że komuś ów poradnik pomaga w cięższych chwilach. Do mnie zupełnie nie trafił, aczkolwiek jestem zadowolona, że skończyłam słuchać tę książkę (nigdy nie robią DNF-ów, choć tu było naprawdę blisko). Niektóre rozdziały bardzo wzruszające, ale wciąż jak w przypadku „Bóg nigdy nie mruga 2…” to bardzo nudna, irytująca i żmudna lektura – każda lekcja kończy się tym samym wnioskiem! Nie polecam 🥱.
"Słońce świeci dla wszystkich bez wyjątku. I nigdy nie przestaje, nawet gdy chmury, deszcz, śnieg albo grad nie pozwalają nam go poczuć." Niby 50 lekcji a ja juz zapomniałam większość tematów jakie były poruszane w tej książce 🤷♀️. W porównaniu z "Bóg nigdy nie mruga" od tej samej autorki, ta pozycja była o wiele słabsza. Mimo wszystko nie żałuję że przeczytałam.
Jaka jest cena za wdzięczność ? Jaka jest cena za przeżytą traumę ? Jak widzieć, czuć i słyszeć bardziej. Piękna przygoda. Naucz się kochać jak Regina. Naucz się kochać bez względu na okoliczności. Kochaj. Polecam.
This entire review has been hidden because of spoilers.
"Mam nadzieję, że po tych lekcjach zrzucisz pelerynę superbohatera, otworzysz serce i wzniesiesz się jeszcze wyżej, niż wydawało ci się to możliwe." "Kochaj. 50 lekcji jak pokochać siebie, swoje życie i ludzi wokół" to najnowsza książka uwielbianej przeze mnie Reginy Brett. Jest to jak do tej pory najbardziej osobista książka, a dzięki temu najlepiej trafia do czytelnika. Jeśli czujesz się zraniony/zraniona, jeśli ktokolwiek kiedyś cię skrzywdził lub kochasz osobę w jakiś sposób skrzywdzoną, to musisz tę książkę poznać.
W każdej kolejnej książce pani Brett otwiera przed czytelnikami nowe pokłady wiary i miłości, a jej działanie motywuje nas do rozpoczęcia własnego. W prosty sposób przekazuje bardzo trudne fakty i przeżycia z własnej przeszłości, z którymi mało kto by sobie sam poradził. Regina Brett jest osobą poważnie doświadczoną przez życie, a próby te trwają już od samego dzieciństwa. Mimo wszystkich krzywd i osobistych dramatów nie poddała się i ma teraz siłę i odwagę, by o tym pisać. Czy można ją już uznać za bohaterkę? Jeśli będziecie już po lekturze, to wróćcie do tego tekstu i w komentarzu dajcie znać czy się ze mną zgadzacie.
"Mówią, że przeszłość jest za nami. Ale to nieprawda - przeszłość jest w nas. Uczyniła nas tym, kim jesteśmy dziś. Ukształtowała i przeniknęła wszystkie komórki i tkanki naszego organizmu. Istnieje w każdym pociągnięciu pędzla na twoim obrazie samego siebie. Przeszłość to część arcydzieła, którym jesteś pod warstwami opinii innych ludzi i własnych ocen."
Jeśli chodzi o moją własną historię, to wydaje mi się, że na Kochaj trafiłam w odpowiednim momencie życia. Nie chodzi oczywiście o wiek, a zdarzenia, które zaczęły mnie przytłaczać. Nawarstwiały się już od dłuższego czasu, ale to we wrześniu wszystko zaczęło się u mnie sypać, a ja zaczęłam się w pewnym stopniu poddawać. Felietony Brett nie dały mi złudnej nadziei na szczęście, o nie! Pokazały, że teraz muszę sobie poradzić, bo los jest jaki jest i mogę w przyszłości trafić z deszczu pod rynnę. Dały mi siłę do działania i wiarę w to, że zawsze sobie poradzę z każdą trudnością. Przeczytałam kiedyś zdanie podsumowujące to i staram się o nim pamiętać zawsze: Nigdy nie dostajemy więcej, niż jesteśmy w stanie znieść.
Jak autorka pisze we wstępie, chce pomóc swoim czytelnikom osiągnąć stan miłości do samego siebie. Ona sama borykała się z tym problemem wiele lat i zawsze o wszystko obwiniała siebie, ale czy potrzebnie? Większość z nas ma problem z powiedzeniem o sobie czegoś miłego, jak zauważyła ostatnio moja wychowawczyni. Negatywami o samym sobie możemy rzucać całe godziny, ale choćby jedna, dwie, pięć pozytywnych cech przeraża nas i możemy zastanawiać się dniami i nocami, a i tak nic nie wymyślimy - nie chodzi o bezpodstawne słówka na poczekaniu, tylko takie z głębi serca. Sama nikogo nie neguję, bo i ja mam z tym problem. Nie wiem kiedy pokocham siebie za to jaka jestem, ale dzięki słowom Reginy Brett wiem, że jest to możliwe i tego również życzę wam!
Autorka wielokrotnie w swoich felietonach powołuje się na filmy, piosenki, wiersze, ale i na słowa osób zajmujących się prowadzeniem motywujących warsztatów lub piszących książki pomagających w ułożeniu swojego życia. Pokazuje nam, że sama nie odkryła jeszcze wszystkiego i stara się rozwijać, ale i dokształcać. Wie, że pokochanie siebie nie jest proste, tak jak zebranie się na odwagę i stawienie czoła swoim lękom. Jak sama pisze: "Przeczytałam gdzieś, że odwaga to moment, kiedy nikt nie wie jak się boimy. Dlatego dla inspiracji sięgam po książki o dzielnych kobietach takich jak Maria Curie-Skłodowska, Rosa Parks i Joanna d'Arc(...)". Dzięki temu znamy jej sposoby na odważenie się i możemy je wykorzystać we własnym życiu. Rodzaje strachu są przeróżne - poczynając od pająków przez wypowiadanie się publicznie po postawienie się komuś w swojej sprawie. Mam nadzieję, że ta książka wam, jak i mi pomoże pokonać choć jeden z nich. Zawsze to mała wygrana, która z czasem może przerodzić się w wielki sukces! Ale to wszystko zależy od was...
Przed lekturą miałam obawy. Bałam się też, że może otrzymam kolejny pseudo psychologiczny bełkot naszpikowany górnolotnymi myślami lub niewiele wnoszącymi banałami. Ku mojemu nieoczekiwanemu zadowoleniu otrzymałam oryginalne felietony kobiety, która odważnie postanowiła wpleść w nie własną historię życia.
"Każdy z nas ma w sobie czarną dziurę, która go zasysa i zamienia w bezradne dziecko z dalekiej przeszłości (...) Tej dziury nie da się zasypać pieniędzmi. Nie da się jej wypełnić cukrem, alkoholem ani seksem. Nie da się jej zlikwidować awansami zawodowymi, zabawkami ani zwycięstwami. I nie da się od niej uciec. Nie można jej zostawić za sobą - bo mamy ją w sobie."
Właśnie to, że Regina Brett niejednokrotnie została boleśnie doświadczona przez los nadaje charakter każdemu z jej felietonów. To autentyczność, którą autorka potrafi wyrazić oraz jej lekkie pióro przykuwają uwagę czytelnika. Jej teksty chłonie się jednym tchem. Artykuły nie są długie więc wciąż powtarzamy sobie jeszcze tylko jeden rozdział i nim zdążymy się obejrzeć książka dobiega końca.
"Ci, którzy nigdy nie wylądowali na bocznym torze życia, twierdzą, że można się z tego otrząsnąć. Mówią, że przeszłość jest już za nami. Ale to nie prawda - przeszłość jest w nas."
"Kochaj" to nie jest typowy poradnik, nie jest wypełniony po brzegi specjalistyczną wiedzą psychologiczną, teoriami wielu naukowców oraz fachowym językiem, który dla przeciętnej osoby niezwiązanej z dziedziną psychologii może okazać się trudny i nie do końca zrozumiały. Owszem Regina wplata trochę psychologii do swoich felietonów, ale głównie są to jej refleksje na temat własnych doświadczeń oraz doświadczeń osób, które spotkała w ciągu swojego życia. Ich historie są często inspirujące i skłaniają do własnych przemyśleń. Mimo, iż wcześniej wspomniałam, że książkę czyta się jednym tchem, ja nie przeczytałam jej jeszcze do końca. Wczoraj wieczorem mając chwilę czasu pochłonęłam połowę choć wcale się nie spodziewałam, że tak szybko mi pójdzie i postanowiłam, że resztę książki będę sobie dawkować. Nie tyle dlatego, że nie chcę jej tak szybko odkładać, ale dlatego by dać sobie chwilę czasu na refleksje. Czytając wszystkie felietony na raz mam wrażenie, że coś może mi umknąć, a uwierzcie mi w każdym znajdziecie coś ciekawego. Podsumowując najnowsza książka Reginy Brett faktycznie jest dla każdego. Wciąż jeszcze jestem zaskoczona, że aż tak mi się spodobała. Z pewnością z czasem sięgnę również po inne tytuły. Być może niektórzy z was zastanawiają się, czy po przeczytaniu tej książki faktycznie posiądą wiedzę jak pokochać siebie, swoje życie i ludzi wokół? Prawdopodobnie nie. Ponieważ to jest 50 lekcji Reginy Brett, które ona wyciągnęła ze swojego życia dla poprawy jej relacji z innymi oraz samą sobą. Natomiast jeśli chodzi o lekcje dla Ciebie czytelniku, to one odbywają się każdego dnia twojego własnego życia i być może dzięki lekturze felietonów Reginy zdołasz je dostrzec, jeśli wcześniej ich nie zauważałeś, a może po prostu patrzyłeś z niewłaściwej perspektywy? Na zakończenie dodam jeszcze, że słyszałam wcześniej, iż autorka często odwołuje się do religii i boga. Nie każdemu to odpowiada, ale muszę przyznać, że mimo, że sama nie jestem zbyt religijna, w ogóle mi to nie przeszkadzało. Nie wiem, jak było we wcześniejszych publikacjach, ale w "Kochaj" Regina Brett do różnych religijnych kwestii nie podchodzi bezkrytycznie więc być może kogoś wcześniej zrażonego zaintryguje ta uwaga.
"Postanowiłam zdusić w sobie głód miłości, a potem przez całe życie tęskniłam za uczuciem, z którego zrezygnowałam. Chciałam się uchronić przed kolejnymi ranami - ale gdy zamykamy serce, żeby nie dopuścić do siebie bólu, odgradzamy się też od miłości, a cierpienie rozrasta się w naszym wnętrzu niczym bluszcz." "Uzależnienie od miłości, albo relacja o charakterze uzależniającym oznaczają, że poświęcamy partnerowi zbyt dużo czasu i uwagi, przypisując mu wyższą wartość niż sobie. Towarzyszą temu nierealistyczne oczekiwania bezwarunkowych pozytywnych wzmocnień i żądanie, żeby partner ignorował własne problemy." "ten, kto obudzi się pierwszy, dotyka czule partnera. To może być lekka pieszczota. Dłoń na ramieniu. Delikatny pocałunek. Przed wyjściem z domu przytulajcie się przez pięć sekund - w łóżku,przy śniadaniu lub w drzwiach. Dzwońcie do siebie w ciągu dnia. SMS nie wystarczy. Chodzi o to, żeby usłyszeć ukochany głos. Nie rozmawiajcie o rachunkach, planach oraz dzieciach. Powiedzcie sobie po prostu "kocham Cię". Kończcie każdy dzień dziesięciosekundowym pocałunkiem. Wydaje się, że to niedługo - dopóki nie spróbujecie. Wow. Ten pocałunek może, ale nie musi, być wstępem do dalszej części wieczoru." Przed zaśnięciem zapytajcie się nawzajem: "Co było najmilszym momentem tego dnia?", "Co okazało się najtrudniejsze?". Żadnych ocen. Żadnych rad. Czyste słuchanie." "Przytul się do Niego i powiedz Mu, że cię zawiódł i zranił, więc jesteś na Niego zła, ale nadal Go kochasz." "Boże postaw na mojej ścieżce kogoś, komu mogę pomóc albo kto może pomóc mnie. Decyzję pozostawiam Tobie."
Bardzo pozytywna książka o tym jak być dobrym i szczęśliwych człowiekiem i czerpać z życia to co najlepsze. Najważniejszym przekazem autorki jest to aby szanować i kochać siebie z czym się całkowicie zgadzam. Regina pomimo smutnych przeżyć w przeszłości cieszy się życiem, kocha ludzi i uczy rodzinę jak to robić. Do tego jest niesamowicie wdzięczna za to co ma! Polecam smutasom i niewdzięcznym ludziom xd
W trakcie lektury musiałam robić przerwy. Pierwsze 25% książki było jak grzebanie tępą łyżeczką w sercu. Bolało ale był to ból, którego chce się więcej.
Potem już było emocjonalnie lżej. Skończyłam i nie żałuję. Jeżeli ktoś odczuwa potrzebę udania się na terapię, to mam wrażenie, że ta książka potrafi dać ku temu większego motywacyjnego kopa niż dobre rady ludzi wokół. Zwłaszcza, że dobre rady mają to do siebie, że się ich nie słucha.
Oczywiście są takie momenty, w trakcie, których ma się trochę przesyt i ta tryskająca radość wydaje się krzesana na siłę. Umówmy się - czasami są takie chwilę, w trakcie których człowiek nie może się cieszyć, gdy nawet świt wydaje się szary. Jednak to wrażenie absolutnie nie mojego pozytywnego odbiory jej pozycji.
Jeżeli ktoś potrzebuje odrobiny ciepła, to ta autorka na kartach swoich książek daje je czytelnikowi całe mnóstwo. Można usiąść i poczuć się przytulonym.
Książka zawierała wiele ciekawych myśli, pozwoliła mi zrozumieć i zauważyć kilka rzeczy które w jakiś sposób siedziały mi w głowie. Wadą jednak było to jak często poruszany był temat raka i Boga, na ten moment nie jestem na tyle blisko z takimi akurat tematami. Format sam w sobie interesujący, jedynie zaznaczyć że prócz powiedzmy "porad" "myśli" każda lekcja zawiera kilka opowieści z życia autorki, które są w jakiś sposób podsumowane i samemu trzeba wyciągnąć z nich co trzeba. Przytaczane historie znajomych autorki napewno można określić mianem wartościowych lecz w gonitwie nazwisk imion zdarzeń nie wpływają tak mocno jak mogłoby się wydawac. Samą książkę mogłabym polecić ale nie można powiedzieć że jest to typowy schemat książek rozwojowych