Tytułowa Szaławiła, Oda Kręciszewska, ma trzydzieści osiem lat i właśnie zmarła jej matka. Po dziesięciu latach podróżowania po świecie i ku przerażeniu własnej siostry, bohaterka postanawia kupić dom w lesie i tam się osiedlić. Tymczasem z piwnicy Ody dobiegają dziwne drgania… Czy ma to związek ze znajdującym się nieopodal cmentarzykiem? Wygląda na to, że Oda może mieć nadprzyrodzonych współlokatorów…
Przez większość czasu udaje, że robi coś konstruktywnego, czyli niewiele z niej pożytku. Przebrzydła polonistka, beznadziejnie zakochana w romantyzmie i twórczości Juliusza Słowackiego, który wielkim poetą był. Zwierzę odludne, występuje przede wszystkim w środowisku domowym, rzadko wyłaniając się na światło dzienne. Zadebiutowała opowiadaniem Rozmowa dyskwalifikacyjna („Fahrenheit” nr 53/2006). Być może uwierzyłaby w zjawiska nadprzyrodzone, gdyby się o jakieś potknęła, co wcale nie zmienia faktu, że fantastykę czyta namiętnie, a nawet i pisuje. Żadnym tematem nie wzgardzi, począwszy od aniołów w bamboszach (Dożywocie, antologia Kochali się, że strach, Fabryka Słów 2007), przez trupy (Przeżycie Stanisława Kozika, „Science Fiction, Fantasy i Horror” nr 44/2009) aż po nawiedzone zamtuzy (Nawiedziny, antologia Nawiedziny, Fabryka Słów 2009) i insze paskudztwa. Ot, żelazna konsekwencja…
Bardzo podoba mi się reboot Lichotki z nowymi lokatorami. "Szaławiła" to odwrócenie sytuacji z "Dożywocia", zamiast Konrada niedorajdy mamy zaradną Odę i zamiast kichającego Licha mamy diabołka z cymbałkami. Oda jest znacznie ciekawszą postacią niż Konrad, jej rodzinne traumy i historie są świetnie napisane, bardzo dobrze się to czytało. Widać, tak samo jak po "Toni", że Kisiel wpływa na nowe obszary w swojej twórczości i będzie mniej różowych królików, a więcej trupów w szafie. Humor wciąż jest, ale trochę się zmienił. Generalnie dobrze było poczytać o plejadzie fajnych postaci kobiecych przewijających się przez Lichotkę i czekam bardzo na książkę z nimi, bo Oda jest bohaterką, która udźwignie ciężar fabuły, co Konradowi już w "Sile niższej" nie wychodziło.
”- Kupiłaś to? To? – Tak na wszelki wypadek zatoczyła ręką wielkie koło, żeby nie było wątpliwości, o które to jej chodziło. – Ten kawałek zarośniętej chwastami polany w samym środku lasu? Z jakąś spaloną praktycznie do samych fundamentów ruderą i udającym oczko wodne zzieleniałym bagnem, w którym zapewne czai się rzęsistek i mocznik, i czort wie co jeszcze? Odo, przecież to jest zadupie. Kompletne zadupie! Żadnych sąsiadów – wyliczała – żadnych sklepów, knajp, urzędów, banków, przychodni, kina, nic! Ani żywej duszy w promieniu kilkunastu kilometrów! - No właśnie!”
Oda Kręciszewska postanowiła żyć po swojemu, więc kiedy nadarzyła się okazja kupna taniej działki na odludziu, nie zastanawiała się dwa razy. Dziewczyna nie ma jednak pojęcia, że ruiny, których właścicielką właśnie się stała, to pozostałości po Lichotce – z całym dobrodziejstwem nadprzyrodzonego inwentarza.
Z miejsca polubiłam Odę. Też chętnie wyprowadziłabym się na to zadupie :) I glany też mam, ale akurat niebieskie, w różowym mi nie do twarzy.
„Szaławiła” to tylko krótki wstęp do przygód Ody, więc zabieram się za ciąg dalszy. 6/10
Mam bardzo mieszane uczucia do tego tekstu (mikropowieści? wydaje mi się, że w kwestii objętości wykracza on poza opowiadanie i idzie w kierunku niedługiej mikropowieści). Z jednej strony jest bardzo zgrabnie poprowadzone i wciągające, z dobrze zbudowanym światem, paroma celnymi scenami i ciekawymi postaciami (zarówno pierwszo jak i drugoplanowymi). Z drugiej strony - humor czasami zupełnie mi nie podpasowywał, pomieszanie rzeczywiście szkodliwych i krzywdzących zachowań względem swojego dziecka z rzeczami, które są zwyczajnie irytujące rozmywa koncept krzywdy i traumy (i trochę go bagatelizuje), a dowcipy z wąsika brzmiały jak robione przez kogoś, kto mało wie na temat.
Propsy dla wydawnictwa za rozdawanie paperbacka na konwencie. Świetna reklama dla powieści i strategia zdobycia głosów. I nie mówię tego wcale złośliwie. Sama się cieszę, że mam egzemplarz.
[PL] Disclaimer: nie czytałam "Dożywocia". W "Szaławile" ujęła mnie proza i zabawa z (trochę już chyba zwietrzałym) konceptem bohaterki porządkującej sobie życie na wsi czy w leśnej głuszy. I... właściwie tyle, bo ten tekst jest bardzo ładny, ale trudno tu mówić o samodzielnym opowiadaniu. Trudno też mówić o agencji głównej bohaterki, bo od momentu kupienia domu na pogorzelisku rzeczy się raczej przytrafiają. Najbardziej mnie jednak zniechęciła stereotypowość Szaławiły, shaming pod płaszczykiem humoru z wąsika i rozegranie motywu krzywdzącego rodzicielstwa, które wzięło się właściwie znikąd, a jego przejawem było zabieranie dziecka do filharmonii. A to wciąż chyba najlepszy tekst w tegorocznej antologii opowiadań zajdlowych.
Konrad i Licho odwiedzają grób Szczęsnego... I'm fine 🥹
Fajnie, że zgliszcza po Lichotce dostały drugie życie. Podoba mi się też wprowadzenie do historii nowych postaci fantastycznych (zawsze miałam słabość do płanetników, cóż poradzę). Mam nadzieję, że w którejś z książek pani Kisiel również i ta opowieść zostanie rozwinięta.
To było moje pierwsze spotkanie z tą autorką i nie zawiodłam się. Marta Kisiel dołącza do niewielkiej grupy polskich autorów, których polubiłam. Jej styl oraz lekkość czytania sprawiły, że jeszcze bardziej zatraciłam się w historii Ody, Kuleczki, Bazyla oraz Rocha i już nie mogę się doczekać, aż sięgnę po "Oczy uroczne".
Krótkie opowiadanie, zawierające historię Ody i wprowadzające nowe postaci do świata Dożywocia. Fajne postacie i dobry pomysł na zapoznanie nas z nimi. Warto przeczytać.